Przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio
Producent: RCM AUDIO |
CM Audio to część produkcyjna znanego polskiego dystrybutora, firmy RCM. Jej właściciel, Roger Adamek, jest fanem analogu i wiarę w jego znaczenie przechowywał w czasach, w których nawet najbardziej rozumni ludzie pozbywali się kolekcji czarnych krążków, kupując jeszcze raz to samo na krążkach cyfrowych. Dzisiaj często kupują to samo po raz trzeci, znowu na winylu. Dwa pierwsze produkty RCM Audio, sprzed ośmiu lat, były wyrazem wiary Rogera w winyl i lampy – był to przedwzmacniacz gramofonowy Sensor Prelude IC oraz lampowy wzmacniacz zintegrowany Bonasus (czyli „bocian”; dostępna była jego wersja w czerwonej obudowie). Obydwa zdobyły sporą popularność, ciesząc cię uznaniem na całym świecie. Zaskakujące mogło się wydawać to, że „IC” był przedwzmacniaczem półprzewodnikowym, a do tego na układach scalonych. A tego puryści nie lubią. Efekty mówiły jednak same za siebie – większość przedwzmacniaczy lampowych w porównaniu z nim brzmiała jakby były zmulone. Jego zalety docenili dziennikarze wielu pism na świecie, w tym i ja – Sensor Prelude IC stał się częścią mojego systemu referencyjnego na wiele lat. Przez dłuższy czas nic się w RCM Audio nowego nie działo, aż do momentu, kiedy poznaliśmy przedwzmacniacz THERIAA. To był znacznie droższy produkt, znacznie lepszy, ale także na układach scalonych. Również i on miał zewnętrzny zasilacz. Bazując na tym, co udało się w jego przypadku osiągnąć, firma przygotowała nową, zmienioną wersję Sensora, o nazwie Sensor2. Sensor2 Wśród zmian, na które RCM Audio zwraca uwagę, znalazły się:
Sensor2 to przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC, półprzewodnikowy (układy scalone) z zewnętrznym zasilaczem. Oferuje wzmocnienie w zakresie od 0,3 mV do 5 mV, przy napięciu wyjściowym 2 V (1 kHz). Oznacza to, że maksymalne wzmocnienie wynosi 76 dB. Zmiana obciążenia i wzmocnienia została zrealizowana na miniaturowych przełącznikach DIP, ulokowanych na tylnej ściance. Urządzenie ma zbalansowane wejście, korekcja RIAA jest niezbalansowana, wyjście jest zbalansowane - sygnał wyjściowy możemy pobrać z gniazd XLR lub RCA. Korekcja RIAA jest pasywna, z dwoma osobnymi filtrami RC, niskoszumnymi rezystorami i kondensatorami polipropylenowymi o tolerancji 1%. Wszystkie elementy są ręcznie dobierane, mierzone i parowane, co daje tolerancję krzywej korekcji 0,3 dB w zakresie od 20 Hz do 20 kHz. Dla przedwzmacniacza, podobnie jak dla jego wcześniejszej wersji, dostępnych jest kilka dodatkowych opcji:
WOJCIECH HRABIA Pierwsza wersja Sensora powstała w wyniku doświadczeń podczas konfiguracji systemów analogowych i poszukiwań rozwiązań lepszych niż dostępne, bardziej trafiających w nasze gusta. Mieliśmy również nadzieję, że w gusta klientów. Zaowocowało to projektem Sensor Prelude IC. Jak na projekt firmy, która nie była kojarzona z produkcją, Sensor sprzedawał się bardzo dobrze i w kraju i zagranicą. W czasie jego istnienia zaszło w jego konstrukcji kilka zmian, ale nie były one na tyle istotne, aby można było mówić o innej wersji przedwzmacniacza. Po sześciu latach przyszła pora na bardziej gruntowne zmiany, które są wynikiem doświadczeń przy projektowaniu przedwzmacniacza THERIAA. Ta widoczna od razu, z zewnątrz, to obudowa. Zniknęły śruby z widocznych płaszczyzn, przedwzmacniacz nieco urósł, ale co najważniejsze – poprawiła się sztywność obudowy. Zmiany "wewnątrz" są istotniejsze i objęły głównie zasilacz, choć nie tylko. Także do części korekcyjnej zostało wprowadzonych kilka poprawek. Nie są one tylko kosmetyką – mają duży wpływ na brzmienie urządzenia, a więc tym razem można mówić o innej wersji. Tak powstał Sensor 2. Poprawiono w nim zasilanie, m.in. stosując lepszy transformator (Myra) o większej mocy i napięciu. Prostowanie i pierwszy stopień stabilizacji znajdują się teraz w obudowie zasilacza. Drugi stopień znajduje się we właściwej obudowie przedwzmacniacza. Zasilanie do przedwzmacniacza wchodzi już "wyprostowane" i ustabilizowane co przekłada się na zmniejszenie zakłóceń.
W układzie filtracji zastosowano niskoimpedancyjne kondensatory Panasonica o przedłużonej żywotności. Przedwzmacniacz porównywany był w teście ABA, ze znanymi A i B. Urządzeniami odniesienia były: RCM Audio Sensor Prelude IC, Amare Musica ASPIRIA, a w dalszym planie – wszystkie przedwzmacniacze gramofonowe, jakie testowałem w ostatnich ośmiu latach – zarówno w „High Fidelity”, jak i „Audio”. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Testowanie produktu, który zastępuje w ofercie danego producenta element będący częścią systemu referencyjnego redakcji jest czymś zupełnie innym niż „zwykły” test. Procedura jest oczywiście taka sama, tego się nie rusza, jednak oczekiwania są zupełnie inne. Urządzenie, kolumny, kable itd. używane zwykle przez lata do oceny innych produktów są bowiem znane dziennikarzowi, który z nich korzysta, na wylot – zna ich zarówno jasne, jak i ciemne strony. Ponieważ mówimy o systemie referencyjnym, to jasne jest, że dany produkt znalazł się tam nie przypadkiem – wybrany został ze względu na wysokie walory dźwiękowe, użytkowe, często także estetyczne, a także ze względu na „kompatybilność” z resztą systemu oraz z oczekiwaniami dziennikarza. Przedwzmacniacz gramofonowy Sensor Prelude IC jest w moim systemie od ośmiu lat, a dokładnie od października 2007 roku (jego test ukazał się w „High Fidelity” miesiąc później). W tym czasie świat zmienił się niemal nie do poznania, podobnie zresztą, jak Polska. „High Fidelity” zmieniło w tym czasie kilkakrotnie layout, a producent Sensora wybudował, robiącą wrażenie, nową siedzibę. Jedno pozostało niezmienne: pierwszy w ofercie RCM Audio przedwzmacniacz, choć niedrogi, niewielki, był dla mnie niezwykłym narzędziem, współpracując z tak astronomicznie drogimi gramofonami, jak: Transtoror Argos oraz TechDAS Air Force One i Two, a także wybitnymi przedwzmacniaczami gramofonowymi: Vitus Audio SP-102, Convergent Audio Technology SL1 Legend i THERIAA, droższym przedwzmacniaczem RCM Audio. I nigdy mnie nie zawiódł. Słyszałem, w czym droższe, lepsze urządzenia nad nim górują, ale – przyznam szczerze – nigdy nie miałem „ciśnienia” na to, żeby go wymienić. Test Sensora2 był więc dla mnie przede wszystkim testem porównawczym z Sensorem Prelude IC, a dopiero w dalszym planie testem jako takim. Porównanie Jeśli coś jest dobre, to dobrym pozostanie na zawsze – tak uważam i tego się trzymam. Starszy Sensor jest przykładem, który to potwierdza. Słuchany w teście ABA pokazał, że jest wielki. Ani przez chwilę nie miałem na twarzy grymasu niezadowolenia, albo rozczarowania. Raczej skupienie i uwagę – jego konstruktorom należy się najwyższy szacunek. Trudno mi było jednak uważać, że nic się nie zmieniło. Nowy Sensor jest lepszy, niemal pod każdym względem. Tyle tylko, że – jak w przypadku wszystkich dobrych produktów, o których mówię – są to zmiany ewolucyjne, idące w głąb, rozwijające „nadbudowę”, a nie „bazę”, że tak z „lewa” się wyrażę. To bardzo czysty dźwięk. Rzecz, która mnie za każdym razem zaskakuje, kiedy z Sensorem porównuję inne przedwzmacniacze (na ich niekorzyść), a która tylko raz była lepsza – z THERIAA. Chodzi o podawanie dźwięków samych w sobie, z innymi dźwiękami, a nie zbitki, pod którą jest coś jeszcze, co trudno określić. Dzięki czystości barwa, dynamika i scena dźwiękowa są w dużym stopniu niezależne, świetnie różnicowane. Myślę, że właśnie dlatego przedwzmacniacz ma tak niesamowitą rozdzielczość, bez popadania w hiperdetaliczność. Energetyczność o której mówię polega na nasyceniu dźwięku rytmem, namacalnością. Gitara elektryczna Knopflera z Brothers in Arms, bas Isoo Fukui z Midnight Sugar, perkusja Marty’ego Morella z płyty Billa Evansa – wszystkie te instrumenty były mocniejsze, gęstsze, bardziej „tu i teraz”. Sensor2 Balans tonalny jest, jak dla mnie, niemal perfekcyjny. Podobnie było z „IC”, ale teraz, przez lepsze różnicowanie, odbiór nawet tych płyt, które mają problemy z górą, jest jeszcze bardziej akceptowalny. Pierwszy Sensor, w niesprzyjających okolicznościach, mógł brzmieć nieco „lekko”. To nie była jego wina, a otoczenia, ale jednak tak było. Sensor2 wydaje się bardziej odporny na te problemy, głębiej wchodząc w dźwięk, a przez to mniej „zauważając” to, co dzieje się na powierzchni, czyli tzw. technikalia. Drogie preampy, w tym Vitusa, mają gęstszy dół i mocniej „siedzą” na bazie, choć po akomodacji do charakteru Sensora2 nie ma się z tym problemu. Scena dźwiękowa jest bardzo szeroka i głęboka – to rzecz, która odróżnia przedwzmacniacze RCM Audio od wszystkich innych. Tutaj dochodzi do tego mocniejsze wypełnienie przestrzeni między nami, linią łączącą głośniki, a potem tyłem sceny. Także dźwięki odzywające się ZA słuchaczem, jak na płycie Rogera Watersa i maxi-singlu Jarre’a i Tangerine Dream, mają więcej ciała i są wyraźniejsze. Myślę, że to w dużej mierze zasługa doskonałej rozdzielczości, a także rytmiczności – szybkość ataku dźwięku jest natychmiastowa. Nic się więc nie zmieniło, kiedy porównuje inne, najczęściej lampowe, przedwzmacniacze do produktów RCM Audio – wszystkie one (z pełną odpowiedzialnością powtarzam: wszystkie) brzmią, jakby muzyka była puszczana nieco wolniej, jakby ciepło zawłaszczało sporą część informacji i aurze, otoczeniu, powietrzu i teksturach samych instrumentów. |
To bardzo równe, precyzyjne, ale nigdy nie jasne ani jazgotliwe granie. Skraje pasma są mocne, wyraźne i dokładne. Bas jest doskonale rozciągnięty i kontrolowany, choć z tym ostatnim wiąże się jedyna – teoretyczna – przewaga Sensora Prelude. Chodzi o to, że ma on nieco suchszy średni bas. Instrumenty operujące w jego okolicach mają więc krótsze wybrzmienie. Co często odbieramy pozytywnie, ponieważ większość nagrań w tym względzie zawodzi. Z Sensorem2 lepsze wypełnienie, lepsza płynność tego zakresu, a przede wszystkim wyraźniejszy pogłos niczego nie maskują – dostajemy więcej tego, co jest na płycie. Jeślibym miał użyć jakiegoś porównania, to musiałbym zaapelować do wrażliwości tych, którzy pływają. Początkującego pływaka poznać można chociażby po tym, że przy stylu klasycznym stara się rozciągać ramiona jak najszerzej, ponieważ zdaje mu się, że w ten sposób popłynie szybciej. Tak grają słabsze przedwzmacniacze. Doświadczony pływak używa ramion tylko do krótkich ruchów, mających tak naprawdę pomóc mu wydobyć głowę nad wodę i wślizgnięcie się w nią; ruch wymuszany jest przede wszystkim przez nogi – tak gra Sensor2. Na samej górze są zawodowcy, którzy wiedzą, że nogi nie maja nic wspólnego z „żabą”, a robią szybkie, krótkie ruchy ze złączonymi kolanami. Podsumowanie Senor2 to jeden z najlepszych przedwzmacniaczy gramofonowych, jakie słyszałem. Oczywiście zdaję sobie sprawę z jego – jak na high-end – niewysokiej ceny, ale jest, jak jest. To brzmienie rozdzielcze i różnicujące, a co za tym idzie bardzo kolorowe. Jest też płynne i gładkie – to znacząca zmiana w stosunku do Prelude IC. Jego największą zaletą jest pokazywanie nagrań w całej ich złożoności. Są one gęste i głębokie. Mają ciągłość, która pozwala nagraniom żyć, jakby oddychały pełną piersią. Jeśli można w tym coś zmienić, to dodać trochę „gruntu”. Robią to najlepsze przedwzmacniacze, jakie znam. I jednocześnie najdroższe. Daje to nie tyle obniżenie barwy, a większy wolumen, mocniejsze „tu i teraz”. To profesjonalne narzędzie, znakomite uzupełnienie nawet bardzo drogich systemów audio. Jasne jest, że da się jeszcze lepiej, ale raz, że trzeba będzie wydać wielokrotnie więcej, a dwa, że trzeba się będzie jeszcze do tego przekonać. RED Fingerprint. Przedwzmacniacz Sensor2 jest niewielki, a jego układy rozmieszczono w dwóch obudowach. W większej mamy układy korygujące i wzmacniające, a w drugiej, mniejszej, zasilacz. Obydwie obudowy są solidne, wykonane z grubego aluminium – rury o prostokątnym przekroju, do której wsuwa się płytki. Podobnie jak w pierwszej wersji przedwzmacniacza, tak i tutaj nóżki są symboliczne – to gumowe półsfery. Wydaje się, że producent zakłada, iż użytkownicy i tak będą stawiali go na nóżkach, do których mają zaufanie. Obydwie obudowy wykonane są niezwykle schludnie i profesjonalnie. Dostępne są dwie wersje kolorystyczne: z czarnym i srebrnym frontem; zasilacz w obydwu jest czarny. Przedwzmacniacz Na przedniej ściance przedwzmacniacza umieszczono jedynie zieloną mikrodiodę LED. Z tyłu dzieje się znacznie więcej. Mamy tam wejście RCA, zbalansowane lub niezbalansowane – między tymi dwoma trybami wybieramy przełącznikiem DIP. Dobrze jest wyjść od trybu zbalansowanego i przejść na niezbalansowany tylko wtedy, kiedy w głośnikach pojawi się głośny przydźwięk. Wyjścia mamy dwa – niezbalansowane RCA i zbalansowane XLR. Jeśli wchodzimy sygnałem zbalansowanym, to i tak zamieniany jest on w części korekcyjnej na niezbalansowany. Dopiero w sekcji wyjściowej sygnał jest ponownie symetryzowany. Gniazda XLR są Neutrika, a RCA – teflonowe Eagle-Cable. Koło gniazd widać przełączniki DIP, oddzielnie dla wzmocnienia i oddzielnie dla impedancji. Każdy kanał ma komplet dwóch takich przełączników. Impedancję zmieniamy w ośmiu krokach: 20, 30, 50, 100, 200, 400, 1000 i 47 000 Ω, a wzmocnienie w siedmiu: 0,3/0,4/0,6/0,9/1,4/2,5/5 mV. Obok widać niezłocony zacisk masy oraz gniazdo dla zewnętrznego zasilacza. Jest ono lepsze niż w starszej wersji – to pięciopinowe gniazdo XLR firmy Amphenol. Układ elektryczny rozmieszczono na trzech płytkach – na jednej jest symetryczny zasilacz (bez transformatora), a na dwóch kolejnych układy korygujące i wzmacniające; każdy kanał ma swoją płytkę PCB. To układ półprzewodnikowy, zrealizowany na układach scalonych: na wejściu mamy układ Burr Brown INA217, następnie OPA2134 tej samej firmy. Przy wyjściu XLR widać układ SSM2134 firmy Analog Devices – niskoszumny bufor służący zazwyczaj do wysyłania sygnału przez kable o dużej długości. Na płytce widać precyzyjne, metalizowane oporniki, kondensatory Vishay i jeden, wielki kondensator polipropylenowy Wima. Na płytce zasilacza znajdziemy dwa banki kondensatorów, razem 22 sztuki, oraz scalone stabilizatory z serii LM (317). Solidna, czysta robota. Zasilacz Zasilacz zmontowany jest podobnie, jak przedwzmacniacz, tj. z aluminiowych elementów. Tutaj jednak widać z przodu śruby, których w pre nie ma. To niewielkie, czarne pudełko z zamontowanym na stałe kablem, zakończonym wtykiem żeńskim XLR firmy Amphenol. Na tylnej ściance ma gniazdo sieciowe IEC z bezpiecznikiem oraz mechaniczny wyłącznik sieciowy. Wewnątrz znajdziemy niewielki, klasyczny transformator w plastikowej obudowie, filtr EMI, pojedynczy mostek na diodach oraz dwa banki kondensatorów filtrujących. Te ostatnie zbocznikowano kondensatorami Evox Rifa z metalizowaną folią poliestrową. W Prelude IC napięcie prostowane było dopiero w przedwzmacniaczu – tutaj już w zasilaczu. Dane techniczne (wg producenta) Czułość wejściowa: 0,3 - 5 mV (regulowana) Bach To Moog Tradycja transkrypcji utworów muzycznych na inne instrumenty jest tak stara, jak sama historia muzyki. Początkowo było to o tyle łatwe, że notacja była mało precyzyjna i bez większych problemów można było dane partie wykonywać na różnych instrumentach, a nawet śpiewać (i odwrotnie). Płyta Bach to Moog należy jednak do nieco innej części dziedzictwa muzycznego. Nawiązuje do prób z lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to próbowano zastąpić żywe instrumenty ich elektronicznymi odpowiednikami. W przeciwieństwie do transkrypcji chodziło o jak najwierniejsze oddanie dźwięku oryginalnego instrumentu. Taka idea przyświecała, wydanej w 1968 roku przez Columbia Masterpieces, płycie Switched-on Bach, na której Wendy Carlos zagrała na instrumentach elektronicznych (przypomnijmy też, że w 2012 roku ukazała się płyta Bach Rewrite, nagrana przez Capellę Cracoviensis wraz z Orzechowskim na fortepianie Rhodes oraz Maseckim na Wurlitzerze; płytę wydała Decca). Nawiązując do tego wydarzenia, grający na syntezatorze analogowym Mooga Craig Leon postanowił uczcić 50. rocznicę powstania pierwszego syntezatora modułowego tego typu, składając jednocześnie hołd jego twórcy, zmarłemu dokładnie dziesięć lat temu Robertowi „Bobowi” Moogowi (1934-2005). Do realizacji swojego planu zaprosił skrzypaczkę Jennifer Pike oraz krakowską orkiestrę Sinfonietta Cracovia. Nagranie podzielono na dwie części: Craig swoje partie nagrał w studiu Bottomwood Recording w Buckinghamshire, a skrzypce i orkiestrę w podkrakowskiej Alwerni, w wyglądającym jak miasteczko kosmitów z Obcego Alvernia Studios. WYKONANIE Płyta została przygotowana przez Atlas Realisation Music, a prawa do niej kupiła Sony Classical, która wydała krążek wraz z Music on Vinyl. Tę ostatnią firmę znamy dobrze, pisałem o niej jakiś czas temu, regularnie pokazuję też ukazujące się w niej płyty (więcej TUTAJ). Bach to Moog jest jednak w jej katalogu płytą szczególną. Krążek ten otwiera nową serię Classical, w ramach której ukazywać się będą nagrania mające związek z muzyką klasyczną. Widać, że postarano się, aby wydawnictwo było jak najbardziej atrakcyjne. Zamiast zwykłej koperty z cienkiej folii otrzymujemy świetną kopertę zewnętrzną z grubego winylu – naklejono na niej białą winietę ze złoconymi literami, a z tyłu wytłoczono logo serii. Płytę włożono zaś nie do papierowej obwoluty, a do znacznie lepszej obwoluty z folią antystatyczną w papierze. Okładka jest dwuczęściowa („gatefold”), lakierowana, z insertem i bardzo fajnymi zdjęciami – świetnie widać kosmiczne wnętrze Alvernia Studios. DŹWIĘK Mówimy w tym przypadku o bardzo dużym studiu, w którym można w dość znacznej mierze zmieniać akustykę. To wciąż jednak studio. Dlatego też realizatorzy bazują tam na rożnego rodzaju pogłosach. Niedawno kupiłem płytę z nagranym w tym samym miejscu soundtrackiem do filmu w reż. Marcina Krzyształowicza Pani z przedszkola. To niezła realizacja, mastering wykonał nasz dobry znajomy, zdobywca Grammy Jacek Gawłowski, a jednak pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da – nagrania multi-mono w przestrzeni takiej jak ta nie brzmią tak, jak nagrane dokonane w sali koncertowej. Mają gorzej definiowane bryły instrumentów, są one także gorzej różnicowane. Na recenzowanej płycie też to mamy. Pomocne jest jednak to, że najważniejszym instrumentem jest tutaj Moog. To nowo skonstruowany, 55 modułowy instrument, który ma ogromne możliwości brzmieniowe, z czego Craig Leon korzysta chętnie. Instrumenty, przede wszystkim syntezator, jest brzmią w bardzo czysty sposób, blisko nas. To całkiem ciepły, gęsty dźwięk. Choć, jak się wydaje, taśma-matka była w formie pliku, to efekt jest bardzo fajny. Jakość tłoczenia też jest fantastyczna – szum przesuwu jest znikomy, a trzasków niemal nie ma. Warto tę płytę mieć, żeby zobaczyć, jak ciekawie elektronika może łączyć się z instrumentami akustycznymi. RED Fingerprint. sonymusicmasterworks.com musiconvinyl.comJakość dźwięku: 7/10 DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1 Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity