Wzmacniacz zintegrowany
Ancient Audio
Producent: ANCIENT AUDIO |
oże trudno w to uwierzyć, ale firma Ancient Audio zaczynała od stosunkowo niedrogich wzmacniaczy hybrydowych. Jest to szczególnie odległa perspektywa, jeśli myślimy o tej firmie przez pryzmat topowego systemu, na którym przeprowadzamy odsłuchy w Krakowskim Towarzystwie Sonicznym, widząc w moim systemie odniesienia odtwarzacz CD Lektor AIR V-edition, produkty – co tu dużo mówić – bardzo drogie i należące do kategorii high-end oraz top high-end. Pierwsze wzmacniacze Jarka Waszczyszyna miały długie, wąskie obudowy, bez klasycznych blach zakrywających całe wnętrze. Ich wygląd odsyłał do wzmacniaczy lampowych, a także do pierwszych tranzystorowych wzmacniaczy McIntosha. Na niskiej obudowie, w której mieściła się elektronika, umieszczano widoczne podzespoły, takie jak: zaekranowany transformator zasilający, kondensatory filtrujące i radiator. Połączenia między nimi były niewidoczne, a urządzenie było bezpieczne w użytkowaniu. Wygląd A-3 nie jest jego jedyną „innością”, Jarek nie byłby sobą, gdyby nie zaproponował czegoś odmiennego od reszty. Mówimy o wzmacniaczu tranzystorowym, ponieważ jednak Ancient Audio wyspecjalizowało się we wzmacniaczach lampowych, i to w konfiguracji single-ended (pojedyncza lampa, ew. dwie równoległe, wzmacniająca cały sygnał), kilka pierwszych watów wzmacnianych jest w tej konfiguracji, po czym wzmacniacz przechodzi do klasycznej konfiguracji push-pull, w której jeden tranzystor wzmacnia dodatnią połówkę sygnału, a drugi ujemną. Nawet wówczas miejsce przejścia sygnału przez zero wzmacniane jest w konfiguracji single-ended. Jak mówi Jarek, największym wrogiem układów push-pull są zniekształcenia skrośne, powstające przy przejściu przez zero i tego starał się w nowym wzmacniaczu uniknąć. Od starszych projektów Ancient Audio A-3 różni się ceną. To rzecz, którą każdy musi rozważyć sam: jego tzw. wartość postrzegana nie ma wiele wspólnego z tym, ile musimy za urządzenie zapłacić. Innymi słowy: patrząc na A-3 nie widzimy, za co płacimy. To urządzenie o umiarkowanej mocy, niewielkiej funkcjonalności, polskiej, maleńkiej manufaktury i wyglądzie, który trzeba zaakceptować. Kiedy wiemy, jak jest zbudowane, ile czasu wymaga jego montaż patrzymy nań inaczej, ale nawet wówczas z lekkiego dystansu. Za podobne pieniądze możemy kupić E-260 firmy Accuphase (21600 zł), a jeśli chcemy mieć równie wysoką jakość wykonania i jeszcze lepsze komponenty co w E-260 i do tego nie chcemy rezygnować z funkcjonalności „Japończyka”, wówczas możemy sięgnąć po polski wzmacniacz Abyssound ASA-1600 (19000 zł). Z kolei jeśli funkcjonalność nie jest dla nas priorytetem, a wymagamy od urządzenia wyrafinowanego dźwięku i wysokiej mocy, dzięki której wysterujemy nawet tak trudne kolumny, jak wielkie Magnepany, to mamy przecież, kosztujący 17000 zł, wzmacniacz elinsAudio Concerto. Jak z tym walczyć, tj. jak się przeciwstawić tak mocnej konkurencji? Jedynie przez dźwięk, inaczej A-3 nie ma szans. O wyglądzie A-3 już wspomnieliśmy, powiedzmy więc parę słów o jego mikrofunkcjonalności. Wzmacniacz ma tylko trzy wejścia liniowe i moc 40 W przy 8 Ω oraz 70 W przy 4 Ω. Nie ma wyjścia liniowego (z przedwzmacniacza, ani do nagrywania, ew. do zewnętrznego wzmacniacza słuchawkowego), ani też wyjścia słuchawkowego, o dedykowanym wzmacniaczu dla słuchawek nie wspominając. Nie można w nim zamontować przedwzmacniacza gramofonowego, ani DAC-a. No i egzemplarz, który dostaliśmy do testu nie ma zdalnego sterowania, rzecz którą mało kto dzisiaj wybacza. Na szczęście Jarek zadeklarował, że następne egzemplarze (od sierpnia) będą miały pilot, którym zmienimy siłę głosu. A-3 ma oferuje kilka ciekawych udogodnień i rozwiązań. Jednym z nich jest przełącznik, którym wejście nr 1 może pracować albo w klasycznym trybie, albo może prowadzić bezpośrednio do wzmacniacza, z pominięciem selektora wejść, kabli i potencjometru. Takie wejście, nazywane „direct”, albo „HT” służy najczęściej do integracji stereofonicznego wzmacniacza zintegrowanego z posiadanym systemem wielokanałowym, np. kina domowego. To jednak nie ten trop. Pamiętacie może państwo, że odtwarzacze CD Ancient Audio mają regulowane wyjście? Właśnie dla nich zostało to wejście pomyślane, aby skrócić ścieżkę sygnału - z 64 do 4 cm. W ten sam sposób podłączymy zresztą i inne odtwarzacze, żeby wspomnieć CD-07s i CD-1sx Ayon Audio, urządzenia Pro-Jecta, QUAD-a i Audiolaba. Druga możliwość poprawy dźwięku wiąże się z doborem kondensatorów sprzęgających w torze. To możliwość wymagająca jednak dodatkowej opłaty – w testowanym egzemplarzu zamiast klasycznych kondensatorów zastosowano V-Capy. Szkoda więc, że nie można wybierać wśród różnych nóżek odprzęgających. Wzmacniacz został postawiony na gumowych nóżeczkach, w których miejscu widziałbym plastry Franc Audio Accessories lub słupki Pro Audio Bono. Na koniec dodajmy, że oprócz przełącznika „Integra/Power” na tylnej ściance, z przodu mamy trzy niewielkie gałeczki – zmiany wejść, siły głosu i wyłącznik sieciowy. Nad środkową jest niewielka dioda LED w kolorze czerwonym. JAREK WASZCZYSZYN o historii projektu A-3 Pierwszym produktem Ancient Audio był wzmacniacz Hybrid (1995) Pierwszym produktem Ancient Audio był wzmacniacz Hybrid z roku 1995. W założeniu miał być prostą, audiofilską konstrukcją. Po wielu próbach zdecydowałem się układ bez pętli sprzężenia zwrotnego.W tym czasie SZ było źródłem wszelkiego zła, zwłaszcza po demaskatorskich artykułach Matti Otali dotyczących zniekształceń TIM. Aby wzmacniacz miał małe zniekształcenia bez pętli sprzężenia zwrotnego, każdy jego stopień musiał być bardzo liniowy. Stąd wzmocnienie napięciowe na lampach ECC88, którym jestem wierny po dziś dzień. Stopień mocy był na tranzystorach, pracujących w klasie A. Wymagało to sporych radiatorów, bo jak wiadomo straty ciepła są w takim przypadku spore. Zastosowane elementy właściwe stworzyły wygląd wzmacniacza i stylistykę firmy trzymającą się staroci. No i nazwę: Ancient Audio. Wzmacniacz Hybrid wyposażony w tuner FM Hybrid okazał się udanym debiutem, egzemplarze zawędrowały do USA i Danii, Norwegii. Jeden z nich został nawet wyposażony w tuner FM. Piękno lamp, no i dźwięk, skierowało mnie jednak ku całkowicie lampowym konstrukcjom, jak Triode, Triode Mono, Silver 300,Silver Integra, Silver Grand Mono, Single Six. I zawsze były to wzmacniacze typu Single Ended. Ich dźwięk był znakomity, półprzewodniki powędrowały więc do lamusa (czyli w moim przypadku do spełniającego tę funkcję garażu). W 2015 roku firmie stuknęło 20 lat. To już jest dorobek, który można uczcić czymś specjalnym. To musiało być coś, co nawiązywałoby do pierwszego produktu firmy, czyli Hybrida. Bo, muszę zdradzić, dobry wzmacniacz tranzystorowy cały czas tłukł mi się po głowie. Lampy zapewniały cudowny dźwięk, jednak były wymagające dla kolumn, a ich eksploatacjabywa uciążliwa. No i ta waga...Tylko jak wydusić dobry dźwięk z tranzystora? Tutaj muszę oddać honor Nelsonowi Passowi, który prostymi konstrukcjami First Watt przełamał wiele stereotypów. To były dobrze grające tranzystory, pracujące w klasie A Single Ended. Ich ograniczeniem była mała moc wyjściowa – to był nie tylko First Watt, ale i Last Watt... Cudów nie ma, sprawność wzmacniacza w klasie A Single Ended wynosi co najwyżej 25 %. Reszta, czyli 75 % albo i więcej, jest zamieniana na ciepło. Takie rozważania prowadzi się , myśląc o najprostszym , czystym sygnale akustycznym - fali sinusoidalnej. Natomiast rzeczywista muzyka to coś innego – poniżej obraz dźwięku fortepianu. Oto zapis dźwięku fortepianu Jak widzimy, muzyka to czasami głośne impulsy, ale najczęściej cisza, bądź słabe sygnały.Ucho ludzkie jest znakomicie wytrenowane do analizy słabych sygnałów, bliskich zeru.To z kolei jest bolączką wzmacniaczy Push-Pull, bowiem przy zerze przełączają się w nich elementy wzmacniające dodatnią i ujemną część sygnału. I tuwzmacniacz w klasie A Single Ended jest bezkonkurencyjny, bowiem jeden element, czy też zestaw elementów (jak Silver Grand Mono), pracuje dla dodatnich i ujemnych części; nie ma przełączania = nie ma zniekształceń. Tak się urodził nowy wzmacniacz: klasa A, Single Ended i tranzystory. No i zwarta budowa, jak a pierwszym Hybridzie. Aby wzmacniacz był uniwersalny, konieczna jest duża moc wyjściowa. Dla mocy 2 x 70 W w klasie A Single Ended wzmacniacz musiałby pobierać 600 W albo więcej. No i zamieniać większość tej mocy na ciepło, co wykluczyłoby to zgrabne urządzenie. Stąd zastosowałem kompromis: dla małych mocy wzmacniacz pracuje jako Single Ended , bo tam liczy się wierność muzyki. Dla dużych płynnie przechodzi do trybu Push-Pull, dostarczającego najwięcej mocy do kolumny. Do testów i budowy prototypu wykorzystałem elementy wcześniejszych tranzystorowych konstrukcji I na koniec forma. Rok temu zaprezentowałem procesor/przedwzmacniacz P-3. Nowa konstrukcja była jego dopełnieniem. Stąd przełącznik końcówka mocy/integra. Dźwięk A-3 okazał się w niektórych aspektach porównywalny ze słynną lampą 300B. Inne lampy, jak choćby słynne diabełki 6C33S, deklasuje. Stąd warto było pokusić się o zastosowanie najlepszych kondensatorów V-Cap w torze sygnałowym, oraz ręcznego montażu punkt- punkt całego toru audio, z wykorzystaniemaudiofilskich kabli. Kluczowe dla tego projektu były zwarty montaż i krótka droga sygnału. Wymaga to sporej ilości ręcznej pracy, no i jest fatalne do serwisu. W wypadku awarii wymienia się cały blok wzmacniacza. Ale, moim zdaniem, warto. Wzmacniacz zastąpił w systemie odniesienia kombinację przedwzmacniacza liniowego Spheris III i wzmacniacza mocy Soulution 710. Zasilany był przez kabel sieciowy Tellurium Q Silver Diamond, z tej samej serii pochodziły kable głośnikowe. Na początku chciałem zastosować testowane równolegle kable TARA Labs The Omega Evolution SP, ale stanęły temu na przeszkodzie zaciski głośnikowe w A-3. Solidne, złocone, są blisko siebie, co uniemożliwia podpięcie kabli z grubymi końcówkami. Uważałbym też na końcówki widłowe – zaciski umieszczone są pionowo i łatwo o zwarcie; banany będą najlepszym wyborem. Użyłem natomiast interkonektów TARY, modelu The Zero Evolution ze stacją HFX. Wzmacniacz postawiłem na podstawkach Franc Audio Accessories z krążkami Acoustic Revive. Źródłem sygnału był odtwarzacz Ancient Audio Lektor AIR V-edition z regulowanym wyjściem. Wzmacniacz wypróbowałem zarówno w klasycznym, zintegrowanym trybie, jak i w roli wzmacniacza mocy, regulując siłą głosu w odtwarzaczu. Końcówka ma wysoką czułość wejściową, ponieważ trzeba było zmniejszyć sygnał wyjściowy odtwarzacza o 20 dB, aby otrzymać zbliżony poziom głosu, co w trybie „Integra”. Płyty użyte do testu (wybór)
Brzydziłbym się sobą, gdybym udowadniał, że Ancient zmiótł wszystkie inne wzmacniacze z okolic 20000 zł i więcej, nie pozostawiając na nich suchej nitki. Tak nie jest. |
Przywołane przeze mnie w opisie wzmacniacze i kilka innych, jak Octave, Ayon Audio, to naprawdę godziwe, godne zaufania urządzenia, każde mające do zaoferowania nieco inny zestaw cech składających się na produkt przeznaczony dla innych ludzi. Każdy z nich w „empatycznym” w stosunku do niego systemie będzie gwiazdą. Ale też byłbym idiotą, gdybym w imię poprawności politycznej, biorąc pod uwagę wieloletnią znajomość z Jarkiem Waszczyszynem i częste spotkania z nim w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, próbował bagatelizować to, co udało mu się przygotować. Chciałbym być przy tym dobrze zrozumiany: wszystkie post-Ancientowe produkty (kategoria p. A. odnosi się do czasów PO mega drogich produktach lampowych, kolumnach Wing oraz odtwarzaczach CD), takie jak monitory z serii Oslo, procesor P-3 i wzmacniacz słuchawkowy P-1 były ciekawe, w ramach swoich założeń naprawdę udane. Ale też nie z taką ofertą Ancient Audio jest kojarzony, przynajmniej przeze mnie. Jeśli coś miałoby się w tym obrazie zmienić, to A-3 jest krokiem we właściwym kierunku. To wzmacniacz o dźwięku, który generuje duży dźwięk. Zarówno z Harbethami, jak i kolumnami Trenner & Friedl Osiris otrzymałem piękny obraz tego, co zostało zapisane na płytach CD z mojej kolekcji i to tak, że towarzyszyła temu ekscytacja. Podstawową cechą wzmacniacza jest pełnia. To rzecz, którą czasem słyszy się z dobrych wzmacniaczy lampowych, a czasem z dobrych tranzystorowych. Ten stopień wypełnienia, jaki mamy z A-3 występuje jednak ze znacznie droższymi urządzeniami, że przywołam Lavardin Technologies IT-15 i elinsAudio Mille. Instrumenty mają więc wysokość, głębokość i szerokość, mają wyraźne bryły w otoczeni innych wyraźnych elementów sceny dźwiękowej. Zmiany w dynamice, w barwie mają przełożenie na naszą interpretację tego, co słyszymy – ani nie są same dla siebie, ani nie odciągają uwagi od muzyki. Brzmienie jest gęste, wypełnione, wysycone. Brak w nim cienia agresji, bo nie ma podkreślonej góry i nie ma akcentowanej wysokiej średnicy. Trudno mówić, żeby to był „ciepły” dźwięk, bo nie jest ocieplony, ale mogą go stosować wszyscy, którzy ciepłego dźwięku oczekują, a chcieliby mieć coś ponad to. „Ponad to” będzie rozdzielczością. Wzmacniacz jest otwarty na zmiany w torze, na różnice w nagraniach, pokazując je w bezpośredni sposób. Ale robi to mimochodem. Nie skupia się na technice stojącym za nagraniem. Różnicuje barwę, scenę dźwiękową, dynamikę tylko w połączeniu z przekazem, nigdy obok, ani zamiast. Wszystko to razem składa się na „piękno” od którego zacząłem. A-3 w niezwykle komfortowy sposób przenosi nas do innego świata, generując głęboki, niski bas. Nie jest on tak dobrze różnicowany, jak środek pasma i góra, a nawet wyższy bas, ale wbrew temu, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić, jest fantastycznie kontrolowany. Rzadko zdarza się, aby te dwie rzeczy występowały razem, bo miękki, nie do końca różnicowany bas kojarzy się z jego przedłużeniem, z niewystarczająco szybkim startem i zatrzymaniem. Ancient zachowuje się pod tym kątem jak znacznie mocniejsze urządzenie, przypominając to, co robią urządzenia Naima. Nie konturuje jednak basu, nie utwardza go, jak to robią angielskie wzmacniacze. Trójwymiarowy obraz otwierający się pomiędzy kolumnami ma charakter własny. Musiałem trochę pomyśleć, aby go zdefiniować i opisać. Ale udało się, przede wszystkim za pomocą nagrań wokalnych muzyki klasycznej. Chodzi o dopalenie niskiego środka. Słuchając duetów mezzosopranistki Vivia Genaux i sopranistki Simone Kermes z płyty Rival Queens, usłyszymy otwarty, miodny głos Kermes (która nas zachwyciła śpiewem podczas festiwalu Misteria Paschalia 2012) i nieco ciemniejszy, zarówno jeśli chodzi o barwę głosu śpiewaczki, ale i jej pokazanie przez wzmacniacz, głos Genaux. Ciekawe, ale nie miało to większego wpływu na wokale męskie. Dietrich Fischer-Dieskau w repertuarze Schuberta brzmiał mocno, gęsto, nisko, ale nie miałem wrażenia podkreślania wypełnienia dołu. Tak postawiony akcent, połączony z rozdzielczością i fantastycznym obrazowaniem, promuje nagrania instrumentów akustycznych z jednej strony, a z drugiej muzykę, w której ważne są gitary elektryczne. Przepięknie zabrzmiała więc nowa płyta z koncertem grupy SBB w Szwecji z 1975 roku. I równie ładnie zagrała płyta Go Right Andrzej Kurylewicz Quintet, z niesamowitą przestrzenią i znakomitą barwą. Gęstość i rozdzielczość – kombinacja tych cech powoduje, że A-3 brzmi jak potężny, wielki wzmacniacz z górnej półki. Jedną z cech funkcjonalnych wzmacniacza AA jest możliwość skrócenia ścieżki sygnału i regulowania siłą głosu w odtwarzaczu. Porównanie potencjometru w A-3 i regulowanego wyjścia odtwarzacza AIR V-edition było jednoznaczne: jeśli nasz odtwarzacz ma regulowane wyjście, to wypróbujmy je. Dostaniemy wówczas nieco bardziej „obecny”, lepiej definiowany dźwięk. Różnica nie jest duża, to jakieś 3-4%, ale warto o nią zawalczyć. Ale, jak mi się wydaje, tylko wówczas, kiedy regulacja jest w analogowa. Cyfrowa regulacja siły głosu – tak, ale tylko w naprawdę drogich urządzeniach, w których nie jest funkcjonalnym dodatkiem, a pełnoprawnym elementem. DRUGIM OKIEM Mój odsłuch wzmacniacza Ancient Audio A-3 podzielony został przeze mnie na trzy części. W pierwszej odpaliłem kilka swoich ulubionych płyt na winylu (źródłem był gramofon Pro-Ject Xpression Carbon Classic) i po prostu słuchałem muzyki, starając się jednocześnie wyczuć jakim urządzeniem jest ta integra. W drugiej części porównywałem jej możliwości z japońskim dziełem sztuki, jakim jest wzmacniacz zintegrowany Leben CS300XS w wersji Custom, wykonanej dla „High Fidelity” przez pana Taku. Na sam koniec zostawiłem sobie przyjemność kontaktu z plikami (zarówno PCM, jak i DSD) granymi z odtwarzacza Lumin T1. Pisząc te słowa nie mam pojęcia ile najnowszy produkt z oferty Ancient Audio kosztuje – starałem się po prostu zapoznać z jego brzmieniem i możliwościami. Podczas testu korzystałem z niego wyłącznie w funkcji wzmacniacza zintegrowanego. Po przemieleniu kilkunastu płyt mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że A-3 spodobał mi się bardzo. Wynika to, jak myślę, z mojej filozofii dźwięku, charakterystyki brzmienia, którą lubię i której szukam oraz repertuaru, do którego regularnie powracam. Wzmacniacz ten jest bowiem nieprawdopodobnie energetyczny w środku pasma. Sprawdzało się to znakomicie przede wszystkim na nagraniach z muzyką rockową, z którą integra pana Waszczyszyna czuła się wyśmienicie. Bardzo dobrze słuchało mi się m.in. ścieżki dźwiękowej z serialu Vinyl, czyli krążka stanowiącego dobraną przez Micka Jaggera znakomitą kompilację muzyki rock’n’rollowej i rockowej. Najważniejszy w tych nagraniach był środek pasma i wszystkie atrakcje w nim zawarte – gitary, część zestawu perkusyjnego, wokal. Wszystko to było przez A-3 podane w sposób znakomity, dokładnie taki, jaki być powinien: mocny, bezkompromisowy, z nieokiełznaną energią. Podobnie zabrzmieli Zeppelini z płyty Led Zeppelin II, fantastycznie wypadły też wysiłki Fleetwood Mac, zaprezentowane na płycie Tango in the Night. Również dół na tych płytach nie dawał powodów do zmartwień – był przyjemnie zarysowany i „obecny”. We wszystkim zabrakło mi trochę informacji u góry. Być może to specyfika testowanego przeze mnie urządzenia albo słabej jakości nagrania albumów rockowych? Jej brak nie był jednak wcale odczuwalny – jak można skupiać się na jakiś detalach, gdy główna treść płonie żywym ogniem? Oczywiście nie ograniczyłem się tylko do odpalenia wyżej wymienionych krążków. Za talerzu gramofonu wylądował m.in. In a Silent Way, moja ulubiona płyta Milesa Davisa, Abbey Road Beatlesów (tym razem wybrałem z tej płyty kilka spokojniejszych kawałków, takich jak Come Together czy Because czy Here Comes the Sun) czy akustyczny koncert Nirvany z serii MTV Unplugged. I tu A-3 pokazał się z dobrej strony, czułem jednak, że nie jest to materiał, z jakim czuje się najlepiej. Nie było tutaj zbyt dużo (przynajmniej w porównaniu do takich Zeppelinów) akcji, którą najnowsza integra Ancient Audio tak pięknie serwowała. Nachwaliwszy tak model A-3 muszę wyraźnie zaznaczyć, że nie jest to urządzenie dla wszystkich. Dla porównania, integra Lebena zagrała wszystko z większą gracją, spokojem wewnętrznym, oferując jednocześnie więcej niuansów, szerszą scenę dźwiękową i gładszy (i - zapewne - dla części ludzi znacznie przyjemniejszy) dźwięk. Idealnie sprawdziło się to w wypadku albumów, w których liczą się właśnie drobne emocje, smaczki, którymi możemy się zachwycać. Muszę jednak przyznać, że po powrocie do japońskiego wzmacniacza zaczął mi doskwierać brak dynamiki i przysłowiowego „mięcha”, którymi tak wspaniale raczyło mnie polskie urządzenie. Leben tego zwyczajnie nie ma, co nie jest oczywiście jego wadą, ale właściwością. Tak samo jak w wypadku wzmacniacza A-3, który nieco gorzej poradził sobie z nagraniami spokojniejszymi, pokazał za to swoje ogromne możliwości przy innego typu wydawnictwach. Bardzo miłą kombinacją okazał się też zestaw złożony z modelu A-3 i odtwarzacza plików Lumin T1. Wszystkie znane mi urządzenia Lumina grają ciepłym, masywnym dźwiękiem, szczególnie w środku pasma, który integra od Ancient Audio potrafiła we wspaniały sposób rozruszać. Świetnie wypadli m.in. Stonesi, drąc się do mnie z kolumn o brązowym cukrze (Brown Sugar z płyty Sticky Fingers), nienagannie wypadł też Deep Purple na albumie Fireball. Jednak i tutaj powtórzyła się sytuacja opisana wcześniej – rockowe dobroci były podane w sposób fantastyczny, brakowało mi jednak pewnych rzeczy na nagraniach spokojniejszych, takich jak akustyczne Aerial Boundaries Michaela Hedgesa (w wersji wznowionej niedawno przez Audio Fidelity) czy nagrania Enyi. Wiem, że się powtarzam, ale chciałbym wyraźnie to zaakcentować – A-3 dobrym wzmacniaczem jest. A z nagraniami muzyki żywej, energetycznej (i to nie tylko rockowej, ale i metalowej, soulowej czy popowej) nawet bardzo dobrym. Jest to jednak sprzęt dla ludzi, którzy wiedzą czego oczekują od swojego systemu, w kierunku jakiej estetyki brzmienia chcą zmierzać. Jeżeli ktoś ceni sobie bardziej zrównoważone i otwarte brzmienie, gładszy atak dźwięku czy większą ilość detali, powinien sięgnąć po coś innego. Jeśli jednak na pierwszym miejscu jest energia, moc, dynamika i zachwycający środek – A-3 okaże się, najprawdopodobniej, urządzeniem nieodzownym. Podsumowanie Jeśli przez chwilę przestaniemy kalkulować, A-3 okaże się wzmacniaczem, który zagra równie zmysłowo, równie gęsto z dowolnymi kolumnami. W jego dźwięku jest wszystko, za co cenimy urządzenia lampowe, a więc złota góra, mocna, gęsta średnica i pełny bas. Są wyjątkowe głębia dźwięku i sceny dźwiękowej. Nawet nieco miękkie „wnętrze” dźwięków z dołu skali do tego idiomu się odwołuje – tak daje o sobie znać lampowa dusza. Tranzystorowy napęd dodaje do tego dużą skalę dźwięku, nasycony, głęboki bas i wysoką, choć niezauważalną, pracującą pod „spodem”, dynamikę. Tak dobrze wzmacniacze za te pieniądze nie grają. Kalkulacja musi jednak uwzględniać wszystkie aspekty A-3 i to ona ściąga urządzenie z orbity na ziemię. Dowolny wzmacniacz zagranicznej konkurencji, czy to brytyjskiej, czy japońskiej, czy niemieckiej wreszcie (np. wzmacniacze Trigon) oferuje nieporównywalnie większą funkcjonalność i staranniejsze wykończenie. Musicie się więc państwo przespać z pytaniem o to, czego naprawdę w życiu chcecie – bezpieczeństwa (kalkulacja), czy zrywu (emocje). Jaka by wasza decyzja nie była, będzie dobra. Ja daję wzmacniaczowi nagrodę RED Fingerprint. A-3 jest niewielkim wzmacniaczem zintegrowanym o średniej mocy. Jego proporcje są inne niż zazwyczaj, tj. ścianka przednia jest mniejsza niż głębokość. Całe urządzenie posadowiono na grubej granitowej płycie. To wyróżnik tego producenta, ponieważ wszystkie jego urządzenia korzystają z tej formy redukcji drgań. O ile jednak we wzmacniaczach lampowych i odtwarzaczach (np. Lektorze AIR V-edition) elektronika zamknięta jest w metalowej obudowie podwieszonej pod płytą, o tyle tutaj płyta jest podstawą, na której znajduje się elektronika. Front wykonano z mosiężnego plastra, z wygrawerowanymi napisami. Znajdziemy tam trzy aluminiowe gałki – zmiany wejść, siły głosu i wyłącznik sieciowy – a także czerwoną diodę LED wskazującą włączone zasilanie. Z tyłu mamy trzy pary wejść RCA, dwie pary wyjść głośnikowych, mały przełącznik hebelkowy i gniazdo sieciowe IEC. Przełącznikiem możemy zmienić pierwsze z wejść z liniowego, z regulacją siły głosu, w wejście bezpośrednio na wzmacniacz mocy. Gniazda są sensowne, złocone, ale nie mają nic wspólnego z wysokiej klasy gniazdami WBT, Furutecha, czy nawet Cardasa. Gniazda głośnikowe też są solidne, też złocone. Układ elektroniczny podzielono na trzy części. Potencjometr i przełącznik wejść umieszczono w niewielkiej, pionowej komorze za przednią ścianką. W drugiej, identycznej, ale z tyłu, mamy przekaźniki wejść oraz – w wersji V-Cap – kondensatory TFTF (dostępna jest także wersja OIMP, tj. z kondensatorami olejowymi). Cały układ wzmacniacza znalazł się pod położonym na „plecach”, aluminiowym radiatorze. Wiadomo o nim jedynie tyle, że jest tranzystorowy i w torze są kondensatory sprzęgające i że został zmontowany metodą punkt-punkt, bez płytki drukowanej, czyli tak, jak dobre wzmacniacze lampowe. We wzmacniaczach tranzystorowych jest ona – ze względu na pracochłonność – niespotykana. Radiator grzeje się dość mocno, ale nie oparzy. Układ posiada zabezpieczenie termiczne i jeśli temperatura przekroczy 70º C, wzmacniacz się wyłączy. Przy wyjściach głośnikowych nie ma, jak sądzę, przekaźników, ponieważ przy włączaniu wzmacniacza i wyłączaniu w głośnikach słychać stłumione „puf”. Urządzenie jest ładnie wykonane, ale nie tak precyzyjnie, jak wzmacniacze dużych firm. Radiator, dla przykładu, ma nierówne brzegi, a śruby, którymi przykręcono płytkę zasilacza i transformator nie dodają całości klasy. No i te gumowe nóżki… Dane techniczne (wg producenta) Moc wyjściowa: 2 x 70 W/4 Ω | 2 x 40 W/8 Ω |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity