pl | en

TYLKO MUZYKA

 

T.LOVE
T.LOVE

Wydawca: Pomaton 9590737
Nośnik: 2 x Compact Disc (dostępny także 180 g LP)

Nagranie: Piotr Łukaszewski, Łukasz Łukaszewski
Miks i mastering: Jacek Gawłowski

Premiera: 4 listopada 2016

t-love.pl
Pomaton/Warner Music Polska

POLSKA


łyta T.LOVE ukazuje się w szczególnych czasach. W warstwie literackiej a to publicystyczna, a to liryczna, ale zawsze szczera, przez niektórych została odebrana jako „zbyt publicystyczna”. Ewidentna bzdura, ale dobrze oddająca ducha czasów, klimat wiszącego nad każdym z nas wirtualnego (oby!) linczu. Nie da się już mówić o świecie rozsądnie, ponieważ nikt tego nie słucha, ważne są jedynie skrajne opinie, polaryzujące i tak przecież podzielone społeczeństwo. Dla nich wszystkich takie utwory, jak Marsz, Biała czy Ostatni gasi światło są idealne jako kij, którym będą okładać przeciwników. I bez znaczenia, z którego miejsca strony politycznej ten kij uderzy – będzie „ich”.

A to przecież typowy dla T.Love i dla Muńka Staszczyka, autora tekstów, album – mocny, zanurzony w codzienności, miejscami chwytający za serce, a miejscami wstrząsający. Tym razem coś musiało jednak „kliknąć”, ponieważ wszystko brzmi mocniej, głębiej. Uważam, że znaczą część zasług za to należy przypisać niezwykle nowoczesnej produkcji i świetnemu brzmieniu, w pewnym sensie kontynuującemu kurs wyznaczony na poprzedniej płycie Love is Gold (2012).

Za dźwięk odpowiadają dwie ekipy – na początku było studio Custom34, w którym na analogowym magnetofonie wielościeżkowym zarejestrowano wszystkie ślady, a następnie zgrano je do cyfry. W takiej postaci materiał trafił do Jacka Gawłowskiego, który w swoim studio JG Master Lab płytę miksował i masterował (więcej TUTAJ). Jacek został też oficjalnym współproducentem albumu. Nad wszystkim czuwał Maciek „Majcher” Majchrzak, gitarzysta zespołu, który wraz z Muńkiem i Jackiem podejmował ostateczne decyzje dotyczące brzmienia.

DŹWIĘK

Mam osłuchaną te płytę na niemal każdy możliwy sposób. Słuchałem jej w studiu mikserskim i masteringowym Jacka Gawłowskiego z plików źródłowych hi-res, gdzie opowiadał mi o niej wraz z Muńkiem i Maćkiem, kilka utworów z CD i LP słyszałem na kosztującym 2 000 000 zł systemie podczas wystawy Audio Video Show 2016, byłem na koncercie zespołu w Fortach Kleparz, no i przesłuchałem ją u siebie w na kilku systemach, także przez słuchawki (kosztujące wraz ze wzmacniaczem do nich i kablami ponad 30 000 zł). Myślę, że coś niecoś o niej wiem.

Przede wszystkim to, że mamy do czynienia ze znakomitą produkcją. Zaczynam od tego elementu, ponieważ odróżnia on ten krążek od większości polskich wydawnictw – wczoraj i dziś. Słuchając tych kawałków na koncercie momentalnie wiedziałem, że zaczyna się jeden z nich. Wyróżniają się nowoczesnością, ale taką, że tak powiem, świadomą. W warstwie muzycznej to bowiem rasowe, blues-rockowe granie, które Jacek Gawłowski wzmocnił doskonałym miksem i masteringiem.

Ale wszystko zaczęło się od nagrania. To rejestracja wielościeżkowa, analogowa, co słychać przez wyższy szum, niż na innych współczesnych wydawnictwach. Powinniśmy go u siebie słyszeć w przerwach i w cichych fragmentach. Jego obecność dodaje nagraniom autentyzmu, wspomagając brzmienie niskich, gęstych gitar. To one budują strukturę, która daje takiego kopa, jak mało który album rockowy w ogóle – tak dobrze muzyki rockowej się nie nagrywa!

Bas schodzi niezwykle nisko i jest obecny nie tylko w brzmieniu gitary basowej, ale i w bębnach, do których Jacek zaproponował dogranie sub-kicków, które je dopełniają. A do tego dochodzi góra – ciemna, energetyczna i naturalna. Żadnego smażenia, siekania i cykania. Głos Muńka wypada więc bardzo przekonywająco – jest duży i czytelny. Jak wiadomo, nie jest łatwy do odtworzenia, a tutaj nie wydaje się sztuczny – wiem przecież, jak słychać go na żywo – ale też nie jest „raw”, bo to przecież kreacja. Doskonała przestrzeń i ogromne „zaplecze”, z dynamiką i wypełnieniem pierwszego planu dają niesamowitą mieszankę. Im większe kolumny, tym większy dźwięk i tym więcej usłyszymy – zwykle jest coraz gorzej.

Piękny, ważny album, który dobrze brzmi nie tylko w radiu, ale także na wypasionych, audiofilskich systemach. Najlepiej z CD, dlatego z niecierpliwością czekam na pliki hi-res 24/88,2, w których również ma być dostępny :)

Jakość dźwięku: 10/10
Wyróżnienia: RED Fingerprint | BIG RED Button

Koncertowe Post Scriptum

Koncert o którym wspomniałem miał miejsce 4 grudnia w klubie muzycznym Forty Kleparz (ul. Kamienna 2-4; 30-001 Kraków). To niewielka przestrzeń, bardzo klimatyczna, która – jak się okazało – została bardzo profesjonalnie nagłośniona. Imprezę rozpoczął Pielgrzym i od pierwszych sekund wiedziałem, że to jeden z lepszych utworów zespołu ever i jeden z kandydatów na początek KAŻDEGO koncertu, dzisiaj, jutro i pojutrze.

Zaskoczeniem było dla mnie nie to, jak dobrze zespół brzmi – to profesjonaliści i pasjonaci w jednym – ani też to, jak szybko Muniek złapał kontakt z publiką. Zaskoczeniem było to, że ludzie znają nowe utwory, śpiewają je i ma się wrażenie, jakby były one w repertuarze od lat. A przecież od wydania albumu nie minął nawet miesiąc! Pogo, które wrzenie osiągnęło przy zagranej niemal punkowo utworze Alkohol skończył się (niegroźną) krwią z nosa jednego z uczestników, ale i zbiorowym szałem. Byłem pod wrażeniem dziewczyny – 150 cm, kiedy stanęła na palcach – która rzucała się w sam środek pogujących dryblasów i z tych starć wychodziła bez szwanku.

Nowe utwory pięknie włączyły się w repertuar zespołu i część z nich to klasyki instant. Pomimo to doskonale wiedziałem, kiedy których z nich zaczynał, ponieważ brzmią – powtarzam się, ale nic na to nie poradzę – nowocześnie, a przy tym bardzo bluesowo, klasycznie. Nic nie przebije popularności chociażby Ajrisz, ale jest w nich coś więcej niż tylko dobra melodia i chwytliwy tekst, są jakieś głębsze emocje, które nie odwołują się już do tylko „ogniska”, a do większej wspólnoty (kulturowej).

Jak mówiłem, koncert został dobrze nagłośniony, ale ciekawe było to, że równie dobrze (jeśli nie lepiej) zabrzmiał drugi z supportów, prowadzony przez Maćka Majchrzaka, na co dzień gitarzystę T.Love, grupa Babylon Raus. Ludzie reagowali równie pozytywnie, jak później na T.Love. Jak mi Maciek mówił tuż po koncercie, na płycie Greatest Hits wypróbował patenty, które potem rozwinął na T.LOVE. Płyta już do nas jedzie, dam państwu znać, co na niej słychać.

babylonraus.pl
fortykleparz.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl