Przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy Trilogy Audio
Producent: TRILOGY AUDIO SYSTEMS |
ŚWIATOWA PREMIERA
ie ma takiej kategorii, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem, ale gdyby była, to urządzenia Trilogy byłyby w niej w ścisłej czołówce. Masywność, bo o niej mowa, to jedna z cech charakterystycznych wysokiej klasy wzmacniaczy audio. Zapewne z czasem, czyli z rozwojem technik związanych z impulsowymi zasilaczami oraz wzmacniaczami, pracującymi w klasie D, to się zmieni, ale póki co im urządzenie jest cięższe, tym lepiej. Mowa o strukturze obudowy oraz zasilaniu, w mniejszym stopniu w radiatorach – jeśli to wzmacniacz tranzystorowy. Wszystkie trzy elementy znajdziemy w testowanym systemie, składającym się z przedwzmacniacza liniowego 915R (15 000 £) oraz dwóch monofonicznych końcówek mocy 995R (11 250 £/szt.). Ich opracowanie zabrało szefowi i głównemu konstruktorowi firmy Trilogy Audio Systems, Nicowi Poulsenowi trzy lata. Ich premiera miała miejsce w czasie wystawy Festival of Sound w londyńskim Hammersmith, który miał miejsce w dniach London 28-30 września 2018 roku; towarzyszyły mu kolumny Wilson Benesch. NIC POULSON Wojciech Pacuła spytał mnie, jaki był cel powstania tych wzmacniaczy – to trudne pytanie. Nie jesteśmy firmą napędzaną przez marketing. Nie ustawiamy wszystkiego tak, żeby wzmacniacz miał taką, czy inną specyfikację, czy znajdował się w przedziale cenowym, który poprawi jego sprzedaż. Po prostu wstaję pewnego dnia z zarodkiem inspiracji w głowie. Produkt może skończyć tylko na etapie tego ziarna, ale czasem meandruje i rusza w podróż. Czasem kończy się ona w tym samym punkcie, w którym pojawiła się pierwotna idea. 995R jest wynikiem takiej właśnie podróży. Pomysł na nowy wzmacniacz datuje się na 2015 rok. Szybko ustaliła się jego forma, którą widzimy w gotowym produkcie, chociaż układ, jego możliwości i dźwięk zmieniły się w tym czasie znacząco. Ostatnim naszym produktem z literką „R”, od „Reference”, który od nas wyszedł był lampowy wzmacniacz push-pull z równoległymi triodami 211, pochodzący z 2001 roku. Uznałem więc, że czas na kolejny. Przycisnąłem więc ten projekt tak mocno, aż uzyskałem sensowne rozmiary i cenę. To nie był jakaś jeden, konkretny element, który się zmienił, przecież zastosowaliśmy w nim większość naszych firmowych rozwiązań, takich jak dławik w zasilaczu stopnia wyjściowego wzmacniacza mocy, stopień wyjściowy w mostku bez sprzężenia zwrotnego, niebywale drogie, ogromne radiatory i niezwykle liniowy, wysokoprądowy, zbalansowany układ stopnia wejściowego. Była to raczej stała ewolucja małych zmian, które doprowadziły do produktu, który wart był statusu „R”. Ale stało się to dopiero wtedy, kiedy zdecydowałem się dodać możliwość pracy wzmacniacza w klasie A. Co, samo w sobie, nie jest specjalnie trudne w implementacji, ponieważ konstrukcja wzmacniacza jest wystarczająco wydajna. Ale ta zmiana przełożyła się na taki wzrost rozdzielczości, że pozwoliło to na kolejne poprawki gdzie indziej, osiągnięcie zmian, które po prostu wcześniej nie były słyszalne. Ostatecznie jestem bardzo zadowolony z rezultatu. Nasz brytyjski dystrybutor, Nigel Crump z firmy Symmetry, miał znakomity pomysł na to, aby nas wzmacniacz był bardziej „zielony”, zachowując przy tym znacznie lepszą, bez wątpienia, jakość dźwięku klasy A. W całej mojej, trwającej 35 lat, karierze w tej branży nigdy nie słyszałem „pseudo A” klasy, która dawałaby to, co obiecuje. Zdecydowałem więc, że układ wyjściowy powinien pracować w prawdziwej klasie A, tyle że dodałem układ, który dramatycznie redukuje pobór prądu, kiedy na wejściu nie ma sygnału. Kiedy się pojawia następuje momentalne podanie pełnego prądu podkładu (biasu) na tranzystory. W ten sposób 995R ma pełen bias, kiedy sygnał jest wzmacniany, ale zużywa bardzo mało mocy, kiedy „wychodzisz na lunch”. Podobnie wyglądały narodziny 915R. 955R i 915R dzielą podobny układ wzmocnienia napięciowego, w tym przypadku z transformatorem sprzęgającym wyjście. Podobnie, jak we wzmacniaczu mocy, całe wzmocnienie napięciowe ma miejsce w tej sekcji. Jakieś 90% układu to zasilacz i optymalny layout – szybko zaadaptowaliśmy w przedwzmacniaczu pionową strukturę. Chociaż jest to znacznie droższe w wykonaniu, rezultat był wart zachodu. Ścieżka sygnału, biorąc pod uwagę wymiary urządzenia, jest bardzo krótka, a w dodatku jest zbalansowana od wejścia do wyjścia – zarówno w 915R, jak i 995R. I jeszcze osobista uwaga: jestem niezwykle zadowolony z tych produktów. Ich powstanie zajęło znacznie więcej czasu, ale jestem zadowolony z tego, że seria Reference powróciła do oferty Trilogy. ▪ | 915R Przedwzmacniacz 915 ma formę zbliżoną do wcześniejszej referencji Trilogy Audio, modelu 903 i podobną funkcjonalność. Jest jednak znacznie większy i jeszcze solidniejszy. To przedwzmacniacz lampowy, z zasilaniem półprzewodnikowym, sterowany rozbudowanym systemem mikroprocesorowym. Ma on budowę w pełni zbalansowaną, ale oferuje zarówno wejścia niezbalansowane, jak i zbalansowane; jego wyjścia są buforowane za pomocą transformatorów. Urządzenie ma niezwykle solidną, tłumioną matami bitumicznymi, obudowę z aluminium, wewnątrz której jest druga obudowa, z frezowanych, aluminiowych elementów, pełniąca rolę ekranu dla układów audio. Elementami wzmacniającymi są cztery lampy 6N6П radzieckiej produkcji typu NOS – w modelu 903 była jedna. Pracują one z bardzo wysokimi prądami, w trybie transkonduktancyjnym (ze wzmocnieniem = 1), należy więc zapewnić przedwzmacniaczowi sporo wolnego miejsca do jego chłodzenia. Wydaje się, że wzmocnienie napięciowe dają więc tylko transformatory wyjściowe, a lampy pracują jak bufor prądowy o wzmocnieniu równym 1. Urządzenie oferuje sześć wejść liniowych, z czego trzy są zbalansowane, a trzy niezbalansowane, jak również cztery wyjścia liniowe – po dwa XLR i RCA. Sterowanie przedwzmacniaczem 915R to sama przyjemność, ale to rzecz, którą Nic wypracował dawno temu. Podstawą tak zwanego interfejsu użytkownika jest duża gałka i również duży wyświetlacz. Razem pozwalają na komfortową obsługę siły głosu i zmiany wejść, ale dają także dostęp do zmian w menu. A jest ono dość rozbudowane, bo możemy wejściom nadać indywidualne nazwy, ustalić ich czułość, zintegrować cały system poprzez łącze TAS, skorzystać z wewnętrznego zegara do włączania wyłączania systemu itd. Ciekawostka – przedwzmacniacz wyłączony z zasilania do ponownego włączenia wymaga wpisania indywidualnego numeru PIN, który wraz z nim otrzymujemy. Łącze TAS to system komunikacji wewnętrznej, oparty na kablach ethernetowych, dzięki któremu poszczególne elementy systemu zachowują się tak, jakby to był jeden wzmacniacz. Dodajmy jeszcze, że w komplecie jest ładny, ciężki pilot zdalnego sterowania. Nie jest on zbyt ergonomiczny, ponieważ nie ma wydzielonych guzików do siły głosu, ale da się z nim jakoś przeżyć. | 995R 995R jest – o ile mnie pamięć nie myli – pierwszym urządzeniem tego typu w ofercie Trilogy Audio. To monobloki, czyli wzmacniacze monofoniczne, o charakterystycznym typie obudowy, o której mówi się „tower” (wieża). Bo tak wyglądają – są stosunkowo wysokie i wąskie, przez co przypominają wieżyce zamku. Sama forma jest znana w audio od lat, wystarczy przypomnieć wzmacniacze Theta Digital Citadel Monoblock Amplifier, Mark Levinson ML33, a z nowszych № 53, Classé Audio i monobloki Omega Mono Amplifier, czy wreszcie ich najdoskonalszą – moim zdaniem – inkarnację, czyli wzmacniacze HD Amp firmy Nagra. Taka forma służy kilku rzeczom. Po pierwsze pozwala na sensowne ulokowanie wewnątrz układów audio i zasilania, a wzmacniacze nie zajmują na podłodze zbyt wiele miejsca. Dochodzi do tego rzecz, której nie ma gdzie indziej, a mianowicie potężny i ciężki radiator, który jest jednocześnie przednią ścianką 995R. Radiator tych gabarytów – stanowi niemal 1/3 głębokości całego urządzenia – jest w tym przypadku uzasadniony. Monobloki Trilogy Audio mają potężną moc, bo przy obciążeniu 8 Ω oferują 200 W w klasie AB, ale aż 40 watów mogą oddać w klasie A. Czyli – grzeją się, jak diabli. Tak naprawdę, to mamy trzy tryby pracy. W pierwszym, kiedy świeci tylko czerwona dioda LED, wzmacniacz pracuje w klasie AB. Można go jednak przełączyć tak, aby pracował w czystej klasie A – pali się wówczas dodatkowo dioda LED niebieska. I jest wreszcie tryb eco A. Jak pisze Nic, tryb ten zasugerował mu Nigel Crump, właściciel firmy Symmetry, jednego z większych dystrybutorów w Wielkiej Brytanii. Chodzi w nim o to, że w czasie słuchania muzyki tranzystory końcowe pracują w klasie A, ale jeśli przez minutę na wejściu nie ma sygnału, prąd podkładu tranzystorów (bias) jest znacznie redukowany, przez co oszczędza się pobór prądu. Miga wówczas niebieska dioda. Po podaniu sygnału, wzmacniacz wraca do pracy w klasie A. Nic dodaje, że odpowiednie zaprogramowanie procesora sterującego zajęło aż cztery miesiące, przez co informacje o tym trybie nie znalazły się w instrukcji użytkowania. Wzmacniacz 995R ma rzadko spotykaną budowę, ponieważ to wzmacniacz mocy hybrydowy, ze stopniem wejściowym opartym o lampy – ponownie 6N6П – i tranzystorowym stopniem prądowym. To urządzenie w pełni zbalansowane, z wejściami XLR i RCA, pomiędzy którymi wybieramy małym przełącznikiem. Czy już mówiłem, że wzmacniacze są bardzo ciężkie? Nawet jeśli co już o tym mówiłem, to powtórzyć nie zawadzi – pomimo stosunkowo niewielkich rozmiarów wymagają do przeniesienia dwóch ludzi. Do każdego komponentu dodawane są bardzo dobre kable zasilające IsoLink firmy ISOL-8, drugiej firmy Nica Poulsena, skupionej na urządzeniach służących do zasilania systemów audio. | JAK SŁUCHALIŚMY Dzielony wzmacniacz Trilogy Audio składa się z trzech elementów: przedwzmacniacza i dwóch końcówek mocy. Te ostatnie są zbyt duże, żeby stały na stoliku, trzeba do nich sobie kupić platformy, które postawimy obok niego. U mnie przedwzmacniacz stanął na stoliku Finite Elemente Pagode Edition, obok odtwarzacza SACD CD-35 HF Edition (№ 1/50). Końcówki mocy stanęły z kolei przed stolikiem, na podłodze. Wzmacniacz Trilogy potraktowałem jako system, to znaczy porównywałem go jako całość do mojego systemu odniesienia, składającego się z dwuczęściowego przedwzmacniacza liniowego Spheris III i wzmacniacza mocy Soulution 710. Obydwa wzmacniacze – testowany i odniesienia – napędzały kolumny Harbeth M40.1, za pośrednictwem kabli głośnikowych Siltech Triple Crown. Do odsłuchu użyłem również kabla NOS Western Electric WA310. Przedwzmacniacz zasilany był przez kabel Hijiri SM2R „Sound Matter”, a końcówki mocy przez kable Acoustic Revive Absolute-Power. Pomiędzy odtwarzaczem Ayona i przedwzmacniaczem sygnał prowadzony był w formie niezbalansowanej kablem Siltech Triple Crown, a pomiędzy przedwzmacniaczem i końcówkami mocy kablem zbalansowanym Acoustic Revive Absolute FM. Nagrania użyte w teście (wybór):
Niech mi wolno będzie powiedzieć to po raz kolejny: w audio mamy do czynienia ze stały postępem. Tak, często w imię jednych cech poświęcamy inne, ale w dłuższym okresie czasu jest to wyrównywane i otrzymujemy i jedno, i drugie, ale na wyższym poziomie. Szanuję „anachrofilów”, myślę że rozumiem ich punkt widzenia, jednak sam myślę inaczej – postęp jest dla mnie oczywisty. Jest on najlepiej widoczny w dwóch sferach. Jedną z nich jest rozdzielczość. To rzecz, której nie da się podrobić, choć firmy próbują czasem kręcić, a która wynika z coraz lepszych podzespołów, lepszego zrozumienia roli zasilania w układach audio, a także z tego, że producenci „stają na barkach olbrzymów”, że tak powiem. Czyli, że korzystają z doświadczenia swoich poprzedników. Druga sfera w której postęp jest wręcz niesamowity, to barwa. Kiedy zaczynałem zawodową przygodę życia z konsumenckimi urządzeniami audio, czyli niecałe dwadzieścia lat temu, produkt high-end musiał grać mocną górą, dobrze kontrolowanym basem i wyrazistą średnicą. Brzmi to idiotycznie, bo w ten sposób pokrywamy przecież całe pasmo, ale wystarczyłaby chwila z takim produktem, żebyście państwo zrozumieli o co chodzi. A chodzi o to, że każdy z tych elementów domagał się uwagi. Niemal krzyczał do nas: „patrz, jaki jestem zaje...sty!” System Trilogy, ale i mój system odniesienia, a nawet stosunkowo niedrogie wzmacniacze zintegrowane firm Leben – model CS600X – i Ayon Audio – model Spirit V – idą zupełnie inną drogą, a przez to osiągają coś, czego wzmacniacze sprzed kilku-kilkunastu lat nie miały: wiarygodność. System Trilogy jest bowiem w tym, co robi wiarygodny. Trudno by mi było powiedzieć wprost, że brzmi neutralnie, ale właśnie to – bezosobowa neutralność – była jedną z cech „wczorajszego” high-endu. Cechą high-endu tu i teraz jest, powtórzę, wiarygodność. |
Jednym z przejawów tego przekazu jest to, że testowany wzmacniacz gra w miękki, ciepły sposób. To jedna z cech wyróżniających urządzenia Nica Poulsona. I już wcześniej działało to fantastycznie, jego wzmacniacze były niebywale „słuchalne”, to jest dało się z nimi żyć długo i szczęśliwie, prowadząc wielogodzinne „rozmowy”, polegające na podrzucaniu im kolejnych płyt, na co one odpowiadały pięknym dźwiękiem – pięknym w każdym tego słowa znaczeniu. Mam jednak wrażenie, że konstruktor chciał tym razem przełamać tę barierę – bo to ostatecznie bariera – i chciał poprawić komunikatywność. Ach, jak pięknie to zrobił, jak wspaniale mu się to udało! Ale zrobił to po swojemu, nie idąc ścieżką wydeptaną przez innych. Zrobił to inaczej – przekaz jego systemu jest blisko nas, na wyciagnięcie ręki, a jednocześnie dźwięk wcale nie jest do nas przybliżany. Po prostu wtapiamy się w muzykę. Czujemy się tak, jakbyśmy siedzieli w studiu nagraniowym – a wiem, co mówię. Instrumenty są oczyszczane z kolejnych warstw, które zostały im nadane w drodze między wykonawcą, a nami. Nie wiem, czy mieliście kiedyś państwo do czynienia z opalaniem, albo chemicznym złuszczaniem starych warstw farby z powierzchni drewnianych. To fantastyczne uczucie, kiedy spod zniszczonej powłoki wyłania się rysunek słoi, naturalny kolor i faktura drewna. I właśnie coś takiego robi Trilogy, ze wskazaniem na działanie temperaturą :) Słuchałem z nim dość długo płyty The Beatles pt. Rubber Soul. Pochodzi ona z okresu, w którym George Martin nieco żyłował wokale, podnosząc ich brzmienie. Z Trilogy ta strategia jest klarowna, ale wyłaniają się także elementy ze słabszymi wzmacniaczami pomijane, jak głębokie barwy, harmonijne współbrzmienia, warstwy. To wciąż jest George Martin, nie ma co do tego wątpliwości, ale jakiś taki idący w kierunku tego, co zrobił jego syn, Giles Martin, remiksując płyty Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band i White Album - idąc w kierunku dogęszczenia dźwięku, a przez to jego przybliżenia. Chodzi głównie o przybliżenie emocjonalne wydarzeń, muzyków, płyt. To bardzo podobne działanie – Martina na materiale źródłowym i Poulsona na tym, co wzmacniacz z nim robi. Ale jest coś więcej. Pomimo że wzmacniacz gra niskim dźwiękiem, co jest cechą charakterystyczną współczesnego, udanego high-endu, to nie wypycha instrumentów, ani wokalistów przed kolumny, to nie ten przypadek. Robi za to coś innego, a mianowicie skraca pogłosy, przez co wszystko wydaje się wyraźniejsze – gęstsze i bardziej nasycone, a jednak wyraźniejsze. | Walka klas Różnice w brzmieniu między tymi klasami są duże, powiedziałbym nawet, że bardzo duże. W klasie AB wszystko jest klarowniejsze, wyraźniejsze i bardziej dynamiczne. Przekaz zyskuje na otwarciu wyższej średnicy i lekkim zredukowaniu nasycenia jej niskiego zakresu. To są cechy wysokiego high-endu, powodujące, że otrzymujemy i ciepło, i otwarcie. Dzięki tej kombinacji, w połączeniu z wszystkim, co już o tym wzmacniaczu napisałem, nagrania z płyty The Dialogue Takeshi Inomata, płyty będącej wulkanem energii, zabrzmiały w swobodniejszy sposób, bardziej oderwany od kolumn. Podobnie było z Laurie Anderson z płyty Strange Angels, której wokal był czystszy i miał lepiej utrzymane proporcje między tym, co na dole i tym, co na górze. Mam jednak z tym przekazem problem – to oczywiście mój problem, a nie wzmacniacza – a mianowicie taki, że choć wszystko jest bardziej neutralne, to też jest, jak dla mnie, mniej przekonywające. Klasa A przenosi nas w zupełnie inny wymiar, zasysa nas do świata wykreowanego między kolumnami. Z kolei klasa AB wrzuca dźwięki do naszego świata, prezentuje je nam w naszej przestrzeni. Tak, wokal Anderson miał w klasie A mocniejszy „pop” na samym dole, jak wtedy, kiedy śpiewa się do mikrofonu bez siateczki przed nim. Ale, tak sobie myślę, tak właśnie został nagrany, wcale nie jakoś bardzo czysto, dlatego był taki wiarygodny. To samo usłyszałem z płytą master CD-R Chwile… Bogdana Hołowni (w wersji bez postprodukcji). W klasie A miała gęstość i nasycenie, wewnętrzne bogactwo, które z klasą AB przechodziły w kierunku „oczyszczania”. Paradoksalnie, ale to właśnie w klasie AB pierwszy plan był bliżej nas, jakby domagał się naszej uwagi. To tryb pracy, w którym wzmacniacz brzmi po prostu jak wysokiej klasy urządzenie z tego przedziału cenowego, ale podobne do wielu innych wzmacniaczy tego typu. W klasie A jest czymś więcej – jest wzmacniaczem, który proponuje unikatowe spojrzenie na materiał muzyczny na najwyższym poziomie. Dlatego też dalszy test dotyczy wzmacniaczy pracujących w klasie A. Pamiętacie państwo, jak mówiłem na początku o domaganiu się uwagi przez dawne urządzenia z wysokiej półki? Paradoksalnie, ale podobnie mamy z Trilogy. Ale „podobnie” wcale nie znaczy tak samo – tutaj domaga się naszej uwagi nie dźwięk, a muzyka, to artyści apelują o nasze zaangażowanie, nie jesteśmy kuszeni tanimi sztuczkami, „babą z brodą”. Z Beatlesami było to fantastycznie widoczne, bo każdy kolejny utwór był mocny i „tu i teraz”. Ale nie przez uwypuklanie czegoś, a przez zerwanie jakiejś kurtyny między nami i wykonawcami. A przecież – trudno by było powiedzieć, że to „wyrazisty” dźwięk. Jest dokładnie odwrotnie, bo mamy wrażenie, jakby za tym, co słychać było coś jeszcze, jakieś drugie dno, które jest w sugestywny sposób sugerowane. I może to jest właśnie high-end, a nie taki, w którym wszystko mamy rzucone w pierwszej chwili, w którym nie ma żadnej tajemnicy? Tego nie wiem, trudno wyrokować, ale to jedna z ciekawszych propozycji rozwiązania odwiecznego dylematu konstruktorów, firm i melomanów: ile trzeba usłyszeć, żeby usłyszeć prawdę? Często jest tak, że „więcej” wcale nie znaczy „lepiej”. Tak więc mamy jedną, najważniejszą cechę tego systemu: bliski, nasycony dźwięk z czymś poza nim, co sprawia, że jest znacznie bardziej złożony niż w bardziej komunikatywnych wzmacniaczach. Drugą jego cechą jest niesamowite dociążenie dźwięku. Po części już do tego nawiązałem, ale teraz chciałbym to – nomen omen – rozciągnąć o bas. Ten schodzi bardzo nisko, jest świetnie kontrolowany, ale zawsze zachowuje „ludzką” miękkość, ciepło, fantastyczny feeling. To bas, który nie jest nadmierny, a jednak organizuje cały przekaz, to na nim wszystko inne jest budowane. Usłyszałem to już przy płycie Beatlesów, o której była mowa. Choć brzmi ona dość lekko, to jest na niej sporo niskich zejść perkusji, uderzeń dużego bębna. Ponieważ są one nisko na skali głośności, to można je traktować jak sygnał niskopoziomowy. A ten niemal zawsze ginie, przykrywany środkiem i górą. Nie w tym przypadku – Trilogy pokazało to równie dobrze, jak mój system odniesienia, z równym zaangażowaniem i równym wyczuciem. Bezpośredniość i namacalność przekazu testowanego wzmacniacza dotyczą także i niskiego zakresu. Choć nic nie wyskakuje przed nawias, nie każe nam skupiać na sobie uwagi, to jednak tak gęsty i ładny bas ustawia naszą percepcję, jakby nas przeprogramowywał. Tylko z urządzeniami tej klasy usłyszymy to, co słyszał u siebie, podczas masteringu, Jacek Gawłowski, na przykład przygotowując płytę Voo Voo pt. Za niebawem. Dzięki temu, że ma w swoim studiu tak duże i tak dobre paczki wie, co masteruje, podczas kiedy znakomita większość innych dźwiękowców jedynie podejrzewa, co się tam dzieje. Albo po prostu nic o tej sferze nie wie i nawet sobie nie potrafi wyobrazić. Posłuchajmy, dla przykładu, utworu Takie tam z szybkimi, krótkimi wejściami basu, żeby wiedzieć o czym mówię i co może się zdarzyć, kiedy człowiek wie, co robi i słyszy, co robi. Co nam to daje? – A daje pełnię i rozmach, ale ukierunkowane. Jak mówię, to nie jest wzmacniacz, który pokazywałby głębokie hektary sceny. Oczyszcza z naleciałości pierwszy plan i pokazuje go w niesamowicie naturalny sposób, gasząc jednocześnie pogłosy, które nam go rozmywają. Nawet płyty wydane przez Chesky Records w ramach serii „Binaural+ Series” zagrały z dość bliską perspektywą, chociaż normalnie słychać z nimi wszystko, jak z dystansu, z długim pogłosem. Po prostu z Trilogy Audio siedzimy w drugim, może trzecim rzędzie, podczas kiedy z systemem odniesienia w piątym czy szóstym. Nie muszę chyba dodawać, że nie ma tu cienia rozjaśnień, prawda? To antyteza rozjaśnienia. Ale na tyle rozdzielcza i dynamiczna, że nie zapada się bezrozumnie w gęstość i ciepło. Góra pasma jest ciepła, delikatna, ale też i zadziwiająco, zaskakująco rozdzielcza. Powiedziałbym nawet, że jest ciut bardziej rozdzielcza niż z systemu odniesienia, chociaż jest też ciut bardziej wycofana. System Trilogy nie ma rozmachu kompletu Ayon Audio + Soulution, nie pokazuje głębi sceny w taki sam sposób, ale – jak mówiłem – to po prostu inne spojrzenie na materiał dźwiękowy, z innej perspektywy, a nie wada. | PODSUMOWANIE System Trilogy Audio spełnia wszystkie wymagania, jakie stawiamy przed współczesnym systemem top high-end. Chodzi mi o to, że nie skupia naszej uwagi na dźwięku, nie dopomina się o uwagę dla siebie, a nasycając przekaz emocjami dopomina się o uszanowanie muzyki. Trudno z nim będzie słuchać pojedynczych utworów, bo – to jakoś tak naturalnie wyszło – testując go chciałem usłyszeć płyty w całości, zainteresowany i zaintrygowany już pierwszym utworem. Nawet – uwaga – jeśli wydawało się mi, że dana płyta nie jest szczególnie interesująca. To ciepły, nisko postawiony, gesty dźwięk z fantastycznym basem. Całość jest lekko zaokrąglona i miękka, ale tylko lekko i dzieje się to tak, że odbieramy to jako zaletę. Rzeczą niezmiernie dla niego charakterystyczną jest perspektywa, z której widzimy wykonawców. Jest tak, jakbyśmy siedzieli blisko nich, może nawet po drugiej stronie szyby w studiu nagraniowym. A to dlatego, że dźwięk jest tak natychmiastowy, tak pełny i tak czysty (wreszcie to powiedziałem :). Piękny przykład inżynierii audio i dowód na to, że ‘postęp’ nie jest w high-endzie brzydkim słowem, a jest czymś pożądanym. To fenomenalny system wzmacniający - niebywale drogi, ale wszystko, co dobre kosztuje. | BUDOWA Obudowy obydwu urządzeń wykonano z aluminiowych, frezowanych płyt przykręconych do stalowej podstawy, której wygięta część tworzy tył urządzeń. Aluminiowe płyty górne zostały wytłumione matą bitumiczną. Urządzenia stoją na niewielkich, plastikowych nóżkach – we wzmacniaczach są trzy. | 915R Przód i tył | Przód urządzenia to przede wszystkim duża, wygodna gałka oraz klarowny, wyraźny wyświetlacz. Gałką zmienimy siłę głosu lub nastawy w menu. Wyświetlacz wykonany jest z modułów LED z dużymi kropkami; można zmieniać jego jaskrawość. Obok gałki mamy jeszcze dwa guziczki – to część sterowania menu. Zastosowane gniazda RCA i XLR są wysokiej klasy – o ile mnie wzrok nie myli, to gniazda Cardas Audio z rodowanymi RCA) i złoconymi (XLR) stykami. Środek | Układ elektryczny wydaje się stosunkowo prosty, ale to wszystkie systemy wokół niego powodują, że może on być taki, a nie inny. Oparty jest on na czterech lampach 6N6П, po dwóch na kanał, oraz dwóch, zamkniętych w metalowych ekranach, transformatorach wyjściowych. Lampy umieszczono poziomo – tak, aby z ich wyjść i wejść można było poprowadzić krótkie druciki do płytki wejściowej (na górze) oraz transformatorów obok; z nich, równie krótkimi drucikami, trafiamy do płytki wyjściowej (na dole). Wejścia przełączane są mikroprocesorowo w rzędzie kontaktronów. Sekcja wzmocnienia otoczona jest bardzo grubym, frezowanym ekranem z aluminium, który jest swego rodzaju „obudową w obudowie”. Na jego zewnętrznych ściankach przykręcono płytki z zasilaczem. Jego podstawą są trzy transformatory toroidalne oraz sporej wielkości dławik dla napięcia anodowego lamp. | 995R Przód i tył | Przód wzmacniaczy 995R to po prostu gruby na 110 mm blok aluminium wyfrezowany tak, aby pełnił rolę radiatora. Na przedniej, zaokrąglonej ściance, jest tylko przycisk standby oraz dwie diody LED czerwona i niebieska. Ta druga pali się tylko wtedy, kiedy wzmacniacz jest pracuje w klasie A. Z tyłu mamy gniazda sygnałowe RCA i XLR oraz pojedyncze, solidne gniazda głośnikowe firmy Mundorf. I, oczywiście, gniazda RJ45, służące do komunikacji między komponentami tej firmy. Obok znajdziemy przycisk „Mode”, którym zmieniamy tryb pracy wzmacniaczy. Jest tam również gniazdo, służące do podłączenia zewnętrznej, pasywnej masy. Środek urządzenia wygląda w ten sposób, że płytkę sekcji prądowej, na którą składa się sześć par komplementarnych tranzystorów, przykręcono do radiatora z przodu, a sekcję wejściową, czyli napięciową, do ścianki tylnej. Mamy tu dwie lampy 6N6П, ponieważ sygnał wzmacniany jest w układzie zbalansowanym. Na dnie mamy zasilacz, z ekranowanym, potężnym transformatorem zasilającym. Nietypowe jest to, że zasilanie sekcji wyjściowej wykonane jest na dławiku – ten jest niemal tak duży, jak sam transformator. | Pilot PRC Przedwzmacniacz 915R wyposażony został w pilot zdalnego sterowania PRC (PRC = Personal Remote Control). Wykonany jest on z aluminium i ma niewielkie, metalowe przyciski z wyraźnym punktem zadziałania. Zmienimy za jego pomocą siłę głosu, wejście, a także nastawy w menu. Producent mówi o tym, że ma on mocny nadajnik podczerwieni, nie trzeba więc celować nim w kierunku urządzenia, żeby sterowanie zadziałało. Plusem są ładny wygląd, dobre wykonanie oraz dobre wyważenie pilota, a minusem to, że guziki siły głosu nie są wyraźnie oddzielone od pozostałych. ■ Dane techniczne (wg producenta) | 915R |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity