pl | en
Test
Przetwornik cyfrowo-analogowy
Triode
TRV-DAC1.0SE


Cena (w Europie): 2290 Euro

Producent: Triode Corporation

Kontakt:
609-3 Fukuroyama Koshigaya-shi | Saitma-ken
Japan PO#343-0032
tel.: +81-48-940-3852 | fax: +81-48-940-3853

e-mail: info@triode.co.jp

Strona internetowa producenta: www.triode.co.jp

Kraj pochodzenia: Japonia

Produkt do testu dostarczyła firma: Pełne Brzmienie

Tekst: Wojciech Pacuła | Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Data publikacji: 1. maja 2013, No. 109




Przetworniki cyfrowo-analogowe to, obok wzmacniaczy słuchawkowych i samych słuchawek, najlepiej sprzedające się obecnie produkty audio. Eksplozja ich popularności związana jest z niesłychanie szybkim rozwojem tzw. „komputerowego audio”, czyli systemów, w których źródłem sygnału jest komputer lub odtwarzacze plików. Materiał muzyczny jest dla nich pozyskiwany przez zgrywanie na dysk twardy posiadanych płyt CD lub przez zakupy za pośrednictwem internetu. Audio komputerowe to nie tylko dźwięk mp3 i o jakości CD, a także – a dla audiofilów przede wszystkim – dźwięk z plików wysokiej rozdzielczości, czyli o długości słowa 24 bity, najlepiej z wyższą niż, charakterystyczna dla formatu CD, częstotliwością próbkowania 44,1 kHz. Ewentualnie pliki DSD, ale to zupełnie inna historia.
Pojawienie się mnóstwa zewnętrznych przetworników cyfrowo-analogowych to powtórka z przeszłości. Podobne zjawisko miało miejsce pod koniec lat 80., kiedy to okazało się, że dźwięk z odtwarzacza Compact Disc można poprawić wysyłając z niego sygnał cyfrowy (co, w naturalny sposób doprowadziło do powstania zupełnie nowej kategorii produktów: transportu CD) do przetwornika D/A. Pierwszym tego typu produktem był Delta Black Box firmy Arcam (1989 rok). Miał tylko jedno wejście cyfrowe, akceptujące 16-bitowy sygnał o częstotliwości próbkowania 44,1 kHz.
Wymagania stawiane wobec nowych przetworników są znacznie wyższe. Jak wspomniałem, komputerowe audio może bazować na jednej z dwóch opcji: komputerze lub odtwarzaczu plików. Poza różnicami wynikającymi z obsługi, najważniejsza związana jest ze sposobem wyprowadzenia sygnału: z komputera wychodzimy wyłącznie przez wyjście USB (pomijam FireWire, ponieważ zostało już właściwie zarzucone), zaś z odtwarzacza plików już zdekodowanym i zamienionym na analog sygnałem liniowym lub przez wyjście cyfrowe, z sygnałem PCM, najczęściej przez łącze S/PDIF.
Współczesny przetwornik cyfrowo-analogowy musi mieć więc możliwość przyjęcia sygnału cyfrowego USB oraz S/PDIF, przynajmniej do 24 bitów i 192 kHz. Najlepsze, najbardziej wszechstronne potrafią zdekodować sygnał do 32 bitów i 384 kHz oraz DSD, także z podwójną częstotliwością próbkowania (5,6 MHz). To jednak wyjątki.


Japońska firma Triode, kiedyś TRI, jest specjalistą związanym ze wzmacniaczami lampowymi. Tak dała się poznać „High Fidelity” i czytelnikom, a więc i światu. Rdzeniem jej oferty wciąż są wzmacniacze z bezpośrednio żarzonymi triodami w stopniu końcowym – 300B lub 845. Dość szybko jednak zaprezentowała także źródło cyfrowe – odtwarzacz CD. Aby pozostać w zgodzie ze swoim etosem, wyposażyła jego wyjście w układ lampowy (bufor). Niedawno, po raz pierwszy, pokazała też niezależny przetwornik cyfrowo-analogowy. Aby podnieść jego wartość użytkową, wyposażyła go we wzmacniacz słuchawkowy.
Model TRV-DAC1.0SE, o którym mowa, na wyjściu lampy ma oczywiście – podwójne triody ECC88; jeśli jednak chcemy, możemy je wyłączyć i korzystać z wyjścia półprzewodnikowego. Jak pokazał odsłuch to bez sensu – dźwięk jest znacznie lepszy z lampami w torze. Rozpoznał to także polski dystrybutor firmy Triode, który postanowił montować wyszukane na eBayu lampy NOS. W testowanym modelu miałem Philipsy MiniWatt E88CC Special Quality, których koszt zależy od aktualnej aukcji – waha się pomiędzy 300 i 450 zł. Można jednak wstawić i lampy za 1000 zł. Japoński przetwornik wygląda dokładnie tak, jak nas do tego ta firma przyzwyczaiła: górna ścianka w kolorze głębokiej, ciemnej czerwieni i srebrna, piaskowana ścianka przednia z aluminium. Funkcjonalnie to niezwykle rozbudowane urządzenie. Mamy aż dwa, niezależne wejścia USB – niezależne dlatego, że obsługiwane przez osobne odbiorniki/konwertery, każdy na swojej własnej płytce. Są także trzy wejścia koaksjalne i jedno optyczne – w sumie aż sześć wejść. Użytkownik może skorzystać z opcji upsamplingu sygnału wejściowego i wybrać, czy wyjście jest buforowane przez lampy, czy też podpięte jest bezpośrednio do układów scalonych wzmacniających sygnał. Obydwie opcje omówię w części poświęconej odsłuchowi. I podam jeszcze przepis na ultra-tanią platformę antyrezonansową.

O firmie Triode (TRI) pisaliśmy
  • TEST: Triode TRV-A300SER - wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: Triode TRV-845SE wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: Triode TRX-1 + TRX P 6L przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy, czytaj TUTAJ
  • TEST: TRI TRV-88SE wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: TRI TRV-CD4SE + TRV-35SE odtwarzacz CD + wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • TEST: TRI TRV-300SE wzmacniacz zintegrowany, czytaj TUTAJ
  • ODSŁUCH

    Płyty użyte do odsłuchu (wybór)

    • Random Trip, Nowe Nagrania, 005, CD + FLAC 24/44,1 (2012).
    • SATRI Reference Recordings Vol. 1, Bakoon Products, FLAC 24/96.
    • SATRI Reference Recordings Vol. 2, Bakoon Products, FLAC 24/192.
    • Stereo Sound Reference Record. Jazz&Vocal, Stereo Sound, SSRR4, SACD/CD (2010).
    • Stereo Sound Reference Record. Nobu’s Popular Selection, Stereo Sound, SSRR5, SACD/CD (2010).
    • The TBM Sounds!, Lasting Impression Music, LIM UHD 048LE, "Limited Edition", CD (2010).
    • T-TOC Data Collection Vol. 1, T-TOC Records, DATA-0001, 24/96+24/192, WAV, ripy z DVD-R.
    • Al Di Meola, Flesh on Flesh, Telarc, źródło: HDTracks, 24/96 FLAC (2011).
    • Count Basie & Joe Williams, The Greatest!! Count Basie Plays, Joe Williams Sings Standards, Verve/Universal Music Japan, UCCV-9233, “Original Collection, No. 5”, CD (1956/2005).
    • Depeche Mode, Delta Machine, Columbia, źródło: HDTracks, FLAC 24/44,1 (2013).
    • Depeche Mode, Delta Machine, Columbia/Sony Music Japan, SICP-3783-4, 2 x CD (2013).
    • Isao Suzuki, Blow Up 2, Verygoodfine, JFIS-001, XRCD24, CD + DVD (2003).
    • John Coltrane, A Love Supreme (Deluxe Edition), Impulse!/Verve Music Group, 589 945-2, 2 x CD (1965/2002).
    • Kluster, Klopfzeichen, Schwann/Captain Trip Records, „Limited Edition, 450 pcs”, 7535417, CD (1971/1997).
    • Me Myself And I, Do Not Cover, Creative Music, 005, CD (2012).
    • Persy Grainger, Lincolnshire Posy, Dallas Wind Symphony, dyr. Jerry Junkin, Reference recordings, HR-117, HRx, 24/176,4 WAV, DVD-R (2009).
    • Stardelay, A New High Fidelity, Ozella Music, OZL22006CD, źródło: Linn Records, FLAC 24/44,1 (2008).
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Japoński przetwornik sprawił mi tyleż radości przy słuchaniu muzyki, jak i problemów, kiedy przyszło do jego oceny. Odbieram go jednoznacznie pozytywnie, słychać pracę, którą włożono w jego strojenie, podoba mi się to, co osiągnięto. Dylemat nie zwiąże się bezpośrednio z oceną, a z założeniami, jakie trzeba do niej poczynić. Recenzent, czy inaczej: krytyk, ma bowiem za zadanie w pierwszym rzędzie opisać brzmienie, a następnie odnieść je do ceny produktu, a także do dźwięku innych urządzeń z tego zakresu cenowego. Dodaje do tego ocenę budowy, wyposażenia i funkcjonalności i tak dostajemy końcową ocenę produktu jako takiego. Najważniejszy jest dźwięk, żeby było jasne, jest to jednak tylko jedna ze składowych. Zdaję sobie sprawę z tego, że puryści uważają, że nie liczy się nic więcej, ja mam jednak inne zdanie i tego się trzymam. Nie to jest jednak teraz ważne, a co innego – także oceniając sam dźwięk trzeba przyjąć jakieś założenia.
    Najprościej założyć, że dźwięk ma być maksymalnie czysty i pozbawiony zniekształceń. To dobry kierunek, ale nawet nie droga, a pewna wskazówka. Zwolennicy oceny produktów na podstawie pomiarów są najliczniejszą grupą jego zwolenników. Muzyka to jednak coś więcej, podobnie jak jej reprodukcja. Jest tak, że znakomicie mierzące, brzmiące niezwykle czysto produkty są zwykle całkowicie wyprane z emocji, nie da się ich słuchać, chyba, że się jest głuchym, albo ma się to wszystko w d… I mam głębokie przekonanie, że „miernicy”, a wcale nie kojarzę tego słowa z „miernymi”, należą do tego właśnie obozu; inżynierowie, bo to zwykle oni, nie interesują się muzyką, a dochodzeniem do perfekcji związanej z idealnymi wartościami mierzalnymi. A to tak, jakby próbować ugotować coś dobrego na podstawie analizy składu chemicznego użytych do tego produktów i samej potrawy.
    Pamiętam doskonale, historię, którą wiele lat temu opowiadał mi mój przyjaciel, lutnik budujący high-endowe gitary klasyczne. Ponieważ wszystkiego musiał się nauczyć sam, metodą prób i błędów, był szczególnie wyczulony na punkcie technicznych bredni w odniesieniu do produktów związanych z muzyką. A opowiadał mi o historii firmy Yamaha, która zapragnęła niegdyś przygotować wysokiej klasy gitarę klasyczną. Jej inżynierowie rozpracowali problem technicznie, wszystko idealnie wyliczyli i wedle tych wyliczeń zbudowali prototyp. Gitara była piękna i została wykonana perfekcyjnie. Tyle, że kompletnie nie brzmiała. Zmieniono założenia, rozpracowano problem po raz kolejny – i otrzymano kolejną, jeszcze piękniejszą i jeszcze gorzej grającą gitarę. I znowu, i znowu. Nikt nie wiedział, o co chodzi. Skończyło się na tym, że Yamaha wykupiła małą, hiszpańską firmę, produkującą gitary od dziesięcioleci i rozebrali jej produkty na części pierwsze. Skopiowali je i tak otrzymali pierwszą, wysokiej klasy gitarę z logo Yamaha. W jej budowie znaleźli rzeczy, które przeczyły wszystkiemu, czego się nauczyli, nie mieściły się w żadnym kanonie pomiarowym, a mimo to powodowały, że z drewna i nylonu wychodziła MUZYKA. Na tej właśnie gitarze bazują wszystkie współczesne modele firmy Yamaha, która jest teraz liderem pośród producentów tego typu instrumentów.
    Nie wiem, na ile ta opowieść jest prawdziwa, czy aby to nie tylko urban myth, ale dobrze pokazuje coś, z czym mamy do czynienia także w audio: tzw. „obiektywne” przesłanki prowadzą bardzo często, jeśli nie najczęściej, do złego wyniku. Stawiam słowo ‘obiektywne’ w cudzysłowie, ponieważ to po prostu błędne przesłanki, a „obiektywne” są tylko dlatego, że tak się przyjęło je nazywać, wychodząc z założenia, że wszystko jesteśmy w stanie zmierzyć i ze sobą skorelować. Mam zupełnie inne zdanie.


    To, co napisałem jest w przypadku przetwornika TRV-DAC1.0SE szczególnie ważne. Jego dźwięk nie jest bowiem „akuratny” w takim sensie, w jakim rozumiemy „neutralność”. Nawet się nie stara. A każda z aktywowanych w nim funkcji, mająca nas przybliżyć do możliwie „wiernego” dźwięku tylko ten stan rzeczy pogarsza – czy to aktywowanie lampowego bufora wyjściowego, czy upsamplera. Jednocześnie jednak zbliżamy się wówczas do tego, co w muzyce najważniejsze: do emocji i sensu muzyki; do muzyki jako takiej.
    Japoński DAC w „gołym” trybie, czyli z półprzewodnikowym wyjściem i bez aktywowanego upsamplingu gra bardzo przyzwoicie. Szczególnie dobrze oceniłem jego balans tonalny – niemal idealny. Nie zauważyłem żadnych rozjaśnień, braku basu, wąskopasmowych podbarwień – to jest naprawdę równy dźwięk. Tyle, że nudny. Jeśliby jeszcze był jakoś bardzo rozdzielczy, można by założyć, że konstruktorzy poszli tym tropem i starali się wciągnąć słuchającego w przekaz za pomocą spójnej, koherentnej informacji, która – tak jest zawsze – przynosi ze sobą głębię, ciepło, bryłę. To nie jest jednak urządzenie aż tak wysokiej klasy, to nie ten pułap cenowy. Dlatego wyrównanie pasma i niskie zniekształcenia dają właśnie to – niezwykle poprawny dźwięk.
    Obraz urządzenia zmienia się niemal kompletnie, kiedy aktywujemy lampy wyjściowe. Okazuje się że czysty dźwięk może być podstawą do dźwięku wciągającego i naturalnego, jeśli tylko wiemy, co z nim zrobić. A w Triode dostajemy dokładnie taki przekaz: niezwykle intrygujący i wciągający; pełny i wyrazisty.

    Najtańsza platforma antywibracyjna
    (z sensem)



    Platformy antyrezonansowe to konieczność. Choć rozumiane są zwykle jako akcesoria, dla mnie są takim samym elementem systemu, jak urządzenia i kable. Choć chciałbym, żeby było inaczej – najlepsze produkty antyrezonansowe kosztują bardzo dużo. Jest jednak, jak jest i z faktami nie dyskutuję.
    Chciałbym to podkreślić: nie można tego elementu pominąć! Nawet proste próby w domu pokażą, że da się zmienić, a nawet poprawić dźwięk prostymi metodami. Pod warunkiem, że system ma sens i dobrze gra (a nie tylko nam się tak wydaje). Jeśli takich zmian nie słychać, sugeruję poszukania błędu, zwykle to coś prostego.
    Na rynku jest wiele firm oferujących produkty służące do kontroli drgań (bo o ich całkowitym wyeliminowaniu nie ma nawet co marzyć). Można jednak pomyśleć o wykonaniu własnej platformy, niewielkim kosztem.

    Efekt jest trudny do przewidzenia, nie będzie miał tej samej skali, co dobre, gotowe platformy, ale koniecznie trzeba spróbować, o stosunek jakość/cena, jest w tym przypadku fenomenalny.


    Od dłuższego czasu pytany o najtańszą znaną mi platformę wskazywałem na deskę do krojenia dostępną w IKEI. Teraz mam fajną alternatywę, o kształcie jakby wymyślonym dla testowanego przetwornika. Sklep z wyposażeniem kuchni Duka odwiedzam dość często, szukając jakiś drobiazgów do domu. W marcu zobaczyłem tam deskę do krojenia, która od razu wydała mi się przykrojona – nomen omen – do celu, o jakim mówię. Deska ma nazwę Square (na firmowej stronie TUTAJ [dostęp: 23.04.2013]), opisujący jej kształt. Kosztuje 79,90 zł, ma wymiary 30 x 30 x 3 cm i wykonana jest ze sklejanych ze sobą bloczków z drewna kauczukowego. Kontrola wibracji w dużej mierze zależna jest od materiału wybranego na platformę, trudno mi więc powiedzieć, czy ten konkretny rodzaj drewna jest najlepszym z możliwych. Acoustic Revive stosuje drewno Hickory, dostępne tylko w jednym regionie Japonii, a inne firmy mają swoje własne, wypróbowane materiały. Platforma (bo tak już o niej myślę) firmy Duke wygląda bardzo ładnie i naprawdę działa. Wystarczy ją podłożyć pod przetwornik, ten można przycisnąć jakąś dużą książką i będzie dużo lepiej. Wszyscy sceptycy – do dzieła, za mniej niż 80 zł będziecie mogli zdemaskować oszustwo moje i firm związanych z akcesoriami.

    Żeby ją podrasować trzeba będzie wydać trochę więcej, ale wciąż niedużo. Już kiedyś pisałem o najtańszych sensownych damperach, jakie znam: produkuje je amerykańska firma Vibrapod w dwóch formach – okrągłej, płaskiej podstawki z gumy oraz gumowego stożka z zatopioną na końcu kulką. Krążki wykonywane są w pięciu wersjach, różniących się podatnością, dzięki czemu można je dopasować do wagi urządzenia. Obydwa Vibrapody objęte są amerykańskim patentem. Możemy skorzystać tylko z podkładek i efekt będzie dobry. Ale warto dodać do nich stożki – urządzenie nie dość, że jeszcze lepiej zagra, to jeszcze znacznie ciekawiej będzie wyglądało.
    W przypadku przetwornika Triode zastosowałem trzy komplety, z kulkami skierowanymi do dołu. Pewnym problemem jest to, że ślizgają się po platformie, ale można to opanować, podkładając blu-tak. Vibrapody znalazłem na stronie firmowej salonu Koris. Kosztują tam 40 zł za sztukę (krążek) oraz 53 zł (stożek). Komplet trzech stożków i trzech krążków to wydatek 279 zł. Jeśli próba z samą platformą się powiodła, warto wydać jeszcze tyle – za 359 zł, bez dziesięciu groszy, dostajemy rasową, świetnie wyglądającą platformę. Zachęcam do zabawy, czyli samodzielnych eksperymentów!


    Jego podstawą jest mocny średni bas, gdzieś z okolic 60-80 Hz. Dzieje się tam naprawdę dużo. Kontrabas ma duży wolumen i rozmach, wydaje się znacznie bardziej dynamiczny niż jest w rzeczywistości. Podobnie stopa i kotły perkusji, które uderzają namacalnie, „tu i teraz”. Nie ma przegięcia jeśli chodzi o wygaszanie dźwięku, nie ciągnie się, nie jest przedłużany, ale energia w momencie uderzenia jest ogromna. Ustawia to cały przekaz, nadając mu znamiona wydarzenia na żywo. To oczywiście pewien trick, ale świetny, a ze sztuczek musi korzystać każdy konstruktor, inaczej nie dałoby się niczego słuchać. Słuchając pierwszych nagrań z płyty Blow Up 2, na której instrument lidera, Isao Suzuki, jest szczególnie mocno pokazany obawiałem się, co będzie, kiedy puszczę coś z naprawdę niskim dołem, nawet trochę „podrasowanym”. Bo płyta japońskiego jazzmana zabrzmiała fantastycznie w swojej objętości, głębi, barwie, mikrodynamice. Dźwięki były duże i namacalne, nie było czasu na nudę. Posłuchałem następnie płyt z Countem Basiem i Joem Williamsem oraz A Love Supreme Johna Coltrane’a i znowu mi się to podobało. Całkiem mocna góra, wcale nieprzesadzona, za to bogata, pełna, dojrzała, świetnie rysowany, mięsisty środek i pełny dół kontrabasu. Wciąż jednak z tyłu głowy miałem pytanie, co będzie z Depeche Mode, z Cold Cave, a nawet Me Myself And I, gdzie głosy są lekko podrasowane w kierunku niższego środka. Było równie dobrze, jeśli nie lepiej. Granie było mocne, energetyczne, wyrywające z rutyny, wciągające w ten konkretny świat. Odsłuch Triode był jednym z tych przypadków, w których z ciekawością szukałem nowych płyt, przerzucałem pliki (dużą część odsłuchów przeprowadziłem z odtwarzaczem plików audio Marantz NA-11S1 i komputerem), zastanawiałem się, ważyłem argumenty, jednym słowem: bawiłem się testem, a nie tylko go „przeprowadzałem”. Wiele to mówi o mnie, o moich oczekiwaniach wobec sprzętu reprodukującego dźwięk, ale jest też, jak sądzę, świetną rekomendacją dla szerszego grona słuchaczy, zainteresowanych przede wszystkim, jak ja, przekazem muzycznym, jego sensem i przełożeniem tego na emocje.

    Upsampling

    Dźwięk testowanego urządzenia jest niesamowicie wciągający. Ocena jego „neutralności” przychodzi więc z trudem i trzeba się przyłożyć do tego, żeby „wyłączyć” część empatyczną, emocjonalną, a „włączyć” analityczną. Pomaga w tym powrót do trybu „straight”, bez żadnych dodatków. Słychać wówczas, że lampy wprowadzają lekkie podkreślenie góry pasma i niskiego środka. Nie są to wąskopasmowe zniekształcenia, a coś szerszego, przez co nie odbiera się tego jako błąd, a jako charakter. Wiadomo też od razu, że lampy „podkręcają” dynamikę, eksponując te elementy brzmienia, które odpowiedzialne są za rytmiczność, za drive. Nie chodzi o atak, ten akurat jest zaokrąglony, a o to, co jest zaraz za nim.
    Włączenie upsamplera dodatkowo wzmacnia te cechy. Ale też rozmywa obraz. Dzieje się tak we wszystkich produktach cyfrowych, jakie znam, a Triode nie jest żadnym wyjątkiem. Przez pierwsze sekundy wydaje się, że przestrzeń znacząco się rozrosła, w każdym z kierunków. I coś w tym jest – przestrzeń mocniej nas otacza i mocniej eksponowane są elementy w przeciwfazie. Tyle tylko, że gorzej zdefiniowane są wówczas źródła pozorne, szczególnie te na osi odsłuchu. Głosy Williamsa i Gahana były mniej selektywne i nie tak dokładne jak wcześniej. Modyfikowana jest wówczas barwa, wyższy środek jest lekko podkreślany, a część niższego tłumiona. Daje to interesujący efekt dużego dźwięku, mnie jednak to nie było potrzebne do szczęścia – przetwornik z aktywowanymi lampami ma tego pod dostatkiem. Większość odsłuchów przeprowadziłem więc z wyłączonym upsamplerem.

    Wzmacniacz słuchawkowy

    Chyba, że słuchałem przez słuchawki. Wówczas pogorszenie definicji, o którym mówiłem, utrata części skupienia nie była specjalnie przykra, a poszerzenie „bańki” dźwięku przekładało się na większy komfort w długim osłuchu. Było to tym ważniejsze, że TRV-DAC1.0SE bardzo dobrze się do nich nadaje. To udany dodatek (bo tak go traktuję) i ze słuchawkami HE-300 HiFiMAN-a otrzymałem świetny przekaz. Lekko podbarwiony, tj. z akcentem przesuniętym w kierunku wyższego środka, ale było to do przyjęcia. Dźwięk był dynamiczny i całkiem rozdzielczy. Miałem też świetny bas, o którym pisałem przy okazji odsłuchu przez kolumny. Wypełnienie nie było równie dobre, ale naprawdę można o tym zapomnieć. Przez dwa wieczory muzyki słuchałem też przez HD800 Sennheisera i choć przejrzystość, selektywność, rozdzielczość były znacznie lepsze niż z HE-300, to jednak za mało było w tym dźwięku mięsa, mocy. Może nie high-end, ale bardzo fajne granie. Najważniejsze jest w nim spokój i opanowanie. Z Sennheiserami przesłuchałem płytę Klopfzeichen zespołu Kluster i było naprawdę dobrze. A przecież to nie jest łatwa, bezproblemowa muzyka.

    Podsumowanie

    Odsłuchy przetwornika Triode podzieliłem na dwie części: z płytami CD odtwarzanymi z Lektora Air V-edition oraz z plikami wysokiej rozdzielczości, odtwarzanymi przez Cambridge Audio Azur 751BD, z zewnętrznego serwera, Marantzem NA-11S1 oraz paltopem. Porównanie tych odsłuchów pokazało, że urządzenie nie jest szczególnie selektywne. Jego rozdzielczość jest niezła, ale także i ona nie powala. W barwie da się wskazać dwa, szerokie przedziały, które są podkreślone – średni bas i część środka i góry. Nie można więc mówić o dźwięku „neutralnym”
    Słuchając kolejnych płyt nie miałem jednak z tym żadnego problemu. To kolejny raz, kiedy konstruktorzy idąc swoją własną ścieżką dochodzą do naprawdę fajnych wyników, konkurujących łeb w łeb z najbardziej „akuratnymi” produktami w walce o nasze serca (a właściwie portfele). Z Triode, jestem tego pewien, często nawet nie będziemy chcieli słucha niczego innego, tak mocno do nas jego „głos” przemówi.
    Jeślibym miał ocenić testowane urządzenie wyłącznie na podstawie wytycznych „poprawnościowych”, byłoby nieźle, ale bez szału. Powiedziałbym, że w trybie z wyjściem półprzewodnikowym i z wyłączonym upsamplerem dźwięk jest czysty, równy, dobry. W dłuższej perspektywie – nudny. Tyle tylko, że aktywacja lamp zmienia wszystko. Ponieważ wciąż jesteśmy jednak pod „zakonem”, trzeba by wskazać na korekty, jakie ten element wprowadza do dźwięku, stąd pełna informacja, a nie sam zachwyt.
    Zostawiam jednak kodeks poprawnościowy tym, którzy nie słuchają muzyki, a jedynie mierzą produkty służące do jej odtwarzania. To oczywiście nie są instrumenty, a urządzenia. Mimo to trzeba stosować do nich tę samą miarę, co do innych wytworów rąk ludzkich, nie należących wyłącznie do dziedziny rzemieślników, ale także artystów; tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia.

    BUDOWA

    Urządzenie jest bardzo solidnie zbudowane – zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Na tylnej ściance naklejony jest papierowy pasek mówiący „Made in Japan”, nie wypada więc poddawać tego w wątpliwość. Przednia ścianka jest wykonana jednak w sposób sugerujący, że powstała w Kraju Środka. Robi tak wiele high-endowych firm, nawet tych największych, z których żadna nigdy się do tego nie przyzna. Może zresztą się mylę…
    Urządzenie wygląda nietypowo ze względu na krwistoczerwony, niemal bordowy kolor lakieru na obudowie – giętym elemencie tworzącym ściankę górną i boczne. Front wykonano z piaskowanego aluminium. Pośrodku wycięte jest okienko, pod którym umieszczono wyświetlacz alfanumeryczny LED oraz podświetlane na czerwono napisy. Na pierwszym odczytamy częstotliwość próbkowania sygnału, a pozostałe wskażą wybrane wejście oraz synchronizację z nadajnikiem sygnału. Nieco problemów nastręcza układ uspamplingu, nawet nie ze względu na dźwięk, a na lekkie zamieszanie, jakie wprowadza do odczytu częstotliwości próbkowania. Po jego włączeniu na wyświetlaczu pojawia się liczba 192 kHz, a więc częstotliwość sygnału po upsamplingu, a nie częstotliwość sygnału wejściowego.
    Okienko wyświetlacza umożliwia też obejrzenie jednej z lamp. To lampa zasilająca lampy w buforze, 6N1 chińskiej produkcji. Lampa podświetlana jest od spodu pomarańczową diodą LED – bardzo popularna praktyka ostatnimi czasy, spotykana nawet w produktach McIntosha. Kiedy dezaktywujemy wyjście lampowe dioda gaśnie, jednak lampy wciąż są pod napięciem. Podwójne triody związane z sygnałem są wewnątrz urządzenia, na małych płytkach, do których wlutowano ich gniazda.

    Zanim jednak analogowy sygnał opuści urządzenie, złoconymi gniazdami RCA, trzeba doń wejść. Gniazda USB obsługiwane są przez wyspecjalizowane układy, dostarczane – tak mi się wydaje – przez podwykonawcę. Ich podstawą jest układ XMOS z odpowiednim oprogramowaniem, pozwalającym odbierać sygnał asynchronicznie, do 24 bitów i 192 kHz. Szczególną troską objęto stabilność taktowania sygnału. Przy kości widać aż trzy, ładne zegary. Jeden taktuje sygnał przychodzący, a dwa kolejne sygnał opuszczający płytkę. Te ostatnie są dwa, ponieważ jeden pilnuje sygnału 44,1 kHz i jego rodziny, a drugi 48 kHz i jego wielokrotności. Każde z wejść otrzymało osobną, identyczną płytkę z odbiornikiem/konwerterem i zegarami! Sygnał z USB oraz pozostałych wejść biegnie albo od razu do przetwornika cyfrowo-analogowego, albo zahacza jeszcze o konwerter częstotliwości („sample rate converter”). DAC to Burr Brown PCM 1792, a SRC to układ CS8422. W konwersji prądowo-napięciowej pracują układy scalone NE5532, a we wzmocnieniu Burr Brown OPA604. Sprzęgnięciem lamp zajmują się polipropylenowe kondensatory RealCap. W układzie widać też inne, dobre elementy bierne – precyzyjne oporniki i kondensatory Nichicona. Przetwornik taktowany jest dużym, tłumionym mechanicznie zegarem.
    Zasilacz to duży transformator toroidalny, zamknięty w ekranującej go puszce i bateria kondensatorów powiązanych ze scalonymi stabilizatorami napięcia. Uzwojeń wtórnych jest kilka, co sugeruje niezależne zasilanie poszczególnych sekcji. Pilot zdalnego sterowania jest metalowy i ma cztery przyciski – zmieniający wejście, fazę absolutną układu wyjściowego, aktywujący upsampling oraz lampy na wyjściu.

    Dystrybucja w Polsce
    Pełne Brzmienie

    tel.: (048) 695 503 227

    e-mail: kontakt@hi-endstudio.com

    www: www.hi-endstudio.com


    System odniesienia

    Źródła analogowe
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
    Źródła cyfrowe
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
    Wzmacniacze
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    Kolumny
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-101/GL
    Słuchawki
    - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
    Okablowanie
    System I
    - Interkonekty: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
    Sieć
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    Audio komputerowe
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    Akcesoria antywibracyjne
    - Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    Czysta przyjemność
    - Radio: Tivoli Audio Model One