pl | en

MUZYKA

 

Polish Jazz FOREVER III

REMASTER 2016
vol. 1 | vol. 3 | vol. 4 | vol. 24 | vol. 54 | vol. 63
COMPACT DISC | LONG PLAY

Wydawca:
Warner Music Poland sp. z o.o.
Wytwórnia Polskie Nagrania


kontakt@warnermusic.pl

polskienagrania.com.pl | warnermusic.pl

POLSKA


rzecie spotkanie czytelników „High Fidelity” z remasterami Polish Jazzu, tzw. „drugą szóstką” (wydawca zdecydował się wprowadzać na rynek po sześć tytułów, wybranych przez redaktora naczelnego „Jazz Forum”), jest też pierwszym, w którym nie trzeba przywoływać historii poprzednich wydań, skupiając się na dźwięku nowych wersji, przygotowanych w studiu Jacka Gawłowskiego (recenzje pierwszej „szóstki” TUTAJ i TUTAJ). Odsłuch dotyczył więc zarówno wydań na płytach Compact Disc, jak i na winylach.

Tekst został podzielony na trzy części: w pierwszym przytaczamy krótkie opisy muzyków i zawartości muzycznej (za wydawcą), w drugiej przyglądamy się nowym wydawnictwom pod kątem poligrafii, wyborów redakcyjnych itp., a w trzeciej mówimy o dźwięku. Na końcu znajdą państwo krótkie podsumowanie całego tekstu.

MUZYKA

Druga „szóstka”, której premiera miała miejsce 29 lipca 2016 roku to następujące tytuły:

  • vol. 1 | Warsaw Stompers, New Orleans Stompers
    Rok wydania: 1965
  • vol. 3 | Polish Jazz Quartet, Polish Jazz Quartet
    Rok wydania: 1965
  • vol. 4 | The Andrzej Trzaskowski Quintet, The Andrzej Trzaskowski Quintet
    Rok wydania: 1965
  • vol. 24 | Michal Urbaniak’s Group, Live recording
    Rok wydania: 1971
  • vol. 54 | Janusz Muniak Quintet, Question Mark
    Rok wydania: 1978
  • vol. 63 | Stanisław Sojka, Blublula
    Rok wydania: 1981

(vol. 1) Wydany na początku 1965 roku album grupy Warsaw Stompers to pierwszy tytuł wydany w ramach serii Polish Jazz. Na albumie tym pojawia się, w różnych konfiguracjach, cała plejada czołowych polskich muzyków jazzowych (również z kręgu jazzu nowoczesnego). W odróżnieniu od wszystkich pozostałych albumów w serii, ten nie zawiera nowych nagrań, a jest kompilacją sesji wcześniej wydanych na małych płytach Polskich Nagrań, z różnych okresów (1959, 1962, 1963, 1964), w różnych składach. W sumie na płycie znajduje się 16 kompozycji, wszystkie w wersji monofonicznej.

Jedną z zalet nowych wydawnictw jest znakomita książeczka z esejem i wieloma zdjęciami z okresu

(vol. 3) Polish Jazz Quartet wszedł do studia, aby nagrać tę płytę w grudniu 1964 roku. Wydano ją na LP w roku 1965 w wersji monofonicznej. Reedycja 2016 jest edycją stereo, zarówno w wersji CD jak i LP.
Album Polish Jazz Quartet jako trzeci w cyklu Polish Jazz jest ważnym dokumentem w historii i rozwoju pionierskiego okresu w polskim jazzie. W skład kwartetu wchodzą ikony polskiego jazzu: Jan „Ptaszyn” Wróblewski, Wojciech Karolak, Andrzej Dąbrowski i Juliusz Sendecki. To formacja zwiastującą pojawianie jazzu nowoczesnego i takich zespołów jak: kwintety Andrzeja Trzaskowskiego, Krzysztofa Komedy i kwartet Zbigniewa Namysłowskiego. Repertuar płyty został skomponowany w połowie przez lidera kwartetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego, druga część płyty jest wypełniona kompozycjami Wojciecha Karolaka.

(vol. 4) Czwarta płyta serii Polish Jazz z nagraniami Kwintetu Andrzeja Trzaskowskiego jest jedną z najwybitniejszych pozycji zbioru. Nagrana w styczniu 1965 roku, stanowi obok Astigmatic Komedy manifest twórczy dla jazzu polskiego tamtych lat, a wpływu jej autora na rozwój tego gatunku muzyki w Polsce nie sposób przecenić. Wiernie oddaje kunszt kompozytorski lidera, jego styl improwizacyjny i charakterystyczną poetykę utworów. Pierwotnie wydana jako płyta mono, teraz dostępna jest na winylu i CD w wersji stereofonicznej.

(vol. 24) To pierwsze tak obszerne opracowanie w historii tej znakomitej płyty. Album, przy zachowaniu oryginalnej okładki, został wzbogacony dwujęzyczną książeczką z tekstem Tomasza Tłuczkiewicza. Płyta jest zapisem koncertu, który odbył się Filharmonii Narodowej w styczniu 1971 roku, i został wydany tego samego roku jako vol. 24 serii Polish Jazz. Jest to album szczególny – debiut płytowy Urbaniaka jako lidera i skrzypka, chrzest bojowy jego nowego zespołu i zapowiedź rewolucyjnej zmiany kursu w stronę fusion.

(vol. 54) Płyta Question Mark, jest pierwszym autorskim wydawnictwem Janusza Muniaka, wydanym w 1978 roku w serii Polish Jazz, vol. 54. To jednocześnie jedyna jego płyta w tej serii i jedna z najważniejszych w jego muzycznej biografii. Tematy Muniaka świetnie napisane, lapidarne, zwięzłe, o dużej dynamice, wyzwalające znaczny potencjał energii w improwizacjach. Lider prowadzi swe myśli pewnie, soczystym, rasowym dźwiękiem, uciekając niekiedy w rejony free, co jednak wypływa z naturalnej logiki utworu. Jak sam kiedyś mówił: „W muzyce nigdy nie jest tak, że wszystko wolno. Swoboda może być w doborze środków, jednak za tą swobodą musi iść ogromna kontrola. Inaczej nie będzie muzyki, tylko bełkot”.

(vol. 63) Krążek Blublula to druga pozycja w dyskografii Stanisława Sojki, wówczas obiecującego 21-letniego wokalisty, studenta kompozycji i aranżacji na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach, nagrany i wydany w 1981 roku jako nr 63 serii Polish Jazz. Płyta została świetnie przyjęta i wybrano ją na jazzową płytę roku 1981, a wydano w kolosalnym, jak na płytę jazzową, nakładzie 100 000 egzemplarzy. Sojce towarzyszą w sekcji rytmicznej: na perkusji Czesław Bartkowski i na kontrabasie Zbigniew Wegehaupt, na fortepianie gra Wojciech Karolak – jeden z ojców założycieli jazzu w Polsce. Tak więc to druga w tej „szóstce” płyta z udziałem Karolaka. Ciekawe, ale nie doczekał się on żadnej płyty z logo Polish Jazzu, na której byłby liderem. W 2006 roku nieco ten błąd skorygowano, wydając w serii „Polish Jazz Deluxe” album Easy!.

(RE)EDYCJE

Edycje

Wszystkie płyty z serii Polish Jazz pierwotnie ukazały się na płytach winylowych. Niektóre tytuły były wielokrotnie wznawiane, niektóre nie. Część nakładu tłoczona była z myślą o „bratnich” demokracjach ludowych – Związku Radzieckim oraz Niemieckiej Republice Demokratycznej. Pakowane były w identyczne okładki, jak w Polsce, z tym że w wersji dla Niemiec zmieniono ich tylną stronę, na której znajdowało się tłumaczenie eseju na język niemiecki, a nie angielski. Na rynek radziecki płyty otrzymywały wyklejki ze spisem utworów cyrylicą. Mimo to krążki tłoczone były w Polsce.

Płyty od vol. 1 do vol. 4 ukazały się jedynie w wersjach monofonicznych. Kolejne, aż do roku 1973 wydawane były równolegle w dwóch wersjach – monofonicznej (dzisiaj rzadkość) i stereofonicznej (symbole w logo, odpowiednio, XL oraz SXL). Ich wznowienia dotyczyły wyłącznie wersji stereofonicznych. Następne tytuły z serii, po 1972 roku, ukazywały się tylko jako płyty stereo (z symbolem SX w logo).
Zapytałem w Polskich Nagraniach o to, czy istnieją osobne mastery mono i stereo. Okazuje się, że niemal wszystkie taśmy-matki oraz ich kopie bezpieczeństwa Polish Jazzu to taśmy stereofoniczne. Wersje mono powstawały więc, na to wygląda, poprzez zsumowanie dwóch kanałów. Wyjątkiem od tej reguły jest pierwsza płyta z serii, Warsaw Stompers, do której w archiwum jest tylko wersja mono.

Tak się składa, że płyty z tej „szóstki” ukazały się wcześniej w wersji cyfrowej, na płytach Compact Disc. Pierwsze utwory wyszły już w 1989 roku w serii Polskich Nagrań, w której prezentowano dorobek czołowych polskich jazzmanów. Były to jednak składanki. Pierwsza cała płyta została wydana w 1997 roku przez firmę Power Bros Records i był to Polish Jazz Quartet (PB 00400). Krążek otrzymał jednak zmienioną okładkę i został wydany jako płyta Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego pod tytułem Polish Jazz Quartet.

Na „właściwe” reedycje, z remasterem wykonanym przez zatrudnionych przez Polskie Nagrania trzeba było czekać aż do 2004 roku. Dostaliśmy wówczas jeden tytuł - Live Recordings Michal Urbaniak’s Group. Krążek był częścią 16-płytowej reedycji Polskich nagrań, dystrybuowanych przez firmę Anex. W 2005 roku na rynku znalazły się pozostałe cyfrowe reedycje, ale w dwóch seriach. W ramach serii „Polish Jazz Deluxe” wydano Warszawskich Stomperów (Polskie Nagrania, PNCD 1001), Janusz Muniak Quintet (Polskie Nagrania, PNCD 1054) i Stanisława Sojkę (Polskie Nagrania, PNCD 1063), a w 12-płytowej serii „Polskie Radio poleca” - Polish Jazz Quartet (Polskie Radio, PRCD 531) oraz Andrzej Trzaskowski Quintet (Polskie Radio, PRCD 535).

(Re)

Reedycje Warner Music Poland zostały przygotowane niezwykle starannie. Podstawy znamy już z poprzednich recenzji, więc tylko przypomnę krótko, że płyty CD otrzymały znakomicie przygotowane pudełka typu digipack z książeczką. Sposób przygotowania okładek i esejów, z ciekawymi zdjęciami, jest wzorcowy. Jedynie płyty z boxu „Polskie Radio poleca” mogłyby być wzięte do porównania, choć nowe są znacznie ładniejsze (przy okazji – layout serii „Polskie Radio poleca” przygotował Rafał Lachmirowicz z RLM Studio, który później przygotował płyty Savage’a – czytaj TUTAJ i TUTAJ).

Płyty winylowe mają grubsze okładki niż oryginalne i otrzymały grzbiet, na którym naniesiono tytuły – oryginały by po prostu zginane i grzbietu nie miały. Niektóre okładki zaskakują kogoś takiego, jak ja, tj. kto nie miał z tymi płytami styczności w momencie wydania – okładki mają białe tło, a nie żółte :) Tak bardzo przyzwyczaiłem się do pożółkłych ze starości wersji, że nowe, białe, wydają się zupełnie inne, a to przecież one są tymi właściwymi. Krążki wytłoczone zostały w Czechach z wysokiej klasy winylu o wadze 180 g. Tłoczenie jest naprawdę wysokiej klasy, ponieważ szum przesuwu oraz trzaski są znikome – dalece niższe niż we wszystkich pierwotnych wydaniach. Jedno, co zmieniło się na minus, to szerokość rowków – teraz są węższe niż w oryginale, przez co dynamika musi być nieco niższa (tak to bowiem działa). Widać to po tym, że zapisana część kończy się teraz dużo dalej od kolorowej wyklejki pośrodku niż w wydaniach oryginalnych.

Decyzje, decyzje…

Przygotowując reedycję, musiano w Warnerze podjąć wiele decyzji. Część z nich dotyczyło okładek. Jak skądinąd wiadomo, w archiwach Polskich Nagrań są kompletne teczki związane z grafiką płyt, uzupełniane od momentu, w którym projekt został złożony przez pana Szaybo lub Karewicza. Podobnie jak w poprzedniej „szóstce” w kilku miejscach odstąpiono jednak od oryginału.

Tylne strony okładek nie są skanowane, a zostały napisane na nowo czcionką zbliżoną do oryginalnej. Dotyczy to także liternictwa logotypów (numery i litery). Nieco zmodyfikowano także światło między grafikami oraz napisami i brzegami płyt – szczególnie dobrze widoczne w przypadku okładek płyt Michal Urbaniak’s Group i Stanisława Sojki. Różnice są jednak minimalne.

Ponownie, tym razem w dwóch przypadkach, zastosowano niewłaściwe logotypy. Chodzi o obydwa właśnie przywołane krążki. Na płycie Live recording w owalu z logotypem wpisano numer katalogowy XL 0733. Dotyczy on wyłącznie monofonicznej wersji płyty – wersja stereofoniczna nosi numer SXL 0733. Ale ważniejsze jest to, że te dwa oznaczenia występowały zawsze razem, nigdy osobno i wyglądało to w ten sposób:

XL 0733
SXL 0733

Na tej samej płycie, na grzbiecie wersji cyfrowej zapisano, że jest to „Michał Urbaniak’s Group”, a to przecież „Michal Urbaniak’s Group” – napis na grzbiecie wydania winylowego jest prawidłowy.
Z płytą Sojki jest ta sama historia, co wcześniej z płytą Ewy Bem – naniesiono na nią logo używane przez 1980 rokiem, tj. owalne. Oryginalnie płyta ukazała się logotypem prostokątnym z wpisanym weń nutką.

To jednak drobiazgi. Ważniejsze wydają mi się wybory dotyczące wyklejek płyt winylowych. Vol. 3 i vol. 4 otrzymały wklejki wersji monofonicznych, pomimo że to płyty stereo. Ponieważ oryginalnie wydano je tylko w wersji mono, należało stworzyć ich wersje stereo, na np. wzór Astigmatic. Z kolei trzeba pochwalić utrzymanie nietypowego koloru wyklejki płyty Muniaka – pomarańcz jest niezwykle rzadką wersją kolorystyczną płyt Polskich Nagrań. Wyklejki otrzymały nowe liternictwo, wzorowane na oryginalnym.

Podsumowując trzeba powiedzieć, że to bardzo uważnie przygotowane reedycje, najlepsze z jakimi Polish Jazz miał do czynienia – zarówno w przypadku CD, jak i LP.

DŹWIĘK

Sześć przesłuchanych płyt ze względu na dźwięk podzieliłbym na cztery podgrupy: (1) Warsaw Stompers, (2) Polish Jazz Quartet i The Andrzej Trzaskowski Quintet, (3) Michal Urbaniak’s Group i Janusz Muniak Quintet oraz (4) Stanisław Sojka. Każda z nich została potraktowana podczas remasteringu nieco inaczej, chociaż wszystkie noszą wspólne cechy własne myślenia o muzyce Jacka Gawłowskiego.

Odsłuch i porównania zostały przeprowadzone w systemie referencyjnym „High Fidelity”, poszerzonym o kilka dodatków. Płyty Long Play słuchane były na dwóch zestawach:

Zestaw 1 (komplet nieco ponad 210 000 zł)

  • gramofon Döhmann HELIX 1
  • ramię Franka Schrödera CB
  • wkładka Shelter Accord

Zestaw 2 (komplet 1790 zł)

  • gramofon Edwards Audio APPRENTICE TT LITE Mk2
  • ramię Edwards Audio EA101
  • wkładka Edwards Audio Zephyr C50

Do odsłuchu płyt Compact Disc posłużyły mi:

  • odtwarzacz CD Ancient Audio Lektor AIR V-edition (ok. 60 000 zł)
  • przetwornik D/A Amare Musica DIAMOND DSD TUBE DAC (14 600 zł)
  • odtwarzacz CD Marantz HD CD1 (2695 zł)

Do porównań wydań winylowych miałem oryginalne wydania płyt LP – w przypadku płyty Michała Urbaniaka wersję stereofoniczną i monofoniczną.

WARSAW STOMPERS
New Orleans Stompers | vol. 1

Pierwsze wydanie: Polskie Nagrania „Muza”
XL 0246 (mono)
Remaster 2016: Warner Music Poland
9 59601 9 (LP mono) | 9 59602 0 (CD mono)

Warsaw Stompers to płyta wydana oryginalnie w mono i jedyna, której oryginalne taśmy zachowały się tylko tej formie – nie ma w archiwum Polskich Nagrań wersji stereofonicznej. Brzmi ona zresztą zupełnie inaczej niż kolejne tytuły serii. Ma wysoko ustawiony balans tonalny, mało basu (niemal w ogóle) i postawiono w niej na uderzenie, atak, niemal „uliczny” zgiełk. Oryginalne wydanie LP brzmi więc jasno, balans tonalny przesunięty jest wysoko ku górze i najważniejsza jest wysoka średnica i blachy. Dzisiaj „wysoki środek” kojarzy się z błędem i rozjaśnieniem. Wbrew temu płyta Warsaw Stompers nie jest rozjaśniona; jasna – tak, ale nie rozjaśniona. Mimo to trudno mówić o realistycznym oddaniu bandu, ponieważ kontrabas jest niemalże nieobecny, a niskie zejścia dęciaków ciche.

I niemal widzę Jacka Gawłowskiego, jak zagryza wąsa (którego zresztą nie ma) i jak się zżyma! Tym większy szacunek dla niego, że zmieniając dźwięk w dość znaczący sposób, mocniej niż na pozostałych płytach PJ z pierwszej dwudziestki, zachował charakter tego grania, tej płyty.

Okładka oryginalnego wydania LP pokryta jest szlachetną patyną czasu – stąd jej żółtawy kolor

Warsaw Stompers w jego wydaniu są osadzeni niżej i wreszcie słychać pracę kontrabasu. Ale też nie został on uwypuklony, a uwidoczniony – to duża różnica i wielka sztuka. Środek pasma jest znacznie cieplejszy i to on daje największą różnicę. Góra jest cieplejsza i bardziej „złocista”, tj. ma zaokrąglony atak. Niemal wszystko jest wyraźniejsze i bardziej „obecne” – wydaje się, że średni poziom został podniesiony o jakieś 1,5-2 dB, więc przy porównaniach, przy oryginale, podkręćmy gałkę siły głosu. Ta wersja pokazuje nagrania w bardziej jednorodny sposób, tj. lepiej ukazuje to, co je łączy. Powstawały one od 1959 do 1964 roku i na oryginalnej płycie gradacja jakości jest wyraźna. Jacek wyrównał je, „podciągając” te starsze, aby nie odstawały od następnych nagrań. Warto podkreślić znacznie niższy poziom szumu przesuwu w nowej wersji – w oryginale nie jest on wysoki, ale zawsze obecny. Z kolei trzaski są w obydwu wersjach podobne, tj. niewielkie.

Różnice na korzyść oryginału polegają na wyższej dynamice (subiektywnej) i znacznie lepszej rozdzielczości wysokich tonów. Myślę, że tego nie przeskoczymy i jeśli taśma leży 50 i więcej lat trzeba brać pod uwagę spadek energii góry pasma i wyższe szumy. Tych ostatnich nie słychać, myślę, że Jacek je delikatnie wycofał, ale to, że blachy perkusji i dęciaki mają mocniejszy „bite” na oryginale jest ewidentne. Dla kolekcjonerów oryginał wciąż pozostanie więc tą „właściwą” wersją. Ale dla „ludzi” remaster będzie równie fajny. Tym bardziej, że na niedrogich gramofonach to ta wersja, z mocniejszym środkiem i dołem, z wyrazistszym pierwszym planem, zagra bardziej atrakcyjnie, bardziej współcześnie.

Podobnie jest zresztą i z wersją cyfrową – więcej o różnicach między wydaniem Polish Jazz Deluxe i Remasterem 2016 – przy płycie Sojki.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Long Play: 6/10
Compact Disc: 5-6/10

POLISH JAZZ QUARTET
Polish Jazz Quartet | vol. 3

Pierwsze wydanie: Polskie Nagrania „Muza”
XL 0246 (mono)
Remaster 2016: Warner Music Poland
9 59601 4 (LP stereo) | 9 59601 8 (CD stereo)

Trzecia płyta w katalogu Polish Jazzu nawiązuje jakością dźwięku do vol. 0, tj. Go Right Kurylewicza. Jest dobrze nagrana, zarówno jeśli chodzi o barwę instrumentów, jak i ich proporcje, dynamikę i rozdzielczość. Oryginalna płyta jest wśród kolekcjonerów pozycją „kultową” i osiąga wysokie ceny, nawet w średniej jakości, tj. „bardzo dobry +” potrafi kosztować od 300 do nawet 500 zł. Wersji „mint” nie widziałem jej chyba nigdy.

Porównywanie monofonicznego oryginału i stereofonicznej reedycji jest jak porównywanie jabłek z gruszkami. Trzeba więc zachować do niego odpowiedni dystans, ponieważ to jedynie pewne przybliżenie. Ogólne ramy zmian da się jednak wyznaczyć. Remaster osadza dźwięk mocniej na basie. Nie podkreśla go, ale dopełnia niską średnicę, dając oddech fortepianowi Wojciech Karolaka i saksofonowi Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego z jednej strony oraz kontrabasowi Juliusza Sendeckiego z drugiej. Dostajemy więc pełniejszą wersję oryginału.

Wiem oczywiście, że monofoniczna wersja LP brzmi tak, a nie inaczej ze względu na brak stereofonicznej perspektywy, ale jeśli posłuchamy stereofonicznej reedycji Compact Disc pani Gleinert, to usłyszymy, że dopiero nowy remaster naprawdę wydobywa z taśmy pełnię, głębię, nasycenie.

Oryginał góruje nad stereofoniczną reedycją rozdzielczością wysokich tonów i otwarciem. Będzie się to powtarzało, było już przy Warsaw Stompers, a zaraz będzie przy kwintecie Trzaskowskiego, ale nie można o tym nie powiedzieć – to jest bowiem powód, dla którego kolekcjonerzy wciąż będą szukali tej płyty w oryginale. Ale im wszystkim chciałbym powiedzieć to, co powiem też przy płycie Polish Jazz vol. 4: kupujcie! To jedyny sposób, aby usłyszeć wersję stereo w wysokiej rozdzielczości i to w naprawdę dobrym wydaniu. Tak, dynamika jest nieco niższa niż w oryginale, a blachy są bardziej zamknięte i słodkie, nie mają tej otwartości, co w wersji mono. Ale poza tym nowa, zremasterowana wersja ma same zalety.

Ponowne przesłuchanie wersji Compact Disc Polskiego Radia po raz kolejny potwierdziło ogromny talent i ucho pani Karoliny Gleinert. Ale nie ma też co ukrywać, że dekada, jaka upłynęła od tamtego remasteru zmieniła świat cyfrowy, dając narzędzia, o jakich w 2004 i 2005 roku można było tylko pomarzyć. A do tego doszło studio Jacka Gawłowskiego i jego doświadczenie.

Stara wersja, tj. „Polskie Radio poleca” została przygotowana tak, aby instrumenty były blisko nas. Wszystko jest więc namacalne, pełne, gęste. Blachy perkusji – na tej płycie szczególnie ważne i do tego świetnie zarejestrowane – mają słodką barwę, są mocne i dobitne. Mają też zaokrąglony atak i wydaje się, jakby były od góry przycięte. Szumów właściwie nie ma, co sugeruje użycie układów odszumiających. Nagrania mają poziom wyższy o 2 dB od nowej wersji, co z kolei mówi o mocniejszej kompresji (co by tłumaczyło bliskość pierwszego planu).

Wersja z 2016 roku jest znacznie bardziej otwarta i ma mniej jednoznaczny dół, przez panią Karolinę dość mocno dopalony. Dźwięk nowego remasteru jest bardziej zniuansowany, znacznie bardziej dynamiczny i bardziej szczegółowy. Tak sobie myślę, że pani Gleinert dała nam dźwięk, jaki znamy z dobrych wydań winylowych – z wszystkim ich zaletami i wadami – a nowy remaster bardziej przypomina to, co znam z analogowej taśmy. Jest bardziej surowy, ale przez to mniej przewidywalny. Nieco szumi, ale to nie przeszkadza. No i ma nieprawdopodobne „odejście”, tj. oddech, który przy solo perkusji pozwala jej uderzyć i wybrzmieć.

Po lewej wydanie z serii Polskie Radio poleca, po prawej wydanie Warner Music Poland

Jako kolekcjoner chciałbym więc mieć obydwie te wersje, ponieważ pokazują materiał z nieco różnych stron. Remaster Jacka Gawłowskiego pokazuje go w sposób bliższy analogowej taśmie-matce, a wersja pani Gleinert oryginalnemu tłoczeniu winylowemu, ale mono (chodzi mi o sposób prezentacji, nie liczbę kanałów). Dla „ludzi” ważniejsza powinna być nowa wersja.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Long Play: 8-9/10
Compact Disc: 9/10
WYRÓŻNIENIE: Big RED Button

THE ANDRZEJ TRZASKOWSKI QUINTET
The Andrzej Trzaskowski Quintet | vol. 4

Pierwsze wydanie: Polskie Nagrania „Muza”
XL 0258 (mono)
Remaster 2016: Warner Music Poland
9 59601 3 (LP stereo) | 9 59601 6 (CD stereo)

Na początek powiedzmy, że pasmo, szczególnie od góry, jest na tej płycie obcięte, przez co blachy perkusji brzmią nieco „plastikowo” – mowa i o oryginale, i o reedycjach. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale modyfikacja ta jest wyraźna. Remaster nie stara się tego zmienić, ale dodaje blachom energii, podkreślając ich niższy zakres. Na płycie LP jest to wyraźniejsze, na CD – paradoksalnie – dźwięk wydaje się lepiej zrównoważony. Nowa wersja LP brzmi bardzo dobrze, jest energetyczna, dynamiczna. Nieco przeszkadza dość wysoki poziom szumu (nagrania, taśmy), a w pierwszym utworze słychać też cykliczny szum w zakresie niższych częstotliwości.

Muzyka jest jednak fenomenalna i rekompensuje niedostatki dźwięku. Tym bardziej, że nowy remaster wydobył wiele smaczków, ustawił w odpowiedniej perspektywie kontrabas i resztę zespołu, co na oryginale było zachwiane. Fortepian brzmi nieco jakby był nagrany przez Rudy’ego van Geldera, tj. z pewnej odległości, z naciskiem na środek pasma, co też ma swój urok. To, co zaskakuje to rozmach – to płyta, która zaczyna się bardzo cicho i spokojnie, by eksplodować i przez dłuższy czas dawać czadu. I spodoba się, oj spodoba!, solo kontrabasu w utworze Synopsis jest klarowne, czytelne, ładnie nasycone (jak na tego typu nagranie) i rozdzielcze. W oryginalnej wersji mono brzmi w mniej ekspresyjny sposób i trochę ginie w szumie.

Dla kolekcjonerów to pozycja obowiązkowa. Obok oryginalnego wydania mono MUSZĄ mieć też tę wersję, stereo A.D. 2016. Ma ona tak wiele nowych odcieni, tak inny wyraz, że słucha się jej, jakby pierwszy raz, nawet jeśli wcześniej mieliśmy w ręku wersję stereo na płycie Compact Disc, w wersji Polskiego Radia. Także nowa wersja cyfrowa, jest znakomita! Powtarza się wszystko to, pisałem o płycie Polish Jazz Quartet – Jacek wykonał fantastyczną pracę.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Long Play: 7/10
Compact Disc: 7-8/10
WYRÓŻNIENIE: RED Fingerprint

MICHAL URBANIAK’S GROUP
Live Recording | vol. 24

Pierwsze wydanie: Polskie Nagrania „Muza”
XL/SXL 0733 (mono/stereo)
Remaster 2016: Warner Music Poland
9 59601 1 (LP stereo) | 9 59601 2 (CD stereo)

Porównanie oryginału i remasteru płyty Urbaniaka pokazuje, że to dwie różne historie. O ile w poprzednich tytułach dało się wskazać na zalety jednej, czy drugiej wersji, tak tutaj mamy do czynienia z nieco inną opowieścią.

Remaster na płycie LP brzmi niżej – do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić przy poprzednich tytułach PJ z Warnera. Ale jest też wygładzony dynamicznie i ma mniejszą paletę barw. To nagranie koncertowe, dlatego nie można wymagać od niego cudów, ale oryginał miał świeżość, która powodowała, że muzyka Urbaniaka frapowała. Wersja zremasterowana, winylowa, pokazuje nagrania nieco tak, jakby zostały dokonane w studiu. Czyli w bardziej wyrównany sposób, z mniejszym oddechem, bliżej nas. Skorygowanie barwy spowodowało obniżenie energii całości.

Inaczej jest z wersją CD – to najlepsza wersja tej płyty, poza oryginałem stereofonicznym, a może na tym samym poziomie. Cyfra nie zabiła witalności i emocji zapisanych na taśmie magnetycznej. Dała przy tym niskie szumy, lepszą stabilność obrazu i wyraźniejsze plany. Obniżenie barwy znacznie lepiej sprawdziło się właśnie na CD – przy LP było zbyt mocne, i zbyt dosłowne, przez co zgasła dynamika i witalność tego nagrania.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Long Play: 7/10
Compact Disc: 8/10

JANUSZ MUNIAK QUINTET
Question Mark | vol. 54

Pierwsze wydanie: Polskie Nagrania „Muza” SX 1616
Remaster 2016: Warner Music Poland
9 59600 6 (LP stereo) | 9 59600 5 (CD stereo)

Nagrana w 1978 roku płyta Muniaka pokazuje zmianę sposobu rejestracji dźwięku i jego miksowania oraz masterowania (chociaż wówczas to był ten sam proces). Dźwięk jest bardziej zduszony, jakby przeszedł przez sporo kompresorów; tak też słychać użycie redukcji szumów Dolby A. Tutaj chodzi raczej o to pierwsze, ponieważ szumy są obecne.

Brzmienie oryginału nie jest więc zbyt dynamiczne. Remaster stara się to „odrobić” poprzez lepsze operowanie barwami, gęstszy przekaz. Oryginalny krążek LP brzmi lżej, ale wcale nie jest przez to bardziej otwarty. Nowe wersje, zarówno LP, jak i CD, szumią bardziej niż oryginalna płyta, ale dobrze że Jacek Gawłowski nie starał się ich agresywnie wycinać. Lepiej jednak brzmi przez to nowa wersja CD. Ma ona lepszą równowagę między barwą, dynamiką i energią. Long Play w nowej wersji jest ugrzeczniony, tj. nie ma tej samej energii.

Z drugiej strony remaster, który dostajemy na winylu jest bardzo „słuchalny” – może nie aż tak bardzo, jak na CD, ale jednak. Znacie państwo określenie „grywalność”, używane w branży gier komputerowych? – Chodzi mi o coś podobnego. Nowa wersja, czy to na CD, czy na LP ładnie „wchodzi”, obydwie mogą być słuchane w podkładzie, np. podczas czytania książki, jak i w skupieniu, można bez ruchu wysłuchać ją w całości.

Będąc kolekcjonerem nie szukałbym na siłę winylowej wersji, a jedynie cyfrowej. Dla wszystkich innych wersja winylowa będzie równie atrakcyjna, a nawet atrakcyjniejsza niż oryginał – na niedrogim gramofonie ładniej wychodzą smaczki, lepiej brzmi bas i w ogóle odnosi się wrażenie, że Remaster 2016 przynosi więcej „dźwięku w dźwięku”. Dopiero drogi system albo duża kolekcja oryginałów LP pokaże, że pierwsze wydanie jest bardziej rozdzielcze, ma wyższą dynamikę i mocniejsze uderzenie blach perkusji.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Long Play: 6-7/10
Compact Disc: 7/10

STANISŁAW SOJKA
Blublula | vol. 63

Pierwsze wydanie: Polskie Nagrania „Muza”
SX 2320 (stereo)
Remaster 2016: Warner Music Poland
9 59600 9 (LP stereo) | 9 59601 0 (CD stereo)

Lata 80. w nagraniach to jeszcze inna historia niż lata 70. – w większości aspektów to kolejny krok w tył. W polskich realiach to nie tylko powielenie problemów, które wraz z rozwojem wielościeżkowej rejestracji i wszechobecnych kompresorów/limiterów, trapiły rynek nagraniowy na całym świecie. Dochodziły do tego nasze własne, wynikające z życia w gospodarce ciągłych niedoborów, problemy. Jak gorsze taśmy, na których nagrywano muzykę oraz znacznie niższej jakości winyl.

Słuchając wersji LP z roku 2016 (zremasterowanej) docenimy nieporównywalnie niższy poziom szumów i trzasków niż na oryginale. Pod tym względem nowe tłoczenie wygrywa ze starym do zera. Wersja z 1981 roku szumi i często potrzaskuje, nawet jeśli słuchamy wersji „mint” umytej w wysokiej klasy myjce. Nowa wersja nawet bez umycia jest cichutka. Dodatkowym problemem jest – paradoksalnie – popularność tego tytułu. Ponieważ ukazał się on w ponad 100 000 nakładzie, matryce eksploatowano na maksimum. Można więc spotkać bardzo ładne tłoczenie i tłoczenie dramatycznie słabe – a nigdy nie wiemy, co dostajemy. Poszukajmy więc numeru przy wyklejce – obok literki oznaczającej strony znajdziemy cyfrę mówiącą o tym, która to z kolei matryca wykonana z lakieru. Wszystkie powyżej A-2 i B-2 szumią, te z A-4 i B-4 naprawdę mocno, mają też słabszą dynamikę. Kupowanie tej płyty z drugiej ręki jest więc trochę jak gra w totolotka.

Jeśli jednak się to nam uda i mamy idealną wersję, dobrze wytłoczoną, otrzymamy naprawdę dobry dźwięk – jak na lata 80. Oryginał pokazuje głos Sojki w bardziej zrównoważony sposób, z lepiej widocznym „body”, co na remasterze winylowym gdzieś umknęło. Wypełnienie basu w obydwu wersjach jest podobne, ale na oryginale ma więcej kolorytu. Remaster z kolei daje lepiej ułożony obraz całości – na oryginalnym tłoczeniu brakuje trochę „czapy”, która by wszystko spięła w jedną całość.

Przypadek remasterów cyfrowych jest trochę inny. Wersja pani Karoliny Gleinert, która była odpowiedzialna za dźwięk na płytach z serii Polish Jazz Deluxe, ma lepiej wypełniony wokal niż na LP z 1981 roku. To jednoznacznie poprawia proporcje, w oryginalnej wersji winylowej zaburzone przez podniesienie wyższej średnicy. Głos Sojki brzmi na winylu nosowo, jakby był lekko przeziębiony. Pani Karolina skorygowała to, i to bardzo ładnie, głos „siada” więc w miksie lepiej niż w oryginale. Pod tym względem nowy remaster winylowy jest bliższy oryginałowi, ale mimo to nie słucha się go aż tak dobrze. Wokal jest w nim podniesiony i nosowy – co przypomina zresztą nową reedycję winylową.

Ale nie wszystko jest w wersji z 2005 roku tak samo dobre. Bas jest mocno dociążony i jest go po prostu za dużo. Winylowy oryginał gra mocny bas, ale nie dominuje on tak, jak w wersji Deluxe. No i szumy – pani Gleinert dość mocno je wyczyściła, a Jacek podszedł do tego oszczędniej. Mniej też skompresował całość, przez co otrzymujemy wyższą dynamikę. Wersja Deluxe nieco mniej szumi, jest głośniejsza (o 2 dB), ale też mniej „swinguje” – właśnie przez wyższą kompresję i wyczyszczenie góry. Jeśli więc chodzi o wersję cyfrową – wybieram tę nową, winyl kupując z drugiej ręki. Jeśli jednak nie macie czasu na poszukiwania, jeśli chcecie po prostu posłuchać dobrej muzyki, nowy winyl również spełni wasze oczekiwania.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Long Play: 6/10
Compact Disc: 7/10

Podsumowanie

Wypada powtórzyć to, co mówiłem już dwukrotnie, przy poprzednich recenzjach Remasteru 2016 – to kawał dobrej roboty. Poligrafia i dźwięk są tu wysokiej próby. Wersje cyfrowe, wszystkich płyt, są lepsze lub dużo lepsze od wszystkiego, co mieliśmy dotychczas do czynienia i powiedziałbym, że to wersje bliskie temu, czego oczekiwałem po tych płytach. Żałuję więc, że nie dostajemy wersji hi-res do ściągnięcia (tak robi Harmonia Mundi – wraz z płytą CD dostajemy kod do ściągnięcia pliku; więcej TUTAJ) lub na kartach USB, jak seria Rudy’ego Van Geldera wydana przez Blue Note lub microSD, jak nagrania Marii Callas (więcej TUTAJ i TUTAJ).

Z płytami winylowymi jest tak, że dużo zależy od konkretnego tytułu. Jeśli nie jesteście zapalonymi kolekcjonerami, możecie je kupować w ciemno, bo mają dobry dźwięk (czasem fantastyczny), nie szumią i nie trzeszczą. Kolekcjonerzy powinni mieć co najmniej dwa z nowych wydawnictw. Widzę, że rodzi się jedna z najlepszych serii w historii polskiego jazzu, a może i w ogóle polskiej muzyki – Remaster 2016 ma wszystkie atuty ku temu, aby stać się klasykiem.