pl | en

WZMACNIACZ MOCY ⸜ stereo

Accuphase
P-7500

Producent: ACCUPHASE LABORATORY, Inc.
Cena (w czasie testu): 97 900 zł

Kontakt: Kontakt: 2-14-10 Shin-ishikawa
Aoba-ku Yokohama | 225-8508 | JAPAN
tel.: +81-45-901-2771


→ www.ACCUPHASE.com

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: NAUTILUS Dystrybucja


Test

tekst MAREK DYBA
zdjęcia Accuphase | Marek Dyba

No 219

16 lipca 2022

Firma ACCUPHASE swój pierwszy wzmacniacz stereofoniczny zaprezentował blisko pół wieku temu, w 1973 roku. Od tego czasu oferta marki zdecydowanie się rozrosła, ale niezależnie od tego, czy mówimy o odtwarzaczach CD (SACD), wzmacniaczach w klasie A czy AB, przedwzmacniaczach liniowych, czy integrach, kolejne modele powstają w procesie ewolucji, udoskonalania poprzednich, a nie rewolucji. Nie inaczej jest w przypadku nowej topowej stereofonicznej końcówki mocy oznaczonej symbolem P-7500.

APOŃSKIE FIRMY audio, przynajmniej te specjalistyczne, wydają się być dość konserwatywne w swojej strategii rynkowej. Zmiany w ich ofertach wprowadzane są relatywnie rzadko, a niektóre modele produkowane są przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat w (niemal) niezmienionej formie. Oczywiście tak naprawdę wprowadzane są w nich korekty, czasem wymuszone koniecznością zamiany pewnych już nieprodukowanych (albo po prostu wyższości nowszych) komponentów. Czasem to kwestia efektów prac rozwojowych, które prowadzą do stworzenia lepszych rozwiązań, ale jeśli nie są one znaczące, to wprowadza się jej „po cichu”, nie zmieniając nawet oznaczenia modelu.

Są firmy, które nawet nieco większymi wprowadzanymi zmianami specjalnie się nie chwalą pozostawiając taki sam symbol modelu na froncie urządzenia, jedynie z na tylnej ściance umieszczając małymi literkami oznaczenia typu ‘mk2’. Są i takie, które regularnie prezentują wersje kolejne wersje, każdą z nich promując niemal jak zupełnie nowy model.

Są również i takie jak Accuphase, które, gdy w wyniku prowadzonych prac działu badań i rozwoju mają opracowane kilka rozwiązań/technologii łącznie znacząco poprawiających parametry (więc w założeniu i brzmienie) danego urządzenia, zastępują je nowym. Tyle że owo „nowe” zwykle na pierwszy rzut oka specjalnie nie różni się od poprzednika, a i symbolem jasno do niego nawiązuje.

W przypadku marki, której produkt testujemy, to po części kwestia wypracowanego i dopracowanego w najdrobniejszych detalach, a dodatkowo doskonale rozpoznawalnego dizajnu. Moim zdaniem, oczywiście nieobiektywnym, jednego z najładniejszych i najbardziej szlachetnych pośród urządzeń klasy high-end. I pisze to człowiek, który zasadniczo złotego koloru nie lubi (!). Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno byłoby więc znaleźć uzasadnienie dla jakichkolwiek radykalnych zmian w tym zakresie.

P-7500

ZMIANY KRYJĄ SIĘ ZWYKLE wewnątrz kolejnych modeli, a na papierze widać je w tabelce z danymi technicznymi, gdzie łatwo zauważyć poprawę poszczególnych parametrów. Inżynierowie japońskiej marki szczególną wagę przywiązują do odstępu sygnału od szumu i zniekształceń, dlatego prace ich działu R&D są nakierowane w dużej mierze na poprawę tych właśnie parametrów.

W przypadku P-7500, w porównaniu do poprzednika, mamy do czynienia jednakże z jeszcze jedną, dla wielu potencjalnych nabywców bardzo istotną, zmianą, a mianowicie z o wiele wyższą mocą wyjściową tego wzmacniacza, choć nadal uzyskiwaną z 10 par tranzystorów pracujących w układzie push-pull. 300 W na kanał dla 8 Ω, 600 W dla 4 Ω i 900 W dla 2 Ω to wartości, które sprawiają, że temu wzmacniaczowi Accuphase’a właściwie żadne kolumny nie będą straszne, że tak to ujmę. A gdyby nawet okazało się, że mocy ciągle jest za mało, można dokupić drugą sztukę i po ich zmostkowaniu uzyskać nawet 1200 W dla 8 i 1800 W dla 4 Ω. A wszystko to przy współczynniku tłumienia wynoszącym 1000 (lub więcej).

Z zewnątrz odróżnienie P-7300 i P-7500 nie jest wcale takie łatwe. Poza, co oczywiste, nazwą modelu zaznaczoną jednakże drobnymi literkami, którym trzeba się przyjrzeć z bliska, by je odczytać. Mamy bowiem do czynienia z doskonale znanym dizajnem z szampańskim frontem, precyzyjnie wykonanym i fantastycznie wykończonym.

Na froncie, po bokach, umieszczono doskonale znane fanom marki dwa solidne uchwyty, a między nimi, okupującą dużą część powierzchni, szklaną szybkę. Pod nią umieszczono charakterystyczne dla Accuphase’a wskaźniki wychyłowe (VU-metry), po jednym dla każdego kanału, wskazujące oddawaną w danym momencie moc. Wiem, że nie wszyscy lubią to rozwiązanie, ale dla mnie wskaźniki wychyłowe, obok wyświetlaczy nixie (i lamp oczywiście!) są najpiękniejszym ozdobnikiem, w jaki można wyposażyć urządzenie audio.

Nad nimi, pośrodku, znalazło się miejsce dla równie charakterystycznego, podświetlonego na zielono firmowego logo oraz czterech diod/wskaźników. To one stanowią właściwie najpoważniejszą różnicę wizualną (pod warunkiem, że zwróci się na to uwagę, co nie jest proste gdy nie są podświetlone) w porównaniu do poprzednika, jako że w nim cztery znajdowały się po prawej stronie obok siebie, a dodatkowe dwa po lewej. Teraz pozostały jedynie te cztery pierwsze i na dodatek rozdzielono je i umieszczono po dwa na stronę. Pod szybką znajdują się przyciski głównego wyłącznika i selektora wejść (zbalansowane i niezbalansowane) oraz dwa pokrętła. Jednym wybieramy tryb pracy wskaźników wychyłowych, drugim ustawiamy wzmocnienie (max, -3 dB, -6 dB, and -12 dB).

Boki wzmacniacza to nadal ogromne, masywne radiatory, które przy moich kolumnach wcale się jakoś szczególnie nie nagrzewały. Na tylnej ściance królują podwójne, ogromne, niezwykle przyjemne w użytkowaniu za sprawą dużych nakrętek, gniazda głośnikowe. Dwa zestawy umożliwiają wykorzystanie wzmacniacza do bi-wiringu. Jak wspomniałem, urządzenie wyposażono w wejścia zbalansowane i niezbalansowane. Podobnie jak poprzednik, P-7500 może pracować w kilku trybach - jako wzmacniacz stereofoniczny, bądź jako monoblok.

P-7500 to w zasadzie dwa, odizolowane od siebie wzmacniacze, choć umieszczone w jednej obudowie, z potężnym wspólnym zasilaniem, na który składa się ogromny transformator toroidalny i dwa wyprodukowane na zamówienie kondensatory o pojemności 60 000 μF każdy. Nowe i poprawione elementy konstrukcji pozwoliły inżynierom Accuphase uzyskać poprawę w zakresie szumów/zakłóceń o 11% oraz osiągnąć najlepszy w historii marki odstęp sygnału od szumu (S/N) wynoszący 130 dB. Konstrukcję uzupełnia szereg układów zabezpieczających urządzenie, m.in. przed skutkami zwarć, bądź przegrzania.

ODSŁUCH

⸤ JAK SŁUCHALIŚMY Krakowski Nautilus, dystrybutor firmy Accuphase, dba by ich produkty prezentowały się optymalnie w czasie testów. Znamy się od lat, więc wiem czego się spodziewać gdy mają coś przywieźć, zwłaszcza gdy osobiście robi to szef firmy. Skoro miałem testować topową końcówkę to „na wszelki wypadek, w razie gdyby mój nie współpracował optymalnie z wzmacniaczem, dostałem również firmowy przedwzmacniacz liniowy C-2900. Zarówno P-7500 jak i C-2900 stanęły na kwarcowych platformach Acoustic Revive, choć tych akurat używam na co dzień w swoim systemie. Ten pierwszy został umieszczony dodatkowo na platformie Alpine-line ustawionej przed moim głównym stolikiem Base VI. Ten drugi na górnym blacie tego ostatniego.

Zostałem także poproszony, by wzmacniacz włączyć minimum 2-3 dni przed krytycznymi odsłuchami i w ogóle go nie wyłączać do momentu zakończenia testu. Zdaniem dystrybutora, pozostawanie układu przez cały czas pod prądem ma gwarantować optymalne brzmienie. No i w końcu, po części żeby sprawić mi przyjemność, bo zdążyłem już bardzo polubić serię Legend Siltecha, do dyspozycji dostałem kable zasilające, głośnikowe i interkonekt XLR z serii 680 i jeden zasilający (którego użyłem z testowaną końcówką) z serii 880. Dodatkiem, był kabel gramofonowy 880i, który mogłem wykorzystać w części testu dzięki specjalnej wersji ramienia J.Sikora KV12 z odłączanym kablem.

To jeszcze ciągle nie jest pełna inwentaryzacja sporej dostawy z Nautilusa. Trochę przez przypadek bowiem, ale jednak, do dyspozycji dostałem również poprzednika testowanej konstrukcji, czyli model P-7300. Dało mi to unikalną możliwość bezpośredniego porównania tych dwóch urządzeń. W przypadku Accuphase’a to szczególnie ważne, bo nowe modele pojawiają w sporych odstępach czasu (w tym przypadku mówimy o, bodaj, 7 latach), więc porównania oparte na pamięci, czy nawet notatkach (zakładając, że testowało się poprzednika, a ja, o ile pamiętam, nie testowałem) są obarczone sporym marginesem błędu. W tym czasie zmienił się (i wynika to nie tylko z upływu czasu) nie tylko słuchacz (ja w tym przypadku), ale i (niemal na pewno) system odsłuchowy.

Zastosowałem się do prośby dystrybutora i P-7500 został podłączony bezpośrednio do gniazdka ściennego Furutech. Jak wszystkie w systemie jest ono podłączone do osobnej linii zasilającej biegnącej od skrzynki w mieszkaniu kablem Gigawatta. Nie był on wyłączany przez cały czas, jaki spędził u mnie. Za przedwzmacniacze służyły mi mój Audia Flight FLS1, jak i Accuphase C-2900. Źródłami były gramofon J.Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką Air Tight PC-3 wspierany przez przedwzmacniacz GrandiNote Celio mk IV oraz DAC, LampizatOr Pacific.

Interkonekt Siltech Legend 680i XLR łączył przedwzmacniacz z końcówką mocy, a źródła z przedwzmacniaczem łączyły najnowsze dodatki do mojego systemu, czyli interkonekty RCA Bastanis Imperial. Wzmacniacz napędzał na zmianę moje dwie pary kolumn, czyli GrandiNote MACH4 oraz Ubiq Audio Model One Duelund Edition, a także testowany przeze mnie aktualnie model KURT MKIII niderlandzkiej marki Club-27. Konstruktorem tychże jest Robert Bastani (tak, ten od Matterhonów, które kiedyś tu recenzowałem – zobacz TUTAJ, a potem zakupiłem i przez kilka lat używałem). Podobnie jednakże, jak MACHy 4 są to paczki dość łatwe do napędzenia, ale uniwersalne, grające z każdym wzmacniaczem niezależnie od zastosowanych nim rozwiązań (lampy, tranzystory, hybrydy), jak i ich mocy.

»«

PRAWIE 50 KG WAGI, 300 W MOCY PRZY 8 Ω, wielkie radiatory – słowem potężny wzmacniacz, który pewnie od pierwszych chwil odsłuchu powala potęgą brzmienia... Nic z tych rzeczy (nawet przy wzmocnieniu ustawionym na MAX) i to pomimo tego, że słuchanie zacząłem od łatwych do napędzenia MACHów 4. Świetna kontrola w całym paśmie, wysoka energetyczność grania, robiąca wrażenie dynamika, naturalna swoboda z jaką z głośników płynęła muzyka – wszystko to było prawdą i wyróżniającymi się od początku cechami P-7500. Nie było w tym jednakże za grosz „prężenia muskułów”, nachalności, agresywności, czy prób oszałamiania potęgą, albo masą dźwięku. Muzyka za to świetnie wypełniała cały pokój, a dźwięk dobrze odrywał się od kolumn, był spójny i płynny, a to przecież podstawa dobrego, muzykalnego brzmienia.

Niejako z automatu porównywałem ten dźwięk z oferowanym przez moje GrandiNote Shinai, czyli znakomitą integrę w klasie A. Tego typu wzmacniacze także należą do specjalności Accuphase (do mnie właśnie trafił A48), ale to nie ten przypadek. Tu miałem do czynienia z Accuphasem w klasie AB. Shinai, nie tylko zdaniem szefa tej marki, Maxa Magri, to taki „lampowy tranzystor”, jako że oferuje szereg cech brzmienia, które zwykle dostajemy z dobrą lampą właśnie. P-7500 to inna szkoła grania, ale już od początku słychać, że ma do zaoferowania równie wyjątkowe, klasowe brzmienie. Nie ma tu surowego poweru, powalającego na kolana uderzenia, jest za to pełna kontrola i płynąca z niej, już wcześniej wspominana, swoboda z jaką grał dowolną muzykę.

Doskonale słychać to było choćby na krążku naszej świetnej basistki KINGI GŁYK Dream. Accuphase żelazną ręką prowadził gitarę basową artystki, zachwycając doskonałym timingiem, a właściwie każdym elementem tzw. PRAT-u (tempo, rytm i timing). Każde szarpnięcie/uderzenie struny miało odpowiednią szybkość i masę, dynamika imponowała, a doskonała kontrola głośników gwarantowała ponadprzeciętnie dobre różnicowanie. Muzyka kipiała wręcz energią, przykuwała uwagę, kołysała i wciągała.

Nie inaczej gitara basowa zabrzmiała na Tutu MILESA DAVISA (z Marcusem Millerem na basie, oczywiście), gdzie instrument ten odgrywa sporą rolę. Rolą Accuphase’a natomiast było sprawić, by ów potężny, wyznaczający puls nagrania niskie tony nie dominowały całości. Z tego zadania P-7500 wywiązał się doskonale – bas prowadził kolejne nagrania, nadawał im tempo, ale gdy tylko maestro wchodził ze swoja trąbką, natychmiast to ona skupiała na sobie całą uwagę, czarowała przeogromną ilością informacji dostarczanych przez Accuphase’a dotyczących barwy i faktury. Choć to zwykle nie jest najmocniejszą stroną tranzystorów w klasie AB, dźwięk trąbki był bardzo otwarty, wokół instrumentu było mnóstwo powietrza i brzmiała ona niezwykle swobodnie. Co ważne, jej brzmienie bezbłędnie balansowało na granicy naturalnej i nieprzyjemnej ostrości nigdy jej nie przekraczając.

Niezwykle niskie, a przy tym dość gęste zejście basu P-7500 zaprezentował w czasie odsłuchu płyty pochodzącej z mojego odkrycia w czasie z monachijskiego High Endu, czyli wytwórni Low Swing Records. Odkrycia dokonanego dzięki Matthiasowi Lueckowi z Brinkmanna, który niedawno podjął z nią współpracę. Cechą wyróżniającą ten maleńki label jest analogowe podejście do procesu: muzyka jest nagrywana i miksowana na taśmie analogowej. Oczywiście ich katalog nie obejmuje gwiazd światowego formatu, ale każdy pewnie znajdzie coś dla siebie, a jakość wydań jest znakomita. No i pokuszę się o stwierdzenie, że ową wszechobecną w procesie produkcji analogowość słychać. Płyta, o której piszę to Kantoj De Fermiteco tria TANRIKULU COHEN DELIUS.

Muzyka to wysoce specyficzna z pogranicza jazzu i muzyki etnicznej. Gra na niej m.in. bas i to właśnie schodzący niesamowicie nisko z dużym wsparciem wielkiego pudła. Owe najniższe tony mają więc dużą masę, co Accuphase pięknie pokazuje, a przy tym dobrą, wcale nie tak oczywistą w nagraniach tego instrumentu zwartość. Japoński wzmacniacz oddał te elementy bezbłędnie, podobnie jak barwę i wielkość instrumentu. Jednocześnie równie przekonująco, choć nie tak „obecnie” jak choćby z Shinai, czy tym bardziej SET-em na 300B, zaprezentował barwny, nasycony, emocjonalny wokal z pięknie oddaną fakturą, czy saksofon tenorowy, którego głębią nie sposób było się nie zachwycić.

Zmieniając całkowicie klimat sięgnąłem po nagranie JOËLA GRARE Paris - Istambul – Shanghai. To piękna realizacja wydana przez francuską wytwórnię α będąca swoistą wielokulturową podróżą. Do jej przekonującego odtworzenia niepotrzebna jest potęga brzmienia, czy bardzo niski bas. Niezbędne są za to wyrafinowanie, świetne różnicowanie, otwartość, dobre obrazowanie i wszystko to Accuphase zapewnił z taką samą swobodą i łatwością, jak wcześniej inne elementy prezentacji niezbędne przy innych nagraniach.

Przy tym albumie stało się już absolutnie jasne, że P-7500 nie tworzy aż tak obecnych, aż tak namacalnych źródeł pozornych jak choćby wspominany wwzmacniacz Shinai, czy dobre wzmacniacze lampowe. Japońska końcówka stawia bardziej na precyzję, na ostrzej zarysowane kontury, z ciut mniejszym wypełnieniem/gęstością oraz na nieco odleglejszą perspektywę. Rzecz nie tym, która wersja jest lepsza - to tylko inne podejścia, a efektem ma być przekonująca prezentacja i taka właśnie była. To bardziej kwestia tego, która lepiej sprawdza się w danym nagraniu i która bardziej zadowala indywidualne preferencje danego słuchacza.

A przecież prezentacja nie kończy się na tych elementach. Testowany wzmacniacz pięknie pokazał chińskie skrzypce, ich specyficzną barwę i fakturę. Klarowna była specyfika brzmienia teorbanu, znakomicie zróżnicowane zostały instrumenty perkusyjne przy czym, co ciekawe, wszelkie blachy brzmiały nieco bardziej jak z klasy A bądź lampy, niż typowego tranzystora w klasie AB. Była w ich brzmieniu bowiem pewna miękkość, delikatność, ale cechy te nie gasiły dźwięczności, nie odbierały energii wysokim tonom. Nie wpływały też na znakomite różnicowanie, w zakresie mikrodynamiki, dźwięki czemu popisy na różnego rodzaju przeszkadzajkach były po prostu ciekawe i przykuwały uwagę na długie minuty.

Często tranzystory w klasie AB są bardziej bezwzględne dla nieaudiofilskich nagrań niż te w klasie A, czy lampowe. P-7500 nie robił na mnie do tej pory wrażenia jakiegoś szczególnie analitycznego, wyciągającego słabsze elementy realizacji na wierzch, ale na wszelki wypadek sięgnąłem np. po koncert „bez prądu” REPUBLIKI. Nie jest to złe nagranie, ale do audiofilskiego kanonu nikt go raczej nie zaliczy. Accuphase świetnie pokazał wszystkie mocne strony tego krążka – gorącą, koncertową atmosferę, wokale Ciechowskiego i Kayah, czy zaskakująco czysto nagraną perkusję. Wiele wzmacniaczy lampowych nieco bardziej to nagranie wygładza, upiększa, ale i wersji P-7500 słuchało mi się bardzo przyjemnie i to właśnie dlatego, że nie była ona zbyt ugrzeczniona a jedynie delikatnie wygładzone zostały najostrzejsze krawędzie, że tak to ujmę.

Wracając do nagrań dobrej jakości sięgnąłem po album de man ia ALEXA DE GRASSI (nic nie poradzę, uwielbiam gitary :). Wszystko na tym albumie pokazane jest z bliska i podane blisko słuchacza, nawet grająca z tyłu perkusja. P-7500 dokładnie tak to zaprezentował, co z jednej strony zmniejszyło i szerokość i głębokość sceny, z drugiej pozwoliło mi studiować detale sposobu grania mistrza, brzmienia jego instrumentu, ale i podanego w mocny i zwarty sposób basu. Basu barwnego, schodzącego chwilami naprawdę nisko, sprężystego i szybkiego, a mimo tego naturalnie miękkiego. Nie było mowy o twardości i super konturach, jakie często serwują niektóre wzmacniacze wysokiej mocy, i była to jedna z zalet Accuphase’a (przynajmniej dla mnie).

Wierny, naturalny, ale i wysoce detaliczny sposób prezentacji gitary pozwoliłby stwierdzić bez grama wątpliwości, przynajmniej każdemu kto ma jakiekolwiek doświadczenie z tym instrumentem, (i tym, którzy tego nie wiedzą) że Alex jest mistrzem grania palcami (a nie kostką) niezależnie od rodzaju instrumentu, na którym gra. Kolejny raz świetnie pokazane zostały blachy perkusji - doskonałe różnicowanie, dźwięczność, a wszystko to mimo, że przecież grane są one w większości kawałków w bardzo delikatny sposób. Gdy była taka potrzeba, Accuphase serwował również dłuuuugie, pełne wybrzmienia.

⸜ 7300 vs 7500

NA SAM KONIEC ZOSTAWIŁEM sobie porównanie poprzedniej topowej końcówki z jej następczynią. Porównanie nie było łatwe i nie było do końca fair. Jak wspomniałem, zgodnie z sugestią dystrybutora 7500 po włączeniu nie była wyłączana. 7300 była jedynie elementem pomocniczym, więc uznałem, że zapewnienie jej równie idealnych warunków pracy nie jest aż takie ważne i dostała jedynie kilka godzin rozgrzewki. Pozostałe elementy systemu były identyczne, a sygnał elektryczny na akustyczny w tym przypadku przetwarzały już jedynie najtrudniejsze w moim arsenale, choć nie jakoś szczególnie trudne, Ubiqi Model One Duelund Edition. Nawet jednakże z tym kolumnami słychać było, że wyższa moc P-7500 przekłada się na lepszą kontrolę 12-calowych wooferów pracujących w obudowach zamkniętych.

Bas był nieco bardziej zwarty, sprężysty, atak wydawał się odrobinę szybszy. Sama barwa, czy zejście były podobne, ale nawet owe niewielkie zmiany odbierałem jako wyraźny plus dla nowego wzmacniacza. Podejrzewam, że przy prawdziwie trudnych kolumnach różnica mogłaby być nawet wyraźniejsza. Także góra pasma z nowym flagowcem brzmiała (w mojej ocenie) lepiej, była bardziej otwarta, dźwięczniejsza, było w niej trochę więcej powietrza. Czy którekolwiek z tych różnic/zmian uzasadniają wymianę 7300 na 7500? Na pewno trudne kolumny są argumentem za. W pozostałych przypadkach to już bardziej kwestia oczekiwań i gotowości wyłożenia niemałej kwoty, by uzyskać relatywnie niedużą poprawę. Bo takową w każdym wysokiej klasy systemie można będzie usłyszeć. Ale nie zmienia to faktu, że już 7300 to kawał świetnego, klasowego wzmacniacza, a 7500 jest po prostu „tylko”, albo zważywszy na poziom, o którym rozmawiamy, „aż” nieco lepszy.

PODSUMOWANIE

ODPOWIADAJĄC NA PYTANIE DYSTRYBUTORA, zadane przy odbiorze sprzętu, „i jak się podobało” odpowiedziałem (jak zawsze) szczerze: „to świetny wzmacniacz, prawdziwa klasa, nawet jeśli nie do końca moja bajka”. Na wszelkie wypadek tłumaczę. Po pierwsze, nie mam (ani nie miałem do dyspozycji w czasie testu) żadnych naprawdę trudnych do wysterowania kolumn, więc przewaga mocy P-7500 nad poprzednikiem, czy moim Shinai, nie wnosiła wiele (choć, jak wspomniałem, pewne zmiany słyszałem), jak mogłoby być w innych „trudniejszych” przypadkach. Po drugie, jestem fanem SET-ów, a najbliższe SET-om wśród tranzystorów są te pracujące w klasie A i dlatego w ofercie Accuphase’a dla siebie szukałbym propozycji wśród ich znakomitych wzmacniaczy operujących właśnie w tej ostatniej.

Nie zmienia to faktu, że doceniam klasę i wyrafinowanie testowanej końcówki, sposób prezentacji, który nie pozostawia niczego przypadkowi, w której każdy element jest równie dopracowany i pasuje do spójnej całości. Na ogromny plus zaliczam fakt, że owej wysokiej mocy nie słychać jako brutalnej siły, ale raczej jest cechą, dzięki której muzyka jest prezentowana z tak niesamowitą swobodą i precyzją. Ważne jest (przynajmniej dla mnie) to, że to nie jest zimna superprecyzja, czy analityczność wytykająca palcami każde, najdrobniejsze nawet uchybienie w nagraniu/wydaniu, ale precyzja naturalna i nienachalna podkreślająca zalety nagrań.

Wysoka moc i współczynnik tłumienia zapewniają doskonałą kontrolę głośników i słychać to już nawet przy tych, które szczególnie trudne w tym aspekcie nie są. To także jeden z powodów, dla których prezentacja serwowana przez Accuphase P-7500 jest tak spójna, kompletna i tak niezwykle przyjemna w odbiorze. Jeśli więc szukacie potężnego, ale przy tym klasowego i wyrafinowanego wzmacniacza stereofonicznego, Accuphase P-7500 powinien się znaleźć na waszej krótkiej liście urządzeń do odsłuchu.

Dane techniczne (wg producenta)

Moc nominalna (20 – 20 000 Hz, 0,05%):
300 W/8 Ω, 600 W/4 Ω, 900 W/2 Ω (po zmostkowaniu 1200 W dla 8 i 1800W dla 4 Ω)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne THD (20-20 000 Hz):
• połączenie standardowe/bi-amping 2 Ω: 005%
• 4 do 16 Ω: 0,03%
• po zmostkowaniu 4 do 16Ω: 0,05%
Zniekształcenia intermodulacyjne: 0,01 %
Impedancja wejściowa XLR | RCA: 40 kΩ | 20 kΩ
Wzmocnienie (gain - Max, -3 dB, -6 dB, -12 dB): 28/25/22/16 dB
Współczynnik tłumienia: 1000
Współczynnik S/N: 130 dB
Zużycie prądu (bez sygnału/nominalne/w standby): 142/450/0,3W
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 465 x 238 x 515 mm
Waga: 49 kg

Dystrybucja w Polsce

NAUTILUS Dystrybucja

ul. Malborska 24
30-646 Kraków | POLSKA

→ www.NAUTILUS.net.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot