pl | en

RAMIĘ GRAMOFONOWE • 9”

J.Sikora
KV9 MAX ZIRCONIUM SERIES

Producent: J. SIKORA
Cena (w czasie testu): 10 000 euro

Kontakt: ul. Poligonowa 41
20-817 Lublin | POLSKA


→ www.JSIKORA.pl

MADE IN POLAND

Do testu dostarczyła firma: J. SIKORA


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Marek Dyba | J. Sikora

No 224

16 grudnia 2022

Jedna z ciągle nielicznych polskich marek audio, która podbiła światowe rynki zdobywając uznanie użytkowników i recenzentów w wielu krajach świata, J.Sikora, po kilku latach ugruntowywania swojej pozycji na ostatnią wystawę Audio Video Show w Warszawie przygotowała premierowe produkty - nowe, ulepszone wersje fantastycznych ramion gramofonowych. Do testu otrzymaliśmy pierwsze w historii marki ramię o długości 9 cali, czyli KV9 Max Zirconium Series.

˻ PREMIERA ˼

ÓWI SIĘ, ŻE IM CZŁOWIEK STARSZY, tym (subiektywnie, rzecz jasna) szybciej płynie czas. Coś w tym jest. Wydawałoby się, że bardzo niedawno w pokoju Hotelu Sobieski oglądałem i słuchałem pierwszego gramofonu Janusza Sikory, a tymczasem miało to miejsce w 2015 roku. Kilka miesięcy później testowałem już model, który wówczas nazywał się Basic, a dziś to Standard. Wówczas jeszcze nasz konstruktor montował na nim ramiona Kuzmy – tak też ten model testowałem.

Po tamtej przygodzie jasne już było dla mnie, że w Polsce powstała w końcu marka produkująca gramofony mogące śmiało konkurować z najlepszymi na świecie. Nie pozostało mi więc nic innego, jak zamówić takowy dla siebie. Skończyło się na wersji Max z topowym zasilaczem, który pierwotnie opracowano dla topowego modelu Reference, jako że różnice w zasilaniu były doskonale słyszalne i warte dołożenia dodatkowej kwoty. (12 stycznia 2016 roku testowaliśmy premierowo w „High Fidelity” model Reference, więcej → TUTAJ).

W 2019 roku dostałem szansę zrobienia premierowego testu pierwszego ramienia w historii marki, KV12 (premierowy test w „High Fidelity” → TUTAJ). Do tego czasu w moim gramofonie używałem świetne ramię Schroeder CB, ale wystarczyło mi kilka dni z ramieniem Janusza Sikory, by stało się jasne, że polskie ramię to inna, jeszcze wyższa klasa. Jego wyjątkowość polegała na wykonaniu rurki ramienia z włókien aramidowych, powszechnie znanych pod nazwą Kevlar.

Rozwój

WIĘKSZOŚĆ OSÓB MA TO SAMO skojarzenie z tym materiałem. Wykonuje się z niego kamizelki kuloodporne, a audiofile pamiętają zapewne żółte membrany przetworników używanych niegdyś łaczonych właściwie wyłącznie z B&W, a dziś stosowanych przez wiele marek. Dla takich celów materiał musi być sztywny, wytrzymały, a także lekki. To właśnie te zalety przyciągnęły uwagę Janusza Sikory. Jak mi powiedział, wykonanie rurek ramienia z tego materiału jest nie tylko czasochłonne, ale wymaga również ogromnej precyzji i cierpliwości (włókna potrafią się strzępić).

A potem przychodzi kolejny trudny etap – wypełnienie rurki specjalną pianką i w końcu jej okablowanie. Efekt końcowy jest jednakże zachwycający zarówno wizualnie (gusta nie podlegają dyskusji, ale mimo tego do tej pory nie mogę zrozumieć osób, które zamawiają czarną wersję kolorystyczną), jak i brzmieniowo. To, nie tylko moim zdaniem, jedno z najlepszych ramion jakie można dziś kupić na rynku. Wystarczy spojrzeć na listę nagród, które zarówno ramię, jak i gramofony firmy J.Sikora zebrały na świecie, w tym na superwymagającym rynku amerykańskim.

Jaki mógł być kolejny krok w rozwoju lubelskiej marki? Teoretycznie, mogła wrócić do produkcji przedwzmacniaczy gramofonowych. Był taki, dość krótki, okres, gdy takowe Janusz Sikora konstruował, choć egzemplarze, które powstały przeznaczone były bardziej dla przyjaciół, niż do regularnej sprzedaży. Szkoda, bo zwłaszcza topowa wersja była po prostu znakomita. Niemniej, jak mi powiedział w czasie innej rozmowy, konkurencja jest ogromna, a roboty z tym bardzo dużo. Wolał więc skupić się na wymyśleniu i skonstruowaniu kolejnych ramion.

Pierwszy krok został wykonany po podjęciu współpracy z Julianem Soją z firmy SOYATON. Pierwotnie w ramionach KV12 stosowane było okablowanie ze srebra monokrystalicznego produkcji bydgoskiego Albedo. Po wypróbowaniu kabli Juliana, Janusz postanowił sprawdzić przewodniki używane przez tę markę w swoim KV12. Mogę zdradzić, że gdy nasz konstruktor przygotował dla mnie specjalną wersję ramienia, o którą poprosiłem – z odłączanym interkonektem – by móc testować kable gramofonowe, okablował ją przewodnikami dostarczonymi przez Juliana. Brzmienie okazało się inne (do pewnego stopnia, oczywiście) niż z srebrnymi przewodnikami Albedo. Czy lepsze to oczywiście rzecz dyskusyjna (acz ja już przy nim pozostałem, a i Janusz Sikora w swoim ramieniu w prywatnym systemie go używa). Było bardziej nasycone, bogatsze, jeszcze bardziej płynne i naturalne, słowem bardziej „moje”.

Teoretycznie więc firma mogła zacząć po prostu oferować dwie wersje KV12, ze srebrnym, albo miedzianym (i pozłacanym) okablowaniem. Tyle że Janusz Sikora nie należy do osób, które wybierają łatwą drogę, które robią coś połowicznie. Zabrał się więc do pracy, by opracować cały szereg nowych rozwiązań dla swoich ramion tak, by grały nie tylko inaczej (z alternatywnymi przewodnikami), ale i lepiej. W efekcie prac powstały dwa nowe ramiona w ramach osobnej serii Max Zirconium Series – to absolutna nowość, czyli recenzowane przez nas pierwsze w historii marki ramię 9-calowe, KV9 Max oraz ulepszone oryginalne, 12-calowe ramię, KV12 Max. To drugie miało oficjalną premierę w Warszawie, w czasie AVS, natomiast to pierwsze w Waszyngtonie na Capital AudioFest dwa tygodnie później.

KV9 Max Zirconium Series

ORYGINALNE RAMIĘ J.SIKORA produkowane było (i nadal jest!) wyłącznie w długości 12 cali. Wydawałoby się, że skrócenie rurki do 9 cali nie stanowi większego problemu. Prace przy tworzeniu KV9 Max szybko jednakże pokazały, że nie jest to bynajmniej takie proste. Rurka musi być bowiem nie tylko krótsza, ale i, co gorsza (dla projektanta i wykonawcy), cieńsza. To ten drugi aspekt był dużo trudniejszy do osiągnięcia zważywszy na zwężający się ku główce kształt. Rzecz w samym stworzeniu takiej rurki, jak i wiążących się z tym trudnościami kolejnych etapów budowy ramienia. Ostatecznie udało się osiągnąć sukces. Rurka jest krótsza, lżejsza, jeszcze lepiej wytłumiona, a przy tym także jeszcze sztywniejsza niż w oryginalnym ramieniu.

Kolejnym wyzwaniem była konieczność wewnętrznego wytłumienia ramienia, a jednocześnie ciągle pozostawienia wystarczającej ilości miejsca w cieńszej przecież rurce tak, by dało się tamtędy przeciągnąć okablowanie. Poszczególne druciki dostarczane przez firmę Soyaton, wykonane są z najwyższej czystości, pozłacanej 24-karatowym złotem miedzi. Każdy drucik z osobna prowadzony jest wewnątrz cieniutkiej teflonowej rurki, co oznacza, że miejsca w rurce potrzeba nieco więcej niż na same druciki, acz ułatwia to samo przeciąganie. Proces okablowywania jest więc żmudny i czasochłonny. Udało się jednak opracować odpowiednią metodę, dzięki której możliwa jest pełna powtarzalność.

W trakcie prac nad nowymi ramionami pewne były dwie rzeczy: po pierwsze rurki ramion nadal miały być wykonywane z włókien aramidowych, w końcu marka jest z nich znana, plus materiał ten doskonale sprawdza się w tej roli, a po drugie nadal miały to być ramiona typu unipivot tłumione olejowo. W rozmowach ze mną Janusz Sikora wiele razy podkreślał, że to „jedynie słuszne” rozwiązanie, z którego nie zamierza rezygnować. Acz warto podkreślić, że w ciągu tych kilku lat sam doświadczyłem kolejnych eksperymentów z różnymi olejami, tzn. różnej gęstości (czy lepkości), które pozwoliły dokonać ostatecznego wyboru takiego, który praktycznie rzecz biorąc pozwala na „wybieranie” wszystkich nierówności płyt. Dzięki temu to ramię porusza się w górę i w dół, a wspornik igły, co producent sprawdzał pod mikroskopem, pozostaje niemal całkowicie nieruchomy. To z kolei tworzy idealne warunki pracy dla igły odczytującej informacje z rowka płyty.

Jednym z kluczowych elementów każdego ramienia, także unipivot, jest łożysko ramienia, więc i tego elementu dotyczyły prace rozwojowe, których ostateczne efekty znajdujemy w obu modelach Max. Szereg testów doprowadził konstruktora do wniosku, iż najlepszym możliwym wyborem jest zastosowanie w łożysku cyrkonu (stąd Zirconium Series). Stworzyło to jednakże nowe wyzwanie, jako że cyrkon nie przewodzi prądu, więc przy jego zastosowaniu w łożysku ramię nie było uziemione.

Nie muszę chyba mówić użytkownikom gramofonów, że kwestia odprowadzania ładunków elektrycznych jest istotna dla brzmienia i komfortu słuchania. Problem ten udało się rozwiązać prowadząc dodatkowy drucik od aluminiowej główki ramienia wewnątrz jego rurki, acz to wiązało się z koniecznością upchnięcia tam piątego drucika. By było to możliwe trzeba było znaleźć, zakupić i wykorzystać jeszcze cieńsze rurki teflonowe, w których prowadzone są przewodniki.

Oprócz wizualnie cieńszej (a w przypadku ramienia 9-calowego także, oczywiście, krótszej) rurki ramienia, kolejne różnice widoczne gołym okiem to choćby nieco inne główki obu nowych ramion. Swoja drogą, dla każdej wersji z serii Max opracowano osobną, dedykowaną główkę tak, by w każdym przypadku uzyskać odpowiednie wyważenie całej konstrukcji. Ostatecznie mówimy o ramionach unipivot, czyli zawieszonych na łożysku z jednym punktem podparcia. Są one z natury są nieco chybotliwe (tłumienie olejowe także ma wpływ na minimalizację tego efektu), więc ich wyważenie jest bardzo istotne.

To co widać również gołym okiem, to zastąpienie elementów obudowy ramienia wykonanych w oryginalnej wersji z aluminium podobnymi, ale zrobionymi z brązu. Może pamiętacie Państwo z jednej z wystaw specjalną wersję gramofonu J.Sikora, w której podstawowym materiałem był brąz. Materiał ten miał bardzo dobry wpływ na brzmienie (i jak wyglądał!), tyle że produkcja była po prostu zbyt droga. Nowe ramiona z serii Max są poniekąd powrotem do wyników tamtego eksperymentu, jako że elementy ramion wykonane z brązu okazały się jednymi z kluczowych w osiągnięciu dalszej poprawy klasy brzmienia.

Ramię KV9 Max Zirconium Series wyposażono we wszystkie niezbędne regulacje i ustawienia. W zestawie otrzymujemy szereg przeciwwag (także tym razem z brązu) o różnej wielkości i masie, dzięki czemu możliwe jest ustawienie odpowiedniego nacisku igły dla dowolnej wkładki. W zestawie jest również plastikowa kontra, które ma unieruchamiać ciężarki na rurce ramienia. Do dyspozycji dostajemy ulepszony mechanizm regulacji VTA w locie (czyli nawet w trakcie odtwarzania płyty), który – mówię z doświadczenia – sprawdza się doskonale. Korekty azymutu dokonujemy korzystając ze śrubki w głównej przeciwwadze. Słowem – jest to również bardzo łatwe i wygodne w użyciu.

Podobnie jak „zwykła” wersja KV12, Max jest wyposażone w układ antyskatingu w postaci niewielkiego ciężarka zawieszonego na żyłce. Acz, co łatwo sprawdzić, ramiona J.Sikora tak naprawdę nie potrzebują tego elementu. W praktyce bowiem funkcję tę pełnią druciki (okablowanie) wychodzące z ramienia, tworzące swego rodzaju pętlę i wchodzące do niewielkiej kostki zamontowanej z boku. Z tej ostatniej dalej wychodzi interkonekt połączony z ramieniem na stałe.

Jednym z najmocniej podkreślanych elementów instrukcji nowych ramion jest konieczność wyprostowania owego łuku/pętli wychodzących z ramienia drucików tak, były one ustawione pionowo. Jest to konieczne, jako że w trakcie transportu w firmowej, drewnianej skrzynce, druciki te ulegają, siłą rzeczy, odkształceniu. Po zamontowaniu ramienia należy je więc wyprostować i ustawić pionowo, by ramię zachowywało się prawidłowo w trakcie odtwarzania.

ODSŁUCH

⸜ JAK SŁUCHALIŚMY RAMIĘ, A WŁAŚCIWIE DWA, bo trafiły do mnie obydwie wersje, dziewięcio- i dwunastocalowe, konstruktor, Janusz Sikora, zamontował osobiście w moim Standardzie Max. W trakcie testu używałem mojej wkładki, Air Tight PC-3 oraz, na zmianę, przedwzmacniaczy gramofonowych ESE Lab Nibiru oraz GrandiNote Celio mk IV zasilanych topowym kablem marki David Laboga Custom Audio, modelem 3D Connect. Dalej sygnał interkonektem Bastanis Imperial trafiał do wzmacniacza zintegrowanego, pracującego w klasie A, GrandiNote Shinai i w końcu kablem głośnikowym Soyaton Benchmark do kolumn GrandiNote MACH4.

»«

JAK WSPOMNIAŁEM, JANUSZ PRZYJECHAŁ DO MNIE zainstalować ramiona i razem posłuchaliśmy kilku utworów korzystając z KV9 Max. Zaraz potem nasz konstruktor musiał wrócić do Lublina, a ja, absolutnie bez żadnego recenzenckiego ciśnienia spędziłem resztę dnia słuchając, co potrafi nowe dzieło lubelskiego mistrza. Nie mając dwóch takich samych wkładek i tak nie mogłem prowadzić bezpośrednich porównań między 9-tką a moją „starą” 12-tką, ale w końcu z tym drugim ramieniem spędziłem już kilka lat, a nawet z nowym okablowaniem już też ponad pół roku. Jego brzmienie i możliwości mam więc mocno zakodowane w mózgu. Zanim zagłębię się w brzmienie nowego ramienia, pozwolę sobie napisać dosłownie kilka zdań o różnicach między oryginalnym KV12 okablowanym srebrem, a tym samym pozłacaną miedzią (taką samą, jak w nowych ramionach Max).

Otóż dźwięk z okablowaniem Soyatonu okazał się nieco bardziej dociążony i wypełniony niż z srebrem Albedo. Brzmienie zrobiło się z nim nieco bardziej gładkie, płynniejsze i odrobinę cieplejsze. Trzeba jednakże zaznaczyć, że ze srebrem dźwięk wydawał się nieco żwawszy, bardziej jeszcze natychmiastowo oddawane były szybkie impulsy. Góra pasma w oryginalnej wersji oferowała nieco więcej iskierek, blasku, potrafiła nieco mocniej zakłuć w uszy np. ostrą trąbką. Z miedzianym okablowaniem wysokie tony były bardziej dociążone, odrobinę łagodniejsze, acz nadal wysoce energetyczne. Wspomniane różnice bynajmniej nie były duże. Na tym, tak wysokim poziomie, różnice duże być już po prostu nie mogą.

Jak już wspomniałem, wybór między nimi sprowadzał się (moim zdaniem oczywiście) bardziej do indywidualnych preferencji, albo po prostu do lepszego wpasowania się do danego systemu, niż do różnicy klas. W systemach cieplejszych, bardziej dociążonych i bardziej wypełnionych lepiej może się sprawdzać KV12 ze srebrnym okablowaniem. Wśród tych, którzy szukają sposobu lekkiego dociążenia, wypełnienia dźwięku, którzy preferują płynność i gładkość, pewnie większość sięgnie po wersję okablowaną pozłacanym złotem. Piszę o tym dlatego, że nowe ramiona okablowane są pozłacaną miedzią Soyatonu, co swoją drogą wskazuje (jak sądzę) osobiste preferencje konstruktora. Poza tym, moje doświadczenie z KV12 ułatwiło mi ustalenie, które cechy nowego ramienia mogą mieć swoje podłoże w takim, a nie innym, wyborze okablowania, a które są zasługą nowej konstrukcji.

No dobrze, no to jak wypadła nowe ramię J.Sikora? Jeszcze gdy Janusz był u mnie, na talerzu wylądował krążek mojego ulubionego basisty, czyli RAY’a BROWNA Soular Energy. Dodam dla porządku, że to znakomita realizacja i wydanie. Janusz oczywiście doskonale znał już brzmienie KV9 Max, więc dla niego nie było to niespodzianką. Dla mnie jednak, ku lekkiemu zaskoczeniu, już po kilku minutach jasne stało się, że nowa propozycja polskiej marki podniosła zawieszoną przecież bardzo wysoko poprzeczkę klasy brzmienia jeszcze wyżej. I to, kontynuując korzystanie z terminologii sportowej, nie o centymetr, czy dwa, ale o dobrych kilkanaście (umownych centymetrów, a nie klas, podkreślę!).

Gdybym miał wskazać najważniejsze, czy najbardziej wybijające się cechy KV12, wymieniłbym dynamikę, energetyczność i rozdzielczość. Jest oczywiście trochę ramion, których nigdy nie miałem okazji poważnie posłuchać, więc nie będę używał określenia „najlepsze na świecie” w tych aspektach w stosunku do ramienia J.Sikora, ale jestem pewny, że ma ono swoje miejsce wśród maksymalnie kilku najlepszych, absolutnie topowych jakie można kupić za dowolne pieniądze (a wśród nich, co warto podkreślić, KV12 jest jednocześnie najtańszym). Tymczasem KV9 Max oferuje jeszcze lepszą rozdzielczość, jeszcze lepsze różnicowanie, jeszcze lepszy wgląd w najdrobniejsze elementy nagrania, w detale i subtelności, czy w najdelikatniejsze nawet cieniowanie barw. I to nie jest wcale subtelna różnica – to jest poziom wyżej od fantastycznego przecież KV12!

Kolejny element, czyli dynamika w skali makro, pozostaje dla mnie, nawet już po kilkunastu dniach słuchania, dyskusyjna. A właściwie nie tyle dynamika jako taka, bo ta jest fantastyczna, wybuchowa, wręcz powalająca, ale kwestia tego, czy lepsza w tym zakresie jest „stara” 12-tka, czy nowa 9-tka (spoiler alert - KV12 Max zostawia oba ramiona w tym zakresie z tyłu). Ale już w skali mikro KV9 Max Zirconium Series jest, bez cienia wątpliwości, lepsze od KV12. Zaznaczę, że wszystkich moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że tak doskonała dynamika i energetyka grania w skali makro to w dużej mierze zasługa stabilnego jak skała gramofonu J.Sikora Standard Max, z której korzystają wszystkie montowane na nim ramiona.

Niemniej tak wyraźna poprawa w skali mikro w porównaniu do KV12 musiała już być zasługą KV9 Max. To wynik, jak sądzę, zarówno długości, sztywności i wagi samej rurki ramienia, elementów wykonanych z brązu, które zapewne lepiej tłumią mikrorezonananse, jak i nowego cyrkonowego łożyska. Podkreślę, choć zapewne jest to jasne dla fanów czarnej płyty, że wszystko to przekłada się na zapewnienie jeszcze lepszych warunków pracy wkładce. To ona przecież musi z najwyższą możliwą precyzją odczytać informacje zapisane w rowkach płyt.

Warto w tym miejscu pamiętać, że co prawda moją wkładkę uważam za znakomitą, ale są jeszcze lepsze. Im także nowe ramię Janusza Sikory zapewni jeszcze lepsze warunki pracy, a więc pozwoli uzyskać jeszcze bardziej wyrafinowane brzmienie. Sądząc po tym, co płynęło do mnie z głośników, KV9 Max potrafiło tej samej Air Tight PC-3, pracując w tym samym napędzie (gramofonie), takie właśnie, jeszcze lepsze warunki stworzyć, a moja znakomita wkładka pięknie się za to odwdzięczyła.

Dźwięk był więc szybki, dynamiczny, nasycony wręcz energią, czasem nawet wybuchowy, co świetnie sprawdzało się zarówno na wspomnianym Soular energy, perkusyjnych popisach CHADA WACKERMANA z Dreams Nightmares And Improvisations, jak i niezłych, ale nie tak doskonałych nowych wydaniach Najemnika DŻEMU, czy dwupłytowym albumie Wszystkie oblicza Jana Borysewicza.

Zarówno świetne nagrania perkusji, jak i bluesowe i rockowe dźwięki z polskich płyt czerpały pełnymi garściami z doskonale prowadzonego tempa i rytmu, czy z umiejętności wyważonego (nieprzesadnego) oddania pewnej drapieżności i surowości brzmienia, niezbędnej by elektryczne gitary brzmiały prawdziwie. Brzmienie bowiem, choć, jak wspomniałem, za sprawą okablowania nieco pełniejsze, gładsze i nawet odrobinę cieplejsze, nadal potrafiło być odpowiednio „brudne” by zagrać z zębem np. rockowe kawałki.

Owa, podkreślana przeze mnie co chwilę, wysoka energia, czy świetna dynamika sprawiały natomiast, że to te właśnie walory takiej muzyki, także nieco cięższej spod znaku AC/DC (Highway to Hell), czy czarnego albumu grupy METALLICA (podwójne wydanie na 45 obrotów), skupiały moją uwagę i angażowały kończyny w wystukiwanie rytmu, odsuwając na dalszy plan niedoskonałości realizacji/wydań. I to mimo tego, że nowe ramię Janusza Sikory niczego nie ukrywało. Każda słabość realizacji/tłoczenia została pokazana, tyle że nie były one wywlekane na pierwszy plan. Dopiero gdy na talerzu położyłem faktycznie słabe wydanie koncertu mojego ulubionego duetu RODRIGO Y GABRIELA trudno było mi jego słabości zignorować. Całość była zbyt „brudna”, płaska dynamicznie, brakowało w tym graniu ognia, z którego owi sympatyczni muzycy są znani. Dlatego szybko wróciłem do studyjnego wydania tego samego krążka (Mettavolution), które zabrzmiało o niebo lepiej, mimo że wcale nie jest technicznym arcydziełem.

Do tej pory moją uwagę skupiały wszystkie opisane już wyżej efektowne elementy brzmienia, te które łatwo przyciągają uwagę. Słuchając krążka R&G, zwłaszcza ich wariacji na temat Floydowskich Echoes, w końcu zwróciłem uwagę na to, jak doskonale KV9 Max potrafi odtworzyć klimat nagrań, nie tylko gorących rockowych, ale i tych spokojniejszych. Dlatego właśnie zaraz po tym krążku na talerzu wylądował album Spirit of Nadir braci OLESIÓW, a potem, dla odmiany, Wesele Figara MOZARTA pod CURRENTZISEM. Każdy z tych trzech albumów ma swój niepowtarzalny klimat i każdy został pokazany przez KV9 Max w bajecznie prawdziwy, przekonujący i całkowicie angażujący słuchacza sposób.

Ramię J.Sikora KV9 Max Zirconium Series należy bowiem do tego, wcale nie tak często spotykanego, gatunku komponentów audio, które potrafią zawłaszczać uwagę słuchacza od pierwszej do ostatniej nuty niezależnie od gatunku muzycznego, czy nawet jakości nagrania (poza, jak już wspomniałem, faktycznie słabymi). Jest precyzyjne, detaliczne, świetnie różnicuje całe nagrania, jak i ich poszczególne aspekty, a mimo tego w centrum prezentacji i uwagi słuchacza zawsze jest muzyka i emocje.

A to dlatego, że wspomniane cechy perfekcyjnie łączą się z genialną spójnością i płynnością brzmienia, z wypełnieniem i nasyceniem, z aksamitną wręcz gładkością, ale nigdy nie sztuczną, czy wymuszoną, ale naturalną, która chwilowo zanika gdy trzeba zagrać „brudną” gitarę, czy ostrą trąbką, albo oddać mocny, sypiący iskrami impuls twardego uderzenia pałeczki w talerz. Jak wspomniałem, srebrne okablowanie w oryginalnym ramieniu te akurat aspekty oddawało jeszcze lepiej niż to samo ramię po wymianie okablowania. Tyle że porównując KV9 Max z moim KV12 przy tym samym pozłacanym okablowaniu to 9-tce było bliżej (raz jeszcze podkreślę – w tych aspektach) do oryginalnego ramienia okablowanego srebrem.

Jednym z aspektów okablowania Juliana Soji (Soyaton), tzn. interkonektu, a zwłaszcza kabla głośnikowego, które mnie zachwyciły i przyczyniły się do zakupu ich na własny i recenzencki użytek, jest absolutnie genialna przestrzenność brzmienia. Nawet jeśli to cecha przede wszystkim kabla głośnikówego, to w okablowaniu KV9 Max tę zaletę także w pewnym stopniu słychać. Przesłuchałem z tym ramieniem kilkanaście nagrań koncertowych, kilka oper, w tym wyjątkową w tym aspekcie Carmen z LEONTYNĄ PRICE, czy krążki PINK FLOYD pełne efektów przestrzennych. Na każdym z nich scena i obrazowanie wypadały wybitnie. Co ważne, także naturalnie!

Owa wyjątkowość okablowania Soyatonu w ramieniu J.Sikory nie polega bowiem na sztucznym kreowaniu efektów przestrzennych, czy trójwymiarowości źródeł pozornych tam, gdzie ich w nagraniu nie ma. Rzecz jest w wykorzystaniu do maksimum informacji zapisanych na płycie i wykreowaniu na ich podstawie wyjątkowo przekonującego, wieloplanowego obrazu muzycznego przed słuchaczem. Różnego na każdym krążku, co tylko potwierdza brak sztuczności w sposobie prezentacji aspektów przestrzennych, które ewidentnie zależą od nagrania.

Podkreślam raz jeszcze, że u mnie w owej kreacji brał również udział kabel głośnikowy Soyaton (ale nie interkonekt, ponieważ nie mam wystarczająco długiego Benchmarka, by połączyć przedwzmacniacz gramofonowy ze wzmacniaczem, więc w tej roli występował znakomity Bastanis Imperial). Niemniej była to także jedna z przewag mojego KV12 po zmianie okablowania ze srebrnego. Słowem, można uznać, że okablowanie Juliana Soji w każdej postaci ma mniejszy lub większy wpływ na ten aspekt brzmienia.

Czy stara 12-tka ma jakąś przewagę nad KV9 Max? Słuchając nagrań, w których ważne było mocne, czy wręcz potężne uderzenie basu i jego bardzo niskie zejście powiedziałbym, że ramię o długości 12 cali zachowało w tych aspektach minimalną, ale jednak, przewagę. Choćby na krążku DEAD CAN DANCE Spiritchaser to co 9-tka robiła z potężnym, głębokim, niemal subsonicznym elektronicznym basem budziło podziw, ale 12-tka dodawała tym brzmieniom jeszcze więcej masy i potęgi. Tyle że to właściwie jedyna przewaga „starej” 12-tki, acz podkreślam że okablowanej tak samo, jak ramiona z serii Max, czyli pozłacana miedzą, a nie srebrem. Już na krążku TuTu MILESA DAVISA, gdzie ważne były nie tylko moc i ciężar basu Marcusa Millera, ale i szybkość, natychmiastowość i zwartość jego ataku, krótsza 9-tka potrafiła je oddać jeszcze wierniej niż moje ramię KV12.

Podsumowanie

PO TYLU LATACH ZABAWY W AUDIO i zrecenzowaniu setek, a może i ponad tysiąca urządzeń audio naprawdę rzadko zdarza mi się aż taka ekscytacja, aż taki zachwyt odsłuchiwanym komponentem. Zwłaszcza jeśli to „tylko” ulepszony następca dobrze mi znanego, a w tym przypadku już przecież należącego do najlepszych dostępnych na rynku danego rodzaju, komponentu. KV12 to ramię wyjątkowe, znakomite, wybitne i jeszcze kilka tygodni temu powiedziałbym, że nie zamieniłbym go na żadne inne.

Co więc mogę napisać o J.Sikora KV9 Max Zirconium Series? Jest lepsze! Wyraźnie, bezdyskusyjnie, w (prawie) każdym aspekcie brzmienia lepsze! Genialne! Oferuje (oczywiście w towarzystwie systemu odpowiedniej klasy – firmowy gramofon wskazany!) fantastycznie rozdzielcze, detaliczne, doskonale różnicujące, gęste, nasycone, ale jednocześnie otwarte, pełne powietrza, piekielnie szybkie, dynamiczne i zwarte, a przy tym przestrzenne, kipiące energią i emocjami brzmienie, od którego nie sposób się oderwać, które wciąga w świat MUZYKI, uzależnia.

Podobnie więc, jak w przypadku zaledwie kilku innych znanych mi komponentów audio napiszę, że lepiej nie bierzcie go do siebie na odsłuchy, jeśli nie dysponujecie odpowiednią kwotą na zakup. Zwrot tego ramienia będzie bolał, mocno! Wiem co piszę... To bezwzględnie najlepsze ramię jakiego u siebie słuchałem (choć zabieram się za testowanie KV12 Max...), więc należy mu się każda możliwa nagroda z Nagrodą Roku 2022 „High Fidelity” oraz wyróżnieniem ˻ GOLD Fingerptint ˺ włącznie!

Dane techniczne (wg producenta)

Dostępne wykończenia: (naturalne) żółte lub (lakierowane) czarne mat
Rodzaj: unipivot z tłumieniem olejowym
Masa: 245 g
Masa VTA: 225 g
Długość efektywna: 9”/228,6 mm
Odległość montażowa: 8,35”/212 mm
Masa efektywna: 10,7 g
Okablowanie: miedź OCC o czystości 6N pozłacana 24-karatowym złotem (Soyaton)

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot