pl | en

Przetwornik D/A + przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy

 

Thrax
MAXIMINUS + DIONYSOS + SPARTACUS

Producent: Thrax Audio Ltd.
Cena:
15 000 euro + 25 000 euro + 36 000 euro/para

Kontakt: 251 Okolovrasten pat
Delta Center 1766 Sofia | Bułgaria

sales@thraxaudio.com

www.thrax.bg

MADE IN BULGARIA


umen Artarski to potężny chłop. Wysoki, postawny, trzymający się prosto. Z powodzeniem mógłby służyć w jednostkach specjalnych lub w kompanii honorowej. Mógłby być grenadierem lub służyć w straży przybocznej cezarów. Jest w Rumenie wewnętrzna siła – choć jest duży, to ani zwalisty, ani też ospały.
Kiedy po raz pierwszy do mnie napisał, a było to w 2010 roku, nie znałem go tak, jak dzisiaj. Jednak przedwzmacniacz, który przysłał do testu, przypadł mi do gustu, był znakomity. Zbudowany z sercem wyglądał jak rasowy produkt dużej firmy, mającej od lat opanowany proces produkcyjny, która może się skupić wyłącznie na dźwięku. Test ukazał się w „High Fidelity” w styczniu 2011 roku i był pierwszą zagraniczną publikacją dotyczącą produktów bułgarskiej firmy Thrax Audio.


Jak zaznacza się w chyba niemal każdej encyklopedii, w Tracji, od której firma wzięła swoją nazwę, zwracano szczególną uwagę na siłę fizyczną – Rumen pasowałby tam idealnie. Kraina ta, będąca historycznie częścią Imperium Romanum, leżąca na jego wschodniej flance, obecnie podzielona jest między trzy kraje: Grecję, Turcję oraz Bułgarię. To tam urodził się Spartakus, przywódca powstania niewolników w Rzymie z 73-71 p.n.e., w którym wzięło udział około 100 tys. ludzi.
Nie da się ukryć, że nazywając swoją firmę po rzymskich czasach, odwołując się w nazwach produktów do greckiego panteonu bogów i do sławnych ludzi z okresu rzymskiego, jednoznacznie się z nimi identyfikuje. Cóż, jeśli można się pochwalić tak długą historią, trzeba to robić: początki Bułgarii przypadają na V w p.n.e., kiedy to na jej ziemiach powstało Królestwo Odrysów, zdobyte następnie przez Rzymian. Ci, w pierwszej połowie I wieku (6–9 r. n.e.) pomiędzy Dunajem a pasmem Starej Płaniny utworzyli rzymską prowincję Mezję. Rumen by się tam wspaniale odnalazł, jestem tego pewien.

Cztery lata czekałem na to, aby przetestować cały system, do którego dopiero niedawno dołączył przetwornik cyfrowo-analogowy. Teraz mamy kompletny tor – od Maximinusa, przetwornika D/A oraz Orpheusa, przedwzmacniacza gramofonowego, poprzez Dionysosa, przedwzmacniacz liniowy, na końcówkach mocy kończąc, lampowych Spartacusach lub hybrydowych Herosach.
Wszystkie są autorskimi opracowaniami zespołu Thraxa, firmy mającej swoją siedzibę w Sofii, stolicy Bułgarii. Wszystkie produkowane są od A do Z właśnie tam. W każdym znajdziemy coś interesującego. I tak: przetwornik zbudowany został w oparciu o układ z drabinką rezystorową R-2R, sterowaną układem DSP. To układ typu multi-bit o rozdzielczości 25 bitów i górnej częstotliwości próbkowania 384 kHz. Użytkownik ma szerokie możliwości kształtowania dźwięku, a to przez: wybór sposobu taktowania (przetaktowanie), jednego z dwóch algorytmów upsamplingu i jednego z czterech filtrów cyfrowych. Tor jest ekstremalnie krótki – na wyjściu nie ma układów wzmacniających ani kondensatorów, a sprzęgnięcie zapewniają transformatory.
Transformatory sprzęgające są zresztą znakiem rozpoznawczym Thraxa, stosowane są także na wejściu i wyjściu przedwzmacniacza Dionysos i do regulacji w nim siły głosu. Transformatorem sprzęgnięte jest też wejście końcówki mocy i lampy w torze sygnału.

Jak mówię, urządzenia wyprodukowane są w Bułgarii. Zrobiono to perfekcyjnie. Idealne obudowy, piękne wnętrza, bardzo drogie podzespoły, mnóstwo inżynierii zaaplikowanej do sterowania mikroprocesorowego (wszystkich urządzeń). Każda firma, bez względu na pochodzenie i staż, mogłaby być z takiej budowy dumna. Nawet Japończycy, choć oni mają swoje własne „myki” i rozwiązania, stawiając raczej na kondensatory olejowe i miedź.

Kilka prostych słów…
Rumen Artarski | Thrax | dyrektor generalny


Opowiedz proszę historię Spartacusa
Pomysł stojący za Spartacusem jest wynikiem wielu lat odsłuchów najsłynniejszych wzmacniaczy typu „single-ended triode” (SET). W ich wyniku doszliśmy do wniosku, że dźwięk w największym stopniu determinowany jest przez układ drivera i transformator wyjściowy, a nie przez lampy wyjściowe. Kolejnym kluczowym elementem okazał się zasilacz. Postanowiliśmy zbudować lepszy wzmacniacz single-ended, wykorzystując tę zakumulowaną wiedzę. Zastosowaliśmy układ drivera, który jest znacznie bardziej liniowy niż lampy wyjściowe, stosując w nim bezpośrednio żarzoną triodę PX25 i ekstremalny układ zasilający, aplikując w nim stałoprądowy równoległy stabilizator napięcia. Brzmiało to genialnie, jednak niewysoka moc wyjściowa (30 W) oraz ogromna ilość wytwarzanego ciepła były nie do przyjęcia. Następnym krokiem było dodanie w stopniu wyjściowym drugiej triody w przeciwfazie (układ przeciwsobny w klasie A – przyp. red.). W takim układzie następuje zniesienie się składowej stałej, co pozwoliło nam użyć niklowych transformatorów wyjściowych o wyższej jakości, podwajając przy okazji moc wyjściową. Mniejsze wahania prądu anodowego oznaczają, że stopień stanowi łatwiejsze obciążenie dla stabilizatora napięcia, co zmniejszyło ilość generowanego w tym układzie ciepła. Znoszenie się parzystych harmonicznych w stopniu końcowym sprawia, że wzmacniacz brzmi jeszcze lepiej, a jego dźwięk zależy w zasadzie wyłącznie od jakości pracującej w układzie drivera triody PX25. Spartacus nie brzmi jak wzmacniacz lampowy, ale też nie jak tranzystorowy.

A Maximinus?
Maximinusa zrodziła potrzeba. Od 1996 roku byłem dystrybutorem kilku topowych, „cyfrowych” marek. Przyzwyczaiłem się do słuchania w ten sposób muzyki. Po wprowadzeniu do sprzedaży naszych wzmacniaczy okazało się jednak, że to nie było wystarczające i powstał rozziew pomiędzy możliwościami analogu i cyfry hi-res. Potrzebowaliśmy więc na gwałt konwertera o ponadprzeciętnej liniowości przy niskich poziomach oraz wysokiej rozdzielczości. Kupiliśmy wszystkie najlepsze rozwiązania OEM-owe i żadne nas nie zadowoliło. Na szczęście wpadliśmy na firmę MSB, która przygotowała dla nas nieco zmodyfikowaną wersję swoich przetworników dyskretnych. Koncepcyjnie to było dokładnie to, czego szukaliśmy. Po jakimś czasie zaprojektowaliśmy własne zasilanie, w którym zastosowaliśmy nasz własny pomysł na stabilizację napięcia, a także nową płytkę wejściową. Brzmiało to bardzo dobrze. Następnym krokiem było zaprojektowanie własnego bufora wyjściowego. Wyeliminowaliśmy układy operacyjne, które są używane przez MSB, i nagle wszystko się zmieniło – dźwięk był tak czysty i naturalny, jak tego chcieliśmy. Podstawowym pytaniem było jednak, jak wydostać ten sygnał z płytki. Postanowiliśmy zbudować układ wyjściowy wykorzystując transformator sumujący, użyty w podobny sposób, jak w Spartacusie. Pozwoliło to odizolować układ od wyjścia i ustalić niską impedancję.

Spartacus ma zbalansowany tor audio?
Spartacus ma zbalansowane wejście, ponieważ sprzęgnięty jest przez transformator. Układ drivera jest jednak niezbalansowany i to on nadaje wzmacniaczowi charakter.

Dlaczego właśnie te lampy, a nie inne?
Emission Labs i KR Audio produkują jedne z najlepszych lamp, jakie można dzisiaj dostać. To XXI-wieczna implementacja starej technologii. Lampy NOS są kapryśne i trudno dobrać takie same parametry. Zdecydowaliśmy się więc zapłacić więcej, ale mieć pewność, że wszystko będzie tak, jak sobie założyliśmy.

MSB ma własny pomysł na wejście USB – z jakiego układu wy skorzystaliście?
Płytka z wejściem USB została zaprojektowana od podstaw przez Geroge’a z JLsounds.com. Napisał on całe oprogramowanie dla układu DSP i wprowadził kilka specjalnych rozwiązań, niedostępnych u żadnego innego producenta.

Maximinus oferuje kilka różnych filtrów cyfrowych – możesz coś o nich powiedzieć?
W Maximinusie możemy wybrać jeden z dwóch rodzajów upsamplingu i jeden z czterech filtrów cyfrowych. Nie mogliśmy się zdecydować, który zaimplementować na stałe, dlatego pozostawiliśmy użytkownikowi możliwość wyboru „jego” wersji. Różnice, jakie wprowadzają, są naprawdę duże. Wypróbuj je samodzielnie a ja pod koniec powiem ci, które są które.

Filtry cyfrowe to jedno, a upsampling drugie – uważasz, że to dobry sposób zmiany sygnału?
Mógłbym go polecić do płyt CD, ale – ponownie – to sprawa smaku.


O Thrax Audio pisaliśmy
  • TEST: Thrax DIONYSOS – przedwzmacniacz liniowy, czytaj TUTAJ
  • WYWIAD: Rumen Artarski, Thrax Audio – właściciel, czytaj TUTAJ

  • Nagrania użyte w teście (wybór)

    • Music For A While. Improvisations on Purcell, Christina Pluhar, L’Arpeggiata, Erato 4636203, CD + DVD (2014).
    • Charlie Haden & Chris Anderson, None But The Lonely Heart, Naim naimcd022, CD (1998).
    • Danielsson, Dell, Landgren, Salzau Music On The Water, ACT Music ACT 9445-2, CD (2006).
    • Dire Straits, Brothers in Arms, Vertigo/Universal Music Ltd. Hong Kong 5483572SX, SHM-XRCD2 (1985/2011).
    • c, Bonne Records BOR 96016711, CD (1996).
    • Jean-Michel Jarre, Revolutions, Dreyfus Disque/Polydor POLH 45, LP (1988).
    • Jean-Michel Jarre, Zoolook, Dreyfus Disque/Polydor JAR4 5, LP (1984).
    • John Coltrane Quartet, Ballads, Impulse!/Universal Music LLC (Japan) UCCU-40001, Platinum SHM-CD (2013).
    • Lars Danielsson, Mélange Bleu, ACT, 9604-2, “ACT: Nu Jazz””, CD (2006).
    • Laurie Anderson, Homeland, Nonesuch 524055-2, CD + DVD (2010); recenzja TUTAJ.
    • Miles Davis, In A Silent Way, Columbia/Mobile Fidelity UDSACD-2088, “Special Limited Edition, No. 1311”, SACD/CD (1969/2012).
    • Pat Metheny Group, Offramp, ECM/Universal Music K.K. UCCU-9543, “Jazz The Best No. 43”, gold-CD (1982/2004).
    • Piotr Anderszewski, Piotr Anderszewski at Carnegie Hall, Virgin Classic 267291 2, 2 x CD (2009); recenzja TUTAJ.
    • ShowBand, Punkt styku, GAD Records GAD CD 013, CD (2014); recenzja TUTAJ.
    • Soundgarden, Superunknown, A&M Records 3778183, “Deluxe Edition”, 2 x CD (1994/2014).
    • Tangerine Dream, Phaedra, Virgin/EMI Music Japan VJCP-68867, CD (1974/2004).
    • The Beatles, Abbey Road, Apple/Toshiba-EMI TOCP-51122, CD (1969/2000).
    • The Handsom Family, Singing Bones, Carrot TopSAKI036, CD (2003).
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    System Thraxa sprawia imponujące wrażenie. Jest perfekcyjnie wykonany, ma dobrze dobrane proporcje, jest funkcjonalny. Jego metalowe obudowy wykończone tak, jak się wykańcza nowoczesne wzmacniacze tranzystorowe, stają w kontrze do lampowej duszy Thraxa. Ale tylko w pierwszym momencie. Po ustawieniu wszystkiego tak, jak potrzeba urządzenia wtapiają się w otoczenie, zaznaczając swoją obecność tylko okazjonalnie. Najpiękniej wyglądają zaś końcówki, to one są clou tego systemu.
    Żeby to clou jednak wydobyć, wyłuskać i móc coś takiego powiedzieć, Spartacusy powinny współpracować z pozostałymi Thraxami. Test dotyczył całego bułgarskiego systemu, jednak wypróbowałem też wszystkie składowe mojego własnego, jeden po drugim. Za każdym razem zmiana była istotna i pewne rzeczy się poprawiały. Wracałem jednak do tego, co ustawili u mnie ludzie z RCM-u z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i ulgą. DAC, przedwzmacniacz i końcówki „klikały” wówczas bezgłośnie, spinając się w coś lepszego i fajniejszego.

    Puszczając utwory, w których ważna jest atmosfera, relacje pomiędzy muzykami są wyraźne i to one tworzą „przekaz”, nie tylko muzykę, system Thraxa pięknieje z każdym utworem. Nie, żeby wyglądał źle na początku, albo żeby źle grał. Tyle tylko, że powoli się w tym odsłuchu zapadamy w to, na czym siedzimy, rozluźniamy mięśnie barku, a potem twarzy. To niesamowicie gęsty i piękny przekaz. Kategoria piękna jest trudna do stratyfikacji i nie ma jasnych wyznaczników rzeczy „pięknej”, ponieważ to kategoria, która zmienia się w czasie. Myślę jednak, że da się w wąskim gronie danego wycinka kultury, np. wśród audiofilów, zgodzić co do tego, co jest, a co nie jest piękne.
    Dlatego z taką łatwością mówię o pięknie w kontekście Thraxa. Part V z Salzau Music On The Water. Falling z Homeland. Mélange Bleu z płyty pod tym samym tytułem. Całość z None But The Lonely Heart. I inne. Wszystkie te utwory były cudowne. Nasycone i miękkie. A przy tym tak napakowane informacjami o różnicach między instrumentami, że aż naturalne. Nie chodzi o szczegółowość, bo przy słuchaniu muzyki na żywo nie odbieramy szczegółów w oderwaniu od kontekstu. Thrax gra tak, jak się słyszy na koncercie, większymi planami, nie podkreślając ataku, a przy tym na tyle przejrzyście, że ładnie kompensuje brak aspektu wizualnego.

    Głosy ludzkie są w tym systemie szczególnie hołubione. I instrumenty solo, jak z wersji Platinum SHM-CD płyty Ballads Johna Coltrane’a. Tego typu płyty zagrały lepiej niż z mojego systemu. Przynajmniej jeśli chodzi o głębię w ramach danego źródła czy o różnicowanie barwy. Nie dotyczy to wszystkich płyt, zaraz o tym powiem, jednak to, co usłyszałem, było bardzo podobne do tego, co kiedyś słyszałem z końcówek Ancient Audio Silver Grand Mono. Podobną miękkością charakteryzują się też monobloki Triode TRX-M300 Reference Edition, choć tam nie można było mówić o tak wybitnej rozdzielczości. Tak nasycony dźwięk oferują też półprzewodnikowe wzmacniacze Vitus Audio.
    Barwa skupiona jest wokół ciepłej średnicy. Nie jest jednak do niej ograniczona. Wysoka góra, jeśli nagranie ją sugeruje, jest otwarta i mocna. Dół, jeśli realizator i masteringowiec tak to sobie wymyślili, jest mocny, gęsty i dokładny. Dokładny, oczywiście, jak na wzmacniacz lampowy. Ale wrażenie, jakie mamy po pierwszych minutach odsłuchu, tj. zapadanie się w coś miękkiego, jest dominujące, wskazując na środek pasma jako na to, co będzie najważniejsze.

    Niskie dźwięki są przez Spartakusy, bo to o nie chodzi przede wszystkim, pokazywane w dobry sposób. Większość wzmacniaczy na triodach, jakie słyszałem (ale i na pentodach/tetrodach strumieniowych), gra gorzej kontrolowanym, bardziej „oklapłym” dźwiękiem. Duża część mocnych wzmacniaczy na KT88, KT120, a nawet KT150 nie do końca radzi sobie z niskimi zejściami instrumentów elektronicznych, zaokrąglając lewą rękę fortepianu, pogrubiając pudło grającego solo kontrabasu. Spartakusy też coś tam od siebie dodają, nie gaszą dźwięku tak sprawnie jak Soulution, ale nie są w tym natrętne ani nieporadne.
    Nawet bardzo niskie zejścia w nagraniach Laurie Anderson i Larsa Danielssona nie robią na wzmacniaczu wrażenia. Wydajność prądowa monobloków musi być imponująca – tylko wzmacniacz Ancient Audio potrafi zrobić coś jeszcze bardziej spektakularnego. Ale jeśli do testów używa się takich kolumn, jak Fenice Sonus Faber (znane także jako “The Sonus Faber”), Wilson Maxx3, kilku German Physics, to się wie, co się robi. A właśnie takie kolumny w systemie referencyjnym ma Rumen Artarski i team Thraxa. To nie są łatwe w napędzeniu konstrukcje, przynajmniej jeśli mówimy o zakresie basowym. Moje Harbethy M40.1, choć nominalnie najłatwiejsze z tego towarzystwa do „poruszenia”, są równie wymagające. A jednak nawet z nimi bułgarskie lampy kreowały bardzo duże źródła pozorne, czyli świetnie nasycały niską średnicę i bas, pokazywały zejścia aż po sam dół, ograniczony samymi kolumnami. Najniższy skraj, poniżej jakichś 40 Hz, był nieco mniej energetyczny. Nie miało to jednak specjalnych konsekwencji dla muzyki. Dopiero bezpośrednie porównanie z Soulution pokazywało, że co jak co, ale tego lampy nie potrafią tak dobrze, jak tranzystory.


    Dźwięk systemu Thraxa ma mało podbarwień. Balans tonalny wydaje się ustawiony fantastycznie i przypomina to, co mam w swoim systemie i to, co jest w systemie Tomka (czytaj TUTAJ). Jeśli już, dźwięk jest ciepły, a przynajmniej takim się wydaje. Stawiałbym raczej na „wydaje się”. Jest bardzo czysty i fantastycznie różnicuje barwę instrumentów oraz ich dynamikę. Pokazuje dużą scenę dźwiękową, z bardzo mocnymi planami na wprost słuchacza, ze znakomicie oddanymi aspektami przestrzennymi w przeciwfazie. Płyty Anderson i Danielssona, bogate w tego typu informacje, powodowały, że siedziałem w dużym bąblu dźwięku. Trzeba przy tym powiedzieć, że pierwsze plany są tak intensywne i namacalne, że to, co jest poza nimi, wydaje się cichsze, mniej ważne. Nie jest gaszone, nie jest mało wyraziste, a jednak nie zwracamy na to tak dużej uwagi, jak z moim systemem. Trzeba skupić uwagę na dalszych planach, żeby te „wyszły”, pojawiły się. Kiedy słuchamy normalnie, tj. dając się ponieś muzyce, to, co jest za wykonawcami i dźwiękami na pierwszym planie, staje się drugorzędne.

    Wszystko, co napisałem, jest bardzo uniwersalne, tj. sprawdzi się z dowolnym materiałem muzycznym i z większością kolumn – Spartakusy radzą sobie z nimi wyjątkowo dobrze, nie pokazując w tej mierze „lampowego” charakteru. Ale też nie zrobią niczego, do czego nie mają „melodii”. Ich zrywność, energetyczność w sensie „punktualność” rytmiczna są mocno uspokojone. Elektronika, jak płyt Dudy i Bilińskiego (nowa Best of… - fantastyczna, także LP!), muzyka rockowa, np. z nowego remasteru Superunknown Soundgarden czy SHM-XRCD Brothers in Arms Dire Straits, także szybkie kawałki The Beatles, wszystko to było uspokojone, gładsze niż być powinno. Małe składy, wolniejsze utwory – genialnie, jak na żywo, z zawieszonym „powietrzem”, z graniem pauzą, wygraniem ciszy, fluidem między wykonawcami. Coś mocniejszego – i jest grzecznie, układnie. Jak mówiłem, wzmacniacz ma dużą wydajność prądową i nie słychać momentu przesterowania. Chodzi więc raczej o strukturę budowanego w ten sposób dźwięku. O wybory i ograniczenia technologii. Brzmi to tak, jakby Rumen i ludzie z Thraxa dokładnie wiedzieli, gdzie chcą dojść, i zrobili to w wielkim stylu.

    Podsumowanie

    System to system, rzecz święta. Ten od Thraxa jest prawdziwym systemem, nie zestawem. Poszczególne elementy grają z sobą wzorcowo, wspomagając siebie nawzajem. Nie testowałem ich osobno, ale żeby zrozumieć, co każdy z nich robi, posłuchałem ich, porównując do moich urządzeń.
    DAC gra bardzo ciepło, niesamowicie „analogowo”. Daje duże źródła pozorne, piękny pierwszy plan. Jest dość miękki i nie ma głębokiej sceny dźwiękowej. Jego rozdzielczość jest dobra, ale selektywność – mniej. Świetnie działa w nim wejście USB, a brzmienie może być w dużej mierze kształtowane przez filtry cyfrowe. Przedwzmacniacz ma zbliżoną barwę, ale jest też bardziej dynamiczny. Gra „rozbujanym” dźwiękiem, z ładnym, miękkim atakiem. DAC nadaje systemowi barwę i „ustawia” scenę dźwiękową, przedwzmacniacz daje mu „swing” i skleja wszystko tak, żeby poszczególne elementy z sobą współpracowały. Myślę, że prawdziwymi gwiazdami są Spartacusy. To one nadają wszystkiemu energii, to one budują strukturę, na której nakładane są elementy przekazywane z DAC-a i przedwzmacniacza. I to one wreszcie zachowują pełen spokój, wysterowując duże, niezbyt łatwe do napędzenia kolumny.

    To system o bardzo uniwersalnym dźwięku, z którym najbardziej naturalnie wypadną niewielkie składy i dobre nagrania. Słabsze realizacje są fajne, Thrax ratuje je, jak się da, jednak kiedy dostanie sygnał z czegoś wyjątkowego, nabiera rumieńców i gra z pasją. Tak też się go słucha, z wypiekami na twarzy. Jeśli jednak walczymy z dużymi składami, lubimy drive, zrywność, trzeba będzie kombinować z innymi kolumnami, albo rozejrzeć się za inną elektroniką.

    System odsłuchiwany był jako całość. Połączenie zapewniały kable RCA – poszczególne elementy są niezbalansowane, choć można je podpiąć również kablami XLR. We wzmacniaczu ustawiony był niski poziom wzmocnienia („Low”). Przetwornik oferuje wiele możliwości zmiany dźwięku. Wybrałem wyłączony upsamling, włączony system przetaktowania i filtr nr 4, z kilkoma przypadkami z filtrem nr 2. Upsampling ociepla dźwięk i podkreśla średnicę. Zmniejsza się z nim jednak rozdzielczość i spada czytelność skrajów pasma. UPS1 jest bardziej skupiony, daje mniejszy dźwięk, a UPS2 jest bardziej przestrzenny, przy mniejszym skupieniu na instrumentach. Filtry różnią się między sobą znacząco. Filtr 1 przypomina klasyczne filtry „brick”, czyli o szybkim opadaniu i symetrycznym „dzwonieniu” przed i po impulsie. Dźwięk jest z nim mniej „żywy”, bardziej wyprany z emocji. Filtr 2 jest głębszy, cieplejszy, ale bardzo otwarty. Filtr 3 przypomina coś pomiędzy 1 i 2 i nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Najbardziej podobał mi się Filtr 4, mający cieplejszą barwę i najlepsze wypełnienie. To z nim pierwszy plan jest najważniejszy, ale tylko w jego przypadku wolumen i namacalność były wybitne. Dalsze plany nie są z nim tak ważne. Przetaktowanie sygnału daje bardziej trójwymiarowe bryły, ładniejsze faktury, lepszy dół.
    W czasie testu wzmacniacze stały na platformach Acoustic Revive RST-38H, zaś przetwornik na stopach Franc Audio Accessories Ceramic Disc Classic. Wszystkie elementy zasilane były przez kable Acrolink Mexcel 7N-PC9500, z listwy sieciowej Acoustic Revive RTP-6e Ultimate. Sygnał wysyłany był z sekcji transportu Ancient Audio AIR V-edition i, przez USB, z laptopa z Windows 8/8GB RAM/128GB SDD/JPlay.

    TYLKO MUZYKA

    7 INCH PLATINUM SHM-CD

    Emerson, Like & Palmer
    EMERSON, LIKE & PALMER, Island/Victor Entertainment VICP-78001 (1970/2014)
    TARKUS, Island/Victor Entertainment VICP-78002 (1971/2014)
    PICTURES AT AN EXHIBITION, Island/Victor Entertainment VICP-78003 (1971/2014)


    Platinum SHM-CD jest najnowszym i najdoskonalszym sposobem tłoczenia płyt Compact Disc. Nie mam co do tego wątpliwości. Choć przewaga nad „zwykłymi” wydaniami XRCD i K2 HD zależy od danego tytułu, to przy najmniejszej różnicy poprawa jest spora, a przy największej z kategorii „nie do wiary”. Jeśli ktoś myślał, że wie, jak brzmi debiut Dire Straits na CD, jak grają pierwsze płyty Queen, jak brzmią Ballads Johna Coltrane’a, a nie słyszał wydań Platinum SHM-CD ten – zapewniam – nie wie, o czym mówi. Różnica między tym nowym „wynalazkiem” Victor Entertainment i „regularnym” wydaniem sprowadza się najczęściej do wyduszonego „ja p…”.
    Wielokrotnie prowadzone, powtarzane do znudzenia w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego odsłuchy nowych sposobów na wydanie cyfrowej płyty w formacie opisanym w Red Book pokazują, że drzemią w nim możliwości wręcz niebywałe. I nawet jeśli pliki hi-res z jednej strony, a winyl z drugiej (a właściwie ich „wyznawcy”) zdają się eliminować CD z rynku, to póki sił będę mówi, że to błąd, że będziemy tego jeszcze żałowali.


    Jedynym punktem, w którym CD przegrywa z LP na starcie, a często i z plikami to poligrafia, po prostu jej skala. Nic nie przebije dużej okładki winylu, ani obrazu wysokiej rozdzielczości na ekranie tabletu lub komputera. CD zawsze było pod tym względem ułomne. Pewną rekompensatę, namiastkę czarnej płyty przyniosły japońskie wydania „mini LP”, inaczej „Cardboard Sleeve” (pol. – „kartonik”) – repliki, często niebywale dokładne, wydań winylowych. Ale nawet one, jak wskazuje ich obiegowa nazwa, były tylko pewnym „odbiciem” poligraficznych możliwości nośnika analogowego.

    Wprowadzając do sprzedaży płyty Platinum SHM-CD, Japończycy musieli zaakcentować ich odrębność. To podstawowe działanie marketingowe, przed jakim staje producent wprowadzający na rynek coś nowego. Różnie z tym jest, ale w tym przypadku poradzono sobie całkiem dobrze. Płyty sprzedawane były w swego rodzaju pudełkach („boxach”) z białego, sztywnego kartonu, na który naklejane były okładki i opis dotyczący nowego wydania. W środku boxu umieszczana była miniatura okładki winylowej – jak w wydaniu „Cardboard Sleeve” z OBI. Pod spodem dostawaliśmy jeszcze opis płyty i remasteru w języku japońskim. Płyta wsuwana była do bawełnianej „wkładki” – ponownie jak w „mini LP”. Wydawca przygotował jednak na krążek inne miejsce – na pokrywce boxu nakleił krążek z pianki z wgłębieniem na CD. Wyglądało to całkiem fajnie i mnie całkowicie satysfakcjonowało. Wyróżniało się spośród innych wydań i choć nie wszystkie półki były nań przygotowane akceptowałem w całości.


    Bardzo szybko w sprzedaży pojawiła się nieco uboższa poligraficznie wersja Platinum SHM-CD, bez boxu – reszta była identyczna. Kiedy zamawiałem więc Ballads Coltrane’a i Requiem Mozarta w wykonaniu Wiener Philharmoniker, pod batutą Karla Böhma (z Wiesławem Ochmanem!) byłem przekonany, że kupuję tę pierwszą. Rozczarowanie było wielkie – okazało się, że to wersje, które od „plastikowych” wydań, które ktoś z bardzo dużym poczuciem humoru na samym początku kariery CD nazwał „jewelery box”, różni je tylko mieniąca się przezroczysta nakładka. A różnica w cenie była symboliczna. Muzyka i to, jak brzmi szybko złe wrażenie zamaskowały, ale nie zlikwidowały.


    Jak się wydaje, Platinum SHM-CD jest dzisiaj szczytowym osiągnięciem w zakresie sposobu tłoczenia płyty Compact Disc. Jestem pewien, że niedługo firmy wymyślą coś innego, może nawet lepszego. Moim zdaniem jednak ta formuła, podobnie jak wcześniej wersje gold-CD, XRCD we wszystkich odmianach, K2 HD, HQCD, Blu-spec i SHM-CD prezentuje na tyle wyrafinowany poziom, że tylko w wybranych przypadkach będzie sens wymiany takiego wydania na nowsze.
    Nierozwiązanym problemem pozostała jednak słabość „wrodzona” CD, „wdrukowana” w ten format w momencie określenia jego wzorcowego pudełka. Choć później z nim wielokrotnie zrywano, czy to w postaci digipaku, mini LP, czy popularnych ostatnio opakowań, jak do płyt SACD (z zaokrąglonymi krawędziami), to były to modyfikacje w ramach dawnego paradygmatu.
    Krajobraz został całkowicie zmieniony wraz z pojawieniem się w sprzedaży płyt „Platinum SHM-CD 7 inch” (7”). Chodzi w nich dokładnie o to, co mamy w nazwie – okładki mają wielkość identyczną z singlami, tj. przekątną 7” (niemal 18 cm). Jest klasyczne OBI, to wydawnictwo typu mini LP, a więc będące wierną kopią wydania analogowego (12”). Ale po raz pierwszy trzymając w ręku taką płytę ma się wrażenie obcowania z analogiem. Także opis, spis treści, personel – wszystko to ma większe rozmiary. Jedyne, co się nie zmieniło, to rozmiar samego CD – to wciąż 12 cm. Żeby go jakoś utrzymać w jednym miejscu wpinany jest pośrodku czarnego kółka z tektury, symulującego singiel. I to jedyny element, który wydaje mi się tandetny. Pomysł z powiększeniem okładki jest genialny w swojej prostocie i, jak z większością takich rozwiązań, nikomu wcześniej nie przyszedł do głowy.


    Problemem jest w tym momencie katalog nagrań – właściwie zerowy. Dostępne są w tej formie trzy pierwsze płyty Emerson, Like & Palmer (wraz z boxem Union Disk, też 7”) oraz dyskografia Premiata Forneria Marconi. Myślę, że to „balon próbny” i w zależności od zainteresowania Victor Entertainment zadecyduje o dalszych losach projektu. To jednak najlepsze wydania płyt CD (poza rozbudowanymi boxami), z jakimi miałem do czynienia.

    Jakość dźwięku:
    EMERSON, LIKE & PALMER - 6-7/10 | remaster – 10/10
    TARKUS - 6-7/10 | remaster – 10/10
    PICTURES AT AN EXHIBITION - 6-7/10 | remaster – 9/10

    Wydawca: Victor Entertainment

    Wykonanie bułgarskich urządzeń jest perfekcyjne, Kilku przyjaciół, którzy je u mnie widzieli, nie mogło oderwać oczu od idealnych obudów, ładnych proporcji, detali. Obudowy wykonano z grubych płyt aluminiowych i wykończono piaskując. Tak dobrze przygotowanych obudów z aluminium w Polsce raczej byśmy nie zrobili. Przetwornik oraz przedwzmacniacz dzielą to samo chassis, różniąc się oczywiście frontami i tyłami. Wzmacniacze dzielą z kolei chassis z hybrydowymi monoblokami Heros. Wszystkie urządzenia stoją na niewielkich, ale starannie przygotowanych nóżkach. Materiał, z którego zostały wykonane, to POM, stosowany w gramofonach. Dokręcane są do chassis przez winylowe wkręty.

    MAXIMINUS

    Na przedniej ściance przetwornika cyfrowo-analogowego Maximinus widnieje kilka przycisków, mała gałka oraz duży, zielony wyświetlacz typu LED. Ten zapala się na chwilę, kiedy wykonujemy jakąś czynność, po czym gaśnie – chodzi o zmniejszenie szumów, jakie generuje. Ale fajnie by było, jeśliby użytkownik miał nad tym kontrolę. Na wyświetlaczu odczytamy nazwę wybranego wejścia, ustawienia menu oraz częstotliwość i długość słowa wybranego wejścia. Ciekawostka – napędy CD Pro2 Philipsa wypuszczają sygnał, który „każe” zapalić się liczbie ‘17’ zamiast ‘16’ (mowa o liczbie bitów). Jednym z guzików „obudzimy” urządzenie ze stanu uśpienia lub je uśpimy. Drugim aktywujemy tryb mute. Pozostałe oraz gałka służą do poruszania się po menu.
    Gniazda RCA pochodzą od Cardasa, to bardzo dobre, rodowane elementy. Z kolei złocone XLR-y to „robota” Neutrika. Do dyspozycji mamy parę wyjść analogowych RCA (niezbalansowanych) oraz XLR (zbalansowanych). Wejść cyfrowych jest sporo, powinno wystarczyć do nawet bardzo zaawansowanych systemów: 2 x RCA, 2 x TOSLINK, 2 x AES/EBU, USB (opcja) i – w przyszłości, teraz zamknięte zaślepką (z logo Neutrika) – LAN, być może do transferu sygnału z komputera, przez sieć, w protokole DLNA. Jest też, oczywiście, gniazdo sieciowe, zintegrowane z mechanicznym wyłącznikiem.


    Nie udało mi się niestety całkowicie rozmontować urządzeń, ponieważ są zmontowane nietypowo, do „pleców”. Od spodu widać jedynie znakomite zasilanie, dla każdej sekcji osobne: konwertera, zegara, DSP i logiki. Rumen przysłał jednak zdjęcia, na których widać, co i jak. Główna płytka została wykonana przez firmę MSB Technology, to cztery monofoniczne przetworniki z dyskretną drabinką rezystorową R-2R, sterowane przez dwa układy DSP Analog Devices. Są cztery, ponieważ system pracuje w trybie zbalansowanym, po dwa na kanał. Wybrano do tego najdroższy model Platinum Signature. To najbardziej pracochłonna, najdroższa, ale i – chyba – najlepsza forma DAC-a. Użycie DSP pozwoliło także na napisanie własnych filtrów cyfrowych. Thrax daje nam do ręki cztery różne filtry, dwa rodzaje upsamplingu i dwa sposoby taktowania sygnału – mnóstwo opcji i możliwości.
    Układ jest ultra-minimalistyczny, ponieważ po konwerterach nie ma, zwykle tam stosowanych, układów wzmacniających i buforów. Są jedynie transformatory dopasowujące impedancję – i tyle. Transformatory są też przy wszystkich wejściach cyfrowych.

    Wejście USB jest opcjonalne. To tak naprawdę niewielka płyteczka, ale aż kipiąca dobrymi rozwiązaniami. Jeśli jest zamontowana, to wraz z bardzo dużą, grubą płytką z aluminium, izolującą od wejścia USB pozostałą część układu. Opcja USB przygotowana została przez firmę JL Sounds, o której nigdy wcześniej nie słyszałem. Oparta jest o przeprogramowaną kość XMOS, w otoczeniu fantastycznych zegarów – osobnym dla sygnału wejściowego i aż dwoma dla wyjściowego, dla każdej z rodzin taktowania osobno. Mamy tu także układ retaktujący sygnał, pozbywający się jittera. Płyteczka przyjmuje sygnał USB w trybie asynchronicznym, do 384 kHz i 32 bitów, a więc do poziomu DXD. Umożliwia również przesył sygnału DSD (przez protokół DoP). Układ wypuszcza sygnał I2S i S/PDIF. Żeby odizolować śmieci z komputera od reszty układu, wyjście I2S (a także, jeśli ktoś z niego korzysta, S/PDIF), oscylatory i układ retaktujący są odizolowane galwanicznie od układu XMOS i masy wejścia USB. Istnieje również możliwość taktowania układu zewnętrznym zegarem. Równie zaawansowany układ USB widziałem w swoim życiu tylko raz, czy dwa.

    DIONYSOS

    O przedwzmacniaczu pisałem dokładnie w No. 81 ze stycznia 2011 roku. Myślę, że wyczerpałem wówczas temat, powtórzę więc najważniejsze aspekty jego budowy.
    Przednia ścianka została wymodelowana, podobnie jak w Maximinusie, w ten sposób, aby w zagłębieniu zmieściły się przyciski, wyświetlacz oraz gałka siły głosu. Jest więc przycisk standby, włączający „pętlę” do nagrywania i zmianę fazy absolutnej. W DAC-u zmiana fazy następuje z poziomu menu, tutaj jest łatwiejsza. „Pętla” nie jest dokładnie taką samą pętlą, jak zwykle – tego przełącznika nie ma w torze sygnału, a „obok”, nie interferuje więc z głównym sygnałem. Gałąź ta w całości aktywowana jest w trybie „Tape” i przejmuje rolę głównego toru. Wejście to buforowane jest transformatorem.
    Tył jest znakomity – to świetne gniazda RCA i XLR. Te ostatnie są dla wygody użytkownika, jako że przedwzmacniacz ma budowę niezbalansowaną. Sygnał zbalansowany jest desymetryzowany w transformatorach sprzęgających i ponownie symetryzowany na wyjściu. Wejść niezbalansowanych jest cztery, a zbalansowanych dwa. Jedno z wejść można zamienić na „by-pass”, dzięki czemu preamp może pracować w systemach kina domowego – sygnał z wejścia trafia od razu na wyjście. Są tam również wyjścia do nagrywania, przełączniki odłączające masę sygnału od obudowy oraz cztery wyjścia – dwa RCA i dwa XLR.
    W osobno wyfrezowanym „okienku” jest gniazdo sieciowe IEC, wyłącznik mechaniczny oraz przycisk „Level set”. Można dzięki niemu ustalić poziom wyjściowy dowolnie wybranego wejścia i użyć go w funkcji „by-pass”. Wybrane wejście będzie wówczas sygnalizowane czerwonym kolorem oznaczającej go diody. Poziom napięcia jest przechowywany w wewnętrznej pamięci, więc nawet po wyłączeniu Dionysosa z sieci nic nam nie zginie. Poziom unity gain ustalony jest na wskazanie wyświetlacza ‘24’.

    Elementy elektroniczne dobrane zostały pod kątem dźwięku i nie dbano o ich pochodzenie. Dlatego widzę tu wiele podzespołów pochodzących z dawnego ZSRR, z wojskowych zastosowań, jak piękne, olejowe kondensatory w zasilaczu. Płytka z układem wzmacniającym i zasilaczem została przykręcona do dwóch belek z aluminium, a te nie do dna, a do bocznych ścianek. Podobnie zbudowano zresztą Maximinusa. Do boków przykręcono też cały zasilacz, z dużym transformatorem, olejowymi kondensatorami NOS z byłego Związku Radzieckiego oraz pięknym, bardzo dużym dławikiem Lundahla. Do drugiej ścianki przykręcono z kolei dwa duże transformatory symetryzujące i desymetryzujące japońskiej firmy Hashimoto Electric oraz jeszcze piękniejsze, łapiące za serce, zamknięte w solidnych, metalowych kubkach, transformatory, za pomocą których zmieniany jest poziom siły głosu. Ma to dla mnie duże znaczenie, ponieważ w moim przedwzmacniaczu Ayon Audio Polaris III siła głosu zmieniana jest w identyczny sposób. Te supermalojowe transformatory z firmy SAC Thailand nawinięte zostały w technice Silk. Sygnał do płytek płynie za pośrednictwem kabli Oyaide – to wysokiej klasy kable PCOCC-A. Płytkę na dwie części – zasilacz i układ wzmacniający – dzieli radiator. W części wzmocnienia mamy pojedynczą lampę, triodę 6N6P (6Н6П), koło której widać kilka wysokiej klasy elementów biernych, m.in. kondensatory sprzęgające firmy Wima i precyzyjne oporniki. Z boku jest dodatkowa płytka z dwoma rzędami przekaźników kluczujących poszczególne sekcje transformatorów. Po drugiej stronie radiatora jest część zasilająca, z lampowym prostownikiem 6C4P-EV (6Ц4П-В) i stabilizatorem napięcia na SG15P (СГ15П). Na lampach widać ferrytowe tuleje, mające najwyraźniej chronić przed promieniowaniem elektromagnetycznym. Napięcie żarzenia prostowane jest w dyskretnych mostkach prostowniczych, osobno dla lamp zasilacza i lampy wzmacniającej.

    Do przedwzmacniacza jest też pilot – ładny, metalowy, nawet sensowny w obsłudze.

    SPARTACUS

    Spartacus to wzmacniacz mocy w formie monobloków. Jest układem w pełni lampowym, z lampowym układem wzmocnienia i zasilającym. To potężne urządzenie, zdolne oddać aż 70 W w klasie A! Lampy wybrano z różnych firm i czasów, kierując się ich dźwiękiem. Ich rozmieszczenie jest inne niż zazwyczaj – chodziło o maksymalnie krótką ścieżkę sygnału (jak we wzmacniaczach francuskiej firmy Jadis). Z przodu, gdzie zwykle są lampy wejściowe, zamontowano prostowniki – pochodzące jeszcze z czasów Związku Radzieckiego lampy 6Д22С, diody dużej mocy, pracujące tutaj w układzie mostka pełnookresowego, ze środkowym odczepem z transformatora. Ich katody podłączone są za pomocą kapturka w górnej części lampy. Za nimi umieszczono cudownie wyglądające, bezpośrednio żarzone triody Emission Labs EML520B-V3. To lampy czeskiej produkcji, znakomicie użyte wcześniej przez szwajcarską firmę Colotube. Ich sterowaniem zajmuje się potężna lampa KR Audio PX25, również bezpośrednio żarzona trioda. Stopień sterujący i końcowy sprzęgnięte są nietypowo, bo przez transformator z dzielonym uzwojeniem wtórnym, pełniący rolę odwracacza fazy. W stopniu wejściowym znajduje się kolejny transformator, japońskiej produkcji, z wybieranym przełożeniem. Mamy do wyboru trzy tryby wzmocnienia, za pomocą których możemy dopasować gain całości do reszty systemu. Układ nie jest objęty sprzężeniem zwrotnym.
    Także transformator wyjściowy jest japoński i pochodzi z tej samej, powstałej w 1924 roku, firmy: Tamura Seisakusho Co. Jej wyroby są bardzo trudne do kupienia poza Japonią. Korzystają z niej takie marki, jak np. Air Tight. W torze nie ma żadnych kondensatorów. Żeby zabezpieczyć się przed starzeniem się lamp, zastosowano układ mikroprocesorowy, który stale kontroluje i zmienia prąd podkładu, dostosowując go do bieżącej sytuacji. I jeszcze słowo o ostatniej, świecącej jak mała żarówka, najgorętszej lampie, triodzie Г- 811, tutaj w wersji 811A, produkcji chińskiej firmy Electron Tube. Pracuje ona w układzie lampowego stabilizatora napięcia anodowego lampy sterującej i wyjściowych.


    Być może jeszcze większym wyzwaniem było zasilanie. Monobloki nie są od spodu zamknięte, a przynajmniej nie od razu. Przewracając ja na bok widać duże puszki ekranujące transformatory, większe niż w potężnych, kilkusetwatowych wzmacniaczach tranzystorowych. Jeden z nich to trafo zasilające, a drugi to w rzeczywistości dławik, obydwa firmy Plitron. Zamontowane zostały do góry nogami do aluminiowej płyty, dzielącej wnętrze na pół. Pozwoliło to przenieść punkt ciężkości urządzenia bardzo nisko, a przy okazji całkowicie odseparować transformatory od układu wzmacniającego. Na dławik zdecydowano się po to, aby zmniejszyć szumy i móc zrezygnować z dużych kondensatorów elektrolitycznych. Zamiast nich mamy mniejsze, ale polipropylenowe. Napięcie referencyjne podawane jest przez małą lampkę СГ-13П, też z czasów ZSRR.
    Dla sekcji napięcia żarzenia zastosowano specjalną technikę. Napięcie podawane jest z osobnego uzwojenia, prostowane i filtrowane, a potem elektronicznie izolowane od wejścia. Pewnym zaskoczeniem jest widoczny z tyłu wiatraczek – nie słyszałem go. Ma za zadanie chłodzić wnętrze oraz kubki transformatorów.

    I kilka słów o przyłączach. Sygnał możemy doprowadzić do gniazda RCA lub XLR. Wzmacniacz ma budowę niezbalansowaną, a sygnał XLR jest w nim desymetryzowany w transformatorze Lundahla. Gniazdo RCA to rodowana wersja gniazda Furutecha – taka sama, jak u mnie w odtwarzaczu CD. Z kolei XLR to złocony Neutrik. Między wejściami wybieramy małym przełącznikiem hebelkowym z podświetlanego na zielono plastiku – super to wygląda! Gniazda głośnikowe to jedne z najlepszych obecnie dostępnych tego typu elementów, Furutechy FT-808. Przypomnę, że kiedy firma wprowadzała je do produkcji, przysłała mi dwie pary, do moich kolumn. I tak sobie leżą i czekają na swój czas…

    Dane techniczne (wg thraxducenta)

    Maximinus
    Wejścia cyfrowe: x 8 (6 +2 opcjonalne)
    Wyjścia analogowe: XLR + RCA
    Akceptowane sygnały:
    COAX (RCA) - 24/384
    AES/EBU (XLR) - 24/384
    TOSLINK – 24/192
    USB (opcja) - PCM do 32 bitów/384 kHz | DSD
    Wymiary: 432W x 400D x 120H mm
    Waga: 12 kg

    Dionysos
    Użyte lampy: 1 x 6H6П | 1 х 6Ц4П
    Wejścia: 4 x RCA | 2 x XLR
    Wyjścia: 2 x RCA | 2 x XLR | 1 x RCA – tape out
    Liczba kroków tłumika: 32
    Wzmocnienie: minimalne: - 46 dB | maksymalne: +18 dB
    Pobór mocy: 45 W
    Wymiary: 432W x 400D x 120H mm
    Waga: 15 kg

    Spartacus
    Użyte lampy: 1x PX 25 | 2x EML520B-V3
    Г- 811 | СГ-13П
    2 х 6Д22С
    Wejścia: 1 x RCA | 1 x XLR
    Moc wyjściowa: 70 W/4 Ω, 8 Ω
    Pobór mocy: 380 W/szt.
    Wymiary: 210W x 440D x 420H mm
    Waga: 35 kg/szt.

    Dystrybucja w Polsce:

    RCM S.C.

    tel.: 32/206 40 16  40-077 Katowice | Polska

    e-mail: rcm@rcm.com.pl

    rcm.com.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    Źródła analogowe
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
    Źródła cyfrowe
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
    Wzmacniacze
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    Kolumny
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-101/GL
    Słuchawki
    - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
    Okablowanie
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
    Sieć
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    Audio komputerowe
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    Akcesoria antywibracyjne
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    Czysta przyjemność
    - Radio: Tivoli Audio Model One