pl | en

Gramofon + ramię gramofonowe

 

FONICA
F802

Ceny (w Europie):
gramofon F802: 5100 EUR | ramię F03: 1500 EUR

Kontakt:
Audio Fonica
ul. Rewolucji 1905 r. 82 | 90-223 Łódź, Polska

tel. kom.: +48 697776777
e-mail: info@fonicamusic.com

fonicamusic.com

Kraj pochodzenia: Polska


o końca lat 80. Polska, średniej wielkości kraj nad Morzem Bałtyckim, wraz z Czechami, Słowacją i Węgrami zaliczany przez Emila Kunderę do Europy Środkowej, analogiem „stała”. W niemal każdym „kulturalnym” domu był gramofon, w większości magnetofon kasetowy, a w wielu – magnetofony szpulowe. Pomyśleć można – światły naród, nie dał się cyfrowej zarazie, zachodniej zgniliźnie, podstępnie wślizgującej się do domów melomanów pod płaszczykiem wygody i obiecując „czysty, cyfrowy dźwięk” niszczył „prawdziwą” muzykę, zapisaną w pełnej, nieposzatkowanej sinusoidzie. Jeśli wzięlibyśmy to za dobrą monetę, trzeba by wypiąć pierś i czekać na ordery reszty świata, a przynajmniej tej jej części, która uważa, że ziemia jest płaska i ma kolor noir. Prawda była jednak bardziej prozaiczna. Wszystkie wymienione kraje, a także kilka innych, jak Bułgaria i Rumunia, trwając na posterunku po wschodniej, „czerwonej” stronie Żelaznej Kurtyny były technologicznie nieprzygotowane na coś więcej niż techniki i technologie wypracowane w latach 50. i na początku 60.
Dlatego pierwszym polskim odtwarzaczem Compact Disc był, pochodzący z roku 1987, model CDF-001 firmy Fonica. Znam go dobrze, od podszewki można powiedzieć, ponieważ przeznaczone przez mamę na studniówkę pieniądze wydałem właśnie na to urządzenie. Na swojej studniówce więc nie byłem, co mamę wprawiło najpierw z złość, potem w stupor, a wreszcie w pełne rezygnacji, choć wymowne milczenie. Tym bardziej, że o fakcie dowiedziała się po jego zaistnieniu.
Urządzenie było, jak na standardy rynku Europy Zachodniej, niedrogie; dla nas było trudno osiągalne. Wyprodukowane na podstawie licencji zakupionej od jednego ze współtwórców formatu, firmy Philips, wyglądało dość „biednie”: plastikowa obudowa, zielony, alfanumeryczny (zielony) wyświetlacz na modułach LED, brak pilota zdalnego sterowania. Pomimo, że licencjonodawcą był Philips, CDF-001 wyposażono w mechanikę Mitsumi z laserem Sony KSS150A. Ponieważ były to lata 80., wciąż mieliśmy do czynienia z wielobitowymi przetwornikami cyfrowo-analogowymi – tutaj był to 16-bitowy LA7880 firmy Sanyo. Pomimo to miałem wrażenie, że chwyciłem pana Boga za nogi. W kąt poszedł mój gramofon GS-464, też firmy Fonica, i magnetofon szpulowy Aria MS 2411, siostrzanych, mających jednak siedzibę w Warszawie, Zakładów Radiowych im. M. Kasprzaka UNITRA-ZRK. Po jakimś czasie się opamiętałem i wymieniając odtwarzacze na coraz droższe, musiałem szukać tego, co wcześniej miałem z budżetowymi produktami analogowymi.


Nie wiem, czy wszyscy czytelnicy zauważyli, ale kilkakrotnie wymieniłem nazwę Fonica. Trzeba wiedzieć, że dla polskiego audio to firma szczególna, kojarząca się tutaj, w kraju nad Wisłą, z jednym: gramofonem. Fonica to jedna z najlepiej rozpoznawalnych marek polskiego audio lat powojennych, aż do przełomu ustrojowego z 1989 roku. Producent gramofonów, wzmacniaczy – zarówno do użytku domowego, jak i estradowego. Nawet jeśli ktoś tu, między Bugiem a Odrą, nie kojarzy tej nazwy, to inna – Bambino – znana jest chyba każdemu, kto urodził się przed obaleniem, przez Lecha Wałęsę i Solidarność, komunizmu. To bowiem nazwa drugiego w kolejności gramofonu całkowicie polskiej produkcji. Znajdziemy go w każdym katalogu wystawy poświęconej czasom PRL-u (Polskiej Rzeczypospolitej Polskiej, niepodległej, choć uzależnionej politycznie od Związku Radzieckiego Polski z lat 1952-1989), w każdym podręczniku poświęconym kulturze tamtego okresu, a od kilku lat w albumach ukazujących osiągnięcia polskich projektantów designu lat 50. i 60. Znany jako Bambino, nosił symbol WG-252 i trafił do sprzedaży w 1963, by doczekać się kilku kolejnych wersji rozwojowych. Gramofon ten został wyprodukowany przez firmę Fonica, powołanąj do życia tuz po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej, w roku 1945. Początkowo nastawiona na produkcję telefonów, uzupełniając swoją ofertę, w roku 1954 zaprezentowała pierwszy gramofon, elektryczny, lampowy, walizkowy, który opracowano rok wcześniej – model GE-53. Mówimy więc o firmie, która obchodzi w tym roku 68-lecie istnienia, a której „prawdziwa” historia, czyli historia gramofonów, liczy okrągłe 60 lat! Bo Fonica to firma „gramofonowa”, kojarzona z wieloma modelami z podstawowej i średniej półki cenowej, sprzedawanych także w innych krajach Bloku Wschodniego, najczęściej pod innymi nazwami. Wystarczy powiedzieć, że w 1970 roku wyprodukowano w niej łącznie 461 000 gramofonów. Jak z wieloma firmami-ikonami los nie obszedł się z nią najlepiej. Po przemianach ustrojowych z końca lat 80. i początku 90. nie wróciła już nigdy do dawnej świetności i po krótkim, bezsensownym epizodzie z koreańskim inwestorem, została ostatecznie zlikwidowana w 2002 roku. I wydawało się, że to by było na tyle.
W roku 2012 otrzymałem jednak maila, którego się nie spodziewałem – pani Paulina Banaszewska, manager ds. Rozwoju firmy Audio-Fonica Sp. z o.o. informowała w nim, że oto znalazł się inwestor, który w odpowiednim momencie postarał się o prawa do znaku handlowego. Niestety nie udało się wykupić loga firmy, ani dokumentacji technicznej. Sprawa jest tak zagmatwana, że jej rozplątanie wydaje się w tej chwili niemożliwe. W każdym razie – nowa firma zdecydowała się wznowić produkcję gramofonów. To nietypowa dla polskiego rynku sytuacja, przećwiczona jednak kilkakrotnie gdzie indziej, żeby wspomnieć USA i Mobile Fidelity, czy Japonię i produkującą laserowe gramofony firmę ELP. Dzięki wygaśnięciu praw do znaku towarowego Fonica i braku zainteresowania nim dotychczasowego właściciela, został on zastrzeżony przez Grupę Kapitałową Complex S.A., czyli dużą, niezwiązaną z audio firmę. Za tym ruchem stał wiceprezes Zarządu Complex S.A. ds. finansowych, pan Radosław Łodziato – prywatnie audiofil – chcący zachować Fonikę od zapomnienia i spróbować swoich sił na polu szlachetnym, jak mało które. Po początkowym rozwoju pod skrzydłami Giełdowego Holdingu w grudniu 2012 postanowił się usamodzielnić. Negocjacje dotyczące zakupu marki i dorobku Audio Foniki trwały dość długo i ostatecznie w marcu 2013 AUDIO FONICA stała się samodzielną i niezależną firmą.

Fonica - historia pewnej firmy (albo i dwóch)

Łódzkie Zakłady Radiowe Fonica (ZWAT, ŁZR Fonica, T-4) zostały założone w marcu 1945 roku jako wydzielona część Państwowych Zakładów Tele i Radiotechnicznych w Warszawie. Firma początkowo skupiona była na produkcji telefonów i dopiero w roku 1953 został opracowanym a od następnego roku sprzedawany pierwszy jej gramofon - model GE-53 (w tym roku obchodzimy więc 60. lecie!), który był pierwszym polskim gramofonem produkowanym na masową skalę. W 1956 zaprezentowano pierwszy gramofon ze zintegrowanym wzmacniaczem (lampowym) o nazwie Karolinka. Rok później gramofony stanowiły już 40% produkcji Foniki, w związku z czym podjęto decyzję o przekazaniu produkcji telefonów innej firmie i skoncentrowaniu się na produktach związanych z reprodukcją dźwięku. W 1958 zmieniono nazwę firmy na Łódzkie Zakłady Radiowe i dopiero w dwa lata później, w 1960 przyjęto nazwę Fonica.
Lata 70., dzięki licencjom zakupionym w Telefunkenie, Thomsonie, a następnie Tenorel (wkładki) firma przeżywa rozkwit. Potrzeby były tak duże, że silniki zaczęto produkować u zewnętrznego dostawcy, w Sosnowcu, w firmie Silma. W szczytowym okresie, tj. w roku 1980, wyprodukowano łącznie 545 000 gramofonów - kompletnych i decków przeznaczonych do wbudowania w meble, centralki radiowęzłowe itp. Rok 1989, czyli w Polsce rok przełomu, obszedł się z firmą brutalnie. Rocznie wytwarzano już tylko 1000 gramofonów. W 1991 roku, po strajkach, podjęto decyzję o likwidacji firmy. Próbowano znaleźć inwestorów, przede wszystkim w Korei, jednak trzy kolejne firmy, Kyungbang Ltd, Kyungbang Machinery i - od 1998 roku - Daewoo nie przywróciły jej świetności. Pod koniec w firmie produkowano tylko materiały biurowe, np. spinacze. Firma została ostatecznie zlikwidowana w 2002 roku.
Przez dziesięć lat nic się nie dzieje i wydaje się, że pozostała nam tylko nostalgia. W roku 2012 nazwa zostaje jednak wykupiona, a produkcja gramofonów Fonica wznowiona. Ta zasłużona polska firma nowy rozdział zawdzięcza nowej spółce, Audio-Fonica (zresztą też z Łodzi), której głównym udziałowcem jest giełdowy Complex S.A. Jak czytamy w materiałach firmowych: "Reaktywacja firmy to efekt zauważalnego od pewnego czasu wzrostu zainteresowania muzyką z gramofonów analogowych."

W oficjalnej historii firmy na Wikipedii nie ma jednak ani słowa o ciekawej historii, jaka połączyła Fonicę z Thorensem oraz Pro-Jectem. Nawet najważniejsza pozycja opisująca historię tej firmy, "Zarys historii polskiego przemysłu elektronicznego do 1985r" Mieczysława Hutnika oraz Tadeusza Pachniewicza (wydana w Warszawie w 1994 roku) o tym nie mówi - ogranicza ją obrany przez autorów zakres czasowy. I choć już kiedyś o tym wspomniałem, warto to powtórzyć i przy okazji rozwinąć.
O tym, że różne firmy związane z gramofonami są ze sobą w taki, czy inny sposób połączone, a to przez założycieli, a to przez podwykonawców, bezpośrednią rywalizację, pomysły i idee - to wiadomo. O związkach Thorensa i Lenco, Clearaudio oraz Musical Fidelity i (gramofonów) Maratnza, Pro-Jecta i Music Halla wiemy naprawdę dużo. Znacznie mniej znane są jednak związki Thorensa, Foniki i Pro-Jecta - właśnie w tym trójkącie.
Kiedy po 1989 roku załamała się sprzedaż (a więc i produkcja) gramofonów w łódzkiej fabryce, jej szefowie zaczęli szukać zleceń z innych firm. I taka okazja nadarzyła się, kiedy podwykonawcy szukała niewielka firma Andicom, mająca swoją fabryczkę w Pirna, w niemieckiej Saksonii. Andicom był z kolei podwykonawcą firmy Thorens, która zleciła jej produkcje najtańszych, półautomatycznych gramofonów. W roku 1991, podczas targów IFA w Berlinie (tak, były takie czasy, kiedy na IFA było audio!) zaprezentowano gramofon TD 180 z ramieniem TP 20 - półautomat z dodatkową prędkością 78 rpm. Gramofon ten produkowany był, od samego początku po jego koniec, w łódzkiej Fonice. Niestety w roku 1992 firma zlecająca jej to zadanie, Andicom, została zamknięta, a Fonica ogłosiła upadłość.
Wcześniej w Łodzi rozpoczęto jednak produkcję, oprócz TD 180, także nowego gramofonu, modelu TD 280 Mk IV, jak również wyprodukowano prototyp nowego gramofonu, też niskobudżetowego, modelu TD 290 z ramieniem TP 40.
W tym samym roku szwajcarska centrala Thorensa zbankrutowała, a prawa do marki przejęła, także szwajcarska, firma Inter-Thorens. I to ona, w wyniku problemów Foniki (strajki itp.), zadecydowała o przeniesieniu produkcji najtańszych gramofonów gdzie indziej - do znajdującej się niedaleko Pragi w Litovecu firmy SEV Litovel s. r. o. Tak skończyła się przygoda Foniki ze Szwajcarami, a rozpoczęła niewyobrażalna z tamtego punktu widzenia, kariera Pro-Jecta.
SEV to bowiem firma powołana do życia po likwidacji czechosłowackiej Tesli (nazwa TeSla wzięła się od skrótu TEchnika SLAboprouda, czyli „urządzenia niskonapięciowe” i nie ma nic wspólnego z Nikolą Teslą). I to w byłej fabryce tej ostatniej rozpoczęto montaż, a następnie produkcję gramofonu, którego prototyp powstał w Fonice, modelu TD 290, który okazał się ogromnym sukcesem, podobnie jak jego kolejne wersje, TD 295 Mk II oraz Mk III, produkowane aż do wycofania się Thorensa w roku 2000. Powstała w 1946 roku Tesla, a więc i SEV nie były jednak beniaminkami na polu produkcji gramofonów - w tej właśnie fabryce gramofony produkowane były bowiem już od lat 50., a więc podobnie jak w Fonice.

I znowu kolejne połączenie: wspominałem o Thorensie i Lenco, prawda? Lenco to kolejna szwajcarska firma produkująca gramofony, największy konkurent dla Thorensa we własnym kraju. Powstała w tym samym roku co Tesla, swego czasu zleciła tej ostatniej produkcję dwóch gramofonów, modeli NC 470 oraz NC 500. Rozpoczęcie produkcji Thorensów w latach 90. było więc tylko kontynuacją współpracy szwajcarsko-czeskiej...
Gramofony TD 290 oraz TD 295 stały się zaczynem, z którego powstało coś więcej. Oto bowiem, równolegle ze zleceniami dla Thorensa, czeska fabryka związała się kontraktem z Austriakiem, właścicielem firmy Pro-Ject Audio Systems.
Heinz Lichtenegger, bo o nim mowa, opowiada magazynowi "Gramophone" (www.gramophone.co.uk), jak do tego doszło. Przedstawiona przez niego historia zaczyna się od... miłości. Hainz nie miał nic wspólnego z produkcją gramofonów, do momentu, w którym podczas jakiejś imprezy nie poznał czeskiej dziewczyny, która przyniosła na party gramofon, ocalony ze śmietnika na tyłach fabryki, w której pracował jej wujek. Fabryka okazała się byłą fabryką Tesli, a dziewczyna Josefiną Krahulcovą. Josefina została żoną Lichteneggera, a następnie szefową firmy ETA, produkującej high-endowe lampy i... gramofony. Mogło być jednak zupełnie inaczej - Michael Fremer w swoim artykule w "Stereophile'u" dot. Pro-Jecta mówi, że Lichtenneger szukał odpowiedniego miejsca dla produkcji gramofonów w Czechach już na początku lat 90. I tam, w małej fabryczce, w ciemnym rogu znalazł gramofon, który "wyglądał jak trzeba". Miał dobry napęd i ciężki talerz. Podrasował go i tak powstał gramofon Pro-Ject 1. Jak by nie było, bez względu na to, która wersja historii jest prawdziwa (a zapewne ani jedna, ani druga nie jest), dzisiaj firma SEV Litovel s. r. o. produkuje 40 000 gramofonów rocznie dla austriackiej firmy Pro-Ject Audio Systems (jej jej podwykonawcą). A pomyśleć, że to samo mogło być udziałem Foniki...

Płyty użyte do odsłuchu (wybór)


  • Bill Evans, Bill Evans Live At Art D'Lugoff's Top Of The Gate, Resonance Records, HLP-9012, "Limited Edition - Promo 104", 2 x 180 g, 45 rpm LP (2012).
  • Bill Evans, Selections from Live at Art D'Lugoff's Top Of The Gate, Resonance Records, HLT-8012, Limited Edition #270, blue vax 10” LP (2012).
  • Cannonball Adderley, Somethin’ Else, Blue Note/Analogue Productions AP-81595, “The Blue Note Reissues, 45 RPM Special Edition #2468”, 45 rpm, 180 g, 2 x LP (1958/2008).
  • Daft Punk, Get Lucky, Columbia | Sony Music 3746911, 12” maxi-SP (2013).
  • Ingfa Rumpf, White Horses, Edel: Content 0208574CTT, “Triple A Series”, 2 x 180 g LP (2013).
  • Kate Bush, 50 Worlds For Snow, Fish People 72986615, 2 x 180 g LP (2011).
  • Komeda Quintet, Astigmatic, Muza Polskie Nagrania/Polskie Nagrania XL 0298, "Polish Jazz Vol. 5", LP (1966/2007).
  • Kraftwerk, Computerwelt, EMI Electrola1C 064-46 311, LP (1981).
  • The Doors, Vinyl Box, Elektra/Rhino Vinyl 2274881, “Digital Master”, 7 x 200 g LP (2007).
  • The Montgomery Brothers, Groove Yards, Riverside/Analogue Productions AJAZ 9362, “Top 100 Fantasy 45 Series”, 45 rpm, 180 g, 2 x LP (1961/?).
  • Wes Montgomery & Wynton Kelly Trio, Smokin’ At The Half Note, Verve/Universal Music K.K. [Japan] UCJU-9083, 200 g LP (1965/2007).
  • Zakir Hussain, Making Music, ECM Records, ECM 1349, LP (1987).
Japońskie wersje płyt dostępne na


Znam, i to całkiem dobrze, charakterystykę brzmienia ciężkich, nieodsprzęganych gramofonów. Jeśli za ich egzemplifikację, może naciąganą, ale mieszczącą się w ramach marginesu swobody, mogłyby służyć produkty niemieckiego Transrotora, to w samym Transrotorze ich rdzeniem byłby model Super Seven La Roccia 07 ( czytaj TUTAJ). Z aluminiowym talerzem, podstawą ze skały łupkowej, ze sztywnym, trzypunktowym podparciem i silnikiem w wycięciu przypomina F802. W ślepym teście trudno by było jednak to stwierdzić. Polski gramofon brzmi znacznie mniej selektywnie, a jednocześnie bardziej rozdzielczo; jego bas nie schodzi tak nisko, ani nie jest tak dobrze kontrolowany, a głównym zakresem, zakresem prymarnym jest w nim średnica. To wokół niej budowane są wszystkie wydarzenia. I teraz: podobnie ma się rzecz w dużej części gramofonów odsprzęganych, z Thorensami i Linnami na czele. Tutaj dźwięk nie jest jednak tak miękki. Koherentny, płynny i spójny – jak najbardziej, ale bez tak wyraźnego zmiękczania ataku dźwięku. Myślę, że można powiedzieć o „własnym” dźwięku Foniki. Da się, jak to pokazałem, wskazać jego cechy wspólne z innymi typami konstrukcji, jednak sposób, w jaki je łączy jest unikalny.

Prezentacja, tj. rezygnacja z wyraźnego pokazania ataku dźwięku na rzecz wypełnienia, a przy tym zachowanie nawet bardzo małych detali, tworzących wiarygodność przekazu łączy to, co usłyszałem z Foniki wyposażonej we wkładki (stereo i mono) Miyajima Lab z brzmieniem taśmy-matki granej na dobrym gramofonie szpulowym (patrz TUTAJ). To synergia i koherencja. Nie zwraca się w takim graniu uwagi na detale i szczegóły, choć są one znakomicie ukazywane. Wydają się jednak podległe większym planom i głównym wydarzeniom. Plany dźwiękowe nie są wyznaczane w hiperwyrazisty sposób. Nie spodoba się to melomanom, którzy wolą większą precyzję niż podczas wykonania na żywo, kompensującą brak informacji wizualnej. Rozumiem to podejście, jednak Fonica jest nie dla nich. Tutaj, jeśli pojawia się nowy instrument, jak perkusja w otwierającym 10”, niebieską wersję winylu Selection from Bill Evans Live At Art D’Lugoff’s Top of The Gate, to zostanie ukazana jako odrębny, mający swoje własne miejsce „gracz”, ale bez dokładnego wyznaczenia granic. Podobnie przy instrumentach elektronicznych, np. z niemieckojęzycznej wersji albumu Computerwelt Kraftwerku, czy z 12” singla Daft Punk Get Lucky. Ponieważ to ciągłe przenikanie się planów i struktur trudno mówić o pustce w miejscach, gdzie akurat nie jest położony żaden dźwięk. Z Foniką nie jest tam nic „dopisywane”, mamy czarne tło.

Interkonekt gramofonowy
Supra Biline Phono MkII



Znam kable Supry od lat i równie długo są one dla mnie w podstawowych przedziałach cenowych referencją. A właściwie jedną z dwóch referencji. Przeglądając moje odpowiedzi na zapytania czytelników być może zwrócili państwo uwagę na to, że jeśli nie do końca znam dany system, albo dane urządzenia, mając tylko ogólne o nich pojęcie oraz informacje od użytkownika wraz z sugestiami dotyczącymi kierunku zmian, jakich bym oczekiwał, polecam albo kable The Chord Company, albo właśnie Suprę. Obydwa to tzw. „bezpieczny wybór”. Nigdy danemu systemowi nie zaszkodzą. Obydwie firmy samodzielnie produkują swoje kable w krajach, w których mają swoje siedziby (odpowiednio – Wielka Brytania i Szwecja), wypracowały też swoje własne rozwiązania, które wdrażają do nowych generacji kabli. I jeszcze jedno: pomimo że koszt produkcji w ich przypadku jest wielokrotnie wyższy niż kabli produkowanych w Chinach czy na Tajwanie, ceny ich gotowych produktów są niezwykle korzystne.


Kable Supry polecam wszystkim tym, którzy chcą uzyskać w swoim systemie dźwięk plastyczny, pozbawiony wyostrzeń, może nawet trochę ciepły. Unikalna technika pokrywania miedzi cyną oraz odpowiedni dobór dielektryków, o topologii nie wspomniawszy, powodują, że szwedzkie kable, także interkonekt Biline MkII brzmią w trochę ciepły sposób. Brzmienie jest gładkie i niesamowicie plastyczne. Testowany interkonekt gramofonowy jest jednak ciut inny niż wcześniejsze. Wydaje się, że jest w nim więcej powietrza, więcej detali. Naprawdę świetnie wypada więc selektywność – to nie jest dręczenie słuchacza detalami, a wyciąganie na wierzch małych informacji, ich polerowanie („trademark” Supry) i modelowanie w taki sposób, aby były słyszalne, ale aby nie wychodziły przed główny przekaz.
Barwa jest więc z jednej strony ciepła, gładka, a z drugiej dostajemy dużo informacji. Bas jest naturalnie miękki i ładny, ale nie schodzi zbyt nisko. Także dynamika jest lekko uspokojona – to cena, którą płacimy za zalety o których mowa.

Bardzo efektowna jest stereofonia – sporo informacji to także pokazywanie wydarzeń w szerokiej panoramie. Niedrogi – a właściwie tani – kabel, który świetnie sprawdzi się nawet w drogich systemach. Posiadacze Regi dostaną coś, co wesprze głęboki, ciepły dźwięk tych gramofonów, a posiadacze Pro-Jectów będą mogli cieszyć się plastyką i naturalną barwą.


Supra Biline Phono MkII to interkonekt o niskiej pojemności (zaledwie 52pF/m), wyposażony w dodatkową żyłę do podłączenia masy. Przewodniki są wykonane z miedzi beztlenowej, powlekanej cyną i umieszczone są w polietylenowej izolacji. Każda para kabli Biline jest ekranowana dwuwarstwową, aluminiowo-poliestrową folią - szczelny ekran zapewnia skuteczną ochronę przed szumami i zakłóceniami wytwarzanymi przez pole elektromagnetyczne. Całość umieszczono w elastycznej izolacji PVC. Kable dostępne są w trzech długościach: 1 m, 1,5 m oraz 2 m.

Cena (w Polsce): 295 zł/1 m
www.jenving.se | bestaudio.pl

Ale i tak najważniejsza jest średnica. Wszystko jest jej podporządkowane – nieco słodka góra i naturalnie miękki bas. Skraje pasma są świetnie różnicowane, z płyty na płytę, a często z nagrania na nagranie są inne, zależne od realizatora i wytwórni, jednak i tak w końcu wychodzi na to, że dzieje się tak tylko w jednym celu: żeby dogodzić środkowi pasma.
Szczególnie dobrze tę tendencję słychać w nagraniach, w których realizatorowi i artystom zależało na podkreśleniu np. wokali, także przez ich ekspozycję w 3D. Tak było ze wspomnianym singlem Daft Punk. Kiedy, po jakimś czasie (miks trwa 10 minut!) wchodzi głos, jest pokazywany mocno z przodu, przed linią kolumn. Ciekawe to i zaskakujące, artystycznie spójne. Fonica to podkreśla, jeszcze bardziej przybliżając go do słuchacza. Jeśli instrumenty zostały nagrane blisko postawionym mikrofonem, to zostaną nieco podciągnięte do przodu i powiększone. Przy bardziej zdystansowanych realizacjach, np. White Horses Ingi Rumpf, całość jest bardziej zrelaksowana i nieco dalej na scenie.
Inaczej niż z odsprzęganymi gramofonami, z którymi jest pod tym względem różnie, F802 znakomicie różnicuje nagrania, bez podkreślania ich słabości; te trochę maskuje. Wspomnianą płytę nagrał mój przyjaciel, Dirk Sommer, naczelny magazynu „HiFiStatement.net” w ultra-purystyczny sposób. Na wokale zastosował mikrofony Shure SM58. Znam je doskonale z występów, które nagłaśniałem i wiem, że mają dość ograniczone pasmo przenoszenia, a ich główną zaletą jest kreowanie solidnych, namacalnych źródeł dźwięku – może nieco ograniczonych tonalnie i nie tak dynamicznych, jak z wysokiej klasy pojemnościowych Neumannów itp., ale naprawdę ujmujących. Gramofon Foniki pokazał to w ciągu kilku pierwszych sekund. W kilku następnych zapominamy o tym, ponieważ dochodzi do tego przekaz muzyczny, „hi-fi” schodzi na drugi plan.


Choć może z powyższego nie wynika to wprost, słuchało mi się tego gramofonu znakomicie, w wielkim komforcie. Porównanie z Transrotorem jest dla mnie najlepsze, ponieważ pokazuje, ze żadna z konstrukcji nie jest idealna i każda, na swój sposób, stara się dojść do „prawdy”. Fonica robi to w ten sposób, ze wgryza się w „bebechy” dźwięku, nie stara się analizować wszystkiego, co jest na wierzchu, a jedynie to rejestruje i od razu przechodzi do sedna. Dostajemy w ten sposób przekaz bogaty wewnętrznie, całkowicie kompletny. Jest gęsty i pełen niuansów, odcieni barwowych i dynamicznych. Słucha się go godzinami bez zmęczenia, ale i bez znudzenia. Nie aspirując do miana „wiernego” narzędzia, daje więcej radości niż duża część precyzyjnych gramofonów, w których zapomniano o wypełnieniu tego „stelażu” treścią; w Fonice mamy więcej „mięsa” niż kości. To masywne, solidne urządzenie, w całości oparte o własny pomysł i wykonane przez rzemieślników w Polsce. Przyniesie radość, wywoła uśmiech na twarzy i coś więcej – spokój. To bowiem tego typu przekaz, który nie popycha do zmian, skupia uwagę na muzyce, a przez to nie drażni nerwu odpowiedzialnego za „audiophile neurosa”. Naprawdę świetne urządzenie!

Podsumowanie

Sytuacja Foniki nie jest tak prosta, jak by się mogło wydawać. W Polsce sprawa inaczej przedstawia się dla pokolenia 40-latków oraz starszych i dla młodzieży. Dla tych pierwszych marka jest kultowa i, przez nostalgię, nadają jej i wyrobom firmy znacznie większe znaczenie niż miała w rzeczywistości. Młodym ludziom nie kojarzy się z niczym i nie czują do niej sentymentu, podobnie zresztą jak za PRL-em. Dla pierwszych nowa Fonica to próba udowodnienia, że jest się wartościowym spadkobiercą szacownej instytucji, dla drugich firma startująca, tak naprawdę, od zera. Myślę, że bardzo blisko jest im do odbioru firmy za granicą, np. w USA.
A startuje z przemyślanym, całkowicie autorskim produktem. Oprócz samodzielnie zaprojektowanej i wykonanej podstawy, mamy teraz także do dyspozycji własne ramię. To wciąż urządzenie „w trakcie”: dopracowywania szczegółów, dążenia do jeszcze większej precyzji i ewentualnych zmian, które wynikną z konfrontacji z oczekiwaniami klientów. To mechanika. Od strony dźwiękowej to jednak skończona propozycja, w tym sensie, że „gotowa”. Nie jest idealna, nie dla każdego – to chyba jasne. Rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę po to, aby móc się „zorientować” względem tej propozycji jest kilka. Nie dostaniemy wysokiej selektywności, więc i detale nie będą wyraziste, atak dźwięku będzie trochę zaokrąglony. Pomimo masowej budowy niski bas nie jest tak autorytarny i tak precyzyjny, jak z innych tego typu konstrukcji. Podobnie góra, często schowana za podstawowymi wydarzeniami z taśmy-matki i z ciężkich gramofonów brzmi dokładniej i bardziej z przodu. Jeśli jednak szukamy brzmienia „analogowego”, ale w tym prawdziwym sensie, nie „winylowego”, to jesteśmy w domu. Wokale są fantastyczne tonalnie, choć słabo obrazowane, tj. bez wyraźnych krawędzi. Balans tonalny skupiony jest wokół środka pasma, ale nie jest ciepły w taki sposób, w jaki „ciepłe” są niektóre wzmacniacze lampowe. Dynamika wydaje się uśredniona, ale to akurat nieprawda. Po prostu jest świetnie różnicowana, przez co część płyt pokaże prawdziwe, skompresowane oblicze. I choć problemy z barwą są minimalizowane, przykrywane dojrzałą barwą, rozbudowanymi harmonicznymi, niedoskonała dynamika jest pokazywana natychmiast.
Wygląd też nie jest dla każdego. Wykończenie nie jest idealne i trzeba nad tym popracować – widać, że to produkt jednostkowy, wyprodukowanych będzie raczej kilkadziesiąt sztuk niż kilkaset. Patrząc na F802 mamy poczucie obcowania z rzemieślnikiem, który wykonywał poszczególne podzespoły, a nie z maszyną. I tak bym tę konstrukcję widział: jako dzieło ludzkich rąk, wynik kompromisów w dążeniu do założonego celu. Nie ma w nim miejsc na perfekcję, jest tylko próba dotarcia do MUZYKI.

Gramofon stał na platformie Harmonic Resolution Systems M3X-1921 RD, a ta na stoliku Finite Elemente Pagode Edition. Zasilacz silnika wpięty był do osobnej linii zasilającej. Przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio Sensor Prelude IC (LINK) stał na stopach Franc Audio Accessories Ceramic Disc, a te na platformie pneumatycznej Acoustic Revive RAF-48H. Zasilany był kablem Acrolink Mexcel 7N-PC9300 z osobnej linii zasilającej. Korzystałem z wkładek: Miyajima Laboratory Shilabe (stereo), Miyajima Laboratory ZERO (mono), Denon DL-103 oraz Denon DL-103SA.

W ofercie odnowionej Foniki znalazły się początkowo dwa gramofony - tańszy, F600, z podstawą wykonaną z akrylu i ramieniem Rega RB300 oraz droższy F800, z granitową podstawą oraz ramieniem Rega RB700. W ofercie był także mosiężny docisk do płyt. W czasie największej w Polsce wystawy audio (jakieś 9000 ludzi w dwa dni, trzy hotele) Audio Show 2012 pokazany został znacznie droższy, trochę designerski model Violin. Na początku tego roku po necie poszła zaś wieść, że firma opracowała swoje własne ramię, nieco przeprojektowała modele F600 i F800, pod kątem współpracy z nim i tak powstały nowe gramofony, F602 oraz F802.

Podstawa

F802 to duży, ciężki gramofon. Jest klasycznym przykładem konstrukcji masowej, nieodsprzęganej. Co do tego ostatniego można by się spierać (a spory rozwijają), ponieważ kolce na których stoi są mocowane na "wcisk" do podstawy za pośrednictwem gumowych ringów, a te można potraktować jako swego rodzaju odsprzęgnięcie. Guma mechanicznie izoluje od siebie dwa elementy – gramofon i kolce, na których stoi. Ważniejsze jest jednak chyba to, że ramię oraz talerz są związane na "sztywno" z podstawą. Dlatego, jak mi się wydaje, śmiało można mówić, że to "gramofon nieodsprzęgany". Jego wygląd jest niezbyt skomplikowany, ale i charakterystyczny. Ponieważ jednak w zaskakujący sposób przypomina sposób wykonania obudowy mojego referencyjnego odtwarzacza CD, modelu Lektor AIR V-edition firmy Ancient Audio, wiem, że „prostota”, niekoniecznie równa się „prostactwo”. Podstawa F802 jest naprawdę ciężka. Wykonano ją z bloku granitu, używanego przez firmy produkujące gramofony ze względu na jego duży ciężar i korzystne właściwości mechaniczne. Podstawa ma klasyczne proporcje, jest prostokątna i dość gruba. W trzech punktach – dwóch z przodu i jednym z tyłu – nawiercono w niej otwory i zamontowano w nich mosiężne stożki, zamykając otwory od góry, też mosiężnym, zaślepkami. Mosiądz, to – obok granitu – najbardziej rozpoznawalny materiał tej konstrukcji. Jego żółtawy kolor zdefiniuje nasz odbiór i pozwoli określić „tak” lub „nie” dla całego projektu. Jeśli okaże się, że wszystko, poza wyglądem, jest OK., to warto wiedzieć, że można gramofon zamówić w wersji „Black”, ze wszystkimi metalowymi elementami anodowanymi na czarno lub „Gold”, w którym pokrywane są 24-karatowym złotem.
W wersji, którą otrzymałem do testu mamy mosiądz – nieanodowany, tylko pasywowany, o naturalnym kolorze tego stopu.

Wykonano z niego także część głównego (odwróconego) łożyska, dość gruby walec z kołnierzem, wytoczony z jednego kawałka metalu wraz z osią na płytę. Na walec od góry nakłada się ciężki talerz, wykonany z – to chyba jasne – mosiądzu, a do środka, od spodu wchodzi weń stalowy trzpień z kulką na końcu. Wygląda na to, że od środka musi być jakiś twardszy materiał, na którym kulka się wspiera, ale nie znalazłem na ten temat żadnych informacji. Wiadomo natomiast, że kulkę na końcu trzpienia wykonano z dwutlenku cyrkonu, niezwykle twardego materiału. Inni producenci, korzystający z kulki w łożyskach gramofonów, stosują różne materiały - a to Teflon, a to węglik wolframu, a to inne, w audio rzadko spotykane stopy, spieki itp. Łożysko nie jest niczym smarowane (jest samosmarujące) i jest wykonane z wysoką precyzją.
O tym, że to gramofon masowy – już mówiłem. Teraz trzeba dopowiedzieć, że to gramofon o napędzie paskowym ("belt drive"). Silnik umieszczono klasycznie, w lewym tylnym rogu podstawy, w wykonanym na tę okazję otworze. Zamknięto go w solidnym, ciężkim bloku z mosiądzu (mówiłem, że mosiądzu jest tu sporo). Stoi on na małych gumowych podkładkach – nie na podstawie, a bezpośrednio na półce na której stoi gramofon. Od podstawy jest natomiast odsprzęgnięty gumowym ringiem. Wciska się go w otwór dość opornie, co daje z jednej strony, w pewnej mierze, odsprzęgnięcie (to jednak dwa osobne elementy o sporej masie, przedzielone elastycznym materiałem), a z drugiej stałą odległości silnika i talerza. Główną wadą silników podwieszonych na gumach itp. jest bowiem to, że odległość ta wciąż się zmienia, prowadząc do kołysania dźwięku. Odseparowanie jest tam lepsze, jednak coś za coś. Ciekawe rozwiązanie tego problemu zaproponował Thorens w modelu TD-309, gdzie mamy zawieszenie podobne do dolnego zawieszenia głośnika. Jest ono stosowane jednak tylko w gramofonach tego producenta.
Talerz wykonano z grubego bloku aluminium, pokrytego anodą o bardzo wysokiej twardości (około 60 stopni w skali Rockwella), dla zachowania koncepcji plastycznej, na kolor złoty. Na górę nakłada się matę z filcu. Od góry płytę dociska się ciężkim, mosiężnym (a to ci niespodzianka!) elementem, z gumowymi ringami, które raz, że tłumią nieco wibracje, to jeszcze pomagają wygodnie manewrować dociskiem. W docisk wmontowano oczko poziomicy, która pomaga ustawić poziom gramofonu - oczywiście pod warunkiem, że płyta jest idealnie płaska.

Moment obrotowy przenoszony jest na talerz za pomocą okrągłego w przekroju, gumowego paska. Na osi silnika zamontowano w tym celu duży, mosiężny talerzyk z nawierconymi otworami, zmniejszającymi jego masę (w tańszym modelu talerzyk nie ma takich otworów). Ma on tylko jedną średnicę, a to dlatego, że prędkość obrotowa w tym gramofonie sterowana jest zewnętrznym, precyzyjnym sterownikiem, którego podstawą jest generator kwarcowy.
Sterownik zamknięty jest w osobnym walcu, równie ciężkim, co silnik. To generator sinusoidy, z przyciskiem zmiany obrotów, dwoma diodami LED oraz hebelkowym wyłącznikiem. O tym, która prędkość została wybrana informują dwie diody LED (niestety - niebieskie...). Silnik ze sterownikiem łączy się krótkim kabelkiem. Sterownik natomiast zasilany jest niewielkim, zewnętrznym zasilaczem ściennym prądu zmiennego polskiej produkcji.

Wszystkie elementy gramofonu takie jak płyta granitowa, elementy z mosiądzu wykonywane są przez nas w Łodzi. Silniki kupujemy w Holandii. Zasilacze dostarcza nam polska firma z Brzezin pod Łodzią. Ale obecnie kończymy prace nad własnym zasilaczem o bardziej wysublimowanej charakterystyce i w obudowie pasującej do stylistyki naszych gramofonów wykonanej z mosiądzu. Będzie niedługo można go kupić jako upgrade swojego gramofonu. Niektóre procesy zlecane są do partnerów na zewnątrz, jak na przykład anodowanie elementów(pokrywanie elementów powłoką o wyjątkowo wysokiej twardości - ok. 65 stopni w skali Rockwella). W procesie tym wykorzystuje się kwas siarkowy, czy laserowe grawerowanie – mówi pan Łodziaty.

Ramię

Pierwszą decyzją po pójściu „na swoje” było zrealizowanie projektu konstrukcji własnego ramienia, a dokładniej – dwóch modeli, różniących się od siebie przede wszystkim łożyskowaniem. Modelem podstawowym jest F02, ale dostępny jest też, testowany wraz z F802, droższy model F03. Prace nad nimi trwały kilka miesięcy. Jam mówi szef Foniki:

Jako pomysłodawca i osoba odpowiedzialna za rozwiązania stosowane w produktach marki FONICA rysowałem na papierze konstrukcje ramienia, a następnie nasz inżynier na podstawie szkiców tworzył ich rysunki, jak i poszczególnych elementów w specjalnym programie produkcyjnym. Na podstawie tych rysunków na centrach frezarskich wykonywane były poszczególne elementy prototypów. Jak można było przewidzieć, większość z nich po testach odsłuchowych trafiła do kosza i proces zaczynał się od nowa. Chodziło o znalezienie rozwiązania, które zapewniłoby dźwięku, który by mi się spodobał. W ten sam sposób pracujemy nad każdym projektem. Szkicuję, potem trafia projekt do komputera, po czym następuje długa faza testowania i ulepszania prototypów. Na każdym etapie taki prototyp trafia do mnie do domu, gdzie w spokoju mogę przez wiele dni słuchać jak gra i planować zmiany.
Również w kwietniu zaczęliśmy prace nad naszym referencyjnym modelem, który ma uświetnić 60. rocznicę wyprodukowania pierwszego gramofonu przez FONICĘ. Pracę dobiegają do końca, gramofon Aurora będzie ciężkim gramofonem wykonanym jak F802 z granitu i mosiądzu. Jego waga będzie wynosiła ok. 100 kg. W toku prac mamy jeszcze jeden model, który będzie plasował się poniżej serii 800 oraz pracujemy nad granitową wersją VIOLINA. Musimy jeszcze pokonać kilka barier związanych z technologią produkcji. Sam proces ręcznego polerowania akrylowej podstawy obecnego VIOLINA zajmuje kilka dni. A granit jest surowcem dużo trudniejszym w obróbce.
AUDIO FONICA jest niewielką manufakturą, zatrudniającą kilka osób, które są mocno zaprzyjaźnione i uzupełniają się zdolnościami. Podstawowym założeniem jest ręczne wykonywanie maksymalnie dużej części elementów gramofonu oraz stosowanie naturalnych surowców. Dlatego w naszej topowej serii wykorzystujemy granit i mosiądz. Ponadto moim zdaniem najbardziej cieszy dotyk naturalnych powierzchni, dlatego unikamy plastików i lakierowania. Moją ambicją przy projektowaniu ramienia było nieużywanie, żadnych elementów z tworzyw sztucznych. Jedynym wyjątkiem jest kawałek gumy amortyzującej ramię na podpórce i oczywiście izolacja przewodów w ramieniu. Ponadto wtyki do podłączania wkładki są posrebrzane, a wyjścia RCA z gramofonu są pozłacane i również zatopione w mosiądzu. Zastosowane w gramofonie F802 ramię F03 wykonane jest w przeważającej części z mosiądzu. Sama rurka ramienia wykonana jest z aluminium anodowanego na kolor złoty. Pierwotne zastosowanie mosiądzu we wszystkich elementach ramienia spowodowało, że ramie było wyjątkowo ciężkie i bezwładne.


Można się było tego spodziewać, choć nawet wówczas wygląd ramienia Fonica będzie zaskoczeniem – wygląda, jakby w całości zostało wykonane z mosiądzu. I w dużej mierze tak jest. To konstrukcja o długości 9” (odległość punktu montażowego od osi talerza wynosi 214,4 mm), typu „gimballed”, z wieloma możliwościami regulacji. Dużym kołem-nakrętką regulujemy VTA. To ważne, ponieważ firma swoją przygodę z ramionami zaczynała od fantastycznego mechanizmu tego typu montowanego do ramion Regi. Można również regulować azymut – główka ramienia zamocowana jest na wcisk i zabezpieczona imbusowym wkrętem. Można też wyregulować kąt dogięcia główki ramienia. I oczywiście nacisk igły na płytę oraz antyskating. Producent podaje następujące dane:

  • Overhang - 9,47 mm
  • Długość efektywna ramienia - 219,13 mm
  • Minimalna wysokość ponad płaszczyznę podstawy gramofonu – 53 mm
  • Maksymalna wysokość ponad płaszczyznę podstawy – 63 mm
  • Głębokość ramienia poniżej płaszczyzny podstawy – 28 mm
  • Masa efektywna - 12 g 

Patrząc na niektóre elementy nietrudno będzie znaleźć ich protoplastę – miejsce zamocowania trzpienia do antyskatingu i jego wygląd wskazuje jednoznacznie na ramię M2-9 firmy SME, stosowane przez Fonikę w jej gramofonach F-601 i F-801.
Aluminiowa rurka ma taki sam przekrój na całej długości i zamocowana jest w mosiężnym zawieszeniu kardanowym wykonanym z wpasowanych w siebie prostopadłościanów. Przeciwwaga jest nakręcana na długim trzpieniu. Antyskating jest klasyczny – to żyłka z ciężarkiem. Sygnał wewnątrz prowadzony jest miedzianymi, dość grubymi linkami, zakończonymi skuwkami ze srebrzonej miedzi. Sygnałem wychodzimy z gniazd RCA od spodu – niestety umiejscowienie miedzianego bloku, do którego zostały wkręcone jest bardzo uciążliwe – dokręcenie masy ramienia sprawia sporo trudności.


Test po raz pierwszy ukazał się w języku angielskim w magazynie „Enjoy The Music.com” we wrześniu 2013 roku, czytaj TUTAJ




System odniesienia

Źródła analogowe
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
Źródła cyfrowe
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
Wzmacniacze
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
Kolumny
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-101/GL
Słuchawki
- Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
Okablowanie
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
Sieć
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
Audio komputerowe
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
Akcesoria antywibracyjne
- Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
Czysta przyjemność
- Radio: Tivoli Audio Model One