Gramofon
Acoustic Signature
Producent: AS-Distribution GmbH |
estowane przeze mnie – do „Audio” – Challenger Mk3, a do „High Fidelity” Storm, gramofony Acoustic Signature są dobrą wizytówką tej firmy. Szczególnie zapada w pamięć ich kształt – wyraźnie widać, że starano się w nich zminimalizować wielkość podstawy, scalając ją wizualnie z talerzem. Sam talerz jest w nich ciężki, wysoki, a w droższych modelach wyposażony dodatkowo w mosiężne inserty („Silencer”), zwiększające jego bezwładność i zmniejszające drgania. Testowany gramofon dostępny jest z trzema różnymi wersjami talerza – z bloku miękkiego aluminium, z ośmioma insertami lub z dwudziestoma czterema. Do testu przyszła wersja podstawowa – ma ona wysokość 50 mm i waży 11 kg, bez insertów. Ważne dla konstruktora, pana Gunthera Frohnhöfera, jest również zasilanie. Gramofon ma więc wbudowany elektroniczny zasilacz z układem opartym o generator kwarcowy, generującym sinusoidę o częstotliwości 50 Hz dla zewnętrznego silnika synchronicznego Electronic Beta DIG. Istotne jest także łożyskowanie – w Triple X wykorzystano materiał o nazwie Tidorfolon. Ten stop wanadu, Teflonu i tytanu jest relatywnie miękki, ale zarazem niezwykle wytrzymały na ścieranie. Tworzy on łoże dla bardzo twardej kulki z węglika wolframu, zintegrowanej ze stalową osią, przechodzącą przez talerz. Nazwa Triple X wzięła się jednak z czego innego (nie, nie od filmów „dla dorosłych”, ani też z filmu XXX w reż. Roba Cohena z 2002 roku). Nazwa ta mówi o tym, w jaki sposób zbudowana została podstawa gramofonu. Stanowi ona krok w bok w stosunku do pozostałych konstrukcji tego producenta, ponieważ wygląda klasycznie – ma prostokątny obrys i wykończona jest albo okleiną z drewna, albo lakierem. Co więcej, Triple X dostępny jest w szeregu wykończeń powierzchni. Do wyboru są cztery kolory płaszczyzny górnej i trzy kolory podstawy. „Potrójne X” wzięło się z trzech warstw, z których zbudowana została podstawa: płyty MDF, aluminium oraz stali. Wysokość tego sandwicza wynosi 70 mm. Choć gramofon nie jest bardzo duży, przypomina z zewnątrz konstrukcje Pro-Jecta z serii Classic i Signature, a także większe modele z oferty Dr Fecikert Analogue. Od Pro-Jectów niemiecki gramofon jest jednak znacznie od nich cięższy – waży od 46 do 55 kg, w zależności od wyposażenia i najlepiej przenosić go w dwie osoby. Na gramofonie można zamocować ramiona o długościach 9, 10 i 12 cali – umożliwia to demontowana, aluminiowa podstawa, o kształcie powtarzającym wycięcie w gramofonach Dra Feickerta. Gramofon w wersji, którą otrzymaliśmy do testu, przygotowany był pod ramię RB303 Regi. Triple X, podobnie jak wszystkie inne gramofony tego producenta, wyprodukowany został w Niemczech. Po raz pierwszy pokazany został w maju 2013 roku na wystawie High End w Monachium. REGA OEM Ponieważ testujemy absolutnie podstawową wersję tego gramofonu, wraz z Triple X przyjechało do nas ramię Rega RB-303, ale w wersji OEM, tj. z antyskatingiem, jak w wersji RB-202, następca jej największego hitu, RB-300. To wyjątkowa konstrukcja. Wykonane zostało z odlewanego w całości, wraz z główką i obudową łożysk, jednego elementu. Jego poprzednik, model RB300, powstał w 1983 roku, w wyniku długich prac mających na celu opanowanie techniki odlewania ciśnieniowego rurek o zmiennej średnicy i różnej grubości ścianek. Do dzisiaj sprzedano 400 000 sztuk RB300. RB-303 wykonane jest jeszcze precyzyjniej i ma zmieniony sposób mocowania. Zaprojektowane zostało przy pomocy technik projektowych 3D CAD & CAM, dzięki czemu uzyskano rurkę o rozmiarach zewnętrznych zbliżonych do RB-300, ale o znacznie cieńszych ściankach i jednocześnie wyższej sztywności. Teraz przykręca się je do podstawy za pomocą trzech śrub. Nie zmieniło się jednak to, że wciąż nie mamy możliwości zmiany VTA. Aby ramię można było dokręcić do Triple X musi być wyposażone w element pośredniczący. Wykonano go ze stali i wsuwa się go w otwór podstawy ramienia. Od tyłu całość skręca się śrubą imbusową, dzięki czemu możemy zmieniać VTA. W ramieniu tym mamy do dyspozycji dynamiczny sposób regulacji nacisku wkładki. Nacisk ustawia się więc inaczej niż zwykle. Normalnie używamy jednej przeciwwagi, umieszczonej na trzpieniu z tylnej strony zawieszenia. Tutaj przeciwwaga również jest, ale służy jedynie do wyważenia ramienia, tj. do doprowadzenia do stanu, w którym ramię zwolnione z zatrzasku i niepodtrzymywane nie opada i nie podnosi się. Właściwy nacisk ustawiamy pokrętłem z boku. Nacisk ustawiany jest za pomocą sprężyny i jest dynamiczny, czyli zależy od ruchu ramienia w pionie. Z ramienia wychodzą dość sztywne kabelki bez napisów, zakończone złoconymi wtykami RCA. Nie ma osobnego przewodu uziemiającego – Rega nigdy go nie stosowała. SETUP/UPGRADE Gramofon przychodzi do klienta bez ramienia, które trzeba zamocować samodzielnie, albo zdać się na dealera – to dlatego warto znaleźć sobie „swój” sklep i się go trzymać. Poza tym jednak jest gotowy do pracy zaraz po wyjęciu z pudełka. Najpierw ustawiamy silnik, a następnie kompletną podstawę tak, aby silnik znalazł się w jej wycięciu, z tylnym prawym rogu. Podłączamy silnik do gramofonu, potem sporej wielkości, gniazdkowy zasilacz i gotowe. Prędkość obrotową zmieniamy elektronicznie guzikami w podstawie. W instrukcji przeczytamy, że można wyregulować poziom podstawy wykręcając śruby w dużych nóżkach. To oczywiście jest możliwe, ale niełatwe. Podstawa jest bardzo ciężka, a do śrub można się dostać jedynie od dołu i to po dość mocnym odchyleniu gramofonu. Przyjemna jest natomiast dwuosiowa poziomica 2 Way Buble Level, jaką firma oferuje – wygląda bardzo ładnie i nie raz i nie dwa się przyda. Rozbudowę każdego gramofonu zaczynam zwykle od zamiany małego zasilacza na sterownik z generatorem sinusoidy – większość gramofonów ma silniki synchroniczne. W tym przypadku nie jest to konieczne, BetaDIG to bardzo dobry układ. Kolejna możliwość to zmiana ramienia – naturalnym ruchem będzie wypróbowanie TA-1000, najlepiej od razu w wersji 12”. Żeby zmienić ramię z krótkiego na długie, wystarczy odkręcić aluminiowy element w kształcie stadiony i obrócić go o 180º. Skorzystałem z tej możliwości i po kilku dniach zamontowałem w ten sposób 12” ramię Reed 3Q. Do gramofonu można też dokupić docisk na płytę. AS oferuje dwa, do wyboru: ważący 280 g LOAD oraz Grip mk3, który ma mechanizm pozwalający go dokręcić do osi. W teście zastosowałem docisk firmy Pathe Wings. I wreszcie można zmienić matę, na której kładziemy płytę. Ta, którą dostajemy to całkiem dobra mata ze skóry Warto też wypróbować również korkowo-gumową matę firmy Pathe Wings, a jeśli mamy dużo więcej pieniędzy – podkładkę TU-800X Improved Version firmy Harmonix. W tym przypadku najlepszy dźwięk dało zastosowanie miękkiej maty Pathe Wings. GUNTHER FROHNHÖFER Gramofon Triple X powstał w odpowiedzi na prośby wielu klientów, którzy chcieli mieć wyglądający klasycznie model z prostokątną podstawą. Ale taki, który ma dużą masę i jest gotowy na przyjęcie 12” ramion. I żeby jeszcze miał rozsądną cenę. Silnik wygląda tak, jakby był częścią podstawy – a tak nie jest, w żadnym punkcie jej nie dotyka. Współpracuje on z naszą najnowszą elektroniką sterującą obrotami. Jeśli dotkniesz obudowy silnika, nie będziesz w stanie powiedzieć, czy pracuje, czy nie. To unikatowe rozwiązanie, ponieważ nasi konkurenci nie są w stanie przygotować tak gładko pracującego silnika. Płyty użyte w teście (wybór)
Nie zaczął się ten test tak, jak tego oczekiwałem. Mam wciąż w pamięci bardzo dobry dźwięk Challengera i Storma oraz wybitny, jak na jego cenę, dźwięk modelu Wow. Ten ostatni zagrał jak marzenie, mogę go każdemu polecić z czystym sumieniem, niezależnie od tego, jakiej muzyki słucha, z jakiej wkładki korzysta. Jest bardzo ładny, świetnie zbudowany i łatwy w ustawieniu oraz obsłudze. Z droższymi modelami tej firmy jest nieco więcej zachodu, szczególnie w doborze wkładki, ale też nie stanowi to jakiegoś większego problemu. To, że zacząłem test od niepowodzenia jest tylko i wyłącznie moją winą. Odsłuchy gramofonów zawsze zaczynam od tego samego zestawu elementów wokół niego, chcąc zachować ciągłość i mieć bezpośrednie porównanie między kolejnymi urządzeniami. Montuję więc wkładkę Denona DL-103 i zakładam podkładkę pod płytę Harmonix TU-800X Improved Version, podłączając interkonekt do przedwzmacniacza RCM Audio Sensor Prelude IC. W tym przypadku dało to płaski dynamicznie, wyzuty z życia dźwięk. Wszystko było bardzo poprawne i nic poza tym. Mój błąd polegał przede wszystkim na zamontowaniu wkładki Denona. Sprawdza się ona w 99% przypadków, pomimo że jest ciężka, mało podatna i wymaga dość mocnego nacisku. Ta „żywa skamielina” jest po prostu w tym, co robi doskonała. Zapomniałem jednak, że zupełnie nie sprawdziła się z gramofonem Challenger Mk3 i ramieniem RB303. Po jakimś czasie wymieniłem ją więc na wkładkę ZYX-a AIR 1000, a potem na Miyajima Laboratory Madake, zmieniłem matę na korkowo-gumową i wszystko pięknie się złożyło w sprawnie funkcjonującą całość. Usłyszałem wówczas coś, co powoduje, iż gramofony masowe mają tylu zwolenników: skalę, fantastyczną stabilność, niesamowitą powtarzalność i stałość w czasie, a także wyjątkową, naprawdę wyjątkową rzetelność względem materiału muzycznego. A całkowity odlot był, kiedy wymieniłem ramię na 12” (Reed 3Q). |
To, co buduje przekaz Triple X i dzięki czemu jest to gramofon, który mogą wziąć pod uwagę także ci, którzy chcą wydać na analogowy „front-end” znacznie większe pieniądze, to skala dźwięku. Przestrzeń między kolumnami, w obydwu wymiarach, jest gęsto i szczelnie zapełniona informacjami. Czy to dotyczącymi instrumentu, czy to akustyki, czy wreszcie szumu – taśmy i mikrofonów. Te ostatnie to nieodłączna część obiektu sztuki użytkowej, jaką są nagrania i wpływają one na odbiór muzyki, są jej częścią. Ważne jest więc, aby były właściwie połączone z samą muzyką, aby miały właściwe miejsce w uniwersum, jakie otwiera się między kolumnami. Przesłuchałem naprawdę wiele różnych, bardzo różnych płyt i nie znalazłem żadnej, która grałaby cienko, nijako, chudo, która nie miałaby własnego wyrazu. Jeśli nagranie było mierne, podobnie jak wydanie, wiedziałem o tym natychmiast. Ale nawet wówczas system, jaki złożyłem z Triple X w roli „obracającego się stolika” (ang. „turntable”) oddawał im należny im szacunek, nie prowadząc tego dalej. Nawet z niesłychanie trudną do interpretacji przez system audio muzyką z płyty Cybernetic Serendipity Music, stanowiącą wyzwanie dla każdego systemu (jak i słuchacza!), Acoustic Signature poradził sobie zadziwiająco ładnie, dając wystarczająco gęsty i namacalny dźwięk, aby można było przejść nad warstwą „formy”, tj. przekazu wprost do muzyki. Być może dzieje się tak dzięki nieprawdopodobnej rzetelności – zarówno jeśli chodzi o oddanie barw, dynamiki, jak i detali. Niepodzielnie rządzi tutaj rozdzielczość, znacznie wyższa niż w dużej części gramofonów, niezależnie od ceny. Nawet Challenger Mk3 wydawał się pod tym względem nie aż tak dobrze obdarzony. Nie miałem tych gramofonów do porównania obok siebie, ale – o ile mnie pamięć nie myli – Triple X wydaje się lepiej różnicować przekaz. XXX jest gramofonem masowym, nieodsprzęganym. Tego typu konstrukcja wprost przekłada się na dźwięk i jest manifestacją przekonań stojącego za nią konstruktora. To, o czym pisałem powyżej, to jedne z ważniejszych zalet, jakie z sobą przynosi. Jeśli oczywiście niczego się nie spaprało. A o to szczególnie łatwo – w przypadku takich gramofonów błędy są wyjątkowo irytujące, nawet jeśli obiektywnie nie są duże. To dlatego gramofony z odsprzęganym subchassis, jak Thorens, Linn i inne mają tylu zwolenników. Nic w ich dźwięku nie razi, nie denerwuje, niezależnie od tego, czy wszystko w nich jest tak, jak trzeba. Błędy są w nich maskowane, niestety z częścią samej informacji o dźwięku. Nie mówię, że to źle, żeby była jasność – rozumiem to doskonale i „łykam” jak małe piwo przed śniadaniem, jak mówi klasyk. Ale też potrafię ocenić. Sztywne zawieszenie przekłada się z kolei na lekkie podkreślenie ataku dźwięku i na faworyzowanie wyższego basu. W Triple X także mamy z tym do czynienia i to był główny powód wymiany wkładki i maty. Nie trzeba mu w tym pomagać. We właściwej konfiguracji gramofon zamienia to na precyzję, rzetelność i większą ilość informacji. A to z kolei zamienia się zaraz na większą ilość muzyki. Niemiecka konstrukcja nie zatrzymuje się bowiem na technice, nie grzęźnie w doskonaleniu jakiś elementów dla nich samych. Jej dźwięk jest gęsty i głęboki, mieniący się kolorami, emocjami. Jest też jednak charakterystyczny właśnie dla niego. Atak dźwięku ma dużą energię. Ciekawe, ale wcale nie w wysokich tonach, które są raczej pastelowe i świetnie połączone z resztą pasma. Nawet z płytą Brothers In Arms, w wersji 45 RPM, właśnie wydanej przez Mobile Fidelity, nie miałem problemów z integralnością przekazu. A przecież płyta ta ma dość skomplikowaną historię powstania, co bezpośrednio przekłada się na jej brzmienie (czytaj TUTAJ i TUTAJ). Bez wchodzenia w szczegóły można powtórzyć za Michaelem Fremerem, że album ten jest „kapsułą czasu”, niosącą w sobie – na dobre i na złe – informację o tym, jakie w 1985 roku panowały mody, jak o dźwięku myśleli artyści i realizatorzy, nie zapominając o producentach. To przede wszystkim dość jasny dźwięk, z niedoskonałym wypełnieniem podzakresów. Triple X, pomimo że jego budowa sugerowałaby takie same akcenty w JEGO dźwięku, niczego nie podkreślił, nie pogłębił. Pokazał tę płytę taką, jaka jest, nadając jej nawet nieco bardziej miękki wyraz. Niechęć do cięcia wszystkiego skalpelem dała także bardzo ciekawą propozycję dotyczącą korelacji muzyki i zniekształceń wprowadzanych przez mechaniczna naturę odczytu, tj. trzasków i szumów. Płyty grają pełnym, dużym dźwiękiem. Trzaski i szumy nie są podkreślane, ale też nie są zakrywane. Są częścią przekazu. Są jednak znacznie mniejsze niż pozostałe dźwięki, są cienkie i punktowe. Powoduje to, że słychać je „osobno”, da się je łatwo wyłączyć w głowie i nie zwracać na nie większej uwagi. Najpierw słyszymy muzykę, a dopiero potem, jeśli w ogóle, trzaski. Podsumowanie Doskonale się bawiłem słuchając gramofonu Acoustic Signature. W tym, jak traktuje sygnał, bardzo przypomina konstrukcje innego niemieckiego specjalisty, Dr Feickert Analogue. To zbliżona estetyka dźwięku, choć w szczegółach się różni. AS gra bardziej miękko, nieco podkreśla średni bas, przez co przekaz jest większy. Ale mówimy o tej samej wierności, z jaką odtwarzane są płyty. Nie dostaniemy z nim miękkości i ciepła, znanych z gramofonów odsprzęganych, takie życie. Najniższy bas nie będzie też tak dobrze definiowany, jak z najlepszych gramofonów masowych, zarówno samego AS, jak i innych marek. Jeśli jednak jesteście państwo w stanie przejść nad tym do porządku dziennego, otrzymacie do ręki prawdziwe narzędzie, które z jednej strony będzie działało jak rentgen, pokazujący rejestrację i tłoczenie, a z drugiej jak szafa grająca gdzieś w rogu pubu, z której płynie wyłącznie nasza ulubiona muzyka, bez oglądania się na jakość dźwięku. Dwa w jednym – naprawdę rzadka kombinacja. Triple X nie jest pierwszym gramofonem w ofercie Acoustic Signature o klasycznej, prostokątnej podstawie. W ofercie mamy bowiem podobnie wyglądające modele Wow/Wow XL, Barzetti oraz Manfred, teraz w wersji mk2. Jest to jednak zdecydowanie najdroższy taki model AS i jedyny taki, w którym możemy zamontować ramię 12”. W jego budowie najważniejsza jest oczywiście podstawa, skonstruowana jak sandwicz, z trzech różnych materiałów. Ramę stanową płyty MDF, wzmacniane płytami z aluminium i stali. W podstawie wycięto podłużny otwór, w który wpasowuje się podstawę dla ramienia. Zamawia się ją do konkretnego ramienia o konkretnej długości – wielkość podstawy pozwala na zamontowanie ramion o długościach 9”, 10”, a nawet 12”. Z gramofonem przetestowaliśmy ramię Rega RB303 (9”) oraz Reed 3Q (12”). Przed ramieniem, blisko przedniej krawędzi, zamontowano dwa przyciski, znane ze sterowników innych modeli tego producenta: „start/stop” oraz „33/45”. Pierwszym włączamy silnik, a drugim zmieniamy prędkość obrotową talerza. To część elektronicznego układu sterującego obrotami silnika, o nazwie Electronic Beta DIG. Steruje on synchronicznym silnikiem 50 Hz, zamkniętym w ciężkim, aluminiowym odlewie. Umieszczony on został w wycięciu podstawy, z którą się nie styka. Na aluminiowy krążek na jego osi nakładamy gumowy pasek o kwadratowym przekroju, który z drugiej strony opasany jest na talerzu. Talerz ma 50 mm i w najciężej wersji waży 11 kg. Został on wyfrezowany z bloku miękkiego aluminium. Dostępne są dwie inne, lepsze wersje, z tzw. „Silencerami”, tj. mosiężnymi walcami wpasowanymi w talerz, zwiększającymi jego moment obrotowy i zmniejszającymi drgania – możemy wybrać wersję z ośmioma lub dwudziestoma czterema Silencerami. Ich wpływ na dźwięk jest łatwy do wychwycenia w odsłuchu, ale też bardzo dobrze widać to na pomiarach – jak można odczytać z tablic przedstawianych przez producenta, Silencery minimalizują drgania w pobliżu 15 kHz aż o 80 dB, a prędkość opadania impulsu zwiększa się o rząd wielkości – z 200 ms dla nietłumionego, aluminiowego talerza do 20 ms dla talerza z ośmioma Silencerami (więcej TUTAJ). Aby jednak nawet podstawowy, aluminiowy talerz nie był problemem, od spodu wpasowano weń materiał tłumiący. Przez talerz przechodzi stalowa, polerowana oś, na końcu której zamontowano kulkę z węglika wolframu. Opiera się ona w łożysku o materiał o nazwie Tidorfolon, będący stopem wanadu, Teflonu i tytanu. Jest on relatywnie miękki, ale zarazem niezwykle wytrzymały na ścieranie. Okładziny łożyska wykonano ze spieku brązu, który jest materiałem samosmarującym, a więc niewymagającym obsługi. Elementy te współpracują z sobą tak dobrze, że po ich spasowaniu wystarczy piętnaście minut na to, aby bezawaryjnie i z idealną precyzją pracowały przez dziesięć lat bez przerwy. Gramofon wygląda bardzo solidnie i jest perfekcyjnie wykończony – ale do tego pan Gunther Frohnhöfer zdążył nas przyzwyczaić. Przed Triple X spore możliwości rozbudowy, bez konieczności jego sprzedaży. Jest łatwy w ustawieniu i jeszcze łatwiejszy w obsłudze. Dystrybucja w Polsce: ARP-LIFE Nie pierwszy to raz Michał Wilczyński, zarządzający wydawnictwem GAD Records, proponuje materiał, który wydawał się zagubiony na dobre i wielu ludzie nawet o nim nie wiedziało. W przypadku tego wydawnictwa nie ma o nim wzmianki w większości pozycji książkowych, także Wikipedia go nie rejestruje [czytaj TUTAJ, dostęp: 19.03.2015]. Oto w 1978 roku Polskie Radio wydało na kasecie magnetofonowej utwory zespołu Arp-Life, zespołu Ryszarda Szumlicza, Mateusza Święcickiego oraz Andrzeja Korzyńskiego (Wifon MK-519). Był to drugi album tej grupy, na którym muzycy posługiwali się wczesnymi syntezatorami klawiszowymi, na którym znalazł się materiał z lat 1975-1978. Pierwsza płyta, Jumbo Jet ukazała się w 1977 roku. Z bezpieczną szybkością została pomyślana jako towarzysz podróży kierowców, najpewniej zawodowych. Zawiera więc rytmiczny, lekki, nośny materiał z funkującą sekcją rytmiczną i dźwiękiem keyboardów. Wydana została po raz pierwszy na płycie właśnie teraz, przez GAD Records – zarówno na winylu, jak i na CD. Na nośniku cyfrowym znalazła się wraz z pierwszą płytą Jumbo jet. Nakład jest limitowany (500 sztuk), ale początkowo w sprzedaży było jeszcze bardziej ograniczone, do 100 sztuk, wydanie na szarym winylu – takie właśnie recenzujemy. Najpierw dwa słowa o muzyce. Częściowo przez nostalgię, częściowo z realnego uznania dla muzyków, słucha się tej płyty z wielką przyjemnością. To muzyka „w służbie”, tj. przygotowana z myślą o tym, jak będzie funkcjonowała. Ale wśród tego typu płyt świeci jasno świetnym brzmieniem zespołu, ogniem z jakim gra. Bardzo dobrze wypadają też w chórkach Alibabki. Dźwięk do najlepszych nie należy i słychać, że nagrania nie są szczególnie wysokiej klasy. Brakuje przede wszystkim dynamiki i wypełnienia dolnych rejestrów. Remastering został jednak przeprowadzony bardzo starannie, bo dźwięk jest czysty, gładki, dobry. To po prostu świetna pamiątka z lat 70. Jeśli dla kogoś znaczy to coś więcej niż tylko daty w podręczniku historii, powinien ją mieć – zarówno na LP, jak i na CD. Jakość dźwięku: 5-6/10 DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1 Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity