pl | en
Reportaż
Wystawa
HIGH END 2012

Organizator:
High End Society e. V.

Miejsce:
M,O,C, Munich ǀ Lilienthalallee 40
80939 Munich | Germany

Czas:
3-6 (czwartek-niedziela) maja 2012

Godziny otwarcia:
10.00-18.00

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Data publikacji: 16. maja 2012, No. 97




Dziennik pisany M,O,C,-ą

3 maja, czwartek, 3.15
To nie jest godzina dla ludzi. Bardziej dla nietoperzy. Tak, tak, wiem – niektórzy ludzie w nocy pracują. Sam przez jakiś czas pracowałem na zmiany, a potem w systemie „zadaniowym”, co także oznaczało pracę w nocy. Te doświadczenia tylko potwierdziły to, co wiedziałem już wczesnej – w nocy się śpi, a nie pracuje.
Jednak wstać muszę, bo o 3.30 przyjeżdża po mnie znajomy i jedziemy na lotnisko. Lecimy do Monachium, na największe w Europie, a pewnie i na świecie targi high-endu. Pomijam CES, IFĘ i wystawy w Chinach, bo to wystawy sprzętu wszelakiego, nie tylko audio.
Tak się jednak składa, że jedziemy nie na Balice, do których mam 20 min., a na lotnisko Katowice-Pyrzowice. To lotnisko „katowickie” tylko z nazwy – od stolicy Górnego Śląska jest dobra godzina jazdy. Wolałbym lecieć z Krakowa, ale ceny tym były razem zaporowe – wylot i powrót do Pyrzowic jest dwukrotnie tańszy.

5.00
Lotnisko w Pyrzowicach bardzo ładne – niewielkie, ale sensownie urządzone i jakieś takie funkcjonalne. Balice to przy nim mały, brzydki, niefunkcjonalny kurnik. Dlaczego u nas nie da się wybudować czegoś podobnego?

6.00
Lot Lotu, że tak powiem (w filmie Czego pragną kobiety z Melem Gibsonem, obok innych polskich plakatów reklamowych sprzed wojny jest też plakat LOT-u…). 20 osób, więc na 100% lot deficytowy. Ale z taką polityką sprzedaży biletów – im bliżej do wylotu, tym droższe – inaczej być nie mogło.

7.10
Puste lotnisko w Monachium, dobre śniadanie i kawa w Starbucksie. Ceny kawy identyczne, jak u nas. Czekamy na „shuttle bus”, autobus dowożący prosto na wystawę. Całkiem sporo ludzi z nami jedzie.

9.30
W zeszłym roku nie wpuścili mnie do hali przed 10.00, tym razem z wcześniejszym wejściem nie było problemu. Może dlatego, że to dzień dla dealerów, dystrybutorów i prasy – nie wiem. Wchodzę do Halle 3, tej po lewej. Wystawa w Monachium jest naprawdę duża, właśnie dzięki dwóm halom – nr 3 i 4. Nad nimi są duże powierzchnie o nazwie Atrium, ze stolikami, fotelami itp., gdzie można coś zjeść, wypić, porozmawiać. Wokół tych placyków są przejściowe pokoje, do których można wejść albo z placu, albo z drugiej strony, z korytarza. Pokojów wokół Atrium 4, tego nad Halle 4 jest dwukrotnie więcej. I jest tam jeszcze jedno piętro z pokojami.
Najwięcej wystawców jest jednak w halach. Wybudowano w nich małe boxy, a w nich rozstawiono produkty, mały stolik do spotkań itp. Niektórym z boxów towarzyszą małe pokoiki do odsłuchów. Cienkie ścianki, nieduża powierzchnia itp. nie sprzyjają dobremu dźwiękowi, ale czasem można się przyjemnie rozczarować. Tak było zaraz na początku. Wszedłem do pokoju firmy Onda Ligera i usiadłem oczarowany. Drewniane, albo lakierowane ścianki przednie urządzeń, nietypowe obudowy kolumn nie zapowiadały pełnego, ciepłego, organicznego dźwięku. Nie wiem, jakiej narodowości firma jest, ale ludzie mówili w niej po angielsku i niemiecku. Ale słyszałem też rosyjski. Albo mi się wydawało… Trzeba będzie to po powrocie sprawdzić.

W halach porusza się po „alejkach” noszących nazwiska sławnych muzyków i kompozytorów – Via Antonio Vivaldi, Charlie Parker Allee, Avenue Ella Fitzgerald etc.
Naprzeciwko wejścia mam dwie, skrajnie różne firmy – Pro-Ject i Antelope Audio. Ten pierwszy pokazuje w serii Box nowe, świetnie wyglądające urządzenia. Lepsze, większe, ładniejsze niż to, co było wcześniej. Mamy tam nowy przedwzmacniacz liniowy, gramofonowy, końcówkę mocy, odtwarzacz plików i DAC. Wszystkie mają dopisek RS.
Z kolei w Antelope Audio podziw budzi nowy, wypasiony przetwornik D/A, A/D i przedwzmacniacz w jednym, model Rubicon. Zintegrowano z nim ultra-precyzyjny zegar taktujący. Na wystawie pokazano piękną bryłę urządzenia, jednak to gotowe będzie dopiero pod koniec roku. Jak mówił Georgi Lazarov, właściciel firmy, na wystawie była tylko „choinka”.

9.50
Niedaleko od Pro-Jecta jest stoisko szwajcarskiej firmy DMA (Daniel Mayerthaler Assembly). Pisałem o niej w zeszłym roku – specjalizuje się w muzyce granej z komputera. Daniel Mayerthaler, właściciel, obiecał, że napisze dla „High Fidelity” artykuł na ten temat. To ciekawe przedsięwzięcie, doświadczony projektant i wsparcie Kurta Heckera, szefa High End Society, organizatora targów. Pan Hecker jest przedstawicielem DMA na rynki poza Szwajcarią.

10.00
Na Via Antonio Vivaldi, pod numerem A10, niespodzianka – nowy magazyn audio. „Fidelity” to pismo niemieckie, które właśnie wypuściło pierwszy numer. Ma wymiary podobne do tego, co robi „Image Hi-Fi”. To niespodziewany ruch, bo trend jest inny – przenoszenie się do internetu. Rozmawiam chwilę z naczelnym, panem Caiem Brockmanem, który obiecuje porozmawiać ze mną w późniejszym terminie pod kątem wywiadu. Dostaję trzeci numer pisma z autografem.

10.15
Wychodząc natykam się na pokoik Rogue Audio. Spotykam w nim właściciela, pana Marka O’Briena. To nasze pierwsze spotkanie, ale rozmawiamy, jakbyśmy się znali od lat – to niezwykle kontaktowy, bezpretensjonalny człowiek. A jest o czym – Rogue Audio ma w ofercie dwie nowości, wzmacniacze pracujące w klasie D – Hydra i Medusa. Pan O’Brien jest dumny z tego, co udało mu się osiągnąć i obiecuje podesłać jeden ze wzmacniaczy do testu.

10.30
Jadąc do Monachium przygotowałem wysokiej jakości wydruk kilku okładek „High Fidelity” z planem, że podpiszę je i wręczę właścicielom firm, których urządzenia się na okładkach znalazły. Taki drobiazg, a okazało się, że robi duże wrażenie i że ludzie doceniają tego typu gesty. Np. pan Frank Hayama, dyrektor zarządzający Furutecha, od razu zaproponował, że zapozuje z okładką do zdjęcia. To dobry pomysł, poproszę potem wszystkich pozostałych szefów i konstruktorów o coś takiego.
Idę do Hali 4.

10.55
Zaraz na prawo od przejścia z Hali 3 swoje stanowisko ma firma z Japonii – Oyaide – a tam czekają na mnie przyjaciele – Yoshi Hontai i jego syn, Elia Hontai. W zeszłym roku wpadłem na nich w Monachium przypadkiem, nie wiedziałem, że będą w Niemczech. Tym razem jesteśmy umówieni. Dzięki tym ludziom na świecie znane są takie marki jak Acrolink, Oyaide, Acoustic Revive, Leben, Musica i wiele, wiele innych. Robią świetną robotę! Mam dla nich okładkę wydania japońskiego z dedykacją.
Podchodzę do stoiska, ściskamy się z Yoshi (co, jak na Japończyka jest niemal histerią, ale co pokazuje dobrze jego wybaczający charakter i wielkie serce), a zaraz potem jestem ciągnięty do innego Japończyka obecnego na stoisku. I za chwilę kłaniam się panu Satoru Murayama, właścicielowi i głównemu konstruktorowi firmy Oyaide Elec. Co., Ltd. Wielkie przeżycie! Tym bardziej, że towarzyszy mu pan Hayato Ishiguro, dyrektor zarządzający firmy, który za chwile pokaże mi najnowszy kabelek firmy – USB. Robimy sobie wspólne zdjęcie, dziękuję za świetną robotę i pędzę dalej. Z obietnicą wywiadu.

11.15
Niedaleko jest bowiem stanowisko firmy Harbeth, na którym obecny jest pan Alan Show, obecny jej właściciel i konstruktor odpowiedzialny za moje ukochane Monitor 40.1. Widzę jednak, że rozmawia z Alanem Sircomem, naczelnym „Hi-Fi+”. Do Alana pisałem kilka razy w sprawie wywiadu, ale się nie odezwał. Nie chcę jednak przeszkadzać, wrócę później.

11.30
Wracam na Lenny Kravitz Drive w Halle 4, żeby spotkać się z Alan Showem. Jest wolny, więc wbijam, przedstawiam się i dziękuję za serce, które włożył w (i do) M40.1. Słyszę je codziennie, pulsujące, napędzające mój system… Pan Shaw zna moje testy, więc łatwiej nam się rozmawia. Jednak pierwsze pytanie, jakie mi zadaje nie ma nic wspólnego z audio: „Powiedz mi proszę, co takiego zrobiliście Litwinom, o co w tym wszystkim chodzi?” Widząc moją zbaraniałą minę wyjaśnia, że właśnie rozmawiał z dystrybutorem czy dealerem z Litwy (nie jestem pewien), który na wspomnienie o Polsce okazał wyraźną niechęć.
I jak tu na takie pytanie odpowiedzieć? Jak pokrótce wyjaśnić związki między naszymi krajami? Czy zrozumie wagę takich wydarzeń, jak powołanie na tron Polski Litwina, Władysława, który zapoczątkował najświetniejszą polską i jedną z największych europejskich dynastii – Jagiellonów? Czy doceni działający przez stulecia projekt realnej unii między dwoma krajami? Unii powołanej przy obopólnej zgodzie i w imię obopólnych korzyści? A z drugiej strony jak mówić o polonizacji Litwy, o tym, że mówienie w języku litewskim odbierane było jako coś gorszego? A co z rajdem gen. Żeligowskiego, dzięki (przez???) któremu Wilno, stolica Litwy znalazło się w granicach II Rzeczypospolitej? Przecież nie pomieści mu się w głowie, że na Litwie nie ma dwujęzycznych nazw miejscowości, choć prawo unijne do tego swoich członków zobowiązuje … Nie, tego się nie da wyjaśnić na gorąco. Bąkam więc kilka wyjaśnień. Ostatecznie ja w tym udziału nie brałem. Urodziłem się tu i teraz. Ale czy zrozumiał? A może jednak? Może Anglik mający za miedzą Szkotów, Walijczyków i Irlandczyków zrozumie tę zagmatwaną historię?
Na koniec proszę Alana o pozowanie i nie zdążam trzasnąć zdjęcia, kiedy Alan się wygłupia. Potem nie chce tego powtórzyć. Może następnym razem będę szybszy. Idę na górę, ale na ukos, do Atrium 4.1 OG.

12.00
Wchodzę do pokoju firmy EMT. Kultowe ramiona, wkładki i gramofony. Jej szef mówi, że właśnie umówił się z nowym polskim dystrybutorem. Ma nim być Audio Classics, dystrybutor firmy Miyajima. EMT to klasa, ogromna klasa!
Wychodząc z pokoju dostrzegam znajomą twarz – tak, to Steven R. Rochlin, naczelny magazynu internetowego „Enjoy the Music.com”. Przedstawiam się, on chyba też mnie kojarzy.

Rozmawiamy chwilę i kiedy schodzimy na wywiady, które publikujemy od stycznia w „High Fidelity”, kiedy mówię o tym, z jaką pogardą redaktorzy pism drukowanych odnoszą się do pracy w necie widzę, jak zaczyna się uśmiechać. „Wojtek, mówi – w wywiadzie powiem ci, co o tym myślę. Gwarantuję ci, że to będzie wywiad kompletnie inny niż poprzednie. Nie zawiedziesz się!” Wygłupia się przez obiektywem aparatu i lecimy, każdy do swoich zajęć.

13.00
Po przeciwnej stronie Atrium, w bocznym korytarzu wchodzę najpierw do pokoju Audio Physica, a potem do pokoju firmy Aesthetix. Myślę o nich w jednej linijce, bo w obydwu mamy niemal identyczny zestaw – kolumny Audio Physic Virgo 25plus i elektronika Aesthetixa. W obydwu pokojach grało po prostu obłędnie. Po raz pierwszy słyszałem tak dobrze brzmiące kolumny Audio Physica! I, co ciekawe, w obydwu kolumny były ustawione zupełnie inaczej. W pokoju AP ich konstruktor, pan Manfred Dietrich, ustawił je według swoich zaleceń, tj. były rozstawione szeroko i stały blisko słuchaczy. W pokoju Aesthetixa pan Jim White, właściciel i konstruktor firmy, ustawił je klasycznie. I powiedziałbym nawet, że to drugie ustawienie było ciut lepsze. Pytałem pana White’a, jak to zrobił, na co tajemniczo się uśmiechnął i odparł, że Manfred pytał go o to samo… Zaraz potem jednak pokazał mi o co chodzi – o mikrodostrojenie. Przestawiał kolumny co jeden-dwa centymetry, aż dźwięk „zaskoczył”. I tyle. W obydwu pokojach to był Dźwięk Wystawy. Zaraz potem dostrzegam pana Dietricha, jak wchodzi do pokoju Aesthetixa i z zaciekawieniem słucha muzyki. To dobry znak – konstruktor, który się uczy, który potrafi przyjąć coś z zewnątrz jest kimś więcej niż tylko wyrobnikiem.

13.40
Biegnę piętro wyżej, do Atrium 4.2 OG. Na początek wpadam do pokoju, w którym gra coś tak dobrze, że trudno jest z niego wyjść. I widzę kolumny X Diamond firmy Estelon. Wyglądają jak wazony, ale w pozytywnym sensie. Świetnie, świetnie to gra. Nie „przeszkadza” w tym fakt, że kolumny napędzane są przez najnowszą elektronikę Ole Vitusa, firmy Vitus Audio. Kable – Kubala Sosna, a kondycjoner sieciowy od firmy Running Springs. Gra świetnie – głęboko, w nasycony sposób, ale z detalami. Jest dobrze.

Ale po chwili z boku dostrzegam źródło – to odtwarzacz LOIT Passeri, który niegdyś testowałem i który znalazł się na jednej z naszych okładek. Rozejrzałem się więc dokładniej i dostrzegłem gościa, który mógłby mi coś powiedzieć o odtwarzaczu – czy to nowa wersja itp. Popatrzyłem na jego plakietkę, on na moją i choć nie rzuciliśmy się sobie w ramiona (może następnym razem), to z rozmachem, przez dłuższą chwilę, potrząsaliśmy swoimi prawicami.
Okazało się, że specjalnie na High End z Passeri, prosto z Singapuru przyjechał szef firmy LOIT, pan KAM Lup Yong. Co za niespodzianka! A przecież coś mnie, jeszcze w Polsce, tknęło i wziąłem wydruk okładki z tym odtwarzaczem. Była jak znalazł…
Udało nam się chwilę porozmawiać, bo szef Loita chciał mnie zapytać o kilka rzeczy, m.in. co myślę o wejściu cyfrowym dla Passeri, czy USB, czy S/PDIF itp. Powiedziałem więc, że widziałbym tam zwykłe wejście S/PDIF. Jeśli USB, to tylko z możliwością apdejtu. Na dzisiaj sygnał 24/192 jest całkowicie wystarczający, ale jutro każde wejście USB będzie musiało przyjąć sygnał 32/384 plus sygnał DSD o dwukrotnie wyższej częstotliwości próbkowania. Dowiedziałem się za to, że nowe egzemplarze odtwarzacza są jeszcze dokładniej wykonywane, na maszynach CNC, że klapka pracuje w gładszy sposób itp. I że powstanie osobny DAC.

14.00
Pokój Colotube. To szwajcarska firma z niezwykle interesującym wzmacniaczem małżeństwa – Pia i Gino Colombo. Monobloki na lampach 300B Emission Labs napędzały kolumny innego szwajcarskiego producenta, Boenicke. Bardzo dobry dźwięk, bardzo dobry. Konstruktora nie było w pokoju, ale porozmawiałem z jego żoną. Może uda się załatwić coś w sprawie testu? Źródła dźwięku były dwa – odtwarzacz SACD szwajcarskiej firmy CH Precission D1 i laptop. Ten ostatni wysyłał sygnał do przetwornika D/A M2TECH Young. A z boczku stał… Kondycjoner polskiego Gigawatta. To się nazywa towarzystwo! Gigawatta widzę zresztą później w jeszcze dwóch, czy trzech pokojach. Za chwilę dowiaduję się, że jest duża szansa na CH Precision w Polsce, dystrybucją ma się zająć katowicki RCM. Zresztą podobnie jak dystrybucją kolumn Estelon.

14.15
Pokój z elektroniką z Cypru – firmą Aries Cerat. A źródłem były taśmy-matki i kopie pierwszej generacji. Okazało się, że odpowiedzialna za to jest firma Master Tape Sound Lab, z panem Todorem Dimitrovem na czele. W jakiś sposób udało mu się uzyskać od Kostasa Metaxasa jego taśmy-matki, nagrywane na bateryjnie zasilanym magnetofonie Stellavox SM8 wraz z licencją na ich kopiowanie i sprzedawanie. Taśmy puszczane były z pięknego, modyfikowanego przez pana Todorova magnetofonu studyjnego Studer A80. To propozycja dla nielicznych, ale, nie mam wątpliwości, że to jedyny sposób na to, aby obejść ograniczenia formatów – wszystkich formatów! A ten dreszczyk emocji, kiedy taśma ląduje na magnetofonie, kiedy ruszają wielkie, aluminiowe szpule! Pięknie to wygląda i świetnie gra. Pan Todorow, kiedy dowiaduje się, kim jestem, obiecuje przysłać mi kilka taśm do posłuchania. Nie mam szpulowca, ale przecież wciąż mam przyjaciół w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego, gdzie pracowałem i wiem, że wciąż mają jednego Studera do prac archiwizacyjnych (teraz muzykę grają z komputera). A w razie czego – Roger z RCM-u też ma – poproszę go, może uda się u niego zrobić spotkanie KTS-u?

14.30
Niżej, w Atrium 4.1 OG spotykam Kena Kesslera, jednego z najbardziej szanowanych redaktorów świata audio, piszącego dla „Hi-Fi News& Record Review”, autora kilku książek, teraz mojego znajomego. W zeszłym miesiącu przeprowadziłem z nim wywiad, w czasie którego obiecał mi podesłać swoją pierwszą książkę o marce QUAD, z dedykacją, jak również najnowszą o KEF-ie. Też z dedykacją. Szybko okazało się jednak, że będzie w Monachium i to od czwartku do niedzieli, więc możemy się tam spotkać i książki mogą zmienić właściciela.
Znałem Kena ze zdjęć, on mnie raczej nie. Pędzimy po różnych orbitach. Ale jest moją ambicją, żeby to kiedyś zmienić. W każdym razie podszedłem, przedstawiłem się i od razu zostałem obdarzony ciepłym uśmiechem i uważnym spojrzeniem. Te dwie rzeczy u Kesslera występują razem. I jeszcze mocny uścisk ręki. Trochę się obawiałem naszego spotkania po tym, jak surowo Ken mówił o pismach internetowych w wywiadzie, jaki mi jakiś czas wcześniej udzielił. Jak się okazuje – niepotrzebnie.
Po kilku słowach zauważyłem, że tak naprawdę to wciąłem się w środek rozmowy. Autor książki McIntosh: "...for the love of music..." rozmawiał bowiem z miłą panią w wieku mojej mamy i przystojniakiem gdzieś w moich latach. Nie znałem ich, przeprosiłem, a Ken poprosił, żebym poszedł z nimi na stoisko KEF-a, tam podpisze mi książki i będzie git.

Zanim się to stało, zaczął rozmawiać z parą, z którą przyszedłem, pokazując w obydwu książkach, na czym polega ich przygotowanie, że wiąże się to z „rocznicowym” produktem danej marki, że potrzebne są rodzinne zdjęcia, wspomnienia, rozmowy itp. Kiedy drugi raz powiedział do swojej rozmówczyni „Marguerite” i rzucił, że modulometr na okładce wyglądałby po prostu idealnie, jakaś klapka się mi w głowie otwarła (może piąta klepka?) i spojrzałem na to, co się właśnie w mojej obecności odbywało z innej perspektywy: mój nowy znajomy rozmawiał własne z Marguerite Kudelski, szefową Kudelski Group i z jej szefem marketingu, panem Matthieu Latour o nowej książce – książce o Nagrze.
Chyba zauważyli moją głupią minę, bo pani Marguerite powiedziała po polsku „proszę bardzo” i całą sobą się uśmiechnęła. „Moja babcia mówiła ze mną wyłącznie po polsku – powiedziała – jak wejdę do polskiego sklepu, to rozumiem, o czym mówią. Sama znam tylko kilka zwrotów, ale mam do tego języka niezwykły sentyment.” I wszystko jasne. Tylko dlaczego jestem taki tępy? Dlaczego nie zrobiłem sobie z panią Marguerite zdjęcia? Nie poprosiłem o autograf, czy coś tam? - Sam nie wiem, najwyraźniej tępota przeważyła.

15.30
Wracam do Atrium 4.1 OG, do pokoju F112. Byłem tam wcześniej, ale nie miałem czasu, żeby zatrzymać się na dłużej. Teraz mam. Pokój zajmowany jest przez koreańską firmę Silbatone Acoustics. To firma specjalizująca się w restauracji i budowie kolumn tubowych, z lat 30. i wzwyż, przede wszystkim Western Electric. Używa do tego przetworników japońskiej firmy G.I.P. Na wystawie można było posłuchać kilku modeli ich tub, w towarzystwie wzmacniaczy lampowych własnego pomysłu. To był dźwięk, jakiego ze współczesnych kolumn nie da się uzyskać. Skala, jak na żywo, bez ograniczeń. Pomysł trudny do zrealizowania, ze względu na rozmiary kolumn, ale podziwiać należy ludzi, którzy się na to porwali. A jak się ludzie bawili! Wystawcy najwyraźniej byli już po kilku głębszych. Stojący z boku, świetny sprzęt otoczony był płytami, butelkami, kieliszkami. Tak, dokładnie tak powinna wyglądać zabawa z dźwiękiem. A mieli czym się cieszyć – przygotowali coś, do czego znakomita większość współczesnego audio aspiruje, a od czego odbija się, jak od szklanego sufitu. Później dowiem się, że jeden z polskich audiofilów zamówił obudowy jednej z największych konstrukcji tej firmy. Gdzie on to wciśnie?

16.30
Wracam do Halle 4, żeby pogrzebać w płytach. Stoisk jest w tym roku kilka, nie są wielkie, ale lepsza jest tego typu różnorodność niż jeden moloch. Ceny niestety wysokie, oj wysokie! Niczego nie kupuję, tym bardziej, że targam już dwie książki od Kena Kesslera. Kręcę się jeszcze przez jakiś czas, dorabiam zdjęcia i wychodzę.

17.00
Jeśli miałbym cztery dni na tę wystawę, to bym je wykorzystał. Ponieważ jednak mam tylko jeden, mam z góry zaplanowane, gdzie będę, z kim porozmawiam. Jest też margines na niespodziewane. Dzięki takiej organizacji jestem w stanie to wszystko ogarnąć. I rozkminić…

4 maja, piątek, 6.30
Z powrotem na lotnisku. Dobra kawa, drobne zakupy dla najbliższych. W domu najbardziej spodoba się kula z wodą i drobinkami brokatu, po potrzaśnięciu opadającymi na katedrę w Monachium. Kicz, ale cieszy. I o to chodzi.

12.00
Dom. Tak jak myślałem, kula rządzi.

[…]

6 maja, niedziela, 18.30
Musiałem spojrzeć na zdjęcia zrobione w Monachium, żeby sobie przypomnieć wszystkie zdarzenia, spróbować to jakoś ogarnąć. Szybko przerzuciłem też strony pism internetowych, które na bieżąco relacjonowały to wydarzenie. Jak zwykle okazało sie, że w wielu miejscach nie byłem, pomimo że bardzo się starałem wpaść, przynajmniej na chwilę do każdego pokoju, wszędzie zrobić zdjęcia. To jednak kolejna moja wystawa High End, gdzie mi się to nie udało. Z drugiej strony widzę, że mnie z kolei udało się podejrzeć, zaobserwować rzeczy, których inni nie widzieli, albo których – jak mi się wydaje – nie zrozumieli. Najwyraźniej jakaś równowaga musi być.
Patrząc na to, co zostało w Monachium pokazane, o czym się mówiło, chciałbym się pokusić o kilka generalizacji i małe podsumowanie. Chociaż, muszę to przyznać, tym razem było to trudniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Audio bardzo się bowiem zdywersyfikowało i da się wyczuć kilka, często przeciwstawnych trendów.

Jeden związany jest z powrotem do korzeni. Choć anachrofilia (określenie „wynalezione” przez Kena Kesslera i rozpropagowane przez Arta Dudleya) była obecna w audio od lat 80., to jednak był to marginalny trend. W Monachium odnowione Garrardy, Thorensy, kolumny bazujące na pomysłach z lat 30., magnetofony szpulowe itp. rządziły. Co więcej – rozwiązania te dawały bardzo dobry, czasem genialny dźwięk.
Skąd to się bierze? Moim zdaniem jest to reakcja na coś innego – na technologiczną biegunkę (sorry za to określenie). Do tej pory techniczne innowacje, nowości, produkty związane z komputerami omijały audio i odbijały się na nim tylko rykoszetem, nigdy wprost. Można było spokojnie nadążyć za zmianami. Wraz z rewolucją w źródłach, z rosnącą dominacją odtwarzaczy plików, komputerów w roli źródeł dźwięku, z nowymi przetwornikami, komplikacja systemów audio wzrosła do tego stopnia, że zaczęła dominować nad przyjemnością słuchania; środek zdominował cel.
I anachrofilia byłaby reakcją właśnie na to – powrotem do prostej konfiguracji, do zrozumiałych rozwiązań, do prostych (w sensie: 'purystycznych') sytuacji. Z punktu widzenia psychologii sprawa wydaje się więc zrozumiała. A że przy tym odkrywamy na nowo coś, co się gdzieś w latach 70. i 80. zagubiło? Tym lepiej dla nas...

Druga rzecz związana jest ze źródłem jako takim. Choć widziałem to już wcześniej i o tym pisałem, w tym roku było to coś zupełnie normalnego – na równych prawach pracowały obok siebie gramofony, odtwarzacze CD i odtwarzacze plików lub komputery. I to niezależnie od tego, czy chodziło o nowoczesne systemy ze wzmacniaczami w klasie D, czy też ultra-purystyczne wzmacniacze SET i kolumny tubowe. Ciekawe, że niemal niewidoczne były odtwarzacze SACD. W wielu pokojach można było za to spotkać magnetofony szpulowe, z kopiami 1. generacji.
Kolejnym elementem tej układanki, ładnie zazębiającym się z poprzednimi jest autentyczna eksplozja systemów słuchawkowych i niewielkich przetworników D/A, najczęściej zintegrowanych ze wzmacniaczami słuchawkowymi. To oczywiste pokłosie popularyzacji komputerów w roli źródeł, ale także wejście do świata audio, prawdziwego audio, a nie udawanego, świata komputerowego (myślę o użytkownikach). Myślę, że wielu komputerowców wreszcie zrozumiało różnicę między kartą muzyczną, a „dakiem” i doceniło zalety zewnętrznego, wysokiej klasy wzmacniacza słuchawkowego. A jeśli mamy dobry wzmacniacz słuchawkowy, to potrzebne są do tego dobre słuchawki, prawda? Firmy, które jeszcze tego nie dostrzegły, albo tego nie zrozumiały, są na straconej pozycji. Jeśli dołożymy do tego pewien procent użytkowników iPodów i innych przenośnych uradzeń, którzy są zaciekawieni możliwościami tkwiącymi w tych urządzeniach, okaże się, że ta część rynku audio może się stać kołem zamachowym dla całego audio. Jedyne, czego mi tym razem zabrakło to CanCan – podstawek dla słuchawek firmy Klutz Design. Trochę mniej piękna przez to było.

7 maja, poniedziałek, 19.00
Wrócę na chwilę do Kena Kesslera. Naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego branża audio ma tak mało dobrych publikacji książkowych, które by o niej mówiły, które by pokazywały jej korzenie, historię, nurty itp. A przecież na Zachodzie jest zarówno nieprzerwana tradycja hi-fi, mnóstwo materiałów, pisma audio mają kilkudziesięcioletnią tradycję, podobnie jak firmy produkujące audio. Tym większy szacunek trzeba mieć do tego, co robi Ken, duży szacunek!

23.00
Wywołałem zdjęcia z RAW-ów. Jak zwykle mogłyby być lepsze i jak zwykle zastanawiam się, czy jednak nie robić w przyszłym roku zdjęć z lampą. Od zawsze wystawy obsługuję przy pomocy światła zastanego, bez statywu, przy wysokim ISO. Ziarno straszne, kolory średnie, ale jest autentyczność. Nie wiem, może jednak zostawię tak, jak jest.

23.30
To chyba dobry moment na słowo o Dźwięku Wystawy. Jakość dźwięku na wystawie to wypadkowa mnóstwa czynników. Dlatego tym bardziej trzeba docenić te krótkie momenty, w których brzmienie systemu nagle do nas przemawia, kiedy nagle stajemy z otwartą buzią i po prostu słuchamy. Mnie zdarzyło się to w tym roku kilka razy. Tym wiekszy szacunek dla wszystkich, którym się to udało.

9 maja, środa, 12.00
Renate Paxe, opiekująca się wystawą od strony kontaktów z prasą przysyła podsumowanie wystawy. Wypunktowane wyglądają w następujący sposób:

  • więcej odwiedzających – łącznie to 14 671 ludzi,
  • 4427 ludzi z branży z całego świata,
  • ogromna ilość dziennikarzy,
  • wystawcy byli bardzo zadowoleni z wysokiej klasy ludzi z branży,
  • międzynarodowy charakter wystawy,
  • wiele innowacyjnych produktów.

Rok201020112012+/- w
stosunku
do 2011
Wystawcy258337366+ 8,6%
Powierzchnia wystawiennicza18 373 m²20 000 m²20 000 m²-
Akredytowani dziennikarze446437483+ 10,5%
Ludzie z branży384943984427+ 0,7%
Sprzedane bilety11 020968110 244+ 5,8%
Całkowita ilość zwiedzających14 86914 07914 671+ 4,2%