Przychodzi facet do salonu (audio) cz. VIII
|
![](fota.php?okladkabig&z=a48a692261fadf2e74ba0519d242ee09_start.jpg)
![]() |
![]() |
![]() Niestety, panowie bez słuchania, dosyć szybko przedstawili "swój kosztorys" wykonania takich kolumn "własnoręcznie", jak zwykle za 1/4 ceny detalicznej. Oczywiście cierpliwie wysłuchałem opowieści o tym, jakim to zdziercą jest producent i już po raz kolejny, za ile oni mogą takie kolumny zrobić "z palcem w nosie" i w paru innych otworach. Nie usłyszałem jedynie wyrażenia chęci posłuchania, jak te kolumny właściwie grają. Na szczęście, po rocznych doświadczeniach z panami "Galacticos" byłem przygotowany i na taki rozwój sytuacji. ![]() Wyjąłem z kieszeni tysiąc zł, z szuflady biurka kopertę i papier. Po czym złożyłem następującą propozycję: wkładam do koperty pieniądze i sporządzamy umowę, że obaj panowie dokładają swój tysiąc i w ciągu miesiąca przywiozą wykonane przez siebie, za 1/4 ceny, klony kolumn RLS Phobos (przedstawiając faktury czy paragony na dowód poczynionych zakupów) i organizujemy odsłuch. Jeśli klony zagrają lepiej, koperta wraz z zawartością wędruje do panów "Galacticos", a jeśli Phobosy zagrają lepiej, koperta zostaje w sklepie. Pod umową podpisują się obaj panowie i ja. Za zgodność umowy ręczy własnym podpisem nasz Klient a jednocześnie ich kolega. Kopię umowy panowie zabierają ze sobą. Kopertę zaklejamy i czekamy miesiąc na rozwój wypadków. |
Uważałem, że to uczciwa propozycja. Przez ponad rok słyszałem od obu panów, że są w stanie wykonać wszystko, co jest w sklepie, tylko lepiej i taniej. Zatem to ja ryzykowałem bardziej, a panowie mieli okazję na łatwo zarobiony tysiąc zł. Niestety, nie dysponowali gotówką i nie mogli nawet zadeklarować, kiedy ją mogą dostarczyć. Zaproponowałem, że możemy zrobić inaczej: ja wkładam do koperty swój tysiąc, piszemy, zaklejamy, potwierdzamy i w przypadku zwycięstwa klonów (którego przecież powinni być pewni) mój tysiąc idzie do ich kieszeni. W przypadku zwycięstwa RLS-ów ja zadowolę się satysfakcją, a moje pieniądze do mnie wrócą. Panowie "Galcticos" naradzili się szeptem i oznajmili, że… się zastanowią. To był ostatni raz, kiedy ich widziałem. ![]() Po jakimś czasie zacząłem nawet tęsknić za miłymi panami, bo zaczęło mi brakować dyskusji jakie prowadziliśmy. Ale zaczęli się pojawiać nowi. Dziś wiem, że "Galcticos" będą teraz i zawsze oraz do końca świata i jeden dzień dłużej. Czego Państwu i sobie życzę, bo bez nich świat audio nie był by już tak kolorowy. ![]() Poprzednie felietony z cyklu „Przychodzi…” |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity