pl | en
Test
Gramofon
AVID HIFI
Diva II SP


Cena (w Polsce): 13 000 zł (+ SME M2-9: 4450 zł)

Producent: AVID HIFI Ltd

Generalny dystrybutor:
Bicton Industrial Park | Kimbolton, Huntingdon | Cambridgeshire PE28 0LW | ENGLAND
tel.: +44(0)1480 869 900 | fax: +44(0)1480 869 909
info@avidhifi.co.uk

Strona producenta: www.avidhifi.co.uk

Kraj pochodzenia: Wielka Brytania

Produkt do testu dostarczyła firma: Intrada s.c.

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: AVID HIFI Ltd (start, 1-8) | Wojciech Pacuła

Data publikacji: 16. sierpnia 2012, No. 100




Conrad Mas, właściciel firmy AVID HIFI Ltd, a więc i marki AVID HIFI (na zdjęciu nr 2 z wystawy High End 2012 w Monachium), to bardzo sympatyczny człowiek. Zapatrzony w swoje produkty nie zapomina o tym, że istnieją inni, również bardzo interesujący producenci. Ze wszystkich najbliżej mu mentalnie do swojego rodaka, Alastaira Robertsona-Aikmana (1924-2006) i jego gramofonów sprzedawanych pod marką SME Limited. Myślę, że gramofony AR-A, jak o nim się pisze, po prostu apelowały i apelują do inżynierskiego poczucia stylu i elegancji Conrada. Dlatego też uważam, że w swoich projektach wyszedł właśnie od gramofonów SME - obydwie firmy oferują gramofony odsprzęgane (wyjątkiem - choć też nie do końca - jest testowany model Diva II SP), ale nie na modłę Linna czy Thorensa (i naśladowców), a na własną, z kontrolowanym rezonansem i w poziomie i pionie. To gramofony ciężkie (masowe), a mimo to podwieszane. W SME "wiszą" na czterech pylonach i wielu cienkich gumach, a w Avidzie na trzech nogach i niewielu, grubych gumach. Podobieństwa więc są, a należy do nich dodać chociażby to, że subchassis jest bardzo ciężkie.

Myślę zresztą, że właśnie owo subchassis, o unikalnym wyglądzie i właściwościach, stało u podstaw firmy Conrada - występuje bowiem we wszystkich modelach tej firmy - Diva II, Diva II SP, Volvere SP, Sequel SP, Acutus SP, Reference SP i Anniversary.
Widziane od góry ma kształt trójkąta, nie jest jednak płaską figurą, a bryłą przestrzenną - przypomina elementy konstrukcyjne mostu, kiedy pod płaską drogą biegną usztywniające ją elementy. Ma to zapewnić wysoką sztywność we wszystkich planach.
Subchassis w trzech rogach ma pionowe trzpienie, które w droższych modelach montujemy na gumach do pilarów, a w modelach Diva II i Diva SP też do trzech pilarów, ale bez odsprzęgania gumami. Tutaj w roli mechanicznego "tłumika" drgań zastosowano potrójną warstwę elastomeru.
Oryginalny model Diva powstał z inspiracji i na wyraźną prośbę dystrybutora z Japonii. Od tamtej pory przeszedł jednak wiele zmian, ulepszeń, przez co najpierw otrzymał dopisek "II", a teraz "SP", sygnalizujący zewnętrzny, wysokiej klasy zasilacz. Zmian w stosunku do Divy II jest jednak więcej - najważniejszy jest sposób przenoszenia momentu obrotowego z wolnostojącego silnika na talerz, za pomocą dwóch pasków napędowych.

Pisaliśmy o firmie AVID HIFI:

  • TEST: gramofon Avid ACUTUS + SME Series IV, test TUTAJ
  • NAGRODA ROKU 2009: Avid ACUTUS, czytaj TUTAJ
  • TEST: gramofon + przedwzmacniacz gramofonowy Avid ACUTUS REFERENCE (+SME IV) + Avid PULSARE PHONO, test TUTAJ
  • NAGRODA ROKU 2010: Avid REFERENCE, czytaj TUTAJ

ODSŁUCH

Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór):

  • Benny Carter, Jazz Giant, Contemporary Records/Analogue Productions, AJAZ 7555, 45 RPM Limited Edition #0404, 2 x 180 g LP (1957/2009).
  • Bill Evans, Selections from Live at Art D'Lugoff's Top Of The Gate, Resonance Records, HLT-8012, Limited Edition #270, blue vax 10” LP (2012).
  • Bing Crosby, Bing Crosby’s Greatest Hits, Decca Records/MCA Records, MCA-3031, LP (1941-1945/1977).
  • Breakout, Blues, Polskie Nagrania Muza/Polskie Nagrania, SXL 0721/2007, LP (1971/2007).
  • Brendan Perry, Ark, Cooking Vinyl/Vinyl 180, VIN180LP040, 2 x 180 g (2011).
  • Chet Baker Quartet, Chet Baker Quartet feat. Dick Twardick, Barclay Disques/Sam Records, Limited Edition, 180 g LP (1955/2011).
  • Chico Hamilton Quintet, Chico Hamilton Quintet feat Buddy Collette, Pacific Jazz Records, PJ-1209, LP (1955).
  • Depeche Mode, Wrong, Mute Records, BONG40, Limited Edition #4223, red vax 7" SP (2009).
  • George Frideric Handel, Messiah (Dublin Version, 1742), Linn Records, CKH 312, 3 x 180 g LP (2006); recenzja TUTAJ.
  • Jean-Michel Jarre, Revolutions, Dreyfus Disque/Polydor, POLH 45, LP (1988).
  • Jean-Michel Jarre, Zoolook, Dreyfus Disque/Polydor, JAR4 5, LP (1984).
  • Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-4, digital master, 4 x 200 g LP + CD-RIIα (2010), recenzja TUTAJ.
  • Kraftwerk, Techno Pop, Capitol Records/KlingKlang/Mute Records, STUMM 308, digital master, 180 g LP (1986/2009); recenzja TUTAJ.
  • Peter Gabriel, New Blood, Realworld, 67855216/PGLP13, 2 x 180 g LP + heavy weight 7" SP (2011).
  • Pink Floyd, Wish You Were Here, EMI Records, 029880, digital master, 180 g LP (1975/2011).
  • The Doors, Vinyl Box, Elektra/Rhino Vinyl, 2274881, digital remaster, 7 x 200 g LP (2007).
  • Tommy Schneider & Friends, The Hidden Port, Kolibri Records, no. 12001, 180 g LP (2012).
  • Gerry Mulligan, Thelonious Monk, Mulligan Meets Monk, Riverside/Analogue Productions, AJAZ 1106, 45 RPM Limited Edition #0584, 2 x 180 g LP (1957/2009).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Do odsłuchu tego konkretnego modelu gramofonu Avida siadałem kilka razy i za każdym razem wydawało mi sie, że właśnie w tym momencie uchwyciłem istotę jego brzmienia, że jestem tuż, tuż przed pełnym jej zrozumieniem. I za każdym razem okazywało się, że to jeszcze nie to, że z kolejnymi, innymi płytami słyszę coś innego.
Z topowymi gramofonami tego producenta miałem dokładnie odwrotnie. Dość szybko udawało mi się ustalić o co w nich chodzi, określić ich barwę, rozdzielczość, dynamikę, scenę dźwiękową itp., a nade wszystko ustalić mój własny stosunek do ich dźwięku. Z Divą II SP - nie.
Na pierwszy rzut oka wydaje sie, że to po prostu ciepły, organiczny dźwięk. Wszystkie nagrania brzmiały w nieco złagodzony sposób, z wyraźnie wycofaną górą. Po przesłuchaniu kilkudziesięciu płyt nie jest to już jednak dla mnie tak stuprocentowo pewne.
Testy gramofonów standardowo przeprowadzam z moją ulubioną wkładką Miyajima Laboratory Kansui, charakteryzującą się podobnymi atrybutami, co gramofony Avida. Żeby mieć pełną jasność, każdy gramofon dosłuchuję następnie z Denonami DL-103 i DL-103SA (czytaj TUTAJ i TUTAJ), a jeśli zajdzie taka potrzeba także z, już nieprodukowanym, Dynavectorem Karat 23R. W tym przypadku miałem też do dyspozycji, testowaną w tym samym numerze "High Fidelity" wkładkę London (Decca) Super Gold.
I ze wszystkimi tymi wkładkami wynik był podobny - płyty brzmiały w przyjemny sposób, bez narzucających się jaskrawych elementów ze średnicy i góry pasma, i miały mocny bas. Po jakimś czasie dostrzegłem jednak pewną prawidłowość w modyfikacjach, jakim dźwięk był poddawany.

Otóż wszystkie płyty brzmiały organicznie. Tj. w pełny, nasycony sposób, bardzo łączny. Dźwięk pokazywany był holistycznie, tj. jako całość, bez dzielenia obrazu muzycznego na detale. Przypominało to sposób, w jaki odbieramy dźwięk w rzeczywistości, w sali koncertowej czy małym klubie. Tam też nie bardzo jesteśmy w stanie wskazać źródła dźwięku, chyba że zlokalizujemy go wzrokiem. Avid podporządkowuje temu głównemu założeniu, tj. integracji, "umuzykalnieniu", czy jak to tam nazwiemy, wszystko inne - na dobre i na złe.
Dostajemy więc niezwykle przyjazny, taki "bebechowy" dźwięk. Zarówno jazz w rodzaju Jazz Giant Benny'ego Cartera, Mulligan Meets Monk (obydwie w reedycji 45 rpm), jak i monofoniczna, bardzo fajna płyta Chet Baker Quartet zabrzmiały w duży, solidny sposób. Instrumenty miały duży wolumen, ładną, wiarygodną barwę.
Szczególnie dobrze to, o czym mówię, wyszło przy płytach monofonicznych, jak wspomnianego Bakera, ale także z reedycją z 1977 roku hitów Binga Crosby'ego, wydanych oryginalnie przez Deccę w latach 40. ubiegłego wieku. Z tego typu nagraniami nie da się niczego "nadgonić" sztuczkami z perspektywą, z przesuwaniem instrumentu w panoramie. To są dobre rzeczy, w ten sposób re-kreuje się realną przestrzeń, jednak prawdę o barwie i innych elementach dostajemy właśnie z płytami mono.
Avid te płyty, jak i inne, nie wymieniam wszystkich, bo to nie ma sensu, zagrał "głęboko". To najlepsze określenie, jakie mi do tego dźwięku pasuje. Bo i średnica była dobrze dociążona, był - gdzie trzeba - bas, i była dobra perspektywa w głąb.
Nie miałem przy tym wrażenia rzucania dźwięku na twarz. To częsty skutek uboczny "podkręcenia" części środka i dołu, dzięki czemu mamy właśnie taki, głęboki, pełny dźwięk. I nie mówię, że jeśli tak się dzieje, to jest to automatycznie błąd. To raczej sprawa osobistych preferencji i jednostkowego rozumienia "dźwięku absolutnego".
W realnym świecie wykonawcy zawsze są w pewnej, zwykle dość dużej, odległości od nas, słuchających i w ich odbiorze decydującą rolę pełnią dźwięki odbite, nawet nie dźwięk bezpośredni. Patrząc z tej perspektywy dźwięk powinien się zaczynać dość daleko za kolumnami, a jeśli jest pokazywany blisko, to jest źle. Z drugiej strony reprodukcja dźwięku w domu nie ma szans powtórzyć tej z rzeczywistości. I nie musi. Nagranie to osobny świat i jeśli głos czy instrument jest blisko mikrofonu, czyli przedłużenia naszych uszu, to powinien być pokazany blisko i już. I w tym ujęciu bliska perspektywa nagrania jest czymś normalnym i właściwym.

Gramofon Avida, z ramieniem SME i wkładką Miyajimy zagrał bardzo ciepło, ale ani przez chwilę nie starał się wypychać wokali do przodu. Zresztą instrumentów także nie. Chyba, że to była przemyślane, zamierzone działanie realizatora dźwięku i barwa danego elementu była wyraźnie ciepła. Jak z płytami Cartera i z cudownym wydawnictwem japońskiej firmy T-TOC Records, albumem Kankawy Organist. Na pierwszej chodzi o saksofon, na drugiej o organy Hammonda.
Obydwa te instrumenty miały bardzo duży wolumen i były dość wyraźnie z przodu, nieco przed linią łączącą głośniki. Nie odbierałem tego jednak jako sztuczne "pompowanie" dźwięku, bo nic nie było w tym obrazie przewalone - po prostu miałem duży instrument przed sobą, ale z dobrze ukazanymi, w perspektywie, pozostałymi instrumentami.
Z drugiej strony, kiedy miałem do czynienia z płytami o dużej głębokości sceny, z mikrofonami zawieszonymi daleko przed wykonawcami, jak chociażby w przypadku Mesjasza Haendla, w wersji wydanej przez Linn Records, to tak to zostało pokazane, z oddechem i bez wyraźnie rysowanych instrumentów w pierwszym planie. Jak widać różnicowanie pod tym względem było bardzo dobre.

Bardzo ciekawie odtwarzane były wysokie tony i wyższa średnica. Pisząc o pierwszych wrażeniach z odsłuchu Divy mówiłem o "cieple". Słowo to w kontekście dźwięku narzuca całą siatkę pojęciową, w której wybija się przekonanie o wycofaniu góry i części środka. I chyba właśnie to, nieprzystawanie do siebie tego, co wiem, z tym, co słyszę wymusiło na mnie dłuższy okres przystosowawczy.
Myślę, że cała "prawda" o tym dźwięku zasadza się na połączeniu kilku rzeczy. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że to nie jest specjalnie rozdzielczy, a już na pewno nie selektywny dźwięk. Nie ma tu zbyt wielu szczegółów, szczególików, detali, sapnięć, skrzypnięć.

Przynajmniej nie w pierwszym czy drugim planie. Większość tego typu elementów jest słyszalna, bo np. detale pozamuzyczne ze studia z nagrań Kankawy były czytelne, choć nie zostały wyeksponowane. Jeśli się wsłuchałem, to słyszałem skrzypienie stołka itp., ale - powtórzę - tylko kiedy chciałem, jeśli się na to nastawiłem. Elementy te miały dość ciemny charakter i pewnie dlatego nie wyskakiwały z miksu. Jeśli z kolei słuchałem tego, co z przodu, to wszystko to znikało, na rzecz muzyki, przekazu, instrumentów.

Z drugiej strony różnicowanie, jakie dostajemy z tym gramofonem jest, jak na te pieniądze, wybitne. Kolejny raz słyszę w przypadku winyli to samo, tj. że niby rozdzielczość jest słaba, jednak umiejętność pokazania różnych planów, odcieni barwy, różnej czerni tła są wybitne. Diva II SP, mimo że sam w sobie nie jest drogim gramofonem (jak na high-end), robi to w podobny sposób, co majstersztyki gramofonowe, jak chociażby testowany niedawno AMG Viella V12. To to samo DNA, ten sam trop, jaki podejmują także gramofony Transrotor ZET1 i (już nieprodukowany) Thorens TD160 HD.
Doskonałe różnicowanie oznacza też wgląd w pewne cechy winylu, nie zawsze pozytywne, jak np. odróżnianie wersji płyt naciętych nie z taśm analogowych, a cyfrowych. Słyszałem to za każdym razem - lekki spadek dynamiki i rozmycie obrazu. Z płytami z taśm cyfrowych. Jedynie absolutnych odlotów w postaci wspomnianej płyty Kankawy, albo też płyt naciętych z plików 24/192, jak box Doorsów w jakiejś mierze ten problem nie dotyczył. Wszystkie inne, czy to remasatery Depeche Mode, Kraftwerka, czy nawet "Mesjasz" z wytwórni Linn Records (o ile wiem, nacięty został z taśmy cyfrowej wysokiej rozdzielczości), wszystkie miały rozmazany środek i wycofany pierwszy plan.
Na obronę gramofonu, bo mu się należy, trzeba powiedzieć, że nie miałem o to jakiegoś szczególnego żalu. Słuchałem tych płyt z równą przyjemnością, co innych. A to dlatego, że brytyjski gramofon nie wyciągał z nich syfu, jakim jest podbita wyższa średnica i cienkie syknięcia w miejsce blach. Nawet, dość jasno nagrana, płyta Zoolook J.M. Jarre'a, z cudownymi gośćmi, jak Laurie Anderson, Marcus Miller czy Adrian Belew, nagrana na magnetofon cyfrowy 16/44,1 (Sony PCM 1630), co kazało zapomnieć o pełni i aksamitności Oxygene i Equinoxe (a nawet Magnetic Fields), właśnie ten Zoolook zagrała naprawdę fajnie.

Na minus

Tak więc ani rozdzielczość, ani selektywność, ani nawet balans tonalny nie powinny być czynnikami, które każą się nad tą konstrukcją, z tym ramieniem zastanowić. Chodziłoby raczej o coś, co stoi chyba za tymi wszystkimi rzeczami, o których mówiłem, a mianowicie o skrócenie wybrzmienia. Tak mi się wydaje, do tego doszedłem pod koniec odsłuchów, że to element, który ostatecznie definiuje ten dźwięk.
Atak jest tu znakomity - słuchając winylowej wersji płyty Brendana Perry'ego Ark (a już niedługo zupełnie nowa, kto by się spodziewał, płyta duetu Dead Can Dance pt. Anastasis, wydana na przezroczystym winylu!!!), z mnóstwem instrumentów perkusyjnych, z przyjemnością odnotowywałem nagłe uderzenia w różnego rodzaju bębny, bębenki itp. Na płycie tej usłyszałem też bas, jakiego z płyty winylowej bardzo dawno nie słyszałem. Także podtrzymanie jest wyjątkowo ładne i to ono w przypadku Divy II SP odpowiada, wraz z wypełnionym basem i niższą średnicą, za duży wolumen instrumentów. Jednak wygaszenie dźwięku następuje tu bardzo szybko, za szybko. Czasem wydaje się więc, że to nieco zduszony dźwięk. Tak nie jest, jednak w pierwszym momencie tak właśnie myślimy. Instrumenty nie mają zbyt wiele powietrza za sobą, a nagrania ze studia są dość intymne, tj. instrumenty pokazywane są raczej na pierwszym planie.
I trzeba by jakoś przemyśleć dobór wkładki. Miyajima świetną wkładką jest, ale chyba, ostatecznie, nie dla tego gramofonu. Nie chodzi o rozjaśnienie dźwięku, bo - jak mówiłem - od strony balansu tonalnego jest idealnie, ale o przyspieszenie, o rozświetlenie tła. Tak więc wkładki Dynavectora, Lyry, Benza ew. Ortofona - to będą najlepsze wybory. Z nimi dostaniemy to co najlepsze, bez podkreślania rzeczy, które - najwyraźniej - za te pieniądze nie bardzo jest jak połączyć z zaletami.

Podsumowanie

Gramofon Avida trafił do mnie organicznym dźwiękiem. Lubię wszystko słyszeć, ostatecznie ileś lat jestem audiofilem, byłem realizatorem dźwięku, jednak coraz częściej wracam do tego, od czego kiedyś wychodziłem - do prymatu tzw. "przekazu" nad jego "składnikami". Jestem w stanie poświęcić detal w imię spójności i pełni. A nie cierpię jaskrawości, która - dla mnie - dyskwalifikuje każdy sprzęt, bez względu na cenę. To rzecz, która dawno powinna z krajobrazu audio zniknąć, a wciąż i na nowo jest odnawiana.
Gramofon Diva II SP jest daleko od jakiegokolwiek rozjaśnienia. Niby-ciepły dźwięk jest tak naprawdę świetnie różnicowany i bogaty w harmoniczne, w informacje o ciężarze blach, o ich fizyczności. To nie są świecidełka potrząsane przez wiatr, ale pieprznięcie, uderzenie, "hit". To samo z basem - ach, udał się Conradowi Masowi bas! O Brendanie Perrym już wspomniałem, ale możną by do tego dodać i Kraftwerk, i The Doors.
Choć jak na high-end to niedrogi system, to jednak mało nie kosztuje. Powiem więcej - kosztuje juz naprawdę sporo. Dostajemy jednak skończony projekt, z dopracowanymi detalami. Nie idealny, ma swoje słabsze strony, ale po prostu przemyślany. To wysokiej klasy inżynieria połączona z dobrym uchem. Gramofon jest bardzo prosty w obsłudze, wygodny, ładnie wygląda. Można dokupić do niego pokrywę ochronną, w dwóch wersjach.

Metodologia testu

Test miał charakter porównania A/B ze znanymi A i B, z gramofonem AMG Viella V12 jako punktem odniesienia. Słuchane były całe płyty i ich fragmenty.
Do gramofonu zamontowana były wkładki: Miyajima Laboratory Kansui, Denon DL-103 i DL-103SA (czytaj TUTAJ i TUTAJ oraz Dynavector Karat 23R. Dodatkowo odsłuch został przeprowadzony z testowaną równolegle wkładką London (Decca) Super Gold.
Gramofon stał na drewnianym blacie półki Base Solid VI [Custom Version].

BUDOWA

Dane techniczne (wg producenta):

Napęd: podwójny pasek
Prędkość obrotowa: 33,3 oraz 45,0 rpm (zmienne)
Masa talerza: 6,3 kg
Łożysko główne: odwrócone, stal nierdzewna
Punkt styku: węglik wolframu/szafir
Silnik: 24 V, 12 mNm, AC synchroniczny
Zasilacz: osobny, kontrolowany cyfrowo w układzie DSP
Wymiary:
- gramofon (ogólnie): 450 mm x 390 mm x 140 mm (WxDxH)
- gramofon (nóżki): 380 mm x 340 mm (WxD)
- zasilacz:158 mm x 283 mm x 60 mm (WxDxH)
Waga: 12,8 kg

Najważniejszym elementem gramofonu Diva II SP jest odlewane z aluminium chassis. Widziane od góry ma kształt trójkąta, jednak nie jest płaskie. Jego dolna część jest wypuszczona w kierunku podłoża, tworząc strukturę, dodatkowo wzmacnianą od środka wręgami. W punkcie przecięcia dwusiecznych zamontowane jest samosmarujące, główne łożysko. Wygląda ono bardzo podobnie, jak w pozostałych modelach tej firmy - łoże wykonano z węgliku wolframu oraz szafiru, na którym opiera się stalowa kulka. Węglik wolframu (Tungsden Carbide) to niezwykle twardy materiał, pierwotnie wynaleziony w innych celach - do cięcia twardych materiałów.
Częścią podstawy jest bardzo grube, solidne łoże ramienia. Mocowanie przystosowane jest dla ramion SME, ale bez problemu zamontujemy tam także ramiona Jelco itp. W teście wykorzystano ramię SME M2-9. W wierzchołkach podstawy zamocowano pionowe trzpienie. Wchodzą one do dużych, aluminiowych walców, będących nóżkami gramofonu. Choć mogłoby sie wydawać, że Diva II SP jest konstrukcją nieodsprzęganą, bo nie widać nigdzie gumowych ringów, na których zwieszone jest subchassis w droższych modelach, to nie jest to do końca takie pewne. Subchassis, a właściwie wspomniane trzpienie są bowiem odsprzęgnięte w środku walców przez trzy warstwy sorbotanu. Ponieważ jednak jest to mocowanie ścisłe, tj. nie da się wyczuć ruchu w tym miejscu, równie sensowne jest powiedzenie, że to gramofon nieodsprzęgany. Ostatnią warstwą zmniejszającą wibracje jest płat sorbotanu pod nóżkami.

Talerz, ważący 6,3 kg, wykonano z grubego płata aluminium lakierowanego, podobnie jak i cały gramofon, na czarno. Nie ma tu subtalerza, choć moment obrotowy przenoszony jest nie na obwód talerza. To jeden z "patentów" Conrada Massa, którego trzyma się we wszystkich swoich gramofonach - talerz od spodu wyfrezowany jest tak, aby utworzyć coś w rodzaju subtalerza, będącego jednak integralną częścią głównego talerza. I właśnie na tę "wypustkę" przenoszony jest moment obrotowy. Talerz ma pośrodku duży otwór. Kładziemy go bowiem nie bezpośrednio na łożysku, a na aluminiowym elemencie o zwężających się ku górze bokach. Na jego górze przykręcono mosiężny element, tworzący ośkę na którą nakłada się płytę. Górną część talerza wykończono, przyklejoną do niego, grubą matą korkową. Płytę dokręca się ciężkim dociskiem, wziętym wprost z droższych modeli tej firmy.

Synchroniczny silnik AC stawia się obok, nie jest związany z podstawą. W pozostałych gramofonach Avida silnik jest łączony z chassis za pomocą gumowych ringów. Odsprzęgnięty jest jednak od subchassis, które "wisi" na kolejnych ringach. Tutaj tak efektywnego odsprzęgnięcia nie ma, dlatego silnik jest osobno. Bardzo ważne będzie więc to, na czym gramofon i silnik postawimy.
Silnik obudowano solidnym odlewem ze stali. Na jego osi umieszczono aluminiowy wałek z dwoma "talerzykami". Diva II SP otrzymała bowiem ulepszony sposób przenoszenia momentu obrotowego - za pomocą dwóch pasków napędowych, a nie jednego ("twin belt drive").
Chyba najważniejszą zmianą w stosunku do starszych wersji Divy jest jednak zasilacz silnika. Ma on postać osobnego urządzenia, z dużą, srebrną gałką na przedniej ściance, którą wyłączamy zasilanie. Obok gałki umieszczono dwa małe przyciski, którym towarzyszą dwie diody LED. Pierwszym przyciskiem uruchamiamy silnik, a drugim zmieniamy prędkość obrotową - do dyspozycji mamy 33,3 oraz 45 rpm. Na specjalne zamówienie dostępna jest opcja 78 rpm. Przy zmianie prędkości zmienia się też kolor jednej z diod - z czerwonego na zielony.
Zasilacz jest w istocie generatorem sinusoidy połączonym z układem DSP, cyfrowym serwo, kontrolującym prędkość obrotową. Z silnikiem łączy go dość długi kabel zasilający.

Dystrybucja w Polsce:

Intrada s.c.

Kontakt:
ul. Szewska 18a | 61-760 Poznań
tel. +48 (0…61) 662 40 98 | tel. kom. +48 501 454 880

e-mail: info@intrada.pl

Strona internetowa: www.intrada.pl



Pobierz tekst w PDF




System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor AIR V-edition (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Polaris III [Signature Version] + zasilacz AC Regenerator, (wersja z klasycznym zasilaczem, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Soulution 710
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harbeth M40.1 Domestic (test TUTAJ)
  • podstawki pod kolumny: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
  • słuchawki: HiFiMan HE-6, Sennheiser HD800, AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω
    (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Acrolink Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo
    (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9300 (wszystkie elementy, recenzja TUTAJ) | Harmonix X-DC350M2R Improved-Version (recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate
  • stolik SolidBase IV Custom; opis TUTAJ
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • platforma antyrezonansowa Acoustic Revive RAF-48 (pod odtwarzaczem CD, recenzja TUTAJ)
  • platforma Pro Audio Bono pod wzmacniaczem Leben CS300 [Custom Version] (recenzja TUTAJ)
  • wkładki gramofonowe: Miyajima Laboratory KANSUI (test TUTAJ), Miyajima Laboratory SHIBATA (test TUTAJ), Denon DL-103SA (test TUTAJ)