Data publikacji: 1. listopada 2012, No. 103
|
|
Anssi Hyvönen należy do "paczki" producentów-wizjonerów. Nie znaczy to, że ma jakieś nadprzyrodzone moce, że sięga "tam, gdzie wzrok nie sięga", a tyle, że ma wyraźną wizję tego, co powinien robić i jak to powinien robić. Założona przez niego w 1998 roku w finlandzkim Kuopio firma Amphion Loudspeakers Ltd. , właściciel marki Amphion, bazuje na silnym fundamencie - miłości do muzyki. Choć pobrzmiewa to jak truizm, ostatecznie wszyscy producenci deklarują mniej lub więcej coś podobnego, jednak w jego przypadku wydaje się to być prawdą.
Doug Schneider w zamieszczonym w magazynie "Soundstage!" artykule Standout Demo - Amphion 2010 pisze, że Anssi wierzy w to, iż muzyka nie tylko należy tylko do nas wszystkich, ale także, że słuchanie jej może dobroczynnie wpływać na naszą ludzką naturę. Sposobem Amphiona na przybliżenie ludzi do muzyki jest budowa kolumn, na które większość z nas może sobie pozwolić, kolumn "przyjaznych" dla naszych kieszeni. "Amphion konstruuje głośniki, które ubogacają życie ludzi, pozwalając im obcować z pięknem naturalnego dźwięku w ich domach - w każdym czasie - bez nierozsądnych wydatków finansowych" - mówi Anssi. Potwierdza to Marek Dyba w swojej recenzji kolumn Amphion Argon 1, który miał okazję rozmawiać z ludźmi z Amphiona podczas wycieczki do ich fabryki (i nie tylko - patrz artykuł pt. Finlandia - w krainie tysięcy jezior i dobrego dźwięku, czytaj TUTAJ), kiedy pisze:
Każdy kto był w Finlandii miał okazję się przekonać, że co prawda można Finom pozazdrościć wspaniałej przyrody, ale z drugiej strony widać, że nie jest to kraj równie bogaty, jak jego skandynawscy sąsiedzi. Dlatego też Finowie wydają się mieć bardzo praktyczne podejście do wszelkich dziedzin życia i – co najważniejsze - najwyraźniej nie są skłonni wydawać majątku na sprzęt audio. Jak mi powiedzieli zarówno Anssi Hyvönen (właściciel Amphiona), jak i pan Marek Zakowski (właściciel bodaj największego salonu audio w Helsinkach), w Finlandii rynek high-endu niemal nie istnieje. Dlatego właśnie model Krypton sprzedaje się głównie za granicą, a u siebie w kraju Anssi sprzedaje przede wszystkim monitory (raz, że są tańsze niż podłogówki, dwa że większość Finów nie ma dużych pokoi odsłuchowych).
I w ten sposób połączyliśmy w jednym zdaniu słowa "tańszy" i "Krypton" - wypisz, wymaluj coincidentia oppositorum. Bo, jeśliby brać na poważnie słowa właściciela firmy, zarówno zamieszczone na stronie internetowej Amphiona, jak i te, które padają w czasie wywiadów, kolumn, które właśnie testujemy nie powinno w ogóle być. Słowa "tani" i "Krypton" są sobie przeciwstawne na każdej płaszczyźnie, poczynając od idei, na efekcie końcowym kończąc. A jednak są. Dlaczego są?
Na to pytanie można zapewne odpowiedzieć na kilka sposobów, ale zacząć trzeba od najbardziej oczywistego, przywołanego przez samego Anssiego: takich kolumn domaga się zagranica. Jest bowiem tak, że rynek audio, a więc i konsumenci, i dystrybutorzy, i prasa oceniają firmę po jej najlepszym produkcie. To inaczej niż w świecie filmu czy literatury, gdzie jesteś tym, czym twój OSTATNI film czy książka. W audio liczy się nie to, co najnowsze, a to, co najlepsze. A najlepsze bardzo często (najczęściej) wiąże się z tym, co najdroższe.
Myślę jednak, że jest pod tym coś więcej, że Anssi i jego ekipa ujrzeli w tej potrzebie ludzi z "zewnątrz" okazję - na pokazanie, co potrafią, kiedy koszty nie grają roli, a także na doprowadzenie swoich pomysłów i idei do logicznego rozwinięcia, do ekstremum. Można chyba założyć, że po prostu chcieli się sprawdzić.
Firma powstała w 1998 roku, a na stronie internetowej producenta czytamy, że "projekt Amphion" ma niemal 15 lat. A to by znaczyło, że o tych kolumnach zaczęto myśleć już w momencie, kiedy Amphion startował. Byłoby to jednak trochę nielogiczne - skoro Krypton to odpowiedź na zapotrzebowanie zagranicznego rynku, musiał mieć czas, żeby "dojrzeć", zapotrzebowanie musiało mieć jakieś podstawy, czyli wcześniejsze głośniki tej firmy.
Wygląda więc na to, że kiedy na stronach internetowych i materiałach firmowych Amphiona mowa o "15 latach", to chodzi o podstawowe założenia, pomysły, dzięki którym głośniki tej fińskiej firmy stały się znane w kraju i zagranicą, w studiach nagraniowych i w domach melomanów, a nie o same Kryptony. A wśród idei numerem jeden jest U/D/D.
Jak czytamy, U/D/D to skrót od Uniformly Directive Diffusion. Dzięki zapewnieniu równej dyspersji fal dźwiękowych minimalizowane mają być anomalie spowodowane odbiciami od ścian, podłogi i sufitu, a w konsekwencji mamy się uniezależnić, przynajmniej w jakiejś mierze, od akustyki pomieszczenia.
O tym, że kolumny "znikają" z pokoju czytamy w co drugiej broszurce producentów kolumn głośnikowych. Części z nim chodzi o wrażenia estetyczne, a części o odbiór muzyki. Wśród tych ostatnich można spotkać różne "szkoły" - a to poprawianie kierunkowości głośników (zawężenie) przez dodanie tuby z przodu przetwornika, a to rozpraszanie dźwięku w możliwie dookólny sposób, a to wreszcie próbę kontroli rozpraszania fali dźwiękowej w jeszcze inny sposób. W przypadku Amphiona mamy do czynienia z tym ostatnim przypadkiem.
Kolumny Krypton³ mają konstrukcję trójdrożną, z tytanowym głośnikiem wysokotonowym i dwoma głośnikami średniotonowymi, z membranami z pulpy celulozowej i włókien papirusu (czyli - powiedzmy to - z drewna i trzciny:) po obydwu jego stronach. To układ typu D'Appolito, czyli wykorzystujący wyniki pracy pana Dana Josepha D. D'Appolito pt. "A Geometric Approach to Eliminating Lobing Error in Multiway Loudspeakers". Oznacza to, że obydwa duże głośniki, umieszczone po obydwu stronach głośnika wysokotonowego pracują równolegle, ze zwrotnicą 3. rzędu. Anssi mówi, że udało im się w tym konkretnym przypadku rozwiązać kilka problemów związanych z promieniowaniem takiego systemu, tj. poprawić jego charakterystyki kierunkowe i stworzyć prawdziwe, punktowe źródło dźwięku powyżej 160 Hz. Membrany średniotonowców są wykonywane samodzielnie przez Amphiona i mają charakterystyczny, żółtawy odcień oraz przetłoczenia, znane z głośników estradowych lub głośników z lat 50. i 60. Przetłoczenia są wykonywane na specjalnie do tego celu zbudowanej maszynie. Mają za zadanie poprawić pracę głośników w niskich częstotliwościach. Materiały firmowe mówią, że dzięki temu te 8-calowe przetworniki zachowują się jak 4-calowe, ale przy zachowaniu zalet dużych membran.
Obydwa głośniki średniotonowe pracują w swoich komorach, wentylowanych z boku otworami, nawierconymi w kształt ostrego trójkąta. Rozwiązanie to firma stosuje od dawna, a o jego wartości, przynajmniej dla mnie, świadczy fakt, że niemal identyczny pomysł w swoich kolumnach Ktêma zastosował Franco Serblin (czytaj TUTAJ). A to nobilituje. Dzięki tym zabiegom fala dźwiękowa ma kształt kardioidy, krzywej znanej przede wszystkim ze studia i używanej do opisywania sposobu w jaki "słyszą" mikrofony. To nie jest, jak zazwyczaj, półokrąg, a coś przypominającego przekrój mózgu człowieka - z półokrągłym czołem, dwoma zaokrąglonymi, wybiegającymi do tyłu bokami i "pniem". Ma to:
- pozwolić zabrzmieć kolumnom Amphiona nawet w małych pokojach,
- pomóc przy ustawieniu kolumn w pobliżu dużych okien,
- pozwolić dobrze zagrać w pomieszczeniach o kiepskiej akustyce.
W Kryptonach³ zredukowane odbicia od ścian bocznych i tylnej aż o 20 dB. Jak pisze Robert E. Greene w artykule Finish Magic:
Kryptony³ zajmują miejsce w honorowej grupie produktów, które naprawdę rozwiązują problemy z pomieszczeniem wokół nich i robią to z powodzeniem."
Opinia ta jest dla mnie tym cenniejsza, że jej autor, redaktor "The Absolute Sound", jako referencji używa dokładnie tych samych kolumn co ja - monitorów Harbeth M40.1.
O AMPHIONIE PISALIŚMY
- TEST: Kolumny Amphion ARGON 1, czytaj TUTAJ
- REPORTAŻ: Finlandia - w krainie tysięcy jezior i dobrego dźwięku, czytaj TUTAJ
ODSŁUCH
Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)
- Assemblage 23, Bruise. Limited Edition, Accession Records, A 128, 2 x CD (2012).
- Carol Sloan, Little Girl Blue, Sinatra Society of Japan, XQAM-1036, HQCD (2010).
- Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, Special Edition Hardbound Box Set, CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012).
- Depeche Mode, Enjoy The Music....04, Mute, XLCDBONG34, maxi-SP (2004).
- Diary of Dreams, Panik Manifesto, Accession Records, EFA 23452-2, CD (2002).
- Elgar
- Delius, Cello Concertos, wyk. Jacqueline Du Pré, EMI Classic, 9559052, 2 x SACD/CD (1965/2012).
- Ella Fitzgerald, Joe Pass, Take It Easy, Pablo/JVC, JVCXR-0031-2, (1973/1987).
- Hilary Hann, Hilary Hann Plays Bach, Sony Classical, SK 62793, Super Bit Mapping, 2 x CD (1997).
- Imogen Heap, Speak For Yourself, Sony Music [Japan], SICP-1387, CD (2007).
- Novika, Tricks of Life, Kayax, 013, CD (2006).
- Pat Metheny Group, Offramp, ECM, ECM 1216, CD (1982).
- Portishead. Dummy, Go! Disc Limited/Universal Music [Japan], UICY-20164, SHM-CD (1994/2011).
- Radiohead, The King Of Limbs, Ticker Tape Ltd, TICK001CDJ, Blu-spec CD.
- The Montgomery Brothers, Groove Yard, Riverside/JVC, JVCXR-0018-2, XRCD (1961/1994).
- This Mortal Coil, HD-CD Box SET: It’ll End In Tears, Filigree & Shadow, Blood, Dust & Guitars, 4AD [Japan], TMCBOX1, 4 x HDCD, (2011).
- Vangelis, Spiral, RCA/BMG Japan, 176 63561, K2, SHM-CD (1977/2008).
- Yo-Yo Ma & Bobby McFerrin, Hush, Sony Music/Sony Music Hong Kong Ltd., 543282, No. 0441, K2HD Mastering, CD (1992/2012).
Japońskie wersje płyt CD i SACD dostępne na
Jak zwykle w przypadku tak okazałych, postawnych, po prostu dużych kolumn podświadomie oczekujemy lawiny dźwięku i basu, który nas wymiecie z pokoju. To zrozumiałe i wiąże się z doświadczeniami z koncertów, gdzie im większe "paczki", tym lepiej - tam to o czym mówię jest wyraźniejsze. W warunkach domowych też można spotkać tego typu konstrukcje, jednak trzeba od razu powiedzieć, że są one przeznaczone tylko i wyłącznie do dużych, albo bardzo dużych pomieszczeń. W małych - porażka. W domu te zależności, w przypadku najlepszych konstrukcji, są ukryte gdzieś głęboko pod licznymi warstwami innych cech, a często w ogóle znikają.
Kryptony³ zaskoczą pod tym względem nawet doświadczonych melomanów i audiofilów (o melomanach-audiofilach nie wspomniawszy...). Kolumny te grają w znacznej mierze, tj. z materiałem, którego główny ciężar zawarty jest na środku i górze, ew. ze średnim basem, jak średniej wielkości monitory. Takie Harbethy M30.1, które są mniej więcej rozmiarów sekcji średniowysokotonowej Amphionów grają większym, bardziej ekspansywnym dźwiękiem, który w pewnej mierze powtarza to, co robią duże kolumny podłogowe.
Co to znaczy, że grają jak monitory? Ano to, że są niebywale precyzyjne, fantastycznie dynamiczne, selektywne i rozdzielcze. Jeślibym ich słuchał w ciemno, tj. za zasłoną, to dopóki nie puściłbym czegoś z wyraźną energią na dole pasma, jak chociażby płyt Portishead, Depeche Mode, czy innej elektroniki, to przysiągłbym, że słucham studyjnych monitorów zawieszonych nad stołem mikserskim. Rozdźwięk między tym, co widać, a tym, co słychać jest tak duży, że potrzeba sporo czasu, żeby się przestawić i do tego przyzwyczaić, tj. zbudować na nowo "obraz" tych kolumn z ich wyglądem i dźwiękiem.
Tym bardziej, że to nie są konstrukcje, które łatwo scharakteryzować jednym zdaniem, czy nawet kilkoma. Są wielowymiarowe, każdy aspekt ich dźwięku łączy się, i to najczęściej na kilku piętrach, z innymi, wynika z innych, wypływa z nich i jest wzajemnie warunkowany.
Weźmy dla przykładu wolumen dźwięku. To cecha, która opisuje jak duży, fizycznie obszerny jest dźwięk, a dokładniej - źródła pozorne. Niemal zawsze jest tak, że to rzecz charakterystyczna dla danej konstrukcji, wynikająca z ilości średniego basu i niskiej średnicy oraz z nasycenia dźwięku harmonicznymi. Są kolumny o małym wolumenie i kolumny o dużym wolumenie. Co ciekawe, wcale nie musi mieć to związku z ilością niskich tonów!
Testowane Amphiony są inne. W ich przypadku nie ma mowy o "dużym (czy małym) wolumenie dźwięku", a o "dużym (lub małym) wolumenie danego, konkretnego nagrania". Różnicowanie w Kryptonach³ jest bowiem o kilka długości lepsze od chyba każdej (albo niemal każdej, żeby się jakoś zabezpieczyć) kolumny, jaką słyszałem i pozwala zapomnieć, że kolumny też mają w tej mierze ograniczenia i zaglądnąć w nagranie głębiej niż gdzie indziej.
Dzięki czemu pięknie słychać, czym różni się wolumen debiutanckiej płyty Portishead i np. Speak for Yourself Imogen Heap. Ta druga, wydawałoby się bardziej efektowna płyta, z mnóstwem informacji o przestrzeni itp. okazała się znacznie "cieńsza", mniejsza niż ta pierwsza. Pomimo że debiut Porishead w większości przypomina taśmy demo, monofoniczne, z niewielką ilością ozdobników. A jednak to właśnie te nagrania "demo" miały piękny, duży dźwięk, z cudownie skupianym frontem źródeł.
Ale ta sama sytuacja miała miejsce w przypadku czysto, purystycznie akustycznych nagrań, gdzie jest tylko głos i gitara - z płyt Hush-A-Bye Carol Sloane (z 1959 roku) oraz Take Love Easy Elli Fitzgerald i Joego Passa (z 1974 roku). Muszę powiedzieć, że płyta Sloan zrobiła na mnie dużo większe wrażenie, a nagrania Fitzgerald, dotychczas postrzegane przeze mnie jako raczej okrągłe i ciepłe (czytaj - "duże") były znacznie mniejsze niż dużo starsze nagrania Carol Sloan.
Umiejętność różnicowania jest zresztą, jak sądzę, kluczem do tych kolumn. Wolumen to tylko jedna z wielu cech, które są przez Amphiony pokazywane dokładniej niż w znakomitej większości innych kolumn, także studyjnych. Dotyczy to także dynamiki.
Ta, przez pierwszy, "aklimatyzacyjny" okres wydaje się po prostu normalna. "Normalne" to dobre słowo, pod każdym względem i mogłoby się wydawać, że do tego powinno się dążyć. To "normalne" jest jednak normalne w kontekście innych kolumn, nie rzeczywistości. W "realu" dynamika jest bez porównania większa niż w nawet najlepszych kolumnach do użytku domowego. Właściwie każda kolumna, której słuchamy w domu podaje dźwięk skompresowany. Jedynie duże kolumny estradowe zbliżają się nieco do prawdziwej dynamiki, zarzynając jednak przy okazji rozdzielczość i barwę. I być może stąd niesamowita popularność kolumn typu "vintage" z papierowym, dużym wooferem zawieszonym na materiale, z głośnikiem wysokotonowym obciążonym tubą itp. Tam transfer energii jest po prostu znacznie bardziej efektywny niż w kolumnach z klasycznymi głośnikami.
Kolumny Krypton³ pod tym względem są zupełnie z innej bajki. Zachowując dobry balans tonalny, charakteryzując się naprawdę wysoką selektywnością i rozdzielczością (w tej kolejności), pokazują odcienie dynamiki jak duże, bardzo duże kolumny tubowe. Czy to zmiany w uderzeniu blach, np. z płyty Groove Yard The Montgomery Brothers, czy w ekspresji wiolonczeli Jacqueline du Pré z płyty z koncertami wiolonczelowymi Elgara - wszystko, wszystko było czytelne i miało jakiś głębszy sens. Tj. nie była to sztuka dla sztuki (czyli "sztuczka"), żyłowanie tego elementu tylko po to, żeby "inni mówili". Tak perfekcyjne pokazywanie skoków dynamiki potrzebne jest tym kolumnom po to, żeby instrumenty wydawały się bardzie j naturalne, żeby głosy były naturalne. Tylko tyle i aż tyle.
|
Skutkuje to zupełnie obłędnym pokazywaniem definicji dźwięku, definicji poszczególnych instrumentów. To nie jest dźwięk "żywy", "płaski", "wyrazisty", czy "ciepły", albo "zimny", czy jakikolwiek inny sam z siebie. Jest w przeważającej mierze (bo jednak kolumny mają swój własny charakter, o czym potem) zależny od nagrania. Nie do końca, coś takiego jak "transparentne" kolumny w "realu" nie występują, jednak Amphiony robią to lepiej niż chyba wszystkie kolumny, jakie kiedykolwiek słyszałem.
Przekłada się to na nieprawdopodobnie bogaty dźwięk - na "obecność" wykonawców, na definicję danego, pojedynczego, konkretnego instrumentu, na pokazanie, jak funkcjonuje on w szerszym planie, w nagraniu, na fantastyczne ukazywanie prawdziwego charakteru różnych instrumentów i głosów.
Mnie najbardziej uderzyło to przy gitarach. O dwóch już mówiłem, ale najdłużej zatrzymałem się przy płytach, na których gra Wes Montgomery, zarówno z braćmi, jak i solo. Dźwięk gitary granej przez piec gitarowy, szczególnie jeśli jest on nagrany przez mikrofon, a nie puszczony bezpośrednio, liniowo, do konsoli mikserskiej, jest zupełnie unikalny. Z jednej strony zniekształcenia wprowadzane przez efekty (taka jest ich rola), a i sam, przesterowany wzmacniacz pieca, są dość powtarzalne. Każdy gitarzysta ma swój własny, ukochany zestaw efektów i pieców i nawet jeśli coś kombinują z barwą, głębokością sprzężenia itp., to i tak jest to pewien, określony "zestaw". A przynajmniej tak to pokazują "domowe" kolumny. Ale jeśli tak, to po jaką cholerę wszyscy ci gitarzyści tak się zapętlają, nakręcają z konkretną gitarą, piecem itp.? Skoro i tak to wszystko brzmi podobnie?
Kryptony³ pokażą o co w tym wszystkim chodzi. Że gitary elektryczne różnią się głębokością brzmienia, jego strukturą, także w wymiarze 3D. W ekspresji, drobnych zmianach ataku i barwy. W różnym charakterze wprowadzanych zniekształceń. Kolejny banał (a myślałem, że banalny nie jestem), ale muszę powiedzieć, że z tymi kolumnami po prostu wszystko lepiej słychać. Dokładniej, bardziej selektywnie niż z Harbethami M40.1. Te wciąż mają pewne cechy dźwięku, które powodują, że tylko z nimi miękną mi kolana. A jednak to Amphiony pokazały, czego kolumnom Alana Shawa brakuje.
W takim stanie ducha wysłuchałem płyty Offramp Pat Metheny Group. To jedna z moich ukochanych płyt i nie sięgnąłem po nią przez luźne skojarzenia w rodzaju "skandynawskie kolumny, to i skandynawska wytwórnia". Bo przecież ani ECM, która ten krążek wydała, nie jest skandynawska, tylko niemiecka, ani Metheny nie jest Skandynawem, ani nawet nie nagrano jej w Europie, a w USA. Wprawdzie zmiksowano ją w Oslo, a realizatorem był Norweg, Jan Erik Kongshaug, jednak nie pamiętam o tym na co dzień i nie tym się kierowałem przy jej wyborze. Płyta ta miała mi po prostu pokazać jak kolumny łączą, nagrany w niemowlęcej fazie nagrań cyfrowych, materiał w jedną całość. Amphiony zrobiły coś więcej. Pokazały żywą, bogatą naturę tego dźwięku, jego głębię i niesamowity wolumen instrumentów, dokładnie tak samo, jak wcześniej na płycie Portishead. I pokazały też, naprawdę świetnie, na czym polega praca basu w tych kolumnach.
A jest to bas, którego się nie spodziewamy. Jest krótki, jest czysty, ale nie ma wyraźnej definicji i trudno o nim powiedzieć, że jest punktowy. Odzywa się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ma po co. Nie ciągnie się i nie wlecze. Ale też nie ma twardego ataku. Ze wspomnianą już wiolonczelą du Pré pokazał, można by nawet powiedzieć, miękkie "podbrzusze", bo był aksamitny. Z elektroniką z płyt Diary of Dreams był mocny i zwarty. Żadnej miękkości. Jego barwa była po prostu taka, jak barwa w nagraniu (monitorowałem to odsłuchem na słuchawkach).
Trzeba jednak pamiętać o nietypowej, choć też nie do końca, konstrukcji tych kolumn. Głośniki basowe są w nich na jednej ściance i można je ustawić do wewnątrz lub do zewnątrz. Wybór będzie podyktowany pomieszczeniem w którym słuchamy, odległością kolumn od ścian, od słuchacza itp. Anssi Hyvönen pisze o tym tak:
Witaj Wojtku - ponownie!
Jak się dowiedziałem, przymierzasz się właśnie do odsłuchów Kryptonów³. Nie mieliśmy niestety szans, żeby je dobrze wygrzać. Bardzo za to przepraszam. Wyciągnięte prosto z pudła mogą się przez to wydawać nieco "cienkie" na środku pasma.
Jeśli chodzi o ich ustawienie, zacząłbym od ustawienia z wooferami skierowanymi do środka. To bezpieczny wybór w większości pomieszczeń. Jeśli wolisz szerszą scenę dźwiękową, możesz dać je od zewnątrz, jednak w takim przypadku trzeba więcej czasu i uwagi poświęcić na właściwe ustawienie kolumn, ich dogięcie, wyregulowanie ich zarówno w planie horyzontalnym, jak i wertykalnym.
Możesz skorzystać z kierunkowej natury głośnika wysokotonowego do regulacji kąta dogięcia. Poeksperymentuj z dogięciem pomiędzy promieniowaniem głośnika poza lub na ramiona do skierowania go bezpośrednio na uszy i wybierz wariant, który ci się najbardziej podoba.
Różnicę robi także odgięcie kolumn w tył. Ze względu na naprawdę dobrą propagację fali dźwiękowej trzeba zwrócić uwagę na to, żeby kolumny perfekcyjnie się "łączyły" akustycznie - warto na to poświęcić więcej pracy. Kilka milimetrów może spowodować niewyobrażalne zmiany.
Z poważaniem,
Anssi Hyvönen
Jak widać, trzeba się przyłożyć do ich ustawienia, bo warto - każda zmiana skutkuje znaczącą modyfikacją dźwięku. U mnie najlepiej sprawdziło się ustawienie z wooferami do środka i z kolumnami promieniującymi niemal na moje uszy, nieco tylko rozgiętymi. Co ważne - tak potężne kolumny w moim, przecież niezbyt dużym (25 m2 plus 15 m2 otwartej przestrzeni) pokoju nie miały żadnych problemów z basem, z nadmiarem itp. Było bardzo dobrze. Także to, że siedziałem blisko nich nie stanowiło problemu. Wyraźnie widać, że wysiłki włożone do kontroli propagacji dźwięku przyniosły liczące się wyniki.
Trzeba też jednak wyraźnie powiedzieć, że taka konstrukcja, tj. z głośnikami niskotonowymi promieniującymi na zewnątrz, nie na wprost, daje też skutki uboczne. Słyszałem to za każdym razem, kiedy miałem w domu tego typu konstrukcje. W porównaniu z kolumnami, w których wszystkie głośniki są skierowane do przodu, w kierunku słuchacza, takie kolumny jak Krypton³ są mniej punktowe, mają słabszą definicję. Choć Amphiony są pod tym względem szczególne, to nie miałem żadnych wątpliwości, że jeśli instrument jest dokładnie pośrodku sceny dźwiękowej (jak elektroniczny bas Portishead, jak kontrabas na płycie Montgomery'ego), wówczas dźwięk jest dokładnie taki, jak z najlepszych, klasycznych kolumn - zwarty, ale i pełny, z dobrą definicją i fakturą. Jeśli natomiast jest przesunięty w którąś stronę, albo jeśli użyto efektu rozsuwającego dźwięk na strony (np. przeciwfazę), wówczas definicja jest gorsza, nie ma się wrażenia "tu i teraz". Różnice może nie są jakieś dokuczliwe, ale są i potwierdzają kolejny raz to, co wiem o głośnikach tego typu.
Pewną modyfikację barwy usłyszałem także w pobliżu przejścia między głośnikiem niskotonowym i średniotonowymi. Anssi wskazuje na to, że z biegiem czasu zakres ten wypełnia się, wzmacniając niższy środek. I rzeczywiście - za każdym razem jak wracałem do słuchania wydawało mi się (to chyba najlepsze słowo), że jest tam więcej ciała, mięsa, że jest bardziej krwisto.
Jednocześnie jednak słyszałem, że te kolumny nigdy nie będą tak wysycone jak Harbethy M40.1 - nie ma na to najmniejszych szans. Kryptony³ grają mocniejszą górą, bardziej bezpośrednią i detaliczną, a opis ten można przyłożyć także do niskiego zakresu środka. Wiem, naprawdę wiem, że balans tonalny Harbethów jest przesunięty w kierunku dołu i że bas jest podbity o kilka decybeli. I to z niego część tego krwistego środka jest. I pasuje mi to. Wchodzę w to bez mrugnięcia okiem.
Amphiony pokazują wszystko z większą precyzją, tj. selektywnością, są wierniejsze "literze" nagrania. Równocześnie jednak nie są równie wierne jego "duchowi", czyli czemuś "poza" cechami, które się zwykle wymienia. Mowa tu o absolutnym high-endzie i nie ma to nic wspólnego z pojedynkami w niskich przedziałach cenowych - to raczej sprawa smaku niż oceny. A jednak nie byłbym fair wobec czytelnika, nie byłbym fair względem siebie, gdybym nie powiedział, że akurat ten aspekt, tj. wysycenie środka, jego pełnia i krwistość bardziej podoba mi się w Harbethach. I że to - w tej chwili - jest dla mnie najważniejszy aspekt kolumn wszelakich.
Jest jednak element, który jest absolutnie unikalny właśnie dla Amphiona. Słyszałem to kilka razy z tańszymi kolumnami tego producenta, ale nigdy nie odczułem tej cechy tak wyraźnie, tak namacalnie, nigdy nie siedziałem zadumany nad audio jako takim, nad tym, że ta droga nie ma końca i że kiedy wchodzimy na - wydawałoby się - ostatni pagórek okazuje się, że przed nami jeszcze jeden, jeszcze wyższy.
Chodzi o scenę dźwiękową. Czytając opis konstrukcji Kryptonów³, filozofię firmy, czytając wypowiedzi Anssiego, nie da się nie zauważyć, że są trzy elementy, które konstytuują tę markę, są jej wyróżnikami, czymś, co oddziela ją od innych firm produkujących kolumny głośnikowe. Pierwsza to przystępne ceny produktów. Już o tym mówiliśmy i jak wiemy, w przypadku testowanych kolumn nie ma to żadnego zastosowania. Druga to dążenie do absolutnej wierności materiałowi źródłowemu (nagraniu), znanej głównie ze studiów nagraniowych. I z tym mamy tu do czynienia - jak mówiłem, kolumny grają jak niewielki monitor odsłuchowy. Z basem, jakiego te ostatnie nigdy mieć nie będą. I trzecia - przestrzeń. Kolumny zostały zaprojektowane pod kątem maksymalnej zgodności czasowej. Propagacja fali dźwiękowej została ustawiona tak, aby w znacznej mierze uniezależnić kolumny od akustyki pomieszczenia. Ale najważniejsze dla konstruktorów było chyba, aby fala dźwiękowa była emitowana w zbliżony, bardziej naturalny sposób w szerokim zakresie przetwarzanego pasma. I to właśnie temu służą otwory stratne w bocznych ściankach, poprawiona konfiguracja D' Appolito, konstrukcja membran głośników średniotonowych oraz element przed głośnikiem wysokotonowym.
Daje to spektakularne efekty - ale inne niż by można było przypuszczać. To nie są hektary przestrzeni rozciągające się po bokach kolumn. W pierwszym momencie wydaje się, że scena jest nieprawdopodobnie ściśnięta między kolumnami, że poza nimi właściwie nic się nie dzieje. Jeśli tak jest, to znaczy, że należy je rozsunąć. I jeszcze. I jeszcze. Dopóki nie padniemy z wysiłku lub (co jest bardziej pożądane) siądziemy zaskoczeni - przed nami otworzy się okno na prawdziwą, wręcz niepokojąco naturalną rzeczywistość. Ale zawsze między kolumnami. Im te będą dalej od siebie, tym źródła pozorne będą większe i swobodniejsze.
Niezależnie jednak od wysiłków związanych z rozsuwaniem Amphionów, już na początku pokażą piękne skupienie i koherencję. Jest i 3D jak z małych monitorów, i rozmach, jak z dużych kolumn. Ale są też elementy, które z większością kolumn umykają, albo są rozmywane. Jak dźwięki za nami czy z boków. Kryptony³ nie tyle je pokazują, co raczej "rzucają" holograficzny obraz wokół nas. Dźwięki tego typu są mocne, wyraźne i nie zamglone. Nigdy czegoś takiego z dwóch kolumn nie słyszałem, nawet systemy 5.1 (czy, jeśli już o tym mowa, 7.1) nie potrafią pokazać tego tak naturalnie, tak spektakularnie.
Podsumowanie
Kryptony³ są koroną firmy Amphion. Nie perłą, nie ozdobą, ale koroną. Choć są drogie, to jednak, w porównaniu z topowymi kolumnami innych producentów, może poza Harbethem i Spendorem, są raczej niedrogie. Są pięknie zbudowane i mają za sobą człowieka z krwi i kości z solidnymi podstawami i, przede wszystkim, z wizją jak to wszystko ma wyglądać.
Ich dźwięk jest spektakularny. Niezwykle precyzyjny, pozbawiony podbarwień i denerwującego "drgania" obrysu dźwięków, z mocnym, nasyconym basem. To prawdziwy, bez żadnych dodatkowych uwag, monitor odsłuchowy. Jego barwa jest raczej "świeża" niż "dojrzała". Niski środek nie jest tak nasycony jak to, co wyżej i niżej. Selektywność jest fenomenalna, rozdzielczość bardzo dobra. Scena dźwiękowa, o ile zadbamy o ustawienie tych kolumn, zawstydza znakomitą większość systemów wielokanałowych, bez względu na to ile kanałów do tego zadania zaprzęgniemy. Realny, prawdziwy, wypracowany, a nie wydumany high-end.
BUDOWA
Krypton³ fińskiej firmy Amphion to potężna kolumna wolnostojąca, pasywna. Ma budowę trójdrożną, czterogłośnikową, z obudową wentylowaną bas-refleksem. Każdy z głośników przetwarza zakres ok. 3,2 oktawy, co często przyjmuje się jako najbardziej optymalne rozwiązanie. Głośnik wysokotonowy to tytanowa kopułka o średnicy fi 25 mm, obciążona szeroką "tubą", a może należałoby raczej powiedzieć - falowodem o firmowej nazwie Waveguide Integrator, o średnicy fi identycznej, jak średnice fi dwóch, na górze i na dole, głośników średniotonowych. Dzięki niższej niż zazwyczaj częstotliwości podziału udało się, jak mówi Anssi, wyeliminować typowe dla układu D´Appolito problemy z interferencjami i stworzyć poziomą i pionową symetrię, dając jednocześnie akustyczne centrum układu dokładnie na osi tweetera.
Średniotonowce produkowane są wspólnie przez SEAS-a i Amphiona. SEAS dostarcza kosze i układy napędowe, a Amphion samodzielnie wykonuje membrany. Każdy ma średnicę fi 200 mm i membrany wykonane z pulpy celulozowo-papirusowej. Wytłacza się je na specjalnej maszynie tak, aby powstały, charakterystyczne, koncentryczne przetłoczenia. Jak mówi Anssi, ma to pomóc pracować tym przetwornikom, jakby miały o połowę mniejszą średnicę, zachowując zalety dużych głośników. Te trzy przetworniki tworzą układ D'Appolito.
Kopułka, produkcji norweskiego SEAS-a, ma od tyłu zamkniętą komorę (widoczną przez wylot bas-refleksu) i pracuje już od 1600 Hz. Komory dla średniotonowców mają specjalną, opracowaną przez Amphiona konstrukcję. Wewnątrz tworzą zamknięte komory o trójkątnym, zwężającym się ku tyłowi, kształcie. Komory nie są jednak zamknięte - po bokach wycięto szereg otworów, tworzących wzór powtarzający kształt komór. Są one od wewnątrz wytłumione płatami gąbki. Dzięki takiemu zabiegowi, fala emitowana przez średniotonowce ma kształt kardioidy, a głośniki lepiej się integrują z pomieszczeniem odsłuchowym. Obydwa przetworniki pracują równolegle w zakresie od 160 do 1600 Hz.
Głośnik niskotonowy ma średnicę 254 mm (10") i membranę z aluminium. Ma też potężny gumowy resor i bardzo duży, podwójny magnes. Głośnik przykręcono z boku, dlatego możliwe są dwa ustawienia kolumn - z niskotonowcami do środka lub na zewnątrz. Ciekawostka - obudowy mają wycięte otwory na ten przetwornik z obydwu boków, jednak jeden z nich jest zaślepiony płytą MDF. Wydaje się, że pozwoliło to uprościć produkcje obudów. A ta ma miejsce w pięknej fabryce niedaleko Kuopio, której współwłaścicielem jest Amphion. Od wewnątrz magnes głośnika niskotonowego opiera się na, specjalnie w tym celu skonstruowanej, podpórce. Dzięki temu całość zachowuje się jak jeden duży element. Głośnik ten obciążony jest bas-refleksem z jednym wylotem, znajdującym się pomiędzy komorami głośników średniotonowych. Obciążeniem dla głośnika jest cała kolumna - od samej góry po sam dół. W dolnej części obudowy ta usztywniana jest dość skomplikowanymi wieńcami i wytłumiona, choć niezbyt mocno, gąbką.
Zaciski głośnikowe są pojedyncze i wykonane z czystej miedzi pokrytej palladem. Wewnętrzne okablowanie jest własnego pomysłu - to srebrzona, ultra-czysta miedź, skrętka z 240 drucików. Osobno prowadzony jest srebrzony drut, który poprawia połączenie masy. Do głośnika niskotonowego poprowadzono dwa, równoległe kable. Zwrotnicę, zmontowaną na płytce drukowanej, przykręcono na płytce z zaciskami głośnikowymi, których nie udało mi sie odkręcić. Na zdjęciu widać jednak, że mamy tam polipropylenowe kondensatory oraz powietrzne cewki.
Obudowa jest przepiękna - pokrywana naturalnymi fornirami, z dwoma maskownicami po obydwu stronach obudowy, zakrywającymi głośnik niskotonowy i zaślepkę, o której mówiłem.
To fantastycznie zbudowany głośnik, piękny, solidny, z wieloma własnymi "patentami".
DANE TECHNICZNE (WG PRODUCENTA)
Konstrukcja: 3-drożna, bas-refleks
Głośnik wysokotonowy: 1'', tytanowy + Waveguide Integrator
Głośnik średnio-niskotonowy: 2 x 8", papierowo-papirusowy
Głośnik niskotonowy: 10'', aluminium
Punkty podziału zwrotnicy: 160 Hz/1200 Hz
Impedancja: 4 Ω
Skuteczność: 89 dB
Pasmo przenoszenia: 22 - 30 000 Hz (+/-3 dB)
Rekomendowana moc wzmacniacza: 25 - 300 W
Wymiary (w x s x g): 1370 x 240 x 470 mm
Waga: 72 kg
Wykończenie: białe, lub naturalne forniry: brzoza i orzech
|