pl | en

Szanowni Państwo!

Kilka lat temu prosiłem Państwa o pomoc w konfiguracji sprzętu audio do domowego użytku. Po skonkretyzowaniu moich preferencji i przekazaniu informacji o pomieszczeniu odsłuchowym wybór padł na Harbet 40, odtwarzacz Meridian G08 i wzmacniacz Cary Audio SLI 80 (Wybór wzmacniacza był moją decyzją. W między czasie wymieniłem oryginalne lampy na NOS-y). Od kilku tygodni czytam o rewolucji na rynku audio i wzmacniaczach lasy „D". Moje pytanie brzmi, czy technologia ta jest już na tyle zaawansowana, żeby zacząć poważnie myśleć o przejściu na nią? Jakie ma wady i zalety? Czy w moim przypadku należałoby wymienić tylko wzmacniacz, jeśli w ogóle, czy cały zestaw? Słucham wyłącznie muzyki klasycznej.

Łączę wyrazy szacunku
Marek
Panie Marku!

Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, jak mam odpowiedzieć na takie pytanie. Wszystko zależy bowiem o co pytamy, za jakie pieniądze itp. Na samym szczycie wciąż klasyczne wzmacniacze liniowe są, moim zdaniem, nie do pobicia. Ale już w średnich i podstawowych przedziałach cenowych jest inaczej. Wzmacniacze pracując w klasie D bardzo się jednak od siebie różnią i ich działanie zależy od wielu czynników, w tym rodzaju kabli i kolumn. Jeśli pyta pan o to, czy warto by wymienić Cary na coś „takiego”, to odpowiem, że pod warunkiem, że to będzie integra Jeffa Rowlanda, albo któryś ze wzmacniaczy japońskiej firmy SPEC. Niżej w cenniku ciekawe są wzmacniacze Soul Note. Ale musiałby pan ich posłuchać u siebie, z kolumnami. Z moimi Harbethami M40.1 wszystkie te wzmacniacze grały zachwycająco, lepiej niż lampy za te pieniądze. Ich zalety to niewielkie wymiar i to, że niemal się nie grzeją, pobierając minimalną moc z „gniazdka”. Mogą być włączone non stop.

Pozdrawiam
Wojciech Pacuła