Konwerter cyfrowo-cyfrowy LAMPIZATOR Transport USB Cena (w Polsce): 1200 EUR (+ VAT) Producent: Łukasz Fikus Lampizator Kontakt: lampizator@lampizator.eu Strona producenta: www.lampizator.eu Kraj pochodzenia: Polska Urządzenie do testu dostarczyła firma: Łukasz Fikus Lampizator Tekst: Marek Dyba Zdjęcia: Marek Dyba | Lampizator |
Data publikacji: 16. września 2012, No. 101 |
|
Być może część z Państwa w marcu tego roku czytała mój test DAC-a i transportu cyfrowego (opartego o Sqeezeboxa) stworzonych przez pana Łukasza Fikusa (czytaj TUTAJ). Nawet jeśli nie, to jego nazwisko, albo słowo „Lampizator” zapewne „obiło” Wam się o uszy. To jeden z tych „undergroundowych” twórców sprzętu audio, a przynajmniej tak jest postrzegany w naszym kraju, o którego produktach wiele osób słyszało, a jedynie stosunkowo niewielka ilość osób faktycznie miała okazję choćby jednego z nich posłuchać. A szkoda. O firmie Lampizator pisaliśmy:
Jest śród nich transport cyfrowy oparty o Sqeezeboxa, co prawda skierowany przede wszystkim do osób, które chcą zrzucić swoje płyty CD do plików na twarde dyski i z nich słuchać tego samego materiału (rzecz w ograniczeniach rozdzielczości materiału, który może być odtwarzany przez to urządzenie), ale z takich plików (16/44,1) potrafi zaoferować naprawdę bardzo dobry dźwięk.
Jest też, testowany tu, konwerter USB/S-PDIF (zwany Transportem USB, jako że wyjście koaksjalne nie jest jedyna opcją), jest przedwzmacniacz, a w końcu najnowszym dodatkiem do oferty są... monobloki lampowe na lampie GM70. ODSŁUCH Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
Urządzenie z zewnątrz prezentuje się podobnie, jak testowany poprzednio DAC. To popularna obecnie wśród coraz większej ilości producentów metoda zmniejszania kosztów produkcji, czyli stosowanie takiej samej obudowy dla kilku swoich urządzeń. W przypadku konwertera D/D jest to co prawda rozwiązanie, powiedzmy, kontrowersyjne ponieważ tego typu urządzenia są zazwyczaj małe – w końcu stosuje się je wraz z komputerami, więc najlepiej jest gdy są w miarę przenośne. Tymczasem tu dostajemy pełnowymiarowy „klocek”, na który trzeba w systemie znaleźć sporo miejsca. Osobiście wolałbym mniejsze gabarytowo urządzenie, ale cóż, to kwestia gustu – na pewno posiadacze DAC-a, a może i transportu cyfrowego Lampizatora, będą zadowoleni dostając kolejne urządzenie o identycznym dizajnie. Esteci mogą znowu trochę ponarzekać, że da się zrobić bardziej fantazyjną/ładniejszą/bardziej elegancką obudowę (niepotrzebne skreślić), ale mnie prostota obudów Lampizatora odpowiada. Przyczepiłbym się jedynie znowu do małej staranności w przyklejaniu naklejek z opisami gniazd na tylnym panelu. Na co dzień tego oczywiście nie widać, ale przecież bez zwiększania kosztów można by to zrobić staranniej. Na froncie urządzenia znajduje się jedynie włącznik, charakterystyczne dla Lampizatorów, podświetlone „oko” zastępujące literę „O” w napisie „Transport”. Na tylnym panelu w testowanym egzemplarzu (podkreślam to, jako że, podobnie jak w przypadku wielu innych urządzeń „niemasowych”, można po prostu "kastomizować" zamawiany egzemplarz, czyli zamówić go z takimi wyjściami jakie są potrzebne danemu użytkownikowi) znalazły się 2 wyjścia S/PDIF koaksjalne (jak wspominałem 1 koaksjalne „lampowe”, a drugie z sygnałem omijającym lampę), oraz AES/EBU, a także port USB, którym sygnał jest dostarczany do urządzenia (USB Audio Class 2.0). W czasie testu porównywałem brzmienie testowanego konwertera głównie z Stello U3. Stanowiło to pewien problem o tyle, że Stello U3 oparto o chip XMOS, a Lampizator korzysta z rozwiązania exD i każde ma swój własny sterownik. Problem w tym, że te dwa sterowniki nie bardzo się „lubią”, w związku z czym komputer po wypięciu jednego konwertera i podpięciu drugiego najczęściej go nie widział, stąd trudno było wykonać porównanie bezpośrednie. Brzmienie lamp można lubić lub nie. Ja należę do ich zwolenników, ale rozumiem osoby, które wolą inne brzmienie. Dla mnie lampa w torze sprawia, że dźwięk brzmi bardziej naturalnie, organicznie, a co za tym idzie, muzykalnie. Takie właśnie wrażenie zrobił na mnie od początku testowany konwerter. Po pierwsze trudno było mi się doszukać owych cyfrowych artefaktów, które są przypadłością wielu odtwarzaczy (choć muszę przyznać, że i Stello pomimo braku lampy na pokładzie, radziło sobie z tym aspektem bardzo dobrze). |
Dźwięk był gładki, spójny, barwny, a przede wszystkim żywy. Rzecz nie tyle w żywiołowości brzmienia, ile w budowaniu naprawdę udanej iluzji muzyki granej na żywo. Na to składa się wiele elementów – piękne budowanie przestrzeni, gradacja planów, trójwymiarowość poszczególnych źródeł dźwięku/instrumentów, odpowiednia detaliczność, pokazywanie akustyki pomieszczenia, w którym dokonywano nagrania, wybrzmienia, naturalna barwa instrumentów, które znamy z koncertów, etc., etc. Dopiero gdy wszystkie te elementy spotykają się razem, układają się w całość, „współpracują” otrzymujemy udaną iluzję żywej muzyki. Oczywiście to nadal tylko iluzja, ale na długie minuty, czasem nawet godziny, można o tym całkowicie zapomnieć, dając się porwać, wciągnąć w przeżywanie muzyki. Wszystkie urządzenia Lampizatora, których miałem okazję do tej pory słuchać wyróżniały się właśnie umiejętnością zaangażowania słuchacza w muzykę, wciągnięcia go w świat cudownych dźwięków, odebrania chęci do analizowania, czy aby na pewno każdy detal został pokazany, czy aby na pewno lokalizacja na scenie jest super-precyzyjna, etc., etc. Bo faktycznie może prezentacja nie była aż tak precyzyjna jak w przypadku choćby (znakomitego, najlepszego jaki znam) konwertera Soulution 590, aż tak dociążona, tak transparentna, ale mimo tego w moim odczuciu i tak zbliżała się bardzo do tego, co słyszymy na w czasie koncertu na żywo. Czy siedząc w klubie na koncercie jazzowym słyszymy dokładnie każdy detal, każdy dźwięk każdego instrumentu, czy oceniamy czy np. kontrabas schodzi tak nisko, jak zdarzyło nam się wcześniej słyszeć? Raczej odbieramy muzykę jako spójną całość, w której każdy element jest ważny, ale wcale nie musi być pokazany hiper-precyzyjnie, żebyśmy uznali dźwięk za bardzo dobry, żebyśmy się znakomicie bawili, prawda? Co więcej, na żywo jesteśmy w stanie zaakceptować (oczywiście w granicach rozsądku) błędy osób realizujących dany koncert, dlatego, że z nawiązką nadrabia to dla nas „żywe” brzmienie instrumentów. Także w muzyce bluesowej, pełnej emocji, ale też i opartej przede wszystkim na rytmie, Lampizator radził sobie bez zarzutu i z rytmem, i z timingiem, tempem, kolejny raz sprawiając, że trudno było mi się oderwać od kolejnych płyt. Byłem sobie spokojnie w stanie wyobrazić jeszcze nieco bardziej rockową prezentację takiej muzyki, odrobinę szybszą, z mocniejszym atakiem, ale wtedy byłoby już znakomicie, a tak było bardzo dobrze. To wcale nie jest tak oczywiste, że urządzenie, które świetnie gra średnicą (stąd bardzo dobrze prezentujące wokale czy instrumenty akustyczne), będzie sobie równie dobrze radziło z muzyką typu blues czy rock, zazwyczaj jest ciut gorzej. Podsumowanie Konwerter D/D vel Transport USB Lampizatora to kolejne ciekawe urządzenie pana Łukasza Fikusa. Inne niż większość (a może i wszystkie inne) na rynku, bo posiadające na pokładzie lampy. Tak jak testowane wcześniej urządzenia tego producenta charakteryzowały się przede wszystkim naturalnością, organicznością wręcz brzmienia, tak i testowany konwerter nie jest pod tym względem wyjątkiem. Nie jest może mistrzem precyzji, nie będzie pewnie faworytem zwolenników wysokiej analityczności brzmienia, czy też poszukiwaczy superszybkiego dźwięku do trash-metalu. Za to osoby kochające muzykę akustyczną, wokale, naturalność brzmienia, piękną przestrzeń, prezentację o wysokim (acz nie najwyższym jaki znam) poziomie detaliczności, z mnóstwem powietrza, która potrafi w podstępny, niezauważalny sposób wciągnąć, zaangażować słuchacza w muzykę bez reszty, powinny wypróbować Lampizatora w swoim systemie. Oczywiście, jeśli słuchają muzyki odtwarzanej przez komputer. Jak już wiele razy wcześniej pisałem, w większości przypadków wstawienie między komputer a przetwornik cyfrowo-analogowy konwertera, poprawia brzmienie. Są wyjątki, choćby DAC Calyxa, może także Auralica, ale to tylko wyjątki od reguły. Wydaje mi się jednakże, że chcąc osiągnąć dźwięk wysokiej klasy z komputerem jako źródłem musimy prędzej czy później zainwestować w dobry konwerter USB. BUDOWA Podobnie jak w przypadku DACia i Transportu cyfrowego testowanych wcześniej tak i teraz o budowie tych urządzeń nie mogę napisać tyle co zwykle, tzn. nie podam parametrów, ani elementów z których je zbudowano. Takie jest podejście konstruktora – urządzenie audio ma być oceniane po brzmieniu, a nie po tym, jak i z czego je zbudowano, czy też jakie ma parametry. Jeśli komuś takie podejście producenta nie odpowiada, trudno – nie da się zadowolić wszystkich. Moim zdaniem zawsze warto urządzenia posłuchać i na tej podstawie oceniać jego użyteczność na własne potrzeby. Transport USB ma właściwie identyczną obudowę jak testowane wcześniej obydwa urządzenia Lampizatora. Różnią się one napisem na solidnym, grubym aluminiowym front, który oferowany jest w dwóch kolorach – srebrnym i grafitowym. W przypadku testowanego produktu na froncie znajduje się napis „Transport” z charakterystycznym dla tej marki podświetlanym „okiem”, będącym głównym włącznikiem urządzenia, wkomponowanym w napis jako litera „O”. Wykonanie stoi na dobrym poziomie, choć sam dizajn jest dość prosty i raczej nie należy do kategorii urządzeń będących ozdobą każdego pomieszczenia, do którego trafiają. Na pewno dałoby się równiej przykleić naklejki na tylnej ściance opisujące poszczególne gniazda. Pobierz tekst w PDF |
|
|||
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity