FELIETON
Andrzej Poniatowski
|
Niewielu recenzentów i krytyków muzycznych (pop, rock, jazz), a już na pewno prawie żaden słuchacz, tj. „konsument”, nie ma pojęcia o tym jak właściwie powstaje nagranie studyjne. Mogłoby się wydawać, że zespół czy grupa wchodzi do studia i po prostu rejestruje przygotowany wcześniej materiał. Rzeczywistość wygląda, a raczej wyglądała, pod koniec lat 70., trochę inaczej… olskie studia nagraniowe, w większości wypadków tzw. „radiowe”, nie były ani technicznie, ani akustycznie przystosowane do nagrań muzyki, które choćby "z daleka" byłaby podobna do angloamerykańskich wzorców. Konsolety mikserskie marki Fonia, mimo przyzwoitej jakości wejść mikrofonowych, nadawały się właściwie tylko do nagrywania audycji słowno-muzycznych, słuchowisk i kabaretowego „popu”. Wojtek Gąssowski podczas nagrywania płyty Love Me Tender - mikrofon AKG 414. Cały sens nagrań na wielośladzie polega na tym, żeby w trakcie rejestracji jak najlepiej odseparować każdy instrument, tj. składnik nagrywanego utworu. A to z kolei ma umożliwić precyzyjne i zależne jedynie od decyzji producenta zmiksowanie tych składników podczas końcowej fazy nagrania. Technika ta pozwala również na wymianę lub poprawkę niektórych elementów utworu, jak również daje możliwość dogrania nowych elementów, np. solówek, upiększeń aranżacyjnych, itp. Ustawiam mikrofon, który używałem do wokali - AKG C34 (stereo). Przygląda się temu Małgosia Ostrowska (ówczesny VIST, później sama została gwiazdą). Izolacja wymaga zatem zupełnie nowej dla większości muzyków formy muzykowania - granie w słuchawkach! A to duża sztuka. Zespól, który "wymiatał" na żywo z frenezją i olbrzymią dynamiką gra nagle, jakby pierwszy raz się spotkał! A jakość słuchawek studyjnych i "odsłuchu", który dostarczała konsoleta Fonia, to nie był szczyt marzeń! Suma summarum, taka była mniej więcej sytuacja w większości polskich studiów nagraniowych pod koniec lat 70., może za wyjątkiem studia w Poznaniu, które to, w porównaniu z innymi, było prawie że "profesjonalne". Wszystko powyższe wielokrotnie przeżyłem jako muzyk Klanu (koncerty, nagrania) i później przez wiele lat profesjonalnego bębnienia po całej Skandynawii (kluby, restauracje, hotele, studia). Teraz, kiedy wylądowałem po "drugiej stronie szyby", na szczęście dokładnie wiedziałem "co jest grane". A JAK starałem się uporać z problemami opiszę na przykładzie dwóch nagrań w Studio Lubelskim gdzie, wspólnie z Włodkiem Kowalczykiem, moim asystentem, spędziliśmy kawał czasu. MAANAM W skład zespołu w owym czasie wchodziła perkusja i trzy gitary elektryczne. No i wokal Kory oczywiście - ale to inna historia. Posłuchałem paru ich wcześniejszych nagrań studyjnych i w celu uchwycenia unikatowej dynamiki (i tzw. "jaja") postanowiłem umieścić gitarzystów, u mnie, w reżyserce a perkusistę osobno, w studio. Motorem zespołu był Marek Jackowski; jego gitara rytmiczna odpowiadała faktycznie swojej funkcji! Światowa KLASA! Maanam w wersji z remasteru 2011. |
Marek dograł osobno jeszcze "taką samą" gitarę rytmiczną na osobnym śladzie - przy miksowaniu wypełnił i prawy, i lewy kanał stereo. Następnie dograliśmy tzw. gitarę solową, na osobnej ścieżce. Też przez box w reżyserce, ale również poprzez digitalowy gadżet, Lexicon Prime (efekt „chorus/delay”). Oprócz solówek, upiększała ona (gitara solowa) wszystkie podkłady wstawkami, kontrapunktami, itp. BUDKA SUFLERA Moim zdaniem to jedna z ciekawszych płyt rockowych nagranych w tym okresie w Polsce. A to głownie z dwóch powodów (poza wspaniałymi tekstami Andrzeja Mogielnickiego i niezapomnianym "wokalem" śp. Romka Czystawa). Na tym fundamencie zaczynaliśmy dopiero budować cały utwór - gitary, syntezatory, solówki, itd. Wszystko nagrywane było osobno, "dobierało" się brzmienia i efekty słuchając nagranych poprzednio śladów - właściwie dopiero teraz powstawał cały ARANŻ, inspirowany brzmieniami reszty śladów. Po drugie, płyta ta pozwoliła odkryć niesamowity talent Janka Borysewicza - podejrzewam, że to po niej uwierzył w siebie i nabrał ochoty na założenie własnej grupy, Lady Pank. Oprócz talentu muzycznego Janka płyta pokazała również charakterystyczne dla niego brzmienie gitary elektrycznej. A to już, nie chwaląc sie, również zasługa realizatorów i gadżetów, np. direct boxa Countryman Type85, który pozwolił na wpięcie Fendera Stratocastera bezpośrednio do konsolety, BEZ ŻADNEGO WZMACNIACZA, a także na wyciągniecie wszystkiego, co Stratocaster miał w sobie; no i oczywiście nieśmiertelny Lexicon Prime. Żadnych korekcji barw ani kompresorów/limiterów! Pamiętam, jak wszyscy otwarliśmy buzie z zachwytu, kiedy usłyszeliśmy w reżyserce gitarę Janka (bo wszystko nagrywał właśnie tam). Tak powstał polski Mark Knopfler - przyznaję, że w tym czasie słuchaliśmy wszyscy namiętnie pierwszej płyty Dire Straits. Gitara Janka stała się nieomal GŁÓWNYM i podstawowym instrumentem płyty Budki Suflera. Od razu powstały też trzy utwory Janka, inspirowane Dire Straits - np. Nie wierz nigdy kobiecie, pod firmą „Budka Suflera”, ale już bez Lipki na klawiszach [polska Wikipedia mówi, że autorami byli wspólnie Jan Borysewicz i Romuald Lipko, a na płycie wydanej w 1996 roku jako autor wymieniony jest tylko ten pierwszy; utwór został wydany dopiero na reedycji płyty z 1996 roku – przyp. red.]. Nie mówiąc o roli gitary Janka na całej pierwszej płycie Izy Trojanowskiej (ten sam "system nagrania" co z Budką; Iza, Tonpress SX-T5, 1981) czy składanki Dobry stary rock Krzysztofa Krawczyka (Wifon LP-012, 1980). Płyta Za ostatni grosz Budki Suflera została nagrana w lutym i maju 1981 roku. Wspólny język (jako były muzyk) miałem właściwie ze wszystkimi artystami, których nagrywałem: Air Condition, pierwsza płyta Zbigniewa Namysłowskiego, Love Me Tender Wojciecha Gąssowskiego, grupą wokalną VIST, grupą BAJM. Nie można zapomnieć oczywiście o dwóch pierwszych płytach grupy VOX (spotkanie po latach z Markiem Skolarskim - czasy Klanu) i pierwszych dwóch płytach Alex Bandu - zjeździliśmy z Włodkiem całą Polskę. To również Z tyłu sklepu Laskowika, trasy koncertowe z Voxem i Krawczykiem. Poznałem tych muzyków bardzo dobrze i to właśnie owa "zażyłość" była podstawą owocnej pracy i niezapomnianych przeżyć muzycznych. O AUTORZE Andrzej Poniatowski – muzyk (perkusja), realizator dźwięku, grał w zespołach Pesymiści, Klan i realizował dźwięk do wielu najlepszych polskich płyt. Od lat mieszka w Szwecji, gdzie prowadzi studio Audiomix. Więcej informacji w wywiadzie, opublikowanym w No126. „High Fidelity” z października 2014 roku (czytaj TUTAJ). |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity