Gramofon + przedwzmacniacz gramofonowy
Pro-Ject
Producent: PRO-JECT AUDIO SYSTEMS |
en Kessler, zadając w kanadyjskim magazynie internetowym „Soundstage” pytania: „Kiedy tanio jest tanio? Kiedy tanio to zbyt tanio? Czy to w ogóle możliwe?” („How cheap is cheap? When is cheap too cheap? Is such a thing even possible?”), odwrócił kierunek, w którym recenzenci się zazwyczaj poruszają. Najczęściej patrzymy w górę, ku lepszemu. Pytamy o to, jak drogi produkt może być, dlaczego jest taki drogi itp. Pytania w drugą stronę w magazynach audio padają niezwykle rzadko. To normalne. Nie ma co udawać: jesteśmy zawodowcami, których interesuje to, co najlepsze. To niesamowite zajęcie i nie zamieniłbym go na nic innego. I nie zamierzam. Wiem jednak doskonale, że żyjemy w swego rodzaju „matrixie”, a na zewnątrz jest „prawdziwy świat”. To świat młodych ludzi kupujących winyle w sklepach i na wyprzedażach, szukających nowej muzyki i niespecjalnie dbających o jakość dźwięku. Są oni niezbędnym budulcem świata konsumentów muzyki i to z nich rekrutują się świadomi audiofile. Trzeba więc o nich dbać. Zaprezentowany w 2013 roku przez austriacką firmę Pro-Ject gramofon Elemental skierowany był właśnie do nich. Miał być on przeciwwagą dla wdzierających się wtedy szturmem na rynek plastikowych, niewiele wartych gramofonów marek nie będących zainteresowanych jakością dźwięku. Pomyślany został naprawdę fajnie – jego budowa była minimalistyczna, nie trzeba było w nim niczego regulować i trafiał do klienta właściwie gotowy do grania, wystarczyło założyć pasek napędowy. No i jego cena była niezwykle przyjazna (a przychodził z wkładką!). Coś jednak poszło nie tak. Jak czytamy w artykule Return of the deck – how turntables are taking over, zamieszczonym w magazynie „The Vinyl Factory”, w ostatnich tygodniach przed świętami, Amazon sprzedał więcej gramofonów niż jakiegokolwiek innego rodzaju produktów audio. Z kolei sieć HMV w czasie poprzedzającym święta sprzedawała gramofon co minutę. Tyle tylko, że były to najtańsze na rynku gramofony, systemy zintegrowane, takie jak CR8005A Cruiser firmy Crosley, czyli przeciwieństwo Elementala. Primary The Rolling Stones Edition Dlaczego nie Elemental? To chyba jasne – był zbyt mało wyrazisty, zbyt prosty. Ludzie „z ulicy” i tak uważają, że był za drogi. A do tego doszedł, jak sądzę, swego rodzaju „opór” ze strony dystrybutorów, którzy woleli sprzedawać linie Debut i RPM. Pomysł na gramofon, który testujemy wydaje się więc bardzo dobry. Bierzemy podstawowe elementy z gramofonu Elemental (ramię, talerz z łożyskiem oraz silnik), dokładamy klasyczną podstawę i czarujemy z jej wyglądem. Tak powstał model Primary The Rolling Stones Edition. Logo zespołu oraz charakterystyczny jęzor wyglądają świetnie. Gramofon przychodzi do nas gotowy do pracy. Podobnie jak Elemental został zaprojektowany jako tzw. „plug'n'play”. Dlatego też ma przykręconą i wyregulowaną wkładkę oraz przeciwwagę ustalającą jej nacisk. W testowanym egzemplarzu było to 1,86 g. Wyciągamy go z pudełka, stawiamy na równej powierzchni, zakładamy pasek napędowy oraz pokrywę przeciwkurzową i jesteśmy w domu. Całość, wraz z wniesieniem z samochodu, zajmuje jakieś pięć minut. Umożliwia to dość proste, choć dobrze wyglądające ramię z kardanowym zawieszeniem (ang. „gimballed arm”). Ma ono długość 8,6”, czyli jest nieco krótsze od klasycznych 9”. Jego rurkę wykonano z aluminium; główka jest plastikowa. Magnetyczny antyskating nie wymaga regulacji, więc nie trzeba się nim przejmować. Wykonany z płyty MDF talerz o średnicy fi 300 mm napędzany jest przez synchroniczny silnik 15 V DC. Jego zasilanie zapewnia ścienny zasilacz. Pasek napędowy zakłada się na obrys talerza. Łożysko wykonano ze stalowego trzpienia z polerowanym końcem, pracujący w łożu z brązu, na dnie którego umieszczono kulkę z utwardzanej stali. Na talerz zakładamy filcową matę. Upgrade Gramofon przychodzi z wkładką gramofonową typu MM Ortofon OM 5E. To bardzo fajna wkładka, choć naprawdę niedroga. Podłącza się ją do każdego, dowolnego wejścia gramofonowego we wzmacniaczu zintegrowanym lub do dowolnego przedwzmacniacza gramofonowego. Wyższość gramofonów pochodzących od specjalistycznych gramofonów polega nie tylko na dopracowanym dźwięku, ale także na możliwościach ich rozbudowy, czyli poprawy brzmienia. Do testowanego gramofonu można dopasować niezbyt ciężki docisk płyty. Warto również wymienić filcową matę na inną, najlepiej korkową. Oferuje je Pro-Ject, ale można także zamówić w firmie Pathe Wings. Najlepsza będzie z korka z dodatkiem gumy. I – ważne – powinna być jak najcieńsza! – Nie mamy możliwości regulowania wysokości ramienia. I warto też pomyśleć o jakimś przyjemnym przedwzmacniaczu gramofonowym. Do testu wybrałem model Phono Box E. To niewielkie, bardzo fajnie wyglądające pudełeczko, dostępne w białym kolorze. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Już o tym mówiłem, ale nie zaszkodzi powtórzyć: schowani za wysmakowanymi reedycjami specjalistów, takich jak: Mobile Fidelity, Analogue Productions, ORG i inni, zakopani w pierwszych wydaniach płyt, zapominamy o tym, że tam „na zewnątrz” jest prawdziwy świat. A w świecie tym cena płyty jest zwykle najważniejsza i fan analogu często-gęsto woli kupić dwie, a nawet trzy płyty ze zwykłego tłoczenia niż jedną od specjalisty. Jest to całkowicie zrozumiałe i nawet im zazdroszczę tego prymatu muzyki nad dźwiękiem. Staram się utrzymać sensowny balans między nimi, ale zdarza się, że poświęcam muzykę w imię jakości przekazu i jeśli coś bardzo źle brzmi – odpuszczam sobie. Tego typu produkt przeznaczony jest dla młodych ludzi, albo bardziej generalnie – dla ludzi, którzy dopiero wkraczają w świat czarnej płyty i jest duża szansa, że to będzie jednocześnie pierwszy, jak i ostatni ich gramofon. Jego test nie może być więc taki sam, jak gramofonu za 100 000 zł i więcej, mijałby się on przecież z celem. A celem jest – jak zakładam – powiedzenie paru słów o tym, jak zachowuje się on z płytami, z jakimi zapewne będzie miał do czynienia. Największe szanse spotkania ma z nowymi tłoczeniami klasycznych płyty, ale i nowych. Czyli z tłoczeniami z plików cyfrowych. Od razu podrzucam więc newsa: gramofon ma gęste, pełne brzmienie. Suchość części takich nagrań, dominacja wysokiej średnicy i brak nasyconego basu będą mało widoczne. Pro-Ject zagra je raczej ciepło, jego brzmienie będzie nastawione na środek pasma, tj. na głosy, na gitary. Drugą grupą płyt, które zapewne znajdą się na talerzu testowanego gramofonu będą używane egzemplarze z oryginalnych tłoczeń lub z ich późniejszych reedycji, ale używane. Ich problemy są wszelakie, mają jednak – najczęściej – niesamowity atut: brzmią naturalnie, organicznie. Co nasz gramofon podkreśli. Jeszcze o tym nie mówiłem, ale jego wysokie tony są wycofane i raczej delikatne. Blachy perkusji brzmią bardzo ładnie, bez słyszalnych zniekształceń, tyle że zawsze są tłem dla pozostałych instrumentów. Powiem tak: ch… z tym, to w tym przypadku błogosławieństwo. Nawet z mocno przećwiczonymi przeze mnie płytami z lat 80. ubiegłego wieku, które kupiłem dziecięciem będąc i grałem na wynalazkach o których dzisiejszej młodzieży nawet się nie śniło, Pro-Ject zagrał super! Była pełnia, mocne granie, nasycenie. A przy tym bardzo mało trzasków. Tego nikt nie lubi, a przy używanych płytach można przez to dostać szału. PTSE idzie przez to jak krążownik, nawet nie zauważając drobnych fal, jakby jechał na kółkach po autostradzie. Pomimo że jego dźwięk nie wydaje się specjalnie rozdzielczy, znakomicie pokazuje różnice w tłoczeniach, masteringu itp. Odkrywamy perełki na singlach, 12” maxi-singlach 45 rpm, na płytach, po których niczego dobrego się nie spodziewaliśmy. Jak na, wydanej w 1987 roku, składance Gdynia z nagraniami rockowych kapel z tego miasta. Utwory nagrane w Radiu Gdańsk zostały świetnie zmiksowane i wytłoczone. Dźwięk jest gęsty i niesamowicie analogowy – dzisiaj się już tak nie nagrywa! I co? – I Pro-Ject, mimo że to przecież budżetowy produkt, pięknie to pokazał, pozwolił się tym cieszyć. To świetny, niedrogi gramofon, w dodatku bardzo fajny jako produkt. Dla jasności należy jednak powiedzieć kilka słów o jego brzmieniu w kategoriach bezwzględnych, czyli tak, jak jest. Jego dźwięk nie ma zbyt wysokiej dynamiki. Raczej mamy duże plany niż poszczególne instrumenty, Wyraźnie słychać, że średni bas jest podbity, a góra wycofana. Niskiego basu w ogóle nie ma. I na koniec coś o przedwzmacniaczu. O ile gramofon to dobry pomysł dla początkującego fana muzyki, o tyle testowany przedwzmacniacz to coś więcej. Kosztuje śmieszne 299 zł, a gra nie gorzej niż większość urządzeń do 1000 zł. W porównaniu z nimi nie ma tak dobrej rozdzielczości, ani tak skupionego basu, ale nie to jest w nim najważniejsze. Bo to bardzo gęste granie. Pełne. Z nasyconym środkiem. Świetnie współpracuje z gramofonem Pro-Jecta, ale równie dobrze zagra z Regami i niedrogimi „plastikami”, których brzmienie będzie z nim nie do poznania. |
Podsumowanie Musiałem to zrobić, proszę mi wybaczyć ale inaczej byłoby to oszustwo. Słodzenie bez umiaru i udawanie, że nie ma żadnych problemów to zwyczajne kłamstwo. Jeśli czytacie takie opinie to wiedzcie, że ktoś chce was wykorzystać. Jeśli jednak znamy słabości produktów, można świadomie podjąć decyzję. A ta w przypadku testowanego gramofonu, współpracującego z przedwzmacniaczem Phono Box E powinna być łatwa: kupujemy. Unikatowy projekt plastyczny, bardzo fajne brzmienie, żadnych problemów z ustawianiem i możliwość lekkich apgrejdów to jego najważniejsze atuty. „Plastiki”, jakich się obecnie sprzedaje tysiące są przy nim jak trzykołowy rower przy kolarce – bez sensu. Mocny RED Fingerprint dla obydwu produktów. Dla przedwzmacniacza – nawet podwójny :) KONKURS: THE ROLLING STONES PROJECTChcielibyśmy zaprosić pastwa do zabawy: wraz z firmą Voice, dystrybutorem produktów marki Pro-Ject, zapraszamy do konkursu „THE ROLLING STONES PROJECT”. Do wygrania będzie wyjątkowy gramofon Pro-Ject z logo zespołu, który testujemy w tym wydaniu magazynu. Jedyne, co muszą państwo zrobić, to przysłać do redakcji zdjęcie swoje i dowolnej płyty winylowej The Rolling Stones. Adres, na który prosimy przesyłać zdjęcia to: Zdjęcie nie powinno być większe niż 1500 pikseli w podstawie i powinno mieć format JPEG. W mailu muszą państwo zaznaczyć, że zgadzają się na publikacje tego zdjęcia w magazynie „High Fidelity” i na stronach firmy Voice – publikacja będzie związana wyłącznie z konkursem. Nieprzekraczalny termin nadsyłania zdjęć: 20 lutego. Wyniki ogłosimy w marcowym numerze magazynu i na stronach firmy Voice. Wybór będzie miał charakter subiektywny – jury złożone z dwóch osób z redakcji HF i dwóch osób z Voice’a wybierze to zdjęcie, które podoba się nam najbardziej. Liczymy na państwa kreatywność! Informacje o konkursie można będzie znaleźć także na stronach z newsami oraz na stronach firmy Voice. Dane techniczne (wg producenta) Primary The Rolling Stones Edition Dystrybucja w Polsce: LAMB Muzyka, jaką serwuje zespół Lamb wiązana jest najczęściej z elektroniczną odmianą rocka, spod znaku trip hopu, drum and bassu, a nawet jazzu; dzisiaj najczęściej umieszcza się go w „przegródce” pt. Electro-Pop. Założony został w 1996 roku w Manchasterze przez dwóch ludzi – producenta Andy’ego Barlowa oraz piszącego piosenki Lou Rhodesa. Polaków powinno zaciekawić, że rozgłos zdobyli dwoma singlowymi hitami: Gabriel oraz Gorecki. Ten ostatni powstał w 1997 roku i zawierał wsamplowany fragment z drugiej części III Symfonii op. 36 Henryka Góreckiego pt. Symfonia pieśni żałosnych. Utwór Gorecki wykorzystywany był następnie w filmach, serialach, był nawet częścią trailera gry komputerowej Tomb Raider: Underworld (2008). Duet wydał swój debiutancki album w 1996 roku w wytwórni Fontana Records/Mercury Records, po którym wyszło sześć następnych. Ostatnim był, pochodzący z 2014 roku, Backspace Unwind (Strata/Butler Records). Fear of Fours o którym tym razem mowa, był drugim albumem zespołu, wydanym w 1999 roku przez tę samą wytwórnię. Wyróżnia go użycie w kilku utworach nietypowych temp, a także ukrycie, bez numeru i opisu jednego utworu. Album wydany został na płycie CD i na podwójnym albumie LP. Music On Vinyl wydało wersję winylową ze zremasterowanym dźwiękiem, nacięty z pliku cyfrowego. Dostępne są dwie wersje tej reedycji – klasyczna, na czarnym winylu oraz limitowana (1000 sztuk) i numerowana na żółtym (złotym) winylu 180 g ze środkiem zmiksowanym z kolorem czarnym. Płyta zapakowana została do ładnie wydrukowanej, podwójnej okładki typu „gatefold”. DŹWIĘK To bardzo ciekawa reedycja – zarówno muzycznie, jak i dźwiękowo. Dostajemy otwarty, nasycony przekaz, w którym jest i niski dół i wysoka góra, a mimo to najwięcej dzieje się na środku pasma. Czyli jest tak, jak powinno być. Przy gęstych fragmentach, gdzie spiętrza się wiele planów, dźwięk pozostaje selektywny. Nie jest też rozjaśniany w imię poprawy tej selektywności – taki po prostu jest. Co ważne, rozdzielczość również jest ponadprzeciętna. Muzyka elektroniczna rzadko jest tak dobrze uchwycona, a potem przekazana. Imponują nagłe, dynamiczne wejścia basu – gęstego, różnicowanego i „obłego” Chodzi mi o to, że jest punktowy, ale nie konturowany. Wokal pokazany jest nieco z przodu i ma wysoko ustawioną barwę – ale tak ta płyta została nagrana. Tutaj ma ciągłość z tym, co poza nim, nie „odkleja się”. A mimo to wiemy, że jest czymś „osobnym”. Jak we wszystkich tłoczeniach Music On Vinyl, tak i tutaj szum przesuwu jest niski, a tłoczenie bardzo czyste. Jakość dźwięku: 8-9/10 BEN LIEBRAND Urodzony w 1960 roku w Holandii Ben Liebrand jest DJ-em i producentem. Brał udział w nagraniu takich artystów spod znaku muzyki dance, jak: Forrest and MC Miker G & DJ Sven, przygotowywał remiksy Michaela Jacksona, Stinga, Ricka Astleya, Giorgio Morodera i Phil Collinsa. Wydany pod koniec 2015 roku podwójny album Iconic Groove jest kolejną odsłoną jego fascynacji muzycznych, związanych z parkietem tanecznym. Znajdziemy na nim 17 utworów, w większości których wspomagali go wokaliści: James „D-Train” Williams, Caroline Dest, Barbara Tucker, Tony Scott, Joel „Spanky” Gray i Erica Young. Chociaż utwory nagrane zostały w nowoczesny sposób, praca nad nim przypominała „oldschoolowe” czasy, zaczynając od realnego basu i gitar rytmicznych, dodając do tego instrumenty dęte i rytm. Ben jest fanem starych instrumentów elektronicznych, które wykorzystał i tym razem. Usłyszymy m.in. syntezatory Mooga, Korga i Rolanda i wiele innych z wczesnych lat elektroniki. Iconic Groove został wyprodukowany, zaaranżowany, nagrany i zmiksowany przez Ben Liebranda. DŹWIĘK Disco to specyficzny rodzaj muzyki tanecznej, w którym liczy się przede wszystkim rytm i puls. Ale jego specyfika polega na tym, że równie ważna jest melodia – bez niej disco zamienia się w coś innego, może równie interesującego, ale co disco już nie jest. Płyta Bena Liebranda właśnie taka jest – rytmiczna, „płynąca”, miejscami funkująca, niesamowicie melodyjna. Nagranie nie jest specjalnie dynamiczne, nie ma też niskiego basu. A selektywność jest tylko poprawna. Przy pierwszym odsłuchu brakowało mi w niej energii – ta jest uśredniana. Szybko zdałem sobie jednak sprawę, że to problem wynikły z wcześniejszego odsłuchu. Żeby wprowadzić się w nastrój przesłuchałem debiut grupy Bony M z oryginalnego, pierwszego wydania. Tam energia aż kipi! Jesteśmy jednak w innych czasach, a płyta Liebranda została zarejestrowana na komputerze Mac, przy wykorzystaniu programów do tego przeznaczonych, a nie na wielościeżkowym magnetofonie analogowym, przy udziale wypasionej analogowej konsoli. Jeśli tak na to popatrzymy, docenimy wówczas ładne barwy, flow, dobrze dobrany balans tonalny i całkiem przyjemną głębię sceny dźwiękowej. No i, jak zwykle w MOV, tłoczenie jest perfekcyjne – czyste i bez szumów. Jakość dźwięku: 6/10 |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity