PRZEDWZMACNIACZ LINIOWY + MONOFONICZNE WZMACNIACZE MOCY Circle Labs
Producent: CIRCLE LABS |
Test
tekst MAREK DYBA |
No 223 16 listopada 2022 |
EST, KTÓRY MAM PAŃSTWU PRZYJEMNOŚĆ tym razem zaprezentować jest dość szczególny i to z kilku powodów. Po pierwsze jakiś czas temu testowałem już i integrę A200 (świetną!) i zestaw składający się z przedwzmacniacza P300 i stereofonicznej końcówki mocy M200. Wojtek, swoją drogą, napisał dla was premierowe testy tych urządzeń (więcej → TUTAJ i → TUTAJ). Obaj zgodnie oceniliśmy je bardzo wysoko. Po drugie, ja, osoba która od dawna marzyła o maksymalnie polskim, że tak to nazwę, systemie audio i konsekwentnie do tego dąży, po teście zestawu Circle Labs... zamówiłem takowy dla siebie, do mojego systemu referencyjnego. Nie dlatego, że są to najlepsze urządzenia swoich typów na świecie, są jeszcze lepsze (na pułapie cenowym dla mnie nieosiągalnym), ale ponieważ oba są znakomite i, oczywiście relatywnie, rozsądnie wycenione. No i polskie! Zdążyłem już nawet dostać swoją końcówkę – jestem w trakcie jej wygrzewania – i czekam jeszcze na przedwzmacniacz. Nie powinienem się może chwalić, ale mój egzemplarz będzie wyjątkowy, bo „customowy”, jako że warunkiem niezbędnym do recenzenckiej pracy było urządzenie, które posiada zarówno wyjścia zbalansowane (XLR), jak i niezbalansowane (RCA). Tak jak mój obecny przedwzmacniacz, czyli AudioFlight FLS-1 (więcej → TUTAJ). Zdarza mi się czasem recenzować również końcówki mocy pozbawione wejść zbalansowanych, a wolałbym nie używać przejściówek. Mimo więc, iż P300 ma budowę całkowicie symetryczną, panowie Krzysztofowie (Wilczyński i Lichoń), zgodzili się „zepsuć” swoje dopracowane w każdym detalu dziecko i dać mi to, czego potrzebuję. Wiem z różnych źródeł, głównie zagranicznych, że sprzedaż urządzeń Circle Labs kwitnie. Zawdzięczają to, o czym już z Wojtkiem kilka razy pisaliśmy, z jednej strony rzeczy w tej branży najważniejszej, to jest brzmieniu, z drugiej oryginalnemu, znakomitemu dizajnowi, a z trzeciej dopracowanym i wszechstronnie przetestowanym konstrukcjom. Ten ostatni proces polega nie tylko na tradycyjnych etapach konstruowania komponentów audio, czyli pomyśle i realizacji opartej o pomiary i odsłuchy, ale i na puszczaniu pierwszych wersji w obieg. Trafiają one zarówno do doświadczonych audiofilów, jak i do laików (bez urazy). Ci pierwsi udzielają opinii o brzmieniu i niektórych aspektach użytkowych, ci drudzy... psują urządzenia w sposób, na jaki żaden audiofil by nawet nie wpadł. Dla tych pierwszych najważniejsze jest uzyskanie optymalnego brzmienia. Dzięki tym drugim konstruktor musi wymyślać rozwiązania zabezpieczające produkty Circle Labs przez potencjalnymi przyczynami awarii wynikającymi z braku doświadczenia z produktami tego typu. Efektem końcowym są więc urządzenia dopracowane pod każdym możliwym względem. Oczywiście ten ostatni aspekt, o którym wspominałem w poprzednim akapicie, nie ma może bezpośredniego wpływu na sprzedaż. Ma jednakże na obsługę posprzedażną, czy tzw. serwis, który po prostu jest znacznie rzadziej wymagany. Jest to szczególnie ważne biorąc pod uwagę, że duża część wzmacniaczy i przedwzmacniaczy Circle Labs trafia zagranicę, wręcz na inne kontynenty, a koszty przesyłek są dziś ogromne. Niemniej to aspekt, którego na pierwszy rzut oka nie widać, ale przekłada się przecież na renomę firmy, jako jednej z tych, których urządzenia są wysoce niezawodne. Od razu widać za to wyjątkowy dizajn obowiązujący od pierwsze produktu i kontynuowany w każdym kolejnym. Rzecz w grubym, szklanym froncie ozdobionym mosiężnymi elementami, które niejako spinają go klamrą od dołu i góry. W tym ostatnim, zawiniętym na pokrywę, umieszczono wyłącznik zasilania. Wszystkie urządzenia są też relatywnie nieduże. To znaczy ich szerokość jest typowa, ale nie są ani bardzo wysokie, ani głębokie, co doskonale sprawdzi się wszędzie tam, gdzie liczy się pewna wizualna dyskrecja, albo po prostu nie ma miejsca na ogromne komponenty. Metalowe, czarne obudowy są bardzo starannie wykonane i wykończone, podobnie jak i dwie spore, równie ładnie zrobione gałki (w przedwzmacniaczu i integrze, rzecz jasna). ▌ P300 ⸜ M200 GDY WŁĄCZYMY URZĄDZENIA NASZYM OCZOM ukaże się eleganckie, choć przecież dyskretne podświetlenie. W przedwzmacniaczu, pośrodku przedniej ścianki, znajduje się niewielki wyświetlacz pokazujący aktualny poziom głośności, a selektorowi wejść towarzyszy sześć białych diod wskazujących takąż ilość wejść (acz wybrane w danym momencie wejście wskazuje biała kropka na samej gałce). Zarówno w przedwzmacniaczu, jak i w końcówkach mocy nad ‘dolną klamrą’ umieszczono dyskretne, poziome podświetlenie. Całość stoi na czterech eleganckich, złotych nóżkach i prezentuje się znakomicie, czy to w pełnym świetle, czy w czasie nocnych odsłuchów przy zgaszonym świetle. I mówię to ja, człowiek, który zasadniczo nie lubi złotego koloru, zwłaszcza w przypadku komponentów audio. Tu komponują się z dominującym czarnym kolorem po prostu ciesząc oczy. To dobry przykład dyskretnej elegancji wzorniczej. Ponieważ obaj z Wojtkiem testowaliśmy już zestawy składające się z P300 i M200, nie ma sensu pisać o kolejnym różniącym się „tylko” dodaniem drugiej końcówki mocy M200? Otóż wzmacniacz ten pracujący w trybie stereofonicznym potrafi przy obciążeniu 8 Ω oddać 150 W na kanał i 300 W przy 4 Ω. To moc wystarczająca do napędzenia zdecydowanej większości kolumn. Tyle że moc to nie wszystko. Nawet dziś, w erze ‘superintegr’, topowe systemy składają się niemal zawsze z przedwzmacniacza liniowego i dwóch monobloków. Całkowita separacja kanałów pozwala wyśrubować parametry choćby za sprawą oddzielnego zasilania, dalszego obniżenia poziomu zakłóceń, szumów, itd. Firma Circle Labs poszła nieco inną ścieżką niż większość konkurencyjnych marek. Otóż zamiast osobno konstruować końcówki monofoniczne, narażając przy okazji potencjalnych posiadaczy jednej stereofonicznej na wyższe koszty, gdyby przyszło im do głowy zmienić ją na monobloki, od początku zaprojektowała M200 w taki sposób, by mogła pracować także w trybie mono. Wystarczy więc dokupić drugi egzemplarz i w inny sposób połączyć je z przedwzmacniaczem i kolumnami. Pomijamy w ten sposób straty, jakie zawsze ponosi się sprzedając używane urządzenie i po prostu dokupujemy drugie w dowolnym, wybranym przez siebie momencie. Powiedziałbym, że to głęboko przemyślany ukłon w stronę klientów, który warto docenić. Po szczegóły budowy obu urządzeń pozwolę sobie odesłać państwa do recenzji Wojtka, jako że nie ma sensu powtarzać drugi raz dokładnie tych samych informacji. Zaznaczę jedynie, że od czasu wspomnianej recenzji P300 i jednego M200 w konstrukcji obydwu urządzeń zaszły niewielkie zmiany. Jak mi powiedział pan Krzysztof Lichoń (po tym, jak przekazałem pierwsze wrażenia z odsłuchów), w przedwzmacniaczu zastosowane zostały inne rezystory, by uzyskać pełniejsze, bardziej dociążone brzmienie. W swojej recenzji tego zestawu pisałem, że P300 to jeden z najbardziej przeźroczystych przedwzmacniaczy, jakie zdarzyło mi się testować i to niezależnie od ceny. Ma to swojej ogromne zalety, ale w niektórych systemach może to sprawiać, że dźwięk jest zbyt lekki, albo zbyt jasny. Podkreślam – w niektórych systemach. Widocznie nie byłem jedynym, który tak to odbierał, stąd zmiana wprowadzona przez Circle Labs. I to po prostu słychać (tzn. jeśli słuchało się wersji wcześniejszej), stąd wzięło się moje pierwsze wrażenie. W końcówce mocy natomiast na tylnej ściance dodano mały przełącznik, którego wcześniej nie było. Został on opisany jako „Gain”. Do wyboru są trzy ustawienia: 0, -8, -3 dB (w takiej właśnie kolejności ze względów technicznych). Wartości te odpowiadają nie głębokości sprzężenia zwrotnego jako takiego, a wzmocnieniu układu, które zmniejsza się im większe sprzężenie mu zaaplikujemy. Warto jednakże wiedzieć, że owe ustawienia związane są również z głębokością sprzężenia zwrotnego - najmniejsze uzyskujemy przy ustawieniu „0 dB” (i to też słychać). Na czym polegają zmiany w połączeniach z przedwzmacniaczem i kolumnami gdy chcemy skorzystać z dwóch M200 pracujących w trybie monofonicznym? Gdy spojrzycie państwo na zdjęcie tylnej ścianki końcówki, zobaczycie tradycyjne wejścia liniowe, XLR i RCA, a poniżej pojedyncze gniazdo XLR. To właśnie to ostatnie służy do wykorzystania M200 jako monobloku i nie bez przyczyny jest to złącze symetryczne (o czym za chwilę). Poniżej umieszczono wysokiej klasy gniazda głośnikowe, osobne dla prawego i lewego kanału. W trybie monofonicznym kabel głośnikowy od jednej kolumny podpinamy de facto do dwóch „minusów” w jednym wzmacniaczu. Umieszczono pod nimi oznaczenia wyjaśniające, który z nich jest w tym układzie plusem, a który minusem. Drugą kolumnę podpinamy podobnie do drugiej końcówki. I teraz jeszcze jedna ważna kwestia. By wykorzystać pełny potencjał każdej ze zbridżowanych końcówek (czyli aby pracował cały układ, a nie tylko jego połówka – to konstrukcje dual mono – w każdym M200) sygnał od początku musi być zbalansowany. Przedwzmacniacz P300 nie symetryzuje sygnału, jeśli więc do niego dostarczymy sygnał niezbalansowany, to i on, nawet po XLR-ach do końcówek dostarczy taki właśnie sygnał, a wtedy wcale nie uzyskamy wyższej mocy mimo zmostkowania końcówek. Słowem, bez zbalansowanego źródła ani rusz. ▌ ODSŁUCH ⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Testowany zestaw trafił do mnie prosto z Audio Video Show 2022, gdzie prezentowany był z kolumnami Dynaudio, moim ulubionym gramofonem Transrotora, czyli LaRoccia Reference TMD, i z odtwarzaczem Accuphase’a. Rozmawiając z Grzegorzem Wyką z firmy Nautilus, dystrybutora wszystkich tych marek, przypomniałem, że tak naprawdę nie dysponuję zbalansowanym źródłem. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że z AVS wrócę z odtwarzaczem plików Lumin T3 pod pachą (więcej → TUTAJ). Zamiast więc samych urządzeń Circle Labs do dyspozycji miałem również przedwzmacniacz gramofonowy OCTAVE PHONO MODULE, w którym na potrzeby tej prezentacji został zamontowany moduł wyjściowy XLR Direct Drive. Jego zaletą są nie tylko same wyjścia XLR, ale i układ symetryzujący sygnał dostarczony do przedwzmacniacza z pomocą kabli RCA. Dzięki temu doskonale sprawdził się w czasie wystawy i potem u mnie „karmiony” był sygnałem z mojego gramofonu J. Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką Air Tight PC-3. Dysponowałem więc odpowiednimi źródłami – zarówno analogowym, jak i cyfrowym, wykorzystując pełny potencjał wzmacniaczy Circle Labs. Zestaw składający się z przedwzmacniacza liniowego Circle Labs P300 i dwóch końcówek mocy M200 testowałem nietypowo, jako że, jak już wspominałem wcześniej, musiałem korzystać z pożyczonych źródeł – Lumina T3 na cyfrowym froncie i Octave Phono Module na analogowym. W obu przypadkach źródłem sygnału były jednakże moje standardowe źródła: • CYFRA: NAS z zasilaczem liniowym, poprzez optyczny separator LAN, przełącznik LAN Silent Angel Bonn N8 z zasilaczem liniowym Forester i kable LAN David Laboga Digital Sound Wave Sapphire, Testowana amplifikacja zastąpiła w systemie znakomitą integrę pracującą w klasie A Maxa Magri, czyli GrandiNote Shinai. Napędzała natomiast na zmianę kolumny GrandiNote MACH4 oraz Ubiq Audio Model One Duelund Edition. Interesowała mnie również różnica między brzmieniem uzyskanym z jednej końcówki M200 pracującej w trybie stereofonicznym i dwóch w trybie mono. |
GDY ZACZYNAŁEM SŁUCHAĆ SYSTEMU CIRCLE LABS nie wiedziałem jeszcze o zmianach wprowadzonych w przedwzmacniaczu, ani o dodatkowym znaczeniu przełącznika gain (ten w obu końcówkach wskazywał 0 dB). Pamiętając dobrze wcześniejszy odsłuch P300 z jednym M200 pierwsze co niemal od razu zanotowałem to: wyraźnie bardziej dociążony, pełniejszy dźwięk. A następnie: bas wydawał się schodzić niżej, choć wrażenie to wynikało raczej z lepszego dociążenia jego niższego zakresu niż faktycznego, „magicznego” poszerzenia możliwości głośników MACH4. A wszystko to było jasne po pierwszym utworu z krążka Victora Wootena A Show of Hands 15” czyli debiutanckiego album mistrza gitary basowej, wydanego ponownie w 15. rocznicę oryginału. Przy całym tym „pogłębieniu” niskich tonów nic nie straciły one ze swojej szybkości i zwartości, a zyskały jeszcze na różnicowaniu. Choć to album solowy, po prostu dwie ręce i cztery struny, jak pisał onegdaj jeden z recenzentów, zestaw Circle Labs potrafił wypełnić prawdziwym bogactwem dźwięków pojedynczej gitary cały pokój kreując przekonujący, przykuwający uwagę, po prostu ciekawy spektakl muzyczny. Granie Wootena miało świetny drive, moc i energię, by zaraz potem w kolejnym kawałku zabrzmieć delikatnie, a przy tym nadal niezwykle barwnie i dynamicznie, choć tym razem większą rolę odgrywała równie dobra dynamika na poziomie mikro. Uprzedzając nieco wypadki, bo taki sposób opisu będzie chyba dla państwa bardziej klarowny, napiszę już teraz, że nawet z tak łatwymi kolumnami do napędzenia jak moje GrandiNote, z tak „prostą”, bo graną na jednym instrumencie, muzyką, dwa zbridżowane M200 zaoferowały pełniejsze, mocniejsze, jeszcze bardziej przekonujące, mające jeszcze lepszy drive brzmienie. I to nie była różnica na granicy percepcji, ale oczywista i wyraźna. A przecież wcześniej (i ponownie później, dla potwierdzenia) przy odsłuchu z jedną sztuką pracującą w trybie stereo niczego mi nie brakowało, to także była znakomita prezentacja. Co ciekawe, zestaw trzech urządzeń Circle Labs w porównaniu do dwóch prezentował to „proste” nagranie również w bardziej otwarty sposób, powiedziałbym nawet, że bardziej przestrzenny, choć na tej płycie trudno mówić o jakiejś szczególnej przestrzeni. Prezentacja spodobała mi się tak bardzo, że poszedłem dalej tym śladem, acz tym razem korzystając z gramofonu i Octave Phono Module. Zagrałem bowiem kolejne solowe popisy, tym razem naszych rodzimy mistrzów - Marcina (kontrabas) i Bartłomieja (perkusja) Olesiów z krążka Alone Together. Może tym razem miałem już pewne oczekiwania, ale nie wydaje mi się, by wpłynęły one znacząco na odbiór prezentacji. A ten był podobny – zestaw P300 + 2 x M200 znowu zaoferował pełniejszy, gęstszy, bardziej nasycony i dociążony, podszyty większą ilością energii, a przy tym również bardziej otwarty, wysycony powietrzem dźwięk, niż jedna końcówka M200 pracująca w trybie stereo. Za sprawą perkusji (talerzy, rzecz jasna) miałem teraz do dyspozycji także dobry wgląd w górną część pasma i ta z testowanym systemem zabrzmiała niewiele, ale jednak, swobodniej, a przy tym dźwięczniej. Miałem wrażenie, że i wybrzmienia i pogłos były ciut dłuższe, a przez to wypadały jeszcze prawdziwiej, bardziej naturalnie. Na pewno poziom energii wysokich tonów był wyższy, tak jakby każde uderzenie pałeczki było odrobinę mocniejsze. Choć ten element nie stanowił przewagi systemu z dwoma M200, to i tak muszę wspomnieć o tym, jak dobrze polskie urządzenia radziły sobie z kreowaniem klimatu nagrań. Na tym specyficznym krążku braci Olesiów, podobnie jak na słuchanym później Spirit of Nadir, to właśnie bardzo specjalna atmosfera sprawia, że człowiek całkowicie zatapia się muzyce. Pojedynczy M200 robi to równie przekonująco, a ja pozwolę sobie przypisać zasługi w tym aspekcie lampowemu stopniowi wstępnemu tej hybrydy. To właśnie po to, nawet w końcówkach mocy Circle Labs (w moim odczuciu, rzecz jasna, i to tylko jeden z powodów), używane są bańki próżniowe. Wspomniałem już o świetnym dole i dorównującej mu górze pasma pomijając do tej pory kluczowy zakres. Nie chciałem w ten sposób stwarzać wrażenia, że to one są centralnymi elementami testowanego zestawu, że spychają średnicę do podrzędnej roli. Chodziło mi jedynie o to, że to w ich zakresie najlepiej słychać różnicę między wykorzystaniem jednej i dwóch końcówek. Średnica, podobnie zresztą jak i z integrą A200, za każdym razem jest znakomita. Nic na to nie poradzę, ale muszę wciąż wskazywać na te same cechy – gęstość, nasycenie, gładkość i płynność, połączone z czystością, otwarciem, bardzo dobrą rozdzielczością zapewniającą ogromną ilość informacji, detali i subtelności, jak i bardzo dobre różnicowanie (to dotyczy całego pasma). I to właśnie chyba jeszcze większa ilość informacji na poziomie mikro w zakresie tonów średnich daje parze M200 przewagę (w tej części pasma) na jedną końcówką. Wynika to zapewne z wskazywanej na początku poprawy przynajmniej niektórych parametrów, obniżenia poziomu szumów i zakłóceń, co przekłada się na lepszą dostępność, czy czytelność owego „planktonu”, który w swojej masie „robi różnicę”. To on właśnie sprawia, że muzyka brzmi naturalnie i jeszcze bardziej przekonująco i angażująco. Myślę, że to właśnie są te nadrzędne wobec czysto audiofilskich cechy zestawu P300 + 2 x M200, podobnie jak w pozostałych produktach tej marki. To są komponenty, które są wyjątkowymi narzędziami do kreowania muzycznych doświadczeń, nie zwykłych odsłuchów, ale właśnie doświadczeń. Dwa M200 nie sprawiają, że dźwięk robi się aż tak namacalny, obecny, jak z lampowymi SET-ami, ale z większością znanych mi tranzystorów Circle Labs wygrywa w przedbiegach trójwymiarowością prezentacji i poszczególnych źródeł pozornych i sceny jako całości. Z nimi w torze (zakładając odpowiednie charakterem i klasą źródła) z głośników, choć to nie jest bynajmniej precyzyjne określenie, jako że dźwięk od kolumn bardzo dobrze się odrywa i dostajemy raczej coś w rodzaju ściany dźwięku, płynie Muzyka (tak, przez duże ‘M’), płyną emocje. Płyną w sposób, który sprawia, że zapomina się o pośrednictwie nagrania/nośnika/systemu odtwarzającego w ich przekazywaniu. Wszystkie tych przeszkody, które stoją między fanem żywej muzyki, a wykonawcami uchwyconymi w nagraniach niemal znikają. Niemal, bo zawsze będzie różnica między żywą muzyką, a jej rejestracją, niezależnie od klasy realizacji, wydania i systemu odtwarzającego. Cała audiofilska zabawa polega dla mnie na dążeniu do zminimalizowania tej różnicy. Testowany system robi to znakomicie! Podobnie jak moje ukochane SET-y, P300 + 2 x M200 doskonale kreują nastrój danego nagrania. Dzięki tem, przy odpowiedniej muzyce, dostajemy piękną, relaksującą prezentację, ale gdy trzeba, kipiącą energią, żywą, dynamiczną. Dlatego właśnie ten system jest tak wszechstronny i powinien przypaść do gustu miłośnikom niemal każdego gatunku muzycznego. Ja z równie wielką przyjemnością słuchałem wokalnych popisów Luciano Pavarottiego, jak i Janis Joplin, Louisa Armstronga i Evy Cassidy. Polski zestaw pięknie oddawał i barwę i fakturę każdego głosu, ale także charakterystyczne dla nich cechy zarówno samego głosu, jak i jego posiadaczki/posiadacza. Rozmach, potęgę i ogromną skalę głosu boskiego Luciano, niesamowitą energię Janis, spokój, siłę i chrypę Louisa, czy delikatność i melancholię Evy. I wszystko to naprawdę niewiele ustępowało wyrafinowaniem i organicznością prezentacjom jakie znam z wysokiej klasy SET-ów. Gdy jednakże przychodziło do wielkiej orkiestry, albo rockowej kapeli pokroju Aerosmith, czy AC/DC moc i znakomita kontrola głośników oferowane przez ten zestaw Circle Labs, także w porównaniu do pojedynczego M200, „robiły różnicę”. Kreowały spektakl, którego energia, dynamika i płynąca z niego czysta frajda wznosiły się na bardzo, ale to bardzo wysoki poziom. Wyższy niż w tych aspektach potrafią osiągnąć wzmacniacze typu SET nawet przy tak łatwych do napędzenia kolumnach. Pomijając mój audiofilski patriotyzm uważam, że niezależnie od tego, gdzie i przez kogo te urządzenia zostały zaprojektowane i wykonane, prezentują prawdziwie high-endowe brzmienie i mogą śmiało konkurować z wieloma, nawet wyraźnie lepszymi propozycjami znanych marek. Nie znaczy to oczywiście, że to najlepszy przedwzmacniacz i końcówki mocy na świecie, a jedynie, że są znakomite pod każdym względem, a za sprawą ceny wysoce konkurencyjne. ▌ PODSUMOWANIE BEZ PROBLEMU JESTEM SOBIE W STANIE WYOBRAZIĆ, że mam w (prywatnym) systemie SET-a i testowany system Circle Labs. Wyobrażam sobie tez, że słucham ich na zmianę korzystając z ich najmocniejszych cech w zależności od odtwarzanej muzyki. Tym łatwiej mi to przychodzi, że, jak wspominałem, niedługo mam nadzieję być właścicielem P300 i (już jestem) M200. Na razie jednego, ale póki nie mam zbalansowanych źródeł, dwa nie miałyby większego sensu. Niemniej wszystkim spośród państwa, którzy oczekujecie brzmienia bardzo wysokiej próby i sprzętu, który zagra niemal dowolną muzykę w niezwykle naturalny, wciągający, płynny i spójny, a przy tym dynamiczny, nasycony energią sposób, z świetnie prowadzonym basem i doskonałym PRAT-em. Który zafunduje wam wyjątkowe emocjonalne doznania, który sprawi, że poczujecie się (niemal) jak na koncercie, gorąco polecam odsłuch topowej propozycji Circle Labs. Do kompletu potrzebujecie jeszcze zbalansowanych źródeł i wysokiej klasy, za to niemal dowolnych (w zakresie konstrukcji, czy skuteczności) kolumn (plus kabli, zasilania, itd.). Gwarantuję wam wyjątkowe doznania wizualne (za sprawa unikalnego dizajnu), dźwiękowe i emocjonalne. Czy brzmienie P300 + 2 x M200 trafi w państwa gust równie precyzyjnie, jak w mój? Tego nie wiem, ale na pewno będzie to jedno z tych wyjątkowych doświadczeń, o które w audio wcale nie jest aż tak łatwo, zwłaszcza na tym poziomie cenowym, całkiem wysokim, ale przecież bardzo odległym od proponowanego przez wielu konkurentów. Dla mnie jest to, obok gramofonów J. Sikora, DAC-ówi odtwarzaczy plików LampizatOr, zasilania GigaWatt i produktów kilku innych marek, kolejny dowód na twierdzenie: „(Cholernie!) Dobre, bo polskie!”. Gratulacje dla ekipy Circle Labs! Kawał świetnej roboty! ■ ▌ Dane techniczne (wg producenta)
⸤ P300 |
System referencyjny 2022 |
|
ŹRÓDŁA CYFROWE |
1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10 • karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ • JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono) • przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ 2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ |
ŹRÓDŁO ANALOGOWE |
1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ • ramię J.Sikora KV12 • wkładka Air Tight PC-3 2. Przedwzmacniacze gramofonowe: • ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ • Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ |
WZMACNIACZ |
1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ 2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany) 3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ |
KOLUMNY |
1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ 2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ |
OKABLOWANIE |
1. Interkonekty analogowe: • Hijiri MILLION KIWAMI • Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ • Hijiri HCI-20 • TelluriumQ ULTRA BLACK • KBL Sound ZODIAC XLR 2. Interkonekty cyfrowe: • David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ • David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ 3. Kable głośnikowe: • LessLoss ANCHORWAVE 4. Kable zasilające: LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ |
ZASILANIE |
1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ 2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2 3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y 4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) |
ANTYWIBRACJA |
1. Stoliki: • Base VI • Rogoz Audio 3RP3/BBS 2. Akcesoria antywibracyjne • platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16 • nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII • nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT • nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity