pl | en

Gramofon

 

TechDAS
AIR FORCE TWO

Producent: Stella Inc.
Cena (w czasie testu):
141 500 zł (podstawa, bez ramienia)

Kontakt:
51-10 Nakamarucho | Itabashi-ku | Tokyo 173-0026 | JAPAN
e-info@stella-inc.com

www.techdas.jp
MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: RCM


o oczywiście całkowity przypadek, jeśli wierzyć, że coś takiego istnieje, ale w tym samym tygodniu wydarzyło się kilka rzeczy związanych z analogiem – rzeczy ważnych. Najpierw, we wtorek, dotarło do mnie najnowsze wydanie magazynu „Hi-Fi News & Record Reviews”, z gramofonem TechDAS Air Force Two na okładce i jego testem w środku. W tym samym dniu, pod wieczór, przeczytałem w internetowym wydaniu „The Absolute Sound” wspomnienie poświęcone zmarłemu 2 kwietnia, inżynierowi dźwięku i masteringowcowi Dougowi Saxowi (czytaj TUTAJ).

O tym, jak ogromną rolę odegrał on w świecie muzyki, przede wszystkim przy masteringu płyt winylowych, świadczy niekończąca się lista krążków z jego nazwiskiem, zaczynająca się – jak zauważa Robert Harley – od debiutu grupy The Doors z 1967 roku, a kończąca na Shadows in the Night Boba Dylana z roku 2015. Doug Sax znany jest jednak przede wszystkim z roli, jaką odegrał w restytucji i oszlifowaniu sztuki, jaką są nagrania direct-to-disc, tj. prosto na acetat służący do przygotowania matrycy, z pominięciem medium rejestrującego – w tamtym czasie taśmy magnetofonowej. Najważniejsze jego realizacje pochodzą z wytwórni Sheffield Lab.

Chcąc jakoś uczcić tego niezwykłego człowieka, wbiłem od razu na Ebay, szukając jakiejś jego płyty. Nie wszystkie pozycje z takich właśnie, małych i wyspecjalizowanych wytwórni jestem w stanie przyswoić, ale to była szczególna okazja i gotów byłem iść na kompromis.
Na szczęście nie musiałem. Zupełnym przypadkiem znalazłem płytę wyjątkową, o której pisał w swoim artykule naczelny TAS: The Name is Makowicz Adama Makowicza. Nie skojarzyłem jej od razu, dlatego, że Robert zapisał jej tytuł i nazwisko naszego rodaka błędnie: The Name is Macowicz by pianist Adam Macowicz.
I teraz – znalazłem ją w stanie idealnym, wciąż zapakowaną. Zaraz dałem znać o tym Piotrowi z Audiofastu, z którym znaleźliśmy dla niego wersję przedpremierową tego krążka, przygotowaną na CES, w stanie Near Mint. Dzień później na półce Finite Elemente Pagode Edition w moim systemie odsłuchowym stanął gramofon Air Force Two japońskiej firmy TechDAS.

Pewnie państwo pamiętają, a jeśli nie, to zachęcam do lektury tego testu, ale pierwszy gramofon TechDASa, Air Force One rozbił u mnie bank – nigdy wcześniej i nigdy później takiego dźwięku u siebie w domu nie słyszałem. Nigdy wcześniej i nigdy później takiego dźwięku nie słyszałem też nigdzie indziej. Pokochałem to urządzenie miłością gorącą i po grób. I niech nikt nie mówi, że związki na odległość nie mają szans – dzisiaj czuję dokładnie to samo, co wtedy: chcę go mieć na własność!

Pan Hideaki Nishikawa, konstruktor gramofonu, kiedy mu o tym mówiłem w czasie wystawy High End w 2014 roku, kiwał lekko głową z absolutnym zrozumieniem (o wystawie TUTAJ, pan Hideaki-san jest na zdjęciu na początku artykułu). Dała o sobie znać japońska powściągliwość i dobre wychowanie, ale – jestem tego pewien – równie ważne było zrozumienie tego, o czym mówię, nie było to dla niego żadne zaskoczenie, ani odkrycie. Tak być powinno i tak było.

Opowiedział mi wówczas o tym, jak będą wyglądały kolejne kroki firmy. Pierwszym miało być przygotowanie gramofonu tańszego dokładnie o połowę, o nazwie Air Force Two. Drugim – gramofonu o połowę tańszego od „Two”, Air Force Three. I wreszcie zaprezentowanie (‘prezent’ w rdzeniu tego słowa jest nieprzypadkowy) światu konstrukcji dwukrotnie DROŻSZEJ od Air Force One, modelu Air Force ZERO.

U mnie, na półce, stanął więc „krok pierwszy”. Choć na zdjęciach „dwójka” wygląda na mniejszą niż „jedynka” w rzeczywistości zajmuje tyle samo miejsca i jest równie duża. Wrażenie to wywoływane jest przez zupełnie odmienny wygląd i nieco inną konstrukcję mechaniczną. O ile chassis było poprzednio frezowane z jednego bloku aluminium, o tyle teraz jest odlewane i składa się z dwóch, odsprzęgniętych od siebie, części wykończonych niezwykle charakterystycznym lakierem „młotkowym”. Każdy, kto miał do czynienia z maszynami przemysłowymi, jak tokarki, frezarki itp. będzie wiedział o czy mówię. Pan Nishikawa-san wskazywał na to, że to jest prawdziwe narzędzie, które ma pracować w taki sam sposób, bez naprawy, za 10, 20 i 50 lat, stąd jego industrialny, utylitarny wygląd. Gramofon waży 47 kg, „One” ważył 79 kg.

Lżejszy niż w „One” jest talerz. Składa się on z pojedynczego elementu o wadze 10 kg, bez części, którą w topowym Air Force nakładało się jeszcze od góry. Uproszczono również nóżki. Poprzednio pompowane, z zawieszeniem powietrznym, teraz są hybrydowe. Od góry jest to komora z zamkniętym w niej powietrzem, a od dołu polimer makromolekułowy z zatopioną w oleju sprężyną. Nóżki odsprzęgają od podłoża, ale oddzielają również podstawę od sub-chassis. Wcześniej były trzy, a teraz są cztery, ponieważ zmienił się rozkład masy.

Pomimo tych różnic rdzeń konstrukcji pozostał ten sam. Mówimy o masowym, ciężkim gramofonie z talerzem „pływającym” na sprężonym powietrzu. Zewnętrzna, pożyczona z osprzętu medycznego (sztuczne serce) pompa, w osobnej obudowie, wtłacza powietrze pod talerz, który unosi się na poduszce powietrznej o grubości zaledwie 0,03 mm. Druga pompa, choć umieszczona w tej samej obudowie, odsysa powietrze spod płyty – krążek jest w Air Force Two przysysany do talerza. Kiedy go opukujemy brzmi jakby to był kamień, jak gdyby stanowił część talerza. Pompy pracują bezgłośnie. Dopiero kiedy przyłożymy ucho do ich obudowy słychać, że w ogóle pracują. Ponieważ jednak jest to urządzenie, które generuje drgania, stanęło dodatkowo na platformie – to chyba jasne – pneumatycznej, RAF-48H Acoustic Revive.

Sterowanie gramofonem jest bardzo podobne, jak w „One”. Duże, podświetlane guziki pozwalają na wybór prędkości obrotowej, zatrzymują silnik i włączają i wyłączają pompę zasysającą talerz. Pomiędzy nimi mamy niewielki wyświetlacz, na którym odczytamy prędkość obrotową i to, czy została już osiągnięta. Gramofon wyposażono bowiem w niezwykle zaawansowany i precyzyjny układ sterowania silnikiem. Ten jest wstępnie rozpędzany nieco powyżej nominalnej prędkości obrotowej i przez chwilę wraca do właściwej prędkości. Dopiero po zapaleni u się napisu „Locked” możemy opuścić igłę. Jak pokazują pomiary przeprowadzone w HFN działanie układu jest perfekcyjne.

Air Force One testowałem z ramieniem SME Series V z okablowaniem MCS150 (16 900 zł) oraz wkładką Dynavector DV XV-1t (29 900 zł). Tym razem chciałem posłuchać mojej własnej wkładki, Miyajima Labs Madake – i tak się stało. Gramofon uzbrojono zaś w ramię, którego wcześniej nie widziałem, Franka Schrödera, model CB. To wersja 9” z rurką z plecionki włókna węglowego. Jego wcześniejsza wersja produkowana była na zamówienie dla firmy Artemis Labs. Nowa dostępna jest albo z rurką z włókna węglowego, albo drewnianą.

Gramofon zagrał z tym samym przedwzmacniaczem gramofonowym, RCM Audio Sensor Prelude IC, ale wypróbowałem go również z wersją Mk II tego cudownego urządzenia. Po teście „One” wielokrotnie słyszałem pytanie, dlaczego w tak drogim systemie, z tak drogim gramofonem użyłem tak niedrogiego preampu. Odpowiedź była i jest ta sama: bo zaj…ście gra i go lubię. A poza tym, znam brzmienie gramofonów, wkładek i ramion z ostatnich pięciu czy sześciu lat właśnie we współpracy z nim, mam więc bezpośrednie porównanie.

Żeby jednak nie było, że nic nie robię w kierunku drogich przedwzmacniaczy, drugą część testu przeprowadziłem z przedwzmacniaczem ZYX Premium Artisan i wkładką ZYX Ω Premium DIAmond X. Dodatkowo słuchałem Sensora (MkI) z aktywnym step-upem, zasilanym bateryjnie, kosztownym modułem ZYX CPP-1 v2. Sygnał między modułem ZYX-a i Sensorem przesyłany był interkonektem Crystal Cable Absolute Dream. Są pieniądze? – Są. A i tak najważniejsze dla mnie były odsłuchy z Sensorem.

Kolumny również były w czasie odsłuchu te same, Harbeth M40.1, jak i końcówka mocy – Soulution 710. Przedwzmacniacz się nieco zmienił – zamiast Polarisa III firmy Ayon Audio mam teraz topowy przedwzmacniacz tej firmy, model Spheris III. Całe okablowanie pozostało bez zmian.

SETUP

Gramofon tej klasy i w tej cenie powinien być złożony u nas przez dystrybutora. Możemy oczywiście się sami zabawić, ale lepiej, aby pierwszy rozruch wykonany został przez kogoś, kto dokładnie wie, co robi. W Polsce mamy to szczęście, że TechDASem zajmuje się firma RCM (to jej przedwzmacniacz gramofonowy używam), której ludzie są w świecie analogu prawdziwymi, realnymi ekspertami.

Gramofon postawili na półce i wypoziomowali go. Następnie nałożyli talerz – służą do tego wkręcane do niego rączki, znakomicie ułatwiające przenoszenie. Następnie wkręca się oś, dokręcając tym samym talerz do łożyska. Kolejnym krokiem jest podłączenie pompy. Ma ona postać aluminiowej, ładnej skrzynki, może więc stać na „widoku”.

Nieco więcej czasu zajmuje ustawienie silnika. Umieszczony jest w osobnej obudowie, wspieranej na trzech nóżkach – obudowa jest ciężka i wykonana z takiego samego odlewu, jak podstawa. Silnik ustawia się w ściśle określonej odległości i jego oś oraz talerz opasuje się paskiem z poliuretanu, bezszwowym o płaskim przekroju (jak taśma magnetofonowa). Następnie uruchamia się procedurę autokalibracji – silnik mierzy naprężenie paska i dosuwa się lub odsuwa w chassis tak, aby zawsze miał on dokładnie takie samo naprężenie.

Wcześniej montujemy wybrane przez nas ramię. Standardowo w AF2 możemy zamontować dowolne ramię o długości 9” lub 10”. Na zamówienie możemy dołożyć przykręcaną z tyłu, z lewej strony, podstawę. Możemy na niej zamontować drugie ramię, o długości 9”, 10” lub 12”. Opcjonalne są również: docisk do płyty oraz platforma antywibracyjna. Do AR1 platformę dostarczała amerykańska firma HRS – od jej standardowych modelu różniła się ona podfrezowaniami na nóżki podstawy i silnika. Teraz TechDAS oferuje swoje własne, wykonane z akrylu podstawy, także z frezami pod nóżki. Niestety są kosmicznie drogie, nawet jak na tę firmę – platforma pod AF2 kosztuje 24 000 zł… W teście nie miałem ani firmowej podstawy, ani firmowego docisku – to był „goły” Air Force Two. Chociaż – w kilku przypadkach użyłem docisków Pathe Wings (patrz ramka 7”/10”).

TechDAS w „High Fidelity”
  • STATEMENT AWARD 2014: TechDAS AIR FORCE TWO – gramofon, czytaj TUTAJ
  • TEST: TechDAS AIR FORCE TWO – gramofon, czytaj TUTAJ

  • Płyty użyte do odsłuchu (wybór):

    • Adam Makowicz, The Name Is Makowicz (ma-kó-vitch), Sheffield Lab LAB21, “Direct Disc Recording Limited Edition”, LP (1983).
    • Budka Suflera, Giganci tańczą, Polskie Nagrania MUZA SX 2293, LP (1986).
    • Charlie Haden, The Private Collection, Naim Label LP110, 3 x 180 g LP (2007/2008).
    • Chico Hamilton Quintet, Chico Hamilton Quintet, Pacific Jazz PJ-1209, LP (1955).
    • Duke Ellington, Masterpieces by Ellington, Columbia/Analogue Productions ML 4418, 200 g LP (1951/2014).
    • Frank Sinatra, This is Sinatra!, Capitol Records T768, LP (1956).
    • Helmut Nadolski, Meditation, VeriTon SXV-786, LP (1976).
    • John Foxx and the Belbury Circle, Empty Aveniues, Ghost Box GBX019EP, 10” LP (2013).
    • Julie London, By Myself, Liberty Records MCR-1, “Columbia House Record Club”, LP (1965).
    • Kraftwerk, Autobahn, King Klang Produkt/EMI, STUMM 303, Digital Master, 180 g LP (1974/2009); recenzja TUTAJ.
    • Kraftwerk, Autobahn, Philips 6305 231, LP (1974).
    • Krzysztof Komeda, Dance of The Vampires, Seriés Aphōnos SA04, 180 g LP (2013).
    • Maria Peszek, Jezus Maria Peszek, Mystic Production MYSTLP 014, 180 g LP (2013).
    • Mark Knopfler, Tracker, British Groove Records 4716983, “Deluxe Limited Edition”, 2 x CD + DVD + 2 x 180 g LP (2015).
    • Nat ‘King’ Cole Trio, After Midnight, Columbia/Analogue Productions 28180, 3 x 180 g 45 rpm LP (1957/2010).
    • Niemen, Niemen, Polskie Nagrania MUZA XL 0710-0711, „MONO”, 2 x LP (1971).
    • Skaldowie, Rezerwat miłości, Polskie Nagrania MUZA SX 1796, LP (1979).
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Czytając recenzję Kena Kesslera uwagę zwraca, powtarzający się jak mantra, zwrot: „w porównaniu do Air Force One” (wywiad z Kenem TUTAJ). Jasne jest, nawet dla tego, kto nie do końca rozumie, co czyta (a takich jest w każdym społeczeństwie, niestety, większość; zakładam jednak, że czytelnicy „High Fidelity” się tej statystyce z łatwością wymykają:), że to coś w rodzaju natręctwa, że nie może się autor od wspomnienia flagowego gramofonu TechDASa uwolnić. Tak się składa, że go doskonale rozumiem. AF1 to dla mnie referencja, do której inne konstrukcje zaledwie aspirują.

    Z takiej recenzji płynie jasny przekaz: Air Force Two jest znakomitym gramofonem, ale ma podstawową wadę: nie jest Air Force Onem. To, moim zdaniem, nieuprawomocnione uogólnienie. AF2 powstał bowiem nie po to, aby konkurować z AF1, ani nawet nie po to, aby te dwie konstrukcje do siebie porównywać. Jeśli bowiem kogoś stać na flagowiec Japończyków – niech go kupi i nie zawraca sobie głowy jego mniejszym bratem. Ten został bowiem pomyślany jako prezent dla tych, dla których cena AF1, z różnych względów, jest nie do przyjęcia lub których po prostu na niego nie stać. Co więcej – odsłuch pokazał, że gramofon, któremu chciałbym się teraz przyjrzeć oferuje dość znacząco inny dźwięk niż Air Force One – na tyle, ze można go rozpatrywać jako coś zupełnie innego. Panie i Panowie, przedstawiam wam: AIR FORCE TWO.

    Tonalnie gramofon pana Hideaki Nishikawa i jego zespołu sytuuje się w tym samym zbiorze, co Kuzma Reference, Kuzma XL2, Thales TTT-Compact z ramieniem Simplicity Mk2 (czytaj TUTAJ) oraz SME 30 (test modelu 20/3A TUTAJ). To zupełnie inny dźwięk niż dostajemy np. z gramofonami Linn Sondek LP12 czy Avid Acutus Reference. Inny też niż z gramofonów vintage, jak PTP Audio Solid9. Przede wszystkim dlatego, że precyzja jego dźwięku jest oszałamiająca. I nie jest to hiperbolizacja, ani tani chwyt – płyty słuchane za pośrednictwem AR2 pokazują rzeczy, o których wcześniej nie wiedzieliśmy.

    Zarazem jednak nie zabija on słuchacza szczegółami. Jesteśmy daleko od miejsca, w którym wiarygodność dźwięku budowana jest przez składanie szczegółów. To oczywiste, że w niższych przedziałach cenowych, ale też czasem i w podobnych, można przyjąć taką strategię, właśnie jako jedną z równorzędnych ofert.
    W AR2 nie trzeba niczego mozolnie składać, wydobywać, bo dostajemy to podane mimochodem, przy okazji. Gramofon jest niezwykle selektywny i detaliczny, a mimo to wcale na te rzeczy nie zwracamy uwagi tak od razu. Precyzja i rozdzielczość – tak, to uderza zaraz na początku odsłuchów; detaliczność i selektywność docierają do nas w trakcie słuchania jako coś służebnego względem budowy nagrania.

    Jak przystało na prawdziwe „narzędzie”, a tak rozumiem tę konstrukcję i to pod każdym względem, nie ma znaczenia, jakiej muzyki słuchamy, z jakiego okresu, jakiej jakości tłoczenia, jakiego wydania i w jakim stanie. Za każdym razem dostajemy niebywale wiarygodny obraz tego, co dana płyta sobą reprezentuje. Uwaga ta dotyczy zarówno sfery technicznej, jak i artystycznej. Japoński gramofon pokazuje wydarzenia w sposób analityczny i syntetyczny zarazem. Strona analityczna jest tu tą ważniejszą. Ale nie dominującą.

    Cały ten dźwięk jest mocno zniuansowany i określenia dobrze pasujące do mniej wyrafinowanych gramofonów tutaj uwierają. Z jednej strony nieźle opisują jakiś wycinek zagadnienia, ale zaraz okazuje się, że zbyt mocno pogłębiają stereotypy – a w jego przypadku to droga donikąd. To absolutny top high-end i nic tu nie jest jednoznaczne, przynajmniej dopóki nie żyjemy z takim systemem na co dzień.

    Weźmy, dla przykładu, sprawę barwy. Bardzo trudną ją określić, bo wydaje się niesamowicie neutralna. Avid, Linn i inne odsprzęgane gramofony brzmią cieplej, gęściej. Ale też dźwięk ocieplają i dogęszczają, odchodząc tym samym do neutralności w stronę, rozumianej w jeden konkretny sposób, w stronę naturalności. Zresztą wcale nie muszą to być konstrukcje odsprzegane – dokładnie tę samą formę przekazu dostaniemy z nieodsprzęganymi konstrukcjami Scheu Analog Premier Mk 2 i DPS 2. Jeszcze bardziej neutralne gramofony, jak wspomniana Kuzma Reference, jak niektóre topowe konstrukcje Transrotora, np. Artus FMD, wydają się bardziej rozdzielcze, bardziej selektywne. Ale – w bezpośrednim porównaniu! – to TechDAS wydaje się bardziej naturalny, organiczny.

    Pasmo przenoszenia jest rozciągnięte tak szeroko, jak to tylko z tym medium jest możliwe. Magnetofon analogowy pokazuje jeszcze więcej energii na skrajach pasma, jego dźwięk jest jeszcze bardziej otwarty i mniej związany z mechaniczną naturą reprodukcji. Winyl jest jednak tylko interpretacją tego, co jest na taśmie. Mimo to AF2 jest jej bardzo bliski. Powiem coś, co może wydać się heretyckie, szczególnie tym, którzy obydwu gramofonów, ani też nagrań z taśmy-matki, odtwarzanych na wysokiej klasie magnetofonie szpulowym nie słyszeli: Air Force Two jest tonalnie bliższy analogowym masterom niż Air Force One. Ten ostatni lepiej oddaje ich ducha, ich magię, jednak testowany gramofon grając wyraźniej, w bardziej otwarty sposób, nie tak miękko, jak AF1, jest bliższy „prawdzie czasu, prawdzie ekranu” niż droższy „patron”.

    Bo to narzędzie. Muzyczne, niesamowite narzędzie. Kosi wszystko, ci się rusza, dokładnie tak samo, jak japońskie narzędzia skrawające, których używamy po dowolnych innych. Mając wysokiej klasy ostrza wydaje się nam, że jesteśmy na topie. Kupujemy czterokrotnie droższe japońskie i nie rozumiemy, jak wcześniej mogliśmy bez nich żyć. To samo z kluczami, wkrętakami, nożami i innymi narzędziami.

    AIR FORCE TWO A SPRAWA WKŁADEK

    Japoński gramofon należy do najbardziej neutralnych konstrukcji, jakie znam. Było więc dla mnie zaskoczeniem cos, na co zwrócił uwagę również mój syn, zakochany w AF1, doceniający też AF2. A mianowicie, że obydwa gramofony narzucają swój system wartości całemu systemowi. Jak samce alfa w stadzie. Niby wtapiają się w tłum, ale jednak to one nim kierują.

    Inaczej niż w przypadku mocnego charakteru elementów audio, które pokazywane są przez bardziej rozdzielcze urządzenia systemu, w tym przypadku to japońskie gramofony są najbardziej wyrafinowane i najbardziej neutralne. Skąd więc wrażenie tego, że „przewodzą” i kierują? Nie jestem pewien, prawdę mówiąc.

    Ale odsłuchiwana z AF2 wkładka Madake, gdzie indziej miękka, ciepła, gęsta, wybaczającą, z tym gramofonem zagrała mocno, ze świetnie kontrolowanym basem (nie wiedziałem, że tak potrafi!) i niebywale precyzyjną górą. Jeszcze większym zaskoczeniem była doskonała kontrola wszystkich podpasm z topową wkładką ZYX-a, Ω Premium Diamond X. To ciepło brzmiąca wkładka, genialna, ale z TechDASem zabrzmiała mocniej, z lepiej rysowanym atakiem i lepszą rozdzielczością niż to słyszałem z innymi gramofonami.

    Air Force One pokazuje dokładnie to, co jest na płycie. Na dobre i na złe. Tak się złożyło – przypadek, ale czy coś takiego, jak „przypadek” istnieje? – że w czasie testu dotarły do mnie kupione na Allegro.pl płyty w stanie „mint”: wydana w 1976 roku Meditation Helmuta Nadolskiego i, pochodząca z 1986 roku, Giganci tańczą Budki Suflera. Płyty dzieli w kalendarzu dekada, a w jakości dźwięku – przepaść. Zarejestrowany w 1973 roku w sopockim kościele im. św. Jerzego (muszę w tym roku tam ponownie zajrzeć, tym razem świadomie – jestem w Sopocie co roku) materiał, na którym Nadolskiego wspiera Czesław Niemen, brzmi olśniewająco – jest otwartym dynamiczny, głęboki. Jakby dla kontrastu, bardzo dobra muzycznie płyta Budki jest głucha, płytka i zaszumiona. AF2 doskonale pokazał, jak zmienił się sposób realizacji, ale przede wszystkim, jak bardzo podupadła w Polsce jakość tłoczenia płyt.

    W dość łatwy sposób da się za pomocą testowanego gramofonu postawić hipotezę dotyczącą różnic między oryginalnymi tłoczeniami i wypieszczonymi, dokonanymi z niezwykłą starannością reedycjami. Oryginały brzmią w otwarty, szybki sposób, są bardzo substancjalne. Brzmią w sposób zbliżony to analogowych taśm – na tyle, na ile takie przybliżenie jest możliwe. Monofoniczna wersja płyty Julie London By Myself, pochodząca z 1955 roku płyta Chico Hamillton Quintet i inne, wszystkie miały coś prawdziwego w brzmieniu, chociaż nie zawsze było to komfortowe, bo a to za jasne, a to za twarde. Z kolei Masterpieces by Ellington Duke’a Ellingtona, albo After Midnight Nat ‘King’ Cole’a przygotowane w masakrycznie dobry sposób przez Analogue Productions, brzmiały ładniej, przyjemniej, gęściej. Bez tak dobrego ataku i bez tak dobrego otwarcia, ale może właśnie dzięki temu wydawały się bardziej namacalne, cieplejsze. Jeden z paradoksów audio, dzięki któremu jest ono tak nieprzewidywalne, a przez to tak fascynujące.

    Podsumowanie

    Air Force Two powinien stać w każdej bibliotece narodowej od morza do morza, każdym studiu nagraniowym i masteringowym, a przede wszystkim w tłoczniach płyt winylowych – w większości tych miejsc ludzie nie wiedzą dokładnie, co robią. A jeśli coś robią dobrze, to zakrawa to na cud i świadczy o ich geniuszu zaangażowanych, w podobny sposób, jak genialni byli realizatorzy i inżynierowie dźwięku w latach 50.

    Słuchanie muzyki za jego pomocą jest wyzwaniem intelektualnym. Jesteśmy zaskakiwani nowymi rzeczami, a na nowo zakupionych płytach – całym przekazem. To także wyzwanie emocjonalne – informacje składają się tu na prawdziwość przekazu. Gramofon znika z równania, pozostawiając nas sam na sam z muzyką. Wcale nie najlepszy na świecie, są ze dwie, trzy inne konstrukcje, które potrafią coś więcej, ale na pewno jeden z najbardziej rzetelnych i bezkompromisowych gramofonów, jakie kiedykolwiek słyszałem.

    AIR FORCE ONE vs AIR FORCE TWO

    Mówiłem, że nie będę w teście porównywał modeli One i Two i słowa dotrzymałem. Żeby jednak test był kompletny trzeba mieć świadomość różnic między nimi, bo to informacja, mówiąca o tym, za co trzeba wyłożyć drugie tyle pieniędzy. W aspekcie ilościowym różnice są znikome. Two gra nieco mniejszym wolumenem, a instrumenty nie mają równie dużej głębi. One jest bardziej wyrafinowany w budowaniu brył i kolorystyce, ale – znowu – nie jest to przepaść. Ważniejszy jest aspekt emocjonalny, który trudno wycenić. Droższy gramofon czaruje całym sobą, a jego tańszy brat stara się być bardziej rzetelny. Trzeba trochę z nim pobyć, żeby się na jego punkcie zafiksować, a z One fiksujemy się po pierwszych dźwiękach. I tyle.

    Gramofon mierzy 685 (W) × 460 (D) mm, jest wysoki na 200 mm i waży 47 kg. To bardzo duża konstrukcja, zajmująca całą jedną i połowę drugiej półki na dwupółkowym stoliku Finite Elemente Pagode Edition. Składa się z trzech głównych części: podstawy z talerzem, silnika oraz pomp i zasilacza. Podstawę wykonano z dwóch elementów – podstawy właściwej i odsprzęgniętej od niej podstawy pomocniczej. Obydwie to odlewy z aluminium, pokryte lakierem „młotkowym”. Cała podstawa waży 32,6 kg. Ważący 10 kg talerz wykonano z frezowanego aluminium w odmianie A5056. Od góry dokręcany jest stalowym trzpieniem z kołnierzem.

    Talerz odprzęgnięty jest od podstawy cieniutkim filmem sprężonego powietrza o grubości 0,03 mm. Od strony podstawy mamy warstwę hartowanego szkła, gwarantującą idealnie równą powierzchnię. Nie mamy tu klasycznego łożyska – talerz jest tylko centrowany i w czasie pracy na niczym się nie opiera. Na obwodzie talerza i bliżej środka, na wysokości wyklejki na płycie, widać uszczelki z polimeru. To część mechanizmu przysysającego płyty. Służy do tego osobna pompa, zasysająca powietrze. Dzięki temu czarne krążki są całkiem płaskie i niepodatne na rezonanse. Kiedy nie słuchamy muzyki, talerz przykrywamy akrylowym elementem z ładnym uchwytem, chroniącym przed kurzem.

    Gramofon posadowiony jest na czterech nóżkach, odsprzęgających go od podłoża, izolujących również podstawę (chassis) od podstawy pomocniczej (subchassis). Technikę tę nazwano Hybrid Spring Suspension. Nóżka składa się z dwóch części – górnej, z komorą powietrzną i dolnej, z polimerem i zalaną olejem sprężyną.

    Moment obrotowy przenoszony jest na talerz z solidnego, toczonego ze stali wałka przykręconego na osi silnika. Synchroniczny silnik AC ma dużą moc i sterowany jest z zewnętrznego układu elektronicznego, umieszczonego w tej samej obudowie, co pompy („Rotation Control System”). Zamknięto go w solidnym odlewie i postawiono na trzech nóżkach o regulowanej wysokości. Wewnątrz obudowy jest mechanizm, który przemieszcza silnik w zakresie paru mm, służący do monitorowania i korygowania naprężenia paska.

    Pompy i elektronikę zamknięto w osobnej, ładnej obudowie z aluminium („Air pump & Power supply Unit”). Ma ona z przodu zieloną diodę LED, a z tyłu wyloty dwóch rurek, które wkręcamy z tyłu gramofonu, i kabel z napięciem zasilającym silnik, zakończony wielopinowym wtykiem RS232. Warto ten element postawić na innej półce niż gramofon lub przynajmniej dobrze go odsprzęgnąć. Chodzi o mikrodgrania – pompy pracują bezszelestnie, to niesamowite, że da się zrobić coś tak porządnie, ale jednak drgają.

    Jakość wykonania wszystkich elementów jest obłędnie wysoka. Duża część branży audio wygląda przy produktach TechDAS jak działające prototypy, czekające na dopracowanie. Mając coś takiego na półce znacznie łatwiej odróżnić śmieci od czegoś wartościowego, przewartościowuje się swoje postrzeganie produktów audio. Po jakimś czasie nie tolerujemy już żadnych półśrodków. Trzeba więc uważać – potem życie już wygląda inaczej, jesteśmy znacznie bardziej wybredni.

    7”/10”

    Sposób konstrukcji talerza z podciśnieniem przysysającym płytę obliczony został na krążki o średnicy 12”. Na system składają się dwie uszczelki – od zewnętrznej i wewnętrznej strony części krążka z rowkami, otwory, za pomocą których odsysa się powietrze oraz, oczywiście, pompa.

    W naturalny sposób wydają się więc wyeliminowane z orbity zainteresowań płyty o średnicy 10” i 7-calowe single. Jeśli jednak mamy odpowiedni docisk, możemy je spokojnie odtwarzać, tyle że bez dobrodziejstw płynących z pneumatycznego przyssania ich do talerza.

    Płyty mniejsze niż 12” opierają się na wewnętrznej uszczelce. Jeśli jednak dociśniemy je dość ciężkim dociskiem, ładnie „siadają” na talerzu, do którego są całkiem dobrze dociskane. Single z dużym otworem pośrodku (przeznaczone do szaf grających) trzeba będzie wyposażyć w trójkąt z małym otworem – klasyczny krążek centrujący jest zbyt wysoki.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Podstawa i silnik
    Waga podstawy: 32,6 kg (odlewane aluminium)
    Waga talerza: 10 kg (aluminium A5056)
    Waga całkowita: 47 kg
    Silnik: synchroniczny AC
    Prędkości obrotowe: 33,3 rpm/45 rpm
    Wow&Flutter: poniżej 0,03% (W.R.M.S.)
    Wymiary: 685 (W)×460 (D) mm

    Pompy i sterowanie silnikiem
    Pobór mocy: 50 W
    Wymiary: 430 (W)×160 (H)×240 (D) mm
    Waga: 10 kg

    Akcesoria
    Drewniana podstawa ramienia (nawiercona pod wybrane ramię)
    Kabel zasilający: 180 cm
    „The Platter Top” x 1 – pokrywa talerza

    Opcjonalne akcesoria:
    Podstawa antywibracyjna
    Podstawa dla drugiego ramienia
    Docisk płyty TechDAS Disc Stabilizer
    Wkładki TechDAS TDC01 MC lub TDC01 Ti MC


    Dystrybucja w Polsce:

    RCM S.C.

    tel.: 32/206 40 16 
    40-077 Katowice | Polska

    rcm.com.pl

    CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ? SZYBCIEJ?
    DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!!
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    SYSTEM A

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-301

    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One
    SYSTEM B

    Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
    Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1
    Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ
    Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
    Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
    Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
    Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
    Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
    Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
    Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
    Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
    Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono