Przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy
Audion
Producent: AUDION INTERNATIONAL |
tym, że jestem fanem wzmacniaczy lampowych, ze szczególnym uwzględnieniem tych w konfiguracji SET (Single Ended Triode) nie muszę wspominać. Ta grupa urządzeń dostępna jest w różnych smakach (czytaj – z różnymi lampami). Niemal każde z nich ma jednak w sobie to coś, dzięki czemu tak łatwo jest zanurzyć się w muzyce na wiele godzin, że słuchając przy ich pomocy muzyki, kompletnie nie myślę o dźwięku, o tym, czy aby jest doskonały, czy bas jest jak trzeba, czy góra odpowiednio błyszczy, itd. To po prostu nie ma znaczenia. Liczy się wyłącznie nieodparte poczucie obcowania z muzyką, czy wręcz z muzykami, którzy materializują się na niemal wyciągnięcie ręki w moim pokoju. Doceniam klasę innych urządzeń, rozumiem, że wiele osób woli innego rodzaju konstrukcje, czy inne brzmienie, a ja osobiście mając wybór zawsze wybieram wzmacniacz typu SET. Jeśli więc tylko mam okazję posłuchać kolejnych, nie znanych mi do tej pory urządzeń z tej grupy i je zrecenzować, nie zastanawiam się ani chwili. Bo choć wśród względnie rozsądnie urządzeń wycenionych preferuję te na legendarnej triodzie 300B, choć na dziś moim faworytem nr 1 jest Kondo Souga na 2A3, której po piętach depcze dopiero co testowane Audio Tekne, choć bez chwili wahania przygarnąłbym zestaw Amare Musica na EML-ach 300B-XLS, to jednak rodzajów triod jest więcej i każda ma coś do zaoferowania, każdej warto posłuchać, każda może być kolejnym, wielkim odkryciem. Jedną z lamp tego typu, które do tej pory mi umykały, nie z racji braku zainteresowania z mojej strony, ale dlatego, że wzmacniaczy robi się na nich niewiele, jest PX25. W latach 20. XX wieku stworzyła ją brytyjska firma GEC. Jak większość triod niewielkiej mocy, PX25 została później wyparta przez „mocniejsze” modele, które zdominowały rynek. Dziś replikę tamtej bańki próżniowej produkuje KR Audio. Wykorzystujący ją wzmacniacz produkuje m.in. Tom Willis z ArtAudio (a więc twórca mojego SET-a na 300B), ale niestety, o ile mi wiadomo, nigdy do Polski żaden egzemplarz tego typu nie trafił (tzn. do dystrybutora, od którego mógłbym takowy pożyczyć). Inną marką, które ma wzmacniacz z tymi właśnie, bezpośrednio żarzonymi (DHT), triodami jest brytyjski Audion. Piszę ‘brytyjski’, bo tak właśnie przedstawia się firma. Jej produkty są projektowane w Wielkiej Brytanii, acz, co ciekawe, produkcja odbywa się... we Francji. O marce Audion w Polsce może nie było do tej pory specjalnie głośno, ale to firma, która istnieje od 1987 roku. W CV jej twórców można doszukać się powiązań z innymi znanymi markami, jak choćby z Audio Innovations (Audion jej niejako kontynuacją tej marki), czy nawet brytyjskim Audio Notem (Peter Quortrup był współzałożycielem Audio Innovations). Jestem się gotów założyć, że większość fanów produktów lampowych doskonale zna przynajmniej nazwę, a pewnie część z Państwa miała również styczność z choć z jednym z produktów Audiona. Ja do tej pory nie. A przecież nazwa marki jest nieprzypadkowa – słowo „audion” to nazwa pierwszej triody stworzonej przez Lee De Foresta – górnolotnie można powiedzieć, że to matka wszystkich triod. W ofercie tej firmy znajdziemy wzmacniacze mocy (stereofoniczne i monofoniczne), wzmacniacze zintegrowane (zdecydowana większość w konfiguracji SET), przedwzmacniacze, przedwzmacniacze gramofonowe, oraz step-upy. Nie muszę chyba dodawać, że wszystkie urządzenia mają bańki próżniowe na pokładzie, acz w ofercie jest także wzmacniacz hybrydowy z lampowym pre i tranzystorową końcówką mocy. Każdy producent ma swoją filozofię, „swoje” rozwiązania i tak właśnie mamy w tym przypadku – firma oferuje końcówki mocy z... regulacją głośności, acz tradycyjnie z pojedynczym wejściem RCA (podobnie jak japoński Leben). Słowem – można do niej podłączyć jedno źródło i to takie bez regulacji sygnału wyjściowego i słuchać tak stworzonego systemu. Jeśli jednak zamierzamy używać więcej niż jednego źródła i nie zamierzamy ciągle przełączać kabli, pozostaje kupić osobny przedwzmacniacz, bądź klasyczną integrę. Do testu dostałem wzmacniacz z serii Silver Night na lampie PX25, pracujący w układzie single ended, oczywiście w klasie A. Na dodatek dostałem rocznicową wersję urządzenia (Anniversary), która od zwykłej różni się zastosowaniem montażu typu: punkt-punkt, zamiast drukowanych płytek ze „zwykłej” wersji. Do kompletu dystrybutor przysłał również przedwzmacniacz Premier Plus z wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym dla wkładek MM, w wersji z zasilaniem wydzielonym do osobnej obudowy. Przy rozpakowywaniu urządzeń nieco zaskoczyły mnie one niewielkimi rozmiarami i stosunkowo niedużą wagą. Większość urządzeń lampowych, z którymi mam do czynienia waży po dobrych kilkadziesiąt kilogramów, więc 15-kilogramowy wzmacniacz nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia (acz mój kręgosłup był producentowi ogromnie wdzięczny). Urządzenia są bardzo porządnie wykonane. Aluminiowe obudowy malowane proszkowo na czarno świetnie kontrastują z górną, lustrzaną płytą, w której osadzono gniazda lamp, a także z niebieskimi LED-ami ładnie wkomponowanymi w firmowe logo umieszczone na froncie. Na tymże froncie, pośrodku, umieszczono sporą, aluminiową gałkę regulacji głośności, a na froncie przedwzmacniacza małą gałkę potencjometru, oraz pięć przełączników hebelkowych. Służą one do wyboru jednego z wejść, a sposób ich obsługi jest dość oryginalny. By wybrać wejście nr 1 (phono MM) należy przełączyć pierwszy przełącznik od lewej. By wybrać wejście nr 2 należy przełączyć dwa pierwsze przełączniki od lewej, trzecie – trzy, itd. Przedwzmacniacz Audiona to jedno z tych urządzeń, które dowodzą, że warto jest zajrzeć do instrukcji przed pierwszym uruchomieniem. Z tego co wyczytałem, zdalne sterowanie jest opcjonalne, ale ja otrzymałem urządzenie w wersji „klasycznej”, czyli ze sterowaniem manualnym, co w przypadku urządzeń lampowych jest dość często spotykane.Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Zestawu Audiona słuchałem bezpośrednio po sesjach odsłuchowych z urządzeniami Audio Tekne. Ich porównywanie, zważywszy na ogromną różnicę w cenie, jest oczywiście trochę nie fair, więc robić tego właściwie nie będę. Chciałbym jednak napisać o pierwszym wrażeniu, które miałem po podłączeniu Audionów do dokładnie tego samego systemu, w którym grały wcześniej japońskie urządzenia. Pisałem w swojej recenzji, że Audio Tekne gra piekielnie nasyconym, gęstym wręcz dźwiękiem, być może najgęstszym, jaki zdarzyło mi się słyszeć. Nic więc dziwnego, że brytyjski system zabrzmiał „jaśniej”. Słowo „jaśniej” specjalnie ubieram w cudzysłów, żeby podkreślić, iż odnosi się ono do tego konkretnie porównania, a nie określa brzmienia Audionów jako takich. Niemniej chwilę mi zajęło przestawienie się na inną prezentację. Wcale nie trwało to długo, a może raczej szybko zapomniałem o różnicach dając się znowu porwać w świat muzyki. Bo Audiony świetnie wpisują się w „tradycyjne” brzmienie SET-ów, czy jak pokazało spotkanie z TFM-2000, w wyjątkowych przypadkach również wzmacniaczy push-pull. To niesamowicie płynne, naturalnie ciepłe i namacalne granie. Acz, co zauważyłem od razu, owego „ciepła” w brzmieniu jest mniej niż w przypadku mojego SET-a na 300B (modyfikowanego przez konstruktora wzmacniacza ArtAudio Symphony II). Silver Night PX25 Anniversary proponuje granie równiejsze w całym paśmie. Oczywiście nadal to średnica gra pierwsze skrzypce, jest cudownie kolorowa, żywa, lśni feerią barw, kusi gładkością aksamitu. Tyle, że skraje pasma, pełniąc nadal rolę służebną, wydają się jednak nieco prawdziwsze. Dotyczy to zarówno basu – mięsistego, barwnego, z dużą dawką energii, jak i nadzwyczajnie lśniącej, mieniącej się barwami, dźwięcznej góry pasma. Średnica z 300B (zwłaszcza z moich lamp Western Electric) jest nieco gęstsza, nieco bardziej esencjonalna i być może dlatego ciut bardziej namacalna. Owa przewaga w namacalności brała się raczej z lepszego wypełnienia źródeł pozornych, a nadania każdemu z nich większej (bardziej zbliżonej do naturalnej) wagi, niż z samej ich definicji na scenie. Z w tym ostatnim aspekcie zestaw Audiona w pełni dorównywał Symphony II. Każdy instrument był pięknie opisaną w przestrzeni bryłą, każdy miał odpowiednią wielkość i dość precyzyjnie określone miejsce na scenie. To właśnie iluzja niezwykle trójwymiarowej, dużej i przekonującej we wszystkich trzech rozmiarach (bo choć zwykle wspomina się jedynie o szerokości i głębokości sceny, to przecież ma ona także i wysokość) sceny sprawia, że człowiek całkowicie zanurza się w wykreowany przed nim, wokół niego świat. Świat, który jest bardziej interesujący niż poukładane jeden z drugim plany zaczynające się na linii kolumn, a kończący się w następnym pokoju. To świat, który żyje, jest w ciągłym ruchu, w którym muzyk potrafi się odwrócić w inną stronę, by po chwili wrócić do poprzedniej pozycji, w którym potrafi przejść kilka kroków w jedną, czy drugą stronę, w którym to wszystko pięknie widać. Najbardziej przekonujące będą zawsze dobrze zrealizowane, akustyczne koncerty, bo to na takich nagraniach wszystkie te elementy występują. Tu wraca (jako przykład) choćby nieśmiertelny Jazz at the Pawnshop, czy Friday night in San Francisco. Zwłaszcza to pierwsze nagranie zrealizowano w rewelacyjny sposób, a na taśmie udało się uchwycić tak ogromną ilość detali, nie tylko tych stricte muzycznych, że człowiek niemal za każdym razem może odkryć coś nowego. Równie porywająco zabrzmiał kultowy koncert trzech fantastycznych gitarzystów, nieodżałowanego Paco de Lucii, oraz Al di Meoli i Johna McLaughlina. Było w nim mnóstwo energii połączonej w idealnych proporcjach z finezją, z niuansami, z tymi wszystkim drobnymi smaczkami, które sprawiają, że tej płyty słucha się doskonale nawet przy 20., 50. czy 99. odsłuchu. Nie da się ukryć, że to właśnie nagrania akustyczne wypadały, jak zwykle w przypadku SET-ów, najlepiej. Bogactwo harmonicznych, prawdziwość brzmienia potęgowana przez niezwykłą namacalność, prawidłowe, długie wybrzmienia, wspomnianą umiejętność oddania mnóstwa drobnych niuansów, składały się na niepowtarzalny obraz muzyczny, którego, moim zdaniem oczywiście, tranzystory (oferujące za to inne zalety) pokazać nie potrafią. To samo dotyczy nagrań wokalnych, w których „ugrzęzłem” na kilka dni, gdy posłuchałem pierwszych płyt Evy Cassidy, Patricii Barber, Etty James. Ekspresyjność tej prezentacji była niebywała, emocje kipiały wręcz, sprawiały, że trudno było oderwać się od słuchania. Nawet jeśli średnica nie była aż tak gęsta jak z 300B, to i tak głosy, zarówno damskie jak i męskie, miały w sobie ten pierwiastek prawdziwości, słyszalny przede wszystkim jako emocje, który sprawiał, że słuchałem każdej płyty od początku do samego końca, nie odrywając się ani na chwilę. |
Większość tych nagrań i sposób ich prezentacji, zmuszały do skupiania się właśnie na wokalistce/wokaliście, reszta była tylko tłem. To, iż instrumenty stanowiły jedynie tło dla umieszczonych na pierwszym planie wokali, nie znaczy wcale, że ginęły gdzieś z tyłu. Po pierwsze doskonale wspierały głos brzmiący z przodu, po drugie, jeśli tylko udawało mi się wyrwać spod uroku rzucanego przez piękny, namacalny, zmysłowy głos, mogłem swobodnie śledzić dowolny, wybrany instrument. Nawet perkusja, najczęściej ustawiona za wokalistką, robiła wrażenie. Może nie tyle potęgą brzmienia – stopa mogłaby być nieco „cięższa” - ile energią, a przede wszystkim szybkością uderzeń pałeczek, słyszalną odpowiedzią membran, czy pięknie lśniącymi, dźwięcznymi blachami. To właśnie te ostatnie w wydaniu dobrych SET-ów, a więc, co już ustaliliśmy, również i zestawu Audiona, łączą dźwięczność z dociążeniem dźwięku w absolutnie piękny sposób. Samo uderzenie jest szybkie, niesie odpowiednią dawkę energii, ale to wybrzmienie niesione przez, wydawałoby się widocznie, drgające powietrze sprawia, że brzmią aż tak wyjątkowo. Nie ma mowy o żadnym skracaniu wybrzmień, nie ma „blaszanego” brzęczenia – jest piękne brzmienie bez wyostrzeń, czy „zgrzytów”. Czystość, otwartość i przejrzystość góry są wielkimi zaletami zestawu Audiona, acz i odrobiny lampowej słodyczy tu nie brakuje, takiej malutkiej kropelki miodu do smaku... Moje wielkie, choć łatwe do napędzenia, kolumny Bastanis Matterhorn pozwalały mi, nawet przy małej mocy PX25 Anniversary, cieszyć się również operami. W tej muzyce orkiestra gra rolę drugoplanową, towarzyszącą, a zważywszy na jej umiejscowienie zwykle nie ma takiej skali jak w nagraniach symfonicznych. Jak zwykle w zestawie nagrań testowych znalazła się moja ulubiona wersja Carmen z Leontyną Price. Jak zwykle w przypadku wysokiej klasy SET-ów, zachwycałem się przestrzennością brzmienia, oddaniem nie tylko wielkości operowej sceny (z jej imponującą głębokością na czele), ale i wiernym oddaniem ruchów śpiewaków na pierwszym planie i maszerujących chórów na dalekim. Oczywiście żaden system nie odda w warunkach domowych skali operowego spektaklu. Takie założenie trzeba mieć zawsze z tyłu głowy biorąc się za odsłuch tego typu muzyki. Pamiętając o tym trudno było mi się nie zachwycać tym, co zestaw Audiona malował przed moimi oczami. Niezwykle plastycznie rysował postaci często przemieszczające się na pierwszym planie. Czarował barwą głosu Leontyny Price, czy Franco Corelliego, emocje dosłownie iskrzyły, a od rosnącego napięcia włoski stawały mi na baczność. Orkiestra brawurowo prowadzona przez von Karajana dokładała do tego swoją cegiełkę, choć, jak wspominałem, nie było w tym dźwięku słychać jej pełnej potęgi. Słowem – może to i kilkuwatowy wzmacniacz, ale podobnie jak i niejeden przed nim, pokazał, że przy odpowiednich kolumnach wcale nie potrzeba setek watów, by „wziąć udział” w przedstawieniu operowym, by w pełni przeżyć je w płaszczyźnie emocjonalnej. Podobnie jak i inne wzmacniacze lampowe niskiej mocy, Silver Night nie jest urządzeniem idealnym do rocka, czy jeszcze cięższej muzyki. Bluesa słuchało mi się na nim wybornie, ale to przede wszystkim rytm i emocje, czyli aspekty, które są mocną stroną Audiona. Przy nagraniach typowo rockowych – choćby Rush, czy Aerosmith – nieco brakowało poweru, drive'u, czyli tych elementów, które z kolei stanowią siłę tej muzyki. Ona ma brzmieć czasem trochę „brudno”, ostrawo, taka po prostu jest, a SET-y, również i Audion, nieco takie brzmienie wygładzają, sprawiają, że brzmi... ładniej. Czasami sięgam po taką muzykę, choć na tyle okazyjnie, że gotów jestem w jej przypadku na kompromisy, byle tylko posłuchać tak namacalnego, organicznego grania, jakie proponuje system Audiona. Gdy sięga się zwłaszcza po nagrania ze złotej ery jazzu, ale także i współczesne, choćby ECM-u, to, moim zdaniem oczywiście, tylko dobry SET dostarcza taką namacalność, tak naturalne, organiczne granie, taką dawkę emocji, że można się całkowicie zapomnieć i bez oznak zmęczenia spędzić wiele, wiele godzin z Milesem Davisem, Louisem Armstrongiem, Keithem Jarretem, czy Tomaszem Stańką. Czego sobie i Państwu życzę! :) Podsumowanie Moje pierwsze spotkanie z urządzeniami Audiona udowodniło, po raz kolejny, że mam jeszcze całe mnóstwo niezwykle wartościowych marek lampowych do odkrycia. A także lamp, bo pierwsze spotkanie z PX25 wypadło znakomicie. Testowany zestaw pokazał także, że urządzenie lampowe wcale nie musi ważyć 30 kg by świetnie grać. Trafa oczywiście muszą być porządne – Audion szczyci się nawijanymi w firmie, ręczny (point-to-point) montaż też robi swoje, a efekt jest wyborny. Testowany zestaw pre+wzmacniacz to, rzec by można, klasyczne SET-owe brzmienie, choć oczywiście urządzenia w tym układzie różnią się między sobą. Średnica Audiona nie jest aż tak gęsta i aksamitna jak z 300B, ale myślę, że bez zastanowienia każdy, kto brzmienie dobrych SET-ów zna, także i ten wzmacniacz do nich zaliczy, bo jest cudownie kolorowa, płynna, wręcz organiczna. Góra pasma jest nieco bardziej rozświetlona niż w wydaniu mojego Symphony II, ale równie nasycona, dźwięczna i otwarta. Bas wydawał się nieco żwawszy, z lepiej zaznaczonym konturem, mięsisty, dociążony, dobrze różnicowany. Mimo ledwie 8 W na kanał wzmacniacz bez trudu radził sobie z kontrolą moich kolumn Matterhorn i z pewnym, punktualnym prowadzeniem rytmu. Nie sposób się oprzeć tej niezwykle organicznej, przestrzennej, namacalnej prezentacji. Można jej słuchać całymi godzinami nie czując zmęczenia a jedynie głód dalszego słuchania. Dla mnie to esencja naszego hobby, a dla Państwa? Audion Silver Night Stereo PX 25 Anniversary (HR) Audion Silver Night Stereo PX 25 Anniversary (HR) to stereofoniczny wzmacniacz lampowy w układzie SET (single ended triode). Jak nazwa sugeruje, zastosowane w nim lampy mocy to triody PX25. Wzmacniacz pracuje w klasie A bez sprzężenia zwrotnego, dostarczając 8 W mocy na kanał, słowem tyle, co większość SET-ów na 300B. Urządzenie jest stosunkowo niewielkie – spora głębokość (42 cm) usprawiedliwia co prawda wąski (19 cm) front, ale wagą (14 kg) Audion ustępuje większości konkurentów (powtórzę: mój kręgosłup był bardzo wdzięczny brytyjskim konstruktorom!). Solidną obudowę wykonano z malowanego proszkowo na czarno aluminium, w takim samym kolorze wykonano osłonę transformatorów. Górna płyta, w które osadzono gniazda lamp, ma powierzchnię lustrzaną. W gniazdach osadzono parę lamp mocy – PX25 produkcji KR Audio, oraz dwie lampy 6HN1 (NOS). Co nietypowe, wzmacniacz ten (w teorii – końcówka mocy) wyposażono w regulację głośności, która umożliwia bezpośrednią współpracę z jednym źródłem sygnału, nawet jeśli nie posiada ono regulacji sygnału wyjściowego. To jedna z cech charakterystycznych wzmacniaczy Audiona – w pełni świadoma decyzja konstruktorów tej firmy, według których wielu klientów korzysta wyłącznie z jednego źródła i chce mieć maksymalnie purystyczny system. Oczywiście jeśli chcemy korzystać z więcej niż jednego źródła i uniknąć konieczności ich ręcznego przełączania, pozostaje albo skorzystać z opcji rozbudowy wzmacniacza o kolejne wejścia, albo z możliwości zakupu osobnego przedwzmacniacza. Na froncie, pośrodku, znajduje się więc spora, srebrna gałka regulacji głośności. Po prawej stronie umieszczono białe, firmowe logo z ładnie wkomponowaną, niezbyt intensywnie świecącą niebieską diodą sygnalizująca pracę urządzenia. Na tylnej ściance umieszczono gniazdo zasilania, duży, podświetlany na czerwono włącznik urządzenia, przełącznik uziemienia (używany w przypadku problemów z pętla masy), dwie pary pozłacanych gniazd głośnikowych, oraz jedno wejście liniowe (RCA). Standardowo wzmacniacz przystosowany jest do współpracy z kolumnami 8 Ω, ale trafa wyposażone są również w odczepy 4 Ω (zmiana wymaga ingerencji wewnątrz wzmacniacza). Audion Premier 2.0 Line/Phono Plus Audion Premier 2.0 Line/Phono Plus to z kolei przedwzmacniacz z wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym dla wkładek MM. W wersji tej zasilanie wydzielono do osobnej obudowy. Oba elementy przedwzmacniacza umieszczono w obudowach wzorniczo, kolorystycznie i rozmiarowo dopasowanych do wzmacniacza. Co istotne – obudowę zasilacza wykonano w takim samym standardzie, dzięki czemu nie trzeba jej ukrywać za stolikiem – może stać dumnie obok samego urządzenia. W urządzeniu pracują dwie pary rosyjskich lamp – NOS-y 6H1N-EB oraz 6H23N. Urządzenie wyposażono w 1 wejście phono, oraz 4 wejścia liniowe (RCA). Na froncie znajduje się 5 niewielkich przełączników hebelkowych. Wejście oznaczone nr 1 to wejście phono i by je wybrać należy przełączyć pierwszy „hebelek” od lewej, by wybrać wejście nr 2 należy przełączyć dwa pierwsze hebelki od lewej, itd. Po lewej stronie umieszczono niewielkie pokrętło głośności, po prawej identyczne jak we wzmacniaczu logo z niebieska diodą. Na tylnej ściance umieszczono 5 wejść liniowych (w tym jedno phono MM), wyjście dla pętli magnetofonowej, oraz dwa wyjścia dla końcówek mocy. Poniżej umieszczono przełącznik uziemienia, oraz zacisk uziemienia. Po lewej stronie, obok bezpiecznika, umieszczono zamontowany na stałe kabel zasilania zakończony wtykiem pasującym do gniazda zasilania w osobnym zasilaczu. Tył tego ostatniego wyposażono jedynie w czerwono podświetlany włącznik, gniazdo IEC oraz gniazdo zasilające dla przedwzmacniacza. Dane techniczne (wg producenta) Audion Silver Night Stereo PX 25 Anniversary (HR) Dystrybucja w Polsce: DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity