pl | en

PRZETWORNIK CYFROWO-ANALOGOWY

MuzgAudio
DAC-01T

Producent: MuzgAUDIO
Cena (w czasie testu): 35 000 zł

Kontakt: MuzgAUDIO
ul. Lubelska 13B/121 | Rzeszów 35-241
POLSKA


→ MUZGAUDIO.com

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: MuzgAUDIO


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Marek Dyba

No 222

16 października 2022

MuzgAUDIO jest młodym polskim producentem z Rzeszowa, funkcjonującym na rynku od 2019 roku. Firmę założył pan KONRAD SIEMIENTKOWSKI, który zajmuje się projektowaniem oferowanych przez nią urządzeń i komponentów audio. Na początku roku Wojtek testował tranzystorową wersję referencyjnego przetwornika cyfrowo-analogowego, teraz natomiast do mnie trafiła odmiana z lampowym stopniem wyjściowym oznaczona symbolem DAC-01T.

IERWSZY RAZ Z, TRZEBA PRZYZNAĆ, mocno zapadającą w pamięć (bo drażniącą moje oczy) nazwą MuzgAudio zetknąłem się ponad dwa lata temu na jednym z audiofilskich forów, gdzie jeden z bywalców opisywał swoje przygody z wersją tranzystorową testowanego DAC-a (nie była to jeszcze wersja produkcyjna). Nie wiem jaka jest geneza tejże nazwy, ale mnie od razu skojarzyła się, nie wiedzieć czemu, z Schiit Audio, czyli amerykańską firmą produkującą m.in. wzmacniacze słuchawkowe i „daki”, oferujące zresztą znakomity stosunek jakości do ceny.

Jej szef stworzył kiedyś cały wątek, bodaj na Head-Fi, opisujący historię firmy, w tym kwestię wielce oryginalnej nazwy, która po prostu miała zapadać w pamięć i wywoływać uśmiech na twarzy, nawet jeśli fonetycznie nie kojarzyła się najlepiej. MuzgAudio fonetycznie kojarzy się całkiem dobrze, ale niekoniecznie zapada w pamięć tak bardzo, jak jej wersja pisana. Tak czy owak, gdy raz się tę nazwę zobaczy zostaje ona z człowiekiem na długo. Inni zwykle na rozpoznawalność marki muszą pracować dłużej i ciężej.

Wróćmy do, wspomnianego, pierwszego kontaktu. Opis wrażeń owego forumowicza był zachęcający, choć wówczas nie była to jeszcze ostateczna, recenzowana przez Wojtka wersja, a raczej prototyp w trakcie dopracowywania (test → TUTAJ). W tym samym miejscu wiele razy czytałem również o pozytywnych doświadczeniach użytkowników z zasilaczami liniowymi tegoż producenta, często stosowanymi do zasilania odtwarzaczy plików, czy DAC-ów. Niemniej wszystko były to jedynie kontakty wirtualne, że tak to ujmę.

DAC01-T to mój pierwszy fizyczny kontakt z urządzeniem pana KONRADA SIEMIENTKOWSKIEGO. Choć pierwsze wrażenia nie są dla mnie najważniejsze, to napiszę że tym razem były dobre, a jak na tak młodą firmę wręcz znakomite. Paczka z „dakiem” waży dobrych kilkanaście kilogramów – nieco mniej niż mój LampizatOr Pacific, ale – jak na przetwornik cyfrowo-analogowy – naprawdę dużo. Po wypakowaniu z kartonu i solidnych pianek ochronnych zobaczyłem spore, ładnie wykonane i wykończone urządzenie sprawiające wrażenie bardzo solidnego. Rozmiarami zaliczyłbym je bardziej do kategorii (nie tak mały) wzmacniacz niż DAC, a jeśli DAC to „poważny”, poważnej marki.

»«

| Kilka prostych słów…

KONRAD SIEMIENTKOWSKI
właściciel, konstruktor

SKĄD WZIĘŁA SIĘ WERSJA Z LAMPAMI? Na pewnym etapie dopieszczania DAC-01S pojawiła się koncepcja, aby wykorzystać jego całą część cyfrową, obudowę oraz sterowanie i skonstruować urządzenie o takiej samej funkcjonalności, ale z zupełnie nowym torem analogowym (podkr. – red). Założeniem było, aby był to tor całkowicie lampowy, symetryczny, bez udziału krzemu w ścieżce sygnału. Ponownie moim celem było połączenie na pozór przeciwstawnych cech. Chciałem zbudować urządzenie o funkcjonalności i wygodzie obsługi nowoczesnego DAC-a, rozdzielczości i szczegółowym graniu układu Sabre ES9038PRO w połączeniu z gęstym, muzykalnym, gładkim graniem, za które kochamy lampy.

Urządzenie to jest efektem zderzenia się dwóch moich mocnych stron: wiedzy na temat budowy nowoczesnych przetworników cyfrowo-analogowych oraz pasji do tworzenia układów lampowych. Sam stopień lampowy nie jest typowy. Jak już wspomniałem, jest całkowicie symetryczny, co oznacza, że od wejścia do samego wyjścia przetwarzana jest jedynie różnica pomiędzy sygnałami „+” i „-”, bez udziału masy. Pozwala to na maksymalne wykorzystanie sygnału na wyjściu kości D/A, przetworzenie do klasycznej formy sygnału 4 Vrms i podanie prosto na gniazda XLR. Oczywiście, dla maksymalnego wykorzystania potencjału urządzenia, potrzebujemy końcówki mocy lub przedwzmacniacza z wejściem XLR, ale myślę, że w tej klasie urządzeń to nie jest problemem.

Stopień wyjściowy składa się z czterech lamp, po dwie na kanał. Pierwsze dwie stanowią stopień wzmacniacza napięciowego, który zbudowany jest w oparciu o podwójne triody ECC81 marki Siemens&Halske. Są to moje ulubione lampy tego typu i jako, że od tych lamp w dużej mierze zależy brzmienie urządzenia, zdecydowałem się umieszczać je w standardzie w każdym egzemplarzu. Posiadam sporą kolekcję lamp audio liczącą ok. 2 tys. sztuk (szacuję, gdyż w pewnym momencie przestałem je liczyć :)) i z wszystkich ECC81 lampy Siemensa cenię najbardziej.

Kolejny stopień oparty jest o lampę 6N30P-EW, czyli wojskową, bardzo mocną podwójną triodę stosowaną w myśliwcach. Nie ma ona sobie równych w roli wydajnego bufora wyjściowego, zapewniając zarówno niską impedancję, jak i dając sporo prądu, gdy zachodzi taka potrzeba. Jest to ta sama lampa, która często używana jest jako lampa mocy we wzmacniaczach słuchawkowych.

Zwieńczenie stopnia analogowego stanowią kondensatory specjalnie nawijane dla firmy MuzgAUDIO. Spośród wielu dostępnych wyselekcjonowałem kondensatory o ciemniejszym charakterze, podkreślające głębię i bogactwo barwowe DAC-01T, a górne pasmo podające w sposób gładki i przyjemny. Są to kondensatory o znacznej pojemności, dlatego dół pasma sięga bardzo nisko, przynajmniej jak na urządzenie lampowe.

Podobnie jak w DAC-01S, tak i tutaj mamy możliwość pracy ze stałym poziomem głośności oraz tryb cyfrowego przedwzmacniacza. W trybie przedwzmacniacza, gdy sterujemy nim bezpośrednio końcówki mocy najlepsze efekty osiągniemy podłączając go przez XLR-y. Z półprzewodnikowym bratem dzieli całą część cyfrową wraz z osobnymi generatorami zegarowymi dla sekcji USB. Generatory są autorskim produktem firmy MuzgAUDIO.

Jak w każdym moim urządzeniu sekcja zasilania wykonana jest bezkompromisowo. Każda linia zasilania jest osobno, liniowo, oraz stabilizowana. Kluczowe dla jakości dźwięku napięcia stabilizowane są podwójnie – dla maksymalnej czystości napięcia. Wszystkie kluczowe linie stabilizowane są w oparciu o zaprojektowane w MuzgAUDIO dyskretne stabilizatory. O nich samych i procesie ich powstawania można napisać osobny felieton, a teraz wspomnę jedynie, że są wybrane spośród 12 topologii jakie zaprojektowałem. 6 osobnych transformatorów dostarcza prąd do każdej sekcji urządzenia osobno, dzięki czemu zminimalizowane są interferencje między poszczególnymi częściami urządzenia.

Tak więc, podobnie jak w przypadku DAC-01S, DAC-01T jest projektem autorskim, naszpikowany rozwiązaniami zaprojektowanymi i wykonanymi przez firmę MuzgAUDIO. Dzięki temu dźwięk jaki otrzymujemy jest połączeniem wysokich parametrów sygnału z barwnym brzmieniem lampy. Wraz z wygodnym interfejsem użytkownika stanowi to bardzo ciekawą propozycję. KSM

»«

DAC-01T

NIE BĘDĘ SIĘ SPECJALNIE ROZWODZIŁ nad budową i funkcjonalnością DAC-01T, jako że ta druga jest identyczna, jak w przypadku testowanego przez Wojtka DAC-01S. Z kolei różnice w zakresie tej pierwszej dotyczą wyłącznie stopnia wyjściowego, tym razem lampowego, o którym wszystko napisał już pan Konrad w „Kilku prostych słowach...”.

Dla porządku przypomnę więc jedynie, dla tych, którzy poprzedniej recenzji nie czytali, że testowany przetwornik korzysta z kości Sabre ES9038PRO i ma konstrukcję symetryczną. Oferuje cztery wejścia cyfrowe - dwa koaksjalne, optyczne Toslink oraz USB. Wejścia S/PDIF akceptują sygnał PCM o częstotliwości próbkowania do 192 kHz oraz DSD64 (DoP). Wejście USB daje szersze możliwości, jako że potrafi obsłużyć PCM do 384 kHz, a DSD do DSD512 (natywnie).

Urządzenie wyposażono w dwa wyjścia analogowe, zbalansowane (XLR) i niezbalansowane (RCA). Mogą one być używane ze stałym, albo regulowanym poziomem wyjściowym. W tym drugim przypadku korzystać będziemy z cyfrowej, 64-bitowej regulacji cyfrowej. Dzięki temu DAC może bezpośrednio sterować końcówką mocy. Co ważne dla użytkowników posiadających przedwzmacniacze liniowe, ową regulację głośności można po prostu wyłączyć. Bardzo dobre wrażenie robi duży, kolorowy wyświetlacz, który ułatwia wybór szeregu ustawień dostępnych w menu urządzenia. Same operacje możemy wykonać z pomocą zgrabnego pilota, albo gałki na froncie funkcjonującej również jako przycisk.

Warte podkreślenia jest, że większość układów zastosowanych w tym urządzeniu to autorskie opracowania konstruktora. Słowem, mamy do czynienia z wysoce oryginalnym produktem, a nie jednym z wielu dostępnych na rynku, korzystających z gotowych rozwiązań. Przetwornik cyfrowo-analogowy MuzgAudio DAC-01T robi bardzo dobre solidnością konstrukcji obudowy, łatwo i przyjemnie się obsługuje i po prostu dobrze wygląda, jak przystało na propozycję z całkiem wysokiej półki cenowej. Pozostaje więc pytanie, co z brzmieniem?

ODSŁUCH

⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Przetwornik D/A MuzgAudio zastąpił w moim systemie model LampizatOr firmy Pacific. Źródłem dla wejścia USB testowanego przetwornika były (na zmianę) mój customowy serwer, ale także wersja podstawowa (Standard) i wyższa (Aeon) transportu plików 432 EVO (test wersji Master → TUTAJ).

Urządzenia połączone były kablem USB David Laboga Expression Emerald. Analogowym interkonektem RCA Soyaton Audio Benchmark sygnał trafiał do, pracującego w klasie A, wzmacniacza zintegrowanego, GrandiNote Shinai, a w kolejnym odsłuchu bezpośrednio do końcówki Circle Labs M200. Wzmacniacze z kolumnami, na zmianę GrandiNote MACH4, Club-27 KURT MKIII oraz Closer Acoustics OGY, połączone były kablami głośnikowymi Soyaton Benchmark.

»«

TESTOWANIE URZĄDZEŃ AUDIO NIE JEST, bo nie może być w pełni obiektywne. Obiektywne są pomiary, ale one z kolei nie mówią wiele, a na pewno nie mówią wszystkiego o brzmieniu. Słuchając i próbując ocenić recenzowane urządzenie staram się nie robić tego przez pryzmat własnych preferencji, które, jak każdy, oczywiście mam, ani uprzedzeń, bo tych też nie da się w audiofilskiej zabawie uniknąć.

Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że jedna z pierwszych informacji, jakie przeczytałem o DAC-ach MuzgAudio dotyczyła stosowanej w nich do konwersji cyfrowo-analogowej kości pochodzącej z firmy ESS Technology. To, na papierze, jedne z najlepszych, jeśli nie najlepsze chipy tego typu na świecie. Nie zmienia to faktu, że parametry to jedno, a implementacja, która potrafiłaby je do mnie przekonać, to drugie. Dodam, iż to drugie trafia się naprawdę rzadko. Pierwszym takim przypadkiem był DAC Brinkmanna Nyquist, innym np. DAC Ideon.

Przetwornik Nyquist, i to w pierwszej wersji, to ciągle jeden z najlepszych przetworników cyfrowo-analogowych, jakie zdarzyło mi się u siebie gościć. Być może część z państwa pamięta wywiad, który wówczas przeprowadziłem z jego twórcą, Matthiasem Lueckiem (zobacz → TUTAJ). Pytałem go między innymi o tę właśnie kwestię – co takiego zrobił, że DAC oparty o kość ESS Sabre tak bardzo mnie, fanowi analogu i lamp, się spodobał. Odpowiedź była prosta. Zdaniem Matthiasa kości tej marki fantastycznie wykonują samą konwersję D/A. Jeśli ograniczy się ich funkcję do tego elementu i obuduje wysokiej klasy układami, można uzyskać tak znakomity dźwięk, jaki usłyszałem z Nyquistem. Niby proste, a mało kto potrafi to zrobić.

Od tego czasu zdarzyło mi się jeszcze kilka razy słyszeć przetworniki D/A, które nie tylko oferowały dźwięk wysokiej klasy, ale i jednocześnie taki, który mi się naprawdę podobał – a to wcale nie to samo! To ciągle jednakże zdecydowana mniejszość pośród wszystkich z tymi kośćmi, jakie słyszałem. Tak więc fakt, iż DAC MuzgAudio wykorzystuje właśnie te przetworniki, pomimo najszczerszych chęci, nie stanowił dla mnie zachęty, a raczej zachętę do zachowania rezerwy. Statystyki bowiem (raz jeszcze podkreślę: w moim przypadku) nie przemawiały na korzyść tego rozwiązania. Acz lampowy stopnień wyjściowy i to z wysokiej klasy lampami NOS teoretycznie znacząco zwiększał szanse na uwiedzenie mnie przez DAC-01T swoim brzmieniem.

Ujmując rzecz najkrócej jak można – zdecydowana większość przetworników opartych „daki” ESS Technology brzmi dla mnie zbyt sucho, brakuje im odpowiedniego nasycenia i bardzo rzadko w ich opisie używam określenia: muzykalny. Zabierając się za słuchanie DAC-01T, jak zawsze, starałem się jednakże zapomnieć o jakichkolwiek oczekiwaniach czy uprzedzeniach wobec brzmienia testowanego urządzenia i skupić się na tym, co dobiega z głośników. Plus, oczywiście, czy i jak różni się to od tego, co oferuje (kilkukrotnie droższy) Pacific.

A jednak… Z kolumn popłynął do mnie dźwięk, w którym wcale niełatwo było mi usłyszeć wpływ lamp. Dominujące na początku cechy, a przynajmniej zwracające uwagę, to, w moim odczuciu, były przede wszystkim precyzja, przejrzystość, dobra, nawet bardzo dobra, bo wysoka rozdzielczość, a także zwarty i szybki bas. Słowem, cechy brzmienia kojarzące (mi) się z ESS, na które lampowy stopień wyjściowy, na moje ucho, jakby nie miał żadnego wyraźnego wpływu. Oczywiście nie słyszałem wersji „S” tego przetwornika. Może postawione obok siebie wyraźnie pokazałyby co zmieniają w dźwięku w identycznych (poza stopniem wyjściowym) konstrukcjach, lampy.

Bez takiego porównania w krótkim ślepym odsłuchu raczej nie wpadłbym na to, że w testowanym urządzeniu faktycznie zastosowano jakiekolwiek „bańki”. Gwoli przypomnienia, miałem kiedyś przyjemność testować urządzenia innej polskiej marki, RT-Project, która także oferuje przetworniki z tranzystorowym i lampowym stopniem wyjściowym, a która później wprowadziła konstrukcję z oboma, dającą użytkownikowi możliwość wyboru jednego z nich w dowolnym momencie. Wtedy jednakże testowałem wszystkie wersje po kolei, więc o wskazanie różnic było łatwiej, a i wpływ lamp (może dzięki porównaniu) był dla mnie jasny. Co nie znaczy, że ewentualny wybór byłby łatwy, stąd za iście salomonowe rozwiązanie uznałem ową trzecią wersję z oboma stopniami wyjściowymi.

Czy to źle, że w przypadku MuzgAudio na pierwszy rzut ucha nie słychać wpływu lamp? Absolutnie nie! Nie sądzę żeby pan Konrad robiąc wersję „T” chciał całkowicie zmienić charakter swojego DAC-a, czy też pozbyć się naturalnych cech kości ESS Sabre. Zakładam, że różnice między wersjami „T” i „S” muszą występować, ale nie są zbyt duże, bo nie powinny być, jeśli różnica między nimi sprowadza się jedynie do stopnia wyjściowego.

Tyle że jedną z pierwszych płyt, których słuchałem, był „stary dobry” krążek PINK FLOYD Animals, acz w najnowszym remiksie z 2018 roku. DAC-01T pokazał, że nie tylko pewnie prowadzony, punktualny i schodzący tak nisko, jak tego wymaga nagranie, bas jest jego mocną stroną, ale i odpowiednia dla rockowej muzyki dynamika.

Ten sam aspekt prezentacji robił duże, a może nawet jeszcze większe, wrażenie przy odsłuchu ścieżki dźwiękowej z filmu Rogue One: A Star Wars Story. W końcu miałem tu do czynienia z orkiestrą, z wielkimi kotłami, kontrabasami, itd. MuzgAudio zagrał oba te krążki z rozmachem, w pierwszym przypadku budując sporą, choć jednak mniejszą niż Pacific scenę (w tym przypadku to przestrzeń, w której realizator „porozrzucał” dźwięki, jak to u Floydów, a nie naturalna scena). W tym drugim zaproponował dużą skalę dźwięku, porównywalną z LampizatOrem i rewelacyjną otwartość świetnie poukładanej, uporządkowanej prezentacji.

Na Animals ważna była również dobra prezentacja wokali Watersa i Gilmoura, a także pełne, zadziorne brzmienie elektrycznej gitary tego drugiego, co dowodziło, że i średnica jest mocną stroną tego DAC-a. Niemniej to wspomniany soundtrack lepiej pokazał precyzję, bardzo dobre różnicowanie, a także bogactwo detali i subtelności wyjątkowo łatwo dostępnych dzięki możliwości zaglądania w głębsze warstwy, wyjątkowo uporządkowanej, czystej, precyzyjnej prezentacji. Na obu tych krążkach ważnym, wręcz niezbędnym elementem jest oddanie ich atmosfery, w tym drugim wypadku wyjątkowo dramatycznej, trzymającej w napięciu, nawet mrocznej, co DAC-01T pokazał bezbłędnie. Nie było to tak gęste granie, jak z Pacyfikiem, ale bardzo klarowne, z każdym elementem przypisanym do konkretnego miejsca, dobrze odseparowanym od pozostałych, a jednocześnie tworzącym z nimi spójną całość.

Koncertowy krążek ANTONIO FORCIONE był z kolei pierwszym testem tego, jak polski DAC radzi sobie z muzyka akustyczną nagraną na żywo i to taką, w której wiodąca rolę gra moja ukochana gitara. A ta zabrzmiała świetnie, choć znowu nieco inaczej niż z moim LampizatOrem. Każde szarpnięcie struny było tu odpowiednio szybkie, mocne, ale i każde wybrzmienie trwało odpowiednio długo. Każdy dźwięk miał sporą masę i energię, każdy był soczysty (a nie suchy, jak w moim odczuciu często brzmią kości ESS), a i do barwy nie dało się przyczepić. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że lampy zrobiły swoje :)).

Pacific i taką muzykę zagrał nieco gęściej, a przez to ciemniej, a w dźwięku gitary mistrza było ciut więcej pudła, co dawało efekt nieco bardziej zrelaksowanego grania. W wersji MuzgAudio było ono z kolei nieco bardziej energetyczne, odrobinę szybsze i bardziej bezpośrednie. Podejrzewam, że fani bardziej analitycznego słuchania mogliby w tym przypadku wskazać DAC-01T jako swojego faworyta.

DAC-01T bardzo dobrze zróżnicował także instrumenty perkusyjne. Czysto, dźwięcznie i mocno zabrzmiały metalowe talerze i przeszkadzajki, ładnym „drewnianym”, głębszym głosem odzywały się wykonane z tego właśnie materiału. Przy tym krążku można było w końcu mówić o faktycznej lokalizacji źródeł pozornych na scenie, a testowany przetwornik potwierdził wymienianą już wcześniej precyzję. Każde z nich było duże, miało odpowiednią masę i stanowiło osobny, precyzyjnie zlokalizowany, trójwymiarowy byt. Znowu lampom przypisałbym część zasług w tym zakresie, jako że instrumenty rysowane było dość precyzyjną kreską, ale miały też niezłe wypełnienie.

Jako że miałem wrażenie, iż testowany przetwornik można zaliczyć do miana analitycznych, na szczęście bez przesady w tym zakresie, postanowiłem sprawdzić, czy jest również bezwzględny dla słabszych realizacji, bo to cechy zwykle idące w parze. Zagrałem więc akustyczny koncert AEROSMITH z Ed Sullivan Theater, który do najlepszych realizacji zdecydowanie nie należy; to w końcu tzw. bootleg, który dopiero kilka lat temu został oficjalnie wydany. Testowany DAC od początku pokazał pewne prawdy o tym nagraniu. Dźwięk dobiega jakby zza, może niezbyt grubej, ale jednak, kotary i nie ma otwartości tego typu realizacji, a i akustyki słynnego teatru niemal nie słychać.

Słychać za to reakcje publiczności, całkiem dobrze fantastyczny wokal Steven Tylera i dobrą atmosferę oraz zabawę na scenie wśród muzyków, dla których była to przecież sytuacja dość niecodzienna (mówię o graniu bez prądu). I choć MuzgAudio natychmiast pokazał, dlaczego jest to nagranie najwyżej przeciętne jakościowo, równie dobrze oddał to co sprawia, że mimo wszystko bardzo lubię ten krążek. Już po kilku minutach bezwiednie wystukiwałem rytm, głowa się kiwała i po prostu dobrze się bawiłem. Dlatego też, nawet jeśli w moim odczuciu DAC-01T to propozycja dla fanów wysokiej wierności nagrań, to wcale nie należy on do kategorii bezwzględnie masakrujących te słabsze. Wszystko zależy oczywiście od oczekiwań użytkownika, ale dla mnie to ogromny plus.

Skoro gitara wypadła tak dobrze sięgnąłem na koniec po krążek mistrza kolejnego z moich ulubionych instrumentów, kontrabasu, czyli Legendes RENAUD GARCII-FONSA. To bodaj jego pierwszy album z 1992 roku, który brzmi po prostu genialnie. Pod warunkiem, oczywiście, że system za nim nadąża... Mój radzi sobie z tym wyzwaniem bardzo dobrze i stąd mój sentyment do tego krążka. Z przetwornikiem MuzgAudio pięciostrunowy kontrabas mistrza zabrzmiał nieco inaczej niż do tego przywykłem. Bardzo precyzyjnie, szybko, nie aż tak gęsto, acz do barwy znowu nie mogłem się przyczepić. Było w tym dźwięku nieco więcej strun, a mniej pudła. Różnice, o których piszę były obiektywnie niewielkie, ale były. Tym razem prezentacje nieco odmienną o tej, do której jestem przyzwyczajony odebrałem po prostu jako nieco inną, nie wykluczam, że wierniejszą, interpretację tego nagrania.

PODSUMOWANIE

OSOBA POSZUKUJĄCA DLA SIEBIE komponentu audio nie może zignorować dość istotnego parametru, jakim jest cena. Ta w przypadku MuzgAudio DAC-01T na pierwszy rzut oka jest wysoka. Tak przynajmniej zareaguje wiele osób wiedząc, że to produkt polski. Niemniej, moim zdaniem, produkt ten to kolejny dowód na to, że należy przestać traktować produkty naszych świetnych, kreatywnych konstruktorów jako coś z założenia gorszego. Nie ma też żadnych powodów, by dobre produkty Made in Poland nie były adekwatnie do oferowanej jakości wycenione.

Testowany DAC jest urządzeniem bardzo wysokiej klasy, nie zawaham się użyć określenia: high-end. Nie jest to propozycja dla każdego, bo mimo lamp na pokładzie nie znajdziecie w nim „ciepełka”, a raczej czystość, precyzję, dynamikę, wysoką rozdzielczość i energetyczność, dobre różnicowanie i odpowiednią dla danego nagrania skalę wyważonego, równego dźwięku. Słowem, usłyszycie prawdę o każdym nagraniu. Co ważne, gorszych realizacji po zakupie referencyjnego DAC-a MuzgAudio nie wyrzucicie do kosza, bo i z nich potrafi on wyciągnąć muzyczną esencję.

Jeśli szukacie przetwornika o takim charakterze w tym, a nawet nieco wyższym przedziale cenowym, i nawet jeśli, jak ja, nie jesteście fanami kości ESS Technology Sabre, to DAC-01T i tak powinien znaleźć się na liście urządzeń wartych odsłuchania!

Dane techniczne (wg producenta)

Obsługiwane częstotliwości próbkowania:
• wejścia S/PDIF:32-192 kHz oraz DSD64 DoP
• wejście USB: 32-384 kHz oraz DSD64 - DSD512 natywnie
Napięcie wyjściowe: RCA – 2 Vrms | XLR – 4 Vrms
Impedancja wyjściowa: 100 Ω
Konwerter D/A: ESS ES9038Pro
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: <0,01%
Stosunek sygnał/szum: >100 dB
Zakres dynamiczny: >110 dB
Pasmo przenoszenia: 0 – 20 kHz (+/-0,1 dB)
7 filtrów cyfrowych FIR oraz tryb Non-Oversampling
Regulacja głośności: w zakresie od 128 dB do 0 dB, w krokach co 1 dB
Pobór mocy:
• w trybie czuwania: 2 W
• w trakcie pracy: ok. 80 W
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 460 x 360 x 150 mm
Waga: 14 kg



System referencyjny 2022

ŹRÓDŁA CYFROWE

1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10
• karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ
• JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono)
• przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ

2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ

ŹRÓDŁO ANALOGOWE

1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ
• ramię J.Sikora KV12
• wkładka Air Tight PC-3

2. Przedwzmacniacze gramofonowe:
• ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ
• Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ

WZMACNIACZ

1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ

2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany)

3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ

KOLUMNY

1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ

2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ

OKABLOWANIE

1. Interkonekty analogowe:
• Hijiri MILLION KIWAMI
• Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ
• Hijiri HCI-20
• TelluriumQ ULTRA BLACK
• KBL Sound ZODIAC XLR

2. Interkonekty cyfrowe:
• David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ
• David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ

3. Kable głośnikowe:
• LessLoss ANCHORWAVE

4. Kable zasilające:
LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ

ZASILANIE

1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ

2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2

3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y

4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)

ANTYWIBRACJA

1. Stoliki:
• Base VI
• Rogoz Audio 3RP3/BBS

2. Akcesoria antywibracyjne
• platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16
• nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII
• nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT
• nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ