KABEL ZASILAJĄCY AC Furutech
Producent: FURUTECH CO., Ltd. |
Test
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 216 1 maja 2022 |
RUDNO, NAPRAWDĘ TRUDNO JEST znaleźć firmom coś, co by je wyróżniało, tzw. „identity”. Mówię nie tylko o firmach audio, ale w ogóle, o producentach, sprzedawcach, usługodawcach itd. Znalezienie swojego wyróżnika jest jak znalezienie świętego Graala, ponieważ pozwala zaistnieć w świadomości klientów i się w niej „zakotwiczyć”. Firma taka postrzegana jest wówczas przez pryzmat tego jednego elementu i tak też pozycjonowana. Furutech, japoński producent okablowania audio, znany był od lat przede wszystkim ze swoich listew i kabli zasilających AC, a także wtyków zasilających AC, z których korzysta wielu innych czołowych producentów okablowania. I były ku temu powody, zarówno mające u podstawy budowę mechaniczną, jak i obróbka gotowych elementów. Dla przykładu, w opisach jego produktów przez wiele lat uwagę zwracał sposób „kondycjonowania” przewodników, o firmowej nazwie α (Alpha) Process. „Kondycjonowanie” to polegało na kriogenicznej obróbce metalu, dzięki której znacząco wzrastało jego uporządkowanie krystaliczne, zmniejszały naprężenia mechaniczne („stress”), a tym samym poprawiał się transfer energii. Obróbka kriogeniczna polega na zamrażaniu kabla, często do temperatury bliskiej zeru absolutnemu, a następnie ich podgrzewaniu w kontrolowany sposób. Poszczególne firmy opracowały własne sposoby obróbki, różniące się między sobą w szczegółach, a więc i uzyskiwanymi efektami. Patent Furutecha różni się od innych podejść tym, że obróbce termicznej poddawane są tylko metalowe elementy, dlatego można je zamrozić do bardzo niskich temperatur. Firma używa do tego płynnego N2 lub helu (He) w temperaturze, odpowiednio, - 196℃ i - 250℃. Tak przygotowane elementy są następnie demagnetyzowane w opatentowanym przez firmę procesie o nazwie „Rope demagnetization”. Tak więc Furutech miał „swoją” technikę, miał też „swoje” przewodniki. Przez lata była to miedź PCOCC (Pure Cooper Ohno Continuous Casting), czyli wykonywana w procesie odlewania, a nie wyciągania. O ile α (Alpha) Process był opracowaniem własnym, także samodzielnie produkowane były wtyki, o tyle przewodniki były kupowane u wyspecjalizowanych producentów. W 2013 roku firma Furukawa zaprzestała produkcji miedzi PCOCC, Furutech musiał się więc „wymyśleć się” na nowo. W ten sposób powstał pierwszy kabel zasilający Furutecha korzystający z miedzi D.U.C.C. (Dia Ultra Crystallized Copper) produkowanej przez firmę Mitsubishi Cable Industries Ltd., model DPS-4 ALPHA OCC-DUCC, który znalazł się na okładce naszego magazynu w 2017 roku. Zakończony opatentowanymi wtykami z korpusem z plecionki węglowej oraz materiału o nazwie NCF wyznaczył kierunek, w którym firma podążyła w kolejnych latach. Dopiero jednak kabel, który państwo mają z nami okazję poznać, Project V1, wykorzystuje wszystkie te rozwiązania w pełni i na najwyższym poziomie. ▌ PROJECT V1 PROJECT V1 JEST TOPOWYM KABLEM ZASILAJĄCYM firmy Furutech. Wprowadzony został do sprzedaży w tym roku i przynosi wszystkie jej dotychczasowe opracowania. Co więcej, to chyba pierwszy produkt tego producenta, którego promocja w całości „bazuje” na technice Nano Crystal² Formula, co jest podkreślane w opisach i specjalnym logotypie. | NANO CRYSTAL² FORMULA NANO CRYSTAL² FORMULA (NFC) to żywica syntetyczna o szczególnych właściwościach. Materiały prasowe mówią o „materiale krystalicznym” charakteryzujący się „aktywnymi” właściwościami i o jej podwójnym działaniu. Po pierwsze, generuje on negatywne jony, eliminujące statyczne elektryzowanie się materiału. Po drugie zamienia energię kinetyczną (drgania) na ciepło w postaci, emitowanych na zewnątrz, fal podczerwonych. Jak podkreśla producent to czysta fizyka, a ich wpływ na sygnał jest mierzalny: Historia kryjąca się za tymi kryształami jest również prosta. Wiele lat temu podczas badań odkryto, że kryształy te wpływały na jakość dźwięku w określony, bardzo pozytywny sposób. Po zapoznaniu się z tymi badaniami Furutech postanowił przetestować je w ściśle określonych warunkach. Po eksperymentach z niezliczonymi formami i kompozytami, zespół Furutecha znalazł zastosowanie tego materiału, które doskonale sprawdzałoby się w zastosowaniach audio. Osiągnięto to poprzez połączenie owych kryształów z nanocząsteczkami ceramicznymi i proszkiem węglowym, co dało w efekcie materiał piezoelektryczny, który skutkuje jeszcze lepszymi właściwościami tłumiącymi. Tak interesujące własności mechaniczne musiały wzbudzić zainteresowanie i zainspirować do dalszych poszukiwań. W 2017 roku, czyli dwa lata po pierwszym zastosowaniu NFC w produktach audio, Furutech pokazał podstawki NCF Booster służące do minimalizowania drgań we wtykach. Rok później dołączyły do nich podstawki NCF Booster Signal przeznaczone dla kabli sygnałowych, zasilających i głośnikowych, następnie NFC BOOSTER BRACE SINGLE. ♦ → TECHNOLOGY, www.FURUTECH.com; dostęp: 19.04.2022. PROJECT V1 JEST JEDNYM Z GRUBSZYCH KABLI zasilających, jaki u siebie miałem – nie najgrubszym, ale bisko mu do rekordu; jego zewnętrzna średnica wynosi 32 mm. Mimo to da się go całkiem sensownie ułożyć w systemie, ponieważ nie jest bardzo sztywny. Ma on wyjątkowo złożoną budowę mechaniczną, bo zbudowany jest z kilku rodzajów przewodników w pracochłonnej topologii, dwóch ekranów i elementów tłumiących drgania. No i zakończony jest najnowszą wersją wtyków NFC tego producenta. ⸜ PRZEWODNIKI Jak mówiliśmy, podstawą budowy testowanego kabla jest miedź D.U.C.C. (Dia Ultra Crystallized Copper). W innych kablach z czystej miedzi, na przykład OFC i PCOCC, chodziło o maksymalne wydłużenie kryształów i poprawę czystości przewodnika, co eliminowało tzw. zniekształcenia „diodowe” powstające przy przejściu sygnału między sąsiadującymi ze sobą kryształami. W swoich badaniach Mitsubishi wykazała jednak, że zanieczyszczenia tego typu powstają także we wnętrzu kryształów, nie tylko na ich styku. Proces D.U.C.C. polega na ponownej krystalizacji miedzi, w czasie której zanieczyszczenia są uwalniane i usuwane. Dzięki temu miedź tego typu wykazuje też o wiele mniejszy efekt kierunkowości. Oprócz D.U.C.C. w kablu o którym mowa znajdziemy również przewodniki ze srebrzonej miedzi OFC (127 drucików). Wykonana z nich skrętka stanowi rdzeń każdego z trzech biegów kabla. Wokół niej owinięta jest, w przeciwnym kierunku, warstwa drucików D.U.C.C. (x37), a na niej kolejna warstwa, takich samych drucików (x47). Całość izolowana jest dwoma rodzajami materiału, a przestrzeń między nimi wypełniana włóknami z poliestru i owijana warstwą papieru. I dopiero wtedy widać ekrany. Pierwszy wykonany jest z taśmy miedzianej, a drugi z plecionki. Ekrany z kolei owinięte są materiałem „aktywnym” NFC – to PVC wypełnione proszkiem węglowym oraz kuleczkami nanoceramicznymi. Po kolejnej warstwie papieru mamy grubą warstwę tłumiącą drgania. Są to rurki o średnicy ø 4 mm, które nadają kablowi grubość i giętkość. I na zewnątrz mamy plecionkę z włókien o dwóch rodzajach twardości. ⸜ WTYKI Zastosowane w kablu wtyki są najnowszym i zarazem najlepszym modelem tego producenta. Nie widziałem ich nigdzie indziej i być może nie będzie ich można kupić oddzielnie; noszą zresztą nazwę Project V1-EU. Najbardziej widoczną zmianą, w stosunku do poprzednich wersji, jest inny wygląd tulei tworzącej obudowę wtyku. W testowanym kablu ponownie wykonana jest ona z włókien węglowych, ale nie jest to plecionka. Materiały prasowe mówią o „kuciu” (ang. „forging”), co wskazywałoby na formowanie tulei w procesie mechanicznym polegającym na wielokrotnym uderzaniu ich powierzchni. Element ten zamocowany jest na sztywnym elemencie z niemagnetycznej stali. Styki wykonano z rodowanej miedzi OCC poddanej procesowi Alpha (rozmagnesowanie i obróbka kriogeniczna). Korpus z kolei to NFC. Bardzo podobnie wykonano tuleje tłumiące drgania, które zakańczają część kabla z tłumiącymi rurkami, widoczne na dwóch końcach, tuż przed wtykami. Producent mówi o nich „Daping Rings”. Wykonane są one z czterech warstw włókien NFC i węglowych, pokrytych przezroczystą powłoką. |
Kabel dostarczany jest w dużym, estetycznym pudełku z bambusa, zapakowany w specjalny worek z naniesionym logo NFC. ▌ ODSŁUCH ˻ JAK SŁUCHALIŚMY Kabel zasilający FURUTECH PROJECT V1 testowany był w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Zasilał odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition (№ 01/50) i porównywany był do kabla referencyjnego Siltech Triple Crown Power. Wpięty został do listwy zasilającej ACOUSTIC REVIVE RTP-4EU ABSOLUTE, a ta poprzez 2,5-metrowy kabel Acrolink Mexcel PC-9500 do gniazdek ściennych Furutecha. Gniazdka te zasilane są osobną linią, biegnącą do skrzynki bezpiecznikowej, w której znajduje się bezpiecznik firmy HPA. A linia ta wykonana jest z 6-metrowego odcinka kabla Oyaide Tunami Nigo. Płyty użyte w teście | wybór
⸜ THE OSCAR PETERSON TRIO, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music LIM K2HD 032, K2HD Mastering, „24 Gold Direct-from-Master Edition UDM”, Master CD-R (1964/2009). JEST CZASEM TAK, ŻE NIE WIEMY, na czym polegają różnice w dźwięku pomiędzy różnymi modelami kabli. Nawet jeśli je dobrze słychać, nawet jeśli są klarowne, to często, naprawdę często nie są one tak łatwe do zdefiniowania, jak te pomiędzy kolumnami i wzmacniaczami. Dzieje się tak dlatego, że zmiany wprowadzane przez kable nie mają zazwyczaj cech zmian strukturalnych. Nie korygują dźwięku w jego podstawowej „tkance”, a zmieniają wydźwięk tego, co już tam jest. Z kablem zasilającym firmy Furutech było zupełnie inaczej. Project V1 okazał się kablem, który daje się poznać już od pierwszego utworu. Jest to bowiem topowy kabel, to jedno, ale też kabel mający swoją własną wizję dźwięku. Nie było tak, że musiałem się wsłuchiwać i wyłapywać różnice, bo te były klarowne. Co więcej, miały one na tyle dużą wagę, że „ustawiały” dźwięk całego systemu. A z Furutechem był to dźwięk gęsty, dźwięk ciemny, dźwięk „słodki”. Był też niezwykle dynamiczny, co słychać było ze wszystkimi trzema płytami z fortepianowym trio, które wybrałem do odsłuchu, czyli: THE OSCAR PETERSON TRIO i We Get Request, TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO i Midnight Sugar oraz TORD GUSTAVSEN TRIO z Changing Places. Ale był przede wszystkim tym, o czym napisałem na początku. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to że japoński kabel pokazuje wydarzenia w duży sposób, dość blisko pierwszego planu. I fortepian Oscara Petersona, i Tsuyoshi Yamamoto, choć tak różne, tak inaczej nagrane, pokazane zostały ze sporym „body”. „Sporym” to resztą za mało opowiedziane – testowany kabel przekazuje wypełniony i namacalny świat dźwięków. Bo nie tylko fortepian, ale i stopa perkusji, co jakiś czas na płycie japońskiego pianisty uderzająca znienacka, i kontrabasy na obydwu krążkach, wszystkie te instrumenty miały rozmach, impet bardzo spotykany raczej przy wydarzeniach na żywo niż doświadczany w domu. Peterson był więc bliżej mnie niż z kablem Siltecha, z kolei Yamamoto – dalej ode mnie. A to dlatego, że pierwszy został umieszczony przez realizatora nieco dalej w miksie i jest dość ciemny, został więc przez kabel trochę powiększony, a drugi jest jasny, dźwięczny i klarowny, z Furutechem miał więc więcej „ciała” i mniej namacalne „erupcje” dźwięku. Ani jeden, ani drugi sposób prezentacji nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – to są rejestracje, płyty, a więc dzieła artystyczne, inne niż „koncert na żywo”. Z każdym z nch otrzymałem jednak niezwykle wiarygodną „iluzję” dźwięku na żywo, za każdym razem o innej skali. Furutech wydaje się grać w lidze nastawionej na melodykę, przeżywanie wydarzeń w ich podskórnej tkance, tworzącej ciągłość, kontinuum dźwięków, bez ich wyraźnego selektywnego obrazu. Co potwierdziłem z kolejnym trio, TORD GUSTAVSEN TRIO, z wydanej w 2003 roku płyty Changing Places. Jest ona nagrana kompletnie inaczej niż krążek Yamamoto, bo znacznie ciemniej, cieplej, mniej „tu i teraz”. Furutech pokazał z nią coś, co mi wcześniej trochę umknęło, a co jest częścią jego prezentacji, a mianowicie – rozdzielczość. Przy poprzednich dwóch płytach skupiłem się bardziej na barwach, teraz mogłem wreszcie docenić coś, o co chyba – jak zakładam – twórcom V1 chodziło, to jest na rozdzielczości. I to jest niebywale rozdzielczy kabel! Nie jest to od razu – nomen omen – jasne, ponieważ dźwięk, który z nim otrzymujemy nie jest ani jasny, ani wyrazisty. Po kilku płytach, szczególnie tak klarownych strukturalnie, jak trio jazzowe, staje się jasne, że otrzymujemy nie tylko „kontinuum dźwięku”, o którym pisałem, ale raczej coś na wzór nieskończonej liczby dźwięków nanizanych na nić muzyki, które składają się na owo kontinuum. Czyli jest to nie ciągła nić, bez drobnych informacji, a same informacje. Na pierwszy rzut oka różnica niewielka, a w odsłuchu ogromna. A to dlatego, że testowany kabel wydobywa z dźwięku głębsze warstwy, pokłady informacji skryte zazwyczaj za atakiem, a nawet za wypełnieniem. Nie jest to konstrukcja celebrująca wybrzmienia i nawet w tak klasycznym dla wytwórni ECM Records nagraniu, jak to, o którym mowa, nie były one najważniejsze. Siltech Triple Crown ciągnie je znacznie dłużej, wyraźniej słychać z nim różnice. V1 robi coś innego – dopala przekaz, nasyca go i tak przygotowany podaje w szybki, dynamiczny sposób. Bo choć wydaje się, że V1 uspokaja przekaz, to tak nie jest. On go dopala, powiększa, a przez to w pewien sposób „stabilizuje”, przez co można odnieść wrażenie wygładzenia dynamiki. W rzeczywistości jest kompletnie inaczej. To bardzo dobrze różnicujący kabel, właśnie pod kątem dynamiki, tyle tylko, że różnicujący „pod spodem”. Kiedy w I’ve got you under my skin, utworze pochodzącym z koncertu FRANKA SINARTY w klubie Sands, wchodzą po prawej stronie mocne dęciaki, Furutech podaje je momentalnie, szybko i dźwięcznie. Wersja tego krążka, wydana przez magazyn „Stereo Sound” na jednowarstwowej płycie SACD, jest pod tym względem doskonała. Ale też Furutech dopalił ich niższą średnicę i wyższy bas. Miały więc spory wolumen, a przez to wydawały się cieplejsze i mniej „atakujące” niż z Siltechem. Pięknie wyszło to również z debiutanckim albumem Santany, w perfekcyjny sposób wydanym na płycie SACD (z okładką 7 inch mini LP). Z obydwoma krążkami grannymi przy pomocy V1 otrzymałem duży przekaz, z szeroką panoramą i dużym wolumenem. To kabel robiący coś podobnego do dobrego gramofonu, czyli nasycający dźwięk czymś w rodzaju „wypełnienia”. Nie ma tu miejsca na niezwiązane z niczym dźwięki, ponieważ wszystko jest częścią czegoś większego. No i bas… Jeśli brakuje państwu w systemie gęstości, jeśli przestrzeń jest zbyt mała, jeśli lubicie wreszcie zawsze obecne, miękkie pulsowanie basu, Furutech Project V1 przyniesie wam to z wielką klasą. Organy, bas, perkusja na płycie Santany, a wcześniej kontrabasy na pierwszych trzech płytach, wszystko to miało moc, gęstość, power. Była i dynamika, i barwa, ale przede wszystkim była energia. Bo to kabel niosący mnóstwo energii, tyle że opakowanej w ciepłe dźwięki. Kiedy więc w przestrzeni mojego pokoju pojawiły się pierwsze dźwięki Oxygene, chyba najbardziej znanej płyty JEANA-MICHELA JARRE’a, to nie tyle pokazały się przede mną, co mnie otoczyły. Ta, wydana w 1994 roku przez Mobile Fidelity, na złotym podkładzie wersja sama z siebie jest ciepła i gęsta. Kabel Furutecha pociągnął to jednak jeszcze dalej, jeszcze mocniej, jeszcze głębiej. Przestrzeń była więc bardzo duża i wysycona dźwiękami. Nie było tam dziur, nieciągłości, pustych przestrzeni. ▌ PODSUMOWANIE MYŚLĘ, ŻE DOBRZE WIDAĆ, czym topowy kabel firmy Furutech jest, a czym nie jest. Informacja najważniejsza jest taka, że po prostu jest topowym kablem zasilającym AC, i tyle. Jego dźwięk oscyluje wokół ciepłego jądra dźwięku i tkanki łącznej. Jest on niesamowicie dynamiczny i bardzo rozdzielczy, jednak nie jest to aż tak oczywiste, jak z kablem odniesienia. Jego selektywność został bowiem wycofana i schowana za pełnią, w czym przypomina zresztą kabel Acrolink Mexcel 7N-AC9500, z którym dzielą ten sam rodzaj przewodnika. Project V1 Furutecha jest niczym ciepły koc w zimowy, pochmurny dzień, jak wieczorne wino z dobrej winnicy. Powiedziałbym, że jego dźwięk jest ciepły, miękki i pełny. Ale jest też dynamiczny i rozdzielczy. Spaja wszystko w całość, która ma większą wagę niż bez takich działań. Nie ukazuje detali, szczegółów w tak wyraźny sposób, jak inne topowe kable, których ostatnio słuchałem, ale to właśnie jest jego największa siła: pokazuje muzykę blisko nas i tylko dla nas. Wyjątkowa konstrukcja. ■ |
System referencyjny 2022 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity