Kabel sieciowy AC Sablon Audio
Producent: SABLON AUDIO |
ie mogłem uwierzyć, że kabel sieciowy Robusto firmy Sablon Audio testowałem tak dawno – w lutym 2011 roku i że od tamtej pory upłynęły ponad cztery lata! Dobrze pamiętam zarówno sam kabel – jego wygląd i dźwięk – jak i jego autora, Marka Colesa. Patrząc na jego najnowszy, topowy produkt wydaje się jednak, że pewne rzeczy się nie zmieniają. Jak na przykład wygląd – to wciąż wiązka miedzianych wiązek w dielektryku, obleczonych od zewnątrz materiałem, z wtykami na które naciągnięto koszulki termokurczliwe z logo firmy. Na pierwszy rzut oka nie widać więc, za co trzeba zapłacić spore przecież pieniądze. Wynika to wprost z technologii produkcji, jaką Mark stosuje. Kable wykonywane są przez niego ręcznie, przy użyciu wielu, często nietypowych, technik. Model Corona Reserva, najdroższy w ofercie, ma grube wiązki, z osobno prowadzoną wiązką kabla ochronnego. Niektóre elementy pokryto lakierem minimalizującym zakłócenia – nie wiadomo jednak o jakie elementy chodzi. Nazwa lakieru – „Magic” – ułatwi zadanie hejterom, a nam nic nie powie. Wydaje się, że koszty zostały w tym przypadku rozłożone po równo między kabel i wtyki. Mark zakończył swój najdroższy kabel sieciowy drogimi wtyczkami – w Europie stosuje Shuko firmy Oyaide, model P004/C004. Ich metalowe elementy poddano obróbce kriogenicznej. Do ich osłon wsypano zaś redukujące wibracje i promieniowanie RF kryształy. To wprost odsyła nas do filtrów RAS-14 japońskiego Acoustic Revive. Wygląda zresztą na to, że to dokładnie te same materiały, co we wspomnianym filtrze – wspomina się o tym w materiałach firmowych. W przypadku Corona Reserve mielibyśmy więc do czynienia z kablem sieciowym ze zintegrowanym, pasywnym filtrem. Kable są wstępnie wygrzewane w „wygrzewarce” („high power cooker”) Audiodharma, oszczędzając nam w ten sposób czas. Na koniec warto dodać, że w serii Corona znajdziemy obecnie trzy kable (od najdroższego): Corona Reserve, Gran Corona oraz Petite Corona. Testowany model zastąpił na pozycji lidera starszy model, Quantum Gran Corona. MARK COLES To już parę lat odkąd w “High Fidelity” ukazał się test mojego kabla Robusto – nowe, Corona Reserva, są wynikiem wielu zmian wprowadzonych w kolejnych modelach. Zmiany dotyczą przekroju i geometrii przewodów. Razem z obróbką kriogeniczną, którą zastosowałem w oryginalnej Gran Coronie przełożyło się to na poprawę neutralności i przezroczystości. Większa ilość informacji, które w ten sposób uzyskałem, sprawiła jednak, że elementem ograniczającym kabel okazały się wtyki. Na szczęście znakomite Oyaide odkorkowały jego potencjał. Po paru innych zabiegach, redukujących szum doszedłem do ściany, do ograniczeń wprowadzanych przez użyte przewodniki. Tak więc Corona Reserva korzysta z tych samych wtyków Oyaide 004 i tych samych technik redukujących szumy, co Gran Corona, ale bazuje na przewodnikach o wyższej specyfikacji i innej geometrii. Kabel może być dzięki temu lżejszy i cieńszy, a przez to znacznie bardziej giętki i do tego ładniejszy. Patrząc z perspektywy dźwięku, kable Sablon są teraz znacznie bardziej przezroczyste, detaliczne, mają szerszy zakres dynamiki, a skraje pasma są z obydwu stron mocniejsze; także barwa na tym zyskała – jest teraz bardziej wyrównana. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Różnice w brzmieniu kabli sieciowych (a właściwie w ich wpływie na sygnału audio) są zauważalne w każdym systemie audio, byle sensownie złożonym. Są tacy, którzy uważają, że tylko w drogich systemach zmiany te dają odczuwalną poprawę, za którą warto zapłacić, często nawet bardzo duże, pieniądze. I mają w tym sporo racji: zmiany indukowane przez kable sieciowe zachodzą na tak różnych poziomach, także bardzo głębokich, że trudno o podobne przy zmianie innych podzespołów (klasycznych). Tyle tylko, że słyszałem wzmacniacze kosztujące niewiele ponad 1000 zł, w których wymiana standardowego kabla „komputerowego”, jaki dostajemy w komplecie, na kabel od specjalistycznego producenta za 300-400 zł zmieniał wyraz tego urządzenia w sposób niezwykły. Dla mnie jest to więc coś normalnego. Wciąż jednak nie bardzo rozumiem, jak to możliwe, żeby tak niedrogie urządzenia reagowały w tak mocny sposób na kable kosztujące dziesięć, dwadzieścia i pięćdziesiąt razy więcej niż one same – a wiem, że reagują, bo wielokrotnie takie próby wykonałem. Tak, jakby w możliwościach wzmacniacza za – dajmy na to – 1500 zł „zaszyta” była pusta przestrzeń, czekająca na wypełnienie treścią. To żadna magia, żeby było jasne, czysta fizyka, ale wciąż czekająca na wiarygodne wyjaśnienie i poparcie dowodami mierzalnymi. A to, że kabel sieciowy zmienia dźwięk, słychać i to wyraźnie, niezależnie od ceny tak kabla, jak i systemu. I zmiany te dają się opisać oraz ocenić. W jego barwie uwagę zwraca skupienie się na środku sceny. Nie trzeba się wsłuchiwać, ani przerzucać płyt, żeby to dostrzec, żeby jednak docenić i wpisać to w szerszy obraz, warto to jednak zrobić. Okazuje się, że barwa ma tu bowiem bezpośredni związek z charakterem. Cały przekaz, bez względu na nagranie, jest w pewien sposób nobilitowany, jest przyjemny, ładny. Jeśli nagranie ma poważniejsze problemy, jak wysoka kompresja, zostaniemy o tym powiadomieni, ale mimochodem. Najpierw zobaczymy bowiem szeroki plan dźwiękowy, głęboki i nasycony. W czasie testu przygotowywałem się na nadejście przesyłek z USA i Japonii, z najnowszym remasterem płyty Amused to Death Rogera Watersa. W kręgach audiofilskich to płyta niezwykle popularna, używana od lat do testowania możliwości przestrzennych sprzętu audio. Niebywałe efekty surround uzyskano na niej przez zastosowanie systemu QSound, który koduje w dwóch kanałach informacje przestrzenne, w planie 360°. Choć to nie jedyna płyta tego typu – powiedzmy też o Soul Cages Stinga, Immaculate Madonny, a nawet 99 polskiej grupy Abraxas – to jednak właśnie na krążku Watersa technika zbiegła się ze sztuką w sposób najlepszy. Przesyłki są dwie, ponieważ osobno płytę wydała amerykańska firma Analogue Productions, na 200 g LP oraz hybrydowym SACD i osobno firma Sony – w Japonii na płycie Blu-spec CD2 (plus BD) i hybrydowej SACD/BSCD2. Dla przypomnienia przesłuchałem więc starszą, japońską wersję mini LP z 2011 roku. Efekt, jaki uzyskałem z Sablon Audio był wyjątkowy. Z tak wyrafinowanym materiałem mogłem się jednak spodziewać co najmniej dobrych wyników. Tym większe wrażenie zrobiły więc płyty, w których efekt stereo nie jest pogłębiany, jak również nagrania mono. Dźwięk z tym kablem jest niesamowicie przestrzenny, ale nie przez sztuczne wyolbrzymienie, nie przez wyodrębnianie instrumentów. To bardzo naturalne poszerzenie „pola widzenia”, głównie przez gładkie rozwiniecie perspektywy wszerz i w głąb. Przestrzeń rośnie, rosną też gabaryty instrumentów. Elementy, które mają sporo powietrza wokół siebie, także te z pierwszego planu, są pokazywane dalej niż w Acrolinku i Harmonixie, z kolei te o małej wartości „pre-echa”, tj. podane blisko i dość sucho – są blisko. Skraje pasma nie są szczególnie aktywne. To kabel, który łączy, a nie dzieli. Nie przeszkadzało mi to, to po prostu określony charakter grania. Tym bardziej, że w wielu systemach będzie on świetnym uzupełnieniem, dając nieco „vintage’owe” brzmienie, tj. pełne, nasycone, ale skupiające uwagę na wokalach, gitarach itp. Porównanie |
Podsumowanie Mark Coles najwyraźniej wie, co robi, bo to znacznie lepszy kabel – o ile pamiętam – od Robusto. Porównywany do najlepszych kabli, jakie znam – a przy tym najdroższych – wcale od nich jakoś wyraźnie nie odstawał. Co więcej, oferował zestaw cech, które są w perfekcjonistycznym audio pożądane. To gładkość, piękna scena dźwiękowa, spójność i gęstość. Nie jest to kabel podkreślający rozdzielczość i selektywność komponentów, do których został podłączony. Docenimy z nim natomiast ich barwę i pełnię – są one naprawdę piękne. Testy kabli sieciowych wyglądają inaczej niż interkonektów i kabli głośnikowych. Trzeba bowiem wyłączyć urządzenie, które nim zasilamy, zamienić kabel, włączyć ponownie i poczekać, aż osiągnie on znamionową temperaturę pracy. W przypadku urządzeń tranzystorowych wystarczy jakieś kilka minut, ale w przypadku lampowych to nawet 15 minut. Nie ma więc możliwości bezpośredniego porównania A/B dwóch kabli. Taka sytuacja stwarza jednak nowe możliwości – kable odsłuchuje się w długich seriach odsłuchowych, po kilka płyt na raz. I, jak się wydaje, w przypadku zmian tego rodzaju, jak tutaj, to najlepsza metoda. Wpięcie nowego kabla sieciowego zaraz po poprzednim daje bowiem wyraźne zmiany w dźwięku, jednak ich ocena jest znacznie trudniejsza niż w przypadku klasycznych komponentów i innych kabli. I często jest tak, że lepsze wydają się zwykłe kable komputerowe, bo brzmią jaśniej, mają więcej góry, a przez to wydają się atrakcyjniejsze. Dopiero w długim odsłuchu można dostrzec, że to po prostu wyjałowienie dźwięku, jego – używając terminologii fotograficznej – przepalenie. Najważniejszy jest jednak punkt odniesienia. W tym przypadku były nim następujące kable:
Dystrybucja w Polsce: ED CHERRY SPECIAL TRIO Urodzony 12 września 1954 roku w New Heaven Ed Cherry jest amerykańskim gitarzystą jazzowym. Najbardziej znany jest z wieloletniej (1978-1993) współpracy z Dizzym Gillespiem, jednym z największych trębaczy w historii jazzu. Nie dziwi więc, że Cherry uważany jest obecnie za jednego z najlepszych gitarzystów Nowego Jorku. Płytę Szósta po południu nagrał 6 listopada 2014 roku w klubie o tej samej nazwie wraz z dwoma polskimi muzykami – kontrabasistą Adamem Kowalewskim i perkusistą Arkiem Skolikiem. Także obydwaj polscy muzycy mają ciekawe biografie. Adam Kowalewski jest absolwentem Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, od 1999 także wykładowcą tego wydziału, w klasie kontrabasu i gitary basowej. Współpracował i współpracuje od wielu lat z czołówką polskich muzyków jazzowych takich, jak: Janusz Muniak, Jan Ptaszyn Wróblewski, Tomasz Szukalski, Tomasz Stańko, Piotr Baron, Piotr Wojtasik, Leszek Możdżer, Adam Pierończyk, Jarosław Śmietana, Eryk Kulm, i wielu innych. Arek Skolik od lat zajmuje czołowe miejsca w ankiecie pisma „Jazz Forum” jako perkusista jazzowy. Należy do grona muzyków, którzy nie starają się być nowatorscy za wszelką cenę, raczej chyli on czoła przed dziesięcioleciami tradycji, starając się wpisać w nią swój muzyczny temperament. Krążek ukazał się w ramach serii „różowej” i nosi numer 041. DŹWIĘK Nagrania live w klubach mają to do siebie, że najważniejsze w nich jest nagłośnienie klubu. Zazwyczaj stosuje się więc mikrofony estradowe, a nie studyjne (znacznie wrażliwsze na uderzenia), a sygnał jest miksowany pod kątem tego, co słychać na sali. Można oczywiście w wybranych miejscach zastosować lepsze mikrofony, na przykład AKG 414 B-ULS, można również rozdzielić sygnał przed mikserem i nagrać całość na wieloślad, miksowanie i mastering pozostawiając na potem. Nie wiem, jak z mikrofonami, ale jeśli chodzi o poziomy i proporcje poszczególnych instrumentów, wszystko w tym nagraniu jest jak trzeba – zarówno jeśli chodzi i o barwę, jak i umiejscowienie na scenie. Najważniejszym instrumentem jest gitara elektryczna Eda Cherry’ego i wiemy o tym od samego początku. Ma ona ciepłą barwę i jest nieco wycofana – najwyraźniej przed piecem gitarowym nałożono na nią efekt dodający pre-echo. Brzmi ona w niezwykle zbliżony sposób do gitary Pata Metheny’ego z płyty Beyond The Missouri Sky. Muzyka też jest podobna i słucha się jej z niesamowitą przyjemnością. Zapewne jeszcze lepiej będzie brzmiała w długie jesienne wieczory, ale nawet w najcieplejszym (zanotowanym) sierpniu w historii Polski miała niesamowity czar. Płynie, wypełnia przestrzeń, relaksuje. Dźwięk jest dobry, chociaż nie jest specjalnie rozdzielczy i selektywny. Brakuje wypełnienia skrajów pasma, a całość jest lekko przetłumiona. Z drugiej strony instrumenty współbrzmią, współgrają, opowiadają historię, zmieniając się głosami i liderowaniem. W czym, w naprawdę niesamowity sposób przypominają to, co znamy z krążka Speak To Me Marca Coplanda i Johna Abercombie, który nagrali oni w 2011 roku w Monachium dla wytwórni Pirouet. I, mówię szczerze, płyta trio z Edem Cherry muzycznie w niczym wszystkim przywołanym krążkom nie ustępuje, łącząc się z nimi także na poziomie dźwięku. Brawo! Jakość dźwięku: 7-8/10 QUANTUM TRIO Quantum Trio to zespół wywodzący się z muzyki improwizowanej. Jego brzmienie inspirowane jest muzyką klasyczną, jazzem, awangardą ale także muzyką popularną, krystalizując się pomiędzy saksofonem, perkusją i fortepianem. W kompozycjach czuć klimat filmów, ale także transu z głębokich medytacji. Różnorodna skala barw przewija się od intensywnych ballad, jazzowego punku do eksplodujących entuzjazmem utworów o czekoladzie. Muzyka ta nie mogłaby jednak powstać, gdyby nie kwantowa nieoznaczoność przejawiająca się we wspólnym oddziaływaniu trzech muzyków, którzy spotkali się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Album nagrało dwóch polskich muzyków – Michał Ciesielski na saksofonach i Kamil Zawiślak na fortepianie, wraz z perkusistą Luisem Mora Matusem. Panowie po raz pierwszy spotkali się w 2012 roku Rotterdamie, w Codarts University for the Arts. Rok później, w ciągu trzech dni (7-9 lipca) w Radiu Gdańsk zarejestrowali recenzowaną płytę. Wszystkie kompozycje, które się na niej znalazły są ich autorstwa. DŹWIĘK Muzyka, jaka proponuje Quantum Trio powinna wystarczyć za rekomendację tego albumu – słucha się jej z przyjemnością, wciąga. Jest jednak element dający jej wartość naddaną – sposób rejestracji i masteringu perkusji. Pamiętacie państwo QSound, stosowany na płytach Amused To Death Rogera Watersa, The Soul Cages Stinga i Immaculate Madonny? Wszystkie je łączy użycie specjalnego systemu, który przez manipulację amplitudą, fazą i opóźnieniami powodował, że dźwięk słuchany z dwóch kolumn nas otacza. Nie sądzę, aby właśnie on został tutaj zastosowany, bo nie ma na płycie stosownego znaczka, a i sygnał musiał być dla niego analogowy (a obecnie niemal wszystkie rejestracje są cyfrowe), ale realizatorom musiało przyświecać coś takiego, ponieważ perkusja brzmi w niezwykły sposób. Siedząc pośrodku pary kolumn znajdujemy się w „bąblu”, utworzonym z dźwięku bezpośredniego i odbić, jakbyśmy siedzieli w realnej przestrzeni, w której znajdował się zespół. Całość jest bardzo przestrzenna, choć niezbyt rozdzielcza i selektywna. Także wolumen instrumentów nie jest specjalnie duży, dotyczy to przede wszystkim saksofonu, jakby ten instrument nagrany był osobno, albo/i w osobnym „boksie”. Warto tę płytę mieć zarówno ze względu na muzykę, jak i na niesamowitą przestrzeń, to bardzo udany projekt. Jakość dźwięku: 7-8/10 DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1 Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity