KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE Spotkanie #119:
Czyli: o tym, jak high-endowiec pomyślał, że muzyki na wysokim poziomie powinni słuchać wszyscy i co z tego wynikło |
a pewno go państwo pamiętacie z naszych spotkań, zarówno w roli słuchacza, jak i producenta. Przez lata konstruował i sprzedawał urządzenia high-endowe i top high-endowe pod marką Ancient Audio, a Janusz – gospodarz naszych spotkań – wciąż korzysta z jego wzmacniacza mocy Silver Grand Mono SE. Wszyscy w KTS-ie zgadzamy się, że to jeden z najlepszych wzmacniaczy dostępnych na rynku. Dla niektórych po prostu NAJLEPSZY. Fram, któremu Jarek poświęcił się jakieś dwa lata temu, jest zupełną zmianą profilu działalności i jej filozofii. Pierwsze jaskółki przyszły wraz z urządzeniami w których Jarek zaaplikował, zaprogramowany wraz z inżynierami z Politechniki Krakowskiej, procesor sygnałowy DSP: procesor P-3 i wzmacniacz słuchawkowy P-1; do tej serii należał również wzmacniacz zintegrowany A-3 (w którym procesora nie było). Okazało się, że odpowiednio zaprogramowany procesor znakomicie sprawdza się w kolumnach głośnikowych, które normalnie nie miałyby prawa zagrać tak, jak grają kolumny Fram. To tam, przy niewielkiej obudowie i małych przetwornikach dzieją się za jego pomocą rzeczy magiczne. Co można było sprawdzić samemu chociażby w czasie wystawy Audio Video Show 2018. Dźwięk z najnowszych kolumn tej firmy był tak dobry, że bez zastanowienia przyznaliśmy im nagrodę Best Sound. I właśnie tych kolumn chcieliśmy posłuchać. Pomysł Jarka polegał na tym, że zrobimy to w nowej siedzibie jego firmy, w niewielkim pokoju, który jest wprawdzie bardzo przytulny, ale akustycznie problematyczny. Do odsłuchu wybrał mniejszy z dwóch modeli, Fram Mini. To niewielkie, świetnie wykonane z aluminium konstrukcje w których zastosowano 100 mm głośnik z papierową membraną, 25 mm miękką kopułkę oraz dwie 100 mm membrany bierne. Całość zasilana jest dwoma wzmacniaczami o mocy 60 W każdy. Kolumny Fram są kompletnym systemem audio, mają więc wejścia analogowe RCA i mini-jack oraz cyfrowe S/PDIF i optyczne Toslink. W zestawie jest też ładnie wyglądający pilocik zdalnego sterowania, zasilacz oraz wszystkie kable. To kolumny dizajnerskie, ale wysokiej klasy. Należą do topowych produktów tego typu na rynku, tanie więc nie są. Stanęły na niewielkich podstawkach i zostały lekko odchylone do tyłu. Źródłem sygnału była najnowsza wersja odtwarzacza Ancient Audio AIR V-edition. W drugim podejściu słuchaliśmy ich na biurku, z komputerem i smartfonem w roli źródła. | ROZMOWA Jak można się tego spodziewać, rozmowa nie obracała się wokół kolumn, a zgodnie ze świątecznym kalendarzem rozbiła się na podgrupy, czasem tylko łączące się we wspomnieniach. Z nagranych ponad dwóch godzin materiału wybrałem więc tylko kilka myśli, które krążyły wokół audio. Pierwszy wątek dotyczył „inicjacji”, pierwszej ekspozycji na dźwięk wysokiej jakości, a drugi miejsca naszej branży na rynku. Myślę, że dzięki temu lepiej zrozumiecie państwo ludzi, którzy przez 118 poprzednich spotkań starali się przybliżyć wam tajemnice produktów high-end. | Tomek W moim przypadku obydwa ważne momenty związane z high-endem miały miejsce w 1998 roku. Najpierw była wystawa Audio Show 1998. Zwiedzanie zacząłem od Hotelu Sheraton, wszedłem do pokoju Audio Klanu, gdzie grała integra i odtwarzacz CD z serii KAV, nie pamiętam teraz czy 150, czy 250, oraz kolumny ProAc Response, nie pamiętam, czy 2.8, czy 3.8. Grała płyta, której zupełnie nie rozumiałem. Ale usiadłem i szczęka mi opadła. Nigdy wcześniej – a mówimy o sklepie Zena Studio w Krakowie – nie słyszałem niczego równie dobrego. Wiedziałem już, że to będzie pasja, która ze mną zostanie do końca życia i że szybko i lekko się nie skończy :) Wojciech Pacuła | Nie wiem, czy pamiętacie spotkanie KTS-u, jakiś czas temu, na którym Tomek kategorycznie stwierdził, że ma już wszystko, czego potrzebuje, jest zadowolony i na tym koniec :) A teraz czeka na nowy piec Accuphase’a i szykują się kolejne wydatki. I jak tu w audio coś sobie zaplanować… Rysiek S. | Wojtek, a w którym to roku puszczałeś Dzieci Sancheza? (Chuck Mangione, Children of Sanchez, A&M, 1978 – red.) Rysiek B. | Zgadzam się to był rewelacyjny dźwięk, ja też go pamiętam! To było moje trzecie spotkanie z high-endem tej klasy. | Rysiek B. W moim przypadku pierwsze podejście do high-endu zdarzyło się na studiach. To był Fonomaster i Weather Reports Sweetnighter grany z winylu. Pierwszy raz „usiadłem” słuchając muzyki. Drugie podejście to prezentacja w salonie Zena Studio wzmacniacza Gryphona i odtwarzacza Wadii na kolumnach Dynaudio. Po prostu oniemiałem. Puszczany był sampler Naima, utwór nr 7, co tak mi się spodobało, że potem przez trzy lata słuchałem tej płyty! I trzeci raz, to odsłuch wzmacniacza McIntosha, Mc275 w Audioholicu pod kierownictwem Tomka, a potem Wojtka. I ten wzmacniacz został ze mną, mam go do dziś. Nauczył mnie wszystkiego, co umiem. I z tym chyba umrę :) Rysiek S. | I zostaniesz z jego bezkompromisową rozdzielczością :) | Wiciu Po raz pierwszy dobry dźwięk usłyszałem w szkole – ktoś przyniósł tam gramofon. Drugie podejście, to wzmacniacz Kraken u Janusza – wiedziałem, że to duży skok do przodu (Alchemist Kraken APD6 – red.). Później kupiłem sobie Densena, usłyszałem go chyba w Zena Studio. |
Tomek | Tak, Densen stał tam, był półkę wyżej od Arcama i śliniłem się do niego. Janusz | To, że Wiciu dokonał decyzji o zakupie Densena było odważnym krokiem – a pamiętajcie o tym, co to były za czasy, rok 1997 – a on zdecydował się kupić wzmacniacz, który miał jedną gałkę! To nie jest to, co dzisiaj, wówczas to było dziwactwo. Wiciu | Znalazłem wtedy ogłoszenie w magazynie „SAT-Audio-Video” i zadzwoniłem. Okazało się, że to ojciec Radka Łabanowskiego, dzisiaj zastępcy redaktora naczelnego „Audio”. Zaprosił mnie do siebie na Pragę i puścił mi cały komplet ze wzmacniaczem Densena i kolumnami JMLab Point Source 5.1, które mam do dziś. Źródłem był odtwarzacz CD, którego nie pamiętam. Zaklepałem sobie cały komplet, razem z kablami. Przyjechałem tydzień później i niestety okazało się, że odtwarzacz został sprzedany i w jego miejsce jest CD Meridiana. Mimo to zdecydowałem się i wziąłem całość, razem z szafką Ostoja. Na nowogrodzkiej dokupiłem oryginalne podstawki pod JMLaby, a jednym z najdroższych akcesoriów, które wtedy kupiłem był komplet kolców zrobionych ze śrub „dziesiątek” :) Zapakowaliśmy to do Škody Favorit – nie wiem, jak to się zmieściło – i przyjechałem z tym do domu, to była sobota. Postawiłem ten sprzęt na tle okna, puszczam… I nie gra, co ja kupiłem!!! Prawie się pokłóciliśmy z żoną. Wydałem 17 000 złotych, to była wtedy nieprawdopodobna kasa, a tu nie gra. Zadzwoniłem do Janusza i błagałem go, żeby do mnie przyjechał. Wziął pod ramię Krakena i wpadł z nim do mnie. Najpierw, jak mówię, głośniki były na oknie, a potem ustawiłem je pod kątem i dopiero na końcu ustawiłem na innej ścianie. I wtedy zaczęło to grać. Okazało się, że mam fatalny akustycznie pokój. Wojciech | Ale popatrzcie – twoje doświadczenie zupełnie się nie zdezaktualizowało. Dzisiaj jest podobnie – ludzie słuchają sprzętu w salonie, przychodzą z nim do siebie – i dramat, nie gra! Nic się nie zmieniło w zrozumieniu tego, że akustyka to 50% sukcesu, a czasem nawet więcej. Wiciu | Wiele lat miałem tego Densena, a wreszcie za namową chłopaków kupiłem wzmacniacze Jadis – dokładnie takie same, jak te, które grały podczas pamiętnego Audio Show o którym mówiliśmy. A kolumny – oczywiście Sonus faber Guarnieri Homage. Te wzmacniacze są dość wrażliwe na przegrzanie, trzeba je chłodzić. | Bartosz Pacuła Ja powiem coś z punktu widzenia, która przeszła ewolucje w drugim kierunku. Zwykle jest tak, że przechodzi się od czegoś słabszego do lepszego. A ja konsekwentnie idę w drugą stronę – konsekwentnie i z radością. Moje pierwsze wspomnienie z high-endu to spotkanie, nie pamiętam które, KTS-u, kiedy słuchaliście starszego systemu dCS-a. Miałem wtedy dziewięć lat i spałem za wami na kanapie. Tomek | Ale przecież jesteś na zdjęciu w magazynie „Sound&Vision”, miałeś siedem lat, to było w 2001 roku, i przyszedłeś z tatą do mnie – pisał artykuł o moim systemie. To było jeszcze wcześniej. Bartosz | W każdym razie – chciałbym powiedzieć, że nasz świat audiofilski jest winny tego, że nie przyciągamy nowych ludzi. Brzmimy dla ludzi z zewnątrz jak absolutnie nienormalni. Są branże, które umiały to dobrze sprzedać, jak na przykład F1. Dyskusje są tam na równie abstrakcyjnym poziomie, a jednak ludzie, którzy to oglądają – kupują to. To zwykli ludzie. Rysiek S. | No tak, ale to jest spektakl – przychodzi mnóstwo ludzi, są pieniądze i mamy teatr. A w audio nie ma teatru. Ani takich pieniędzy. Bartosz | To inaczej – ciuchy. Branża modowa to potężne pieniądze i też niewytłumaczalne. A jednak ludzie to „kupują” – dosłownie i w przenośni. W audio wysokie ceny można jeszcze wytłumaczyć tym, że mamy inżyniera, który pół życia nad czymś siedzi, że podzespoły są drogie, mamy krótkie serie. Popatrzcie – Karl Lagerferd, Yves Saint Laurent sprzedają torebkę za 10 i 20 000 dolarów i ludzie się nie oburzają, tylko aspirują. A w audio tego nie mamy. Jarek | Ależ oni nie sprzedają ciuchów, oni sprzedają marzenia! Przecież oni nie zarabiają na tych torebkach, tylko na projektach sprzedawanych masowo. Bartosz | Ale właśnie dlatego chcę zadać pytanie – dlaczego my nie potrafimy tego samego zrobić? Przecież my też sprzedajemy marzenia. Obwiniam za ten stan rzeczy nas, audiofilów. Nie potrafimy tego sprzedać. Dla ludzi to aberracja. Jarek | Jako konstruktor i producent wiem, że te rzeczy muszą kosztować. Jeśli firma ma się rozwijać, to sprzęt musi kosztować. Zresztą – popatrzcie na to w ten sposób: czy jest w Polsce wystawa dóbr luksusowych porównywalna, jeśli chodzi o frekwencję, z Audio Video Show? – Przecież nie ma. Wojciech | Doszliśmy więc chyba do jakiegoś konsensusu. Dobra luksusowe, o których mówiliśmy, czyli torba, ciuch, zegarek, samochód, jacht, koń – mają wartość naddaną dla ludzi, którzy je kupują. To może być lokata kapitału, sposób na podniesienie prestiżu. Sprzęt audio, chociaż równie drogi, nie pełni takich funkcji. Nie ma też funkcji pozamuzycznej. Nie zdarza się chyba zbyt często, że stawia ktoś sprzęt audio i on nie gra, a ma tylko wyglądać. I musimy to jakoś zmienić. | A FRAM MINI? Rozmowa rozwijała się w kilku kierunkach, jednak najważniejsze z nich zasygnalizowałem powyżej. To, przede wszystkim, nasze wspomnienia związane z audio, przyszłość naszej branży, a także sposób rozumienia jej funkcji. Dwie ostatnie są szczególnie ważne i musimy znaleźć na nie odpowiedź, jeśli chcemy, aby audio się rozwijało tak dynamicznie, jak na to zasługuje. Przejście Jarka Waszczyszyna na pozycje rynku popularnego, ale wciąż z górnej półki, jest próbą takiej odpowiedzi. Jak mówił, żeby zrobić coś dobrego, co nie będzie kosztowało nie wiadomo ilu pieniędzy, trzeba mieć know-how zdobyte w high-endzie. Od „dołu” nie da się tego zrobić, to zawsze będzie ułomne. A, trzeba mu przyznać, high-end to jest jego dom. Być może dlatego jego kolumny tak dobrze grają. Posłuchaliśmy ich przez chwilę, każdy miał możliwość usiąść w dobrym miejscu i najlepszym komentarzem była wypowiedź Janusza. A Janusz to człowiek, który „nie ma czasu na idiotyzmy”: na sprzęt który gra gorzej od jego sprzętu, na płyty w innej niż topowej wersji, na muzykę będącą tylko wypełnieniem wolnego czasu. Początkowo całkowicie na „nie”, kiedy posłuchał nowych Framów, powiedział krótko: „To niebywałe!”. Bo te maleńkie kolumienki grają naprawdę zawodowo. Jeśli tak miałby wyglądać dizajnerski high-end, to być może jest szansa dla naszej branży. Bo to tego typu produkt, który ludzie niezwiązani z audio są w stanie zrozumieć i zaakceptować. Bo świetnie wygląda – to rzecz dla nich – a także świetnie gra – to nasz koń trojański w ich świecie. Być może więc nie jest aż tak źle, jak nam się wydaje? |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity