Wzmacniacz zintegrowany
Haiku-Audio
Producent: HAIKU-AUDIO |
eśli siłą napędową świata audio są duże koncerny z różnych branż, odpowiedzialne za nowe rozwiązania, opracowania, patenty, to solą tej ziemi, jeśli tak można powiedzieć, są maleńkie firmy, które te rozwiązania szlifują i zamieniają w coś, co perfekcjoniści są w stanie przyjąć jako swoje. Dotyczy to każdej dziedziny życia, także audio. Dawno minęły czasy, kiedy wielkie laboratoria, jak np. Bell Labs, opracowywały podstawy teoretyczne i jednocześnie gotowe produkty – tak powstały kanoniczne kolumny tubowe firm Western Electric , a potem Altec i JBL. Oczywiście wciąż zdarzają się wyjątki od tej reguły – za kilka powszechnie znanych rozwiązań odpowiedzialny jest np. Meridian, firma naprawdę niewielka. To jednak margines, główny nurt to oddzielne byty: badawczy, pracujący dla rynku masowego oraz specjalistyczny, nakierowany na rynek audiofilski. Haiku-Audio, maleńka manufaktura z Krakowa, za którą stoi Wiktor Krzak – muzyk i konstruktor – jest dobrym przykładem tej ostatniej. Powstała z pasji i niezgody na zastaną rzeczywistość i wraz z upływem czasu zmieniła się w przedsięwzięcie komercyjne. Choć wciąż napędzane pasją a nie chęcią zysku (tego, odpowiadającego włożonym pracy i pieniądzom pewnie jeszcze długo nie będzie, takie życie), na dobre wyszła z cienia DIY. Choć nie do końca – testowany hybrydowy wzmacniacz zintegrowany Bright Mk3, należący do serii Haiku, dostępny jest w gotowej formie, i w takiej go testujemy, ale także jako kit do składania. Możemy zamówić albo same płytki ze schematem i obsadzić je wedle swojej woli, albo płytki z wszystkimi elementami, ale bez obudowy, albo wreszcie komplet, z obudową, ale z zadaniem zmontowania całości. Obudowa to rzecz szczególnie ważna, ponieważ odróżnia ona amatora od zawodowca. Umiejętność jej zaprojektowania, znalezienie wiarygodnego podwykonawcy, który zrobi nie tylko pierwszą, ale i wszystkie pozostałe zgodnie z dokumentacją – to „ogień”, w którym firma jest wypalana. Tym ważniejsze jest to spostrzeżenie, że przecież obudowa to niejednokrotnie połowa kosztów całego urządzenia. Z cennika przygotowanego przez Haiku-Audio wynika, że ta z Bright Mk3 kosztuje niemal 1400 zł. WIKTOR KRZAK Jestem muzykiem, elektronikiem, doktorantem krakowskiej Akademii Muzycznej, fagocistą improwizatorem, a także muzykiem symfonicznym. Znając z pierwszej ręki autentyczne brzmienie muzyki, dążę do możliwie wiernego odwzorowania go przy pomocy konstruowanych przeze mnie urządzeń audio. Historia wzmacniacza Haiku zaczęła się w 2003 roku od podjęcia wyzwania, jakie stanowiło zbudowanie wzmacniacza lampowego nie zawierającego transformatorów głośnikowych. Niestety kilka prób z klasycznymi lampowymi układami OTL pokazało, że nie tędy droga. Dopiero eksperymenty z układem hybrydowym dały w pełni zadowalające wyniki. Rozwiązanie było proste, a zarazem nowatorskie. Zamiast budować hybrydę poprzez dołączenie na wejście wzmacniacza tranzystorowego pojedynczej lampy, należało do kompletnego wzmacniacza lampowego, triodowego single-ended, dodać jeden stopień tranzystorowy pełniący rolę super-transformatora głośnikowego, który umożliwi współpracę lampy z niskoomowym obciążeniem, jakim jest głośnik. Kombinacja ta miała łączyć wszystkie zalety brzmieniowe lampowego SET z uniwersalnością i trwałością tranzystorów. Tak powstała topologia tranzystorowego stopnia mocy Haiku. Później tak nazwałem serię wzmacniaczy wykorzystujących ten stopień, produkowanych przez Talcomp. Zakładając własną firmę w 2012 użyłem tego słowa jako nazwy całości. Trochę jak Quad. Firma ma taką nazwę, słynne wzmacniacze, a jednocześnie to topologia końcówki funkcjonująca już zupełnie samodzielnie jako typ układu. Nazwa układu odnosi się do jego prostoty i skuteczności, harmonijnego połączenia treści i formy. Przy okazji udało się uzyskać własności niedostępne układom w pełni lampowym, jak dużą moc, która dodatkowo zwiększa się przy spadku impedancji obciążenia oraz duży współczynnik tłumienia bez konieczności zastosowania ujemnego sprzężenia zwrotnego. Pierwsze wersje testowe dały początek serii Haiku Dark i Dark Mk2, oraz ekskluzywnej Dark-E, które były prezentowane pod marką Talcomp na wystawie Audio-Show w latach 2007 i 2008, gdzie zostały dobrze przyjęte. Haiku Bright Mk3 to wzmacniacz zintegrowany, hybrydowy, z lampowym stopniem wejściowym i tranzystorowym wyjściowym. Zastosowane lampy to wojskowa odmiana radzieckich 6H2π, które można stosować zamiennie z popularnymi ECC83. Końcówka pracuje w klasie AB, ale z kilkoma początkowymi watami w klasie A. To minimalistyczna konstrukcja, bo Wiktor (którego znam ze spotkań Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, stąd to „ty”) dąży do jak najkrótszej ścieżki sygnału. Ścianka przednia jest wykonana wyjątkowo starannie, w zakładzie z Wrocławia, i ma pośrodku czerniony element. Wraz z dwoma aluminiowymi gałkami - siły głosu i selektora wejść – tworzy to charakterystyczny projekt, uwieczniony w logo firmy. To prawdziwie purystyczne urządzenie – żadnych wyjść niskopoziomowych, wejść cyfrowych, łączności bezprzewodowej, a jedynie cztery wejścia liniowe i dwie pary gniazd głośnikowych. Wzmacniacz można w znacznej mierze „customizować” – to jedna z trudnych do przecenienia zalet, charakterystycznych tylko dla małych manufaktur. Brighta można zamówić z górną ścianką z metalu lub akrylu. Choć może się to wydać mało istotne, doświadczenie pokazuje jednak, że taka zmiana prowadzi do modyfikacji dźwięku. Jak wielkiej – zależy od konkretnego układu. Wystarczy wspomnieć firmę DNM, która w ogóle zrezygnowała z metalu w swoich urządzeniach (nawet radiatory wykonuje ze spieków ceramicznych), a także japońskiego Esoterica. Inżynierowie przygotowujący nowe wydania płyt, ukazujące się od kilku lat na dyskach SACD, odkręcili górne ścianki urządzeń używanych do remasteru i ustawili je na podkładkach, na pewnej wysokości nad urządzeniami (więcej TUTAJ). Warto więc wypróbować, jak zmiana górnej ścianki w Haiku wpływa na jego dźwięk. We wzmacniaczu Wiktora możemy zmienić również potencjometr – z granatowego Alpsa na precyzyjny przełącznik firmy DACT. Zapewne i inne elementy można dobrać pod siebie. Wiadomo na przykład, że Brighta można zamówić z różnymi lampami i to tak różnymi, jak: ECC81/12AT7, ECC82/12AU7, ECC83/12AX7, ECC832/12DW7, ECC85/12AQ8, 6N1P-EW, 6N2P-EW i paroma innymi. Nagrania użyte w teście (wybór):
Urządzenia audio dopasowujemy do siebie. Nie ma czegoś takiego, jak „neutralność” w absolutnym tego słowa znaczeniu, są tylko próby przybliżenia nas do niej. Raz udane, innymi razy nie do końca, zakreślają coś w rodzaju „pola”, obejmującego wszystkie możliwe warianty. Można się zżymać na takie podejście, bo przecież ostatecznym celem jest punkt, sam środek neutralności. I najlepsze wzmacniacze, jakie znam, np. Naim Statement, mają niewielkie pole, w środku którego jest ów punkt centralny. Co jednak z ludźmi, którzy na Statementa sobie pozwolić nie mogą tj. z 99,999999 (9N) melomanów i audiofilów? Czy to znaczy, że oni w ogóle nie powinni słuchać odtwarzanej mechanicznie muzyki? Że powinni pozostać jedynie przy koncertach i samodzielnym muzykowaniu? Zakładam, że wszyscy czytelnicy odpowiedzieli tak, jak tego oczekiwałem, tj.: BZDURA! Jeśli tak – piątka z plusem (przepraszam, za tę formę, ale wiecie państwo jak to jest – na moim dyplomie magisterskim zapisano „specjalność: nauczycielska”). Na szóstkę zasłużyć można sobie, odpowiadając na pytanie, które wynika z poprzedniego – co w takim razie mają robić? Odpowiadam: wybrać urządzenia i złożyć z nich system, którego cechy, wyraz brzmieniowy będzie nam możliwie najbardziej odpowiadał, z którym większość naszej muzyki wywoła ciarki na grzbiecie. Takie chwile uniesienia, akty strzeliste, możliwe są na każdym poziomie jakościowym, od wzmacniacza za 1000 zł do odlotu za 760 000 zł. Zakładam, że ten sam mechanizm działa w przypadku konstruktorów, tj. swoje projekty dopasowują do własnego wyobrażenia o tym, jak odtwarzana muzyka powinna brzmieć. Innymi słowy, wybierając te cechy i pracując nad nimi, które cenią najbardziej, starając się zminimalizować negatywny wpływ innych, których woleliby, żeby nie było, albo tych, których nie są w stanie wyeliminować. Jeśli mam rację, to Wiktor najbardziej ceni sobie prawdziwość barw i to, jak elementy przekazu łączą się ze sobą. Prawdziwość nie jest tutaj dokładnie tym samym, co neutralność, bliżej jej do naturalności. Barwy w testowanym wzmacniaczu są bowiem niesamowicie normalne, dobre. Przekaz jest gęsty, nieco ciepły, a także niebywale płynny. Przekłada się to na granie niewysilone, pozbawione wewnętrznego spięcia, wynikającego z niedoskonałości techniki. Jest w nim natomiast spięcie artystyczne, „motorek”, który stoi za wszystkim, mechanizm nakręcający wydarzenia. Barwa ma w tym decydujący głos, ponieważ każda płyta wydaje się grać na maksimum swoich możliwości. Instrumenty są bardzo czyste, ale bez podawania wyraźnego, wyabstrahowanego z kontekstu ataku i bez utwardzania. Słychać to podobnie, jak w najlepszych wzmacniaczach. |
Zdając sobie sprawę z tego, że Wiktor jest czynnym muzykiem, ma też teoretyczne podstawy muzykologiczne, których większość z nas nigdy nie posiądzie, pierwsze płyty, które słuchałem, zawierały muzykę klasyczną. I było właśnie tak, jak napisałem: gęste, czyste, nieco ciepłe, nieco miękkie, bardzo naturalne granie. Ze względu na ograniczenia mocy, lepiej zaprezentowały się nagrania z niewielkimi składami niż te z dużą orkiestrą symfoniczną, ale także te ostatnie grały po prostu fajnie. Tyle, że nie miały odpowiedniej skali, którą można osiągnąć z mocniejszymi urządzeniami, także z tego przedziału cenowego. Inaczej niż z większością nie-tak-znowu-mocnych wzmacniaczy, brzmienie zawsze było czyste i gęste, nie miałem wrażenia, że problemem jest kompresja. Po prostu dynamika się uspokajała, a tylne plany były podciągane do przodu. Myślę, że to modyfikacja bardziej niż usprawiedliwiona. Prawdziwie wciągnąłem się jednak w to brzmienie z nagraniami, które na „papierze” wymagają znacznie większej mocy, tj. z elektroniką. Dawno nie słyszałem tak dobrze odegranych płyt z wytwórni Bôłt Records w serii Polish Radio Experimental Studio. Solitaire w wykonaniu Mirta miało oddech i genialne poczucie równowagi pomiędzy wszystkimi elementami przekazu. Ale i komercyjne nagrania, jak singiel zapowiadający niegdyś album Oxygene 7-11 Jeana Michela Jarre’a, z klubowymi remiksami Oxygene 8, brzmiał wyjątkowo spójnie, gęsto, naturalnie, a przez to bardzo przekonywająco. Słuchało się go z ciekawością, co będzie dalej, z napięciem wynikającym z utrzymywania łączności miedzy nami i muzyką. Biorąc pod uwagę, że przecież mówimy o zapisie, a nie o graniu na żywo, to naprawdę COŚ. Zreasumujmy tę część: wzmacniacz Wiktora brzmi miękko (w sensie: ‘aksamit’, a nie: ‘papka’), ciepło, gęsto, spójnie, naturalnie. Im więcej mocy od niego wymagamy, tym bardziej miękko i wybaczająco brzmi. Lista ta przypomina opis wzmacniacza lampowego, prawda? Niewiele wzmacniaczy lampowych robi to jednak w tak niewymuszony i nienerwowy sposób. Bright Mk3 niczego nie podbarwia, a raczej wszystko „ogarnia”. Myślę, że robi to dzięki bardzo dobrej czystości, bez cienia rozjaśnienia, wyostrzenia, konturowości (utwardzenia). A także dzięki wyjątkowej rozdzielczości. Podsumowanie Haiku pokazuje wydarzenia w naturalny sposób, tj. nie tylko jako „cień” wydarzenia, ale także jego „serce”. Świetnie słychać to z wysokiej klasy nagraniami, ale naprawdę ładnie brzmią również te gorzej zrealizowane. Nie jest to granie „na twarz”, ani jakoś szczególnie namacalne. Muzyka pokazywana jest w niesamowicie naturalny sposób, ale raczej za kolumnami, a nie przed nimi. Dynamika nie jest wysoka i wydaje się, że urządzenie skupia się na barwie i na tego typu zależnościach między elementami niż na wolumenie dźwięku. Różnicowanie pod tym względem jest imponujące i sposób nagrania płyt Midnight Melodies Cyrusa Chestnuta i Polka Wojtek Mazolewski Quintet, dla przykładu, będzie pokazany od razu, bez zawoalowania. To wyjątkowe urządzenie, o dojrzałym, wyrafinowanym dźwięku. Jak zawsze – nie dla wszystkich, nie do każdego systemu i pomieszczenia (chodzi o wielkość). Jeśli jednak pomysł Wiktora na muzykę jest zbieżny z państwa oczekiwaniami, trudno będzie w sensownych pieniądzach znaleźć równie dobrze grający wzmacniacz. RED Fingerprint. Haiku Bright Mk3 ma szlachetną linię wzorniczą, budowaną na ładnym projekcie ścianki przedniej i biegnącymi po obydwu stronach radiatorami. Front to 10 mm płat aluminium, dostępny w kolorach srebrnym lub czarnym. Również z aluminium są, anodowane na czarno, gałki. Ta po lewej służy do zmiany wejść, ta po prawej do regulacji siły głosu. Ich wskazania są mało czytelne – trzeba podejść blisko, żeby się zorientować, które wejście jest aktywne i jak mocno gałka „Volume” jest odkręcona. Pośrodku mamy spory, ale niemal niewidoczny mechaniczny wyłącznik sieciowy. Pod czernioną płytką pośrodku nie ma żadnych diod, ani wskaźników, nie wiadomo nawet, czy wzmacniacz jest włączony. Mając wersję z akrylową górą rozpoznamy to po świetle diod LED użytych w układzie jako wzorce prądowe, a także po żarzeniu się lamp na wejściu. Spore radiatory z boków nie są do ozdoby, To do nich przykręcono płytki z układem wzmacniającym – osobno prawy i lewy kanał. Płytki wyglądają bardzo ciekawie. Widać na nich bardzo ładne elementy bierne, np. spore kondensatory polipropylenowe Wima, sprzęgające lampy, precyzyjne oporniki, a także sporo kondensatorów elektrolitycznych w zasilaczu, z których ściągnięto plastikowe osłony i naniesiono na nie naklejki z opisami. Wynika z nich, że każdy z elementów został pomierzony i sparowany z innymi. Jak wynika z materiałów firmowych, we wzmacniaczu zastosowano filtrację o pojemności łącznej 60 000 μF (to naprawdę sporo). Opis wydaje się prosty, ale budowa wzmacniacza jest znacznie bardziej wyrafinowana i znamy ją już z kanadyjskiego wzmacniacza Tenor Audio 175S, kosztującego ponad 150 000 zł. Kiedyś tak pracowały wzmacniacze włoskiej firmy Flight Audio. Lampowy stopień wejściowy jest tak naprawdę kompletnym wzmacniaczem napięciowym. Tranzystorowy stopień wyjściowy jest tylko wtórnikiem napięciowym (lub po prostu wtórnikiem), dostarczającym wzmocnienie prądowe, bez wzmacniania napięcia. Odwzorowuje on napięcie podane przez lampę, ale z dużym prądem. Kolejną rzeczą, spotykaną w bardzo drogich produktach, np. topowym Statemencie firmy Naim, jest sposób zasilania stopnia wyjściowego: napięcie zasilające w Bright Mk3 jest stabilizowane. Ze względu na konieczność utrzymania ceny na „przyjaznym” poziomie w modelu Bright wszystko to jest obsługiwane przez jeden transformator. Dark-E miał do każdej sekcji osobny transformator i płytkę stabilizatora, dlatego kosztował prawie cztery razy więcej. Wzmacniacz wygląda bardzo schludnie i solidnie. Mamy w nim ciekawe rozwiązania i wiele pracy włożonej w dostrojenie każdego elementu. Bardzo mi się podoba. Dane techniczne (wg producenta) Lampy: 2x 6H2π-EB lub 2x ECC83 Dystrybucja w Polsce: MACY GRAY Przygotowując się do recenzji tej płyty, rzuciłem okiem na zestawienia list przebojów. Jest to usprawiedliwione zarówno tym, że Macy Gray wykonuje muzykę przeznaczoną dla szerokiej grupy odbiorców, będącą połączeniem rocka, soulu i elektroniki, a także tym, że swoją karierę rozpoczęła z wysokiego „C”. Jej płyta z 1999 roku, On How Life Is zdobyła potrójną platynę w USA, Wielkiej Brytanii oraz Kanadzie, a artystka w 2001 roku otrzymała nagrodę Grammy. Tymczasem The Way, jej ósma płyta, niemal nigdzie nie była notowana. Po Talking Book, trybucie dla Steve Wondera, który był katastrofą, dostajemy całkiem zgrabne, ładne utwory. Pomagają jej w tym dobrzy współpracownicy. Magazynowi „Billboard” powiedziała, że jedną z jej ulubionych ballad jest Ain't No Sunshine Billy’ego Withersa, pochodząca z albumu Just as I Am (1971). I że nawet nie marzyła, że człowiek odpowiedzialny za jego produkcję, Booker T. Jones, wyprodukuje także jeden z jej kawałków: First Time, co się w końcu udało. Pierwszy utwór został napisany półtora roku wcześniej, a produkcja i mastering zajęły następnych osiem miesięcy. Nagrań dokonano głównie w Los Angeles, w kilku różnych studiach; First Time zarejestrowano w Capitol Studios oraz Record Plant. DŹWIĘK Ciekawe, czy ktoś ze słuchających tę płytę zwróci na to uwagę: jej dźwięk wyraźnie zmienia się z utworu na utwór, początkowo sinusoidą, by w końcu zatrzymać się na tym samym poziomie. Zaintrygowany tak dużymi różnicami, sięgnąłem do książeczki, w której znalazłem najbardziej prawdopodobne rozwiązanie: płytę przygotowało od strony dźwiękowej i muzycznej przede wszystkim dwóch ludzi: Jason Hill, grający na niej na perkusji, gitarach i fortepianie, odpowiedzialny za nagranie i produkcję utworów, w których się pokazuje, a także „RoYal Z” Waldman, keyboardzista, wokalista (drugi głos) i programista perkusji. Pierwszy nagrywał w studiach Ulysses i Universal Music Studios, a drugi w Windmark Studios. Dźwięk w utworach Jasona Hilla jest otwarty, mocny, z wyraźnym pierwszym planem. Instrumenty mają dobre „body”, a głos wokalistki duży wolumen. To generalnie znacznie lepszy sposób prezentacji dźwięku, także przez wyższą dynamikę i lepszą rozdzielczość. Poszczególne elementy składowe są skompresowane, ale nie ma w tym przegięcia. Fantastyczny Bang Bang, czy bardzo dobry I Miss The Sex maja odpowiedni pazur i głębię. Z kolei utwory, z które odpowiedzialny był „RoYal Z” Waldman są mniej rozdzielcze, a przez to nie tak „żywe”. Wokale są w nich wycofane i nieco plastikowe. I tylko w jednym momencie panowie wymieniają się tymi atrybutami, jakby osoby miksujące całość postanowiły się zabawić - The Way brzmi, jakby wyszło spod ręki „RoYala Z”, a Queen of the Big Heart Hilla. W tym pierwszym przypadku mocno otwarto wokal, co dobrze mu zrobiło, choć przy okazji ujawniło też mocną postprodukcję, jakiej go poddano – kompresję i limitery. Nad całością czuwał jednak ktoś, kto to wszystko podał masteringowi. I zrobił to bardzo fajnie, celując oczywiście w rynek masowy i posiadaczy subskrypcji na iTunesie. Brzmienie jest mocne, głośne, ma sporą subiektywną dynamikę i nie ma przesadzonej góry. Instrumenty ładnie się od siebie odklejają, ustawiając się w dużej przestrzeni. Nie jest to zbyt czysty dźwięk i słychać, że ćwiczono na nim wiele urządzeń podczas nagrywania i miksowania. Muzyka jest jednak bardzo dobra i warto tę płytę mieć – dobrze robi w pogodne dni. Jakość dźwięku: 5-6/10 DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Linear Audio Research LPS-1 Odtwarzacz plików: coctailAudio X10, test TUTAJ Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity