Przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy
Chord
Producent: CHORD ELECTRONICS Ltd. |
ojawienie się nowej marki związane jest albo z powstaniem nowej firmy, powstaniem nowej firmy poza granicami danego kraju i wprowadzenie jej do dystrybucji albo z wprowadzeniem do dystrybucji marki, której wcześniej na danym terytorium nie było. Kiedy rodził się polski rynek audio w formie, w jakiej go dzisiaj znamy, tj. z pełnokrwistymi dystrybutorami, polityką marketingową, testami i całym „cyrkiem” medialno-promocyjnym, nowe firmy witane były z otwartymi ramionami, bo wreszcie po latach posuchy można było zobaczyć, posłuchać, a czasem nawet dotknąć takich legend, jak McIntosh, Accuphase, Krell, Mark Levinson i innych. Z czasem rynek się jednak nasycił i dystrybutorzy zaczęli myśleć pragmatycznie, tj. najpierw o tym, czy daną markę da się wypromować w stosunkowo krótkim czasie, bez dużych nakładów. Mimo upływu lat polski rynek wciąż nie jest bowiem zbyt bogaty. Do dzisiaj ostały się więc te firmy, które przeszły to sito i których dystrybutorzy (często dopiero kolejny z rzędu) wykazali się konsekwencją, pomysłowością, zdolnościami, mieli wreszcie szczęście. No i same produkty okazały się dobre, a firmy je dostarczające miały wolę przetrwania. Proces o którym mówię pozostawił jednak na obrzeżach wiele firm, które albo przemknęły przez naszą strefę powietrzną jak meteor, albo które nigdy u nas oficjalnie nie zagościły. Niektóre z nich, pozostawione same sobie, wchodzą do nas bocznymi drzwiami, wprowadzone przez dystrybutorów zza granicy. Takimi markami są: FM Acoustic, Audio Tekne, Norma Audio Electronics, Wavac Audio Lab i inne. Niektóre, jak Luxman, po latach obecności wyemigrowały i oferowane są w Polsce przez przedstawicieli z zewnątrz – w przypadku tego japońskiego producenta przez dystrybutora ze Słowacji. Mimo to wciąż można jednak wskazać marki, które mają w sobie „moc”, są genialne, a które z różnych przyczyn nie ma i pewnie nie będzie, jak np.: Goldmund, CH Precision, AudioMachina, Daniel Hertz, Jan Allaerts, Acoustical Systems, Technical Brain, Shindo Laboratory i inne. Do niedawna w tym zaszczytnym gronie Wielkich Nieobecnych była też angielska marka Chord Electronics. Mylona często z The Chord Company, brytyjskim producentem okablowania, jest od niej chyba nawet bardziej na świecie znana i od „zawsze” skupiona była na elektronice. Kilkanaście lat temu zwiedzałem, wtedy jeszcze działającą, fabryczkę KEF-a w hrabstwie Kent (niestety w UK produkowana była już tylko seria Reference, pozostałe w Chinach; na miejscu było jednak genialne muzeum KEF-a i Celestiona!). Jedną z ciekawostek, którą podzielił się ze mną ówczesny dyrektor firmy, było to, że zaraz za miedzą mają fabrykę elektroniki, ulokowaną w XIX-wiecznej przepompowni wody, z której pracownikami regularnie urządzają mecze i spotykają się w tym samym, wiejskim pubie. Mówili oczywiście o firmie Chord. To firma chadzająca własnymi ścieżkami. Z KEF-em łączyło ją nie tylko uznanie dla dobrego, zimnego piwa, ale również podejście do projektowania produktu. Była to – i wciąż jest – firma „inżynierska”. Założona i prowadzona przez inżynierów z krwi i kości od początku stawiała przede wszystkim na techniczną doskonałość swoich urządzeń. Kiedy więc okazało się, że klasyczne zasilacze nie spełniają założonych kryteriów, zaprojektowano w niej własny zasilacz impulsowy. Choć w audio przez długi czas wyklęte, swoje miejsce zasilacze tego typu znalazły w urządzeniach, w których wydajność i niezawodność są najważniejsze: w przemyśle wojskowym i medycznym. Audio to jednak nieco inna historia, dlatego trzeba było sporo czasu, aby opanować problemy, ciesząc się przy okazji z zalet. Dzisiaj sprawa jest prostsza, bo od lat zasilacze tego typu stosuje Linn, także w swoim ikonicznym odtwarzaczu CD Sondek CD12, a od dwóch lat na zasilacze impulsowe przechodzi mój faworyt, firma Soulution – to znak, że technika ta wystarczająco okrzepła, aby pojawić się w high-endzie jako równorzędne rozwiązanie. Nie jest to jednak jedyny wyróżnik Chorda. Wystarczy spojrzeć na jego produkty, aby dojść do wniosku, że to firma niezwykle innowacyjna i „progresywna”. Jej obudowy projektowane są razem z elektroniką, stanowią strukturalne przedłużenie układów, które chronią. Nie ma mowy o „czarnych skrzynkach”, przypadkowo przyporządkowanych do danego produktu i ozdobionych mniej lub bardziej udaną ścianką przednią. W Chordzie równie ważne są wszystkie ścianki. W teście mamy jednak klasykę: przedwzmacniacz liniowy CPA 3000 i wzmacniacz mocy SPA 1200 MkII. Ten pierwszy korzysta z technik opracowanych dla referencyjnego CPA 5000 i bazuje na zasilaczu impulsowym. Jest to urządzenie zbalansowane, oferujące cztery wejścia zbalansowane XLR i trzy niezbalansowane RCA – jedno z pętlą magnetofonową. Obudowa dostępna jest w kolorze srebrnym lub czarnym, z różnymi wariacjami – np. czarną bryłą i chromowanymi nóżkami, tworzącymi szkielet urządzenia, na których stoi. Zdarzają się także wersje ze złoconymi gałkami, złoconymi plakietkami z logiem, a nawet wersje z drewnianymi elementami po bokach. Tzw. „customizacja” wyglądu jest w Chordzie posunięta wyjątkowo daleko. Dotyczy to również wzmacniacza mocy. To potężna bestia, klasyczny wzmacniacz liniowy, pracujący w klasie AB, z dużą mocą początkową w klasie A. Wzmacniacz nie grzeje się jednak, ponieważ zastosowano w nim tzw. „sliding bias”, tj. “pływający”, zmieniający prąd podkładu tranzystorów zgodnie z aktualnym zapotrzebowaniem na moc. Rozwiązanie nie jest nowe, znany z jego stosowania jest np. amerykański Krell, ale każdy producent robi to po swojemu. Wzmacniacz oferuje potężną moc: 350 W przy 8 Ω, 620 W przy 4 Ω i aż 750 W przy 2 Ω (na kanał). Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Moje pierwsze spotkanie z marką Chord, kilkanaście lat temu, pozostawiło po sobie żywe wspomnienie. Do dziś pamiętam dźwięk jej wzmacniacza zintegrowanego, którego wówczas słuchałem i z którego przez jakiś czas korzystałem w studiu odsłuchowym pisma „Sound & Vision”. Wciąż przed oczami mam również sposób wykonania. Jego budowa była perfekcyjna, zaś dźwięk charakterystyczny. System, który testuję teraz jest wykonany jeszcze lepiej – to rzecz, w której Chord nie ma na świecie zbyt wielu konkurentów. Ale tym, co robi jeszcze większe wrażenie jest brzmienie – wciąż bardzo charakterystyczne, słychać w nim wpływ wybranych technik, ale jednocześnie znacząco inne. Bez porównania lepsze. Jak już pisałem, nie ma na świecie zbyt wielu producentów, którzy stosowaliby zasilacze impulsowe w urządzeniach klasy high-end. Ci zaś, którzy to robią, co i rusz muszą wszystkim udowadniać, że „nie są koniem”. Brak zaufania do tej techniki ma jednak bardzo konkretne źródło, wciąż i na nowo zasilane jej słabymi i bardzo słabymi realizacjami. Najgorsze, jakie znam stosowane są w odtwarzaczach Blu-ray i w zewnętrznych zasilaczach niewielkich urządzeń audio, z „dakami” na czele. Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak kiepskie są, niech zamówi klasyczny, liniowy zasilacz u któregoś ze specjalistów – różnica będzie równie duża, jak przy zmianie całego urządzenia na kilkukrotnie droższe. Chord, wkraczając na nowy rynek, szczególnie tak nasycony jak Polski, ma więc niezwykle trudne zadanie. Jeśli jednak ten test przysłuży się choć w niewielkiej części zmianie nastawienia, będę szczęśliwy. System o którym mówimy gra bowiem niebywale dobrze. To niezwykle wyrafinowany i dojrzały dźwięk o cechach, których próżno szukać u konkurentów. Ze swoimi własnymi problemami i ograniczeniami, to chyba jasne. Ale co tam – w tym przypadku można je spokojnie wymazać ze swojej karteczki z ZA i PRZECIW. Dobrze wiedzieć, o czym mowa, ale szkoda by było, gdyby miały wpływ na wybór. Światy, które kilkanaście lat temu były od siebie daleko, dzięki nowoczesnym technikom projektowym, lepszym materiałom, zrozumieniu wielu kluczowych czynników wpływających na dźwięk, a także dzięki lepszemu zrozumieniu konkretnych technik i wykorzystaniu ich zalet, przy jednoczesnym ograniczeniu wad, są dzisiaj bliżej siebie niż kiedykolwiek w historii audio. Tak jest z analogiem i cyfrą, ale też z lampami i półprzewodnikami. Najlepsze wzmacniacze (bo o nie chodzi przede wszystkim) lampowe są dzisiaj lepsze niż kiedykolwiek wcześniej (to moje zdanie, nie muszą się państwo z nim zgadzać), jak również tranzystorowe. Ale to właśnie zmiany w brzmieniu tych ostatnich robią większe wrażenie, bo mówimy o technice przez wielu topowych audiofilów sprzed lat obwinianej o wszystko, co najgorsze. Chord to przykład na to, jak w inteligentny sposób przygotować wzmacniacz, którego brzmienie jeszcze jakieś dziesięć lat temu byłoby „niemożliwe”: organiczne, gęste, wypełnione, z niebywałym 3D. A przy tym dynamiczne jak diabli i rozdzielcze. I, co chyba najważniejsze, nie mające nic wspólnego z jasnym, twardym, bezdusznym, cienkim brzmieniem „tranzystora” ze stereotypu. Stereotypy są przydatne, już o tym pisałem, ale tylko jako punkt orientacyjny – potem trzeba je odrzucić i zacząć myśleć; stereotypy zamieniają myślenie w instynkt (automat). Ale może wystarczy posłuchać wzmacniacza o którym mowa, wpiąć go w dobry system, żeby raz na zawsze się wyleczyć z niemyślenia? Chord ma w sobie ogromny czar, którym wciąga w kreowany przez siebie przekaz. Nie pozwala się oderwać od płyty, nawet jeśli – jak w przypadku recenzenta – wypracowany przez niego system nie pozwala na początku odsłuchów na długie sesje. Naprawdę trudno było mi się oderwać od płyt Crosby’ego, od perfekcyjnej płyty solowej Marka Hollisa, od nowej płyty Marka Knopflera – chciałem usłyszeć, co jest dalej, jak zagra kolejny utwór. Ale bez pośpiechu, bez przedwczesnego kończenia poprzedniego. Trzeba było czasu, żebym zrozumiał, co w nim było takiego, co sprawiało mi tak dużą przyjemność, jednak nawet bez takiej analizy wiedziałem, że to jest to, czego w muzyce szukam. Dźwięk Chorda jest organiczny i kolorowy. To rzeczy, które znam przede wszystkim ze wzmacniaczy lampowych – mam na myśli lampy typu SET, np. fantastyczne monobloki Triode TRX-M300 Reference Edition. Różnice między tymi urządzeniami nie będą duże. Tak, lampa da jeszcze bardziej nasycony niski środek, bez jego podbarwiania. Nie będzie to na tyle duża różnica, żeby się nią przejmować. Chord z kolei oferuje lepszą definicję dźwięku. To z kolei rzecz, która szlifowana była od początku w półprzewodnikach i którą opanowały tylko absolutnie topowe SET-y. Wszystkie inne wzmacniacze lampowe mają lekko zaokrąglony atak dźwięku, a przez to mniej klarowny obraz instrumentów. Angielski wzmacniacz tego nie ma. Ale też niczego nie konturuje. To niesamowicie naturalne granie, z bogactwem harmonicznych towarzyszących dźwiękowi podstawowemu, tworzących coś więcej niż tylko „obraz” instrumentu – tworzących jego przekonywające „faksymile”. Jest jednak nieco inne niż stereotypowy dźwięk „lampowy” – bliżej mu do dźwięku analogowej taśmy-matki niż do dźwięku płyty winylowej; chociaż obydwa nośniki są z natury rzeczy analogowe, to jednak brzmią znacząco odmiennie. Chord świetnie pokazuje górę pasma. Jest ona otwarta i klarowna. Ma też dużą gęstość i świetne różnicowanie. W połączeniu z nasyconym środkiem i naturalnie miękkim, dobrze kontrolowanym dołem, tworzy ona bogaty w informacje przekaz, który nie jest przesadnie analityczny, ani tym bardziej hiperdetaliczny. Jestem przekonany, że produkty tej firmy sprzed lat postrzegane były właśnie przez pryzmat góry pasma – była ona szczegółowa i dobrze różnicowana, ale też trochę za mocna i nie niosła z sobą realnych informacji o dźwięku instrumentu, a jedynie „detale”. Dawno nie miałem do czynienia z Chordem i aż trudno mi uwierzyć w to, co słyszę – to tak, jakby firma w krótkim czasie dojrzała i przeszła ze świata hi-fi do high-endu. Pewnie przesadzam, nakręcany efektem „nowości” i kontrastu między tym, co pamiętam z tym, co słyszę teraz, ale chyba coś w tym jest. |
Jest też inna możliwość, być może wspomagająca tę pierwszą: ultranowoczesne rozwiązania, na które Chord postawił od początku swojego istnienia wymagały znacznie lepszego otoczenia niż to, w jakim pracowały kiedyś. Myślę o jeszcze lepszej budowie mechanicznej, odsprzęganiu drgań, odpowiednim zasilaniu i wysokiej klasy łączówkach – to rzeczy teraz normalne, nie wyobrażam sobie grania bez nich, kilkanaście lat temu będące jednak wciąż w „strefie zmroku”, zapisywane na kartach The Journal of Psychology. Myślę, że wszystkie te elementy były niezbędne do tego, aby impulsowe zasilacze, niezależnie jak zaawansowane, spełniły pokładane w nich nadzieje. To, na co bym nie liczył, to budowanie sceny daleko w tył i jej otwarcie. Chord gra skupionym i namacalnym dźwiękiem, skupia się jednak na poszczególnych instrumentach i dźwiękach, łącząc je w coś ciągłego, mięsistego. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na oddech między instrumentami, ani na lekkość, detale pozamuzyczne. To wszystko oczywiście jest, ale przekryte jest przez wszystko o czym pisałem powyżej. Dynamika jest doskonała, ale najlepiej słuchało mi się niewielkich składów (muzyka dowolna), albo dobrze zrealizowanego rocka z lat 60. i 70. Bardzo, znakomicie brzmiały gitary elektryczne. Miały one swój charakterystyczny „sound”, dobrze pokazana została różnorodność pieców gitarowych i wybranych przez realizatora efektów. Świetnie wypada też elektronika. Wzmacniacz pokazuje jednak wyraźnie kompresję zastosowaną w studiu, dlatego część płyt, które gdzie indziej wydają się dynamiczne, z Chordem zagra dość płasko – tak, jak zostały nagrane. Trudno oczywiście z tego czynić zarzut, ale trzeba być na to przygotowanym. Podsumowanie Rozdział między wzmacniaczami lampowymi i półprzewodnikowymi z roku na rok maleje. Zapewne nigdy nie zniknie, jednak różnice będą coraz mniej znaczące. Każda z tych technik oferuje coraz lepsze rozwiązania, z którymi spokojnie mógłbym żyć, nie oglądając się na to, co „w środku siedzi”. Do perfekcji dochodzą jednak z różnych stron. W lampach, zachowując ich naturalne zalety, jak wypełnienie i organiczność idziemy w kierunku otwarcia, dynamiki w skali makro i różnicowania. Tranzystory, zachowując definicję i dynamikę (o kontroli basu nie wspominam, bo to chyba jasne), mają coraz lepsze wypełnienie i organiczność. System Chorda łączy te obydwie tendencje w wyjątkowo ujmujący sposób. To gęste, naturalne granie, w którym mamy mnóstwo informacji o instrumentach, nagraniu, a także systemie, w którym pracuje. Trzeba mu zapewnić odpowiednie warunki pracy, tj. wysokiej klasy kolumny, źródło, kable, kontrolę wibracji – bez tego nie będzie szczęśliwy na tyle, żeby się nam szczęściem odwdzięczyć. U polskiego dystrybutora znajdziemy odpowiednie kolumny, ale spróbujmy posłuchać Chorda z Harbethami, Spendorami, JBL-ami, Tannoyami ze starej szkoły, a zobaczymy nowy, lepszy świat. Naturalny i na wyciągnięcie ręki. I tylko nasz. System sprawdzi się w domowych warunkach genialnie, ale nie tylko tam – gdyby tylko studia nagraniowe wyposażone były w takie urządzenia, wszyscy bylibyśmy szczęśliwsi. To jedna z niewielu marek, które z czystym sumieniem poleciłbym nie tylko audiofilom, melomanom, ale również profesjonalistom, ze świadomością tego, że za dziesięć lat wzmacniacz wciąż będzie działał i że w tym czasie jego dźwięk się nie zmieni. Urządzenia Chorda mają przemyślaną pod każdym względem budowę mechaniczną, stanowiącą całość z elektroniką. Choć wydaje się, że to zwykłe „czarne skrzynki” to tak nie jest. Od strony mechanicznej wygląda to w ten sposób, że właściwa obudowa z układami jest zawieszona na czymś w rodzaju stelaża. Składa się on z czterech grubych pilarów, łączących je poprzeczek oraz przedniej i tylnej ścianki z grubego aluminium. Pilary są wyprofilowane od góry tak, że można stawiać poszczególne urządzenia jedne na drugich – powstaje wówczas coś w rodzaju antyrezonansowego stolika z zawieszonymi na nim urządzeniami. Ale też nic nie stoi na przeszkodzie, aby urządzenia stały na osobnych półkach stolika, jak to miało miejsce u mnie. Budowa obydwu urządzeń, ich wykonanie, smaczki designerskie – wszystko to jest wzorcowe. To, jak dla mnie, równorzędny partner dla japońskiego Accuphase’a, z tym że Japończycy nawiązują do lat 70., a Chord do nowoczesności. Przedwzmacniacz CPA 3000 Najważniejszym elementem przedniej ścianki przedwzmacniacz jest duży wyświetlacz alfanumeryczny z niebieskim filtrem. Z daleka można na nim odczytać siłę głosu, wybrane wejście i elementy menu. To wywołujemy albo z przedniej ścianki, małym chromowanym guziczkiem, albo z pilota. Pilot zdalnego sterowania to bardzo dobra, sprawdzona konstrukcja, wprowadzona niegdyś przez Arcama, a teraz używana przez wiele firm, np. Cyrusa. Pilotem, oprócz menu, zmienimy także siłę głosu i balans między kanałami oraz wybierzemy wejście AV Bypass. Można do niego podpiąć zewnętrzny procesor kina domowego, włączając Chorda w system wielokanałowy. Siłą głosu i balansem sterujemy również gałkami na przedniej ściance, a zmianą wejść chromowanym guzikiem. Tylna ścianka pokazuje, że to układ zbalansowany – wejścia i wyjścia XLR są tutaj najważniejsze. Cztery pierwsze wejścia to XLR-y i jedynie dwa kolejne to RCA. Pętla do nagrywania – wejście i wyjście – jest niezbalansowana, ale już wejście omijające regulację siły głosu (gain = 1) jest zbalansowane. Wyjścia z przedwzmacniacza są w formie XLR i RCA. Gniazdo zasilające IEC sprzężone jest z mechanicznym wyłącznikiem. I są jeszcze gniazda trigger ora zacisk uziemienia. Układ wzmacniający oparto na układach scalonych, a wejście przełączane jest w przekaźnikach. Zasilacz to oczywiście układ impulsowy, z wieloma stabilizatorami napięcia tuż przy zasilających je układach. Widać również kilka stopni filtracji napięcia przed zasilaczem – chodzi o to, aby szumy generowane przez takie układy nie wydostawały się na zewnątrz, do sieci, i nie zakłócały pracy innych urządzeń w systemie. Wzmacniacz mocy SPM 1200 MkII Wzmacniacz jest ciężki, pomimo że jego zasilacz, zwykle najcięższy element urządzenia, jest lekki – to zasilacz impulsowy. Wiele mówi to o solidności obudowy. Na przedniej ściance, oprócz metalowej plakietki z logiem firmy, jest duża zatopiona do połowy kulka, którą włączamy zasilanie. Jeśli wzmacniacz wpięty jest do sieci, świeci ona na czerwono. Po naciśnięciu na jakiś czas zmienia kolor na zielony, by przejść na kolor niebieski – oznacza to, że możemy zacząć grać muzykę. W tym samym czasie rozbłyskają diody LED oświetlające wnętrze – zielone i niebieskie. Daje to sporo światła – LED-y widać przez ażurową ściankę górną. Prawdę mówiąc, choć sporo tego oświetlenia, wygląda to super! Tylna ścianka zajęta jest niemal w całości przez radiator. Czyli inaczej niż zwykle – niemal zawsze radiatory ulokowane są po bokach. Pośrodku przykręcono grubą, aluminiową płytkę z wejściami i wyjściami. Wejścia są zbalansowane i niezbalansowane – firma rekomenduje korzystanie z XLR-ów. Są tam również gniazda głośnikowe – zupełnie inne niż zazwyczaj używane. Widnieje na nich napis mówiący, że są opatentowane w UK. Mają złocone styki i plastik chroniący przed zwarciem i są bardzo wygodne w obsłudze. Jest tam również zacisk uziemienia, jak w urządzeniach z Japonii. I oczywiście gniazdo zasilające IEC – w tym przypadku 20-amperowe, a więc większe niż zazwyczaj. Środek został podzielony podobnie, jak to kiedyś widziałem we wzmacniaczu T+A PA3000HV. Układy elektroniczne zamontowane są po dwóch stronach, dzielącego wnętrze na dwie części, ekranu. Patrząc od góry widać zasilacz. To zasilacz impulsowy, ale rozbudowany jest bardziej niż duża część zasilaczy liniowych. Jego podstawą jest naprawdę spory transformator zamieniający napięcie 230 V na wysokie napięcie o bardzo wysokiej częstotliwości próbkowania. Aby nie drgał zamknięto go w aluminiowym odlewie. Obok widać wiele układów stabilizujących i filtrujących napięcie. Na płytce pod spodem, z układem wzmocnienia, są dodatkowe, duże kondensatory, zapewniające zapas mocy potrzebny przy nagłych skokach sygnału. Układ wzmacniający na wejściu ma układy scalone z małymi radiatorkami – to odbiorniki pozwalające na stosowanie długich kabli połączeniowych. Sekcja tranzystorów końcowych i sterująca są tranzystorowe. Niezwykła jest ta pierwsza. Użyto w niej tranzystorów typu MOSFET o wysokim napięciu zasilającym (+/- 90 V), co znowu przywołuje na myśl konstrukcję T+A. Użyto tu po osiem, pracujących w push-pullu tranzystorów w rzadko spotykanych obudowach typu TO-3. Tranzystory pracują w klasie AB z „pływającym biasem”, co pozwala na oddanie dużej części mocy w klasie A bez nagrzewania radiatorów. Znakomita konstrukcja. Dane techniczne (wg producenta) Przedwzmacniacz CPA 300 Wejścia: Wymiary (mm): 420 (w) x 140 (h) x 355 (d) Waga: 18 kg Dystrybucja w Polsce: DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1 Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity