pl | en

WZMACNIACZ MOCY ⸜ monobloki

SoulNote
M-3

Producent: CSR, Inc.
Cena (w czasie testu): 180 000 zł/para

Kontakt: 33-4, Sagamiono 5 chome
Sagamihara-shi Minami-ku
Kanagawa-Pref. 252-0303 | JAPAN

SOULNOTE.link
www.SOULNOTE.pl

» MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma:
AUDIOPUNKT | FONNEX


Test

tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity"

No 229

1 maja 2023

SOULNOTE jest japońską firmą, założoną w 2004 roku przez byłego dyrektora firmy Marantz Nippon, inżyniera, pana NORINAGA NAKAZAWA. Specjalizuje się ona w budowie wzmacniaczy tranzystorowych, przedwzmacniaczy gramofonowych i źródeł cyfrowych ze średniego i wyższego przedziału cenowego. Testujemy jej wzmacniacz mocy, monobloki M-3. To ich EUROPEJSKA PREMIERA.

˻ EUROPEJSKA PREMIERA ˼

PRZYSZŁYM ROKU japońska firma SoulNote będzie obchodziła okrągłą rocznicę – dwadzieścia lat działalności. Nie wiem, czy taki był plan i czy przygotowuje z tej okazji coś szczególnego, ale wydaje się, że będzie to rok, w którym zostanie domknięta jej topowa seria „3”, w której zawarto całą jej wiedzę i doświadczenie. Po ten zwrot sięga wielu producentów, nie tylko audio, i wydaje się on być jednym z najczęściej używanych przez specjalistów od promocji. W przypadku SoulNote jest jednak prawdziwy.

Przez dłuższy czas znana głównie w rodzimym kraju, a szerzej – w Azji, w Europie zaznaczyła swoją obecność dopiero w drugiej dekadzie. W „High Fidelity” jej pierwsze urządzenie, wzmacniacz zintegrowany 710, testowaliśmy 16 maja 2014 roku; więcej → TUTAJ. Wydaje się, że impuls do skoku, którego owoce obserwujemy, dało jej zatrudnienie na stanowisku głównego inżyniera pana HIDEKI KATO, co miało miejsce w 2016 roku.

Jak mówił nam przy okazji testu przedwzmacniacza P-3, jego patron (założyciel firmy), pan NORINAGA NAKAZAWA zlecił mu tylko jedną rzecz: miał sprawić, aby SOULNOTE była najlepszą marką audio na rynku (więcej → TUTAJ). A zaczynał od urządzeń podstawowych, jak wzmacniacz zintegrowany A-2 (test → TUTAJ), i dopiero w 2019 roku zaprezentował pierwsze urządzenie z najwyższej serii „3”, które okazało się urządzeniem wybitnym, odtwarzacz SACD S-3, który w wersji „2” przetestowaliśmy w 2021 roku (więcej → TUTAJ):

˻ 2016 ˺ → A-1, C-1, E-1, A-0
˻ 2017 ˺ → D-1, A-2, E-2
˻ 2018 ˺ → D-2, D-1N
˻ 2019 ˺ → S-3
˻ 2020 ˺ → S-3 ver. 2, P-3
˻ 2021 ˺ → ZEUS (D-3, Z-3, X-3, RCC-1), S-3 Ref.
˻ 2022 ˺ → M-3

Przypomnę, że przedwzmacniacz P-3 otrzymał nagrodę STATEMENT IN HIGH FIDELITY 2022, przyznawaną wspólnie przez magazyny hifistatement.net oraz „High Fidelity”. W zeszłym roku dołączyły do niego wzmacniacz mocy M-3, który pan Kato zaprezentował mi podczas wystawy High End 2022 (więcej → TUTAJ).

M-3

WZMACNIACZ MOCY M-3 ma postać dwóch monobloków, czyli urządzeń monofonicznych – do stereo potrzebne są dwa. Ich bryła ma świetne proporcje i choć są całkiem duże – mierzą 340 × 251 × 512 mm – ciężkie – ważą 31 kg każdy – to w porównaniu ze wzmacniaczem Soulution 710 sprawiają wrażenie kompaktowych. Ich front jest niemal pusty, nie licząc polerowanego logotypu i dwukolorowej diody świecącej, wskazującej działanie urządzenia.

Kiedy dowiedziałem się, że to urządzenie powstanie myślałem, że jego front będzie pocięty „belkowaniem” tak, jak pozostałe urządzenia z tej serii. Jak się kazało – myliłem się. Front jest doskonale płaski w rzucie pionowym i tylko w poziomym jest pocięty na trzy części. Spytałem o to pana Nobumasa, który wraz z firmą Audiopunkt, zajmuje się dystrybucją tych urządzeń w Polsce, na co ten odpowiedział, że jego rodacy nie lubią przesady, nie lubią się popisywać. Stąd płaska, ascetyczna ścianka przednia i dopiero z boków dodano motyw o którym mówiłem.

Z tyłu również nie ma się zbytnio czemu przyglądać, ponieważ są tam jedynie zaciski głośnikowe oraz pojedyncze gniazdo XLR – M-3 wymaga doprowadzenia sygnału zbalansowanego. Nieco urozmaicenia wprowadzają za to boki urządzenia, na których widać duże logo SoulNote uformowane przez otwory chłodzące i, wspomniane, belkowanie. M-3 fajnie wygląda również dlatego, że stoi na kolcach, a te stawiamy na drewnianych platformach antywibracyjnych. Znając ich działanie z innych urządzeń tej firmy wydaje mi się, że należy je traktować jako integralną część systemu.

˻ MECHANIKA ˺ Na pierwszy rzut oka – klasyka. W rzeczywistości jest inaczej: M-3 jest jednym z najbardziej złożonych mechanicznie wzmacniaczy mocy, jakie widziałem, być może nawet – najbardziej. Wszystkie sekcje urządzenia są od siebie fizycznie odseparowane. Zarówno płytki z elektroniką, jak i ścianki boczne, dolna i górna, transformator i zasilacz – każdy z tych elementów jest niezależną całością, która tylko „leży” w danym miejscu i nie jest od niczego na stałe dokręcona. Także aluminiowe płyty, na których zainstalowano zaciski głośnikowe, osobno wejście XLR oraz – na własnej płycie – gniazdo zasilające, są od siebie niezależne i „pływają”. Aby to się nie rozleciało, wszystko jest mocowane na trzpieniach za pośrednictwem tytanowych podkładek.

Wibracje można wygasić, zamieniając na ciepło, już we wzmacniaczu, ale można także wysłać je na zewnątrz i tam wytracić ich energię. Właśnie temu celowi służą platformy, z którymi sprzedawane są urządzenia SoulNote. Wydają się po prostu płytami sklejonymi z drewnianych deszczułek, z wycięciem pośrodku. Są czymś więcej. Jak mówi pan Kato, spędził mnóstwo czasu, aby dobrać ich wielkość i rozmiary owych otworów, aby dobrać częstotliwość rezonansową systemu tak, aby dźwięk był jak najlepszy. Podszedł więc do tego problemu bardziej jak lutnik niż inżynier.

Platformy o których mowa są w przypadku M-3 znacznie większe niż obrys wzmacniacza – mierzą 66 x 45 cm i przez metalowe trzpienie wznoszą się nad podłogę na wysokość 8,5 cm. System odprowadzania i redukcji drgań oparty jest na ostrzowych podporach, o których mówimy zwykle „kolce”. W M-3 osobno odprzęgane są poszczególne sekcje, jak zasilanie, tranzystory końcowe, itd., ponieważ są one mechanicznie odseparowane, niezależne. Pod spodem jest więc sześć kolców, a nie trzy czy cztery. Do wzmacniaczy dołączane są szablony, dzięki którym ustawiamy urządzenie dokładnie w tym miejscu, w którym zamierzył konstruktor.

˻ ELEKTRONIKA ˺ Choć mechanika M-3 oszałamia, ciekawe rzeczy znajdziemy również w brzuchu bestii. Układ wzmacniający oparty został o parę tranzystorów Darlingtona w układzie push-pull, umieszczonych w metalowych obudowach typu TO-3, od dawna zresztą niestosowanych. Wysokie moce wymagają stosowania wielu, równolegle połączonych tranzystorów. To prosty i łatwy sposób, pod warunkiem, że superprecyzyjnie dobierzemy je wszystkie, aby miały dokładnie takie same charakterystyki, a potem skompensujemy wpływ różnic, które pozostały. Zredukowanie układów wzmacniających pozwala ominąć problemy z ich parowaniem. Przypomnę, że od lat w taki sposób postępuje japoński Denon.

W M-3 zastosowano tranzystory Darlingtona typu NOS, ze startymi oznaczeniami. Podobne modele produkowane kiedyś przez Motorolę kosztują obecnie ponad 500 złotych za sztukę. Choć wyglądają one jak pojedynczy tranzystor, to jest to kilka tranzystorów pracujących w układzie Darlingtona. „Darlington” (lub „tranzystor Darlingtona”) to układ dwóch lub więcej – tutaj czterech – dający wysokie wzmocnienie. Opracowany został w 1953 roku przez Sidneya Darlingtona w Bell Laboratories, stąd jego nazwa. Ma on swoje problemy, ale jego podstawowa zaleta – wysoka moc – jest trudna do przecenienia. Tym bardziej, że osiąga się ją przy bardzo krótkiej ścieżce sygnału.

Tranzystory w testowanym wzmacniaczu przykręcono do potężnych, miedzianych płyt. Ponieważ obudowa TO-3 miała wyjścia od dołu, SoulNote wykorzystał to, aby pominął okablowanie i wlutował ją bezpośrednio do płytki wzmacniacza. Jak czytamy w materiałach firmowych, wyeliminowano w ten sposób to problemy z pojemnością pasożytniczą, która powstaje przy nieuniknionym pogorszeniu się właściwości mechanicznych podkładek pod tranzystorami – tutaj są one przykręcone bezpośrednio do miedzianych sztab, będących częścią układu elektrycznego.

Podczas projektowania M-3 jednym z priorytetów pana Kato była krótka ścieżka sygnału. Dlatego też układ napięciowy (wejściowy) pracuje bez sprzężenia zwrotnego i składa się z jednego stopnia, a ten z czterech tranzystorów. Producent opisuje to rozwiązanie w taki sposób:

Do pełnego wzmocnienia we wtórniku emiterowym, pracującym w różnicowym układzie napięciowym, zastosowany został tylko jeden tranzystor w układzie „unity-gain” (wzmocnienie = 1 – red.). Impedancja obciążenia w tym tranzystorze to „jednostopniowy obwód wzmacniający GND bez ujemnego sprzężenia zwrotnego”, który łączy się tylko z GND. Te nowe obwody typu R zostały stworzone przy użyciu zaledwie 4 bipolarnych tranzystorów i 10 rezystorów, aby uzyskać idealnie pełną moc wyjściową w szerokim spektrum, mimo że ta konfiguracja jest zasadniczo taka sama, jak stosowana we wzmacniaczach lampowych tupu single-ended. Jeśli chodzi o jego jakość, ten idealny układ bez sprzężenia zwrotnego bez problemu można nazwać układem odniesienia (dla innych producentów – red.).

Sygnał doprowadzany jest do pojedynczego wejścia XLR – nie ma osobnego wejścia RCA. Materiały prasowe mówią, że chodziło o to, aby wyeliminować z toru sygnału wszystkie przełączniki.

I jest wreszcie potężny zasilacz. Jego podstawą jest transformator toroidalny o mocy 1,6 kW w puszce ekranującej, zalany materiałem tłumiącym. Ten nie jest jednak zazwyczaj stosowaną żywicą epoksydową, lecz innym, niepisanym przez producenta materiałem. Transformator został przykręcony w pionie, równolegle do przedniej ścianki, aby – jak mówi konstruktor – pole rozproszone przebiegało równolegle do płytek z układami wzmacniającymi. Podobnie, jak w innych urządzeniach SoulNote, zamiast kilku dużych kondensatorów mamy bank wielu mniejszych, o łącznej pojemności 470 μF. Urządzenia włącza się mechanicznymi przełącznikami, które znajdziemy na jednym z boków.

Perfekcja w każdym detalu.

ODSŁUCH

⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Końcówki SoulNote M-3 stanęły w tym samym miejscu, co jakiś czas temu monobloki Octave Jubilee 300B, oparte o trzy lampy 300B na kanał, i grały w dokładnie takiej samej konfiguracji (więcej → TUTAJ).

M-3 porównywany był więc do mojego wzmacniacza odniesienia, czyli tranzystorowego wzmacniacza mocy Soulution 710, i napędzał kolumny Harbeth M40.1. Wstępnym wzmocnieniem sygnału zajął się przedwzmacniacz lampowy Ayon Audio Spheris III, ale producent ma w ofercie swój własny przedwzmacniacz P-3, od którego powinniśmy zacząć odsłuchy.

Komplet bardzo dobrze wygląda i równie dobrze gra. Sygnał między przedwzmacniaczem i końcówką(-ami) mocy w obydwu przypadkach przenosił interkonekt XLR Acoutic Revive Triple-C. Wzmacniacze zasilane były przez kable Acoustic Revive Absolute Power, jednak wypróbowałem również zwykłe kable w oplocie Kryna Helco (test w 16 maja).

Sygnał do kolumn w moim systemie przenosi kabel głośnikowy Siltech Triple Crown. Jest on jednak bardzo sztywny, dlatego od jakiegoś czasu w takich przypadkach korzystam z drugiego, równie wspaniałego kabla – Crystal Cable Art Series Da Vinci (test → TUTAJ). Źródłem sygnału był odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition.

Płyty użyte w teście | wybór

⸜ ELGAR, Cello Concerto/Sea Pictures, wyk. Jacqueline du Pré, Janet Baker, London Symphony Orchestra, dyr. Sir John Barbirolli, EMI/Esoteric ESSW-90254, seria „Master Sound Works”, SACD/CD (1965/2022); recenzja → TUTAJ.
⸜ JOHN COLTRANE QUARTET, Ballads, Impulse!/Universal Music LLC (Japan) UCCU-40001, Platinum SHM-CD (1962/2013); recenzja → TUTAJ.
⸜ NAT KING COLE, Love Songs, ABC (Int'l) Records Master-245A, Master CD-R, recenzja → TUTAJ.
⸜ MICHAEL JACKSON, Thriller, Epic/Mobile Fidelity Sound Lab UDSACD 2251, seria „Original Master Recording, Ultradisc II”, SACD/CD (1982/2022).
⸜ KRAFTWERK, Live on Radio Bremen, Philips (?) 2561971, Bootleg, CD (2006).
⸜ NOVIKA, Tricks of Life, Kayax 013 CD (2006) recenzja → TUTAJ

»«

JAKIŚ CZAS TEMU JEDEN Z CZYTELNIKÓW „High Fidelity” przysłał do redakcji dość gniewny w tonie mail, w którym wyrzucał nam, że podczas oceny brzmienia produktów audio zbyt rzadko, albo wręcz w ogóle, nie sięgamy po muzykę klasyczną. Odpowiedziałem wówczas, zgodnie z prawdą, że nasza metodologia opiera się na porównaniach A/B lub A/B/A, a w nich nie ma miejsca na długie próbki materiału. Jedna, góra dwie minuty i zmiana. Dłuższe fragmenty powodują, że znacznie trudniej jest odnieść się do różnic. A muzyka klasyczna to brzmienie rozciągnięte w czasie – znacznie szerzej niż w przypadku muzyki rockowej, pop czy nawet jazzowej (w większości).

Tym razem nie mogłem jednak zacząć inaczej niż od ELGARA i jego Cello Concerto/Sea Pictures, w wykonaniu Jacqueline du Préi pod batutą sir Johna Barbirolli’ego. Tak się bowiem składa, że właśnie tego utworu słuchaliśmy z panem Kato, głównym inżynierem SoulNote, w zeszłym roku podczas wystawy w Monachium. I to słuchaliśmy długo. Podczas uroczystej kolacji, w czasie której wręczaliśmy firmom SoulNote oraz Børresen nagrodę STATEMENT in High Fidelity zeszło na nasze ulubione płyty i napomknąłem, że najnowszy remaster tytułu o którym mowa właśnie zaprezentowała wytwórnia Esoteric (więcej → TUTAJ). Na co konstruktor SoulNote rzucił, że on woli wersję na plikach, dostępną w serwisie streamingowym e-onkyo. Porównanie było więc nieuniknione.

Pamiętam tamte emocje – raz, że słuchaliśmy doskonałej muzyki, dwa, że robiłem to z fantastycznym człowiekiem, a trzy w pełnym systemie SoulNote. Wprawdzie żaden z nas nie przekonał drugiego, ale też doceniłem to, w jaki sposób odtwarzacz plików, system ZEUS, przekazał piękno koncertu wiolonczelowego Edgara i jak dobrze wpisały się w ten dźwięk przedwzmacniacz P-3 oraz końcówki mocy M-3.

Tak więc, odsłuch monobloków SoulNote w moim systemie rozpocząłem od tej samej płyty. W planie miałem przesłuchanie Adagio – Moderato, może nawet Lento – Allegro Molto, a skończyło się na całym koncercie. M-3 okazały się tak dobrym „wehikułem” dla emocji, że słuchałem muzyki z zainteresowaniem i zaangażowaniem, zwracając równocześnie uwagę na nią samą i na to, jak jest reprodukowana.

A jest w niezwykle niemechaniczny sposób. To znaczy w naturalny, nienarzucający się ze swoją „technologią” odtworzenia. Japoński wzmacniacz ma swój własny rys, zaraz do tego dojdziemy. Ale też jest on częścią takiej właśnie, nieskrępowanej, żywiołowej prezentacji. Wybuchowy charakter mocnych wejść orkiestry, tuż po delikatnych dźwiękach wiolonczeli, został przez wzmacniacz SoulNote podtrzymany i oddany z wyjątkową pieczołowitością.

To brzmienie o absolutnie niebywałej swobodzie i nienarzucającym się charakterze. W tym sensie, że dźwięk jest podawany w bardzo dokładny sposób, zarówno jeśli chodzi o aspekty czasowe, jak i barwę, ale nie daje to efektu „wymuszania” na nas emocji. Słuchając kolejnego klasyka, płyty Ballads THE COLTRANE QUARTET, w bardzo udanej reedycji na krążku Platinum SHM-CD, ponownie wkroczyłem do tego samego świata. Świata mojej osobistej wolności, w którym niczego nie muszę, a wszystko mogę.

A mogłem w niezwykłym komforcie słuchać, analizować jeśli chcę, albo po prostu relaksować się, robiąc coś innego. M-3 mają specyficzną właściwość zmieniania się wraz z naszymi oczekiwaniami. Kiedy słuchałem płyt pod kątem dźwięku, pozwalały mi na to dzięki wyjątkowej rozdzielczości i różnicowaniu. Kiedy z kolei potrzebowałem chwili przerwy, przechodziłem między tymi dwoma stanami niemal niezauważalnie, bez przymusu i bez poczucia, że coś mnie omija.

W dużej mierze pomaga w tym barwa wzmacniacza. Jest ona kremowa i jednocześnie uformowana na kształt lakieru Urushi. To jest błyszcząca, ale błyszcząca głębią, czymś nierównomiernym pod spodem, a przez to doskonałym w swojej naturalności. W czym ten japoński sposób pokrywania drewna różni się od lakieru fortepianowego. Saksofon Coltrane’a miał świetną głębię, był trójwymiarowy i nawet fortepian, przez Rudy’ego Van Geldera nagrywany bardo blisko ustawionymi mikrofonami, a przez to nieco „pudełkowaty”, brzmiał swobodniej niż zazwyczaj.

Urządzenie z jednej strony podaje blisko pierwszy plan, a z drugiej nie „zamyka” go w pudełku, rozciągając scenę szerz i w głąb. Kiedy więc NAT KING COLE zaczyna śpiewać „The very thought of you and I forget to do”, jego wokal pokazany jest dokładnie naprzeciwko mnie, blisko, w intymny sposób. Już jednak towarzysząca mu orkiestra jest daleko z tyłu i z boków, nie interferując z głosem. Pierwsze wrażenie związane z tym utworem, słuchanym na wysokiej klasie systemie, jest zawsze takie samo – i chodzi właśnie o wrażenie „obecności” Cole’a. Po chwili, po akomodacji, słyszymy jednak więcej – właśnie ogromną przestrzeń. Z M-3 było to doskonałe przejście.

Wzmacniacz doskonale bowiem różnicuje nie tylko barwę, ale i aspekty przestrzenne. Ma również wyjątkową dynamikę, chociaż nie jest ona „na pokaz”. Jak wspomniałem przy odsłuchu Cello Concerto/Sea Pictures Edgara, urządzenie jest szybkie i przejście między różnymi stanami emocjonalnymi jest z nim gładkie i przyjemne. Ale to teraz, z kolejnymi utworami z płyty Love Songs, wydanej na krążku Master CD-R, wyraźnie słychać było, jak różne są pogłosy zastosowane przy kolejnych utworach tej składanki. Japoński wzmacniacz nigdy się w tym nie gubił i nie zamazywał różnic.

Urządzenia pana Kato, mimo że mają sporą moc wyjściową, nie „pompują” basu, a ich balans tonalny jest dobrany z wyczuciem. Brzmienie bazuje jednak na środku pasma, jak to ma miejsce w większości wzmacniaczy lampowych typu SET. Bas, na przykład ten w Bille Jean MICHAELA JACKSONA, miał świetne tekstury, był gładki, gęsty i ciepły. Ale też nie schodził tak nisko i nie miał tej samej energii na samym dole pasma, co ze wzmacniaczem Soulution 710.

Wyraźnie słychać było, że w M-3 ten wybór prowadził do gładkości i gęstości, co przypomniało mi od razu brzmienie wzmacniacza Octave Jubilee 300, opartego o triody 300B. Ale nie ma czym się martwić. Basu jest tu bowiem pod dostatkiem. Ma on bezbłędną łączność ze środkiem pasma, przez co przekaz wydaje się niebywale jednorodny, czyli naturalny. Niskie przejazdy analogowych syntezatorów w, otwierającym zapis koncertu z 1971 roku zespołu KRAFTWERK, utworze Heavy Metal Kids budowały dużą scenę, mocny przekaz, nie zapominając o tym, że to ostatecznie jest koncert, czyli o atmosferze i lekkim oddaleniu instrumentów od pierwszego planu.

Wszystko to sprawia, że z M-3 można słuchać muzyki naprawdę głośno, a mimo to nie znuży nas. Prawdę mówiąc, im głośniej, tym większy dźwięk zostanie zbudowany i tym gęstsze będą faktury instrumentów. Wspomniany koncert to wciąż etap, w którym Kraftwerk grał z „żywą” perkusją i gitarami, co M-3 złożyło w gęstą całość, przypominającą to, co w tym czasie proponował zespół Deep Purple.

Pięknie zabrzmiała też elektronika z płyty NOVIKI, zatytułowanej Tricks f Life. Jej wokal był niesamowicie bliski i choć słychać w nim było mocne sybilanty, to nie odebrałem ich jako błędu, a jako „kolor” zachowany przez realizatora, nadający głosowi świeży i otwarty wyraz. Wzmacniacz precyzyjnie poukładał przestrzeń, wszerz i w głąb, bo robi to z wszystkimi płytami Tutaj było to tak mocne, tak przekonywające, że nie pamiętam, kiedy ostatnio – poza systemem odniesienia – ta płyta została w równie przekonywający sposób odtworzona.

Podsumowanie

MONOBLOKI M-3 OKAZAŁY SIĘ wyjątkowo dojrzałymi urządzeniami. W dodatku takimi, które grają każdą muzykę z równie dużym zaangażowaniem. Czy to Edgar, czy Novika, czy Coltrane – nie miało znaczenia, jakiej muzyki akurat słuchamy, ale to, czy to jest dobra muzyka. Jest też tak, że testowany wzmacniacz nie podkreśla słabszych stron realizacji. Podkreślaj za to ich walory, dobre rzeczy, zalety. Jeśli jest gęstość, dostaniemy gęstość, jeśli jest dynamika, dostaniemy dynamikę, jeśli jest otwarty dźwięk – taki też dźwięk otrzymamy, a wszystko to „więcej”.

Barwa urządzeń skupiona jest na gęstym środku pasma, bardzo zbliżonym do tego, co znam z wysokiej klasy, high-endowych wzmacniaczy lampowych. Jest zachowana ciągłość dźwięku, jego płynność i spójność. Kiedy trzeba, wzmacniacz pokazuje niski bas bez jego skracania i spłycania – to dlatego elektroniczny bas w tytułowym utworze z płyty Noviki był tak niesamowicie „kręcący”.

Na koniec i tak będziemy jednak wracali do płyt z wokalem w roli głównej, z gęstą, jazzową gitarą, z nasyconą elektroniką. SoulNote M-3 ma bowiem ludzki wymiar i ludzkie podejście do dźwięku. I tego nam właśnie potrzeba. Stąd nagroda ˻ GOLD FINGERPRINT.

Dane techniczne (wg producenta)

Maksymalna moc wyjściowa: 160 W (4Ω)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,1% (1 W)
Pasmo przenoszenia: 2 Hz - 200 kHz (±1 dB)
Czułość/impedancja wejśćiowa: 2 V/25 kΩ
Wzmocnienie: 22 dB
Pobór mocy: 110 W/36 W (bez sygnału wejściowego)
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 340 × 251 × 512 mm
Waga: 31 kg

Dystrybucja w Polsce

AUDIOPUNKT
www.sklep.AUDIOPUNKT.com.pl

FONNEX
www.FONNEX.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl


System referencyjny 2023



|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST|
|2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom)
|3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST|
|4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST|
|5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710
|6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
|7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST|

Okablowanie

Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|
Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST|
Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ|

Zasilanie

Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|
Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST|
Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST|
Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST|
Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST|
Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST|
Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST|
Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST|

Elementy antywibracyjne

Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)
Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS|
Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST|
Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
Nóżki pod testowanymi urządzeniami:
  • PRO AUDIO BONO Ceramic 7SN |TEST|
  • FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ|
  • HARMONIX TU-666M „BeauTone” MILLION MAESTRO 20th Anniversary Edition |TEST|

Analog

Przedwzmacniacz gramofonowy:
  • GRANDINOTE Celio Mk IV |TEST|
  • RCM AUDIO Sensor Prelude IC |TEST|
Wkładki gramofonowe:
  • DENON DL-103 | DENON DL-103 SA |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Madake |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Zero |TEST|
  • MIYAJIMA LABORATORY Shilabe |TEST|
Ramię gramofonowe: Reed 3P |TEST|

Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition

Mata:
  • HARMONIX TU-800EX
  • PATHE WINGS

Słuchawki

Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|

Słuchawki:
  • HiFiMAN HE-1000 v2 |TEST|
  • Audeze LCD-3 |TEST|
  • Sennheiser HD800
  • AKG K701 |TEST|
  • Beyerdynamic DT-990 Pro (old version) |TEST|
Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR HYBRID HPC |MIKROTEST|