pl | en

KTS

KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE ⸜ № 150!

150. spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego nie mogło być takie samo, jak zwykle. Dlatego też jego tematem był produkt jednej z najbardziej znanych polskich firm audio na świecie. Poza tym piliśmy szampana, kosztowaliśmy wina z nowej, małej, polskiej winnicy ulokowanej tuż pod Krakowem i nosiliśmy dumnie medale, przygotowane wraz z firmą JPLAY aby uczcić to wydarzenie. I bawiliśmy się.

15 lutego 2024
KRAKÓW ⸜ Polska



Krakowskie

tekst wstępu i zakończenia WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia Tomasz L. Lechowski, „High Fidelity”


Towarzystwo Soniczne

16 marca 2025

KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE jest nieformalną grupą melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkających się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp. Pomysł na KTS narodził się w roku 2005, choć jego korzenie sięgają kilka lat wstecz. Poniżej relacja ze 150. spotkania w jego ramach.

! – ZACZYNAM TEN TEKST od znaku eksklamacyjnego, ponieważ inaczej się nie da. A może nawet: „Ponieważ inaczej się nie da!” Za nami jest bowiem sto pięćdziesiąt spotkań i niewiele mniej relacji, które mogliście państwo śledzić na łamach „High Fidelity”, a i w amerykańskim magazynie „Positive Feedback”.

Przypomnijmy, że początkowo były to spotkania, które Andrzej Kisiel, redaktor naczelny „Audio”, ochrzcił „Audioszołkami”, czyli wersjami mini wystawy Audio Show. Relacje z nich ukazywały się w prowadzonym przez niego miesięczniku, w którym i ja pracowałem przez dziesięć kolejnych lat. Już w tamtych spotkaniach brali udział Rysiek B. i Tomasz F., współcześnie jeden z gospodarzy tych imprez. Po jakimś czasie zdecydowałem się na przeniesienie tej formuły do „High Fidelity”, a żeby to miało ręce i nogi powołałem do życia Krakowskie Towarzystwo Soniczne i ustanowiłem się jego prezesem. Tak pozostało do dziś.

⸜ Transport XACT S1 Evo w systemie gospodarza

Od tamtej pory przez nasze spotkania przewinęła się grubo ponad setka ludzi, w tym wielu producentów, na wiele lat utrwalił się też trzon grupy, z Ryśkiem B., Wiciem, Jarkiem Waszczyszynem, Tomkiem oraz barwnym ptakiem, Januszem, pierwszym gospodarzem spotkań, na czele. Z czasem dołączali kolejni KTS-owcy, jak Andrzej, Marcin, Rysiek S., Justyna i Dominika, a niektórzy z nich ruszali w świat. Dzisiaj KTS to grupa około dwudziestu osób w miarę regularnie spotykających się, aby posłuchać a to nowego urządzenia, a to nowych kabli, a to wreszcie nowego remasteru płyty. Jeśli kogoś pominąłem – proszę, wybaczcie i zrzućcie to na karb wzruszenia.

Byłem więc wzruszony mogąc wręczyć każdemu z obecnych na 150. spotkaniu specjalny medal, przygotowany wraz z firmą JPLAY, a także stosowny dyplom. Ponieważ dotarcie do 150. słupka przypominało trochę wyczyn sportowy, spotkanie rozpocząłem moim ulubionym wierszem Kazimierza Wierzyńskiego 100 m, pochodzącym z tomu Laur olimpijski. Aby było możliwie autentycznie, kupiłem wcześniej trzecie wydanie tej pozycji, jeszcze z 1928 roku, czyli wydanie, które ukazało się rok po pierwszym.

Aby podkreślić lokalny wymiar tego przedsięwzięcia, poprosiłem o wizytę w ten wieczór sommeliera z małej podkrakowskiej winnicy. Zamysł był taki, że skoro jesteśmy stowarzyszeniem polskim, krakowskim, naszym gościem był Marcin Ostapowicz z transportem plików XACT S-1 Evo, z równie rodzimym produktem, należy to przypieczętować lokalnym przysmakiem. Wina pochodziły z Winnicy Sielanka, ulokowanej w Porębie Laskowskiej w gminie Skała, a po jej organicznych winach oprowadzał nas pan Marek Górski, na co dzień opiekujący się winami w Winnicy Krokoszówka Górska.

⸜ Panowie reprezentujący Winnicę Sielanka – po prawej Marek Górski, na co dzień opiekujący się winami w Winnicy Krokoszówka Górska

I choć wina były bardzo, bardzo fajne, mimo że miejsce to zostało założone zaledwie w 2019 roku, to najciekawsze było zobaczyć i posłuchać kogoś równie porąbanego, jak my, w absolutnie pozytywnym znaczeniu tego słowa (tak, takie również istnieje:). Z pasją, ogromną wiedzą i miłością do tego, o czym mówi. A przy tym dalekiego od dogmatyzmu i protekcyjnego traktowania ludzi wokół siebie. Wspaniały wieczór!

Ale to po odsłuchach. Wcześniej usiedliśmy bowiem przed droższą wersją transportu plików, którego wcześniejszą inkarnację mieliśmy okazję słuchać w grudniu 2022 roku, XACT S1 Evo. Przypomnę, że porównywaliśmy go wówczas do komputera w roli transportu plików, a spotkanie miało miejsce w systemie Julka Soji; więcej → TUTAJ. Od razu dopowiem, że test wersji S-1 Evo ukazał się w lutowym, tegorocznym wydaniu „High Fidelity” → TUTAJ.

S1 Evo

TO NIE BYŁ PIERWSZY RAZ, kiedy to Marcin Ostapowicz był gościem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Jak pisałem, także i nowa wersja jego transportu plików XACT S1 Evo miała w „High Fidelity” swoją światową premierę, znalazła się również na naszej okładce. Powtórzmy więc tylko to, co najważniejsze.

XACT S1 Evo jest transportem plików audio i jest to rozwinięcie S1, który zostaje w sprzedaży; w planach są dwa kolejne transporty – w niższej i w jeszcze wyższej półce cenowej. Producent o nowym urządzeniu pisze: „Ultimate Sound Evolution, Unmatched Analog Perfection”. Jak mówił nam podczas premiery urządzenia, miał tyko jeden cel: „zrobić jak najlepszy transport plików”. Dodawał, że XACT S1 jest sumą wszystkich jego doświadczeń: „Można powiedzieć, że produkty, które wprowadzałem na rynek pod marką JCAT były potrzebne, żeby mógł powstać XACT S1”. Ów „research”, trwał ponad dziesięć lat.

Transport plików jest urządzeniem służącym do konwersji plików, zarówno z zasobów lokalnych, jak i przez z sieci internetowej, na sygnał cyfrowy. Na wejściu otrzymuje pliki WAV, FLAC, ALAC, AAC, mp3 (PCM) oraz dff i dsf (DSD) i „rozpakowuje” je dostarczając na wyjście sygnał cyfrowy PCM lub DSD, wysyłając go na zewnątrz przez łącze USB.

Pliki może pobierać albo z sieci, lokalnie z dysku NAS, lub z internetu, albo też z wewnętrznego dysku SSD. Jest to więc nie tylko transport plików, ale i serwer. Co więcej, po zmianie karty FLASH, wpinanej na tylnej ściance urządzenie może pełnić również rolę przełącznika LAN. S1 EVO odtwarza wszystkie popularne typy plików, w niemal dowolnej rozdzielczości – DSD natywnie do DSD512 i PCM do 768 kHz, 16–32 bity. Nie dekoduje za to plików MQA, pozostawiając to zewnętrznemu przetwornikowi D/A. Urządzenie nie ma Wi-Fi, łączymy je więc z routerem tylko za pomocą kabla LAN.

ODSLUCH

JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch miał miejsce w systemie Tomka F., i polegał na porównaniu transportu plików XACT S1 Evo do rezydującego w nim → AURENDERA N20. Jako źródło plików wykorzystaliśmy serwis streamingowy Qobuz, za wyjątkiem jednego utworu z Tidala. Przed spotkaniem poprosiliśmy uczestników o wytypowanie jednego utworu, którego dana osoba słuchała w najlepszym miejscu w pomieszczeniu, tak zwanym „sweet spocie”.

» NAGRANIA UŻYTE W TEŚCIE ⸜ wybór

⸜ IMAGINE DRAGONS, Monica (Demo), KidinaKorner/Intersope Records/Qobuz, FLAC 16/44,1 ⸜ 2025.
⸜ CASSANDRA WILSON, Strange Fruit, Blue Note/Qobuz, FLAC 24/192 ⸜ 2013.
⸜ SOPHIE B. HAWKINS, Don’t Stop Swaying (Album Version), Columbia/Qobuz, FLAC 16/44,1 ⸜ 1992.
⸜ LEONARD COHEN, Happens to the Heart, Columbia/Qobuz, FLAC 24/44,1 ⸜ 2019.
⸜ CHRIS JONES,Long After You Are Gone, Acoustic Music/Qobuz, FLAC 24/44,1 ⸜ 2003.
⸜ THE MAHAVISHNU ORCHESTRA WITH JOHN MCLAUGHLIN, You Know, You Know, Columbia/Tidal, FLAC 16/44,1 ⸜ 1971.
⸜ ERIC BURDON, Pretty Colours, MGM Records/Qobuz, FLAC 16/44,1 ⸜ 1971.
⸜ METALLICA, Master of Puppets, Roadrunners Records/Qobuz, FLAC 24/44,1 ⸜ 1986.
⸜ RAZ OLSHER, Knowledge, Fossil Sounds/Qobuz, FLAC 16/44,1 ⸜ 2023.
⸜ AROOJ AFTAB, Raat Ki Rani, Verve/Qobuz, FLAC 24/96 ⸜ 2024.
⸜ INFECTED MUSHROOM, NINET TAYEB, Black Velvet, Monstercat Instinct/Qobuz, FLAC 24/44,1 ⸜ 2022.

»«

Wojciech Pacuła • IMAGINE DRAGONS, Monica (Demo)
Cieszę się, że wróciliśmy do sposobu odsłuchów, w którym każdy ma możliwość posłuchania muzyki, którą zna i to w najlepszym miejscu. Zakazane jest więc zdanie zaczynające się, kończące i zawierające sentencję: „Nie wiem, jak to jest naprawdę, ale tu, gdzie siedzę…”

Wcześniej zamieniliśmy kilka słów na temat tych urządzeń i muszę powiedzieć, że byłem troszkę zaskoczony kiedy ktoś mówił o „ciemnym graniu” XACTa, ponieważ dużo ciemniej – jak dla mnie – zagrał Aurender. Polski transport zagrał w bardziej wyraźny sposób, klarowny. Nie, że jasno, ostro, bo to nie o to chodzi, tylko wyraziściej. Wszystkiego w tym dźwięku było więcej. Scena dźwiękowa była z nim bliżej. Początkowo mi się to nie do końca podobało, bo nagle było wszystkiego dużo. Tak sobie siedzę i myślę, że z Aurenderem była jakaś głębia w ramach dźwięków, spokojniej to brzmiało.

⸜ System odsłuchowy w całości, z przetwornikiem D/A Ayon Audio Kronos Signature, wzmacniaczem mocy Accuphase P-7300 oraz kolumnami Dynaudio Confidence 50

Ale za chwilę okazało się, tak mi się wydaje, że koreański transport jest mniej rozdzielczy, jest z nim mniej elementów na scenie przed nami. A kiedy mniej elementów zostanie pokazanych w tym samym miejscu, to się wydaje, że to ładniejszy przekaz, przyjemniejszy. A przecież to z transportem Marcina słychać było w muzyce dużo więcej – więcej było pogłosów, więcej rewerbów, więcej delay’u. Odnosząc się nie do swojej muzyki, tylko do Metalliki, którą przyniósł Zbyszek, dwa słowa o gitarach.

Zbyszek B. • No tak, z Aurenderem były one mniej przejrzyste, mniej wyraźne. W jego interpretacji tego kawałka słyszalna była przede wszystkim sekcja rytmiczna. Natomiast w tym drugim odtworzeniu, z XACTem, nie wiem, czy to była sugestia żółtej lampki, ale z nim dźwięk był dla mnie zdecydowanie cieplejszy, a gitary miały ładne wybarwienie i to nie było tak zdekonstruowane. Słychać to było tak, jakby dźwięk z Aurenderem był o wiele bardziej analityczny i trochę zabierał „drajw” muzyce.

Wojtek • Słyszałem to samo. W moim kawałku zwróciłem uwagę na podobne zmiany. XACT wypełnia dźwięk różnymi dodatkowymi rzeczami, przez co ten jest pełniejszy. W jego wersji gitary miały dużo więcej ciemnego pogłosu. A kiedy pokażesz je na takim ciemnym pogłosie, to dźwięk robi się duży, gitary są większe. Dźwięk wydaje się przez to cieplejszy. I właśnie dlatego ta wersja wydaje mi się lepsza – gitary nie były po prostu odegrane, tylko były duże i w dodatku z „czymś” dookoła siebie. Z S1 Evo słychać było, że to jest tak właśnie zrobione, że to działanie celowe. Z Aurenderem nie było to tak czytelne.

Zbyszek • Dokładnie tak. To jest płyta, na której gitary grają pierwszoplanową rolę i muszą być klarowne, mocne. To wręcz taki „ciśnieniowy” przekaz. Nie wiem jak to nazwać, ale chodzi o „pierdolnięcie metalowe” :) I z XACTem to miałem. Z Aurenderem też, ale w mniejszym stopniu.

Kończąc powiem, że trzeba się do dźwięku XACTa przyzwyczaić, ponieważ – moi zdaniem – jest tam po prostu więcej informacji i trudniej się je tak na „dzień dobry” się na taką ilość dźwięków przestawić. Natomiast od razu słychać, że jest tam głębia, ale bez podbijania basu – wydaje mi się wręcz, że mocniej na dole pompuje Aurender. „Koreańczyk” też jest świetnym urządzeniem. Ale transport Marcina dodaje od siebie coś więcej.

Artur Reich ⸜ Audio Video Summit, KTS • CASSANDRA WILSON, Strange Fruit
Słuchałem Cassandry Wilson. I to słuchałem dwóch różnych wersji. I ta druga wersja, to jest XACTa, była o klasę lepsza. Lepsza była kontrola basu, chociaż ona też pozostawiała wiele do życzenia, ale jednak była zdecydowanie lepsza. Ponadto ten system ma naprawdę fajne wysokie tony i to też z tym transportem wyszło lepiej.

Natomiast jeżeli chodzi o wokal, miałem pewien niedosyt wokalu, zarówno w przypadku Cohena, którego puszczał Janusz, jak i „mojej” Cassandry. Ona ma bardzo niski, taki czarny, ziemisty wręcz wokal, zupełnie niesamowity i w obydwu przypadkach wydał mi się nie do końca dobarwiony. Jednocześnie jednak w tym drugim odtworzeniu, brzmiał – moim zdaniem – o klasę lepiej. Brzmienie XACTa było znacznie lepsze, bardziej naturalne i bliższe tego, co mam w swoim systemie.

Tomasz L. ⸜ KTS • SOPHIE B. HAWKINS, Don’t Stop Swaying (Album Version)
Słucham muzyki głównie w nocy, w ciszy i dla mnie jest bardzo ważne, że nie ma wokół szumu otoczenia, prądu i urządzeń, bo urządzenia też wprowadzają od siebie szum. A to urządzenie, XACT, wydaje się zupełnie pozbawione szumu.

Gra bardzo gładko i przy „moich” paniach, których słucham, przy spokojnej muzyce to będzie bardzo, bardzo fajny sprzęt. Dlatego, że słucha się tego przyjemnie, w niesamowicie komfortowy sposób. Ale jeśli chodzi o energetyczną muzykę, zdecydowanie wolałem Aurendera. Tam trzeba dodać trochę tego brudu, potrzebne jest szarpnięcie, a z transportem naszego gościa było to za bardzo złagodzone.

Testowałem też aplikację JPlay i ona brzmi w podobny sposób. Jeśli w pliku jest jakiś bród na górze pasma, coś tam nie „gra”, jeśli jest w dźwięku coś, co mnie drażni, to lepiej mi się słucha z aplikacją Marcina niż z oryginalną aplikacją Lumina. I to urządzenie, XACT, idzie w tym samym kierunku/

Janusz ⸜ KTS • LEONARD COHEN, Happens to the Heart
XACT, jak dla mnie, zagrał bardziej liniowo, w muzyce granej przez niego pojawiło się więcej przestrzeni, więcej szczegółów. Było to, o czym mówił wcześniej Wojtek – dźwięk był z nim bardziej zrównoważony.

⸜ Tył transportu XACT w rękach Tomka, gospodarza spotkania, za którym znalazł się autor tych słów

Słuchając „mojego” Cohena na Aurenderze miałem wrażenie, że bas był z nim podbity, wokale były cofnięte, a góra była jeszcze całkiem sensowna, natomiast przytłaczało mnie to wszystko. Z XACTem było to wszystko „wyprostowane”, czyste, to był zupełnie inny odbiór. To nie moja bajka, w obydwu przypadkach, ale z tych dwóch urządzeń to transport Marcina zagrał znacznie, znacznie lepiej.

Andrzej • CHRIS JONES,Long After You Are Gone
Wybrałem to nagranie, ponieważ często go słucham, kiedy zmieniam coś w systemie. To jest dla mnie swego rodzaju „referencja”. Przyniosłem je dlatego, że dla mnie źródło, którego dzisiaj słuchamy, czyli transporty plików, jest ważne.

Swego czasu zrezygnowałem z płyt kompaktowych, w swoich zbiorach mam głównie pliki i streamuję z sieci – a mam odtwarzacz Grim Audio MU1. Pamiętam, że kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz z Tomkiem i porównywaliśmy mój odtwarzacz z Aurenderem podłączonym do Ayona, jednoznacznie wygrał wówczas Grimm. To nie jest tak, że Aurender gra źle – miałem kiedyś model N10. Mogę więc powiedzieć o pewnym „stylu gry” Aurendera – właśnie takim, jak tutaj, to znaczy dynamicznym. Można też powiedzieć, że jego dźwięk jest spektakularny. Tyle że u mnie w systemie było z nim „za dużo” wszystkiego, dźwięk był z nim zbyt intensywny.

Mam w systemie kolumny Bowers&Wilkins z serii 800 i szukam brzmienia „malowanego” cieńszą kreską, bez natarczywości. Dlatego też, w moim systemie, zapewne lepiej by zagrał XACT z Ayonem jako „dakiem”, zagrałby podobnie do Grimm Audio. Gitara Chrisa Jonesa jest trudna do odtworzenia, ponieważ jest w niej bardzo dużo góry, dużo dołu. Ta jej rozpiętość tonalna została wychwycona przez transport Marcina bardzo łatwo, bez wysiłku. Z Aurenderem natomiast było trochę za dużo basu, jak dla mnie był on zbyt przytłaczający/

Wydaje mi się, że w tego typu muzyce, jakiej słuchaliśmy do tej pory, czyli raczej spokojnej, opartej na wokalu, wszystko lepiej zagrało z XACTem.

Rysiek B. ⸜ KTS • THE MAHAVISHNU ORCHESTRA WITH JOHN MCLAUGHLIN, You Know, You Know
Prawdę mówiąc, nie potrafię na podstawie tego mojego utworu wybrać, który transport mi się bardziej podobał. Przyciśnięty powiedziałbym, że byłoby to lekkie wskazanie na urządzenie naszego gościa. Z Aurenderem nie usłyszałem od razu skrzypiec w tym utworze i dopiero Wiciu zwrócił mi na to uwagę. To pierwsze, co mi się nasunęło na myśl. Jakby XACT więcej wydobywał z muzyki, ale nie szczegółów, tylko informacji muzycznych.

Ale nie było to jak niebo i ziemia. Dlatego, konkludując, powiem coś, co powtarzam od dawna i co Japończycy mają we krwi: powinno się mieć w domu przynajmniej dwa różne systemy. Ja mam dwie różne pary kolumn, które się różnią między sobą zasadniczo – Sonus Faber i Dynaudio. Słucham na nich różnej muzyki, ponieważ płyty grają lepiej raz na jednym systemie, a raz na drugim. Tutaj mamy do czynienia z taką samą sytuacją.

Leonarda Cohena nie mógłbym słuchać na transporcie Aurendera. Z XACTem to się uspokoiło, wróciło do normalności, muzyka zaczęła płynąć, podobnie jak z Cassandrą Wilson. Bas z transportem gospodarza trochę wypadł z kontroli, wokal się zgasił, natomiast z transportem naszego gościa wokale wyszły naprawdę bardzo ładnie, a bas został opanowany. Ale jeszcze słowo o Metallice. Nie jestem fanem tego zespołu ani tego rodzaju muzyki. Ale jest tak, że z Aurenderem ten utwór się „darł”, tego – moim zdaniem – nie się dało słuchać. A z S1 Evo nagle pojawiły się dwa, trzy plany i grało to naprawdę fajnie.

Gdybym miał teraz możliwość wyboru wziąć i gdybym mógł wziąć do domu któreś z tych urządzeń – chociaż gram muzykę z radia i CD – bo dostaję je za darmo, to biorę XACTa.

Jaromir Waszczyszyn ⸜ Ancient Audio, KTS • ERIC BURDON, Pretty Colours
Może się wygłupię, ale nie chciałbym o tym kawałku mówić, ponieważ był on po prostu puszczony za cicho. Takie słuchanie to jest, jak piwo bez alkoholu. Dlatego chciałbym się odnieść do innych kawałków.

Pierwsza sprawa jest taka, że o nas opinia „w świecie” jest taka, że my to jesteśmy snoby, które sączą winko, grają jakąś klasykę, coś tam się snuje pod nogami, jakaś muzyczka plumka. A tymczasem puściliśmy dzisiaj normalne, żywe, fajne kawałki, a nie żadne jakieś pitolenie. Kolejna sprawa jest taka, że w muzyce granej z transportu Aurendera chwyciły mnie za serce dwaj wykonawcy: Metallica i Raz Olsher. Cała reszta jakoś do mnie nie dotarła – tu wleciała, tam wyleciała, przefiltrowała się przez włosy, nic nie zostało.

Natomiast wystarczyło, że włączyliśmy pierwszy kawałek z transportu XACT i miała miejsce kapitalna definicja głosu, definicja instrumentów. Mój angielski nie jest na tyle dobry, żebym ja zrozumiał o czym Wilson śpiewała, ale tym razem rozumiałem poszczególne słowa. Ewidentnie zrozumiałość głosu ludzkiego z S1 Evo była na zupełnie innym poziomie.

⸜ Marcin Ostapowicz, kreator S1 Evo :)

Z Aurenderem kawałek Mahavishnu Orchestra wydawał się nieciekawy, zbyt spokojny, rozwija się przecież ze dwie minuty, jak nie dłużej. Natomiast z XACTem działo się tam mnóstwo – a to dała o sobie znać gitarka, a za chwileczkę była kapitalna improwizacja na fortepianie Fendera. Uderzenie tego Fendera było po prostu kapitalne. To było coś, co Aurender potrafił zaakcentować tylko w niektórych akordach. I tak kawałek po kawałku – definicja muzyki, separacja zdarzeń muzycznych, atak, ale nie atak na zasadzie, że nagle coś jebnie, tylko że teraz coś się zaczyna to, teraz się zaczyna grać. I to wszystko kapitalnie wyszło z transportem Marcina. Brawo!

Zbyszek B. • METALLICA, Master of Puppets
To jest moje pierwsze doświadczenie z plikami w streamingu. Nigdy wcześniej nie słuchałem muzyki w ten sposób – jestem maniakiem winylu, co nie jest chyba zaskoczeniem :)

Wrażenia są nienajgorsze. Zaskoczyło mnie to, że Aurender jest tak przejrzysty i selektywny. Może dlatego wyraźnie słychać było z nim różnice w jakości samych plików. Chodzi mi o to, że czuć było, że plik jest lepszej czy gorszej jakości. Dlatego mogę powiedzieć, że Aurender grał bardzo fajnie. Jest to w jakimś sensie „mój” dźwięk. Ale jednocześnie brakowało mi w jego graniu ciepła i wybarwienia. One się pojawiły w jednym momencie, od razu, kiedy zaczął grać XACT. Ciekawe jest to, że w moim odczuciu XACT nie jest tak selektywnym transportem jak Aurender, a tobie Wojtku wydawało się, że on jest dużo bardziej szczegółowy.

Z transportem naszego gościa otrzymałem za to więcej informacji i te informacje zostały podane w sposób muzykalny, co było słychać w Metallice, gdzie nacisk był położony na coś w rodzaju opowiadanej historii, gdzie James Hefield jedzie sobie „konno” i nadaje utworowi tempo. O wiele lepiej było z nim słychać również definicję i agresję gitar, mimo że dźwięk był ocieplony. Można powiedzieć, że takie przedstawienie tego utworu, jak to zrobił Aurender jest dla jednych ludzi bardziej strawne, natomiast dla mnie zdecydowanie bliżej muzyki jest XACT.

Nie wiem, czy też nie ma w tym sugestii kolorem diody, a takie rzeczy przy słuchaniu muzyki są – wbrew pozorom – bardzo ważne. Naprawdę tak jest, były prowadzone badania, wykazujące związek między tym, jak odbieramy dźwięk z tym, na co patrzymy. Druga rzecz jest związana z wyświetlaczem. W polskim transporcie nie było widać okładki, tytułu itp. i od razu zmieniała się moja percepcja dźwięku. Przestałem słuchać jakiegoś tam abstrakcyjnego pliku, tylko słuchałem muzyki nie zastanawiając się skąd ona się bierze.

Tomasz F. ⸜ KTS • RAZ OLSHER, Knowledge
To, co mówisz o wyświetlaczu jest bardzo ciekawe. W menu Aurendera można wybrać tryb nazwany „critical listening mode”, w którym wyświetlacz jest całkowicie wygaszony, więc teoretycznie gra on trochę lepiej. Słuchałem go w ten sposób przez jakieś dwa czy trzy tygodnie po nabyciu, ale stwierdziłem, że niedogodność z tym związana jest dla mnie zbyt duża, żeby go nie używać. Dla mnie jednak widok okładki jest ważny.

⸜ Rzut oka na dyskusję na temat dźwięku (i zalet wina)

Najbliżej ze wszystkich wcześniejszych wypowiedzi jest mi do tego, co mówił Janusz i w połowie Zbyszek. Odebrałem to porównanie tak, jakby Aurender grał zdecydowanie bardziej ofensywną górą i dołem. Ponieważ dźwięków było z nim więcej, to postrzegam to jako większą rozdzielczość. XACT z kolei gra mocniejszym środkiem pasma i jest zapewnie bardziej naturalny, bardziej liniowy i wyrównany. Aurender, zwłaszcza w „moim” utworze, pokazał i górę, i dół w uprzywilejowany sposób.

Najważniejszy wniosek z tego odsłuchu jest dla mnie taki, że są to dwa odmienne transporty, absolutnie z różnych światów, ale grające na tym zbliżonym poziomie. I z obydwoma nimi mógłbym na co dzień żyć. W różnych utworach się to różnie kształtowało. Bardzo się cieszę, że mogłem gościć tutaj Marcina i XACTa, cieszę się, że zaprezentował się z tak dobrej strony i wielu słuchaczom, może nawet większości, podobał się bardziej niż Aurender.

Marcin ⸜ JPLAY, XCAT, XACT • AROOJ AFTAB, Raat Ki Rani
To chyba jasne – to są inne pomysły na dźwięk, prawda? W przypadku Aurendera można mówić o bardziej technicznym i bardziej analitycznym graniu. Nie będzie zapewne dziwne, jeśli powiem, że preferuję swój produkt i to jak on gra.

Uważam, że oferuje on bardziej zniuansowany dźwięk, w którym więcej rzeczy jest wyciąganych z tła. Nie wiem czy zwróciliście na to uwagę, ale jakieś szmery i drobne „zdarzenia” są z nim bardziej czytelne. Ważne dla mnie było w tym porównaniu również to, że dźwięk z XACTem mocniej się odrywał od kolumn. Był bardziej trójwymiarowy. A mnie tego typu dźwięku lepiej się słucha, ponieważ to jest dla mnie bardziej wciągające wydarzenie.

Rafał ⸜ KTS • INFECTED MUSHROOM, NINET TAYEB, Black Velvet
A mnie podobały się obydwa urządzenia. Sytuują się, moim zdaniem, w podobnej klasie i w różnych rzeczach każdy z nich był lepszy niż ten drugi. Aurender, na przykład, bardziej podobał mi się z Metalliką i z Infected Mushroom, ponieważ jego dźwięk był z tymi nagraniami – powiedzmy to – bardziej „metaliczny”. Przez to, że był on bardzo wyrazisty, niektórzy przede mną w porównaniu do XACTa nazwali „zimnym”.

No i tak jest, absolutnie się z tym zgadzam. Ale właśnie z tą muzyką, w tych gatunkach bardzo mi się to podobało. Ten dźwięk powinien być zimny, chłodny, powinien kopać, powinno się go czuć. Bardzo dobrze mi się tego słuchało. Z XACTem miałem wrażenie, że jest więcej trochę informacji, szczegółów i więcej środka pasma, więc grane z nim utwory były bardziej muzykalne jako całość.

Tomek • Może to dobry moment, żeby wtrącić coś, o czym mówiliśmy z Wojtkiem przed rozpoczęciem spotkania. A chodzi o specyficzne skrzywienie wypowiedzi uczestników KTS-u.

Historycznie rzecz biorąc nasze spotkania najczęściej, nie zawsze, ale jednak częściej niż rzadziej, dotyczą dwóch wybitnych, bardzo dobrze grających urządzeń, kabli, kolumn czy czego tam akurat słuchamy. Porównując je, bardzo często, zwłaszcza ci z nas, którzy mają umiejętność kwiecistego wyrażania swoich myśli, dołują to trochę gorsze z dwóch urządzeń, równają z ziemią, jakby w ogóle nie dało się go słuchać. A to lepsze windują pod niebiosa.

A przecież bardzo często są to produkty bardzo zbliżone klasą, tyle że różniące się od siebie estetyką. I tego nasi czytelnicy niestety nie czują. Odbierają to, co mówimy w zerojedynkowy sposób, jakby była mowa o skrajnościach. Wiem, że to nie byłoby tak ciekawe w czytaniu, jak teraz, ale trzeba o tym powiedzieć. Bo w rzeczywistości niemal zawsze że mówimy skrajne rzeczy o urządzeniach grających równie dobrze, a często wręcz wybitnie.

Z przykładem takiej hiperboli mieliśmy do czynienia na poprzednim zorganizowanym u mnie spotkaniu KTS, na którym to gościli Gabi i Viktor z Siltecha. Jeden z uczestników stwierdził, że „po zmianie Dynaudio na nowszy model z bas-refleksem skierowanym w dół (…) bez adaptacji akustycznej się nie obędzie. Później doszły mnie słuchy, iż część czytelników „High Fidelity” analizując tę wypowiedź wywnioskowała, że jestem na tyle niepoważnym audiofilem, pomimo czterdziestu lat w tym hobby, że zapraszam gości do krytycznego odsłuchu kabli za 1,3 mln PLN w pustym pomieszczeniu.

Prawda jest jednak taka, że nad naszymi głowami podwieszono 30 m2 sufitu Ecophon Focus DG, który ciężko określić inaczej niż właśnie adaptacją akustyczną, a ponadto w salonie mam, jak widać, m.in. dwa dywany, pięć firan, osiem ciężkich, grubych zasłon, dwie sofy, mnóstwo mebli z orzecha amerykańskiego i wielką rattanową lampę, o kilkuset winylach, książkach i dwudziestu pięciu rocznikach „Stereophile'a" nawet nie wspominając.

Jak większość z was zapewne pamięta, zawsze chciałem żeby był to z pozoru normalnie wyglądający pokój gościnny, w którym toczy się codzienne życie, a nie wypełniony studyjnym wygłuszeniem „men's cave”, która ani dobrze nie wygląda, ani na dłuższą metę nie pozwala cieszyć się brzmieniem muzyki, gdyż wraz z tłumieniem niepożądanych częstotliwości odbiera się również część „życia" z muzyki, jej energię i witalność.

⸜ I rzut drugi

Wypowiedź tę należało więc zinterpretować co najwyżej jako zachętę do nieznacznego poprawienia poziomu tłumienia niskich częstotliwości. Cieszę się niezmiernie, że wprowadziliśmy dzisiaj ten od dawna przeze mnie forsowany postulat rotacyjności miejsc i każdy mógł posłuchać wybranego przez siebie utworu w idealnym miejscu, dokładnie w takich warunkach, jak ja mam przyjemność przebywając tu na co dzień.

Andrzej • Wykorzystam moment i powiem, że zgadzam się z Rafałem. Fajnie powiedział to, czego ja chyba nie dopowiedziałem. Czyli, że są fajne utwory, w których Aurender był znacznie lepszy i odwrotnie. Rzeczywiście jest więc tak, że chętnie zbudowałbym sobie w domu dwa systemy. Dlatego, że słucham bardzo różnej muzyki. Słucham elektroniki, ale takiej z kopyta, jak Klaus Schulze. I tam powinienem czuć bas, uderzenie, kopa. Ale zaraz potem wrzucam Cassandrę Wilson i chcę, żeby to było intymne granie, gładkie. Dlatego wolałbym mieć i Aurendera, i XACTa.

Pytanie, jakie należałoby więc zadać jest bardziej filozoficzne: czy to nie jest po prostu problem danej muzyki, tego nagrania. Bo jeżeli przyjmiemy, że każde dobre nagranie powinno zabrzmieć topowo na dobrze złożonym systemie audio, niezależnie o jakiej muzyce mowa, a tak nie jest, to albo nagranie jest słabe, albo system. W tym ujęciu powinniśmy dążyć do tego, aby wszystko dobrze grało na jednym systemie. Ale możliwe jest też coś takiego, że każdy rodzaj muzyki przygotowuje się z myślą o konkretnych odbiorcach – i wtedy rzeczywiście trzeba mieć dwa systemy.

Bartek ⸜ KTS • Rozumiem, co masz na myśli, ale powiem krótko: XACT jest dużo lepszym urządzeniem. Moim zdaniem to nie są równoważne urządzenia. Obydwa są super, ale transport Marcina jest urządzeniem wyższej klasy. Kiedy go słuchałem, to miałem takie reminiscencje ze słuchania urządzeń Chord Electronic. Słuchając XACTa miałem takie wrażenie, jakbym słuchał Chorda. A dla mnie to do tej pory jest punkt referencyjny.

Chodzi mi o to, że źródła dźwięku z polskim transportem były o wiele lepiej definiowane. Były też o wiele mocniej wypełniane. Dźwięk był z nim dużo większy, podany z oddechem, szczególnie z Infected Mushroom. Super to brzmiało, naprawdę był tam oddech, punch, moc. Zupełnie nie zgadzam się ze stwierdzeniami, że część muzyki lepiej brzmiała tu, a część tam. Wydaje mi się, że jeśli urządzenie jest dobre, to dobre rzeczy odtworzy wybitnie, a gorzej nagrane podciągnie.

I to by przypadek XACTa. Bo, umówmy się, Metallica jest nagrana tak, jak jest nagrana. To nie byli ludzie, którzy cyzelowali każdą gitarkę czy dopieszczali miotełki perkusji. Nie o to w tej muzyce chodzi. Produkcyjnie to jest fantastyczne, natomiast jakość nagrania jest taka sobie. A XACT wyniósł to na wyższy poziom – super się tego słuchało. Miałem z nim to, co kiedyś z topowym odtwarzaczem CD Chorda, czyli jeślibyśmy podkręcili głośność jeszcze bardziej, to było po prostu głośniej, a nie bardziej jazgotliwie. A to kompletnie coś innego.

⸜ Uczestnicy 150. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego z pamiątkowymi medalami pozdrawiają wszystkich czyteników!

Z transportem Marcina miałem poczucie, które mam przy dobrych urządzeniach – zacząłem myśleć, jakiego utworu chciałbym z nim odsłuchać, bo wiedziałbym, że zabrzmi super. I w tym systemie, z tymi kolumnami – a słucham ich po raz pierwszy – gra to bardzo fajnie.

Wiciu ⸜ KTS • Nie miałem przygotowanego utworu, więc nie siedziałem pośrodku. A basu tutaj, w tym miejscu jest dużo więcej niż miejscu, gdzie zwykle siedzę. Wiem, wiem – mieliśmy nie nudzić o miejscu siedzenia, ale co zrobię…

Z Aurenderem wszystkie utwory było przebasowione – to transport, który mocniej gra niskie dźwięki. Może poza Burdonem, który rzeczywiście był za cicho puszczony i najsłabiej chyba jego mastering był zrobiony. Natomiast z XACTem i Cassandrą Wilson uderzyło mnie, że bas zszedł tak nisko, że było to dla mnie już nie do zniesienia. W tym miejscu był wręcz atakujący. Był tak niski, że prawie fizycznie czułem ból.

Ale jeśli chodzi o konkretne różnice, to wydaje się, że transport Marcina gra po prostu mocniejszą i pełniejszą górną średnicą. Jestem miłośnikiem brzmienia lampowego, ciepłego, a więc takie analityczne, chłodnawe brzmienie, które wnosi na przykład górna średnica nie za bardzo mi odpowiada. Zupełnie się nie zgadzam z kimś, kto mówił, że Aurender jest zimny.

Podsumowanie

PIERWSZE, DWUDZIESTE I STO PIĘĆDZIESIĄTE spotkanie KTS-u – i nic się nie zmienia. Wciąż mamy różnimy się w ocenie słuchanych produktów. Raz dyskusja jest gorętsza, raz spokojniejsza – ale jest zawsze. Podobnie było i tym razem, czemu nie przeszkodziły nawet medale na szyjach uczestników-zwycięzców.

Z wypowiedzi da się jednak wyłuskać kilka konkretów. Po pierwsze, wszyscy oprócz Wicia stwierdzili, że Aurender gra chłodniej, dokładniej, bardziej dynamicznie. Z kolei XACT zagrał cieplej, w bardziej gładki sposób, z mocniej wypełnionymi dźwiękami. W dźwięku Aurendera da się wskazać na mocniejszy nacisk ustawiony na krańcach pasma. Urządzenie to komasuje uderzenie w jednym punkcie. Z kolei polski transport traktuje atak w bardziej zniuansowany sposób. Aurender gra szybko i w przejrzysty sposób, a polski transport pozwala na celebrację muzyki.

I dobrze. W audio jest miejsce na różne języki, dialekty, a nawet osobiste idiomy. Dla mnie XACT gra w sposób, który lubię i który uważam za ciekawszy, w czym zgadzamy się z Bartkiem i innymi uczestnikami, którzy się opowiedzieli za tym urządzeniem. Ale przecież wyraźnie wybrzmiały też wypowiedzi, w których czuć było podziw dla mocy i umiejętności przejrzystego grania, którymi charakteryzował się Aurender.

Co pokazuje, jak niesamowitą pracę w ostatnich latach wykonali polscy producenci, w tym Marcin Ostapowicz. Porównujemy przecież produkt małej polskiej firmy i koreańskiego specjalisty z wieloma pracownikami i ogromnymi pieniędzmi. A mówimy o nich, jak o równoważnych propozycjach. Brawo Polska, brawo my! I brawo państwo, nasi czytelnicy!

Dziękujemy wam za wszystkie te lata, które poświęciliście na lekturę sprawozdań z naszych spotkań. Zarówno lekturę z ciśnieniem powyżej 220, jak i z uśmiechem na twarzy. Jeśli muzyka i jej odsłuch przestaną nas kręcić, jeśli będziemy słuchali i mówili o niej z tętnem na poziomie 50, znaczy to, że lepiej zająć się czymś innym, co nas naprawdę wciąga i z czego czerpiemy radość. Jak widać, my wciąż ją mamy :)

»«

KONKURS

DLA CZYTELNIKÓW rubryki poświęconej Krakowskiem Towarzystwu Sonicznemu przygotowaliśmy konkurs. Dla trzech, wybranych przez nas osób mamy pamiątkowe medale, które mogą państwo zobaczyć na zdjęciach, a także odbitki grafik Zbyszka Bielaka, przygotowane i podpisane przez niego (więcej o Zbyszku w wywiadzie, który udzielił naszemu magazynowi → TUTAJ.

Aby wziąć udział w konkursie wystarczy napisać wypowiedź zaczynającą się od: „Krakowskie Towarzystwo Soniczne…” liczącą od 4500 do 5500 znaków i przesłać ją na adres:

» konkurs@highfidelity.pl

Chcielibyśmy opublikować wypowiedzi państwa, nie tylko te zwycięskie, na stronie High Fidelity NEWS. W mailu powinno się znaleźć pozwolenie na wykorzystanie tekstu w tym celu. Konkurs rusza 15 marca i kończy się nieprzekraczalnym terminem 31 marca. Zapraszamy, zachęcamy i z góry dziękujemy!

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl