pl | en

No. 143 Marzec 2016

KONKURS: THE ROLLING STONES PROJECT rozstrzygnięty!
KONKURS: FEZZ AUDIO ogłoszony!

Pięknie było i kolorowo. Pośmialiśmy się i zamyśliliśmy przy niektórych zdjęciach, dlatego dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie THE ROLLING STONES PROJECT, przygotowanym wspólnie przez redakcję „High Fidelity” oraz firmę VOICE. Zwycięzcami zostali państwo:

MARTA I MACIEJ

Gratulujemy!!!

Ponieważ jednak prywatnie bardzo nam się spodobało zdjęcie pana MACIEJA,

zdecydowaliśmy się przyznać mu, wraz z firmą PATHE WINGS, nagrodę dodatkową w postaci nóżek pod sprzęt PW-AVSH 56H15.0/4 oraz kompletu mat na talerz gramofonu – najnowszych produktów, które dopiero wejdą do sprzedaży. Również gratulujemy! Dodajmy, że eksponat leżący na płycie The Rolling Stones pan Maciej wykonał samodzielnie, a ramię gramofonowe jest zrobione z włosa :)

KONKURS FEZZ AUDIO

Dziękując państwu za udział w lutowym konkursie chcieliśmy zaprosić do kolejnego, tym razem przygotowanego z firmą FEZZ AUDIO. Ten polski producent, którego wzmacniacz Silver Luna ozdobił okładkę naszego styczniowego wydania przygotował specjalną wersję tego urządzenia, opartą na lampach 6N2P, z obudową w kolorze białym. Wystarczy, że do 20 marca przyślą państwo zdjęcie z lampą (dowolną, liczymy na waszą kreatywność) i zaznaczą w mailu, że zgadzają się na publikację tego zdjęcia w magazynie „High Fidelity” i na stronach firmy Fezz Audio – publikacja będzie związana wyłącznie z konkursem – a wzmacniacz może być właśnie wasz.

Wyniki ogłosimy w kwietniowym numerze magazynu i na stronach firmy Fezz Audio. Wybór będzie miał charakter subiektywny – jury złożone z dwóch osób z redakcji HF i dwóch osób z Fezz Audio wybierze to zdjęcie, które podoba się nam najbardziej. Informacje o konkursie można będzie znaleźć także na stronach z newsami oraz na stronach firmy Fezz Audio.

Adres, na który prosimy przesyłać zdjęcia to:

konkurs@highfidelity.pl

Zdjęcie nie powinno być większe niż 1500 pikseli w podstawie i powinno mieć format JPEG. W mailu muszą państwo zaznaczyć, że zgadzacie się na publikację zdjęcia oraz imienia oraz nazwiska. Powtórzmy: nieprzekraczalny termin nadsyłania zdjęć: 20 marca. ZAPRASZAMY!


OBYŚ ŻYŁ W CIEKAWYCH CZASACH!
The Stockfisch DMM-CD/SACD, Vol. 2

zego chciałby audiofil? Chyba tylko tego, aby jego nagrania brzmiały jak najlepiej. I chciałby mieć do tego jak najlepszy sprzęt. Sprzęt audio to w tym przypadku narzędzie, za pomocą którego nagrania ożywają, a my, słuchający, zawieszamy czasowo niewiarę w to, że spektakl przed nami (lub między uszami = słuchawki) jest tylko odległym obrazem czegoś, co miało miejsce na scenie, w studio lub zostało wykreowane w komputerze i innych elektronicznych urządzeniach. Nie mamy chyba złudzeń co do tego, że nagranie (zarejestrowany materiał), a tym bardziej odtwarzane nagranie (reprodukcja tego materiału), nie mają wiele wspólnego z realnym wydarzeniem. Jeśli tak jest, to gratuluję państwu dobrego samopoczucia, ja należę do klubu cyników; jestem niewierzący-praktykujący.

Co jakiś czas zdarza się jednak cud i siedzimy zatopieni w muzyce, przyjmując mechaniczny charakter, w jaki do nas dotarła, z dobrodziejstwem inwentarza. Przyzwyczajeni od maleńkości do muzyki w komputerze, samochodzie, TV, ew. radiu, a nawet windzie, rośniemy z utrwalającym się coraz mocniej wyobrażeniem tego, jak muzyka „powinna” brzmieć – czyli tak, jak muzyka reprodukowana, a nie jak muzyka słuchana na żywo (w pierwszym podejściu ta lista miała inny układ, ale nie chciałem wyjść na dziada :). Te dwa dźwięki różni niemal wszystko, poza jednym: obydwa wywołują identyczne emocje. A tym właśnie jest muzyka, jest przekaźnikiem emocji – kompozycji, kompozytora i muzyków.

Problemem, który sobie fundują audiofile jest zaszczepienie sobie wiary w to, że da się dotrzeć do ideału, do muzyki na żywo, posługując się nagraniem i urządzeniami służącymi do jego reprodukcji, tj. zamianie sygnału elektrycznego na akustyczny. Na szczęście takich złudzeń nie mam. Mam natomiast problem innej natury, dzielony zresztą z częścią audiofilów: moim zdaniem da się wydobyć z muzyki na tyle dużo informacji, że przeniosą one nad progiem sceptycyzmu coś, co uruchomi we mnie mechanizm wyłączający we mnie analityczną stronę ‘odsłuchującego’ i aktywuje stronę ‘słuchającego-przeżywającego’.

Żeby to było możliwe potrzebny jest sprzęt do słuchania muzyki, to chyba jasne. Im bardziej wyrobieni jesteśmy, im więcej usłyszeliśmy, tym musi być on lepszy, czyli – droższy (to ten problem, o którym mówiłem). Choć przecież zdarza się, że szalejemy, roztapiamy się przy muzyce puszczanej z radia wielkości pudełka po butach, to jednak znacznie łatwiej przychodzi nam to wtedy, kiedy słyszymy to samo, co muzycy. Ale żeby taki odlot był w ogóle możliwy potrzebujemy nagrań lub – to rzadkość, ale się zdarza – przekazów na żywo. A w sposobie dystrybucji nagrań istnieje obecnie pełna dowolność i każdy może wybrać coś, co mu odpowiada: streaming, pliki, CD, SACD, BD Audio, winyl, kasety – naprawdę wszystko. Jeśli się ktoś uprze, to nawet woskowe wałki i phonographa; jedna z amerykańskich firm (Vulcan Records) wznowiła właśnie ich produkcję.

CYFRA

Jednym ze sposobów na dotarcie do źródeł muzyki jest coraz lepszy sposób jej przeniesienia z nagrań typu „master”, będących w posiadaniu wytwórni płytowych, do konsumentów. To stąd tak szeroka gama formatów – każda firma ma swój pomysł na to, jak to powinno wyglądać, każde pokolenie słuchających muzykę ma własne do nich podejście. I to ostatecznie ono kształtuje rynek, to ono jest ostatecznym recenzentem tych pomysłów. Najczęściej nie ma to nic wspólnego z jakością dźwięku.

Tym większą wagę mają więc pomysły, które idą nam w sukurs, dzięki którym poprawia się dźwięk. Najszybciej zmiany te zachodzą obecnie w części audio związanej z odtwarzaniem plików. Branża komputerowa ma pośpiech i szybkość zapisane w DNA, a swoje robią też wymogi rynku, coraz większego i bardziej wymagającego. Dużo dobrego zrobiła również winylowa rewolucja, bo choć korzysta się z wiekowych maszyn do nacinania acetatu, z kilkudziesięcioletnich maszyn do tłoczenia płyt, to jednak robi się to lepiej, precyzyjniej. Chyba zdają sobie państwo sprawę, że w latach 70. i 80. XX wieku większość czarnych płyt nadawała się na śmietnik, a to ze względu na kiepskie tłoczenie, a to materiał. Teraz jeśli płyta nie ma 180 g i nie jest tłoczona z „dziewiczego winylu” nie ma szans na sprzedaż.

Ale i Compact Disc oraz Super Audio CD wciąż są poprawiane. Dla mnie, zwolennika CD, to ważne. Ale nawet jeśli jesteście państwo z innej denominacji, albo nawet innego wyznania, warto przyglądać się tym próbom, bo duża ich część ma związek – albo będzie miała – zarówno z plikami, jak i winylem.
W przypadku CD wysiłki idą w dwóch kierunkach: stosuje się coraz lepsze metody masteringu i remasteringu i lepiej przygotowuje się go do wydania na nośniku, a z drugiej mamy coraz lepsze, dalece bardziej wyrafinowane sposoby tłoczenia płyt. O XRCD, potem XRCD2 i wreszcie XRCD24 (ciekawe, czy będzie XRCD32, to by nawet miało sens), SHM-CD i jego wyrafinowanej formie, płycie Platinum SHM-CD, o HQCD i jej najnowszej inkarnacji Ultra HQCD, o Blu-spec CD, teraz w wersji BSCD2 mówiłem wielokrotnie, nie będę tego powtarzał.

STOCKFISCH RECORDS

Mówiliśmy już wiele razy również o sposobach stosowanych przez firmę Stockfisch, mających przybliżyć wykonywane przez nią nagrania do wydarzenia na żywo, a z drugiej strony poprawić proces odtworzenia samego nagrania. Za dźwięk na płytach Stockfisch Records odpowiedzialnych jest obecnie troje ludzi: za nagranie oraz mastering odpowiada Hans-Jörg Maucksch, asystentką realizatora jest Inés Breuer, a nagrania dokonywane są najczęściej w Pauler Acoustics, którego królem jest Hendrik Pauler.

Myślę, że wypróbowali już wszystkie możliwe kombinacje nagrania i masteringu, jakie są dostępne: od całkowicie analogowego, poprzez 24-bitowe pliki PCM, potem DSD, płyty CD i hybrydowe SACD, na winylach tłoczonych z analogu, PCM, a także z sygnału DSD skończywszy. Z tego, co widzę, zwyciężyła opcja DSD: studio jest zwolennikiem płyt SACD, z sygnałem DSD nagranym i masterowanym w tej domenie. Warstwa CD na płytach hybrydowych powstaje bezpośrednio z DSD w procesie o nazwie SBM Direct.

Choć tego się nie pisze, warstwa CD jest więc zakodowana w technice Super Bit Mapping, wynalezionej oryginalnie przez Sony do przeniesienia sygnału 20-bitowego do postaci 16-bitowej z jak najmniejszym szumem kwantyzacyjnym.

Także płyty winylowe Stockfischa nacina się z plików cyfrowych – PCM i DSD. W odróżnieniu od 99% innych płyt, te nacinane są nie w miękkim acetacie, a w miedzianej płycie, w technice DMM, tj. Direct Metal Master. Wynaleziona wspólnie przez firmy TelDec (Telefunken-Decca) oraz Georg Neumann GmbH, miała pomóc w zatrzymaniu przy formacie LP ludzi „odpływających” w latach 80. w stronę CD. W skrócie DMM polega na tym, że rowki wycina się bezpośrednio w miedzianej matrycy, zamiast w lakierze („laquer”), nie trzeba więc tworzyć kolejnych kopii, z których w końcowej fazie powstaje matryca. W DMM omija się dużą ich część, minimalizując – teoretycznie – błędy. Stockfisch od lat tłoczy płyty w ten sposób, korzystając z ultra-miękkiej, niegdyś niedostępnej, miedzi.

Jak pisałem kiedyś przy recenzji płyty Davida Rotha Will You Come Home, początkowo melomani narzekali na nienaturalną szorstkość tak uzyskanego dźwięku. I mieli rację. Wydawca wierzy jednak, że udało się im ominąć te problemy, zyskując wyjątkową precyzję, m.in. przez zastosowanie miedzi o ekstremalnie niskiej twardości. Jednym z warunków koniecznych dla poprawnego wykonania matrycy jest opóźnienie jednego kanału o dokładnie 0,909 s. Stockfisch poradził sobie z tym w ten sposób, że nacina płyty, opóźniając sygnał w domenie cyfrowej.

DMM-CD/SACD

Teoretycznie przejście z nagrania cyfrowego na winyl degraduje dźwięk. Technicznie rzecz biorąc, płyta winylowa – i w ogóle technika analogowa – jest pełna zniekształceń, błędów i wypaczeń. Wystarczy jednak krótki odsłuch, żeby wiedzieć, że gdzieś technika się myli, a raczej ci, którzy się na nią powołują nie wiedzą, co mierzyć, co jest dla muzyki istotne. Ludzie ze Stockfischa zauważyli bowiem, że materiał zarejestrowany w domenie cyfrowej, w postaci plików DSD lub 24-bitowego PCM, przeniesiony na płytę winylową, szczególnie o prędkości obrotowej 45 rpm brzmi inaczej, według nich – lepiej.

To paradoks, nie pierwszy i nie ostatni w naszej branży. Istotne jest to, że do takich wniosków doszli nie oszalali audiofile, których nikt nie bierze na poważnie, a profesjonaliści, ludzie twardo stąpający po ziemi, którzy w pracy starają się dojść do jak najlepszych efektów jak najkrótszą drogą, bo czas to pieniądz. Kiedy więc w 2014 roku zaprezentowali sampler pt. The Stockfisch DMM-CD/SACD, Vol. 1 zrobili to z czystej potrzeby serca, w odpowiedzi na zew natury; a ich naturą jest jak najlepszy dźwięk.

O płycie pisaliśmy przy okazji 90. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, ale nie o sposobie jej przygotowania. A jest ona unikatowa i idzie w poprzek przyzwyczajeniom i wyznawanym przez audiofilów „prawdom wiary”, w których wiodącą rolę pełni zasada „im prościej, tym lepiej”. Technika ta nazwana została przez firmę DMM-CD/SACD. Pomijając używany często przez firmy, a błędny, zapis ‘CD/SACD’, mówi ona o tym, że chodzi o hybrydową płytę Super Audio CD, masterowaną przy pośrednictwie techniki DMM.

Proces rozpoczyna się od nacięcia z plików cyfrowych płyty DMM (możne to być także sygnał analogowy). Nacina się ją z prędkością 45 rpm, wybierając przestrzeń między dwoma punktami, w których zniekształcenia dla klasycznych ramion gramofonowych wynoszą zero. Oznacza to, że na jeden krążek SACD trzeba zużyć kilka takich matryc. Następnie sygnał odczytywany jest z niej za pomocą ramienia EMT 997 i wkładki EMT TSD-15, specjalnej wersji legendarnej wkładki Broadcast TONDOSE TSD-15 z diamentową igłą wykonaną z kwadratowego w przekroju, naturalnego diamentu. W tym przypadku urządzenie do nacinania płyt Neumann VMS-82 pełni też rolę „gramofonu”. Sygnał z wkładki przesyłany jest dalej do lampowego przedwzmacniacza gramofonowego EMT JPA66. Sygnał odczytywany jest z korekcją Neumanna, tj. z dodatkową krzywą odcinającą sygnały poniżej 20 Hz.

Analogowy sygnał z wyjścia przedwzmacniacza przesyłany jest do przetwornika analogowo-cyfrowego Meitner EMM Labs adc 8 MK IV. To urządzenie uznawane za referencyjne, jeśli chodzi o konwersję do jednobitowego formatu Direct Stream Digital. Sygnał DSD, o częstotliwości próbkowania 2,8224 MHz, jest następnie rejestrowany na systemie masteringowym SADiE DSD8. Na płycie SACD znajdziemy dokładnie ten sam sygnał. W uproszczeniu cały proces wygląda w ten sposób:

WĄTPLIWOŚCI

Proces ten budzi jednak wątpliwości. Przede wszystkim trzeba dwukrotnie przejść z jednej domeny do drugiej – najpierw z cyfrowej do analogowej, a następnie z analogowej do cyfrowej. I nie tylko: sygnał musi zostać nacięty przez rylec, a następnie odczytany przez igłę gramofonową, a więc trzeba zamienić sygnał liniowy wg krzywej RIAA, a potem ją odwrócić. To celowe wprowadzanie do sygnału zniekształceń. Tyle że zniekształceń szczególnego rodzaju, mających zbliżyć dźwięk płyty SACD i CD do analogu. Pod koniec lat 90. Bob Carver wpadł na podobny pomysł, związany z krzywą RIAA. Uznał on, że wprowadza to do dźwięku pozytywne zmiany. Układ zaprezentowany w Sunfire Classic Vacuum Tube Control Center nie zdobył jednak akceptacji środowiska. Stockfisch ponownie do niego sięga, dodając do tego podwójną konwersję.

Pierwsza część samplera DMM-CD/SACD przyniosła ciekawy dźwięk, który jednak był – moim zdaniem – zdecydowanie zbyt ostry. Słychać też było, okazjonalnie, ale jednak, trzaski. Potraktowałem więc ten pomysł jako ciekawostkę, a nie poważną próbę poprawy dźwięku płyt cyfrowych. W Chinach ukazało się jednak kilka płyt przygotowanych w tej technice, a 19 lutego 2016 roku zaprezentowano drugą odsłonę tego projektu.

Jest ona znacznie bardziej dopracowana niż poprzednia. Uwagę zwraca ładna, 60-stronicowa książeczka, w której krok po kroku, posiłkując się zdjęciami, opisano cały proces i użyty sprzęt. Tego ostatniego często mi na płytach Stoskfischa brakowało, ponieważ zwykle nie wiedziałem, jak dany materiał został zarejestrowany i jak zmiksowany. Wiadomo było natomiast, że nagranie i mastering przez lata wykonywano korzystając przy odsłuchu z kolumn Bowers & Wilkins 801D. To dobry standard, kolumny te stosowane są w należących do EMI Abbey Road Studios, a także w AIR Studios. Ale nie wszystkim się one podobały. Coś musiało się także zmienić w Pauler Acoustics, bo na nowych zdjęciach widać w ich miejscu kolumny Tannoy Cantenbury GR z serii Prestige. Przygotowaniem wydawnictwa zajął się Günter Pauler, a asystował mu Percy Chan.

Porównania wykonałem korzystając z oryginalnych płyt SACD i jednej CD (Sara K.), a także winyli z piosenkami zawartymi na samplerze. Ciekawostka: w Azji płyta ukazała się także w postaci klasycznego digipaku, ale z jednowarstwową płytą SACD, bez warstwy CD. To znacząco poprawia dźwięk warstwy SACD i dlatego zabieg ten stosuje się na płytach SHM-SACD.

DŹWIĘK

Niezależnie od tego, jak oceniamy technikę DMM-CD/SACD od strony technicznej, efekty dźwiękowe, jakie przynosi są szalenie interesujące, zarówno muzycznie, jak i poznawczo. Porównując te same utwory wydane na winylu, SACD i CD z ich wersjami przegranymi z miedzianego acetatu, słychać, że etap polegający na wycinaniu informacji przez rylec zmienia dźwięk. I teraz – w kierunku, którym zwyczaj chcielibyśmy, żeby się zmieniał. Jak gdyby zniekształcenia wnoszone w ten sposób miały walor dodatni, a nie ujemny, jak się do tego w technice przyzwyczailiśmy. To podobna historia, jak z lampami, których szczególne własności powodują, że dźwięk z nimi jest najczęściej lepszy, bardziej „ludzki”.

Tak samo jest tutaj. Wersje z DMM mają głębszy dźwięk, są bardziej namacalne. I nie chodzi o proste podbicie niskich tonów, bo słychać, że podczas masteringu pan Pauler starał się zachować barwę oryginału. Rzecz w tym, że wokale i bas są bardziej trójwymiarowe, słychać je bliżej, ale też wyraźniej. Mają oddech za sobą. Bo w ogóle scena dźwiękowa wydaje się lepsza – szersza, głębsza i lepiej zorganizowana. Te same utwory, nawet te grane z winylu, mają bardziej ścieśniony obraz na środku, są mocniej związane z jakimś miejscem i mają mniejszy wolumen.

To nie powinno tak być, ale jest i nic na to nie poradzę – wersje utworów zaprezentowane na płycie DMM-CD/SACD są lepsze niż ich odpowiedniki na regularnych wydaniach, także winylowych. Brzmią przyjemniej, płynniej, gęściej, a wokale mają większy wolumen. A do tego niemal kompletnie nie słychać trzasków, czasem, drobniusieńkie coś tam pod spodem, a szum przesuwu jest bardzo niski. Jedyną rzeczą, którą bym jeszcze zmienił, to lekkie uprzywilejowanie zakresu powyżej 800 Hz i poniżej 2 kHz. Wydaje się przez to, że wokale są otwarte, ale to raczej podbarwienie niż otwarcie. To jednak drobiazg.

Jak widać w technice cyfrowej wciąż są rzeczy, w których można coś poprawić, zmienić. Stockfisch jest firmą, która poszukuje i choć nie zawsze osiąga to, co zamierzyła – żeby wspomnieć winyle tłoczone z sygnału cyfrowego DSD – to tym razem znalazła coś bardzo ciekawego. Brzmienie DMM-CD/SACD jest niezwykle ciepłe, ale bardzo szczegółowe i selektywne. Nie ma w nim rozjaśnienia, a jednak jest otwarte. No i ten bassss… A najbardziej szokującą właściwością jest absolutny brak trzasków.

Jakość dźwięku: 9-10/10

Podsumowanie

Dążenie do jak najbardziej „analogowego“ dźwięku z nośnika cyfrowego jest zarówno godne pochwały, jak i trochę bezsensowne. Podziw bierze się stąd, że w dużej części nośniki analogowe, jak taśmy szpulowe i winyl wciąż uważane są za najlepsze źródło dźwięku, jakie istnieje. Ale przecież nie cała muzyka jest nagrana analogowo, znacząca jej część to rejestracje cyfrowe. I będzie ich coraz więcej. W ich przypadku trzeba dążyć nawet nie do „analogowego” dźwięku, a jak najbardziej wiernego i naturalnego, omijając problemy, jakie ma system analogowy, przede wszystkim szumy – stąd bezsens „analogofilii”.

I dlatego tak skomplikowana obróbka dźwięku, jak DMM-CD/SACD nie jest jednoznacznie pozytywna. No, ale wyniki są fantastyczne – WSZYSTKIE nagrania brzmiały lepiej z samplera niż z oryginalnych wydań i lepiej niż w winyli. Tak nie powinno być, to dewiacja, ale tak to słyszę i państwu przekazuję. Warto samemu posłuchać efektów tych działań, bo to interesujący wgląd w sposób działania ludzkiego mózgu i tego, jak słyszymy. Nie sądzę, żeby technika ta była stosowana przez kogokolwiek innego niż Stockfisch, ponieważ jest szalenie droga i wymaga specyficznych umiejętności. Ale tu i teraz – szacunek!


The Stockfisch DMM-CD/SACD, Vol. 2

Stockfisch SFR 357.5902.2

Nośnik: SACD/CD
Premiera: 19.02.2016

Spis utworów:

1. Carrie Newcomer, The Slender Thread (w: The Slender Thread)
2. Allan Taylor, Endless Highway (w: All Is One)
3. Paul Stephenson, Girl With A Mirror (w: Girl With A Mirror)
4. Sara K. feat. Chris Jones, What's A Little More Rain (LIVE 2001) (w: Live - in concert)
5. Ranagri, Tremors (w: Fort of the Hare)
6. David Munyon, Prayers Of Elvis Presley (w: Purple Cadillacs)
7. Tony Christie & Ranagri, Wild Mountain Thyme (w: The Great Irish Songbook)
8. David Roth, Be Kind To Yourself (w: Will You Come Home)
9. Carl Cleves & Parissa Bouas, Nothing´s Gonna Last Forever (w: Halos 'Round the Moon)
10. Paul O'Brien, Big Yellow Taxi (w: Long May You Sing)
11. Steve Strauss, Sea Of Dreams (w: Sea Of Dreams)
12. Kerstin Blodig, Out of the Woods (Impro 2) (w: Out of the Woods)

www.stockfisch-records.de

WOJCIECH PACUŁA
Redaktor naczelny

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records