pl | en

Wzmacniacz zintegrowany

Grandinote
SHINAI

Producent: GRANDINOTE SRLS
Cena (w czasie testu): 11 400 euro

Kontakt:
Grandinote SRLS
Via Primo Maggio, 32
27042 Bressana Bottarone (PV) | Italy


grandinote@gmail.com
www.grandinote.it

MADE IN ITALY

Do testu dostarczyła firma: GRANDINOTE


ie wiem, jak gość – to jest kurier – to do mnie wniósł, naprawdę nie wiem. Sporo ode mnie mniejszy, targał to z pół godziny, ale wniósł. Nie było mnie wtedy w domu, ale na drugi dzień widząc mnie przez szybę firmowego samochodu pomachał do mnie przyjaźnie – zakładam, że nie pięścią, bo się lubimy. Paczka, którą wtachał na moje trzecie piętro na pierwszy rzut oka nie wydaje się szczególnie imponująca. Jest spora, przyznaję, ale nic nie sugeruje wagi porównywalnej z blokiem żelaza.

Przysłany do mnie wzmacniacz o nazwie Shinay waży 40 kg, z opakowaniem 50 kg. Jest niewielki, mierzy zaledwie 318 x 196 x 473 mm, i oferuje zaledwie 37 W na kanał zarówno dla 4, jak i 8 Ω, co zbliża go do wzmacniaczy lampowych. Ale też ma od nich wielokrotnie wyższe tłumienie wyjścia na poziomie >160 oraz niższe zniekształcenia. Produkowany jest we Włoszech, przez firmę Grandinote. Nie wiem, czy państwo pamiętają, ale w kwietniu opisywałem wystawę Audio Video Show Prague 2017, której byliśmy partnerem prasowym. Wybranym systemom przyznaliśmy wówczas nagrody Best Sound. Wśród nich znalazł się system oparty o wzmacniacz, o którym chciałbym tym razem powiedzieć.

A jest o czy mówić. Pod niepozorną „maską” skupiona jest technika, która pozwala wysterować znakomitą większość kolumn w średniej wielkości i większych pomieszczeniach. W ofercie firmy są zarówno wzmacniacze zintegrowane, jak i przedwzmacniacze i końcówki mocy – stereofoniczne i monofoniczne. Znajdziemy tam również przedwzmacniacz gramofonowy oraz odtwarzacz plików audio. Oferta pogrupowana jest w dwie linie: Magnetosolid oraz Magneotolid - VHP; Shinai należy do pierwszej.

O firmie zrobiło się głośno po tym, jak niemiecki magazyn „Audio” ocenił monobloki Grandinote Demone Mono Block na 140 punktów. A 140 punktów to w tym niemieckim miesięczniku ocen maksymalna, coś jak „perfekcja”. W ciągu 45 lat istnienia pisma wynik ten uzyskały tylko trzy (trzy!) produkty, w tym wspomniane monobloki. Shinay należy do podstawowej linii tego producenta, jednak i w nim znajdziemy wszystkie podstawowe pomysły, które Massimiliano (Max) Magri, właściciel i konstruktor Grandinote, zastosował także w swoich najdroższych monoblokach.

Najważniejsza technika nosi nazwę Magnetosolid. Czym jest Magnetosolid? Jak czytamy w materiałach firmowych to nazwa opatentowanej przez Maxa technologii będącej połączeniem dwóch elementów: ferromagnetycznego oraz „solid state”. Choć może się to wydawać tajemnicze, w rzeczywistości to rozwinięcie techniki znanej odkąd tylko w audio pojawiły się tranzystory – po prądowym stopniu wyjściowym mamy transformatory audio, podobnie jak we wzmacniaczach lampowych. Przypomnijmy, że transformatory wyjściowe po półprzewodnikach to znak rozpoznawczy amerykańskiego McIntosha.

W Grandinote mamy do czynienia z nieco inną, opatentowaną przez Maxa aplikacją:

W przeszłości bardzo znana firma amerykańska zaprojektowała wzmacniacz solid-state z transformatorami wyjściowymi. Ale było to właśnie to: wzmacniacz półprzewodnikowy z transformatorami na wyjściu. Moje wzmacniacze Magnetosolid są inne: to tak naprawdę wzmacniacze lampowe z półprzewodnikowymi podzespołami w miejsce lamp. Na ich wyjściu mamy transformator, ponieważ wzmacniacze lampowe muszą go mieć na wyjściu.

Massimiliano nie zatrzymał się w swoich badaniach na tym opracowaniu. Opracował bowiem nowy typ transformatorów wyjściowych o jeszcze lepszym brzmieniu. Są one jednak bardzo, bardzo drogie w produkcji. Dlatego wszystkie wzmacniacze Grandinote dostępne są w dwóch wersjach: podstawowej i z droższymi transformatorami. Te ostatnie noszą nazwę Magnetosolid-VHP, gdzie VHP to sktrót od „Very High Performances”. SHINAI

Niespotykana waga skupiona w tak niewielkiej obudowie bierze się z użycia w niej elementów ferromagnetycznych (transformatorów). Jak czytamy w materiałach firmowych chodziło o to, aby połączyć zalety układów półprzewodnikowych i solid-state, jednocześnie eliminując ich wady. Dla użytkownika, poza wagą, nie musi to mieć jednak znaczenia. Dla niego ważne będzie to, że Shinai jest wzmacniaczem zintegrowanym, wyposażonym w dwa wejścia niezbalansowane RCA i dwa zbalansowane RCA. Układ jest w całości zbalansowany, dlatego sygnał za wejściami RCA jest od razu symetryzowany. Układy wzmacniające pracują w klasie A bez sprzężenia zwrotnego.

Urządzenie ma budowę dual mono, co oznacza, że w jednej obudowie mamy dwa identyczne, monofoniczne urządzenia, a w nich dwa identyczne wzmacniacze, z osobnymi zasilaczami, wzmacniające dodatnią i ujemną połówkę sygnału. Pomaga to zmniejszyć przesłuch międzykanałowy, a co za tym idzie poprawić obrazowanie. Owo rozdzielenie jest maksymalne – każdy kanał ma osobny kabel zasilający, co należy wliczyć w koszty wzmacniacza. Ale to jednocześnie najlepsza możliwa separacja kanałów we wzmacniaczu stereofonicznym.

Jego obudowa to odmiana wersji o wąskiej ściance przedniej i dużej głębokości (patrz: Audio Alto). Z przodu mamy wyświetlacz na modułach LED, dzięki czemu wskazania są dobrze widoczne. Po bokach umieszczono sześć guzików, którymi zmienimy siłę głosu, aktywne wejście, wyciszymy urządzenie, a szóstym uruchamiamy menu, w którym możemy spersonalizować niektóre ustawienia, jak np. początkowy poziom siły głosu po wybraniu konkretnego wejścia, „uśpienie” wyświetlacza, balans między kanałami itp. Można również zmienić wejście nr 1 w wyjście liniowe.

Wraz ze wzmacniaczem otrzymujemy niewielki, zgrabny pilot zdalnego sterowania.

MAGNETOSOLID® TECHNOLOGY

Oficjalny start techniki Magnetosolid Massimiliano Magri (dla przyjaciół Max), założyciel i konstruktor firmy, liczy od 1996 roku, tj. od swojego pierwszego wzmacniacza, kiedy to był jeszcze studentem wydziału elektronicznego. Jego pierwsze konstrukcje oparte były o lampy, ponieważ łatwiej z nimi uzyskać dobry dźwięk niż z półprzewodników. Od samego początku jego urządzenia sygnowane były nazwą Grandinote, pomimo że firma jeszcze nie istniała.

Pierwsze kontakty z techniką transformatorową Max miał jednak wcześniej – w wieku 20 lat kupił swoją pierwszą nawijarkę do transformatorów audio. Być może dlatego wszystkie jego wzmacniacze, najpierw lampowe, a teraz także półprzewodnikowe, mają na wyjściu transformatory. Te doświadczenia oraz studia poświęcone temu zagadnieniu dały podstawy dla technologii Magnetosolid.

Na początku milenium Massimiliano zamknął rozdział związany ze wzmacniaczami lampowymi, a trzy lata później, w 2003 roku, miał gotowy wzmacniacz nowego typu. Jak wspomina, przypadkiem było to, że już prototyp charakteryzował się niezwykle „lampowym” dźwiękiem, chociaż nie było w nim lamp… Niestety miał on niektóre przypadłości tej techniki – dźwięk nie był wystarczająco kontrolowany i nie miał wystarczającej energii. Mimo to ludzie słuchający tego wzmacniacza „byli zaskoczeni, że tranzystor może brzmieć jak lampa 300B”.

Pierwszym skończonym urządzeniem z technologią Magnetosolid był model A Solo z 2005 roku. W tym samym roku powstała firma Grandinote. Jak mówi Max, kiedy porównywał jego brzmienie z najlepszymi wzmacniaczami na włoskim rynku jasne dla niego było, że jedynie największe wzmacniacze solid state miały więcej energii i lepiej kontrolowany bas niż A Solo. Jego kolejną misją było więc wyeliminowanie tych wad.

Odpowiedzią był model Prestigio, który wszedł do produkcji w 2007 roku, po siedmiu latach badań i kolejnych prototypów. Rok później produkcja A Solo została wstrzymana, a na jego miejsce do sprzedaży wszedł wzmacniacz zintegrowany Shinai. I wtedy Max zrobił coś, na co chyba żadna inna firma by się nie zdecydowała – obiecał wszystkim swoim klientom, którzy kupili wcześniej kupili A Solo, że jeśli zdecydują się na zakup Shinai odkupi od niech stare wzmacniacze w dobrej cenie. Wkrótce miał w swoich magazynach wszystkie modele A Solo, a na ich miejscu w systemach melomanów zjawiły się modele Shinai. Bo, jak mówi, „liczy się tylko jedno – jakość dźwięku, reszta nie jest ważna”.

Podobnie jak dwadzieścia lat temu, tak i dzisiaj w sercu jego wzmacniaczy jest transformator wyjściowy – wtedy we wzmacniaczach lampowych, teraz tranzystorowych.

Wzmacniacz Shinai miał stanąć na górnej półce stolika Finite Elemente Pagode Edition. Mam jego klasyczną wersję, nie HD, ale wzmocniłem górny blat wstawiając pod niego cztery, specjalnie do tego celu przygotowane, stopy Franc Audio Accessories Tablette. Jego rozmiary to jednak wykluczyły – urządzenie jest głębokie i trzeba pod nie przygotować odpowiedni stolik i zapewnić mu sporo miejsca. Musiałem więc ustawić go podobnie jak inne duże piece – przed stolikiem, na platformach Acoustic Revive. Max pisze wprawdzie w instrukcji obsługi, aby tego nie robić, ale nie miałem wyboru.

Pocieszam się jednak tym, że takie ustawienie nie przeszkodziło wcześniej pokazać pełni swoich możliwości tak różnym wzmacniaczom, jak: Vitus Audio SS-101, Abbysound AX-2000, Audiopax Magiore m50, KR Audio Electronics Kronzilla VA680, Dan D’Agostino Master Audio Systems Momentum Stereo, Phasematiom MA-1000 i Naim Audio Statement NAP S1. Z dużych urządzeń tylko Kondo Ongaku stanął na półce Finite Elemente, ale tylko dlatego, że miał sześć nóżek.

Shinai zasilany był dwoma kablami sieciowymi Acoustic Revive Power Reference Triple-C wpiętych do listwy sieciowej Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate (4300 euro), zasilanej przez kabel sieciowy Acrolink Mexcel 7N-PC9500 (2,5 m, rodowane styki; 17 990 zł/2 m), wpiętego do gniazdka sieciowego Furutech FT-SWS (R); do gniazdka prowadzi osobna linia zasilająca (Oyaide Tunami Nigo, 6 m) z bezpiecznikiem firmy Hi-Fi Tuning.

Aby zachować synergię, użyłem także kabli głośnikowych oraz interkonektów (XLR) Acoustic Revive z serii Triple-C. Źródłem był odtwarzacz CD Ancient Audio Lektor AIR V-edition oraz gramofon Cantano W z ramieniem Cantano T (komplet – 70 000 zł). Shinai porównywany był do systemu złożonego z przedwzmacniacza lampowego Ayon Audio Spheris III (139 900 zł) oraz wzmacniacza mocy Soulution 710 (130 000 zł, nieprodukowany) i napędzał kolumny Harbeth M40.1.

Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

  • Brendan Perry, Ark, Cooking Vinyl/Vinyl 180 VIN180LP040, 2 x 180 g (2011)
  • Kraftwerk, 3-D The Catalogue, KlingKlang | Parlophone 95873424, 7 x CD (2017)
  • Nat ‘King’ Cole, The Nat King Cole Love Songs, ABC (Int.) | Master Tape Audio Lab AAD-245A, „Almost Analogue Digital”, Master CD-R (2015)
  • R-men, I thought about you, T-TOC Records MCDR 3002, „Platinum Gold Sound”, Master CD-RIIα (2010)
  • Shubert, Sonata for Piano in G Major, Op. 78 D894, „Fantasie-Sonate”, wyk. Valery Afanassiev, Denon Co-78923, „Mastersonic | One-Point Recording”, CD (1994)
  • Sohn, Tremors, 4AD/Hostess CAD3403CDJ, CD (2014)
  • Takeshi Inomata, The Dialogue, Audio Lab. Record/Octavia Records OVXA-00008, SACD/CD (1977/2001)
  • Tsuyoshi Yamamoto Trio, Misty, Three Blind Mice/Cisco Music TBM-30-45, „Twenty-Fifth Anniversary Limited Edition | No. 0080/1000”, 45 RPM, 2 x 180 g LP (1974/2004)

Japońskie wersje płyt dostępne na

Kiedy ktoś mówi o „dźwięku lampowym” lub „dźwięku tranzystorowym” ja nieodmiennie słyszę jakby opowiadał o „dźwięku podbarwionym”. Rozumiem oczywiście funkcję stereotypu w pojmowaniu świata i to, że ma on w gruncie rzeczy pozytywną rolę do odegrania, ponieważ jest swego rodzaju skrótem myślowym (dopiero pozostanie przy tym skrócie, bez jego rozwinięcia jest niebezpieczne), jednak w audio określenia „lampowy” i „tranzystorowy” są na tyle mocno powiązane z emocjami, że od razu, już na starcie są nie tyle stereotypami, a dogmatami.

Nic nie poradzę jednak, że w przypadku wzmacniacza Shinai też posłużę się tego typu wytrychem i powiem, że to doskonały przykład na „dźwięk vintage”. Tyle że przeniesiony w XXI wiek z zachowaniem wszystkich jego kluczowych elementów (zalet) i dodanie do tego rzeczy, które od lat 50. i 60. XX wieku udało się wypracować. Od „dźwięku lampowego” różni się on tym, że trudno w jego przypadku mówić o ociepleniu dźwięku, o jakimś wycofaniu góry czy dołu, a tym bardziej o zgaszeniu makrodynamiki. Od „tranzystorowego” natomiast tym, że nie ma cienia stereotypowego chłodu, cienkości, szorstkości.

Zanim przystąpiłem do testu czytałem o tym, że wzmacniacze Grandinote spokojnie napędzają trudne do wysterowania kolumny magneto i elektrostatyczne, ale musiałem usłyszeć, z jaką swobodą, kocim wdziękiem poruszają głośnikami moich Harbethów M40.1, aby to klepnąć i zrozumieć o co właściwie chodzi. To ten przypadek, w którym moc podana na papierze w ogóle nie klei nam się z tym, co słyszymy. Jak gdyby inne firmy źle interpretowały swoje pomiary i po prostu przesadzały. Nie, to nie był równie dynamiczny i równie swobodny dźwięk, jak 150-watowego (przy 8 Ω) potwora Soulution 710, cudów nie ma. Różnica była jednak znacznie mniejsza niż w przypadku innych, „papierowo” wielokrotnie mocniejszych wzmacniaczy mocy i wzmacniaczy zintegrowanych, które testowałem. Shinai zagrał tak, jakby miał do dyspozycji kilkaset watów.

Ale watów „lampowych”, że tak powiem. Proszę wybaczyć tę niekonsekwencję – dopiero co pisałem, że to niebezpieczny stereotyp – ale to dobry moment, aby na chwilę do tego tematu wrócić. Tym bardziej, że wyjaśniliśmy sobie zasady. „Lampowe” waty to takie, które nie wiążą się z utwardzeniem dźwięku. Problem z mocnymi piecami tranzystorowymi polega na tym, że niemal zawsze muszą one korzystać z wielu, łączonych równolegle tranzystorów. A nie ma dwóch identycznych podzespołów. W lepszych urządzeniach sporo czasu poświęca się na ich dobieranie, ale nigdy nie będziemy mieli 100% zgodności. Stąd popularność rozwiązań, w których stosuje się pojedynczy tranzystor. Ale i one mają swoje problemy i jedynymi konstrukcjami, w których zalety przeważają nad wadami – mówię o urządzeniach, które słyszałem – to niewielkie wzmacniacze First Watt Nelsona Passa oraz Iridium 20 firmy Tellurium Q.

Shinai jest równie dobry, jeśli nie lepszy. A to dlatego, że nie słychać, aby miał w jakiś sposób ograniczone pasmo i dynamikę, nie słychać także, aby ocieplał dźwięk – a ocieplenie, tj. namiastka „dźwięku lampowego”, to nic innego, jak podbarwienie. Włoski wzmacniacz też modyfikuje sygnał, ale robi to inaczej, w bardziej subtelny sposób i w dodatku mniej wpływający na muzykę. Idzie w kierunku lekkiego przyciemnienia i lekkiego zaokrąglenia, zrzucając selektywność, tj. wyodrębnianie poszczególnych źródeł dźwięku, na dalsze miejsce w kolejce. A przy tym jest doskonale rozdzielczy i namacalny. A wszystko to jest bardzo podobne, tj. idzie w tym kierunku, co mój, kosztujący ponad 270 000 zł dzielony system!

Jak mówiłem, pasmo przenoszenia jest bardzo dobre. Najniższy bas jest mniej różnicowany niż z Soulution, ale nie jest za to słabiej kontrolowany. Jego atak jest nieco zaokrąglony, a wybrzmienie skrócone. Wypełnienie jest natomiast mięsiste, gęste, zwyczajnie ładne. Podobnie jest z drugim skrajem pasma, tj. z wysokimi tonami. Te mają znakomitą gęstość i wagę. Ładnie słychać wszystkie niuanse z dobrych nagrań, jak chociażby z płyty Takeshi Inomata The Dialogue. Ale i elektroniczne pulsowanie nagrań z najnowszego wydawnictwa grupy Kraftwerk pt. 3-D było znakomite.

Z żadną płytą nie doszedłem do miejsca, w którym coś by było zbyt twarde, chropawe, czy nawet lekko nieprzyjemne. Shinai ma rzadką umiejętność pokazywania lepszej strony rejestracji bez ich ocieplania i bez redukcji różnicowania. To high-endowe urządzenie, które dzięki kilku „trickom” omija to, co słabsze, pozostając, bez eksponowania, przy tym, co dobre. Inaczej niż – wróćmy do tego na chwilę – większość wzmacniaczy lampowych nie ukrywa brudów, nie zamiata ich pod dywan. A mimo to mamy wrażenie, jakby było ich mniej. Być może po prostu nie skupiając się na nich wreszcie odkrywa przed nami prawdziwe oblicze nagrań, a nie ich artefakty.

Z ciekawością wysłuchałem więc płyt z wokalem w roli głównej, ponieważ to głosy wypadają na większości nagrań najgorzej. Jak mówiłem, włoski wzmacniacz przypomina w wielu elementach (właściwie w większości) mój system odniesienia. Potrafi więc, dla przykładu, oddać wielkość i skalę wokali uchwyconych blisko ustawionym mikrofonem i lekko podrasowanych w czasie miksu i masteringu, jak na przykład Nat ‘King’ Cole’a z krążka Master CD-R wydanego przez wytwórnię ABC (Int.). Jego głos był nasycony, gęsty, chociaż miał nieco mniejszy wolumen niż z systemu odniesienia. Tak słychać bowiem nieco mniejszą moc, a nie przez zmniejszenie dynamiki czy skrócenie basu. Tak też objawia się wyższa rozdzielczość Ayona i Soulution.

Przy tak dużej różnicy w cenie to jednak naturalne modyfikacje i nie zaskakują. Dziwić może jedynie to, że nie są większe. Shinai to jeden z kilku wzmacniaczy, które potrafią wszystko ze sobą tak połączyć, że bez bezpośredniego porównania nie usłyszymy, że Naim Statement ma o wiele wyższą dynamikę i tzw. „headroom” (subiektywny, bo to wzmacniacz ze stabilizowanym zasilaczem), że końcówki Phasemation MA-1000 grają w jeszcze miększy sposób, a końcówka mocy Tenor Audio 175S jest cieplejsza i daje bardziej namacalny dźwięk.

Podsumowanie

Takie porównania nie są, tak mi się przynajmniej wydaje, potrzebne. Włoski wzmacniacz ma swój własny światopogląd i gra w sobie właściwy sposób. Wszystko w jego brzmieniu jest poukładane, a niektóre elementy, takie jak miękkość, pełnia, gęstość, rozciągnięcie pasma i dynamika, zachwycają. A „vintage” o którym mówiłem? To bardziej przeczucie niż konkretne elementy, które można by wskazać palcem. Shinai ma wiele wspólnego z nagraniami Andreasa Spreera z wydawnictwa Tacet Audio, z brzmieniem przedwzmacniacza gramofonowego Manley Stingray II, z kablami Siltech Double Crown. To swego rodzaju zwartość, spójność, bez epatowania wysokimi tonami. Jedynym pasmem, które jest nieco eksponowane to zakres 600-800 Hz, dzięki któremu blachy perkusji mają mocną podstawę i energię.

Posłuchajmy tego urządzenia z dowolnymi kolumnami i dowolnymi nagraniami – jest ono niezwykle uniwersalne. Posłuchajmy i zdecydujmy, czy na pewno chcemy rozbudowywać system o przedwzmacniacz, czy na pewno musimy mieć wielki piec i czy na pewno potrzebna jest wysoka selektywność (detaliczność). Jeśli to elementy zbędne, albo – że tak powiem – na niskim poziomie energetycznym, dajmy mu szansę. To high-end w najlepszym wydaniu. A w bonusie dostaniemy znakomitą scenę dźwiękową.

Wzmacniacz ma podłużną formę, z metalowymi ściankami bocznymi lakierowanymi na czarno i osobnym elementem na ściance górnej, z polerowanej stali; swoje odbicie zobaczymy także w tylnej ściance. Front jest aluminiowy. Jak już mówiłem, z przodu jest średniej wielkości wyświetlacz na modułach LED w kolorze czerwonym i sześć guzików. Z tyłu mamy dwie pary wejść RCA, dwie pary wejść XLR oraz dwie pary pojedynczych gniazd głośnikowych. Pod nimi widać gniazda sieciowe IEC – osobne dla lewego i prawego kanału.

Wnętrze to dwa identyczne, ustawione pionowo wzmacniacze. Są one do siebie skierowane dużymi, biegnącymi przez całą głębokość radiatorami. Góra obudowy i jej dół są ażurowe, a radiatory są bardzo duże. Nie powinno to jednak dziwić, ponieważ wzmacniacz bardzo, ale to bardzo się grzeje – należy pozostawić wokół niego sporo miejsca. Dzieje się tak dlatego, że wszystkie stopnie pracują w klasie A, a końcówka oparta jest na pojedynczym tranzystorze (na gałąź).

Z boków mamy duże transformatory toroidalne, przykręcone pionowo do ekranów oddzielających je od układów – jeden służy do zasilania, a drugi jest transformatorem wyjściowym. Ze względu na transformatorowe wyjście moc wyjściowa jest taka sama dla obciążenia 4 i 8 Ω. Przed transformatorami mamy po jednym tranzystorze wyjściowym na gałąź, czyli po dwa na kanał. Cały układ jest zbalansowany, dlatego też końcówka pracuje w trybie push-pull. Nie tylko każdy kanał ma własne zasilanie, ale także każda gałąź zasilana jest z osobnego uzwojenia wtórnego. To jeden z nielicznych przypadków, w których połączenie zbalansowane naprawdę może być lepsze od niezbalansowanego.

Wzmacniacz dostarczany jest w profesjonalnym, pochodzącym z Włoch, kejsie ze sztywnego, wytrzymałego na uderzenia plastiku. Kejs ma kółka, co znacząco pomaga w przewożeniu urządzenia.

Pilot zdalnego sterowania przypomina piloty firmy Apple. Jest niewielki ale poręczny i funkcjonalny.


Dane techniczne (wg producenta)

Moc wyjściowa: 37 W (4 i 8 Ω)
Damping factor >150
Pasmo przenoszenia: 2 Hz - 240 kHz
Waga: 40 kg
Wymiary (S x W x G): 318 x 196 x 473 mm
Pobór mocy: 270 W

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

SYSTEM A

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
- Pasywny filtr Verictum X BLOCK

SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One
SYSTEM B

Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
Odtwarzacz plików: Lumin D1
Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono