Wzmacniacz zintegrowany Mark Levinson
Producent: |
maju 2014 roku firma Mark Levinson ogłosiła projekt wypuszczenia na rynek w ciągu dwóch lat siedemnastu nowych produktów. Podstawą tych ambitnych planów było wybudowanie całkowicie nowego wydziału badawczego i projektowego w Shelton (Connecticut, USA). Nad projektem czuwał Todd Eichenbaum, dyrektor działu R&D, który dołączył do Harmana po ponad dwudziestu latach pracy w firmie Krell. Pierwszym produktem odświeżonej serii był wzmacniacz zintegrowany № 585. Jego premiera miała miejsce na wystawie High End 2014 w Monachium. Rok później, w tym samym miejscu, pokazano potężne monobloki, wzmacniacze mocy № 536, a w roku 2016 do serii nowych produktów dołączyły przedwzmacniacz № 526 oraz № 519, czyli odtwarzacz plików i streamer, DAC, przedwzmacniacz oraz odtwarzacz płyt CD w jednym. Grupę w symboliczny sposób „domknął”, zaprezentowany w roku 2017, wzmacniacz zintegrowany № 585.5. Był on poszerzoną o przedwzmacniacz gramofonowy wersją modelu № 585. Już wtedy wiadomo było, że trwają prace nad kolejnym projektem, mającym przenieść – na ile to możliwe – „firmowy” dźwięk Marka Levinsona w niższe rejony cenowe. A dokładnie – o połowę niższe. W wyniku tych prac powstał wzmacniacz zintegrowany, otwierający zupełnie nową serię 5000. Dostępny jest on w dwóch wersjach, oznaczonych liczbami 5802 oraz 5805. Różnią się one między sobą wyposażeniem, poza tym ich specyfikacja techniczna jest identyczna. Premiera urządzeń miała miejsce podczas wystawy High End 2019 w Monachium. Testujemy droższy z nich dwóch, a więc w pełni wyposażony, № 5805. | № 5805 Mark Levinson to firma, która wypracowała „dźwięk własny”, ale przede wszystkim niepowtarzalnym dizajnie swoich produktów. Jest on na tyle charakterystyczny, że każdy kolejny model mógłby nie mieć żadnego logotypu, a i tak wiedzielibyśmy, że mamy do czynienia z tą marką. Zmiany projektu plastycznego wprowadzone do serii 5000 były więc ryzykowne. Wygląd | A jednak to wciąż, bez dwóch zdań, Levinson. Choć podział na dwa, obłe elementy boczne z aluminium i akrylowy środek był wielokrotnie kopiowany, to zazwyczaj pozostał właśnie tym – kopią. Z kolei wygląd № 5805 jest zarazem nowoczesny, jak i nawiązuje to historii tej marki. Na aluminiowych, grubych na 25 mm, elementach przedniej ścianki umieszczono srebrne, aluminiowe gałki, piaskowane w charakterystyczny dla tej marki sposób. Lewą zmieniamy wejścia i poruszamy się po menu, a prawą zmieniamy siłę głosu i akceptujemy (naciskając) wybory w menu. Na przezroczystym płacie pośrodku umieszczono spory, dwulinijkowy wyświetlacz typu dot-matrix w znanym z innych urządzeń tej firmy, czerwonym kolorze. Nastawy, czyli wybrane wejście, siła głosu, a po podaniu sygnału cyfrowego również jego parametry, są dobrze widoczne. Poniżej mamy przycisk standby z czerwoną, podświetlaną obwódką (która w trybie standby miga), przycisk uruchamiający menu oraz wyjście słuchawkowe. To ostatnie nie ma osobnego wzmacniacza. Firma zastosowała zamiast niego stopień wyjściowy przedwzmacniacza o nazwie MainDrive, mający dużą wydajność prądową. Urządzenie ma grubą, sztywną obudowę w czarnej anodzie, z aluminowych, giętych blach. To jedna z rzeczy, którą musiano poświęcić – wyższe serie skręcane są z aluminiowych płyt. Aby zmniejszyć wibracje, wewnętrzną stronę górnej i dolnej części obudowy wyklejono paskami materiału wyglądającego jak guma. Wzmacniacz stoi na czterech, aluminiowych nóżkach. Wyposażenie | Tył jest mocno obsadzony, bo mamy tu cztery wejścia cyfrowe oraz pięć wejść analogowych. Te pierwsze, to: dwa wejścia optyczne TOSlink, jedno wejście koaksjalne na gnieździe RCA oraz asynchroniczne wejście USB z obsługą sygnału PCM do 32 bitów i 384 kHz oraz DSD256; pozostałe wejścia przyjmują sygnał PCM do 24/192. Jak podaje producent, wszystkie wejścia dekodują MQA, można więc będzie wypróbować płyty UHQCD + MQA, wydawane przez Warner Brothers w Japonii, wysyłając ich sygnał wyjściem cyfrowym z dowolnego transportu CD. Piątym „wejściem”, a tak naprawdę odbiornikiem, jest Bluetooth w wersji z kodekiem aptX-HD (więcej o aptX-HD TUTAJ). Wejść analogowych – w modelu № 5802 ich nie ma – jest aż pięć. To trzy wejścia liniowe, z czego jedno jest zbalansowane (XLR), oraz dwa dla gramofonu – jedno dla wkładek MM, drugie MC. Obok nich umieszczono mikroprzełączniki, którymi ustawiamy obciążenie dla wkładek MC. Jest tu również wyjście z przedwzmacniacza. To część pętli dla zewnętrznego procesora do kina domowego – № 5805 może być jego częścią, napędzając kolumny przednie. Pilot | Do kompletu dostajemy ładny, całkiem wygodny pilot zdalnego sterowania, zaprojektowany specjalnie dla serii 5000. Oprócz zmiany wejść, siły głosu i obsługi menu, są tu również guziki dla odtwarzacza cyfrowego (CD lub plików, tego nie wiem) – zapewne już niedługo go poznamy. A właśnie – menu. Można w nim sporo rzeczy pozmieniać. Na przykład rodzaj trybu standby, od najbardziej oszczędnego (<0,4 W), po taki, który umożliwia niemal natychmiastowe granie na wysokim poziomie. Ale też musimy się wtedy liczyć ze stałym poborem 70 W. Możemy też zmienić czułość wejść liniowych, nazwę wszystkich wejść, a także wybrać jeden z siedmiu filtrów dla sygnału PCM, czterech dla DSD i ustawić upsampling sygnału do PCM hi-res lub do DSD. Na tylnej ściance znajdziemy również gniazdo Ethernet. To dzisiaj normalne, wiele wzmacniaczy zintegrowanych (na przykład Hegel H590) ma z sekcją cyfrową zintegrowany odtwarzacz plików. Tyle tylko, że tutaj odtwarzacza nie mamy, a gniazdo służy jedynie do sterowania funkcjami w menu wzmacniacza, przez stronę internetową, oraz do aktualizacji jego oprogramowania. Technika | To duży i mocny wzmacniacz. Firma podaje, że przy obciążeniu 8 Ω, w paśmie od 20 Hz do 20 kHz, oddaje on moc 125 W RMS; nie wspomina jednak o tym, jak zachowuje się przy obciążeniu 4 Ω. Co ciekawe, podobnie o mocy mówi Hans Ole Vitus Nielsen, szef firmy Vitus Audio, bo ma to podstawy techniczne: Wiele innych firm podaje moc przy 4 Ω, 1 kHz, często w szczycie, czyli w krótkim okresie czasu. Po co to komu? Mówi to oczywiście o możliwościach wzmacniacza dotyczących transjentów, ale nic poza tym. Nie powie nam, czy wzmacniacz wysteruje dane kolumny. A kolumny to nie jest przecież rezystor, a impedancja. Kiedy spojrzysz na to od strony matematycznej, to zobaczysz, że pomiędzy pomiarem RMS i szczytowym różnica wynosi 2,99. To ogromna różnica! W końcówkach mocy testowanego wzmacniacza wykorzystano trzy pary tranzystorów pracujących w klasie AB, w trybie ThermalLink, czyli z kompensacją wpływu temperatury na ich charakterystyki. Sekcja napięciowa oparta jest na dwóch, szybkich tranzystorach pracujących w klasie A i „czerpie” – jak mówi literatura firmowa – z rozwiązań zastosowanych w modelu № 534. Z kolei przedwzmacniacz to przeprojektowana wersja układu PureDirect, stosowanego w modelu № 585. W zasilaczu zastosowano duży, ponad pięćsetwatowy transformator toroidalny z osobnymi uzwojeniami wtórnymi dla każdego z kanałów oraz dla układów sterujących. Przy końcówkach mocy znajdziemy osiem kondensatorów o pojemności 10 000 μF każdy. Sekcja cyfrowa oparta została na układzie PrecisionLink II, stosowanym w wyższych modelach tej firmy. Jego sercem jest 32-bitowy przetwornik D/A ESS Sabre z układem eliminującym jitter oraz zbalansowany, dyskretny układ konwertera I/U. Warto wspomnieć, że polska premiera wzmacniaczy Mark Levinson № 5802 oraz № 5805 odbyła się 14 września tego roku w wyjątkowych wnętrzach Filharmonii Śląskiej. | JAK SŁUCHALIŚMY Wzmacniacz № 5805 odsłuchiwany był w systemie referencyjnym „High Fidelity” i porównywany do wzmacniacza dzielonego, złożonego z przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III oraz wzmacniacza mocy Soulution 710. dodatkowo porównałem go ze wzmacniaczem zintegrowanym Vitus Audio SIA-030. Sygnał analogowy i cyfrowy doprowadzone były z odtwarzacza SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition |№ 1/50| (płyty SACD i CD), a analogowy z odtwarzacza plików Mytek Brooklyn Bridge (NAS, Tidal). Wzmacniacz zasilany był kablem Acoustic Revive Absolute Power. Sygnał z odtwarzacza Ayona przesyłany był interkonektem Crystal Cable Absolute Dream, a z Myteka kablem zbalansowanym Acoustic Revive XLR-1.5 Triple C-FM (1.8x1.4) Nagrania użyte w teście (wybór):
Wzmacniacz № 5805 jest solidnie zbudowany, dobrze wyposażony i ma wyważony projekt plastyczny, łączący klasyczny „look” urządzeń Marka Levinsona z „twistem”, który przenosi go do XXI wieku. Taki też jest jego dźwięk. |
Słuchając kolejnych płyt dość szybko ustaliłem to, co wzmacniacz potrafi, a czego nie, czego można od niego oczekiwać, a czego z nim nie dostaniemy. Znacznie ciekawsze okazało się jednak coś innego – poszukiwania czegoś, co można by nazwać „celem”. Czyli do kogo to urządzenie jest skierowane. Bo dopiero połączenie tych informacji daje porządny opis produktu. Zacznijmy jednak od podstaw. Wzmacniacz Levinsona ma fantastycznie zbalansowane brzmienie. Chodzi mi o to, że ma świetny balans tonalny, bardzo dobrze ustawioną dynamikę i pasującą do wszystkiego scenę dźwiękową. To wzmacniacz, nad którego dźwiękiem długo pracowano – to po prostu słychać – i nie jest to wynik doboru parametrów mierzalnych, a modyfikacji brzmienia już PO ich ustaleniu. To wzmacniacz, który jest przemyślany od A do Z. Jego barwę najłatwiej byłoby mi przyrównać do tego, co znam ze wzmacniaczy lampowych, przede wszystkim klasyków, takich jak McIntosh MC275. Ale to również granie, które rozwija wzmacniacz SIA-030 firmy Vitus Audio, również kosztujący 35 000, ale euro :) Mówimy więc o nieco ciepłym, gęstym, pełnym przekazie. To dlatego każda słuchana z № 5805 płyta brzmiała płynnie, gładko, ładnie. To dociążony dźwięk, z wysyconą niską średnicą. Dlatego też nagrania, w których ważny jest głos ludzki zabrzmiały niebywale wciągająco, mocno i w pełny sposób. U mnie były to zarówno płyty Patricii Barber, czyli niemal doskonałe, jak i Korteza i Noviki, czyli również bardzo dobre, ale mocno skompresowane i mniej rozdzielcze. Bo to wzmacniacz, który „łagodzi obyczaje”, jeśli tak mógłbym powiedzieć. Ma lekko zaokrąglony atak dźwięku i nieco wycofaną górę. I to właśnie te dwa elementy powodują, że jest tak przyjemny w odbiorze, tak bezproblemowy. Nie wyobrażam sobie nagrania, z którym nie zrobiłby czegoś fajnego, z którym nie byłby „kompatybilny”. A z tymi lepszymi, czy to wspomnianą Barber i płytą Companion, czy też wersją Master CD-R krążka We Get Request Oscara Petersona, za każdym razem dostaniemy coś ekstra, co powoduje, że ciarki przechodzą nam po plecach i co usprawiedliwia nas z wydania stu, dwustu i więcej złotych na płytę CD, SACD czy LP. I kiedy już spokojnie usiądziemy przed kolumnami, kiedy odkręcimy siłę głosu w Levinsonie na ‘55’ i więcej (mówię o poziomie w moim systemie, czyli z moimi kolumnami i w moim pokoju), zostaniemy co i rusz zaskoczeni – a to szczegółami nagrania, a to dynamiką, a to wreszcie zejściem basu. Zaskoczy nas to, bo to nie jest wzmacniacz, który by był w tych rejonach jakoś szczególnie wybitny. Jest po prostu dobry, to poziom odpowiedni dla tego przedziału cenowego. Razem z tym, o czym pisałem wcześniej, czyli doskonałym ustawieniem barwy, daje to jednak coś więcej, daje „skończony dźwięk”. Bo to wzmacniacz, który powoli się przed nami odsłania. Od razu, od pierwszego utworu słychać, że to rasowe granie oraz przemyślane wybory. Nie od razu słychać jednak jak jest w tym wszystkim dobry. Nie wchodzi głęboko w nagrania, nie ma też wybitnie głębokiej i szerokiej sceny dźwiękowej – to rzeczy, które dostaniemy dopiero w droższych urządzeniach tego producenta. Tu i teraz, z № 5805 dostaniemy coś innego – gwarancję tego, że nie będziemy tych rzeczy nawet szukali, bo będziemy zadowoleni wszystkim, co dostajemy. A to jest, jak sądzę, najważniejsza umiejętność produktów audio. Znamy dobrze dźwięk, który określa się mianem „audiofilskiego”, a który byłby w tym konkretnym przypadku obelgą, przynajmniej według mnie. Bo dźwięk „audiofilski”, to – tak ogólnie – dźwięk, który jest niezwykle rozdzielczy, szczegółowy, często nawet nasycony, ale zupełnie pozbawiony „duszy”. To „cykanie” górą, rzucanie rozległej panoramy dźwiękowej, w której mamy nienaturalnie wyodrębnione instrumenty, mamy też akcentowanie odrębności tych wszystkich elementów ponad miarę. To zły, zły dźwięk, karykatura dźwięku naturalnego. Najnowszy wzmacniacz Matka Levinsona jest dokładnie po drugiej stronie granicy tego, czego nie powinno się w audio robić. Krótko mówiąc – nie gra „audiofilskim” dźwiękiem, to nie jest typowy produkt „hi-fi”. Jego dźwięk jest wypełniony, ma nisko ustawiony balans tonalny i przynosi dużo informacji. W ponadprzeciętny sposób różnicuje również dynamikę. Raczej jednak łączy dźwięki, a nie wyodrębnia ich. Selektywność nie jest tu specjalnie ważna, bo wybrzmienia są skracane, „zawijane” pod podtrzymanie. Faktura dźwięków również jest wygładzona. Przez to z jednej strony są one do siebie upodabniane, ale z drugiej to właśnie dzięki temu to tak przyjemne, gładkie, płynne granie. Jak zwykle – coś za coś. | Wejścia analogowe vs wejścia cyfrowe To przemyślane urządzenie, również jeśli chodzi o jego elementy składowe poza właściwym wzmacniaczem. DAC ma nieco mocniejsze brzmienie niż odtwarzacz odniesienia i nieco jaśniejsze. Atak dźwięku z wejścia cyfrowego jest mocniejszy, przez co brzmienie jest bardziej selektywne. Wybierzmy któryś z filtrów typu „slow”, jak i wysoki upsampling, a będzie bardzo dobrze. Wprawdzie to wciąż będzie mniej rozdzielcze granie niż z drogich odtwarzaczy CD i SACD, ale naprawdę satysfakcjonujące. To równie gładki dźwięk, nieco ciepły, tyle że bardziej otwarty, z wyżej postawionym punktem ciężkości i mocniej akcentujący pierwszy plan. Prawdę mówiąc, jeśli nie chcemy wydawać 10 000-15 000 złotych i więcej na osobny odtwarzacz cyfrowy, DAC w Levinsonie plus dobry transport CD i (lub) transport plików, całkowicie wystarczą. To dobre, naprawdę bardzo dobre brzmienie. Ale jeśli chcemy mieć jeszcze lepsze granie, jeśli wydamy kilkadziesiąt tysięcy złotych na zewnętrzny, kompletny odtwarzacz, to wzmacniacz ładnie nam taki „apgrejd” pokaże, odwdzięczy się większą plastyką i głębią – jest do tego zadania wystarczająco rozdzielczy. | Słuchawki Tak samo jest zresztą z wyjściem słuchawkowym. Ma ono balans tonalny skupiony na środku pasma, z wycofaną góra i dołem, ale tylko na tyle, aby głosy były wyraźniejsze. Przestrzeń jest ustawiona tak, że dźwięk zdaje się nas otaczać, co jest bardzo atrakcyjne. Przybliża to pierwszy plan – mówimy oczywiście o „planach” w ujęciu odsłuchu przez słuchawki. Nie ma więc poczucia głębi. Z drugiej jednak strony szerokość sceny, przyjemna gładkość tego brzmienia pozwolą na komfortowy odsłuch. Wzmacniacz jest na tyle wydajny prądowo, że poradzi sobie nawet z trudnymi słuchawkami magnetostatycznymi, bez utwardzania ataku i rozjaśniania dźwięku. Od zewnętrznych, dobrych produktów tego typu różni się przede wszystkim mniejszą rozdzielczością. | PODSUMOWANIE Jest spora szansa, że mając na badania nieograniczony budżet i zdolnych projektantów, dostaniemy wysokiej klasy produkt audio, o bardzo satysfakcjonującym dźwięku. Kiedy jednak urządzenie nie może być zbyt drogie, kiedy przy jego projektowaniu trzeba umiejętnie balansować pomiędzy chęciami, a twardą rzeczywistością, poprzeczka idzie w górę. Czyli jest inaczej niż sugerowałby to tzw. „zdrowy rozsądek”. Jest o wiele trudniej. W № 5805 Marka Levinsona wszystko zostało tak poukładane, że dostajemy klasyczny dla tej firmy dźwięk w znacznie niższej cenie niż dotychczas. To pełne, gładkie, ładne brzmienie o świetnym balansie tonalnym, pięknych barwach i mocnym, dobrze kontrolowanym basie. Mamy tu wszystko, za co kochamy audio. Jest i barwa, jest rozmach, jest i dynamika. No i jest również doskonałe wyposażenie – brakuje jedynie odtwarzacza plików (streamera). A to wszystko za cenę, w której jeszcze chwilę temu trudno sobie było wyobrazić urządzenia z tym charakterystycznym logo na przedniej ściance. I za o wszystko – RED Fingerprint, nasze wyróżnienie dla wyjątkowych produktów. Przód i tył | Większość informacji podaliśmy we wstępie i nie ma sensu ich powtarzać. Dodać mogę jedynie, że gałki urządzenia są wykończone tak, jak w droższych produktach marka Levinsona i że przyciski też są aluminiowe. Gniazda na tylnej ściance ułożone są zgodnie z tym, jak ulokowano poszczególne sekcje wewnątrz. Na górze mamy więc część odpowiedzialną za analog. Widać tu dobre gniazda wejściowe i wyjściowe. Poniżej umieszczono płytkę cyfrową, a jeszcze niżej jest sekcja sterowania. Umieszczono tu gniazdo USB, przez które można załadować nowe oprogramowanie, gniazdo Ethernet, wejście dla zewnętrznego czujnika podczerwieni RS-232, do sterowania w systemach automatyki, oraz gniazda wyzwalaczy (triggerów). Po bokach mamy po jednej parze, złoconych, niezłych gniazd głośnikowych. Środek | Spójrzmy do środka wzmacniacza i potwierdzi się to, co pisałem przed chwilą. Pośrodku widać, przykręcone do tylnej ścianki, płytki sekcji analogowej i cyfrowej. To duże, napakowane elektroniką płytki w montażu SMD. Układy przedwzmacniacza liniowego zbudowane są z wykorzystaniem tranzystorów, a w sekcji gramofonowej widać ładne kondensatory polipropylenowe (układ liniowy sprzęgnięty jest bez kondensatorów). Przełączanie wejść i zmiana siły głosu prowadzone są w układach scalonych, na scalakach oparty jest również przedwzmacniacz gramofonowy. Regulację siły głosu powierzono stereofonicznemu układowi Micro Analog Systems MAS6116 o bardzo niskich szumach. Cała płytka ma budowę dual mono, więc takie układy są dwa – dla lewego i prawego kanału. Sekcja cyfrowa otrzymała osobną płytkę, ze złoconymi ścieżkami. To układ o firmowej nazwie PrecisionLink II, znany ze wzmacniacza № 585. Jego sercem jest przetwornik ESS Sabre Reference ES9018K2M. Kanały lewy i prawy są od siebie rozdzielone i prowadzone w zbalansowanej formie. Widać w nich układy scalone oraz tranzystory, jak również polipropylenowe kondensatory Wima. Końcówki mocy rozdzielono na dwa kanały, a ich płytki są przykręcone bezpośrednio do radiatorów. Tak naprawdę, to mamy dwie płytki na kanał, bo na mniejszej umieszczono sekcję wzmocnienia napięciowego, zmontowaną w technice SMD, a poniżej jest płytka sekcji prądowej, z przewlekanymi tranzystorami. Są tam również dwa, duże mostki prostownicze. To solidna, zaawansowana technicznie konstrukcja z wysokiej półki. ■ Dane techniczne (wg producenta) Nominalna moc wyjściowa: 2 x 125 W RMS/8 ΩWspółczynnik tłumienia (20 Hz-10 kHz): > 82 Zniekształcenia THD + szum: <0,035%/1kHz/125 W, 8 Ω | <0,18%/20 kHz/125 W, 8 Ω Stosunek sygnał/szum: >103 dB (ważony A) Bluetooth z AptX-HD. Wyjście słuchawkowe z obsługą modułu MainDrive Wymiary (S x W x G): 438 x 145 x 507 mm Waga: 28,1 kg |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity