pl | en

No. 168 Kwiecień 2018

HIGH FIDELITY DISC | BOX 1
czyli Compact Disc 7” po polsku

achodzi mnie co jakiś czas taka myśl: skoro mamy tak wiele wspólnego z Japonią, szczególnie jeśli chodzi o umiłowanie muzyki, dlaczego w Polsce nie wydaje się płyt Compact Disc w sposób, dzięki któremu muzyka brzmi z nich lepiej niż kiedykolwiek wcześniej i które wyglądają tak, że ręce same się do nich rwą? Słowem – dlaczego nie wydajemy w Polsce płyt Platinum SHM-CD, SHM-CD, Ultimate Hi-QualityCD, BSCD2? I dlaczego nie ukazują się one w formacie 7”, który jest doskonałym kompromisem pomiędzy formatem albumu LP i płyty CD? Pamiętają państwo artykuł dotyczący boxów z płytami Platinum SHM-CD zespołu King Crimson? Jeśli nie, zachęcam do lektury, może wtedy moje marzenie – a o nim chciałem opowiedzieć, zostanie obleczone w konkretny kształt (czytaj TUTAJ).

Odpowiedzi na te pytania jest kilka i wszystkie one razem dosadnie wskazują na to, że najprawdopodobniej nigdy się to nie zdarzy. Ale właśnie dlatego, na przekór „znakom na niebie i na ziemi”, przeszkodom obiektywnym i płyciznom umysłowym, lenistwie oraz oportunizmowi chciałbym zaproponować ucieczkę w wyobraźnię i opis nieistniejącego, mało prawdopodobnego, ale przecież możliwego scenariusza w którym ukazują się cztery boxy, każdy po pięć, może sześć płyt, z polską muzyką, wydane pod patronatem i w konsultacji z „High Fidelity”. Boxy wydane z równą starannością, co japońskie wydawnictwa, z dźwiękiem najwyższej możliwej jakości na nośniku, który gwarantuje to, że będziemy najbliżej, jak to tylko z tym formatem możliwe, analogowej taśmy-matki.

Krok pierwszy, czyli jak musiałoby takie wydawnictwo wyglądać

Chociaż czytają państwo wydawnictwo poświęcone dążeniu do jak najlepszego dźwięku, wyprawę zaczynam od formy. Myślę jednak, że jest jasne dlaczego – produkt znany jako „płyta” w świecie fizycznym jest czymś więcej niż samą muzyką. To połączenie poligrafii, tj. okładki, eseju opisującego muzykę i muzyków, a także dźwięku. Dlatego też tak niebywale działają na wyobraźnię wydawnictwa japońskie.

Projekt HIGH FIDELITY DISC to wydawnictwo w rozmiarze 7” typu mini LP. 7” to wielkość singla winylowego, a termin „mini LP’ odnosi się do tego, że płyta wydana jest nie w plastikowym pudełku i nie jako digipak, a jest wierną reprodukcją oryginalnego wydania, niemal zawsze winylowego. Mielibyśmy więc dokładną replikę okładki, wraz z gramaturą i fakturą tektury, z której została wykonana. To trudne, ale możliwe. Przypomnę, że angielska firma The Electric Company Co., wydająca perfekcyjne reedycje czarnych płyt, potrafi znaleźć papiernię z której pochodziła oryginalna okładka i przygotować ją w niemalże identyczny sposób.

Co mogłoby być zabawne, ponieważ większość płyt – jeśli nie wszystkie – które widziałbym w tej kolekcji, zostało wydanych na papierze bardzo złej jakości. Ale właśnie to, wraz z kiepskimi farbami, nadaje im niepowtarzalny wygląd. Jak wykonać reprodukcje takiej okładki? – Nie mam pojęcia… Ale ważne jest, aby nie rezygnować z tego założenia, inaczej całość traci sens. Ponieważ mają to być reprodukcje możliwie identyczne, nie da się na nich nanieść kodu paskowego, ani innych informacji obecnych na współczesnych wydawnictwach. Dlatego też całość musi być zapakowana w folię i to na folii naniesione by były informacje handlowe.

Ale nie wszystkie. Wprowadziłbym bowiem OBI, tak charakterystyczne dla wydawnictw japońskich. Pełni ono rolę informacyjną i taką też pełniłoby w naszym projekcie. Znalazłoby się na nim logo zespołu, tytuł płyty, informacje o remasterze i logotypy nowego wydawcy oraz „High Fidelity”. Niemal to widzę, czuję fakturę tego pasa – przypomnijmy, że ‘obi’ w Japonii oznacza pas, a w domyśle pas kimono. Duży format wydawnictwa pozwoliłby na przemyślaną, minimalistyczną poligrafię, która byłaby dopełnieniem samej płyty.

W zestawie HIGH FIDELITY DISC musiałby się też znaleźć materiał dotyczący współczesnej recepcji danego albumu, a także technicznych aspektów tego wydawnictwa. Ten drugi musiałby powstać w ścisłej współpracy z wydawnictwem, ponieważ tylko wtedy można będzie dotrzeć do szczegółów sesji nagraniowych. Równie ważna byłaby część dotycząca opisu nowego masteru. Dopiero te trzy rzeczy złożyłyby się na wartość dodaną, której w oryginale nie było. Płyty otrzymałyby wspólny box, podobny do tych jakie oferuje firma Disk Union.

Krok drugi, czyli jak musiałoby takie wydawnictwo grać

To krok w nieznane. Nie przypadkiem bowiem niemal wszystkie, jeśli nie po prostu WSZYSTKIE, techniki służące do poprawy jakości samych płyt Compact Disc pochodzą z Japonii. Wymieniłem je na początku tekstu, dorzuciłbym jeszcze tylko XRCD. Poza Japonią nikt tego typu płyt nie wykonuje. Jedynym sposobem na uzyskanie w Europie płyty lepszej niż standardowa, aluminiowa, z plastikowym podłożem, jest wytłoczenie jej na podkładzie ze złota. Z doświadczenia wiem, że zazwyczaj to krok w dobrą stronę. Złoty podkład daje jednak bardzo charakterystyczny dźwięk, dość daleki od perfekcyjnej rozdzielczości XRCD czy Platinum SHM-CD.

Można oczywiście próbować zainteresować takim wydawnictwem wytwórnię z Japonii. Ale to niesłychanie trudne. O ile wiem, jedynym wydawnictwem tego typu, tj. na krążkach SHM-CD jest box z pięcioma albumami grupy SBB wydany przez japońską wytwórnię Belle Antique. Remasterem zajmował się pan Kazunori Ohara, korzystając zapewne z cyfrowego pliku typu „flat transfer”. Krążek został wytłoczony przez japońską wytwórnię Almedio. O ile wiem, doszło do tej wyjątkowej współpracy dzięki panu Michałowi Wilczyńskiemu, szefowi firmy GAD Records. Ale to, powtórzmy, wyjątek.

Rozwiązaniem byłoby wypalenie materiału na złotej płycie Master CD-R. Tego typu porównania przeprowadziłem sam, w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego w Krakowie i w czasie otwartych spotkań KTS w Warszawie (por. TUTAJ i TUTAJ). Nie było ani jednej osoby, która by nie była zdumiona tym, jak dobrze brzmią płyty CD-R i jak – w porównaniu – źle płyty CD, nawet najlepiej wytłoczone. Najlepiej, jakby się udało je nagrać przy zachowaniu procedur wypracowanych przez firmę First Impression Music.

Krok trzeci, czyli jakie płyty musiałoby takie wydawnictwo zawierać

Faza trzecia projektu HIGH FIDELITY DISC jest całkowicie subiektywna. Bo zarówno forma, jak i sposób wytłoczenia płyty są obiektywnie topowe i w ramach standardu Compact Disc trudno by było znaleźć coś wyraźnie lepszego. Być może jeszcze lepiej zabrzmiałyby płyty Super Audio CD. Dla nich trzeba by jednak wykonać remaster analogowy, albo cyfrowy DSD – chodzi o to, aby sygnał nie był konwertowany z PCM na DSD.

Wybór tytułów do pierwszego boxu byłby całkowicie subiektywny i byłyby to płyty, których słuchałem w czasie, kiedy kształtowała się moja muzyczna świadomość. Ponieważ w tamtym czasie słuchałem najczęściej muzyki polskiej – wyjątkiem był zespół Depeche Mode – wybrałem pięć tytułów z jednym uzupełniającym. Ten ostatni jest odmienny od tej piątki i ma być czymś w rodzaju łącznika między tym boxem, a następnym. Tytuły różnią się od siebie stylistycznie, a jednak układają mi się w obraz polskiej muzyki rockowej.

1| BUDKA SUFLERA, Cień wielkiej góry
Polskie Nagrania „Muza” SX 1264 (1975)

Nagrany w 1974 i 1975 roku w studiu PWSM w Warszawie, pierwszy album długogrający tej grupy, zawiera takie hity, jak Cień wielkiej góry i Jest taki samotny dom. Oprócz podstawowego składu zespołu słychać na nim także zespół Alibabki oraz Czesława Niemena, grającego na syntezatorze Mooga; muzyk jeszcze się w tym zestawieniu pojawi. Płyta została zaskakująco dobrze nagrana, co przypomniał fantastyczny box przygotowany w 2011 roku przy pomocy firmy Audio Cave (Live 2011 + Studio 1975, BSP 05-2011; recenzja TUTAJ).

Znalazły się w nim dwie płyty – oryginalna z 1975 roku oraz koncert z 2011, na którym powtórzono ten sam materiał. Za cyfrowy remaster materiału dopowiedziany był pan Piotr Nykiel z firmy Nykiel Audio. Oryginalne taśmy odtwarzane były na modyfikowanym magnetofonie Studer A80, a sygnał analogowy na cyfrowy zamieniany był w 18-bitowym przetworniku A/D, pracującym z częstotliwością próbkowania 705,6 kHz (!). Efektem jest najlepsza wersja tego materiału, gotowa do tego, aby ją wydać w serii HIGH FIDELITY DISC.

2| KOMBI, Nowy rozdział
Polskie Nagrania „Muza” SX2164 (1984)

Nowy rozdział jest trzecim studyjnym albumem zespołu Kombi. Nagrany został w studio Polskich Nagrań w 1983, a wydany w 1984 roku. Reżyserem nagrania był pan Witold Trenkler, a operatorem dźwięku pani Halina Jastrzębska-Marciszewska, którą znamy z większości najlepszych wydawnictw Polskich Nagrań. W przeciwieństwie do debiutu Budki Suflera, rockowego, soulowego, a nawet progresywnego – znalazł się on w monografii Michała Wilczyńskiego pt. Polski rock progresywny: przewodnik (2008) – tym razem mamy do czynienia z muzyką opartą w głównej mierze na brzmieniu instrumentów elektronicznych.

Płyta w przeważającej części jest dziełem klawiszowca i lidera zespołu, Sławomira Łosowskiego. Właśnie na Nowym rozdziale po raz pierwszy wykorzystał on komputer Commodore 64 z oprogramowaniem sekwencera MIDI, nowe syntezatory Sequential Circuits Prophet-5, Multimoog oraz automat perkusyjny Roland TR-808. Powstała świetna płyta z przebojami, które wciąż często słyszymy w radiu, jak Słodkiego, miłego życia i Kochać Cię - za późno. Album został wznowiony w formie cyfrowej na płycie Compact Disc w 2005 roku, a za remaster odpowiedzialna była pani Karolina Gleinert, remasterująca w tym czasie także część tytułów Polish Jazzu. Ciekawostka – oprócz zwykłego wydania ukazało się wówczas również wydanie typu „mini LP” (PNCD 985).

3| 2 plus 1, Video
Savitor SVT-018 (1985)

Płyta, nagrana w studio KAW Studio Tonpressu w latach 1984/1985, przywoływana jest często jako kontynuacja Bez limitu, poprzedniego wydawnictwa tego zespołu. Moim zdaniem jest inaczej, dopiero na niej w świetny sposób połączono syntezatory i rockowe brzmienie, w wyniku czego postała melancholijna, zanurzona w swoim czasie płyta. Po latach świetnie się jej słucha, szczególnie jeśli rozumiemy lata 80., jeśli lubimy gęstą muzykę.

A do tego dochodzą przecież teksty. Podobnie jak na Bez limitu, tak i na Video głównym „tekściarzem” był Andrzej Mogielnicki, odpowiedzialny za teksty piosenek Budki Suflera i zespołu Lady Pank, którego był zresztą współzałożycielem. Ciekawostka – od 2009 roku mieszka na Dominikanie. Płyta ta przynosi jednak również utwory z tekstami Johna Portera i Macieja Zembatego. Porter zaśpiewał wraz z Elżbietą Dmoch w przepięknym utworze Chińskie latawce. Płyta nigdy nie doczekała się ponownego wydania, ani na winylu, ani na płycie CD.

Reżyserem nagrania, odpowiedzialnym również za miks był pan Sławomir Wesołowski. To bardzo ciekawa postać. Jak mówił w wywiadzie dla „Magazynu Muzycznego” w 1985 roku, zadaniem realizatora jest nie tylko mechaniczne uchwycenie dźwięku, ale także ingerencja w wykonanie (nr 2 (318), s. 6-7; cały wywiad na stronie radia top80.pl).

Współpracował z takim i wykonawcami, jak Krystyna Prońko i Ewa Bem, odpowiedzialny jest też za ostateczny kształt albumu Nieustanne tango zespołu Republika. Materiał na tę płytę kazał muzykom zagrać na 100% w studiu, od początku do końca i dopiero potem dograł do tego ścieżki z wokalami i efektami. Ważniejsza była dla niego spontaniczność niż absolutna czystość i „perfekcyjność”. Z kolei przy debiucie Lady Pank postąpił odwrotnie, zgrał materiał po kawałku, co się zresztą początkowo muzykom bardzo nie spodobało.

4| BAJM, Martwa woda
Pronit PLP 0024 (1984)

Martwa woda, druga płyta zespołu Bajm, zajmuje w moim sercu miejsce szczególne. Kupiłem ją w małej księgarni w Bobowej, razem z promującym ją singlem Ściany mają uszy ze względu na, mające antykomunistyczny wydźwięk, utwory: Józek nie daruję ci tej nocy oraz Nie ma wody na pustyni. Jak się okazało, to piosenki zupełnie odmienne od reszty płyty. Bo to tutaj jest kawałek, który jest – moim zdaniem – jednym z najlepszych polskich utworów rockowych, a mimo to jest niemal nieznany. Myślę o piosence Małpa i ja. Rozpoczyna się jak melancholijna ballada, po czym przechodzi w energetyczne, rockowe granie z przepiękną solówką gitarową Henryka Mazurka. Nagrana ponownie na składankę Ballady (EMI Music Poland, 1997) już nie ma tej drapieżności i mrocznego piękna.

Materiał zawarty na Martwej wodzie jest niezwykle bogaty, wielowymiarowy. Wokalistka, Beata Kozidrak, śpiewa raz miękko, innym razem rockowo, z piskami, krzykami, eksperymentami z „oddechem”, są też długie wokalizy. Przyjmuje się, że Kozidrak inspirowała się wokalem Niny Hagen.

Niezwykłe brzmienie płyta zawdzięcza panu Józefowi B. Nowakowskiemu z System Studia. Muzyk, producent, realizator nagrań, specjalista od akustyki, zaczynał przygodę z muzyką od gry na gitarze basowej ze Zbigniewem Hołdysem i Wojciechem Waglewskim. Zajmował się realizacją dźwięku na płytach Czesława Niemena, Budki Suflera i Czerwonych Gitar. Jako producent płyt i realizator nagrań pracował m.in. ze Stanisławem Sojką, Republiką, Johnem Porterem, Brygadą Kryzys i Michałem Urbaniakiem. Od wielu lat równolegle zajmuje się też akustyką, projektuje i wykonuje adaptacje w studiach nagrań, salach widowiskowych a także w domach audiofilów.

W 2003 roku Martwa woda została wydana na płycie kompaktowej w zmienionej szacie graficznej. O tej reedycji lepiej zapomnieć.

5| LOMBARD, Szara maść
Savitor SVT-012 (1984)

Choć mówiąc „Lombard” myślimy Przeżyj to sam, to album Szara maść, czwarty w jego dorobku, jest TYM szczególnym. Powstał jako tzw. „concept album”, z utworami połączonymi efektami, przez co jest zwartą, opowiedzianą od początku do końca historią. Autorem tekstów był Jacek Skubikowski. Brzmienie charakteryzuje się połączeniem syntezatorów, sequencerów i gitar, dla których kontrapunktem jest wokal Małgorzaty Ostrowskiej. Posłuchajmy hipnotycznego Stanu gotowości, albo – bardzo w duchu Vangelisa – instrumentalnego EKG, a będziemy wiedzieli, czym ta płyta jest.

To płyta „poznańska” (Budka Suflera i Bajm są „lubelskie”). Materiał został bowiem nagrany w Studio Polskiego Radia „Giełda” w Poznaniu w dniach 12-29 marca, 9-14 kwietnia oraz 9-17 czerwca 1984 roku przez Ryszarda Glogera i Andrzeja Bąka. Równie ważny jest projekt graficzny Jacka Gulczyńskiego. Co ciekawe, mimo nagiego biustu nie został on wstrzymany przez cenzurę, co było wówczas niemal pewne.
Płyta wznawiana była na krążku Compact Disc dwukrotnie. Niestety utwory podzielono, rozbijając spójność kompozycyjną, a także dodano nagrania bonusowe, ciekawe, ale dodatkowo pogłębiające dezintegrację oryginalnego pomysłu.

6| HELMUT NADOLSKI, Meditation
Veriton SXV-786 (1974)

Pięć płyt, które do tej pory przywołałem, to albumy z utworami rockowymi i poprockowymi. Cztery z nich powstały w niemal tym samym czasie, w latach 1984-1985. Wyjątkiem jest Cień wielkiej góry Budki Suflera z 1974 roku, chciałem jednak zakotwiczyć ten box we wcześniejszym okresie. To przypadek, ale może przypadków nie ma – w tym samym roku nakładem wytwórni Veriton ukazała się płyta niesamowita: Meditation. To nagranie koncertowe, z kościoła św. Jerzego w Sopocie, na którym kontrabasiście Nadolskiemu towarzyszył Czesław Niemen na syntezatorze Moog oraz Olgierd Łukaszewicz w recytacjach tekstów, napisanych przez Nadolskiego.

Kościół św. Jerzego to budowla neogotycka, dość duża, to ten kościół, który stoi obok sopockiego „monciaka”; kiedyś świątynia protestancka od 1945 roku pełni rolę kościoła garnizonowego. Każdy może tam wejść i wsłuchać się w ciszę, pod która pulsuje życie Sopotu. Być może usłyszymy jeszcze końcówkę długiego pogłosu Mooga, wybrzmienie kontrabasu…

Nagranie, którego reżyserem był Mieczysław Serafin, należy do grupy dzieł eksperymentalnych. O ile płyta budki Suflera była łącznikiem z potencjalnym boxem poświęconym polskiej muzyce progresywnej, w którym musiałby się znaleźć krążki SBB, Omni, Abraxas, Collage, Riverside, o tyle Meditation to wyjście w kierunku boxu z muzyką niepoddająca się łatwemu opisowi, w którym widziałbym, na przykład, The New Shape (1993), drugi album Varius Manx, na którym wokalistą był Robert Amirian, a w chórkach utworu Memphis słychać Edytę Bartosiewicz, któryś z albumów grupy Osjan, na pewno niebywałą płytę Skalary, mieczyki, neonki (2004) grupy Myslovitz, złożoną z długich improwizacji zarejestrowanych przy okazji albumu Korova Milky Bar (2002).

Krok czwarty, czyli pora się obudzić

Wybór płyt jest, jak mówię, absolutnie subiektywny. Kierowałem się w nim swoimi preferencjami muzycznymi, nostalgią oraz jakością dźwięku. To wybór pokazujący znane zespoły z innej strony, przynoszący mnóstwo świetnej muzyki. Wiem, że powstanie takiego boxu jest raczej niemożliwe. Tzw. „czyszczenie” praw autorskich w tak różnych przypadkach mogłoby być bardzo trudne. Trzeba by też przekonać artystów i wytwórnie do takiego projektu. I wreszcie znaleźć człowieka lub kilka osób, które by ten materiał, przy mojej asyście, zremasterowały. Tak więc szkoda. Bo byłby to namacalny dowód tego, że polska muzyka jest ciekawa. Byłby to – zapewne jeden z ostatnich – fizyczny dowód na to, że było kiedyś coś takiego, jak „płyta” z całym jej bogactwem – graficznym i dźwiękowym.

Kim jesteśmy?

Współpracujemy

Patronujemy

HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ).

HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się, aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ).

HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut.
AIAP
linia hifistatement linia positive-feedback


Audio Video show


linia
Vinyl Club AC Records