pl | en

Przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy

 

Alluxity
PRE-AMP ONE + POWER-AMP ONE

Producent: AVM-TEC
Cena: 6100 euro + 8400 euro

Kontakt: tel.: +45 27 63 63 06

e-mail: avm@avm-tec.dk
www.alluxity.dk

Made in Denmark

Dystrybucja w Polsce: RCM


istoria dzieje się na naszych oczach. A przynajmniej na to się zanosi. Jesteśmy świadkami narodzin nowej marki – tu i teraz. Pierwszy produkt z logo Alluxity zaprezentowany został w styczniu 2013 roku w czasie wystawy CES w Las Vegas, jednak dopiero kilka miesięcy później, w czasie wystawy High End w Monachium, usłyszał o nim cały świat (relacja TUTAJ). Jak podkreślają zgodnie dziennikarze z całego świata, a najcenniejsze są świadectwa Amerykanów, zawsze przekonanych o supremacji swojej i wszystkiego, co „ich”, Monachium jest w tej chwili wystawą numer jeden, przynajmniej jeśli chodzi o high end. Jonathan Valin w reportażu, który ukazał się we wrześniowym numerze „The Absolute Sound” mówi wręcz, że: „odkładając na bok dobry, amerykański szowinizm, trzeba powiedzieć, że MOC jest powszechnie uważana za najważniejszą wystawę high-end, zastępując CES w roli miejsca, w którym robi się interesy” (Jonathan Valin, Highlights of The 2013 Munich High-End Show, „The Absolute Sound”, September 2013). Dlatego właśnie obecność młodziutkiego, bo zaledwie 20-etniego, Alexandra Vitusa Mogensena w tym miejscu była tak istotna. Firma powstała niewiele wcześniej, bo w sierpniu 2010 roku, czyli kiedy Alexander miał 18 lat. A już wtedy, od pięciu lat (powtarzam informacje ze strony internetowej) pracował w firmie produkującej top high-endowe wzmacniacze. Jak na człowieka w wieku, w którym najważniejsze są dziewczyny, imprezy i hobby jego CV jest imponujące.


Chcąc przejść do meritum nie mogę się powstrzymać przed przywołaniem starego, krótkiego dowcipu. Do Raju wchodzi nowy, właśnie przybyły lokator i z zaskoczeniem zauważa pędzącego na złamanie karku przez sam środek pięknej, szerokiej drogi młodego człowieka w fantastycznym, czerwonym Ferrari. Zszokowany pyta, towarzyszącego mu Piotra Apostoła – kto to jest, o co chodzi? Piotr, ściszając głos mówi na to: „Ciiii – to syn Szefa…” Mam nadzieję, że właściciel Alluxity nie weźmie mi tego małego żarciku za złe, ale trudno nie zauważyć paraleli między jego sytuacją, a sytuacją z dowcipu: ojcem Alexandra Vitusa Mogensena jest Hans-Ole Vitus, właściciel i „mózg” firmy Vitus Audio. I jesteśmy w domu.
Nie chciałbym oczywiście, żebyście państwo zapamiętali z tej historii tylko to, że tata promuje syna. To normalne – ja też promuję moją latorośl gdzie tylko się da. Dla przykładu teraz: ZACHĘCAM PAŃSTWA DO ODWIEDZENIA JEGO BLOGU MUZYCZNEGO, znajdą go Państwo TUTAJ. W relacji ojciec-syn nie chodzi jednak o coś więcej niż klepanie po plecach – po stronie „narybku” musi się pojawić energia i chęć walki.
Dlatego, choć na początek było to konieczne, pomińmy fakt pokrewieństwa między Duńczykami i przyjrzyjmy się im jak partnerom biznesowym. Związki między firmami AVA Group A/S, właścicielem marki Vitus Audio, i AVM-TEC, do której należy Alluxity są oczywiste. Ciekawe jest jednak to, jak się kształtowały i ewoluowały. Równolegle z pracą u ojca Vitus junior zajmował się mechanicznymi aspektami obudów w firmie Solidworks, gdzie zdobył rozległą wiedzę na temat produkcji urządzeń elektronicznych i roli projektowania 3D zarówno w elektronice, jak i mechanice. Dość szybko przejął całą produkcję układów SMD od Vitus Audio i cztery miesiące później, po zainwestowaniu pokaźnej ilości pieniędzy, miał już równoległą linię produkcyjną, na której mógł składać swoje własne projekty. Pierwsze zlecania przyszły od dwóch ważnych producentów high-endowych, testowanych w największych magazynach audio na świecie (niestety nie chce, cholera, powiedzieć, o kogo chodzi – może trzeba by go upić, czy co?). Wykonał dla nich, jako producent OEM, moduły wzmacniające. Wcześniej, bo w roku 2012 zaprezentował je w czasie wystawy CES. Kolejnym, logicznym krokiem była jego własna elektronika.

Kilka prostych słów…
Alexandr Vitus Mogensen | Alluxity - właściciel, konstruktor


Wojciech Pacuła: Zauważyłem, że moduły wzmacniające w twoich urządzeniach wyglądają podobnie do tych, które widziałem wcześniej w urządzeniach Vitus Audio, choć to ich inne wersje – mam rację?
Alexandr Vitus Mogensen: Tak, to prawda. Korzystam z tych samych kształtek, co VA, ale w środku wszystko jest kompletnie odmienne. Zresztą - ich wygląd jeszcze w tym roku się zmieni, ponieważ mam taką możliwość (wykonuję układy SMD dla siebie i dla Vitusa) po tym, jak apgrejdowałem swoją fabrykę do topowego poziomu. Vitus i ja stosujemy w swoich wzmacniaczach podobną topologię – ostatecznie pracowałem dla mojego ojca przez 5 lat i to on nauczył mnie wszystkiego, co wiem o wzmacniaczach.

Czym poszczególne wersje twoich modułów różnią się między sobą?
Podobnie jak VA wolałbym nie ujawniać swoich sekretów – to tam „ukryta” jest cała nasza wiedza.

Wykonujecie jakieś pomiary w zakresie wpływu ciężkich, sztywnych obudów na elektronikę? Czy to po prostu sprawa odsłuchów?
To po prostu sprawa właściwego doboru. Ale nie chciałbym ujawniać żadnych pomiarów.

Czy przedwzmacniacz i końcówka mają budowę w pełni zbalansowaną? Czy po wejściu RCA sygnał jest symetryzowany?
Tak :)

Masz jakieś plany dotyczące „źródła”?
Pracuję nad odtwarzaczem plików („media server”) i przedwzmacniaczem gramofonowym, żeby na wystawę w Monachium były gotowe choćby ich prototypy.

Zauważyłem, że stosujesz naprawdę dużo elementów w montażu powierzchniowym – uważasz, że są lepsze od klasycznych, przewlekanych?
Oczywiście. SMD pozwala na zmniejszenie wielkości układu = krótsza ścieżka sygnału = mniejsza indukcyjność i pojemność.

Po co są w twoich wzmacniaczach łącza internetowe?
Kiedy gotowy będzie odtwarzacz plików użytkownik będzie mógł sterować nim z dowolnego urządzenia przenośnego. Co więcej – będzie mógł kontrolować wszystkie inne, podłączone do internetu, urządzenia Alluxity. Oznacza to, że mamy do czynienia z bardziej niż klasyczny high end lajfstalowym produktem, który jest naprawdę łatwy w obsłudze.

Jakie stawiasz przed sobą wyzwania?
Skupiony jestem na jakości, jakości i jeszcze raz jakości. Chciałbym też, żeby wszystko w moich produktach bazowało na gotowych modułach. Budowa tego typu powoduje, że w przyszłości apgrejd będzie bardzo łatwy – wystarczy wymienić dany moduł lub płytkę wykręcając i z powrotem wkręcając 4 śrubki.
Skupiam się również na tym, ile czasu zajmuje zbudowanie danego wzmacniacza – to kolejny powód, dla którego stosuję dużo elementów SMD i dlatego też zainwestowałem naprawdę duże pieniądze w maszyny SMT. Wymieniłem moje stare maszyny typu „Pick & Place” na nowe, będące w tej chwili najlepszymi, jakie można dostać, jeśli chodzi o ich wszechstronność (a mówimy o inwestycji rzędu 300 000 USD). Stosuję również ekranowanie, mam AUI (automatyczny układ sprawdzający jakość lutów) i mam do dyspozycji wszystkie właściwe stoły, aby stworzyć absolutnie antystatyczne otoczenie dla montażu układów.


Nagrania użyte w teście (wybór)



  • Art Blakey & The Jazz Messengers, A Night in Tunisia, Blue Note/Audio Wave AWMXR-0021, XRCD24 (1961/2013).
  • Bill Evans Trio, Moon Beams, Riverside/Victor Entertainment, VICJ-61325, K2HD CD (1962/2005).
  • Chet Baker, It could happen to you, Riverside/ZYX Music OJC20 303-2, "Original Jazz Classics”, Super Bit Mapping CD (1958/1987).
  • Dawid Podsiadło, Comfort and Happiness, Sony Music Poland 88430 07182 7, “Edycja specjalna”, CD + DVD (2013).
  • Dietrich Buxtehude, Complete Organ Works, wyk. Herald Vogel, Musikproduction Dabringhaus und Grimm MDG 314 1438-2, “MDG Gold”, 7 x CD (1988-1993).
  • Eddie Vedder, Into The Wild, soundtrack, Sony Music 88698-18240 2, CD (2007).
  • John Coltrane Quartet, Ballads, Impulse!/Universal Music LLC (Japan) UCCU-40001, Platinum SHM-CD (2013).
  • Mel Tormé, The Legend of Mel Tormé, Going For A Song GFS360, CD (?).
  • Oscar Peterson, Unmistakable, Sony Music/Zenph Studios 951702, “Zenph Re-Performance”, CD (2011).
  • Peggy Lee, Black Coffe, “Jazz The Best No. 17”, Decca/Universal Music K.K., UCCU-9517, “Jazz The Best No. 43”, gold-CD (1956/2004).
  • Portishead, Dummy, Go! Disc Limited/Universal Music Company [Japan], UICY-20164, SHM-CD (1994/2011).
Japońskie wersje płyt dostępne na


Od porównań z ojcem w tym teście się nie obędzie. Związek między firmami Vitus Audio i Alluxity jest przecież głęboki i trwały, zarówno jeśli chodzi o technikę, jak i personalia. Będzie to jednak zaledwie punkt wyjścia do analizy. Firma Alexandra Vitusa już teraz ma swój własny „głos”. Choć czerpie z doświadczeń Hansa-Ole Vitusa, to zapewne równie prawdziwe jest stwierdzenie przeciwne, że to ojciec wykorzystał doświadczenie syna do zbudowania, a potem ukształtowania dźwięku swoich produktów.

Brzmienie systemu Alexandra ma inaczej ustawioną barwę, akcenty rozłożone według innego pomysłu. W ogólnych założeniach testowany system gra z podobnie budowaną strukturą dźwięku, co np. system Vitus Audio SL-102+SS-101 (czytaj TUTAJ). To jest miękkie, bardzo przyjazne granie, jednoznacznie odwołujące się do tego, co oferują gramofony. To oczywiste uproszczenie dobrze wprowadza jednak w świat Alluxity. Przekaz systemu Alexandra Vitusa jest świeższy, wydaje się lżejszy niż Hansa-Olego. Bas schodzi w nim bardzo nisko, tyle że środek pasma, w szczególności jego dolny zakres, jest mniej wysycony, bardziej nastawiony na lekkość. To rasowe granie i lekkość o której mówię ma się nijak do lekkości tanich systemów. Tam to ‘brak’ czegoś, niedostateczne wypełnienie. Pre i Amp ONE mają pięknie wybarwiony dźwięk, instrumenty są duże i pełne. Wrażenie jest jednak na tyle silne, że w znacznej mierze przesądza o różnicach między „ojcem” i „synem”.
System preferuje pierwsze plany i dopieszcza rysunek głównych wydarzeń. Akustyka, choć naturalna i – powtórzę – przypominająca sposób jej kształtowania znany z winylu, jest wyraźnie podporządkowana zależnościom między barwą oraz dynamiką. Oznacza to, że uznanie uzyskują np. wokale. Ale również, że system „podciąga” gorsze nagrania, nie masakrując ich za błędy, a nagradzając za to, co fajne, udane.

Przykład narzuca mi się sam – to płyta Comfort And Happiness Dawida Podsiadły. Polska wersja „Wikipedii” mówi o nim „wokalista alternatywny”, co nie ma za grosz sensu. Najbliżej byłoby mu do Jacka Johnsona, u którego alternatywne są jedynie sposób życia (jest zawodowym surferem) i sposób nagrywania płyt (w studiu zasilanym energią słoneczną). Prawdą jest natomiast to, co czytamy dalej, a mianowicie, że jest laureatem polskiej edycji (2.) programu typu „talent show” X Factor. Z tego typu programów co jakiś czas wyłania się interesujące zjawisko, jak Podsiadło. Stonowany, aksamitny głos w połączeniu z profesjonalnym aranżem dają w efekcie bardzo dobrze „słuchalną”, przyjemną muzykę. Jego debiutancka płyta jest dobrze nagrana i nie ma problemów z jej odtworzeniem na czymkolwiek (dostępna jest tez na winylu). Nosi ona jednak cechy przynależne nagraniom przeznaczonym dla szerokiego spektrum odbiorców, nagranych z myślą o stacjach radiowych. Te grają utwory Podsiadły bardzo chętnie i często.

Nagrania tego typu przygotowuje się inaczej niż wysmakowane realizacje. Przede wszystkim stosuje się dużo kompresji, podciągając średnią siłę głosu (poziom). Efektem ubocznym jest zaakcentowanie konturowości, elementów w brzmieniu poszczególnych instrumentów, które odpowiadają za atak.
Płyta laureata X Factora nie jest wyjątkiem, co system Alluxity nie omieszkał zaznaczyć już na początku. Tanie systemy audio, albo systemy nieudane, zbyt „podrasowane” przez konstruktorów reagują na kompresję agresją i ostrością. Zdarza się to za każdym razem – jeśli słyszycie coś takiego, bez pośpiechu wstańcie i posuwistym krokiem udajcie się w stronę wyjścia z salonu audio lub z domu przyjaciela, u którego słuchacie. Wróćcie za pół godziny z dobrym winem i pogadajcie o czymś fajnym – to będzie znacznie lepiej spożytkowany czas i pieniądze.
Duński system robi coś dokładnie przeciwnego. Na błędy tego typu reaguje wygładzeniem dynamiki i ujednoliceniem barwy. Efekt jest przyjemny i nie burzy przyjemności z grania tego typu płyt. Jeśli są przy tym tak dobre, jak debiut Podsiadły, słuchamy ich jak każdej innej, „wypasionej” płyty z naszej kolekcji.

Jeśli z kolei puścimy na Alluxity coś przygotowanego według reguł sztuki, bez zbytniej kompresji, dobrze wytłoczonego, otrzymamy to, co pisałem wyżej plus ponadprzeciętną, choć skrzętnie ukrywaną rozdzielczość. Myślę o „ukrywaniu” nie w kontekście braku, a w kontekście jej wkomponowania w cały przekaz. Doskonale potraf i uchwycić duży wokal z przodu i towarzyszące mu, ustawione dalej, instrumenty. Im lepsze nagranie, im lepsze jego wydanie, tym będzie to mocniejsze. Ale nawet na Dummy Portishead słuchać było to doskonale. Jak w zamykającym płytę utworze Glory Box. Głos wokalistki jest w nim zniekształcony, brzmi jak przez megafon i słychać go nie pośrodku, a trochę z boku. Tak pokazał to system Alexandra Vitusa. Dodał do tego bardzo ciekawe różnicowanie barwy, skupiając uwagę słuchacza zarówno na podkładzie, jak i wokalu – ale na każdym z nich osobno, inaczej.
Mówiłem jednak o najlepszych wydaniach. Najlepiej z testowanym systemem zabrzmiały nagrania jazzowe. Z powyższego akapitu jasno wynika, że nawet trip-hop, byle ciekawy, ma szansę. Kupując produkty audio, bez względu na to ile kosztują, liczymy jednak na coś więcej. Słuchanie wymienionych wyżej płyt, jak również nagrań w rodzaju Into The Wild Eddiego Veddera będzie naprawdę satysfakcjonujące. Brak wyostrzeń, maskowana konturowość – to wszystko będzie nam na rękę i nie wykluczy nas z obiegu muzycznego, w którym tego typu realizacje stanowią miażdżącą większość.
Serce zabije nam jednak mocniej przy takich płytach, jak Black Coffee with Peggy Lee (najlepiej na złocie), Moon Beams The Bill Evans Trio (K2HD), a nawet europejskiej, choć przygotowanej z wykorzystaniem techniki Super Bit Mapping płyty It could happen to you Cheta Bakera. Rzecz w tym, że wysoka rozdzielczość testowanego systemu, wraz z jego piękną barwą współgrają z minimalistycznymi technikami nagraniowymi z tamtych lat. Wzmacniacz wydobywa z nich wewnętrzne napięcie nie gubiąc detalu, w bardzo dojrzały sposób interpretuje przestrzeń, zmiany we frazowaniu, tonalności, dynamiki. Wokaliści pokazywani są w duży, mocny sposób przed nami, nieco przed linią łączącą głośniki, a towarzysząca im orkiestra, band, trio dalej, choć bez wycofania. Każdy element jest równie ważny, nic nie jest poświęcane w imię czegoś innego. A jednak i tak słyszymy przede wszystkim głos. Tak jesteśmy skonstruowani, a wzmacniacz w tym nie przeszkadza.


Przestrzeń o której wspomniałem jest duża, gęsta. To generalnie zagęszczone brzmienie i wygładzone. W przypadku Vitus Audio mówiłem o ociepleniu a la wzmacniacze lampowe. Tutaj z tego typu konstrukcjami wspólne jest traktowanie ataku dźwięku jako czegoś przygotowującego do ważniejszego wydarzenia, tj. wypełnienia. Nie można jednak mówić o dopaleniu środka, o jego powiększeniu. To, co mówiłem na początku, a mianowicie świeżość bierze się z tego, że barwa wydaje się bardziej neutralna, a przez to bardziej otwarta. Najwyższa góra jest słodka i nie ma tak zbyt wiele „planktonu” pomiędzy dźwiękami. To środek pasma i wyższy bas tworzą „tkankę” łączącą wydarzenia. Ten ostatni wydaje się trochę mocniejszy niż jego okolice. Słuchać to z kontrabasem, który zawsze ma duży rysunek i jest „widoczny”. Najniższy bas nie jest tak dobrze kontrolowany, jak u Vitusa i warto poświęcić więcej czasu na poszukanie kolumn o nieco bardziej suchym, kontrolowanym dole pasma. Moje Harbethy, które pod tym względem mistrzami nie są, dawały trochę zbyt tłuste brzmienie. W poprawie kontroli samego wzmacniacza to nie pomoże, ale w uzyskaniu tak zachowującego się systemu – jak najbardziej.

Podsumowanie

Urządzenia Alexandra mają niski profil, żadnych manipulatorów na przednich ściankach, dotykowe wyświetlacze i w przyszłości będzie można nimi sterować z urządzeń mobilnych, takich jak smartfony i tablety. To jednoznacznie i bez ściemy produkt przeznaczony dla tych, dla których klasyczne audio jest zbyt „ciężkie” i zbyt „macho”. Tyle że o właściwy efekt postarano się bez udawania, że to urządzenie typu lifestyle, a byłoby to posunięciem nad wyraz głupim. Jego nowoczesność zasadza się na drobnych elementach, raczej na ujęciu czegoś w projekcie plastycznym, niż na dodaniu. Od strony konstrukcyjnej o ujmowaniu czegokolwiek nie można nawet pomyśleć. Tak dobra obudowa to domena nielicznych, świadomych tego, co robią firm. Podobnie, jak elektronika, będąca autorskim opracowaniem Alexandra. Dźwięk systemu wskazuje na zainteresowanie konstruktora przekazem spójnym, o dojrzałej barwie i wysokiej rozdzielczości, choć nie narzucającej się detalami. Elektronika, jak Portishead, jak klimaty krautrockowe zabrzmiały na tyle fajnie, że mogą stanowić dużą część playlisty. Również dobrze zrealizowany pop zabrzmi co najmniej satysfakcjonująco, gubiąc tylko trochę dynamiki i uderzenia. Cudownie zagrają natomiast płyty jazzowe, najlepiej z wokalistą w roli głównej. Miękki atak, jakim się te urządzenia charakteryzują, będzie współgrał z naturalnym brzmieniem uchwyconym w latach 50. i 60., a nawet w starszych nagraniach. Z dobrymi wydaniami dostaniemy coś jeszcze: bardziej naturalną, prawdziwie trójwymiarową scenę dźwiękowa, kreowaną nie przez wysokie tony, a przez środek i dół pasma. Oznacza to aksamitność, czarne tło, duży wolumen nie tylko pierwszego planu, ale i dalekich odbić.
Zastrzeżenia miałem jedynie do gęstej, rockowej muzyki, a także do nagrań, w których aspekt rytmicznym oparty na gęstym pulsie niskich tonów jest najważniejszy. Wzmacniacz pokazuje je ładnie, przyjemnie, wygładzając je jednak ponad miarę, pomijając „brudną” naturę ich dźwięku. Takie życie.

Urządzenia są bardzo proste w obsłudze, a ich funkcjonalność poszerzona została przez gniazda służące do zintegrowania ich ze sterowaniem przez domową sieć internetową (tablety, smartfony). Tu i teraz można nimi sterować z pilotów Apple’a.
Zanim przystąpiłem do odsłuchów musiało jednak minąć trochę czasu. Po raz pierwszy otrzymałem je bowiem w październiku i przy próbie włączenia końcówki mocy bezpieczniki w tablicy na klatce mojego bloku (20 A) zostały wybite. Tylko raz wcześniej coś takiego się mi przydarzyło, przy teście wzmacniacza Beyond Frontiers Audio (BFA) Tulip (czytaj TUTAJ). Żadne inne wzmacniacze, nawet potężne piece Vitusa, Accuphase’a i inne niczego takiego nie robiły. Dystrybutor zdziwiony sytuacją, przebadał wzmacniacz u siebie i stwierdził, że pracuje normalnie i nie wybija bezpieczników u żadnego z jego klientów. Nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć – najwyraźniej pech. Po raz drugi wzmacniacz trafił do mnie z zamontowanym, niewielkim układem typu „soft start”. Tym razem nie było żadnych problemów z jego uruchomieniem.
Urządzenia testowałem porównując do systemu odniesienia, jak również do wzmacniacza Accuphase E-600 oraz wykorzystując końcówkę mocy Tellurium Q Iridium 20. Test miał charakter odsłuchu A/B, ze znanymi A i B. Przedwzmacniacz stał na górnej półce stolika Finite Elemente Pagode Edition i na platformie Acoustic Revive RST-38H i dodatkowo na stopach Franc Audio Accessories Ceramic Disc. Końcówka mocy stała na podłodze, także na platformie Acoustic Revive i stopach Finite Elemente Cerapuc. Zasilane były kablami Acrolink Mexcel 7N-PC9500 (końcówka) oraz Harmonix X-DC350M2R Improved-Version (przedwzmacniacz).

Jak można było we wstępie przeczytać, osią wokół której kręci się działalność firmy Alluxity jest połączenie elektroniki i mechaniki w jedną, spójną całość. Można to oczywiście robić na różne sposoby. Alexander wybrał wariant przećwiczony wcześniej w urządzeniach Vitus Audio, a w jeszcze bardziej ekstremalnej odmianie w firmach Jeff Rowland (czytaj TUTAJ) i Ayre (czytaj TUTAJ), a na polskim rynku – Nowe Audio (czytaj TUTAJ). Chodzi o stosowanie w roli obudów aluminiowych bloków z wyfrezowanymi komorami dla poszczególnych podzespołów i płytek drukowanych. Daje to super-sztywną strukturę, niespecjalnie podatną na drgania, jak i na odkształcenia mechaniczne oraz promieniowanie EM i szumy RF.

Pre-One

Przedwzmacniacz jest właśnie takim, monolitycznym blokiem. Na jego górnej ściance wyfrezowano logo firmy, a z przodu umieszczono charakterystyczny, dotykowy panel. Nie są więc potrzebne żadne manipulatory. Kiedy urządzenie jest w stanie standby, na wyświetlaczu pali się jedynie jego ikona. Po jej naciśnięciu ukazują się kolejne, a urządzenie jest „pod napięciem”. Na samym środku umieszczono duże, czytelne cyfry wskazujące wysterowanie (siłę głosu) w dB względem referencyjnego 0 dB (pełne wysterowanie). W to miejsce, po naciśnięciu ikony „menu” (po lewej stronie) wchodzą pola pozwalające na wybór aktywnego wyjścia – XLR lub RCA. Niczego innego w menu nie znalazłem. Obok pola „menu” mamy jeszcze podgłaśnianie, ściszanie i mute.
Po prawej stronie mamy ikony odpowiadające wejściom. Do dyspozycji jest pięć wejść liniowych – dwa niezbalansowane na gniazdach RCA i trzy zbalansowane na XLR. Wyjścia są dwa – XLR i RCA i jest jeszcze jedno gniazdo – RCA – typu „przelotka”, które przyda się np. do podłączenia wzmacniacza słuchawkowego. Wszystkie gniazda są z topowej półki – RCA to model FP-901 firmy Furutech. Używam go od lat w swoim odtwarzaczu CD i lepszych jeszcze nie znalazłem. Tutaj to wersja ze złoconymi stykami (ja mam rodowane). Z kolei XLR-y to złocona wersja gniazd Neutrika. Pośrodku, na osi urządzenia, umieszczono gniazdo sieciowe IEC i mechaniczny wyłącznik sieciowy. Oprócz przyłączy audio mamy też dwa gniazda, znane z zupełnie innych urządzeń: gniazdo Ethernet oraz telefoniczne, oznaczone SPI. Pierwsze służy do zintegrowania urządzenia z domową siecią i umożliwienia tym samym sterowania nim przez tablet i sieć bezprzewodową. Drugim łączymy komponenty Alluxity ze sobą, dzięki czemu są wspólnie sterowane. Całość wygląda fantastycznie.

Odwracając urządzenie „na plecy”, żeby zajrzeć do środka, zobaczymy cztery, solidne nóżki i oczko odbiornika podczerwieni – rozwiązanie tego typu widziałem wcześniej u Jeffa Rowlanda. Układ elektroniczny skupiony jest głównie w dwóch (na kanał) modułach wzmacniających i buforujących – wejściowym i wyjściowym. Znam je z przedwzmacniacza SL-012 Vitus Audio (czytaj TUTAJ). Tam jednak była ich wcześniejsza wersja – v1.1 z 2009 roku, a tutaj to wersja v1.4 z 2011 roku.
Wejście przełączane jest w przekaźnikach – sygnał płynie do nich krótkimi, grubymi (średnica fi 1,4 mm2) plecionkami z miedzi. Wydaje się, że wejście odprzęgnięte jest kondensatorami – to świetne Sprague. Moduły zbudowane są z wykorzystaniem tranzystorów lutowanych powierzchniowo. Podobnie nalutowano też oporniki, z których zbudowany jest tłumik. To dyskretna drabinka rezystorowa (rezystory SMD), przełączana w hermetycznych przekaźnikach, takich samych, jak na wejściu. Wydaje się, że tłumik wpięto pomiędzy modułem wejściowym i wyjściowym.
Płytki drukowane są osobne dla lewego i prawego kanału. Zostały umieszczone w osobnych, wyfrezowanych komorach, po dwóch stronach zasilacza. Jego podstawą są dwa, średniej wielkości transformatory toroidalne, przykręcone jeden nad drugim. Wokół nich mamy solidne ścianki z aluminium – miejsce to zostało wyfrezowane w bloku z tego materiału. Jak widać na zdjęciach firmowych, gruby trzpień, na który nasunięto trafa jest bardzo gruby i jest częścią obudowy. Kondensatory filtrujące i stabilizatory znalazły miejsce w kolejnej komorze, przed trafem. Wszystko wygląda niezwykle profesjonalnie.


Amp-One

Wzmacniacz umieszczono w identycznej obudowie co przedwzmacniacz. Taki sam jest także dotykowy wyświetlacz. Inne są ikonki, to oczywiste. Tył jest równie ładny, jak w Pre-One – to gniazda Furutecha (RCA i głośnikowe) oraz Neutrika (XLR).
Płytki z elektroniką oraz transformatory umieszczono w wyfrezowanych dla nich komorach. Trafa toroidalne umieszczono tutaj osobno – są za duże, żeby je przykręcić jedno nad drugim. To, podobnie jak w przypadku przedwzmacniacza, budowa typu dual-mono, ze wspólnym jedynie gniazdem sieciowym oraz płytką wyświetlacza. Transformatory są naprawdę duże i współpracują ze sporym bankiem kondensatorów, wlutowanych tuż przy zasilanych przez nie tranzystorach końcowych. To sześć dużych kondensatorów Elny na kanał i osiem, firmy Nichicon, małych. Tranzystory końcowe to piękne, już niestety nieprodukowane Sankeny 2SC2922 + 2SA1216, pracujące w układzie push-pull, w klasie AB. Sterowaniem zajmują się mniejsze tranzystory, też Sankena. Przykręcono je bezpośrednio do dolnej ścianki, ponieważ cała obudowa pełni rolę radiatora. Podobnie było we wzmacniaczu Momentum Stereo Dana D’Agostino, w którym w zbliżony sposób rozwiązano sprawę wymuszenia chłodzenia. Zamiast dokręcać klasyczne radiatory, w obudowie nawiercono (wyfrezowano) otwory. Wygląda to o klasę lepiej (czytaj TUTAJ).
Na wejściu układu pracują takie same moduły buforujące, jak w przedwzmacniaczu, poprzedzone podobnie wyglądającymi kondensatorami Sprague. Sygnał z wejścia doprowadzany jest do nich grubymi plecionkami z miedzi, wpinanymi na skuwkę do płytki. Zastosowane gniazda połączeniowe są najwyższej próby i pochodzą z wysokich linii Furutecha. Klasa.

Specyfikacja techniczna (wg producenta)

Pre-amp ONE
Wejścia: x 5, w tym 2 x RCA i 3 x XLR
Wyjścia: x 2,w tym 1 x RCA i 1 x XLR
Regulacja siły głosu: -66dB to +6dB.
Wymiary: 435 x 305 x 105 mm

Amplifier ONE
Moc wyjściowa: 200 W (RMS)/8 Ω (firma mówi, że przy 4 Ω, a potem 2 Ω moc “niemal” się podwaja)
Wejścia: 2, w tym 1 x RCA i 1 x XLR
Wymiary: 435 x 480 x 105 mm

Dystrybucja w Polsce:

RCM S.C.

tel.: 32/206 40 16 
40-077 Katowice | Polska

e-mail: rcm@rcm.com.pl

rcm.com.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

Źródła analogowe
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
Źródła cyfrowe
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
Wzmacniacze
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
Kolumny
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-101/GL
Słuchawki
- Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
Okablowanie
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
Sieć
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
Audio komputerowe
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
Akcesoria antywibracyjne
- Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
Czysta przyjemność
- Radio: Tivoli Audio Model One