pl | en
Test
Kolumny
Acoustic Zen CRESCENDO

Cena (w Polsce, za parę): 79 000 zł

Producent: Acoustic Zen Technologies

Kontakt:
16736 West Bernardo Dr. | San Diego, CA 92127 | USA
tel.: 858-487-1988 | fax: 858-487-4088

e-mail: InfoZen@AcousticZen.com

Strona internetowa: www.acousticzen.com

Polskojęzyczna strona internetowa: www.acousticzen.pl
Kraj pochodzenia: USA

Produkt do testu dostarczyła firma: Pro-Mal

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Bartosz Łuczak/Piksel Studio | Wojciech Pacuła (nr 4-6)

Data publikacji: 16. listopada 2012, No. 103




Robert Lee znany jest przede wszystkim z produkcji kabli. Najpierw, w roku 1998 pod marką Harmonic Technology, a teraz Acoustic Zen. Jego firma Acoustic Zen Technology może się pochwalić wieloma innowacyjnymi rozwiązaniami i nagrodami.
Oprócz kabli znajdziemy w jej ofercie także kolumny, modele Adagio Junior, Adagio, Crescendo, Maestro i Allegro. Do testu otrzymaliśmy Crescendo, duże, trójdrożne, pięciogłośnikowe konstrukcje z linią transmisyjną, mające zaskakująco wysoką skuteczność i łatwą dla wzmacniaczy impedancję. Producent podaje, że ich pasmo przenoszenia, ze spadkiem -3 dB, zaczyna się juz przy 20 Hz. Patrząc na nie, wiedząc, że w środku jest linia transmisyjna jestem w to skłonny uwierzyć.
Pomimo dużych rozmiarów kolumny najlepiej zagrały dokładnie w tym samym miejscu, w którym na co dzień stoją Harbethy M40.1, tj. ok. 1 m od tylnej ściany, w odległości ok. 2,5 od siebie. Eksperymenty z ich odsuwaniem pokazały, że bez przeszkód mogą stać od siebie dalej, jednak w moim pokoju, z bliskim miejscem odsłuchu nie było to rozwiązanie optymalne. Jeżeli siedzimy dalej niż jakieś 3 m od linii łączącej głośniki, możemy je rozstawić na 3 m, a nawet więcej.

O firmie Acoustic Zen pisaliśmy

  • TEST: Acoustic Zen ABSOLUTE RCA + ABSOLUTE SHOTGUN + ABSOLUTE POWER - interkonekt + kable głośnikowe + kabel sieciowy, czytaj TUTAJ

ODSŁUCH

Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)

  • Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, "Special Edition Hardbound Box Set", CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012); recenzja TUTAJ http://www.highfidelity.pl/@muzyka-1464&lang=
  • Depeche Mode, Enjoy The Music....04, Mute, XLCDBONG34, maxi-SP (2004).
  • Elgar
  • Delius, Cello Concertos, wyk. Jacqueline Du Pré, EMI Classic, 9559052, 2 x SACD/CD (1965/2012).
  • Eva & Manu, Eva & Manu, Warner Music Finland, 5389629, CD (2012).
  • George Michael, Faith: Special Edition, Epic/Sony Music753202, 2 x CD + DVD (1987/2010).
  • Gerry Mulligan & Scott Hamilton, Soft Lights & Sweet Music, Concord Jazz/Mobile Fidelity, UDSACD 2017, SACD/CD (1986/2006).
  • Hilary Hann, Hilary Hann Plays Bach, Sony Classical, SK 62793, Super Bit Mapping, 2 x CD (1997).
  • Jim Hall, Concierto, CTI/Mobile Fidelity, UDSACD 2012, SACD/CD (1975/2003).
  • Laurie Anderson, Homeland, Nonesuch, 524055-2, CD + DVD (2010).
  • Miles Davis, Milestones, Columbia/Mobile Fidelity, UDSACD 2084, SACD/CD (1958/2012).
  • Pat Metheny, What's It All About, Nonesuch/Warner Music Japan, WPCR-14176, CD (2011); recenzja TUTAJ.
  • Portishead, Third, Go! Disc/Universal Music K.K. (Japan), UICI-1069, CD (2008).
  • Sony Crisis, Up, Up and Away, Prestige/JVC, VICJ-41554, "Heritage of Jazz by Digital K2, No. 26, K2 CD (1967/2009).
  • The Beatles, Yellow Submarine, Parlophone/Apple/Toshiba-EMI, TOCP-51121, CD (1969/1998).
  • This Mortal Coil, HD-CD Box SET: It’ll End In Tears, Filigree & Shadow, Blood, Dust & Guitars, 4AD [Japan], TMCBOX1, 4 x HDCD, (2011).
  • Wes Montgomery, Echoes of Indiana Avenue, Resonance Records, 195562, CD (2012).
Japońskie wersje płyt CD i SACD dostępne na

Odsłuch kolumn głośnikowych wydaje się dla recenzenta zadaniem stosunkowo prostym. Zmiany wprowadzane przez przetworniki i dzielące je zwrotnice są często o kilka rzędów wielkości większe niż związane ze wzmacniaczami, czy - tym bardziej - źródłami cyfrowymi. Kolumna jest bezpośrednio związana z akustyką pomieszczenia, co dodatkowo wszelkie korekty brzmienia uwydatnia.
Jeśli jednak ktokolwiek posłuchał kilku różnych odtwarzaczy CD, wzmacniaczy, czy nawet kabli ten wie, albo przynajmniej powinien (jeśli nie, to powinien wrócić do odsłuchów), że choć poziom zniekształceń w ich przypadku jest wielokrotnie niższy niż w kolumnach, to ich jakość (klasa), a więc i subiektywnie odczuwalna "wartość" jest często decydująca dla "być" albo "nie być" systemu. Zniekształcenia kolumn są dla mnie znacznie łatwiej przyswajalne, kiedy np. każdy detal w źródłach cyfrowych działa na mnie podwójnie mocno. Jedno trzeba jednak uczciwie przyznać - kolumny definiują skalę nagrania w sposób, w jaki żaden inny element systemu nie potrafi.
W miejscu, w którym stanęły testowane kolumny niedługo wcześniej stały dwie inne konstrukcje o podobnych gabarytach, też bardzo drogie, choć o zupełnie innych założeniach konstrukcyjnych i, co za tym idzie, innym dźwięku: Estelon XA oraz Amphion Krypton3. Już od pierwszej płyty wiadomo było, że Crescendo mają swój własny, niepowtarzalny "sound".

Ich brzmienie można określić jako namacalne, efektowne, ekspansywne, nasycone. Różnicowanie instrumentów w pierwszym planie było niesamowite, pomimo że to nie są jasne kolumny, ani tym bardziej jakoś wyjątkowo selektywne. Jednak to, jak pięknie pokazały różnice między saksofonami altowym i barytonowym Scotta Hamiltona i Gerry'ego Mulligana (Soft Lights & Sweet Music), a zaraz potem jeszcze inny sposób grania i rejestracji saksofonu Sonny'ego Crissa (Up, Up and Away) było wręcz poruszające.
Wydaje się, że strojenie tych konstrukcji polegało na wielogodzinnych sesjach odsłuchowych i zmianach w zwrotnicy i odległości między przetwornikami rzędu ułamków, a nie jedności. Tak "dopasowane" brzmienie, nie potrafię tego inaczej nazwać, jak tutaj niemal nigdy nie wynika z wyliczeń i symulacji. Jeśli się udaje, to tylko dzięki dodatkowej, żmudnej pracy. Powiem więcej - mam wrażenie, że jeśli pan Lee miał wybierać między lepszymi pomiarami danego parametru, a dźwiękiem, który mu bardziej odpowiadał, wybierał to drugie. Doprowadziło to do zestrojenia pięciu przetworników tak, że słychać je jak jeden, duży głośnik, ale i do pewnych cech charakterystycznych tylko dla tych konstrukcji.
To, że przetworniki zostały zestrojone niemal bezszwowo, tj. tak, żeby można było mówić o pełnym, stabilnym, holistycznym przekazie. Crescendo słucha się bez żadnych "ale", bez wewnętrznego napięcia każącego wyszukiwać "pęknięć" w wizji konstruktora. Te oczywiście są, ale nie narzucają się i większość z nich gładko wtapia się w przekaz jako walory.

Chodzi przede wszystkim o nastawienie dźwięku na środek pasma. Nie bez przyczyny zacząłem opis od przywołania nagrań z saksofonami w roli głównej, ponieważ ich brzmienie w dużej części pokrywa się z tym najważniejszym dla muzyki zakresem. Amerykańskie kolumny grają go tak, jakby to były monitory z ładnie wysyconym dźwiękiem. Stereotyp według którego "duże kolumny = duży bas" jest tylko stereotypem, niczym więcej i każda dobra konstrukcja wystrzeliwuje go w kosmos. Ma to zresztą zastosowanie i w drugą stronę, tj. "małe kolumny = mały bas" też niekoniecznie musi być prawdą.
Bardzo dobra równowaga pomiędzy dołem i tym, co powyżej była wyczuwalna w każdym nagraniu, czy to były brudne, wydawałoby sie, że podane bez masteringu dźwięki z płyty Third Portishead (elektronika), czy też wirtuozerskie nagrania Laurie Anderson z krążka Homeland, czy wreszcie akustyczne granie Eva & Manu - nigdy nie usłyszałem cienia przewalenia w stronę basu, nie miałem do czynienia z przewagą tej części pasma.
Głośniki niskotonowe w tej konstrukcji zachowują się tak, jak powinny wszędzie indziej: są dopełnieniem środka pasma. Mogłoby się wydawać, że dopuszczam się zbytniej redukcji, bo przecież w naturze instrumenty muzyczne potrafią zejść bardzo nisko. Moim zdaniem to, co niskie w fortepianie, perkusji, gitarze basowej, organach i innych instrumentach schodzących niżej niż, powiedzmy, 100 Hz to ultra-ważny składnik dźwięku, stanowiący o jego kompletności i skali. O jego wiarygodność dba jednak środek pasma.
Dlatego z tak dużą przyjemnością słuchałem tych kolumn. Nic w nich nie domagało się o uwagę, a mimo to dźwięk był treściwy i namacalny.

Źródła pozorne miały duży rozmiar i pokazywane były na linii łączącej głośniki. Konstrukcje pana Lee są dość łatwe w wysterowaniu, dlatego wzmacniacze lampowe są jak najbardziej na miejscu. Dostaniemy wówczas kremowy, świetnie ułożony dźwięk o dużej skali.

Jest kilka sposobów projekcji sceny dźwiękowej w pokoju odsłuchowym. Dwa najbardziej znaczące, to przeniesienie wykonawców do naszego pokoju i przeniesienie nas do innej akustycznej rzeczywistości. Są też oczywiście stany pośrednie. To, z którym sposobem mamy do czynienia zależy w głównej mierze od kolumn głośnikowych i tego, jak współpracują z pokojem, w którym zostaną postawione. Zawsze jednak jeden wybór przekłada się na inne cechy dźwięku.
Crescendo przenoszą nas gdzie indziej. Kiedy przed nimi siadamy i odpalamy coś w rodzaju odnalezionych niedawno, najstarszych nagrań Wesa Montgomery'ego (Echoes of Indiana Avenue), pomimo ich oczywistej niedoskonałości technicznej geniusz lidera jest dla nas oczywisty. Nic tu nie razi, nie przeszkadza w odbiorze komunikatu. Dźwięk jest gęsty i pełny. Jest na każdym poziomie satysfakcjonujący.
To nie są kolumny grające jasnym dźwiękiem. Wstęgowy głośnik wysokotonowy brzmi tu rewelacyjnie, bo jest delikatny, nigdy ostry, bardzo wyrafinowany plastycznie. Jego relatywny poziom w stosunku do głośników średniotonowych został dobrany tak, aby wysokie tony się nie narzucały, ale żeby jednak były aktywne. Ta część pasma brzmi nieco ciemniej niż w Amphionach, ale mocniej niż w Estelonach i Harbethach M40.1. Blachy mają bardzo ładny, kremowy dźwięk o złożonej strukturze, choć nie mają też jakiejś szczególnej "wagi". Udało sie też uniknąć akcentowania ataku dźwięku, przypadłości wielu przetworników wstęgowych. Wszystko to złożyło się nie tylko na bardzo kulturalny, łatwo akceptowalny przekaz, ale i na fantastyczną projekcję dźwięków w przeciwfazie. Jeśli realizator umieścił je za głową słuchającego, Crescendo zagrają je tak, jakbyśmy słuchali ich za pomocą słuchawek - precyzyjnie za głową, mocno i wyraźnie. To będą realne dźwięki, a nie ich "duchy".

Podsumowanie

Ha! - to zaje...ste kolumny. Świetnie brzmią na nich płyty z wydawnictw audiofilskich, płyty z wydawnictw, które mikrofon za 300 zł uważają za rozrzutność, a nawet ścieżki dźwiękowe filmów nadawane przez TV. Tak się złożyło, że polski dystrybutor Acoustic Zen, firma Pro-Mal, przywiozła je do mnie i ustawiła w poniedziałkowy wieczór. Już kilka godzin później oglądaliśmy rodzinnie serial Lekarze (reż. Filip Zylber, Marcin Wrona, TVN 2012) z sygnałem audio puszczonym przez Crescendo. Poruta? A skąd! Każdy, kto tak jak my jest fanem seriali będzie poruszony tym, jak się je ogląda z tak dobrym dźwiękiem. Nawet przy niskich poziomach siły głosu dostajemy ładne rozciągniecie pasma i namacalność źródeł.
Z muzyką kolumny oddychają, żyją i pokazują dużą scenę dźwiękową. Ich dynamika jest lekko uśredniana, podobnie jak różnicowanie. Nie są też mistrzami selektywności. Wyższy środek jest lekko mocniejszy niż to, co poniżej. Ale niewiele. Ich mocne strony są inne. Dźwięk jest spójny i duży. Scena dźwiękowa obszerna i namacalna, podobnie jak same instrumenty. Te nie mają wyraźnie rysowanych brył, choć trudno to dostrzec, ponieważ pełnia źródeł pozornych, ich ujmująca gładkość odciąga naszą uwagę od obrazowania w kierunku barwy. A ta jest znakomita.
Kolumny są łatwe do wysterowania, dlatego nie zdziwię się, jeśli zagrają z niewielkimi wzmacniaczami lampowymi. Byłoby jednak błędem, jeślibyśmy ich nie wypróbowali też z dobrym, mocnym wzmacniaczem tranzystorowym. Z kolumnami o wysokiej skuteczności jest bowiem tak, że duża moc wyzwala w nich dynamikę, jakiej z małymi SET-ami nigdy mieć nie będą. Pozwala też nieporównywalnie lepiej obrazować niski zakres (bas). A ten jest tutaj bardzo, bardzo ładny, bo płynny, nieco miękki, ale też trzymany w ryzach. I nigdy nie dominuje, nawet jeśli kolumn słuchamy blisko, jak w moim przypadku. Burmester, B.M.C., Vitus Audio, Jeff Rowland to będzie klucz do sukcesu. Lampa? VTL, Audio Research i inne, o porównywalnej barwie. To kolumny, w których konstruktora mamy na wyciągnięcie ręki. I jeśli tylko dzielimy jego wizję muzyki, możemy z tym zostać na zawsze.

Metodologia testu

Crescendo to kolumny o gabarytach podobnych jak Estelon XA oraz Amphion Krypton3, które wcześniej testowałem. Podobnie, jak one są duże i ciężkie, znacznie większe niż używane jako punkt odniesienia Harbethy M40.1. Pomimo to optymalnie zagrały dokładnie w tym samym miejscu, co kiedyś Hanseny Prince v2, a jeszcze wcześniej Avantgarde Acoustic Uno Picco, czyli w miejscu, w którym na co dzień stoją Harbethy. Nie miałem żadnych problemów z basem, ani ze sceną dźwiękową, pomimo że siedzę blisko miejsca odsłuchu, w polu półbliskim.
Odsłuch miał charakter porównania A/B, ze znanymi A i B i dość długim czasem pomiędzy próbkami A i B - przestawanie kolumn o tych gabarytach to wyzwanie dla każdego. Sample muzyczne miały długość 2 min., ale po zakończeniu oficjalnego testu odsłuchiwane były też całe płyty.

BUDOWA

Acoustic Zen to amerykańska firma pana Roberta Lee, która debiutowała kablami głośnikowymi. Crescendo, jak nietrudno zauważyć, to jednak kolumny głośnikowe. Od dłuższego czasu kolumny są bowiem w jej ofercie niezwykle istotnym elementem. Testowany model jest duży, ciężki, mamy w nim aż pięć głośników. Jego budowa jest trójdrożna, z systemem D'Apollito na górze i środku pasma oraz dwoma, pracującymi wspólnie, w tej samej komorze i obciążonymi wylotem bas-refleksu głośnikami niskotonowymi.
Na górze pasma pracuje modyfikowany głośnik wstęgowy o wysokości 50 mm, obciążony linią transmisyjną. Pan Lee tuż przy jej wlocie, tj. przy membranie nakleił dwa paski miękkiego materiału, tłumiące pasożytnicze odbicia. Od góry i dołu umieszczono głośniki średniotonowe o średnicy fi 130 mm, papierowej, pokrywanej lakierem tłumiącym drgania membranie. Choć pracują wspólnie, to nie są jednak identyczne - dolny ma duży, papierowy korektor fazy. Jak mówi pan Lee, bez niego w okolicach 1 kHz dało się zauważyć zaburzenia na paśmie przenoszenia. Górny głośnik ma klasyczną, wklęsłą nakładkę przeciwpyłową. Te trzy głośniki przykręcono do lakierowanego na czarny kolor panelu, wzmacniającego przednią ściankę.
Głośniki niskotonowe przykręcono do drugiego, bardzo podobnego panelu. Jego dolna część otwiera się na duży wylot linii transmisyjnej. Obydwa basowce mają membranę z nasączanego papieru i średnicę fi 200 mm każdy. Podobnie jak w głośnikach średniotonowych, ich kosze są bardzo solidne, odlewane.
Zaciski głośnikowe są podwójne i trzeba je połączyć, dostarczanymi w komplecie zworami. Inaczej niż zwykle, zwory zostały wykonane z wysokiej klasy kabla Acoustic Zen i nie ma sensu ich wymieniać na nic innego. Wydane pieniądze nie przełożą się na jakąś znaczącą poprawę dźwięku.
Obudowa ma kształt zbliżony do lutni, spopularyzowany przez firmę Sonus faber, teraz stosowany przez wielu producentów, np. - skoro jesteśmy już w USA - przez Aerial Acoustics. Ich ścianki są zaoblone, a tył niewielki, co pozwala zredukować fale stojące oraz te, które odbijając się od tyłu wracają do membran. Pięknie wygląda położona na nich okleina z prawdziwego drewna, wykończona lakierem o wysokim połysku. Od dołu montuje się lakierowany cokół, do którego wkręcamy duże, solidne kolce. W komplecie mamy też podkładki pod nie.

Dane techniczne (wg producenta):

Budowa: trójdrożna, linia transmisyjna
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 30 kHz (+/- 3 dB)
Filtry zwrotnicy: 3. rzędu (Linkwitz/Riley)
Impedancja nominalna: 6 Ω
Skuteczność: 90 dB SPL/1 m
Moc: 50 - 200 W RMS
Wymiary (H x W x D): 1270 x 279,4 x 431,8 mm
Waga: 62,5 kg

Dystrybucja w Polsce
Pro-Mal
Tomasz Sroka

Kontakt:
tel. +48 510 841 574

e-mail: info@acousticzen.pl

Strona internetowa: www.acousticzen.pl



System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR V-edition (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III [Signature Version] + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harbeth M40.1 Domestic (test TUTAJ)
  • podstawki pod kolumny: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω
    (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo
    (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) | Harmonix X-DC350M2R Improved-Version (recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • platforma antyrezonansowa Acoustic Revive RAF-48 (pod odtwarzaczem CD, recenzja TUTAJ)
  • platforma Pro Audio Bono pod wzmacniaczem Leben CS300 [Custom Version] (recenzja TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Miyajima Laboratory KANSUI (test TUTAJ), Miyajima Laboratory SHIBATA (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)