Data publikacji: 1. sierpnia 2012, No. 100
|
|
Caia Brockmana zobaczyłem po raz pierwszy w czasie wystawy High End 2012 w Monachium (czytaj TUTAJ). Duży, w sensie spory facet z burzą włosów coś komuś spokojnie tłumaczył. Może bym się nawet tym nie zainteresował, bo na stoisku właściwie nic nie było, gdyby nie stosik pisma, którego nigdy wcześniej nie widziałem - niemieckojęzycznego magazynu "FIDELITY".
Okazało się bowiem, że monachijska wystawa była miejscem debiutu, chyba najmłodszego na rynku, drukowanego pisma traktującego o audio. Tak - DRUKOWANEGO!!! W czasach, kiedy wszyscy przenoszą się do Sieci, bo tam jest przyszłość, tam jest najwięcej zainteresowanych, "odpalanie" pisma drukowanego może się wydać szaleństwem. I może tak jest, ale tylko "może"...
Pracujący wcześniej w innych niemieckich pismach Cai (przede wszystkim w "Image HiFi"), grający na basie muzyk może mieć jednak nosa co do tego, czego ludzie potrzebują. Bo choć Sieć jest i coraz bardziej będzie źródłem podstawowych informacji, to jednak pismo drukowane jeszcze przez długo będzie zaspokajało nasza potrzebę kontaktu z fizycznym obiektem. Widzę to po sobie - choć od ponad ośmiu lat prowadzę pismo internetowe, współpracują z innymi tego typu pismami, jak "6moons.com" czy "Enjoy the Music.com", to jednak uwielbiam odpakowywać, zamawiane w prenumeracie "Stereophile'a" i "Hi-Fi News & Record Review" (prenumeruję też kilka innych pism, ale - moim zdaniem - w drukowanej prasie anglojęzycznej to najważniejsze tytuły).
I być może to jest jakaś szansa dla "FIDELITY". Musi to by jednak prawdziwie specjalistyczny tytuł, podchodzący do sprawy na swój własny sposób, różniący się od innych tytułów na rynku. A rynek niemiecki jest kompletnie dla mnie niezrozumiały i pod tym względem nieznany. Oczywiście znam pisma typu "Audio", "Stereo", "Stereoplay", "Image HiFi" czy "LP". Kiedy jednak chciałem przeprowadzić wywiad z naczelnym któregokolwiek z tych pism, to albo nikt nie odpisywał, albo łapałem kontakt, który zaraz się urywał. Poprosiłem o pomoc kilku ludzi z Niemiec, ludzi z kontaktami i pozycją, na co wszyscy odpowiedzieli to samo - żebym dał sobie spokój, bo to jakaś "rzeźnia". O co im chodziło - nie wiem, ale zapewne o ogromne zamieszanie na niemieckim rynku prasy specjalistycznej. Cai, startując w takim momencie z nowym pismem, albo nie wie, co robi, albo wprost przeciwnie - wie dokładnie o co w tym wszystkim chodzi i stara się tę sytuację wykorzystać...
W każdym razie, naczelny "FIDELITY", mimo obłożenia robotą (rozkręcanie pisma to jakiś koszmar logistyczny) znalazł czas na to, aby odpowiedzieć na kilka moich pytań.
Wojciech Pacuła: "FIDELITY" to zupełnie nowy magazyn - czy mógłbyś powiedzieć, dlaczego z nim wystartowałeś właśnie teraz, w świecie zanurzonym w sieci?
Cai Brockman: "FIDELITY" to kompletnie nowe przedsięwzięcie, od samego spodu, a pojawienie się pierwszego numeru świętowaliśmy tydzień przed wystawą High End 2012 w Monachium. Zespół wydający pismo to fantastyczny miks starszych i młodszych ludzi. Choć... "FIDELITY" jest wprawdzie całkowicie nowym pismem, to ma już za sobą długą historię. I myślę, że robimy to dobrze, ponieważ jesteśmy inni, robimy to inaczej niż pozostali.
A co takiego robicie inaczej?
"FIDELITY" pokazuje najlepszy sprzęt w miejscu - i w sposób - w jaki jest naprawdę używany, tj. w "realnym życiu". Robimy zdjęcia w pokojach naszych recenzentów, a nie w studio. I piszemy dokładnie o tym jak recenzent odbiera dany produkt, kiedy go używa. Dzielimy sie z czytelnikami częścią swojego bycia z high-endowym sprzętem. I mamy też najlepszych dziennikarzy! Obiecujemy fakty i zabawę bez kompromisów.
Czym "FIDELITY" różni sie od innych niemieckich pism?
Chodzi przede wszystkim o podejście do sprzętu i zdjęć - "FIDELITY" jest bliżej realnego życia, nie ma tu studyjnego "wychłodzenia". Tak naprawdę, to "FIDELITY" pokazuje prawdziwy świat miłośnika muzyki, opowiada i pokazuje realne przeżycia mające swoje źródło w interakcji z topowymi urządzeniami audio. Ale też niekoniecznie piejemy nad drogimi urządzeniami, dołując tańsze. Mówimy naszym czytelnikom, co naprawdę się dzieje, o co naprawdę chodzi - a także, jak poprawić dźwięk.
Powiedz proszę, coś o sobie i o magazynie.
Jestem maniakiem hi-fi odkąd skończyłem 13 lat, a dwa lata później dostałem pierwszy prawdziwy system stereo. W wieku 18 lat, w 1983 roku odkryłem CD i zostałem poddany "analogizacji" (ponownie) w roku 1984 z Linnem LP12. Przez lata pracowałem w Hamburgu w salonie high end, potem prowadziłem swój własny sklep high end w Berlinie i w końcu zostałem dziennikarzem audio. Przez 15 lat pisałem dla najbardziej znanych pism niemieckich. I muszę się do czegoś przyznać: MUZYKA była i zawsze BĘDZIE dla mnie najważniejszą (a właściwie drugą najważniejszą) rzeczą na świecie. Muzyka nakręca mnie, to moja pasja, moje życie. Jest także siłą napędzającą nasz nowy magazyn "FIDELITY", pismo, którego jestem współzałożycielem. Poza hi-fi zajmuję się także grą na gitarze, jestem basistą w dwóch bardzo dobrych zespołach - w Hamburgu i Berlinie. Gramy wszystko, co znajduje się pomiędzy bluesem i hard rockowymi riffami; w moim biurze mam kompletny zestaw perkusyjny. Z drugiej strony, moja żona gra na harfie i fortepianie na naprawdę wysokim, profesjonalnym poziomie. Tak więc jestem otoczony przez graną na żywo muzykę - i wciąż czerpię z tego radość! Może da się to wyczuć czytając i przeglądając "FIDELITY"...
Chciałbym, żebyś powiedział mi coś o niemieckim rynku - prosiłem o wywiad wielu ludzi i nikt nie chciał ze mną rozmawiać, jak gdyby coś złego się tam u was działo. Mam rację?
Tak, masz absolutną rację - coś złego się u nas dzieje. I właśnie dlatego mamy nadzieję wraz z "FIDELITY" wnieść trochę dobra do rynku audio.
A coś więcej, mógłbyś być bardziej rozmowny?
Cóż, cały rynek hi-fi (taki, jaki znamy gdzieś od 1980 roku) od lat wciąż się pogarsza. Ceny za dobry sprzęt rosną, wielu sprzedawców wypadło z rynku i następni wypadają, a internet całkowicie zmienił podejście do uzyskania "informacji". Większość dealerów hi-fi nic nie robi, żeby (ponownie) zainteresować ludzi wysokiej jakości odtwarzaniem muzyki, a potrafią tylko narzekać, że źle się dzieje. A niemieckie pisma robią wszystko na co je stać, żeby zignorować wszystkie te fakty, większość z nich nie zmieniła się ani na jotę przez ostatnie 15 lat. To czas na to, żeby ponownie zainteresować ludzi hi-fi. I tak - szczególnie tych z iPodami, iPhone'ami i iPadami. Dookoła jest więcej muzyki niż kiedykolwiek wcześniej.
Powiedz proszę jeszcze coś o niemieckich pismach - naciskam, bo nieźle znamy pisma anglojęzyczne, a niemieckie już niezbyt...
Najbardziej oczywista rzecz jest taka: jest ich wiele. W Niemczech mamy chyba najwięcej pism audio w relacji do liczby ludzi, którzy mówią danym językiem. I ponieważ nie potrafiliśmy znaleźć odpowiedniego balansu między "hi-fi Ferrari" i "realnym hi-fi" w jednym z tych pism [zakładam, że chodzi o "Image Hi-Fi" - przyp. red.] założyliśmy " FIDELITY" jako świeżą mieszankę wszystkiego co powinniście wiedzieć i czym jesteście zainteresowani.
Sory, ale nie będę się publicznie wypowiadał o moich kolegach z Niemiec. Wielu z nich to naprawdę fajni ludzie i po prostu utknęli w konkretnych schematach, jak coś się robi itp., nie mają więc przyzwolenia na to - a część pewnie nawet nie chce - żeby dokonać niezbędnych zmian po to, aby pozyskać nowych czytelników.
Zauważyłem w twoim systemie odniesienia starsze urządzenia - jesteś zwolennikiem "anachrofilii"? Na przykład, dlaczego korzystasz ze starego gramofonu Garrarda?
Cóż, nie nazwałbym tego w ten sposób. Poza tym, to nie jest tak do końca "system referencyjny" - w moim domu mam przynajmniej dwa, całkowicie od siebie różne, systemy.
|
I w jednym z nich mam trochę starych urządzeń - ale DOBRYCH starych urządzeń. Nie mam żadnych problemów z nowoczesnymi produktami, wysokiej rozdzielczości audio kontrolowane z iPAD-a jest znakomite. Kocham jednak także parę starszych urządzeń, od QUAD-a, Shindo, Ortofona czy Garrarda. Tak naprawdę, to model 301 tego ostatniego jest w moim domu jedynym działającym gramofonem. Już wkrótce dołączy jednak do niego nowa maszyna. I, w końcu, serwer muzyczny.
Co myślisz o przyszłości audio?
W pewien piękny dzień wielu młodych ludzi, którzy "słuchają" swoich iPodów przez słuchawki odkryje, że jest o wiele więcej muzyki w ich plikach niż by się mogli spodziewać. To szansa dla high endu, aby pokazać tym młodym ludziom o co w tym chodzi i ich "przechwycić". Tym bardziej, że granie muzyki z winylu znowu jest cool i zapewne pozostanie takie na zawsze. Dlatego też zawsze będzie dostępny dobry sprzęt analogowy. Na prostej drodze do stania się cool jest audio oparte na komputerze - szczególnie dużo radości może przynieść dobrej jakości radio internetowe. Tak - radio!
A co z plikami wysokiej rozdzielczości - czy to przyszłość?
Właśnie się dowiedziałem, że kilka dużych wytwórni muzycznych podjęło współpracę z HiResAudio i Linn Records, a jest też Society Of Sound firmy Bowers&Wilkins i być może już wkrótce dołączy do tej grupy iTunes Apple'a. ...A to wszystko są dobre wieści, ponieważ software napędza hardware, a muzyka hi-res napędza działkę high end. Naprawdę mi się to podoba!
Czy jest przyszłość dla CD?
Jeśli miałbym być szczery, to CD zdecydowanie nie jest już cool. Jeśli masz dobry odtwarzacz CD i kolekcję płyt CD, to je zatrzymaj.
Czego słuchasz w domu, dla relaksu?
To zdecydowanie zależy od tego, w jakim jestem nastroju. To może być cokolwiek - od Elli Fitzgerald do Felixa Mendelssohna Bartholdy'ego, od AC/DC do Boba Marleya, od Ericha Wolfganga Korngolda do Red Hot Chili Peppers. To dlatego mam tysiące płyt. Poza tym uwielbiam głęboką ciszę letniego dnia w Szwecji czy Norwegii, bez żadnej muzyki, tylko ze słodkimi dźwiękami natury w moich uszach. Z drugiej strony często myślę o nowej linii basu dla mojego bandu, ale ostatecznie to nie jest idea kryjąca się za słowem "relaks", prawda?
Czego pisma internetowe mogłyby sie nauczyć od drukowanych i vice-versa?
To zbyt rozległe pytanie, żeby dało się na nie odpowiedzieć w kilku słowach, przede wszystkim ze względu na różnice między czytelnikami, a także różnymi oczekiwaniami stawianymi przed tymi dwoma, różniącymi się od siebie, koncepcjami wydawniczymi.
Jaki jest więc twój sposób na wydawanie pisma?
Moim zdaniem "FIDELITY" łączy to, co najlepsze obydwa światy: czytelnicy wersji drukowanej będą korzystali z dodatkowych materiałów, które będziemy umieszczali na naszej stronie, np. Story Plus czy Show Reports. Odwiedzający naszą stronę internetową będą korzystali z codziennie umieszczanych tam newsów i stale uzupełnianych informacjami, których po prostu nie jesteśmy w stanie dostarczyć "na czas" w naszym dwumiesięczniku. No i jest też wersja "FIDELITY" do ściągnięcia z sieci, a ta jest połączeniem obydwu tych wersji.
Jakie magazyny audio czytasz?
Zazwyczaj staram się dokładnie zagłębić w każdy magazyn audio, jaki wpadnie mi w ręce po to, aby poczuć przyjemność płynącą z trzymania w ręku drukowanego magazynu. Nawet jeśli nie rozumiem ani słowa, bo pismo jest z Japonii czy Norwegii. Tak naprawdę, to nie czytam dokładnie słowo po słowie żadnego magazynu - oczywiście poza moim "FIDELITY"...
Jaki rodzaj muzyki granej na żywo lubisz, tj. czego najczęściej słuchasz poza domem?
Przede wszystkim gram na basie (i śpiewam też w chórkach) w dwóch moich rockowo-bluesowych bandach. I naprawdę uwielbiam stać na scenie! Z drugiej strony, moja żona gra profesjonalnie na harfie, jest nauczycielką gry na fortepianie i często wyjeżdża na tourne po całym świecie różnymi zespołami grającymi muzykę baroku. Mój syn całkiem dobrze radzi sobie z fortepianem i właśnie przerzuci się z perkusji na gitarę akustyczną. Tak więc wokół mnie wciąż jest mnóstwo żywej muzyki, każdego dnia. I kocham to.
Ale lubię też koncerty, z niemal każdego rodzaju muzyki od Bacha, Wagnera i Arvo Pärta do Joe Jacksona, Raya Browna i Joe Bonamassa. Kocham też jazz grany przez big-bandy.
Na mojej liście wszechczasów są The Mingus Bigband w klubie Ronniego Scotta w Londynie, The Brian Setzer Orchestra w Monachium, The Presidents Of The United States Of America, wymiatająca w maleńkim, niezależnym klubie w Berlinie Kreuzbergu, AC/DC na Olympic Stadium w Monachium, a także Peter Gabriel na Waldbühne w Berlinie. I zawsze i wszędzie orkiestra barokowa, z moją żoną grającą na harfie...
Zauważyłeś ruch wokół magnetofonów szpulowych? Czy to jest źródło OSTATECZNE?
Istnieją oczywiście hardcorowi fani magnetofonów szpulowych i naprawdę rozumiem ich preferencje, dopóki mają dostęp do kopii taśm-matek. To niebywała rzecz, czasami oferująca fantastyczną jakość dźwięku. Ale, jeśli mam być szczery: jeśli każdy wykona swoja pracę jak należy, można osiągnąć znakomitą jakość dźwięku z plikami wysokiej rozdzielczości, nawet jeśli to nie jest cyfrowa kopia analogowego źródła. Nie ma czegoś takiego, jak "źródło OSTATECZNE", ponieważ jest więcej niż jedna droga do dobrego nagrania. Która jest najlepsza? Przykro mi - to zależy od zbyt wielu rzeczy. Zajrzyj do studia nagrań, a zobaczysz, dlaczego.
Czy wierzysz w ideę "dźwięku absolutnego"?
Przede wszystkim "the absolute sound" jest tym, czego po dźwięku absolutnym oczekujesz. W przypadku instrumentów akustycznych to najlepsze miejsce w sali koncertowej - lub w miejscu o dobrej akustyce - w czasie, kiedy orkiestra (zespół) wykonuje twój ulubiony utwór. W przypadku muzyki elektronicznej jest tylko jedna referencja: sposób, w jaki to sobie wymyślił inżynier dźwięku, siedząc w swoim fotelu za stołem mikserskim. Jesteś szczęściarzem będąc inżynierem dźwięku...
Jak uważasz - czy magazyny audio powinny być mocno ukierunkowane, wyspecjalizowane, czy szeroko otwarte na wszystko co jest na rynku?
To zależy tylko od tego, jak dane pismo zostało wymyślone.
Podrzuć naszym czytelnikom 10 albumów, które najbardziej lubisz i których właśnie słuchasz.
No cóż, z 1000 innych albumów wybieram 10 ulubionych przeze mnie w tej chwili, w porządku alfabetycznym:
- The Beatles: The Beatles (The White Album)
- Deep Purple: Machine Head
- Gabriel Fauré: Requiem, Op. 48
- Ella Fitzgerald: Sings The Cole Porter Songbook
- Massive Attack: Blue Lines
- Albrecht Meyer: Auf Mozarts Spuren
- Joni Mitchell: Travelogue
- Jaco Pastorius: Invitation
- The Police: Regatta De Blanc
- ZZ Top: Degüello
|