PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY MM/MC Mola Mola
Producent: MOLA MOLA |
Test
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 236 1 grudnia 2023 |
OLA MOLA JEST FIRMĄ audio inną niż większość znanych nam firm. Tak mówi o sobie większość z nich, jednak tylko nieliczne naprawdę wiedzą, co mówią. Przede wszystkim, powstała ona jako projekt komercyjny z inicjatywy dwóch ludzi, którzy znani są z badań podstawowych w audio – a to rzecz absolutnie unikatowa. Pierwszy z założycieli jest wieloletnim projektantem układów wzmacniaczy, drugi jest założycielem firmy Hypex produkującej podzespoły do sprzętu audio, w której ten pierwszy pracował. BRUNO PUTZEYS, bo o nim mowa, to inżynier, który odpowiedzialny jest za powstanie trzech najciekawszych układów wzmacniających pracujących w klasie D. Pierwszym jest UcD (Universal class D), drugim Ncore, obydwa produkowane przez firmę Hypex, której szefem jest JAN-PETER VAN AMERONGEN, partner Putzeysa w Mola Mola, a trzecim Eigentakt, jego najnowszy pomysł, opracowany wraz z LARSEM RISBO (poprzednio TacT Millennium), a który oferują w ramach firmy PURIFY. Putzeys, urodzony w 1973 roku, czyli mój rówieśnik, pracujący przez dziesięć lat dla Philipsa, w którym w wolnym czasie opracował moduł UcD, jest niezwykle kreatywnym, znakomitym inżynierem-konstruktorem, który ma też zmysł biznesowy. Poza Mola Mola i Purify jest również współzałożycielem tak znanych firm, jak KII AUDIO, skupiającej się na aktywnych kolumnach, a także GRIMM AUDIO, oferującej topowe odtwarzacze plików audio. Jak na jednego człowieka to więcej niż dużo. ▌ Lupe PRZEDWZMACNIACZ GRAMOFONOWY LUPE Został oficjalnie zaprezentowany podczas wystawy High End 2023 w Monachium (reportaż → TUTAJ). Narodził się on jako rozwinięcie opcjonalnego modułu dla przedwzmacniacza liniowego Makua, później dostępnego również dla wzmacniacza zintegrowanego Kula: To co zostało pomyślane jako prosty dodatek RIAA do przedwzmacniacza Mola Mola Makua (dostępny również we wzmacniaczu zintegrowanym Kula), szybko przerodziło się w najcichszy i prawdopodobnie najbardziej wszechstronny przedwzmacniacz gramofonowy jaki kiedykolwiek zbudowano. Wejścia MC/MM są zoptymalizowane odpowiednio pod kątem szumu prądowego i napięciowego. Urządzenie ma niewielkie rozmiary, co mi osobiście bardzo odpowiada; mierzy 200 x 110 x 320 mm i waży 5,1 kg. Ta druga wartość jest o tyle zrozumiała, że to producent rozwijający swoje własne, zaawansowane technologicznie zasilacze impulsowe, a jeden z tych projektów znajdziemy także i tutaj. A to oznacza rezygnację z dużych i ciężkich transformatorów. Zastosowanie zasilacza impulsowego nie pogorszyło mierzalnych parametrów, a wręcz je poprawiło. Jak czytamy w cytowanym fragmencie, Putzeys mówi o „najcichszym”, czyli wnoszącym od siebie najmniej szumów, przedwzmacniaczu gramofonowym „jaki kiedykolwiek zbudowano”. A wie, co mówi, ponieważ jest niemalże fanatykiem pomiarów. Kiedy materiały firmowe mówią o opcjonalnej płytce dla przedwzmacniacza, którą znajdziemy teraz również w Lupe, mówią to dosłownie. Kiedy zajrzymy do środka urządzenia, w centrum układu znajdziemy dokładnie tą samą płytkę, do której dodano układy wejściowe i wyjściowe, osobno dla lewego i prawego kanału, oraz duży zasilacz. To nowoczesny produkt, który wyszedł spod ręki człowieka biegle poruszającego się we współczesnych technikach, jego podzespoły nalutowano więc techniką powierzchniową. Wyjątkiem są przewlekane, polipropylenowe kondensatory Wima w sekcji korygującej krzywą wzmocnienia. Układ jest w całości zbalansowany. Na płytce drukowanej widać wiele przekaźników, którymi ustawiamy parametry, oraz tranzystory – to tam sygnał jest wzmacniany. Producent zwraca uwagę na to, że w odróżnieniu od innych przedwzmacniaczy gramofonowych, Lupe oferuje osobne ścieżki wzmocnienia dla wkładek MM i MC. Niemal zawsze podstawą jest układ wzmacniający i korekcyjny MM do którego dodaje się albo aktywny albo pasywny (step-up) moduł wzmocnienia. Tranzystory o których mowa zostały nalutowane na małych płytkach pomocniczych wpinanych do głównej – przypomina to moduły HDAM firmy Marantz. Holenderski przedwzmacniacz oferuje trzy osobne wejścia RCA, z których trzecie jest zdublowane – oprócz gniazd RCA są również XLR. Wyjścia również są dwa – RCA i XLR. Każde z wejść można osobno ustawić, zarówno jeśli chodzi o wzmocnienie, jak i obciążenie wejścia; dla wkładek MC chodzi o impedancję, a dla MM jeszcze o pojemność. Ustawienia przechowywane są w wewnętrznej pamięci, będą więc dostępne nawet po wyłączeniu urządzenia z sieci. Użytkownik może uruchomić filtr subsoniczny, chroniący głośniki przed zniekształceniami; filtr DC aktywuje się również wtedy, gdy urządzenie wykryje na wejściu napięcie DC o wysokim poziomie. Użytkownik może zmienić następujące parametry: • Nazwę wejścia I teraz, chyba najważniejsze w tej części: zmiany parametrów dokonywane są ze specjalnie do tego celu napisanej aplikacji, którą możemy pobrać na tablet lub smartfon. Z Lupe łączymy się przez Bluetooth – sprawdziłem, łącze jest stabilne i pewne. W aplikacji możemy zmieni nie tylko obciążenie wkładki, ale i wybrać interesującą nas krzywą korekcji, a nawet wykreować własną. W świecie audio wciąż toczy się dyskusja nad sensownością takich rozwiązań, niektórzy posuwają się więc do twierdzenia, że istnienie różnych krzywych, jak Decca, Teldec, EMI, lata 30. i 40. itd., to mit, a nie rzeczywistość. Nie rozstrzygając tej kwestii warto jednak wiedzieć, że w razie czego przedwzmacniacz Mola Mola jest gotowy na eksperymenty. Urządzenie jest niewielkie, ale niesamowicie stabilne mechanicznie. Zawdzięcza to masywnej, aluminiowej obudowie z podwojonymi ściankami oraz nierównoległym ściankom. Falująca górna i wklęsła przednia są częścią tak zwanej „identyfikacji wizualnej” marki. Jest to część morskiego ekosystemu w którym zanurzone są – hehe, tak się napisało – wszystkie jej produkty. Już jej nazwa oraz logo, przedstawiające rybę w polskiej systematyce znaną jako samogłów. To największa ryba kostnoszkieletowa świata o specyficznej budowie ciała, przypominającej pływającą głowę. Ryba może dorastać do trzech metrów i ważyć nawet dwie tony (!). Makua, a tak nazywa się przedwzmacniacz, to Mola Mola, ale w języku hawajskim. Nazwa wzmacniacza Kaluga to z kolei jedna z odmian jesiotra, równie niezwykłej, co samogłów, ryby. Jak czytamy w Wikipedii, jest to jeden z najstarszych gatunków ryb, jakie żyją obecnie na świecie. Najstarsze ślady jesiotrów pochodzą jeszcze z okresu kredy, czyli sprzed ponad 135 milionów lat. Poza tym jest to gatunek długowieczny. Jesiotry mogą dożyć nawet 100 lat. I jest jeszcze DAC o nazwie Tambaqui – to jeden z najbardziej agresywnych podgatunków piranii. Lupe to, jak zakładam, to nazwa mitycznej ryby zamieszkującej Lether River i kanały Letheras, a której jedynym pożywieniem mieli być ludzie. Bruno Putzeys, zapytany o to nietypowe nazewnictwo przez Martina Collomsa, odpowiedział, że pierwotnie chciał nazwać swoje produkty „Przedwzmacniaczem”, „Wzmacniaczem mocy” i tak dalej, ale jego japoński dystrybutor wymógł na nim bardziej kreatywne podejście: „Prawdopodobnie pomyślałem wówczas o japońskim zamiłowaniu do wszystkich rodzajów organizmów wodnych, zwykle spożywanych na surowo”, sięgnął się więc do Wikipedii. Ale, jak mówi, zajęło mu aż dwa dni, aby znaleźć odpowiednie nazwy – „Nie uwierzyłbyś jak prozaiczne nazwy nosi większości ryb”. Na froncie urządzenia umieszczono czytelny wyświetlacz, wyglądający jak AMOLED, na którym ukazywane są wszystkie ustawienia. Wyłącza się on po jakimś czasie i wtedy widoczne pozostają tylko dwie białe diody LED – jedna wskazująca tryb pracy i druga wybrane wejście. Jeśli miga, oznacza to, że przycisnęliśmy guzik wybierający dane wejście dwa razy i aktywowaliśmy tryb „mute”. Przedwzmacniacz stoi nie na nóżkach, a sztywnych, podłużnych szynach pod którymi podklejono gumę. Sterować nim możemy za pomocą aplikacji, ale i przez aluminiowy pilot zdalnego sterowania. Lupe przychodzi do nas zapakowany w solidną, plastikową walizkę transportową. ▌ ODSŁUCH ⸜ JAK SŁUCHALIŚMY • Przedwzmacniacz Mola Mola Lupe testowany był w systemie referencyjnym HIGH FIDELITY. Stanął on na górnej półce z włókna węglowego, na stoliku Finite Elemente Master Reference Pagode Edition Mk II i porównywany był do mojego wieloletniego punktu odniesienia, RCM Audio Sensor Prelude IC, z którego sygnał przesyłany był dalej interkonektem Crystal Cable Absolute Dream. Źródłem sygnału był gramofon Rega Naia z wkładką Aphelion 2, stojący na tym samym stoliku, co testowany przedwzmacniacz. Lupe zasilany był kablem Harmonix X-DC350M2R Improved-Version. ⸜ Płyty użyte w teście | wybór
⸜ JULIE LONDON, Julie is her name. Vol. 1, Liberty Records LPR 3006, LP (1955). CZEGO SPODZIEWAĆ SIĘ PO URZĄDZENIU, którego jednym z konstruktorów jest człowiek specjalizujący się we wzmacniaczach pracujących w klasie D? Lecąc stereotypami powiedzielibyśmy, że: precyzji, selektywności, ale i pewnej suchości i „mechaniczności”. W branży perfekcjonistycznego audio klasa D wciąż ma bowiem tego typu konotacje. Tymczasem, o czym piszę od lat, dobre wzmacniacze tego typu, obciążone we właściwy sposób, są ciepłe, płynne – przypominają pod względem barwy i sposobu budowania dźwięku urządzenia lampowe. Taki jest też przedwzmacniacz Lupe. Równie „prawdziwy” jest i drugi stereotyp, wiążący półprzewodniki z mało nasyconym i suchym przekazem, może nawet przekazem jasnym. Od lat odpowiadam na pytania, reaguję na uniesione w zdziwieniu brwi, a czasem reaguję nawet na zaczepki tych, dla których mój podziw dla firmy RCM Audio, zarówno jeśli chodzi o używany przeze mnie od kilkunastu lat maleńki przedwzmacniacz Sensor Prelude IC, jak i niebywały, potężny Big Boy. To urządzenia półprzewodnikowe, a co więcej – oparte na układach scalonych. A jednak… Przeleciało mi to przez głowę, jak tylko igła opadła na początek płyty JULIE LONDON Julie is her name. Vol. 1. Kiedy Barney Kessel zagrał na gitarze krótką przygrywkę, kiedy London zaśpiewała „Now you say you're lonely…”, wiedziałem, że mam do czynienia z tym samym kalibrem, co w przypadku topowych urządzeń innych firm, a – co dla mnie równie ważne – z podobnie budowanym dźwiękiem do tego, który znam z mojego przedwzmacniacza i który jest dla mnie tym właściwym. Lupe gra niebywale nasyconym dźwiękiem, w którym jest mnóstwo informacji. Jak dobry by nie był mój przedwzmacniacz, jak dobrze bym go nie znał – a testowałem u siebie wiele topowych przedwzmacniaczy gramofonowych i gramofonów – holenderskie urządzenie od razu pokazało, co można zrobić lepiej. I to nie „trochę lepiej”, a „o wiele lepiej”. Mola Mola gra głęboko, zarówno jeśli chodzi o barwę, jak i głębię dźwięku. Znakomicie buduje też trójwymiarowe body, które lekko wychyla się w naszym kierunku. Kiedy jednak już, już mamy dany instrument czy wokal na wyciągnięcie ręki okazuje się, że nie, to nie tak, że źródło pozorne o którym mowa jest za linią łączącą głośniki, a bliskość jest pochodną dużego body i głębokości tej projekcji. Podobnie było z głosem FRANKA SINATRY z płyty Sing and Dance with Frank Sinatra, przepięknie przygotowanej przez Impex Records w 70. rocznicę jej wydania. Głos Sinatry był treściwy, mocny, duży. Zauważyłem przy tym, że towarzyszące mu instrumenty są z Lupe bardziej „obecne” i lepiej opisane niż z moim przedwzmacniaczem. Zresztą – lepiej niż z większością przedwzmacniaczy, jakie u siebie słyszałem, bez względu na cenę. |
A chodzi o subtelne rozróżnienie między ciepłym wokalem, a jasnym, dynamicznym, bardzo energetycznym brzmieniem instrumentów dętych. Nawet perkusja, zazwyczaj wtopiona w tło, miała znakomicie, choć wciąż dość cicho, rysowane blachy, a kontrabas zyskał na sprawności w kontrolowaniu rytmu. Testowany przedwzmacniacz rozróżnia małe i duże sygnały bez problemu, z wyjątkową lekkością różnicuje ciepłe i zimne barwy i znakomicie różnicuje dynamikę tego, co mniejsze od tego, co większe. Być może dlatego tak dobrze słucha się z nim muzyki zarówno głośno, a można naprawdę robić to z gałką przekręconą mocno w prawo, jak i cicho. Jest tak, że puszczając płytę w rodzaju Jazz Giant BENNY’ego CARTERA momentalnie czujemy rytm i chcemy go poczuć mocniej. Podgłaśniamy więc. trochę, troszeczkę. Ale za chwilę łapiemy się na tym, że dodajemy kolejny i kolejny decybel i za chwilę gramy naprawdę bardzo głośno. Z drugiej strony płynący w tle przekaz jest równie satysfakcjonujący, nawet wówczas słychać, co takiego wyjątkowego jest w tym urządzeniu. Potrafi ono z jednej strony pokazać zawoalowany, ciemny wokal Julie London, naprawdę ciepły, a za chwilę uderzyć saksofonem altowym oraz tenorowym lidera kolejnej płyty, Bena Webstera, a potem puzonem Franka Rossolino. Nawet fortepian Andre Previna był klarowny i czysty, choć wyraźnie cichszy od pozostałych instrumentów. Bo Lupe różnicuje ich wolumen i głośność także w ramach nagrania, a nie tylko porównując różne płyty. Co ciekawe, gitara Kessey’a nie była specjalnie wyraźna, wtopiona została w brzmienie fortepianu, co pokazuje, że urządzenie to nie skupia się na wydobywaniu detali tam, gdzie ich nie powinno być. Holenderski przedwzmacniacz gra w równie wyważony sposób nie tylko nagrania analogowe, ale i cyfrowe, jak DIANA KRALL z test pressu płyty This Dream Of You. Nie było to tak płynne, tak głębokie tonalnie nagranie, jak poprzednie, ale to wciąż topowa realizacja i Lupe to potwierdził. Dodał też do dźwięku coś, co zwykle urządzeniom umyka, a mianowicie brył instrumentów ustawionych przez realizatora dalej na scenie – ich ciężar, wagę itp. Miotełki na płycie Krall miały zarówno jasną barwę ataku, jak i ciemne wypełnienie. Czyli były klarowne, wyraźne, ale też pełniły swoją podstawową rolę, to jest tworzyły tło dla wokalu i fortepianu. Może z tego, co pisałem nie wynika to wprost, ale przedwzmacniacz o którym mowa oferuje ponadprzeciętną scenę dźwiękową. Ponadprzeciętną nie przez jej ponadnormatywny rozmach, ani też nie przez powiększanie instrumentów. Lupe robi coś, co zdarza się u mnie rzadko, a powinno znacznie częściej: pokazuje precyzyjne bryły w znakomitej relacji do innych brył, w wyraźny, selektywny sposób, a mimo to dźwięk wydaje się być gładki, niemalże łagodny. Dlatego też sekwencja rozpoczynająca płytę ANDREASA VOLLENWEIDERA pt. Caverna Magica (...Under The Tree - In The Cave...), czyli „rozmowa” przez jaskinią, szuranie stopami w kamykach przed jej wejściem, a potem otwarcie jej potężnego wnętrza, wszystko to było wyraźniejsze i jednocześnie lepiej ułożone w przestrzeni niż z większością urządzeń służących do korygowania krzywej RIAA, jakie u siebie słyszałem. A pod spodem położony był selektywny bas. Niskie dźwięki są przez Lupe odtwarzane podobnie, jak góra pasma, to znaczy w wyraźny sposób, ale z naciskiem na ciepłe podtrzymanie dźwięku. Z jednej strony urządzenie nie doda dołu, nie „rozpuści” nagrań w gęstym syropie, ale też ich nie rozjaśni. Co ciekawe, te, w których jest ich mniej, nie są przez to ułomne, a te z mocną linią syntezatorowego grania na dolnym skraju pasma, niech to będzie Ark BRENDANA PERRY’ego, dostaną jego kontrolę i precyzję, bez nadmiernego konturowania. Podobnie zresztą z dość miękko brzmiącym basem z krążka DE-PHAZZ JAZZ QUARTET. A usztywniania ataku nie cierpię chyba równie mocno, jak jaskrawej góry. | Nasze płyty ⸜ DE-PHAZZ JAZZ QUARTET feat. Joo Kraus ATR ATRP045, 180 g LP + Test Press ⸜ 2023 DE-PHAZZ, KTÓREGO NAZWA to skrót od DEstination PHuture JAZZ, powstał w 1997 z inicjatywy Pita Baumgartnera w Heidelbergu. Gra w nim wielu różnych muzyków, a skład jest dość płynny. Stałymi członkami są: Pat Appleton, Barbara Lahr, Karl Frierson i Oli Rubow. Live at Villa Belvedere jest kolejną płytą tego niemieckiego zespołu, tym razem w kwartecie, nagraną przez ekipę Sommelier Du Son dla wydawnictwa ATR. To mikrowydawnictwo prowadzone jest wspólnie przez małżeństwo, DIRKA SOMMERA oraz BIRGIT HAMMER-SOMMER i specjalizuje się w pełni analogowych nagraniach typu direct-to-two-track (AAA). W tym duecie Birgit odpowiedzialna jest za obsługę magnetofonów (analogowych), czyli pełni funkcję, którą kiedyś nazywała się tape-op (tape operator), a Dirk jest inżynierem dźwięku. Jest też redaktorem naczelnym magazynu HIFISTATEMENT.net a obydwoje są naszymi przyjaciółmi. Wydawało się, że prezentowana przez nas na zeszłorocznej wystawie Audio Video Show 2022 płyta Garage Pompeuse tego zespołu była wyjątkiem. To zespół grający muzykę w której ważną częścią są sample oraz produkcja studyjna polegająca na dogrywaniu i modyfikowaniu nagranych ścieżek. Tymczasem sesje prowadzone przez Dirka są purystycznymi rejestracjami na „żywo w studio”, czyli na 100%, z wszystkimi muzykami grającymi w tym samym czasie, miksowanymi na żywo i rejestrowanymi od razu do dwóch ścieżek na analogowym magnetofonie szpulowym. Jak się okazuje, nagrana pierwotnie w 2015 roku płyta, znalazła swoją kontynuację w Live at Villa Belvedere. Materiał na płytę został zarejestrowany w Villa Belvedere, pięknym pałacyku w Eltville nad Renem, odrestaurowanym jakiś czas temu przez włoskie biuro projektowe AK Architetetti (więcej → TUTAJ). Rejestracja zajęła dwa dni, 31 czerwca i 1 lipca 2023 roku i miała miejsce z widownią, którą słyszymy jednak tylko w zamykającym płytę utworze Trash Box. Każdy z utworów został nagrany kilka razy, ale – jak w Warszawie, w czasie naszej wspólnej prezentacji mówiła Birgit – większość z tych, które ostatecznie znalazły się na płycie to pierwsze podejścia („takes”). Nagranie było minimalistyczne, z kilkoma mikrofonami, małym stołem mikserskim i dwoma magnetofonami Studer A810 pracującymi z prędkością 38 cm/s. Dirk miksuje za pomocą stołu Acousta P100 z dodanymi transformatorami Haufe na wszystkich wejściach i wyjściach. Odsłuch przeprowadza za pomocą słuchawek i wzmacniacza słuchawkowego Bryston BMP2. Korzysta przy tym z klasycznych mikrofonów, takich jak Neumann KM 184 i AKG D12 w aktywnej wersji dla perkusji, bas został nagrany przez mikrofon hybrydowy, lampowo-tranzystorowy (FET), a dla piania Fender Rhodes zastosował dwa mikrofony, Neumann i Microtech Gefell. Przy trąbce można było zobaczyć klasyczny mikrofon Neumann U 47. Mastering materiału wykonał w Wiedniu, nominowany w tym roku do nagrody Grammy, CHRISTOPHER STICKEL. Płyta została wytłoczona w zaledwie 1500 egzemplarzach, a do odsłuchu mieliśmy również jej Test Press. Do kupienia są też pliki – sesja była nagrywana równolegle na rejestratorze twardodyskowym Nagra. Jej dźwięk jest wyjątkowo wysublimowany – to chyba najlepszy opis tego, co usłyszałem z gramofonu Rega Naia z wkładką Aphelion 2 i z przedwzmacniaczem Mola Mola Lupe. Ciemny, ale z mnóstwem informacji, gęsty, ale nie „nosowy”. Bardzo podobało mi się brzmienie pianina Fendera, ponieważ miało ono miękki atak, a przy tym zwarty dźwięk. Nie lubię, kiedy jest ono sztucznie utwardzane. Zazwyczaj robi się tak wtedy, kiedy mamy za mało informacji i chcemy podkreślić obecność tego instrumentu w miksie. Ale i pozostałe instrumenty, w tym wspaniała trąbka z tłumikiem, miały podobny wyraz. Czyli bardzo „osobisty” z jednej strony, słychać było, że to nagranie w stosunkowo niewielkim pomieszczeniu i z blisko ustawionymi mikrofonami, ale jednocześnie jasne było, że nic nie zostało przytłumione i że instrumenty „słyszą się” nawzajem. Te, tzw. „leaking”, są podstawą dobrego brzmienia klasycznych albumów jazzowych z lat 50. i 60. XX wieku. Muzyka którą dostajemy należy do nurtu nazywanego zbiorczo smooth jazz. Nie oczekujmy więc innowacyjności czy przełamywania czegokolwiek. Bo nie o to w tym graniu chodzi. Nagranie Sommerów podkreśla ciepło i gęstość tej muzyki bez aspiracji do bycia czymś innym niż po prostu relaksującym, odprężającym materiałem na wieczór, który w dodatku świetnie brzmi – brzmi w bardzo naturalny sposób. ● → www.AUDIOTRA.de→ www.SDS-RPM.com ▌ Podsumowanie SŁUCHAJĄC PŁYTY THE BEATLES Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band, wydanej przez włoską firmę Gold Note w limitowanym nakładzie 500 egzemplarzy, wytłoczonej współcześnie z oryginalnej, analogowej taśmy produkcyjnej wysłanej w 1967 roku przez wydawcę do którejś z lokalnych tłoczni, powróciło do mnie to, co uderzyło mnie na samym początku: doskonała równowaga tonalna, niezwykłą rozdzielczość i wyrafinowanie. To ostatnie pozwoliło mi na przeprowadzenie sesji odsłuchowych w wyjątkowym komforcie. Ale nie przez to, że mogłem spać, a przez to, że więcej słyszałem, a to, co słyszałem lepiej rozumiałem i nie musiałem się przy tym wysilać, wsłuchiwać, przesypywać między palcami drobiny dźwięku w poszukiwaniu drobin „złota”. Z Lupe siadamy przed systemem i jego klasa jest dana nam od razu, tu i teraz. To przedwzmacniacz spełniający z jednej strony wymogi stawiane przez „narzędziem”, czyli dający do ręki zestaw umiejętności pozwalających na szybką ocenę dźwięku i jego opis. Ale to jednocześnie produkt, który nie wychodzi poza linię dzielącą to, co ekscytujące i nowe od tego, co drażniące i uwierające. Bo to dźwięk, tak naprawdę, o jedwabistym wykończeniu, gęsty i głęboki. Z doskonale prowadzonymi skrajami pasma, ale zwracający naszą uwagę przede wszystkim na jego środek. I z potężną, pięknie poukładaną przestrzenią. Dodajmy do tego fenomenalną energetyczność, a okaże się, że to jeden z najlepszych przedwzmacniaczy gramofonowych na rynku, bez względu na cenę. Gdyby to urządzenie zapakować dużą obudowę, dodać zewnętrzny zasilacz i sprzedawać pod marką znaną z produktów gramofonowych, Lupe mógłby kosztować dwa, a nawet trzy razy więcej i wciąż byłby gwiazdą. Od nas wyróżnienie ˻ RED FINGERPRINT ˺. ● ▌ Dane techniczne (wg producenta)
Szumy (MC): 0,35 nV/rtHz Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ. |
System referencyjny 2023 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity