pl | en
Płyty - recenzja
Pat Metheny
What’s It All About


Wydawca: Nonesuch/Warner Music [Japan], WPCR-14176
Data nagrania: styczeń 2011
Miejsce nagrania: Nowy Jork, USA
Realizator nagrania: Pat Metheny, Pete Karam, Davis Oakes
Mastering: Ted Jensen, Sterling Sound, NY, USA
Mix: Pete Karam
Produkcja: Robert Hurwitz, Pat Metheny
Szczegóły: mini-LP, wersja japońska z OBI
Data wydania: 16.04.2011 (świat) | 03.08.2011 (Japonia)

Format: CD

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Warner Music | Wojciech Pacuła

Program:

1. The Sound of Silence
2. Cherish
3. Alfie
4. Pipeline
5. Garota de Ipanema
6. Rainy Days and Mondays
7. That’s the Way I’ve Always Heard It Should Be
8. Slow Hot Wind
9. Betcha by Golly, Wow
10. And I Love Her
11. ’Round Midnight (bonus)
12. This Nearly Was Mine (bonus)

Zdobywca 18 nagród Grammy tym razem rzucił wszystko na jedną szalę i przygotował płytę wyłącznie z gitarą i wyłącznie z coverami. Artysta wybrał 10 piosenek, które mają dla niego szczególne znaczenie, i zinterpretował je w wersjach akustycznych. To pierwszy przypadek w blisko 40-letniej karierze Metheny'ego, kiedy na jego płycie nie znalazła się autorska kompozycja. Możemy za to posłuchać, jak Pat podszedł do tak klasycznych utworów, jak The Sound Of Silence Paula Simona czy And I Love Her The Beatles. Nie zabrakło także jazzu i klasycznego popu (Antonio Carlos Jobim, Burt Bacharach). Piosenki artysta nagrał na specjalnej, barytonowej gitarze, głównie w nocy, w swoim studiu w Nowym Jorku. W paru przypadkach użył innego instrumentu (42-strunowa gitara Pikasso, gitara klasyczna).
"Od lat miałem z tyłu głowy pomysł nagrania takiego albumu" - opowiada Metheny. "Część z tych utworów usłyszałem po raz pierwszy, gdy nie byłem jeszcze w stanie sam napisać żadnej nuty. Powstały w czasach, gdy harmonie i melodie były ważną częścią muzyki popularnej.”
Jak dowiadujemy się z opisu na płycie, nagrania dokonane zostały bardzo szybko, bez żadnych nakładek, za to z zastosowaniem edycji nagranego materiału. Mamy więc tylko gitarę oraz artystę. Płyta ta jest szczególnie ciekawa nie tylko ze względu na obecność wyłącznie coverów, ale dlatego, że naturalne jest zderzenie jej z poprzednim projektem Pata, niemal barokowym wyrazie Orchestronem. Wersja japońska krążka zawiera dwa dodatkowe utwory: ’Round Midnight Theloniousa Monka oraz This Nearly Was Mine duetu Rodgers&Hammerstein II i tę właśnie wersję recenzujemy.

Strona artysty: www.patmetheny.com

[Żródło: Warner Music Poland, wkładka do płyty]

DŹWIĘK

Płytę Pata zrealizowano w ten sposób, że rozłożono w panoramie lewą i prawą rękę – w projekt musiały być więc zaangażowane co najmniej dwa mikrofony. Na całość nałożono różnego rodzaju pogłosy, różnicując w ten sposób nagrania – np. w utworze Alfie pogłos jest znacznie dłuższy, z mocniejszym akcentem na wysokie tony niż np. w Cherish. Najwyraźniej chodziło więc o artystyczne dopasowanie środków wyrazu, tutaj techniki nagraniowej, do wyrazu danego utworu.
Zwykle nagrania gitarowe są dość płaskie emocjonalnie, albo przesadzone. Tutaj udało się chyba uchwycić coś pośrodku – to nie jest purystyczne nagranie, ale też nie przesadzano z bliskimi mikrofonami, z edycją itp. Choć barwa jest wyraźnie ustawiona pod nagranie mające być także materiałem komercyjnym. Dół jest bowiem dość mocno zaznaczony, choć to środek z klarowną górą są podstawą brzmienia gitary. Wydaje się jednak, że w ten sposób starano się uatrakcyjnić nieco tę płytę, sprawić, żeby nie była nudna. I, trzeba to przyznać, udało się to całkiem nieźle. To tylko jeden instrument, choć w tak różnych odsłonach, grany z tak różną temperaturą, że rzeczywiście czeka się, co będzie dalej.
Pomaga temu bardzo sprawna, czysta realizacja. Jak mówię, nie jest to nagranie purystyczne, a raczej klasyczna studyjna produkcja. Jest jednak przygotowana perfekcyjnie – rozdzielczo, czysto, z ładną barwą. Jestem pewien, że prosta technika jej powstawania bardzo jej pomogła. Scena dźwiękowa jest duża, choć tutaj akurat wszystko zależy od nagrania i od tego, jak to sobie ustawili realizator i producent. Ważne, że mimo czystego brzmienia nie ma cienia wyostrzenia czy rozjaśnienia, a taka właśnie, wyważona produkcja odsyła nas bezpośrednio do nagrań ECM-u, innej wytwórni, dla której Pat od lat nagrywa. Bardzo fajna płyta, jakże różna od przeładowanego dźwiękami Orchestronu. Jakość realizacji jest podobna, mimo że miejsce nagrania inne, a i ekipa odmienna.

Jakość dźwięku : 9/10