pl | en

Krakowskie Towarzystwo Soniczne | spotkanie № 130

PARTICIA BARBER
CAFÉ BLUE

S1TEP IMPEX RECORDS

Wydawca: Premonition/IMPEX RECORDS IMP-6035-1
Premiera/reedycja: 1994/2020
Format: IMPEX S1TEP, 2 x 180 g LP, 45 RPM

www.IMPEXRECORDS.com

MADE IN USA

Do recenzji przekazała firma: IMPEX RECORDS


KTS

Tekst: WOJCIECH PACUŁA Zdjęcia: Abey Fonn/Impex | Jim Anderson | Wojciech Pacuła


Spotkanie #130

16 czerwca 2021

KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE to nieformalna grupa melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkająca się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp. Pomysł na KTS narodził się w roku 2005. To już jego 130. spotkanie.

HWILĘ TO TRWAŁO – ZARÓWNO OD STRONY IMPEX RECORDS, jak i „High Fidelity”… A zaczęło się, jak to się zwykle zaczyna:

To był szalony rok – byliśmy w Impex Records dość mocno zajęci, ale i tak mieliśmy wiele opóźnień w produkcji. Mimo to z radością mogę ogłosić, że po 11 miesiącach negocjacji, we wtorek Patricia Barber i Impex Records podpisali porozumienie. Będziemy wyłącznym wydawcą dla audiofilskiej wersji jej płyty. Oczekujemy, że Café Blue 1Step pojawi się w końcu w połowie listopada. 1Step naprawdę brzmi niesamowicie i zachęcam Cię do porównania go z innymi reedycjami.

⸜ ABEY FONN, założycielka Impex Records, mail do redakcji

Już wyjaśniam – ABEY FONN jest założycielką i wydawnictwa IMPEX RECORDS, producentką muzyczną, odpowiedzialną za najnowszą wersję płyty PATRICII BARBER pt. Café Blue. Ze strony wytwórni sporo czasu zajęło, zanim udało się przekonać artystkę do nowej wersji, wydania w technice 1Step, a ze strony „High Fidelity” zanim przesyłka do nas dotarła, przeprowadziliśmy wywiady, zebraliśmy materiały i zanim byliśmy w stanie zebrać się do jej porównania z wcześniejszym wydaniem.

Wersja o której mowa została wytłoczona w procesie One-step (1Step), opracowanym niegdyś przez wytwórnie japońskie, a na Zachodzie po raz pierwszy zastosowanym przez amerykańską tłocznię RECORD TECHNOLOGY, Inc. (RTI); pierwszym tytułem wydanym w ten sposób był krążek Abraxas Santany, przygotowany przez wytwórnię MOBILE FIDELITY SOUND LAB w 2016 roku. Właśnie spojrzałem na stronę ebay.com i widzę, że sprzedający żądają za tę wersję od 2200 do 2800 dolarów amerykańskich plus kolejne 200 dolarów za przesyłkę i cło.

| ONE-STEP


TECHNIKA ONE-STEP opracowana została wspólnie przez japońską firmę NEOTECH i oraz amerykańską tłocznię RTI. Ma ona na celu poprawę jakości tłoczeń płyt winylowych. W klasycznej tłoczni od lakieru do gotowej płyty używa się trzech etapów pośrednich. One-step jest jednoetapowym procesem tłoczenia, który eliminuje negatywową matrycę służącą do tworzenia pozytywowych matryc. Z lakieru od razu wykonuje się matrycę, z której następnie tłoczone są winyle. Wadą tego procesu jest to, że z danego lakieru otrzymuje się tylko jedną matrycę, a z niej można wytłoczyć zaledwie od 500 do 1000 egzemplarzy płyty (z klasycznej – nawet ponad 10 000). Jeśli wydawca planuje większy nakład, każdy kolejny tysiąc musi mieć nową matrycę, co oznacza duże dodatkowe koszty.

www.RECORDTECH.com

CHOĆ PROCES ONE-STEP został opracowany przez firmy Neotech i RTI, to korzysta z niego obecnie kilka różnych wydawnictw. W jakiś czas po MoFi swój pierwszy tytuł w ten sposób wydała wytwórnia ANALOGUE PRODUCTIONS, był to The Jimi Hendrix Experience Axis: Bold as Love (ceny na ebay.com od 485 do 750), a kolejną była CRAFT RECORDINGS z tytułem Lush Life Johna Coltrane’a (od 500 do 700 USD). Jak widać, wydania One-step od razu stają się wydaniami kolekcjonerskimi i ich cena momentalnie wzrasta.

Chociaż proces jest ten sam i tłocznia w każdym z tych przypadków ta sama, każda z firm zaprojektowała dla niej swoje własne logo i wymyśliła własną nazwę, korzysta też z powiązanych z sobą masteringowców. I tak, w nomenklaturze Mobile Fidelity mamy do czynienia z ULTRADISC ONE-STEP (UD1S), Analogue Productions oferuje nam UHQR (Ultra High Quality Record), a Craft Recordings mówi o ONE STEP CRAFT SMALL BATCH. Najładniejsze logo i najciekawszą nazwę ma jednak Impex Records – płyta Patricii Barber otwiera jej ofertę z tego typu tłoczeniami, które będą nosiły nazwę 1STEP, stylizowaną na S1EP.

»«

| Kilka prostych słów…

RICK HASHIMOTO
Dyrektor tłoczni RTI

⸜ RICK HASHIMOTO, foto RTI

WOJCIECH PACUŁA Czy mógłby pan powiedzieć naszym czytelnikom, co jest tak wyjątkowego w RTI, że wasze tłoczenia są tak fantastyczne?
RICK HASHIMOTO Nasz zespół w Record Tech jest niesamowity. Mamy tam operatorów pras, którzy są czymś więcej niż zwykłymi operatorami maszyn i pracownikami produkcji. Poza wieloletnim doświadczeniem rozumieją, co składa się na dobre tłoczenie płyty i wielu z nich jest pasjonatami winylu (wyróżnienia – red). Uważam, że to ją wyróżnia spośród wielu innych tłoczni.

WP Czym maszyny RTI różnią się od innych?
RH Posiadamy 9 maszyn SMT „Accumold". Moim zdaniem potrafią one wykonywać najlepsze dostępne płyty i wielu audiofilów się z tym zgadza. Naszym zadaniem jest wydobyć z nich jak najwięcej. Po wytłoczeniu płyty równie ważne jest, aby ostrożnie się z nią obchodzić i ostrożnie ją pakować.

WP Co sądzi pan o „dźwięku" kolorowego winylu – czy różni się on od czarnego? Jeśli tak - dlaczego?
RH Kolorowy winyl może być tak samo cichy jak czarny. Czasami może mieć nawet znacznie cichszy szum przesuwu. Ale równie dobrze może mieć również dużo szumu o niskim poziomie – zwykle ze względu na rodzaj użytych pigmentów, stabilizatorów i smarów. Formuła VR900 (używana w procesie One-step – red.) została specjalnie zaprojektowana dla naszych maszyn tak, aby korzystać z minimalnej ilości składników, które mogą indukować szum. Z tego powodu nie jest on najłatwiejszy w produkcji. Daje jednak doskonałe powierzchnie.

WP Proszę opowiedzieć o tłoczeniach 1STEP z państwa punktu widzenia, a szczególnie o płycie Patricii Barber.
RH Tłoczenia 1STEP usuwają większość zmiennych związanych z multiplikacją procesu replikacji. Dzięki One-step to, co inżynier masteringu wycina w lakierze, jest najbliższe temu, co można uzyskać na płycie winylowej. Minusem jest to, że do każdej matrycy potrzebny jest nowy lakier. W przypadku normalnego, 3-stopniowego procesu liczba matrycy pozyskanych z lakieru jest teoretycznie nieograniczona.

Dodam, że jednoetapowy proces jest bezlitosny, a zatwierdzenie matrycy to sukces lub porażka. Ten proces nie pozwala mi na jakiekolwiek prace naprawcze na matrycy. Wspaniała jakość Café Blue to praca zespołowa RTI i Impexu. Pracuję z tym samym zespołem od ponad dwóch dekad, a nasz styl pracy i spojrzenie na pracę są zgodne. Impex nie ma wielu nowych wydawnictw każdego roku, ale z każdą kolejną premierą jesteśmy bardzo ostrożni w pracy i dumni z rezultatów.

»«

CAFÉ BLUE

PŁYTA O KTÓREJ MOWA ZOSTAŁA NAGRANA na cyfrowym, 32-śladowym magnetofonie Mistubishi X-850, w formacie PCM 16 bitów, 48 kHz. Miks został wykonany jednak w domenie analogowej na konsoli SSL G, a stereofoniczny master został zapisany na ANALOGOWYM magnetofonie Studer A-80 na taśmie ½”. Nagranie powstało w ciągu czterech dni, 28-30 lipca i 1 sierpnia 1994 roku, w większości w jednym podejściu, w Studiu 6 Chicago Recording Company, a ścieżki zmiksowano w Studiu 5. Mastering przygotował Greg Calbi w nowojorskim studio Masterdisc. Materiał ten został oryginalnie wydany na płytach LP oraz Compact Disc.

⸜ Magnetofon cyfrowy, na którym nagrano recenzowaną płytę

Była to trzecia z kolei, a druga w dużej wytwórni, płyta PATRICII BARBER (ur. 8 listopada 1955), wokalistki, pianistki i autorki jazzowej i bluesowej. Wychowana w muzykalnej rodzinie – jej ojciec (Floyd) był saksofonistą jazzowym, który grał w zespołach Buda Freemana i Glenna Millera, a także na fortepianie; karierę rozpoczęła w 1984 roku od gry w klubach jazzowych Chicago.

Pierwsza płyta artystki, zatytułowana Split, miała maleńki nakład i dopiero krążek A Distortion of Love z roku 1992 jest uznawany za jej prawdziwy debiut. To jednak Café Blue, który ukazał się dwa lata później, był przełomowym momentem w jej karierze. Artystka otrzymała za niego szereg nagród, została też uznana przez wpływowy magazyn „Down Beat” za najbardziej utalentowaną wokalistkę młodego pokolenia. Od momentu jego wydania, to jest od 1994 roku, regularnie występuje w słynnym Green Mill Club.

CAFÉ BLUE S1EP IMPEX RECORDS

MICHAEL FREMER, DZIENNIKARZ magazynu „Stereophile” oraz bloga www.ANALOGPLANET.com, swoją recenzję płyty Café Blue rozpoczął od prowokacyjnego pytania: „Do we really need yet another version of Patricia Barber’s Café blue?” (ang. „Czy naprawdę potrzebujemy kolejnego wydania płyty Patricii Barber Café Blue?”; więcej TUTAJ; dostęp: 29.04.2021). Wprawdzie kontrowersyjność pytania jest pozorna, ponieważ artykuł zatytułowany został: We Do Need Yet Another café blue After All!, to jednak poruszył on w ten sposób kwestię obecną w branży muzycznej od jej samego początku.

Po co w ogóle reedycje powstają? Historycznie rzecz biorąc najpierw chodziło o wydanie zarejestrowanej wcześniej muzyki w nowym formacie, na przykład przy przejściu z płyt szelakowych 78 rpm na płyty drobnorowkowe LP w roku 1948. Świadkami podobnych działań, o jeszcze większej skali, byliśmy po zaprezentowaniu formatu Compact Disc w 1982 roku, a obecnie następuje spływ muzyki w formie plików do internetu. Działanie to łączy cel muzyczny, to jest zapoznanie nowej generacji słuchaczy z muzyką lub umożliwienie tym, którzy ją znają słuchanie jej na nowych urządzeniach, z celem marketingowym – ponowną sprzedażą tego samego materiału. Obydwa cele mogą być równoważne i obydwa mają swoje uzasadnienie.

Jest też drugi powód. Jak czytamy w Continuue Encyclopedia of Popular Music of The World w części pierwszej o podtytule Media, Industry and Society, „mówiąc wprost, przemysł muzyczny wiedział, że muzyka się sprzedaje, ale absolutnie nie wiedział, nie miał po prostu pojęcia, która muzyka się sprzeda” (rozdział: Management and Marketing). Rozwiązaniem tego problemu było wznawianie popularnych tytułów, które – z dużym prawdopodobieństwem – znajdą nabywców. Tak narodził się rynek reedycji, wśród których absolutnymi bestsellerami okazały się takie tytuły, jak The Dark Side of The Moon Pink Floyd, Hotel California The Eagles, czy Rumours Fleetwood Mac.

Ale jest jeszcze inny powód, dla którego wznawia się muzykę. Powiązany jest z powodem numer 1, ma jednak inny cel – poprawę jakości dźwięku. Działania tego typu znane są niemal od samego początku istnienia branży muzycznej, jednak najbardziej spektakularnym przykładem było wydawanie na LP muzyki nagranej wcześniej przez wytwórnię Columbia, począwszy od początku lat 40., na 16-calowych krążkach 33 1/3 rpm nazywanych „transcription disc”. Wykonywane z myślą o nośniku szelakowym 78 rpm, były czymś w rodzaju polisy ubezpieczeniowej na wypadek, gdyby pojawił się lepszy nośnik.

Także współcześnie, w latach 70. i 80. ukazywały się specjalne wydania płyt LP wytłoczone w lepszy sposób niż wydania „masowe”, na przykład w serii „Original Master Recording” amerykańskiej wytwórni Mobile Fidelity Sound Lab (1977), czy „Supercut” brytyjskiego Nimbusa (pocz. lat 80.). Trzeba zwrócić jednak uwagę na to, że były to firmy specjalistyczne, niewielkie lub po prostu bardzo małe, które podjęły się tego zadania, ponieważ duże wytwórnie nie były tym zainteresowane.

Prawdziwy potop reedycji i zmianę podejścia wydawców do sprawy jakości dźwięku przyniosło pojawienie się formatu CD. Początkowo wznawiano poszczególne tytuły, aby umożliwić miłośnikom muzyki słuchanie jej na nowych urządzeniach – i była to powtórka z lat 40. – ale po jakimś czasie przyjrzano się lepiej technice cyfrowej i wraz z poprawą jakości przetworników analogowo-cyfrowych zaczęto remasterować ten sam materiał, a w konsekwencji wydawać reedycje z „poprawionym”, a często realnie lepszym dźwiękiem.

Nie inaczej jest z recenzowaną płytą. Przy czym ma ona dwie wersje – z oryginalnym miksem i z nowym miksem, wykonanym w 2011 roku.

»«

| Kilka prostych słów…

JIM ANDERSON
Producent muzyczny, inżynier dźwięku

WOJCIECH PACUŁA Czy mógłby pan opowiedzieć nam o sesji nagraniowej, jak wyglądało studio, jakich mikrofonów pan używał? Wiem, że była to sesja cyfrowa (Mitsubishi DigiPro – TUTAJ i TUTAJ).

⸜ JIM ANDERSON, foto Jim Anderson

JIM ANDERSON Oryginalne 32-ścieżkowe nagranie Café Blue zostało zapisane na magnetofonie Mitsubishi X-850 w Studio 6 w Chicago Recording Company. Wykorzystaliśmy do tego konsolę SSL Series G, a ja użyłem kombinacji przedwzmacniaczy mikrofonowych John Hardy M-1 i Millennia (wyróżnienia – red.). Do rejestracji wokalu Patricii użyłem tego samego mikrofonu, co na płycie Distortion of Love, to jest Sanken CU-41 i mikrofonów B&K (obecnie DPA) 4007 na perkusji i fortepianie. Sankeny były również używane na basie i gitarze.

Dziękuję za zwrócenie uwagi na artykuły dotyczące cyfrowych nagrań (wcześniej przesłałem Jimowi linki do artykułów dotyczących DigiPro – red.). Przeżyłem i przepracowałem większość tej historii. BTW, jednym z powodów, dla których system Mitsubishi/Otari nie „zaskoczył” w studiach w Nowym Jorku, był koszt 1" taśmy cyfrowej. Myślę, że taka taśma wystarczała tylko na 32 minuty nagrania. Te magnetofony nie psuły bardziej niż jakiekolwiek inny sprzęt studyjny, ale producenci nie chcieli płacić dodatkowych pieniędzy tylko za dodatkowych 8 ścieżek. Sony oferowało 24 dodatkowe ścieżki za mniejsze pieniądze, więc wielu producentów i inżynierów skłaniało się ku tańszym systemom (takie było moje doświadczenie, poparte lekturą waszych artykułów). System Mitsubishi dłuższej przeżył w Nashville Studios.

WP Jak to jest pracować z takimi artystami jak PATRICIA BARBER? Mam na myśli to, kto jest „siłą napędową” i jakie są główne kierunki, w których chce pan podczas takich sesji podążać?
JA Zespół Patricii w momencie nagrywania Café Blue działał już od wielu lat, choć był to pierwszy raz, kiedy miał zostać nagrany jako spójna grupa. Wydana w 1994 roku Café Blue była moim drugim projektem nagraniowym z Patricią (wcześniej - A Distortion of Love) i miał być pierwszym z wielu, które mieliśmy nagrać w jej „rodzinnym” studiu, Chicago Recording Company (CRC, jak jest nazywane w kręgach realizatorów nagrań).

Podczas przygotowań do sesji ktoś zasugerował, żebyśmy znaleźli kopię popularnej płyty Cassandry Wilson z 1993 roku pt. Blue Light 'till Dawn, która być może mogłaby zostać użyta przez nas jako płyta referencyjna. Wysłano więc asystenta i zakupiono płytę CD. Asystent wrócił i położył album z boku na konsoli mikserskiej. Wkrótce byliśmy gotowi do rozpoczęcia nagrywania, a sesje nagraniowe skończyły się, zanim się zorientowaliśmy.

⸜ PATRICIA BARBER z zespołem w Studio 6 w Chicago Recording Company przed mikserem SSL (1994), foto Jim Anderson

Wkrótce potem zaczęliśmy miksować materiał. Zamiast wjeżdżać windą do Studio 5 (nagranie wykonano w Studiu 6, jednak materiał zmiksowano w Studiu 5 – red.) z parteru, wolę wchodzić tam schodami. Podczas wspinaczki uderzyła mnie akustyka klatki schodowej i poprosiłem asystenta o ustawienie głośników i mikrofonów na schodach, abyśmy mogli wykorzystać je jako komorę pogłosową. Zajęło to asystentowi i jego pomocnikom kilka godzin, a nagrany wówczas pogłos klatki schodowej stał się od tego czasu sygnaturą dźwiękową wielu nagrań Patricii.

W miarę postępu produkcji kopia CD Blue Light 'till Dawn wciąż leżała nieotwarta, nieodtwarzana i właściwie ignorowana. Kto wie, może nadal leży nas konsoli w Studio 5… Z dumą mogę powiedzieć, że ostatecznie nie potrzebowaliśmy żadnego referencyjnego nagrania, a stworzyliśmy nowe, zupełnie samodzielnie.

WP To była praca na „żywym” materiale, czy wszystkie kompozycje były gotowe przed sesjami nagraniowymi?
JA Generalnie sesje nagraniowe nie są eksperymentalnymi poszukiwaniami zespołu lub podążaniem za przeczuciami lidera, a raczej oddają to, do czego zespół lub artysta są w danym momencie zdolni. Ponieważ zespół Patricii już od dłuższego czasu pracował właśnie jako zespół, mieli ograny repertuar, utwory które ich zdaniem pasowałyby do albumu. W tym momencie to kwestia wydajności (wciąż używam słowa ‘wydajność’, ponieważ nagranie materiału na album w 2 lub 3 dni wymaga dużej koncentracji ze strony wszystkich zainteresowanych i utrzymania wysokiego poziomu artystycznego i technicznego), wykorzystując czas w studio i panując nad wszystkim. Czasami dany utwór się nie sprawdza i trzeba iść dalej, a później można wrócić do niego i dać jej jeszcze jedną szansę, zanim go skreślimy.

⸜ PATRICIA BARBER w Studio 6 w Chicago Recording Company w czasie przerwy w nagraniach (1994), foto Jim Anderson

Wszystkie nagrania z Café Blue powstały w pojedynczych podejściach („single takes”), ponieważ w systemie Mitsubishi nie było edycji. Oczywiście wgraliśmy później („punch in”) dodatkowe elementy lub je dograliśmy („overdub”), ale i tak nie było tego zbyt wiele. Utwór Wood jest oczywiście wielokrotnie dubbingowany przez Patricię – uhonorowała w tym utworze pracę i wpływ Toby'ego Twininga. Czasami aranżacja może się zmienić w trakcie sesji po wysłuchaniu playbacku. W jednym kawałku postanowiliśmy wykasować Marka Walkera grającego na perkusji, a zostawić pozbawiony akompaniamentu zestaw instrumentów perkusyjnych i ta decyzja sprawiła, że nagranie stało się wyjątkowe.

WP Co było celem podczas masteringu Café Blue?
JA Z nagraniem tak niesamowicie szczegółowym i emocjonalnym jak Café Blue, celem jest przeniesienie jak największej części magii, którą uchwyciłem w studio nagraniowym do pokoju odsłuchowego użytkownika. Chcemy, aby świetna muzyka na żywo zachowała swoją żywotność i emocjonalność podczas odtwarzania z nośnika audio.

WP Co chciał pan zmienić przy remasteringu 1STEP? Może coś poprawić? Jaka jest referencja przy remasteringu?
JA Z pewnością nie czuliśmy potrzeby „poprawiania” masterów źródłowych, które zapierały dech w piersiach, ale nowoczesna elektronika wykorzystywana do masteringu analogowego, głowice nacinające lakier i okablowanie pozwalają wydobyć więcej z najsubtelniejszych niuansów i poprawić połączenie słuchacza z dźwiękiem i muzyką. Śpiewane przez Patricię utwory naprawdę wciągają, a my staraliśmy się to wydobyć w jak najlepszy sposób, aby zachować intencje i ambicje artysty. To właśnie ta trudna do uchwycenia jakość odróżnia dobry LP od świetnego. W celach informacyjnych wykorzystaliśmy do porównania kopie z Premonition i MoFi.

WP Czy są jakieś niepublikowane utwory z sesji? Alternatywne ujęcia?
JA Nie ma nic z oryginalnych sesji, które mogłyby zostać dodatkowo wydane. Nie zostały nagrane i usunięte z końcowej sekwencji żadne dodatkowe utwory, a wszelkie alternatywne duble, które nie zostały użyte, nie są warte opublikowania. Wydaliśmy najlepszy materiał z tej sesji.

»«

WYDANIA

PŁYTA PATRICII BARBER MIAŁA TO SZCZĘŚCIE, że poza kolejnymi wydaniami w swojej macierzystej wytwórni, to jest PREMONITION RECORDS, wydana została kolejno przez trzy najważniejsze firmy specjalizujące się w reedycjach: FIRST IMPRESSION MUSIC (FIM), MOBILE FIDELITY SOUND LAB (MoFi) oraz IMPEX RECORDS. Co więcej, dostępna jest w całej gamie formatów, począwszy od klasycznych płyt Long Play (LP) i Compact Disc (CD), poprzez High Definition Compatible Digital (HDCD), Super Audio CD (SACD), na profesjonalnej taśmie analogowej oraz winylowym tłoczeniu w formule 1Step skończywszy.

| Najważniejsze wydania i reedycje:

1. WYDANIE

• 1994 | LP: Premonition Records | Music Direct MD-LP-001, 737, US
• 1994 | CD: Premonition Records PREM-737-2, US

REMASTERY

• 1997 | HDCD: First Impression Music FIM CD 010, US (portal discogs.com błędnie podaje rok wydania 1994)
• 1999 | CD: Premonition Records 6691790760 2 7, USA
• 2002 | SACD/CD: Premonition Records/Mobile Fidelity Sound Lab UDSACD 2002, USA
• 2004 | 3 x LP: Premonition Records/Mobile Fidelity Sound Lab MFSL 3-45002, USA ‎(2x12" + 12" single sided, box, numerowany)
• 2010 | HDCD: Premonition Records 90760-G, USA

REMIKSY

• 2011 | 2 x LP: Premonition Records 90760-1, USA ( HQ-180, RTI)
• 2016 | SACD: Premonition Records 90760-5, USA, „Un-Mastered Version”
• 2014 | 2 x LP: Premonition Records 90760-1, USA ( repress, 180 g, QRP)
• 2020 | 1STEP LP: Premonition Records/Impex Records, US (numerowany, RTI), USA

NAJWAŻNIEJSZE ZREMASTEROWANE WERSJE oryginalnego miksu pochodzą z dwóch specjalistycznych wytwórni. W 1997 roku płytę HDCD na złotym podkładzie wydała wytwórnia FIRST IMPRESSION MUSIC, a w roku 2002 wersję SACD/CD wydała Mobile Fidelity; ta sama wytwórnia dwa lata później przygotowała trzypłytowy box 45 rpm, z dwoma płytami dwustronnymi i trzecią z jedną stroną zawierającą muzykę, a drugą z rysunkiem. Wersja FIM została przygotowana w Rocket Lab. (San Francisco) 23 sierpnia 1997 roku przez trio: Michael Friedman (producent oryginalnego wydania), Paul Stubblebine oraz pan Winston Ma, właściciela wytwórni.

⸜ Oryginalne wydanie z 2011 roku

W 2011 roku zdarzyło się jednak coś, z czym ostatnio mamy do czynienia częściej, a co jest jednak wciąż rzadkością – oryginalny materiał wielościeżkowy został ponownie zmiksowany i wykonany został nowy master, również analogowy. Za remiks ponownie odpowiedzialny był Jim Anderson, a przygotował go w studiach COLUMBIA, korzystając z kultowych komór pogłosowych tej wytwórni.

Nie jest jasne, czy materiał był odtwarzany z magnetofonu Mistubishi, czy raczej z plików zgranych z X-850 w jednej z wyspecjalizowanych w tym firm. Stawiałbym na to drugie (a szkoda!). W każdym razie nowy master jest analogowy, na ½” taśmie stereo. Na podstawie tego remiksu ukazało się wydanie Premonition, na dwóch krążkach 33 1/3 rpm i z tego samego materiału korzysta również wydanie 1Step Impex Records. IMPEX S1TEP (1 Step) jest limitowane do 5000 numerowanych kopii, a jego masteringiem zajął się KEVIN GRAY.

Na koniec wspomnieć należy także o ciekawostce, wersji Un-Mastered. Jego podstawą był stereofoniczny, cyfrowy (24/192) master z 2011 roku, którym zajął się GUS SKINAS, dyrektor Super Audio Center, studia zajmującego się masterigniem i authoringiem krążków SACD. Jak mówił, chodziło mu o zmniejszenie wpływu kompresji i pokazanie oryginalnej dynamiki nagrania. Płyta SACD ukazała się w roku 2016.

ODSŁUCH

⸜ JAK SŁUCHALIŚMY 130. spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego odbyło się na początku czerwca, a więc już po poluzowaniu części obostrzeń związanych z pandemią COVID-19. Wciąż jednak część z członków Towarzystwa nie była w pełni zaszczepiona i gotowa na „duże” spotkanie. Zdecydowaliśmy się więc przeprowadzić to spotkanie w μskładzie, jeszcze mniejszym niż przy odsłuchu nowej wersji debiutu Santany: JULIAN SOJA (KTS, Soyaton) oraz piszący te słowa WOJCIECH PACUŁA (więcej o płycie Santana TUTAJ). Być może to już ostatnie takie spotkanie i kolejne odbędą się w składzie „makro”.

Do porównań wybraliśmy miks z 2011 roku (Capitol) na dwóch płytach LP Premonition Records. Jako punkt odniesienia mieliśmy wersję cyfrową, na płycie HDCD First Impression Music, z miksem z 1994 roku (oryginalnym). Aby zorientować się w „brzmieniu” wytwórni Impex Records w części pierwszej posłuchaliśmy kilku jej płyt i porównaliśmy ich dźwięk do wydań oryginalnych i innych reedycji. W części drugiej słuchaliśmy już tylko Café Blue.

⸜ System audio, na którym dokonaliśmy odsłuchu

Muzyki słuchaliśmy na systemie referencyjnym HIGH FIDELITY:

ANALOG
⸜ gramofon Transrotor ALTO TMD
⸜ ramię gramofonowe SME M2
⸜ wkładka gramofonowa Shelter HARMONY (custom made for HF)
⸜ przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio SENSOR PRELUDE IC

CYFRA

⸜ odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF EDITION

⸜ CZĘŚC 1. Impex Records vs reszta świata

⸜ Płyty użyte w odsłuchu

⸜ FRANK SINATRA, Sing And Dance With Frank Sinatra, Columbia CL 6143/IMPEX RECORDS IMP6036, Limited Edition, 180 g LP (1950/2020)


⸜ FRANK SINATRA, The Voice, Columbia/Classic Records CL 743, Quiex SV-P, „50th Anniversary”, 180 g LP (1955/2005)

⸜ AL DI MEOLA, JOHN MCLAUGHLIN, PACO DELUCIA, Friday Night in San Francisco, Philips/Hi-Q Records | Pro-Ject Audio Systems 6302137, „Hi-Q Supercuts”, 180 g LP (1981/?)

⸜ AL DI MEOLA, JOHN MCLAUGHLIN, PACO DELUCIA, Friday Night in San Francisco, Philips/Impex Records IMP 6031-45, 2 x 45 rpm, 180 g LP (1981/2020)

The Famous Sound Of Three Blind Mice Vol. 1, Three Blind Mice/Impex Records ‎IMP6027, 2 x 180 g LP (2018)

⸜ ISAO SUZUKI QUARTET, Blow Up, Three Blind Mice TBM-2515, LP (1973/1977)
⸜ ISAO SUZUKI QUARTET, Blow Up, Three Blind Mice/Impex Records IMP8307, Gold HDCD (1973/2004)

The Famous Sound Of Three Blind Mice Vol. 1, Three Blind Mice/Impex Records ‎IMP6027, 2 x 180 g LP (2018)

⸜ TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO, Misty, Three Blind Mice TBM-2530, LP (1974/1977)
⸜ TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO, Misty, Three Blind Mice/Cisco Music TBM-30-45, „Twenty-Fifth Anniversary Limited Edition | No. 0080/1000”, 45 RPM, 2 x 180 g LP (1974/2004)

»«

⸜ CZĘŚC 1. Impex Records vs reszta świata

JULIAN SOJA Sinatra w wersji Impexu gra bardzo fajnie. Nie brzmi jak nagranie z 1950 roku, absolutnie nie! Na pewno nie brzmi wersja Classic Records, ponieważ słychać ją było tak szeroko i przestrzennie, że dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że to nagranie monofoniczne. I właśnie płyta Classic Records bardziej mi się podobała, ponieważ pokazywała olbrzymią przestrzeń, w której były nagrywane instrumenty, te echa, pogłosy. Płyta Impexu pokazała wokal bardziej z przodu, był on bliżej mnie, bardziej intymny. Ale też nie „klei się” on z muzycznym podkładem – zapewne własne dlatego, że był dograny w innej sesji. Ale za świetnie zabrzmiał ten kawałek z 16” płyty transkrypcyjnej, naprawdę znakomicie!

Z kolei płyta Friday Night in San Francisco w wersji Impexu była genialna, znacznie lepsza niż – przecież bardzo dobra – płyta Hi-Q Records. Ewidentnie gra ona w innej lidze.

WOJCIECH PACUŁA Friday Night in San Francisco w wersji Hi-Q Records brzmi dość jasno, prawda?
JS Tak, to prawda, w porównaniu z Impexem gra ona jasno i zwiewnie.

WP Hi-Q robi duże wrażenie, ponieważ to taka właśnie muzyka, z długimi pogłosami, dużą salą. Puszczamy wersję Impex Records i dźwięk się zamyka – w tym sensie, że nie ma już tak niebywałego „zaplecza” w postaci pogłosów. Wysokie pogłosy nie są już „bez końca”. Ale Impex znacznie lepiej uchwycił dźwięk samych instrumentów, które nie są zatopione w echu, a są namacalne, bardziej treściwe. Dlatego też to jest dla mnie lepszy dźwięk – co tam ‘lepszy’: dużo lepszy.

JS Lepszy, lepszy – w wersji Hi-Q struny gitar są lekko przymatowione, jakby nie tak ostre i wyraźne, jak w wersji Impexowe. Obydwie płyty fajnie grają, ale wersja z USA gra znacznie lepiej.

⸜ ISAO SUZUKI QUARTET Blow Up

JS I która płyta zagrała lepiej?

WP Myślałem, że będzie to prostsze do rozstrzygnięcia, ale nie jest. Oryginalne wznowienie TBM jest niebywale efektowne, ponieważ wszystkiego jest bardzo dużo i to „tu i teraz”, na wyciągnięcie ręki. Instrumenty słychać tak, jakbyśmy niemal siedzieli w nich, albo przynajmniej mieli ucho przy nich. To nagranie tego typu, że jesteśmy zaskoczeni tym, ile informacji, w dodatku tak dynamicznych da się zapisać na płycie LP. Nawet na żywo tak to nie brzmi.

Ale też, moim zdaniem, wszystko ma tę samą temperaturę emocjonalną – do przodu. Nie ma w tym graniu niuansowania, zmian w dynamice i „prezencji”. To cały czas nap…nie na tym samym, niezwykle wysokim poziomie.

I właśnie dlatego wersja na płycie Impexu, choć już nie tak efektowna, wydała się bardzo interesująca. Może nie w kontekście audiofilskim, bo tutaj wersja TBM wygrywa w cuglach, ale w kontekście muzycznym. Dynamika gry była na niej wyraźniejsza – raz grali mocniej, raz słabiej, ciszej, głośniej, „do przodu” i w lekko tłumiony sposób. Na wersji TBM zawsze i wszystko jest na maksymalnych obrotach. To robi kolosalne wrażenie, ale też trochę męczy. Wersja TBM gra więc bardziej „tranzystorowo” w tym sensie, że atak, uderzenie, dynamika, trochę bez podtrzymania.

Bardzo fajnie zagrała płyta CD, chociaż bardziej podobał mi się ten utwór ze składanki LP Impexu.

JS Cóż, ja mam inne zdanie – ale można się tego było spodziewać, ponieważ słucham oryginalnego wydania od lat, również na taśmie. Po pierwsze to jedna z moich absolutnie ukochanych płyt i mam wrażenie, że znam każdą nutę po kolei. Dlatego uważam, że oryginał jest bezkonkurencyjny właśnie ze względu na precyzję i przestrzeń. Zgoda – jest mocny atak, ale kiedy zwrócimy uwagę na perkusję, to zobaczymy, że słychać absolutnie wszystko, każde uchylenie talerza, każdy ruch, po prostu wszystko…

WP Ale czy o to w muzyce chodzi, żeby słychać było każdy detal? Moim zdaniem nie do końca… Mam wrażenie, że osiągnięto to mocniej kompresując oryginalny materiał przy tłoczeniu – a może się mylę? Na Impexie kompresja wydaje się trochę odpuszczona – płyta brzmi ciszej – wszystkie smaczki wychodzą na wierzch, a my nie siedzimy już „w” instrumencie.

JS Mnie się to nie podoba, moim zdaniem to nie jest dobrze. Jestem fanem wersji oryginalnej i moim zdaniem Impex gra po prostu gorzej. Na oryginale holografia jest niebywała – dźwięki są porozmieszczane w powietrzu i wydawałoby się, że do czegoś takiego potrzebny jest system wielokanałowy. W wersji Impexu wszystko jest płytsze i już nie tak przestrzennie. Dlatego też płyta na tym traci. Prawdę mówiąc właśnie dlatego podobała mi się wersja na HDCD, bo był świetna i bliżej tego, co jest na oryginale.

WP Czyli ważne, a może najważniejsze jest to, czego się szuka w muzyce, bo przecież obydwie wersje zagrały bardzo dobrze.

JS No tak – gdybym nie znał wcześniej na pamięć oryginału i wziął Impex do ręki, to powiedziałbym, że to jest fenomenalna, świetnie grająca płyta. Ale znam oryginał i trzymam się swojego zdania.

⸜ TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO Misty

WP Wszystkie trzy wersje mocno szumiały…

JS Zgadza się, wszystkie trzy wersje szumiały, co wskazuje na to, że szumiała taśma.

WP Ale ważne jest też to, że to porównanie było kompletnie inne niż Blow Up.

JS Zupełnie, zupełnie inne – przyznam, że zwykle wersji Cisco Records nie lubię, a tutaj właśnie ta wersja zagrała zjawiskowo dobrze. Jestem zdumiony różnicami. Wydanie TBM gra bardzo fajnie, lubię je, ale wersja Cisco zagrała po prostu lepiej. Fortepian brzmiał przepięknie, był dźwięczny, krągły, podobnie jak blachy i bas.

WP Z kolei Impex zagrał jeszcze inaczej.

JS Kompletnie inaczej! Cały balans tonalny poszedł w dół – jest więcej basu, wyraźnie mniej góry. Brzmi to tak, jakby wszystko było zmiękczone, nieco stłumione – nie mam pojęcia, z czego to wynika. Zastanawiałbym się nawet, czy to nie jest aby inna wersja. Brzmi to w bardziej kameralny sposób.

WP Jeśli miałbym podsumować te porównania, to powiedziałbym, że wersje Impexu brzmią w cieplejszy sposób, bardziej namacalny. Nie są tak rozdmuchane po okolicy, a mają lepsze skupienie i gęstość. Z kolei TBM robiła master „na twarz”.

JS Ja bym to podsumował inaczej…

⸜ CZĘŚC 2. Café Blue

⸜ Płyty użyte w odsłuchu

REMIKSY ANALOGOWE
• 2011 | 2 x LP: Premonition Records 90760-1, US ( HQ-180, RTI)
• 2020 | 1STEP LP: Premonition Records/Impex Records, US (numerowany, RTI), USA

REMASTER CYFROWY
• 1997 | HDCD: First Impression Music FIM CD 010, USA

»«

WOJCIECH PACUŁA Ciekawe porównanie, prawda?

JULIAN SOJA Bardzo, bardzo ciekawe. Jestem zaskoczony takim progresem w dźwięku – wersja 1STEP jest pod każdym względem BARDZIEJ. Jest w niej więcej góry, dołu, przestrzeni, powietrza – jest po prostu spektakularna. Gra niesamowicie. Chociaż, muszę powiedzieć, wersja oryginalna (mówiąc ‘oryginalna’ będziemy wskazywali na remiks z 2011 roku – red.) też jest bardzo dobra. Jest bardziej kameralna, „przytulniejsza”, jest łatwiejsza do ogarnięcia.

WP Z 1STEP, kiedy wchodzi gitara, to jest duża i jest jej dużo, kiedy gra perkusja, to jest potężna itd., ma wielki pogłos. Nie wiem, czy też masz takie wrażenie, ale na wersji Impexu wokal był nieco jaśniejszy, a z kolei na oryginale miał przytępiony atak. Impex gra wszystko wyraźniej, ale i lepiej.

JS Na niektórych płytach Barber brzmi w taki właśnie przygaszony sposób. Ale 1STEP brzmi aż TAK dobrze, że chwilami się zastanawiałem nad tym, czy gdzieś tu nie jest przesadzone. Ale potem jeszcze raz słucham i wiem, że to jest TO, że to właśnie TAK powinno brzmieć. Bardzo mi się to podobało.

WP To niezwykle spektakularna wersja – siedzi się i nie wiadomo właściwie, co by tu można było poprawić. Jest piękny balans barw, jest nieprawdopodobna dynamika, jest otwarcie dźwięku, ale i niezwykła jedwabistość. To rzeczy, które zazwyczaj przypisujemy taśmie. Najważniejsze jest jednak to, że absolutnie nie ma się poczucia tego, że mowa o cyfrowym nagraniu.

JS Dokładnie tak! – Prawdę mówiąc dopóki mi nie powiedziałeś o tym, myślałem, że Café Blue była nagrana na wielośladzie analogowym. Absolutnie nie brzmi to cyfrowo, nie słyszę nalotu cyfrowego, a jestem na niego uczulony – moimi podstawowymi źródłami muzyki są magnetofon szpulowy i gramofon. Jestem pod wielkim wrażeniem tej płyty w tej wersji – i chciałbym ją sobie kupić.

WP Lepiej się pospiesz, bo wszystkie wydania 1STEP momentalnie rosną w cenie. Widziałeś cenę Abraxas Santany z MoFi? Tak w ogóle, to ciekawe byłoby porównanie tego samego tłoczenia 1STEP z kilku różnych matryc, na każdą przypada – o ile dobrze rozumiem – tylko 1000 egzemplarzy winyli, po czym trzeba wykonać następną.

JS No tak, tak – ale tu i teraz wersja 1STEP Impexu jest już tak dobra, tak dobrze to brzmi, że nie umiałbym wskazać obszaru do poprawki.

WP Wszystko dobrze gra, nie ma co poprawiać.

JS Słuchamy muzyki, a płyta gra tak, że nie martwimy się niczym innym. To wprawdzie jazz, ale drugi utwór w swojej transowej rytmiczności przypomina mi płytę Santany, której kiedyś słuchaliśmy. I właśnie w wersji 1STEP brzmi on hipnotycznie – siedzisz, słuchasz i zapominasz o świecie. To było fantastyczne przeżycie.

⸜ Wydanie oryginalne z 2011 roku, wersja Impex Records wersji S1EP oraz jej Test Press (C7/D7)

WP A co myślisz o wersji cyfrowej FIM-u? To nie dość, że inny nośnik, to przede wszystkim inny miks, a co za tym idzie master.

JS To był zupełnie inne granie, ale ma prawo być inne. Zdecydowanie więcej działo się tu na basie, ale była też mniejsza wyrazistość, mniejsza przestrzenność, a wokal brzmi trochę jak ze ściśniętego gardła. Gitara nie zrobiła żadnego wrażenia – weszła i wyszła.

WP Wersja cyfrowa zabrzmiała trochę tak, jakby zabrakło w niej części informacji. Zagrała w stonowany sposób i trochę wyblakły.

JS Co ewidentnie świadczy o tym, jak bardzo udany jest nowy miks i wersja 1STEP – przecież twój odtwarzacz SACD jest fenomenalny i poprzednie porównania z wersjami cyfrowymi były dla nich zaskakująco korzystne. Na ile poznałem twoje źródło cyfrowe, to wiem, że wydobywa z płyty absolutnie każdy bit – i nawet w takim porównaniu płyta HDCD FIM-u zabrzmiała o klasę gorzej zarówno od „zwykłego” wydania Premonition z nowym remiksem, a tym bardziej od wersji 1STEP. A to znaczy, że tych informacji tam nie ma.

PODSUMOWANIE

JS Szkoda, że nie mieliśmy winylowej wersji oryginalnego miksu, szczególnie Mobile Fidelity. Wtedy mielibyśmy pewność.

⸜ Julek ze zwycięzcą, wersją S1EP

WP No tak, tak. Mielibyśmy wtedy jednak zupełnie inną historię do opowiedzenia. Teraz porównywaliśmy dwie różne TECHNIKI tłoczenia – klasyczną i 1STEP, z lekkim zmąceniem obrazu przez to, że każda z płyt została nacięta przez inną osobę, w innym studiu (choć z tej samej taśmy „master”). Gdybyśmy porównywali oryginalne wydanie i którekolwiek z remiksem z 2011 roku, porównywalibyśmy dwie różne wersje ALBUMU.

Jeśliby to miało się udać, najpierw trzeba by porównać wszystkie oryginalne tłoczenia, wybrać spośród nich zwycięzcę, następnie wybrać najlepsze tłoczenie z miksem 2011, co właśnie zrobiliśmy, i dopiero wtedy porównać dwie najlepsze wersje płyt – z miksem z 1994 i 2011 roku. Może kiedyś… Teraz powtórzę tylko, że tłoczenie Impex Records 1STEP jest nieprawdopodobnie dobre!

JS Czyli trzeba go kupić. Nie ma dla mnie wątpliwości, najmniejszych, że technika 1STEP „robi różnicę”. To nie jest kit marketingowy i kolejna naklejka na płycie, a realna, ogromna różnica. I to jest pierwsza technika związana z winylem, od długiego czasu, która daje coś wyraźnie lepszego. Jest petarda i koniec.