Kolumny głośnikowe | podłogowe AudioSolutions
Producent: AUDIOSOLUTIONS |
awno, dawno temu, bo minęło już niemal pięć lat, miałem przyjemność opisać dla państwa na łamach magazynu „High Fidelity” model Rhapsody 80 litewskiej marki AudioSolutions. Jeszcze wcześniej Wojtek pisał o mniejszym modelu Rhapsody 60. W obu tekstach znalazło się sporo informacji o marce i jej twórcy, panu Gediminasie Gaidelisie, nie będę więc wszystkich powtarzał. Firma | Przypomnę tylko, że firma istnieje od 2011 roku, a jej siedzibą jest Wilno i, co osobiście uważam za ogromną zaletę, ma wąską specjalizację. Zajmuje się bowiem wyłącznie projektowaniem i wykonywaniem kolumn głośnikowych. W ofercie jest kilka serii, jak: Rhapsody, Overture, Vantage, czy Figaro. Wspomniany model Rhapsody 80 był niezbyt dużą, pięknie wykonaną, dwudrożną kolumną podłogową, która pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenia zarówno wizualne jak i brzmieniowe. Napisałem wówczas, że to znakomita kolumna przede wszystkim do muzyki akustycznej, jazzu, klasyki, która pewnie nie do końca zadowoliłaby fanów ciężkiego brzmienia. | Figaro S Pan Arek Sztander, reprezentujący polskiego dystrybutora marki AudioSolutions, firmę Premium Sound, proponując mi test jednego z modeli z najnowszej serii Figaro nazwał ją następcą Rhapsody (acz ta ostatnia seria ciągle na stronie producenta figuruje). Ostatecznie przywiózł do recenzji model Figaro S i zapewnie podobnie, jak w przypadku wcześniej testowanych kolumn duże znaczenie miała ich wielkość i masa. „Eska” wymiarami przypomina Rhapsody 80 – jest ciut niższa – ale jest konstrukcją trójdrożną, a nie dwudrożną. Wygląd | Wizualnie to również znacząco różny produkt. Swoją drogą, patrząc na rozwój oferty AudioSolutions na przestrzeni ostatnich pięciu lat można zauważyć odejście od klasycznego dizajnu z wykończeniem łączącym naturalne forniry ze skórą na rzecz bardziej nowoczesnych i chyba też praktyczniejszych. Przy relatywnie rozsądnej cenie producent oferuje aż 17 (!) możliwych wykończeń każdego modelu Figaro. Jak podkreśla, umożliwia to dobranie jednego z wariantów tak, by doskonale pasował do danego wnętrza, albo się weń wtapiając, albo wręcz przeciwnie, skupiając na sobie uwagę. Proszę zajrzeć na stronę AudioSolutions i obejrzeć dostępne opcje. Niektóre z nich są klasyczne – choćby wersja, którą dostałem do testu łącząca kolor ciemno-szary z czarnymi bocznymi panelami wykończonymi na wysoki połysk, czy z „drewnianymi” bocznymi panelami. Można też pójść w ekstrawagancję – pomarańczowy, niebieski, czy zielony to tylko niektóre z dostępnych kolorów. Wykończenie to tylko jedna z ciekawych cech nowych kolumn AudioSolutions. Ot choćby kwestia maskownicy, a właściwie wymienianej ścianki frontowej, to kolejna; do dyspozycji dostajemy dwie. Jedną z czarnym materiałem zasłaniającym cały front, czyli – powiedzmy – klasyczną. Drugą w postaci płyty z wyprofilowanymi wycięciami na przetworniki. Tak naprawdę jedyna różnica między nimi to ów czarny materiał, bo pod spodem znajduje się identyczna ścianka przednia. Jej kształt jest nieprzypadkowy i ma służyć optymalnemu rozchodzeniu się fal dźwiękowych, w obu przypadkach takiego samego – zdaniem producenta wpływ czarnego materiału jest pomijalny. W dolnej części frontu znajduje się niewielki otwór – wystarczy włożyć tam palec i pociągnąć, by zdjąć zamocowaną w danym momencie maskownicę i założyć alternatywną. Plusem tego rozwiązania jest brak widocznych otworów, które potrafią oszpecić przód najładniejszej nawet kolumny. Konstrukcja | Ciekawa jest również sama obudowa wentylowana skierowanym do tyłu bas-refleksem, której konstrukcję producent określa mianem „self-locking”, a którą zapożyczono z referencyjnej serii Vantage 5th Anniversary. Do jej wykonania użyto szeregu materiałów o różnych rezonansach własnych tworząc tzw. „kanapki”. Dodatkowo poszczególne elementy tejże obudowy zostały tak wymodelowane i połączone z sobą, by jedne eliminowały rezonanse innych. W ten sposób uzyskano solidne, sztywne obudowy o bardzo niskich rezonansach, co ma przekładać się na czystość dźwięku, szczególnie niskich częstotliwości. Kształt nie ma nic wspólnego z klasycznym prostopadłościanem, co z jednej strony eliminuje ryzyko powstawania fal stojących wewnątrz obudowy, z drugiej podnosi atrakcyjność Figaro. Całość ustawiono na czterech regulowanych nóżkach antywibracyjnych mocno schowanych w podstawie kolumny. No i w końcu przetworniki. W niewielkim falowodzie osadzono tubkę z mniejszą niż w modelach dwudrożnych, 25 mm jedwabną kopułkę odpowiadającą za reprodukcję tonów wysokich. Mniejszy rozmiar ma przekładać się na szybszą reakcję na impuls, a umieszczenie przetwornika w tubce i falowodzie ma, według producenta, eliminować ostrość brzmienia miękkiej kopułki pojawiającą się przy wyższych poziomach głośności. Pozostałe przetworniki – średniotonowy oraz dwa basowe o średnicy ø 152 mm każdy, wyposażone są w papierowe membrany ER (extra rigid). Ciekawostką jest dość szeroki zakres częstotliwości obsługiwany przez głośnik średniotonowy, który zaczyna swoją pracę od 400 Hz a kończy na 4 kHz. W ten sposób uniknięto punkt podziału w zakresie, w których ludzkie ucho jest najwrażliwsze na zniekształcenia. Wylot bas-refleksu umieszczono z tyłu w dolnej części kolumny ponad pojedynczą parą miedzianych zacisków głośnikowych WBT Nextgen. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Japońskie wersje płyt dostępne na Tak się złożyło, że Figaro S gościły u mnie w momencie, kiedy miałem jeszcze aż trzy inne pary kolumn – moje Ubiqi, GrandiNote MACH4 oraz Ciarry. O ile pudła są jeszcze dość spore i trochę ważą, to same kolumny, zwłaszcza w porównaniu z wymienioną trójką, są raczej niewielkie. Mają podobną szerokość jak MACH 4, przetworniki zbliżonej średnicy, ale jednak ustępują im wzrostem o dobre 30-35 cm. Dwie pozostałe pary to po prostu duże i szerokie paczki, więc na ich tle Figaro S wydawały się wręcz mikrusami. Ale tylko do momentu, gdy ustawiłem je na kwarcowych platformach Acoustic Revive (nie dość, że świetnie eliminują wibracje to na dodatek podniosły Figaro o te 2-3 cm) i podłączyłem do wzmacniacza GrandiNote Shinai. Na początek odpaliłem (a był to pierwszy odsłuch) nowy krążek Marcusa Millera. Pisałem na początku, że Rhapsody 80 grały znakomicie muzykę akustyczną, ale cięższe brzmienia nie należały do ich najmocniejszych stron, a Figaro S mają być ich następcami. To ostatnie może oznaczać podobną szkołę brzmienia, a może jednak być pójściem w inną stronę – bez odsłuchu nie mogłem tego wiedzieć. Sam pomysł włączenia właśnie krążka Marcusa wydawał się więc dość karkołomny, ale kolumny miały się na początek zaadaptować do systemu, a ja do nich. Wcisnąłem więc „Play” i... już po chwili wiedziałem, że nowy produkt Gediminasa Gaidelisa, choć dzieli niektóre cechy brzmienia z Rhapsodiami, to jednak gra inaczej. Upraszczając można by powiedzieć, że z Figaro S od razu słychać było trzy przetworniki, które (dobrze „zszyte”) oferują większy, a przede wszystkim pełniejszy dźwięk niż dwa. Brzmienie tego modelu jest bowiem mocne, gęste i dość nisko osadzone. Można powiedzieć, że oparto je na solidnej podstawie, na której budowany jest cały przekaz, która daje mu głębię i potęgę i która sprawia, że ten niewielki głośnik brzmi, jakby był zdecydowanie większy. Co ważne, nie ma w tym za grosz sztuczności. To nie jest wysilone, napompowane brzmienie, w którym przez „sztuczki”, przez oszukiwanie uszu uzyskano efekt „dużego dźwięku”. Wypada to bardzo naturalnie, po części pewnie dlatego, że dźwięk łatwo odrywa się od kolumn, tworząc dużą, gęstą scenę. |
Ta zaczyna się na linii kolumn, a czasem nawet jest odsuwana nieco za nią, bardzo często (to już zależy od nagrania) wychodzącą (czasem nawet daleko) poza ich rozstaw. Instrumenty są duże, mają odpowiednią masę, są trójwymiarowe, obecne. Nie są wyraźnie wycinane z tła, ale mają naturalne rozmiary, zachowane są też właściwe proporcje między nimi. Wszystko to sprawia, że malowany przez kolumny obraz przyjmuje się z dobrodziejstwem inwentarza, bez zastrzeżeń, tak ma być i nie ma się nad czym zastanawiać. Przy całym tym niskim osadzeniu dźwięku nie ma mowy o jego spowolnieniu. Wynika to w części z faktu, że „Eski” nie próbują na siłę schodzić w najniższe rejony – 30, czy nawet 30 Hz z nich raczej nie usłyszycie. Za to 40 Hz i wyżej zostanie zagrane z mocą, energią, w zwarty, szybki sposób. Choćby jak na przesłuchanym przeze mnie krążku z największymi hitami Billy’ego Joela. Jak to w przypadku składanek jakość nagrań jest różna (choć zwykle niezła). Oprócz świetnie pokazanego wokalu moją uwagę zwracał właśnie dół pasma. Praktycznie rzecz biorąc w tych nagraniach nie pojawiały się najniższe tony, ale perkusja, ze stopą włącznie, czy gitara basowa, wypadały świetnie. Była w tym graniu natychmiastowość, zwartość, powiedziałbym nawet, że czasem uderzenia pałeczek w membrany bębnów brzmiały wręcz „sucho” potwierdzając, że Figaro S nie dodaje tam nic od siebie. Nie dociążą, nie „otłuszcza” sztucznie basu i potrafi go zagrać szybko, ze świetnym timingiem powodując, że człowiek mimowolnie wystukuje rytm. Podobne wnioski płynęły z odsłuchu krążka Steviego Raya Vaughana, gdzie połączenie bardzo dobrego efektu „pace&rhythm” z gęstą, mocną, szybką gitarą mistrza i przekonującym, ekspresyjnym wokalem sprawiało, że głowa sama się kiwała, kończyny energicznie wystukiwały rytm, a ja czułem się niczym po podwójnym espresso – naładowany energią po czubek głowy. A co dzieje się na drugim końcu pasma? Wysokie tony grane przez Figaro „S” są dość delikatne, acz dźwięczne i otwarte. Posłuchałem tych samych krążków Kermita Ruffinsa i Wycliffa Gordona, których użyłem w czasie testu Rhapsody 80. Pamięć bywa zawodna, więc porównania dokonałem posiłkując się własną recenzją tych drugich. Na tej podstawie mogę powiedzieć, że budowanie przestrzeni, kolejnych planów, elementy akustyki pomieszczeń, wybrzmienia, były na podobnym poziomie. Starszy model oferował chyba nieco ostrzejszą, acz bynajmniej nie ostrą, górą pasma, przez co choćby trąbka nieco bardziej świdrowała w uszach. Z Figaro wydawała się one ciut bardziej matowa, gładsza, nieco łagodniejsza, ale – paradoksalnie – czystsza. Brzmi to jak paradoks, ale tak to odebrałem. Puzon, czy saksofon dla odmiany, z „Eskami” miały więcej ciała, ich brzmienie było nieco głębsze. Na kilku nagraniach odniosłem wrażenie, że blachy perkusji są nieco bardziej schowane niż zwykle, może delikatnie przygaszone z testowanymi kolumnami. Tyle że potem włączyłem krążek Tria Bobo Stensona i gdy pojawiło się solo na perkusji, to każde uderzenie pałeczki w talerz było mocne, szybkie, dźwięczne, talerze bardzo dobrze różnicowane, a gdy miotełki poszły w ruch i to zabrzmiały czysto, wyraziście. Potwierdziło to moje wcześniejsze podejrzenia – AudioSolutions może nie w dużym stopniu, ale jednak preferują wydarzenia z przodu sceny, czy raczej te, które przez realizatora nagrania są lokowane w centrum uwagi słuchacza. Gdy bowiem, znajdująca się przecież z tyłu sceny perkusja znalazła się w centrum uwagi, jakiekolwiek zastrzeżenia do dźwięczności i otwartości blach natychmiast zniknęły. Pamiętając jak dobrze Rhapsody 80 spisywały się w klasyce musiałem sprawdzić możliwości nowych Figaro w tym zakresie. Na początek sięgnąłem więc po album z pięćdziesięcioma fantastycznymi popisami boskiego Luciano Pavarottiego. Już po chwili wiedziałem – tak, Figaro „S” też potrafią grać klasykę, jak mało które kolumny (swoją drogą mi Figaro kojarzy się w pierwszej kolejności z operą Mozarta, więc można przyjąć, że to kolejne nawiązanie do muzyki klasycznej). Głos mistrza brzmiał absolutnie zachwycająco, ekspresyjnie, czysto, ale jakże mocno! Nie są to kolumny dające najlepszy (jaki znam) wgląd w barwę i fakturę, ale jedynie nieliczne potrafią tak mocno przykuć uwagę, tak „wyłączyć” całe otoczenie sprawiając, że człowiek przeżywa intensywnie emocje, tak przekonująco przekazywane samym głosem przez maestro. Choć brzmienie nie było specjalnie analityczne, rozdzielczość była dobra, acz nie wybitna, to jednak litewskie kolumny dobrze różnicowały nagrania. Te na wspomnianej składance pochodzą przecież z wielu różnych sesji realizowanych w okresie kilkudziesięciu lat przez różnych ludzi, w różnych warunkach akustycznych. Mimo wysiłków ludzi stojących za tą kompilacją, różnice słychać lepiej lub gorzej w zależności od systemu. Figaro S pokazywały je ponadprzeciętnie dobrze dodając słuchaniu tego wydawnictwa dodatkowego smaczku, pozwalając niejako śledzić rozwój kariery mistrza. Tym bardziej, że układ ścieżek wcale nie jest chronologiczny, więc można się bawić w odgadywanie, które nagrania są starsze, a mistrz młodszy, a które nowsze, a maestro dojrzalszy i mający jeszcze lepsze „warunki”... Przy słuchaniu tego albumu, podobnie jak przy innych gatunkach muzycznych „Eski” mocno skupiały moją uwagę na centralnej postaci – Pavarottim, więc by lepiej przyjrzeć się prezentacji orkiestry sięgnąłem po kilka symfonii Wolfganga Amadeusza, Beethovena i Mahlera. Słuchając na podobnym poziomie głośności jak popisów Luciano, a wcześniej innych gatunków muzycznych, czegoś mi brakowało. Dopiero większe otwarcie przepustnicy, że tak powiem, czyli dodanie kilku decybeli na skali głośności otworzyło dźwięk, pokazało właściwą dynamikę i to zarówno w skali makro, jak i mikro. Potwierdziło się kolejny raz, że to nie są jakieś wybitnie analityczne kolumny. Stawiają raczej na dużą – zwłaszcza wziąwszy pod uwagę ich rozmiary – spójną prezentację, na granie swobodne, z rozmachem, ale jednak bardziej „całościowe” niż z wyraźnie separowanymi planami, czy grupami instrumentów. Czy to źle? Jeśli chce się analizować nagrania i wykonania w najdrobniejszych szczegółach to może i tak. Jeśli natomiast słuchanie muzyki ma być w pierwszym rzędzie przyjemnością, przeżyciem nawiązującym do tego, czego doświadczamy na koncertach, to może to być wręcz zaleta. Myślę więc, że decyzje dotyczące wyboru tych kolumn AudioSolutions będą się opierały w pierwszym rzędzie na oczekiwaniach – ci, którzy oczekują wysoce analitycznych, pozwalających zajrzeć do najgłębszych warstw nagrań kolumn będą zapewnie szukali dalej. Ci, dla których to muzyka jest zawsze na pierwszym miejscu docenią jak muzykalnie i naturalnie wypadają ich ulubione nagrania na Figaro S. Podsumowanie Jak wypadają Figaro S na tle Rhapsody 80? Oferują pełniejszy, niżej osadzony dźwięk. Są chyba nieco bardziej jeszcze uniwersalne, bo o ile te starsze fanów rocka raczej nie przekonywały, to te pierwsze już nie powinny mieć z tym problemu. Podobnie jak starszy model i mimo większej ogólnej uniwersalności, „Eski” świetnie wypadają w muzyce klasycznej. Ich mocną stroną jest przekonujące oddawanie warstwy emocjonalnej nagrań, angażowanie słuchacza i zabieranie go w piękne podróże do świata muzyki. Szeroki wybór wykończeń, zarówno klasycznych jak i nowoczesnych, świetne wykonanie i duży dźwięk przy niewielkich rozmiarach – to wszystko mocne argumenty za nowymi Figaro S. | Przetworniki | Obudowa Kształt kolumn to nie jest klasyczny prostopadłościan. Kolumna ma przekrój sześciokąta – za frontem nieco się rozszerza – do tego miejsca ścianki boczne wykończone są identycznie jak front, spód i góra, a po osiągnięciu najszerszego miejsca zaczyna się zwężać aż do tylnej ścianki, która jest węższa niż front. Owa druga część bocznych ścianek wykańczana jest drugim kolorem z powierzchnią typu „high gloss”. Producent oferuje aż 17 różnych wykończeń, z których każde jest dwukolorowe. Wśród nich są klasyczne – jak połączenie szarego z czarnym, czy z fornirem drewnianym, ale i nowoczesne gdzie szary połączono z niebieskim, pomarańczowym, czy bordowym. Jakość wykonania i wykończenia stoi na wysokim poziomie, a kolumny wyglądają nowocześnie i atrakcyjnie. Całość ustawiono na czterech regulowanych nóżkach antywibracyjnych mocno schowanych w podstawie kolumny. Dane techniczne (wg producenta) Skuteczność: 91 dB (2,83 V/1 m) |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity