pl | en
Test
Odtwarzacz CD/DAC/przedwzmacniacz
Aesthetix ROMULUS

Cena (w Polsce): 31 500 zł

Producent: Aesthetix

Kontakt:
5220 Gabbert Road Suite A | Moorpark, CA 93021
USA | tel.: 805.529.9901

e-mail: info@aesthetix.net

Strona internetowa producenta: www.aesthetix.net

Kraj pochodzenia: USA

Produkt do testu dostarczyła firma: Soundclub

Tekst: Wojciech Pacuła | Zdjęcia: Wojciech Pacuła; Aesthetix (nr 1)

Data publikacji: 1. marzec 2013, No. 107




Cyfryzacja życia codziennego zatacza coraz szersze kręgi. Nikogo już nie dziwią „hybrydy” (także językowe) takie jak: „Transport CD/DAC”, „DAC/Odtwarzacz CD” i tym podobne. Język podąża bowiem za rzeczywistością i jest odbiciem umysłu ludzi, którzy się nim posługują, na dobre i na złe. A rzeczywistość świata audio jest taka: status nośników fizycznych dramatycznie szybko spada, a równie szybko rośnie znaczenie plików audio. Wprowadzanie do sprzedaży nowego odtwarzacza CD jest więc albo szaleństwem, głupotą lub wynika z dobrze przemyślanej strategii. Jeszcze chyba nigdy tak przeciwstawne źródła działań, jak głupota i rozsądek nie spotkały się w jednym produkcie. Wszystko zależy bowiem od tego, do kogo swój produkt dana firma kieruje.
Doskonale pamiętam rozmowę sprzed jakiś dwóch, czy może nawet trzech lat, którą przeprowadziłem z szefem sprzedaży firmy Cambridge Audio Adamem Shawem-Cotterilem. Okoliczności rozmowy były komfortowe – siedzieliśmy sobie przy herbacie w studiu fotograficznym Bartka Łuczaka, dzięki któremu „High Fidelity” wygląda tak, jak wygląda i rozmawialiśmy o nowych produktach CA, przede wszystkim o odtwarzaczu plików audio NP30. Zadałem wówczas oczywiste pytanie: czy jego pojawienie się oznacza rezygnację z produkcji odtwarzaczy CD? Adam potrząsnął głową i powiedział, że absolutnie nie, że będą produkować odtwarzacze Compact Disc tak długo, jak długo ludzie będą chcieli słuchać płyt. Mogłoby się wydawać, że to jedyna słuszna odpowiedź i że nie ma w niej nic wyjątkowego. Jeśli jednak spojrzymy na wywiady, jakie prowadzę w ramach cyklu „The Editors”, zobaczymy, że co dziennikarz, to inne zdanie na temat przyszłości tego formatu. Od twierdzących, że będzie z nami jeszcze przez wiele, wiele lat, po tych, dla których temat już dawno się skończył.

A co JA o tym myślę? Jedno jest dla mnie oczywiste: dni CD są policzone i odliczanie do „wielkiego zniknięcia” dawno się już rozpoczęło. W średnich zakresach cenowych, przynajmniej jeśli chodzi o branżę audio, CD wymrze równie szybko, jak ptak dodo. Format wymordują szalejący producenci odtwarzaczy plików. W podstawowych przedziałach cenowych może to się trochę przeciągnąć, ponieważ przygotowanie bardzo taniego, łatwego w obsłudze (to bardzo ważne!) odtwarzacza plików jest na razie poza zasięgiem specjalistycznych producentów. Zupełnie inaczej sprawa przedstawia się na samym szczycie, w high-endzie. Sądzę, że to tutaj odtwarzacz CD, podobnie jak SACD, przetrwa najdłużej, nawet jakieś 10-15 lat. Powodów jest kilka, ale najważniejszy jest taki: dopiero teraz z płyty CD udało się uzyskać tak nieprawdopodobnie wyrafinowany dźwięk, że trudno się będzie z tym pożegnać. A to zarówno dzięki usprawnieniom w samych odtwarzaczach, jak i nowym sposobom wykonywania płyt CD (Crystal Disc, SHM-CD, HQCD, Blu-spec 2, SHM-XRCD24, kopie CD-R z taśmy-matki i inne). Dodatkowym powodem niechęci do plików jest to, że wciąż przygotowanie dobrego pliku audio, szczególnie wysokiej rozdzielczości, wydaje się poza zasięgiem wydawców. O ile z CD duża ich część radzi sobie całkiem dobrze, o tyle plik to terra incognita, na której czają się wszelakiego rodzaju pułapki.
Dlatego też nowy, właśnie wprowadzony do sprzedaży odtwarzacz CD9 Audio Research, czy Romulus firmy Aesthetix doskonale wpisują się w ten trend. Zresztą druga z wymienionych firm podeszła do tematu w ciekawy sposób, oferując urządzenie zarówno w z napędem CD, jak i bez niego. Bez napędu to klasyczny DAC, m.in. z wejściem USB, o nazwie Pandora, kosztujący 24 000 zł. Możemy do niego dołożyć napęd CD, klasyczny transport Red Book firmy TEAC, wystarczy dołożyć 4000 zł. Mamy wówczas transport CD i DAC w jednej obudowie. Zarówno do Pandory, jak i do Romulusa można zamontować też układ regulacji siły głosu, za 3400 zł. Dostajemy wówczas DAC/przedwzmacniacz lub odtwarzacz CD/DAC/przedwzmacniacz. Testujemy właśnie tę, najlepiej wyposażoną wersję.

Cechy szczególne tego urządzenia to:

  • mechanizm CD firmy TEAC, zaprojektowanys pecjalnie pod kątem audio, tylko dla płyt Red Book,
  • zasilacz bazujący na dwóch transformatorach,
  • zegary taktujące (cztery) – ultra precyzyjne oscylatory umieszczone tuż przy kości DAC, wprowadzające minimalny jitter
  • asynchroniczne wejście USB bazujące na licencji Gordona Rankina z Wavelength Technologies, wejścia cyfrowe przyjmujące sygnały PCM: 32 kHz, 44, 1 Hz, 48 kHz, 88,2 kHz, 96 kHz, 176,4 kHz, 192 kHz, o rozdzielczości do 24 bitów,
  • wejścia cyfrowe na wymiennych slotach,
  • możliwość przełączania między pracą wejścia USB w klasie 1 (do 24/96, bez osobnego sterownika) i klasą 2 (24/192, wymagana instalacja sterownika)
  • opcjonalne, dodatkowe wejście USB,
  • filtry cyfrowe własnego pomysłu w układzie DSP Motorola DSP56362,
  • przetworniki cyfrowo-analogowe Burr-Brown PCM1792A,
  • sekcja analogowa bazująca wyłącznie na lampach: 2 x 12AX7, 2 x 6DJ8/6922.

ODSŁUCH

Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)

  • MJ Audio Technical Disc vol.6, Seibundo Shinkosha Publishing, MJCD-1005, CD (2013).
  • Adam Makowicz, Unit, Muza Polskie Nagrania /Polskie Nagrania, "Polish Jazz vol.35", PNCD 935, CD (1973/2004).
  • Artur Lesicki Acoustic Harmony, Stone & Ashes, Fonografika, 559040, kopia z taśmy-matki, CD-R (wersja CD: 2010); recenzja TUTAJ.
  • Bogdan Hołownia, Chwile, Sony Music Polska, 505288 2, kopia z taśmy-matki, CD-R (wersja CD: 2001).
  • Czesław Niemen, Katharsis, Muza Polskie Nagrania, PRCD 339, “Niemen od początku, nr 9”, CD (1976/2003).
  • Czesław Niemen, Spodchmurykapelusza, Pomaton EMI, 36237, CD (2001).
  • Depeche Mode, Heaven, Mute/Columbia, 47537-2, maxi SP, CD (2013).
  • Diorama, Even Devil Doesn’t Care, Accession Records, A 133, CD (2013).
  • Frank Sinatra, Sinatra Sings Gershwin, Columbia/Legacy/Sony Music Entertainment, 507878 2, CD (2003).
  • John Coltrane, Coltrane, Impulse!, 589 567-2, “Deluxe Edition”, 2 x CD (1962/2002).
  • Józef Skrzek, Podróż w krainę wyobraźni, Polskie Nagrania/Metal Mind Productions, MMP CD 0541, CD (1978/2009).
  • Komeda Quintet, Astigmatic, Muza Polskie Nagrania /Polskie Nagrania, "Polish Jazz vol.5", PNCD 905, CD (1966/2004).
  • Lars Danielsson, Mélange Bleu, ACT, 9604-2, “ACT: Nu Jazz””, CD (2006); recenzja TUTAJ.
  • Lucy Ann, Lucky Lucy Ann, Mode Records/Muzak, MZCS-1121, “Mode Vocal Collection”, CD (1957/2007).
  • The Dave Brubeck Quartet, Time Out, Columbia Records/Sony Music Entertainment Hong Kong, 883532, "K2HD Mastering CD", No. 0055, CD (1959/2011).
  • The Oscar Peterson Trio, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 032 UDC, “Direct From Master Disc. Master Edition”, gold CD-R (1964/2009).
  • Tomasz Stańko Quartet, Lontano, ECM, 1980, CD (2006).
  • Wes Montgomery, Echoes of Indiana Avenue, Resonance Records, 195562, CD (2012).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Źródła cyfrowe ostatnimi czasy są znacznie bardziej wyrafinowane niż jeszcze kilka lat temu. Dotyczy to zarówno przetworników cyfrowo-analogowych, co jest łatwe do zrozumienia, ale także odtwarzaczy Compact Disc, a nawet Blu-ray. Testowane równolegle z Romulusem, dla „Audio”, odtwarzacze multiformatowe Marantz UD7007 i Cambridge Audio Azur 752BD zaskoczyły mnie dojrzałością brzmienia, bez względu na to, jakie płyty były odtwarzane, czy jakie pliki. Źródeł tej zmiany, bo to nie jest pojedynczy impuls, należy szukać przede wszystkim we właściwym rozpoznaniu i coraz lepszym radzeniu sobie z różnymi typami jittera, czyli cyfrowego zniekształcenia polegającego na nierównomierności taktowania sygnału. Drugim powodem zmiany byłaby pewnego rodzaju dojrzałość, polegająca na dostrzeżeniu w muzyce nie tylko zbioru dźwięków, które należy jak najdokładniej pokazać, ale przede wszystkim specyficznej gry, wielopłaszczyznowej siatki połączeń między barwą, tempem, rozdzielczością, selektywnością, skupieniem, mikro i makrodynamiką – żeby przywołać tylko najważniejsze aspekty, w których zazwyczaj ujmowany jest opis dźwięku.
Ciekawe może być w tym to, że pierwsza z przyczyn (pamiętajmy, że to jedynie moje zdanie, każdy zapewne może wskazać inny ciąg/ciągi przyczynowo-skutkowy/e) ma charakter czysto inżynierski, to coś, co wzięło się z pomiarów i dostrzeżenia za ich pomocą problemu. Inna sprawa, że za te pomiary wzięto się po wielu zastrzeżeniach audiofilów co do „perfekcyjności” dźwięku z odtwarzaczy CD – to jednak rzecz na inną okazję. Druga przyczyna jest wynikiem wyłącznie odsłuchów i dojścia w ich wyniku do punktu, kiedy przestajemy rozumieć dźwięk jako zbiór elementów, które lepiej lub gorzej ze sobą współdziałają i które da się poprawić, a jako coś większego. Dzięki takiemu podejściu, naprawdę modelowej współpracy między miernictwem i organoleptyką, między testem przez pomiar i testem przez ogląd dźwięk źródeł cyfrowych jest obecnie naprawdę bardzo dobry.

Największe wrażenie te zmiany robią oczywiście w niedrogich urządzeniach, najczęściej przetwornikach D/A. Wystarczy przywołać takie produkty, jak DACMagic 100 firmy Cambridge Audio, rDAC Arcama, nawet rLINK, czy odtwarzacz CD Cambridge Audio Topaz 5, kosztujący mniej niż cokolwiek w moim systemie odsłuchowym. Przygotować coś tak przyjemnego za tak małe pieniądze to prawdziwa sztuka. Równie znaczące zmiany zachodzą jednak i w high-endowym audio. Z grubsza można by je opisać podobnie jak przy wspomnianych DAC-ach, jednak konsekwencje tych zmian są inne, znacznie bardziej złożone. Jest jednak coś, co łączy zarówno rLINK-a, jak i testowany odtwarzacz Aesthetixa: to wybory, których muszą inżynierowie dokonywać.
Nie ma bowiem w audio czegoś takiego jak „neutralny” dźwięk, czy dźwięk „naturalny”, o „absolutnym” nie wspomniawszy. Może być jedynie bardziej lub mniej naturalny/neutralny (‘absolutny’, z założenia nie może być „mniej” lub „bardziej”). Co więcej – dwa, będące na tym samym poziomie neutralności/naturalności, urządzenia mogą się od siebie różnić jak dzień i noc, jak testowany Romulus i, dla przykładu, DAC M2TECH Vaughan.

Dźwięk amerykańskiego odtwarzacza/DAC-a/przedwzmacniacza jest ciepły. Jest gęsty. Jest płynny. Jest przyjemny. Przypomina w tym, jako żywo, inne udane produkty cyfrowe, jak odtwarzacze SACD Mark Levinson No.512 i emm Labs XDS1 Signature Edition. Wszystkie mają bardzo podobną sygnaturę, zbliżającą je do tego, co stereotypowo nazywamy dźwiękiem „analogowym”, a co jest w istocie dźwiękiem naturalnym i nie do końca neutralnym. Przeciwstawienie sobie tych słów może się wydać paradoksalne, bo ostatecznie neutralny przekaz powinien być naturalny, tj. podobny do tego, z czym mamy do czynienia w rzeczywistości. Świat audio rządzi się jednak własnymi prawami. Jedno z nich mówi, że wydarzenie muzyczne na żywo jest zupełnie czymś innym niż zarejestrowane. Stąd owa gra neutralnością i naturalnością, będąca w istocie odniesieniem się do jednostkowych wyborów i preferencji.
Romulus, a właściwie jego twórcy, odwołują się do kategorii piękna. Tak najkrócej można by scharakteryzować to, co usłyszymy podłączając amerykańskie urządzenie bezpośrednio do końcówki mocy.
Romulus w moim systemie znacznie lepiej zagrał bowiem podłączony nie przez ultra-minimalistyczny przedwzmacniacz Ayon Audio Polaris III [Custom Version], z pojedynczym stopniem wzmacniającym i transformatorową regulacją napięcia (siły głosu), a podłączony bezpośrednio do końcówki Soulution 710. Co więcej – podobnie było w przypadku końcówki Dana D’Agostino Momentum Stereo.

Z przedwzmacniaczem, czy bez?

Pytanie odwieczne, także odpowiedź wciąż ta sama: to zależy. Nie odżegnując się od jasnej odpowiedzi trzeba jednak powiedzieć, że zastosowanie lub nie przedwzmacniacza w danym systemie zależy od dwóch czynników: jak przedwzmacniacz wbudowany w źródło (bo tylko w takim przypadku można myśleć o rezygnacji z zewnętrznego pre) współpracuje z końcówką mocy i jakiej jest klasy. Zwykle wzmacniacze mocy buduje się z myślą o klasycznym przedwzmacniaczu, który w odpowiedni sposób wzmocniłby sygnał, zbuforował go i wyregulował siłę głosu. Dlatego wyeliminowanie go i podłączenie końcówki bezpośrednio do regulowanego wyjścia odtwarzacza CD, dla przykładu, musi być oparte na własnym doświadczeniu: na tym, czy nam się ten dźwięk bardziej podoba. Choć intuicja podpowiada nam, że „mniej znaczy więcej” i wyeliminowanie z toru jednego, dwóch, trzech, czasem więcej stopni wzmacniających powinno poprawić dźwięk, to zwykle jest dokładnie odwrotnie. I dopiero specjalnie pod tym kątem zaprojektowane systemy (podkreślam: SYSTEMY), jak np. Ancient Audio, składające się z CD/przedwzmacniacza w jednym i końcówki mocy grają wyraźnie lepiej bez dodatkowego urządzenia między nimi

Jakieś dziesięć, piętnaście lat temu podobnie dźwięk kształtowały odtwarzacze Wadii, stąd nasze, krakowskie określenie takiego zachowania – „wadiowanie”. Chodziło o piękny, plastyczny dźwięk, w którym zaokrąglony atak i ocieplony środek powodowały, że nikt nie miał problemu z płytami CD, której bolączki były wówczas naprawdę mocno odczuwalne. Stąd również niezwykła popularność urządzeń Wadii; trzeba powiedzieć: zasłużona.
Czas zmienia jednak wartościowanie. Dzisiaj takie granie byłoby odebrane jako wyraźnie podbarwione. Wciąż niezwykle przyjemne, ale raczej stłumione, bez rozdzielczości i różnicowania, jakim charakteryzują się współczesne urządzenia cyfrowe. Romulus tylko przypomina to, co robiła Wadia 851, nie mając jej problemów. To, jak mówię, ciepły dźwięk, ale nie ocieplony – to nie to samo. ‘Ocieplony’ oznacza ‘podbarwiony’, a ‘ciepły’ – ‘pełny’, to zwykłe przeciwieństwo ‘zimnego’, nienacechowane tak mocno. Odtwarzacz Aesthetixa gra dużym dźwiękiem z rozmachem, w czym przypomina CD-5s Special Ayon Audio. Od austriackiego odtwarzacza ma jednak lepiej wszystko ogarnięte, lepiej fokusowane. Nie ma tak niskiego, tak zamaszystego basu, ale nikt nie powinien narzekać.
Instrumenty są dość blisko słuchacza i pokazywane są w namacalny sposób. Da się wyczuć w tym wpływ nieco mocniejszego prowadzenia niższego środka, choć nie słychać tego wprost, tj. nie jako wąskopasmowe podbarwienie. Wyraźnie jest to intencjonalne działanie, ponieważ „ustawia” cały dźwięk – jego wolumen, rozmach, dynamikę. Rzeczą, którą kiedyś tak zachwycała Wadia, a współcześnie Mark Levinson No.512 i emm Labs XDS1 Signature Edition jest plastyka.

Romulus dołącza do tego elitarnego klubu, pokazując nie dość, że duże, to jeszcze namacalne, „fizyczne” obiekty, z całego pasma.

Plastyka w tym przypadku nie oznacza zamazywania dźwięku. To wysokiej klasy źródło w każdym aspekcie, także w dziedzinie rozdzielczości. Żeby to zweryfikować, posłuchałem kilku płyt CD i porównałem je z ich wersjami master, które mam na płytach CD-R. W podobny sposób, choć znacznie bardziej wyrafinowany, swoje płyty UDH przygotowują firmy First Impression Music, T-TOC i inni „pojechani” wytwórcy. Różnice między kopią taśmy-matki, a wytłoczonym nośnikiem są zastanawiająco duże, zawsze na korzyść kopii CD-R. To dlatego tak ogromny sukces odniosły płyty XRCD – częścią ich specyfikacji było skrócenie drogi między studiem nagraniowym i finalnym produktem. To jednak wciąż kilka etapów, z których każdy to potencjalne zniekształcenia.
W każdym razie – różnice są ewidentne. Romulus pokazał je bardzo dobrze, bez cienia zawahania. Ukazał znacznie większą dynamikę, lepsze skupienie dźwięku i po prostu ciekawszy przekaz z CD-R. Zrobił to jednak po swojemu, modelując przekaz w charakterystyczny dla siebie sposób. Przede wszystkim mocniej słychać było różnice w wielkości instrumentów i ich odległości od słuchacza. To potwierdzałoby wcześniejsze spostrzeżenia. Lekko podkreślone zostały także zmiany dynamiki – na tłoczonym nośniku znacznie bardziej płaskie; zaś na CD-R wybuchowe – i płaskość, i wybuchowość zostały przez Romulusa nieco podkreślone.

A przecież na pierwszy rzut oka amerykański odtwarzacz wydaje się lekko ograniczony w sposobie prezentacji, ponieważ nie jest specjalnie selektywny. Ostatnio miałem dłuższą rozmowę z Andrzejem Kisielem, naczelnym „Audio”, w której podpytywał mnie, jak definiuję różnice między rozdzielczością i selektywnością. Słusznie zwrócił wówczas uwagę na coś, co podskórnie wiedziałem, podświadomie zakładałem na samym początku, o czym się jednak zapomina: że nadmierna selektywność jest błędem, podobnie jak zbyt mała. Rozdzielczość z kolei nie może być zbyt duża, zawsze jest zbyt mała.
Tak rozumiana, jest przez Romulusa selektywność delikatnie osłabiana. To nie jest dźwięk, w którym wszystko byłoby od razu widoczne, klarowne, przejrzyste. Można nawet zapamiętać ten dźwięk jako mniej otwarty niż innych urządzeń o podobnie ukształtowanej barwie. I w pewnym sensie będziemy mieli rację. Mocne blachy z płyt Coltrane, Katharsis Niemena, elektronika z nowej płyty Diorama Even Devil Doesn’t Care - wszystko to było lekko uspokojone i „upiększone”. Przypominam sobie, że dokładnie tego samego określenia użyłem w podsumowaniu testu wzmacniacza Devialet D-Premier AIR. Obydwa urządzenia pokazują świat nieco ładniejszy niż jest, nie dopuszczają do przedostania się żadnych ziarnistości, jasnej góry, konturowości. Bas jest lekko zmiękczony, na samym dole, ale wyżej ma świetną definicję, przez co wydaje się, że cały jest taki zwarty. Wydawanie się to nie to samo, co pewność i przy dłuższych odsłuchach dojdziemy do wniosku, że stopa perkusji może uderzać w bardziej dynamiczny sposób, że skóra powinna być słyszana w wyraźniejszy sposób. Takie życie.



To, co najważniejsze

Testując wielofunkcyjne urządzenie, na przykład takie, jak Romulus, trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników, z których zazwyczaj jesteśmy zwolnieni. Trzeba odpowiednio posortować poszczególne właściwości, ustalić – prowizorycznie, tu i teraz – które są ważniejsze dla potencjalnego klienta, które były ważne dla producenta i które są ważne dla mnie. Tak, właśnie tak – dla mnie. Najważniejsze pytanie, które zadaję sobie słuchając danego produktu jest proste: „czy mi się podoba”? Choć brzmi to jak skrajnie subiektywne podejście do tematu, jest chyba jedynie słuszne i ma obiektywny sens. Słuchając dziesiątków, setek, a wreszcie – tak, to już tyle lat – tysięcy produktów związanych z audio, słuchając ich z wykorzystaniem całej swojej wiedzy i doświadczenia z innych dziedzin, staram się bowiem utrafić w sedno, którym jest „dobry” dźwięk. Czyli maksymalnie podobny do tego, z którym mamy do czynienia na żywo, po uwzględnieniu jednej, ale za to ZASADNICZEJ poprawki: tego, że nagranie to inny świat. Tym razem do tego pytania trzeba dodać kolejne: jak urządzenie zachowuje się jako odtwarzacz CD, jako DAC i jako CD/przedwzmacniacz i DAC/przedwzmacniacz. I jak w tym wszystkim odnajduję wejście USB – niby podobne do innych wejść cyfrowych, a jednak należące do zupełnie osobnej kategorii.

Pytanie numer jeden, najważniejsze, jest bardzo łatwe: nie sądziłem, że tak dobry dźwięk można uzyskać za tak niewielkie pieniądze. Mówię o produkcie jako takim, bez rozbijania na poszczególne kategorie. Równie udanym urządzeniem był odtwarzacz Ayon Audio CD-3s, jednak Romulus zdziwił mnie wyrafinowaniem. Barwa Ayona była bardzo podobna, jego funkcjonalność nieco lepsza. Ale to Romulus powodował, że długo w noc słuchałem muzyki na słuchawkach. Nawet słysząc, że dół jest, jednak, trochę podkreślony i że definicja dźwięków mogłaby być lepsza. Austriacki odtwarzacz gra z większym rozmachem i w bardziej otwarty sposób, przez co z kolei sprawdzi się w dużej części systemów, w których Romulus wyda się zbyt ciepły i za bardzo zachowawczy. Nieprzypadkowo jednak porównywałem go do znacznie droższych odtwarzaczy Levinsona i emm Labs (tak się składa, że cała trójka pochodzi z USA) – to podobny „spirit”, spojrzenie na muzykę, na to, co jest ważniejsze, a co mniej. We wszystkich instrument ma bardzo ładną bryłę i świetnie słychać otoczenie akustyczne, ale tylko najbliższe – to, co dalej jest szybko gaszone. We wszystkich z dźwięku najważniejsze jest podtrzymanie, a średnica ma mocny niski zakres, przez co jest bardzo namacalna.
Dodatkowe atuty odtwarzacza Aesthetix to wejście USB i regulacja siły głosu. To jeden z absolutnie nielicznych odtwarzaczy cyfrowych, które niekoniecznie potrzebują przedwzmacniacza. A to dzięki takiej, a nie innej barwie. Polaris III w wersji, którą mam, czyli zupełnie przerobiony przez Gerharda Hirta, wnosił do dźwięku nieco wypełnienia. Po jakimś czasie okazywało się jednak, że wcale nie jest potrzebne, że zamazuje definicję, że bez przedwzmacniacza dźwięk jest bardziej selektywny, a niekoniecznie „lżejszy”. Sprawdziłem to i na moim Soulution 710, jak i na Momentum Stereo Dana D’Agostino, a więc na końcówkach o bardzo różnym sposobie budowania przekazu.
A do tego to wejście USB! Gordon Rankin z Wavelenght Audio, licencjonodawca systemu Streamlength Asynchronous USB, z którego skorzystał Jim White, właściciel Aesthetixa jest jednym z najsensowniejszych producentów przetworników DAC i ma w ręku dar. Jim po prostu wykorzystał to, co dostał w tej, opartej o programowalną kość XMOS, technologii. Dostał w ten sposób niesamowicie nasycony, piękny pod względem barw, całkiem dynamiczny dźwięk. Jego plastyka była większa niż przy graniu z płyt CD i lepiej akcentowane były różnice między instrumentami. Dynamika z kolei była nieco mniejsza, podobnie jak rozdzielczość. Generalnie jednak to dokładnie ta sama klasa – i CD, i USB. Byle to ostatnie wykorzystane zostało w odpowiedni sposób.

Podsumowanie

Nie muszę jakoś specjalnie się przykładać, żeby w krótkiej, skondensowanej formie napisać to, co myślę o Romulusie. To bardzo łatwy przypadek. Dźwięk urządzenia jest urzekający i wciągający. Jego funkcjonalność wyjątkowo współgra z podstawowym źródłem sygnału, czyli CD – zarówno wejście USB, jak regulacja siły dźwięku zostały zaimplementowane z głową, wykorzystując zalety DAC-a, a nie walcząc z nimi.
Nie we wszystkich systemach się jednak ten amerykański odtwarzacz CD/DAC/przedwzmacniacz sprawdzi. Jeśli system jest mało rozdzielczy, jeśli jest mało selektywny, jeśli ma sporo basu, wówczas trzeba się rozejrzeć za czymś innym i posłuchać, dla przykładu, Ayona CD-3s. Jeśli jednak mamy do czynienia ze zrównoważonym, albo nawet trochę zbyt „lekkim” systemem, wówczas Romulus będzie naszym Kilimandżaro, naszym biegunem północnym i południowym, naszym wypoczynkiem.

METODOLOGIA TESTU

Odtwarzacz testowany był w odsłuchu porównawczym A/B ze znanymi A i B. Producent dokleił do niego od spodu pięć małych, gumowych nóżek, które są wyraźną zachętą, aby wypróbować jakieś specjalistyczne stopy. W moim przypadku były to trzy Finite Elemente CeraBall, a całość stała na platformie Acoustc Revive RAF-48H. Zasilaniem zajmował się kabel sieciowy Harmonix X-DC350M2R Improved-Version. Odtwarzacz testowany był w systemie z przedwzmacniaczem Polaris III Ayon Audio, ale główne odsłuchy przeprowadzone zostały przy jego bezpośrednim podłączeniu do końcówek mocy Soulution 710 oraz Dan D’Agostino Momentum Stereo. Bez zewnętrznego przedwzmacniacza w torze pracował wyraźnie lepiej. Sygnał do wejścia USB prowadzony był kablem Acoustic Revive USB 5.0 PL z komputera pracującego z Windowsem 8, dyskiem SSD 128 GB, 8 GB RAM i odtwarzaczem JPlay5.

BUDOWA

Romulus firmy Asthetix jest przykładem na gwałtownie rosnącą podgrupę źródeł cyfrowych, łączących w jednej obudowie dwa, albo trzy produkty, dotychczas osobne. To odtwarzacz Compact Disc, DAC z wejściem USB (a więc DAC USB) oraz przedwzmacniacz. Zabrakło w nim tylko analogowych wejść, które znajdziemy u jego bezpośredniego konkurenta z Austrii, odtwarzacza Ayon Audio CD-3s. O szczególnym statusie Romulusa świadczy fakt, że dostępna jest jego wersja bez napędu CD – o nazwie Pandora. Tak więc to naprawdę transport CD i DAC w jednym, a nie tylko sprytny zabieg marketingowy, mający na celu zasugerowanie, że wprawdzie to jedna obudowa, to jednak tak naprawdę dostajemy dwa, równie dobre urządzenia.
Romulus jest duży, solidnie zbudowany, ale trochę inaczej niż zwykle. Odtwarzacze CD oraz „daki” stara się szczelnie zabudowywać, ekranując je od zakłóceń elektromagnetycznych i szumów RF. W Romulusie sekcję napędu, mikroprocesor sterujący wyświetlaczem oraz dwa transformatory zasilające zamknięto w ekranach tuż przy przedniej ściance. W ekranach wycięto jednak spore sloty pomagające chłodzić wnętrze i zainstalowano je w dużej, aluminiowej obudowie o grubych ściankach, w której niemal cała góra jest ażurowa – to drobna siateczka, a nie pełna płyta. Widać pod nią lampy i wszystkie układy elektroniczne.

Bryła urządzenia jest więc duża i wygląda bardzo solidnie. Inny niż zwykle jest też projekt plastyczny. Niemal zawsze przednia ścianka jest większa niż obrys urządzenia, czasem i bryła, i front mają te same wymiary. Tutaj jest inaczej – płyty zakrywające górę i boki są większe niż aluminiowa płyta przodu. Innego kształtu są też przyciski – to charakterystyczne dla Aesthetixa trójkąty, a nie kółeczka (taka męska manifestacja), powtarzające logo firmy. Pośrodku umieszczono duży, niebieski wyświetlacz składający się z alfanumerycznych modułów LED. Podzielono go na dwie sekcje – mniejszą, wskazującą czas ścieżki CD lub częstotliwość próbkowania wejścia cyfrowego i większą, pokazującą ilość ścieżek, numer odtwarzanej ścieżki lub siłę głosu. To ostatnie wskazanie jest przy CD przywoływane tylko na chwilę, widoczne jest przez cały czas tylko w przypadku korzystania z któregoś z wejść cyfrowych. Wyświetlaczowi towarzyszą niebieskie diody, pokazujące tryb powtarzania, zmianę fazy absolutnej i synchronizację DAC-a z zewnętrznym napędem. Szkoda, że mają inny odcień niż wyświetlacz i że są zbyt jasne. Guzikami zmienimy aktywne wejście, uaktywnimy tryb „mute”, wyłączymy wyświetlacz, a także – to ostatecznie CD – obsłużymy napęd. Trochę niefortunnie umieszczono przycisk wysuwania płyty – niemal zawsze jest to osobny guzik, blisko szczeliny szuflady. Tutaj w tym miejscu jest „mute”. Z brzydkiego, niefunkcjonalnego pilota zdalnego sterowania możemy dodatkowo zmienić siłę głosu, zmienić fazę absolutną lub wybrać, która część wyświetlacza będzie aktywna.
Tylna ścianka podzielona jest na sekcje. Z prawej strony widać wyjścia zbalansowane XLR oraz niezbalansowane RCA (urządzenie ma budowę zbalansowaną), blisko środka gniazdo sieciowe i sterujące, a z prawej sloty z wejściami cyfrowymi, trochę na modłę Accuphase. Do dyspozycji mamy trzy sloty, w testowanym odtwarzaczu zapełnione były dwa – jeden z wejściem USB, drugi z wejściami cyfrowymi AES/EBU, RCA oraz TOSLINK. Wszystkie przyjmują sygnał do 24 bitów i 192 kHz. Przy wejściu USB jest mały przełącznik, którym definiujemy, czy to wejście USB Class 1, obsługujące sygnały do 24/96, czy USB Class 2 – 24/192. Jeśli chcemy korzystać z tego ostatniego potrzebny będzie firmowy sterownik (ale tylko jeśli mamy PC; posiadacze MAC-ów go nie potrzebują). W Romulusie wejście USB pracuje w trybie asynchronicznym, a więc sygnał buforowany jest w układzie odbiornika i taktowany własnym zegarem, a nie zegarem komputera.

Górna ścianka przymocowana jest na rzepach. Niespodzianka, prawda? Ale dzięki temu wymiana lamp jest banalnie prosta. Warto też wypróbować działanie urządzenia w ogóle bez górnej płyty – dźwięk jest nieco inny.
Układ elektroniczny podzielony jest na trzy części. Z przodu mamy dużą puszkę z napędem i zasilaniem. Ten pierwszy to mechanizm CD (Red Book) TEAC-a. Jest dość głośny i ma plastikową tackę, ale działa pewnie i szybko. Część odkryta też jest podzielona, ustawionym pionowo ekranem, na dwie części – mniejszą, z wejściami cyfrowymi i większą, z układem przetwornika. Wejście USB oparto na układzie XMOS, z softwarem napisanym przez Gordona Rankina dla jego przetworników D/A USB Wavelenght Audio. Streamlength Asynchronous USB okazał się na tyle innowacyjny i tak dobrze pracował w różnych układach, że szybko duża część firm audio wykupiła na niego licencję i zaczęła stosować w swoich urządzeniach. Tak też zrobił Aesthetix. Układy zmontowano na pionowej płytce, którą można wymieniać, w miarę unowocześniania technologii (a na horyzoncie jest przesył sygnału DSD i PCM 32/384). Pozostałe wejścia cyfrowe są obsługiwane przez odbiornik AKM AK4118. RCA i AES/EBU są buforowane transformatorami dopasowującymi. Obydwie płytki wpięte są do poziomej płytki-matki, na której umieszczono duży układ DSP Motoroli. Zapisano w nim filtry cyfrowe, napisane przez ludzi z Aesthetixa. Trafia do niego również sygnał z napędu CD. Koło kości jest jej własny, bardzo ładny zegar taktujący, ale cztery kolejne znajdziemy tuż przy kości DAC-a.

Po drugiej stronie ekranu umieszczono piękny, naprawdę piękny układ przetwornika. Na wejściu pracuje DAC Burr Brown PCM1792, z którego wychodzimy sygnałem zbalansowanym, prądowym. Niemal zawsze konwersję I/U wykonuje się w układach scalonych (bardzo rzadko, jak w Ancient Audio w sposób pasywny), ze względu na potrzebę uzyskania niskich zniekształceń i szumów. Tutaj jest inaczej – zastosowano w tym celu lampy. Nie byle jakie lampy, a selekcjonowane NOS-y (New Old Stock) Telefunkena, model E83CCS, chłodzone i ekranowane metalowymi damperami EAT Cool Damper. Z kolejną sekcją, wzmacniającą i buforująca, w której pracują lampy 6922EH Electro-Harmonix, Telefunkeny sprzęgnięte są, połączonymi równolegle, kondensatorami REL-CAP. Takie same, jeszcze większe kondensatory, sprzęgają lampy 6922 z wyjściem.
Przed tymi ostatnimi umieszczono sekcję regulacji siły głosu. Nie jest to więc prosty układ, w którym tłumik jest na wyjściu, a raczej kompletny przedwzmacniacz, z buforowanym wyjściem. To element opcjonalny, montowany na pionowej, wpinanej na złoconych pinach płytce. Tłumik wykonano nietypowo – to układ hybrydowy, z układem scalonym, w którym sygnał tłumiony jest co 1 dB i piękną drabinką rezystorową, z precyzyjnymi, metalizowanymi opornikami, przełączanymi w przekaźnikach, przełączającą co 6 dB.
Niezwykle rozbudowany jest zasilacz. Pracuje cały czas, także w trybie „standby” – pokazują to świecące diody LED. Każda sekcja ma swoje własne układy stabilizujące, w każdym jest sporo kondensatorów Nichicona, a osobne transformatory zasilają sekcję DAC-a i sekcję transportu i cyfrową.
Piękna robota i tylko napęd nie wygląda równie solidnie, co reszta układów. Robi swoje, ale do topowych napędów Philipsa i Esoterica mu daleko. Wziąwszy jednak pod uwagę, że dopłata z Pandory do Romulusa, a więc dopłata za transport wynosi 4000 zł, nie bawiłbym się w zewnętrzne napędy – to dodatkowe kable i zniekształcenia.

Dystrybucja w Polsce
SoundClub Sp. z o.o.
ul. Skrzetuskiego 42
02-726 Warszawa

tel.: 22 586 3270 | fax: 22 586 3271
e-mail: soundclub@soundclub.pl

Strona internetowa: www.soundclub.pl



System odniesienia

ŹRÓDŁA ANALOGOWE
  • Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
  • Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
  • Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
ŹRÓDŁA CYFROWE
  • Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
  • Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
WZMACNIACZE
  • Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
  • Wzmacniacz mocy: Soulution 710
  • Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
KOLUMNY
  • Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
  • Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
  • Filtr: SPEC RSP-101/GL
SŁUCHAWKI
  • Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
  • Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
  • Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
  • Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
OKABLOWANIE

SYSTEM I
  • Interkonekty: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
  • Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
SYSTEM II
  • Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
  • Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
SIEĆ

SYSTEM I
  • Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
  • Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
  • System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
SYSTEM II
  • Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
  • Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
AUDIO KOMPUTEROWE
  • Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
  • Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
  • Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
  • Router: Liksys WAG320N
  • Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
  • Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy
  • Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
  • Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD/zasilacz przedwzmacniacza/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
  • Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
  • Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
  • Radio: Tivoli Audio Model One