pl | en

Muzyka | Seria OTO PŁYTA • № 8

STANISŁAW SOYKA
Acoustic

Wydawca: ZIC-ZAC

Data wydania: 1991
Nośnik: LONG PLAY | COMPACT DISC

SOYKA.pl

POLSKA


Muzyka

Tekst: WOJCIECH PACUŁA
Zdjęcia: Wojciech Pacuła | Teatr STU | SOYKA.pl | mat. prasowe

No 206

1 czerwca 2021

Seria OTO PŁYTA poświęcona jest wyjątkowym polskim albumom muzycznym, ze szczególną uwagą zwróconą na sposób nagrania, brzmienie i wydanie. W ósmym odcinku tego cyklu prezentujemy płytę SOYKA ACOUSTIC. W tym roku przypada 30. rocznica jej wydania.

AMIĘTAM DOSKONALE DZIEŃ, W KTÓRYM STANISŁAW SOJKA występował na deskach dużej sceny Teatru im. Juliusza Słowackiego, w którym byłem wówczas brygadzistą akustyków. Wprawdzie imprezę obsługiwała ekipa telewizyjna, to jednak przy naszym współudziale. Pamiętam również, że był to czas, w którym gardziłem autografami, ze wszystkimi byłem – lub tak mi się wydawało – na „ty” i nawet Krzysztof Penderecki był dla mnie tylko kolejnym artystą, z którym pracowałem. Teraz tej dezynwoltury żałuję. Tym bardziej, że kiedy na scenie podczas próby pojawił się Soyka, wszyscy moi znajomi zaopatrzyli się w płyty i cierpliwie czekali na możliwość ich podpisania. Ja, jak mówię, nie.

⸜ Wszystkie dotychczasowe wydania płyty SOYKA Acoustic: oryginał LP, reedycja LP, (pod spodem) oryginalne wydanie CD, reedycja CD (wersja bez znaczka „24 bit”)

Płytą, którą koledzy trzymali w rękach był album In Concert, nagrany wraz z Januszem „Janiną” Iwańskim, wydany w 1990 roku, utrzymany w akustycznym klimacie, łączący piosenkę autorską, jazz, a nawet pop. Stanisław Sojka ma bowiem, jako muzyk, dwa oblicza, jazzowe i popowe. I trudno jednoznacznie określić, które jest tym „właściwym”, choć dzięki pierwszemu zdobył uznanie w środowisku muzycznym, a dzięki drugiemu popularność milionów polskich fanów dobrej muzyki. Wydaje się, że dobrze czuje się w obydwu idiomach. Płytą, która w sposób – moim zdaniem – doskonały je do siebie zbliża jest, wydany w 1991 roku przez wytwórnię Zic-Zac, album ACOUSTIC.

MUZYK

⸜ POCZĄTKI URODZONY 26 KWIETNIA 1959 W ŻORACH na Górnym Śląsku Stanisław Joachim Sojka jest polskim wokalistą jazzowym i popowym, a także instrumentalistą – gra na pianinie, gitarze oraz skrzypcach; znamy go również jako kompozytora i aranżera. Na płytach podpisuje się jako Stanisław Sojka, Stanisław Soyka lub po prostu Soyka, ale śpiewać zaczął jeszcze jako Staszek, Stasiu wręcz, w wieku lat siedmiu, w chórze katedralnym.

Pod opieką Wacława Różaka wykonywał muzykę europejską, poczynając od Wacława z Szamotuł, Gomółki, poprzez włoski renesans, barok, Haendla, Bacha, Mozarta, Verdiego, aż po Moniuszkę. Jak mówi w jednym z wywiadów, zaczynał w sopranach, potem był w altach, a kończył w tenorach. Z kolei mając zaledwie lat czternaście został kościelnym organistą, co przyniosło mu pierwsze pieniądze za granie na ślubach. Jak się okaże, przywiązanie do wiary i kościoła katolickiego nie będzie tylko fascynacją z dzieciństwa lat 60., kiedy to Kościół (myślę o instytucji) był jedynym miejscem wolności oraz przestrzenią muzyki.

W dyskografii Stanisława Sojki zaskakująco regularnie pojawiają się, świadczące o tym, nagrania i płyty, żeby wspomnieć, wydaną w 1994 roku jako czwarty album w jego karierze Matko, która nas znasz..., Polskie Pieśni Wielkopostne z roku 2001, czy młodszy o dwa lata Tryptyk Rzymski. Co ciekawe, nigdy nie usłyszałem od nikogo, ani nie przeczytałem żadnego ważnego tekstu, w którym jego przywiązanie do wiary byłoby wykpiwane, wytykane, czy nawet wypominane. A w branży muzycznej tak wyraźne deklaracje dotyczące wyznania nie są dobrze widziane – chyba, że jest się Ozzym Osbournem, wówczas można wszystko… Wygląda jednak na to, że i Stanisław Sojka dorobił się czegoś w rodzaju immunitetu.

⸜ JAZZ Karierę rozpoczął jeszcze w latach 70., debiutując w listopadzie 1978 roku recitalem muzyki bluesowej i gospel w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Zapis koncertu, w czasie którego śpiewał utwory Raya Charlesa, Carole King i Beatlesów znalazł się na jego pierwszym albumie Don't You Cry (1979). Kolejne dwie płyty są już jednak bliższe jazzowi, a wydana w 1982 roku płyta Blublula stała się częścią serii Polskich Nagrań „Muza” POLISH JAZZ, pod numerem 63. Magazyn „JazzPRESS” zaliczył ją do Kanonu Polskiego Jazzu (recenzja wszystkich jej wydań TUTAJ).

⸜ Janusz Janina Iwański oraz Stanisław Sojka (po prawej), zdjęcie z początku lat 90. • foto SOYKA.pl

Opisując tę pozycję w swojej broszurze (niebywałe, ale to jedyne wydawnictwo poświęcone serii „Polish Jazz”!) Tony Adam mówi o „dobrym piosenkarzu” obdarzonym „uduchowionym głosem”, przywołując jako punkt odniesienia – nieco anachronicznie, bo to przecież różne okresy działalności – figurę MICHAELA BUBBLE. Z kolei Maciej Lewenstein w swojej, anglojęzycznej, poświęconej polskiemu jazzowi monografii Polish Jazz Recordings and Beyond porównuje styl śpiewania Soyki w początkowym okresie do Mose Alison. O samym artyście zaś pisał:

Stanisław Soyka był, tak naprawdę, pierwszym prawdziwie jazzowym wokalistą w Polsce, przynajmniej jeśli pominiemy croonerów, takich jak Andrzej Dąbrowski, czy piosenkarzy kabaretowych (Warszawa 2016, s. 347).

Autor 76 Records: The ‘Polish Jazz’ Series (Polskie Nagrania Muza) nie ceni płyty Blublula zbyt wysoko, mówiąc że kupią ją zapewne tylko kompleciści, jest to jednak ocena odosobniona. Już Levenstein uważa ją bowiem za najlepszą jazzową płytę Sojki mówiąc o niej „bardzo oryginalna” i „emocjonalna”, a sam krążek został wybrany „Jazzową Płytą Roku” i zyskał status Złotej Płyty, rozchodząc się w ponad 30-tysięcznym nakładzie.

Wypracowany na niej styl kontynuowany był przez jazzmana, o którym mowa, także na wydanym dla RCA w Niemczech, 8 sierpnia 1986 roku, albumie Stanisław Soyka. Albumie, dodajmy, niezwykle udanym i bardzo dobrze nagranym, który jednakże pozbawiony odpowiedniej promocji przeszedł bez echa, zarówno na Zachodzie, jak i – tym bardziej – w Polsce. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” artysta mówił:

Najbardziej pouczające było dla mnie spotkanie z ludźmi RCA z biura w Londynie. Prowadzili o swoich komercyjnych artystach rozmowy w stylu: „Co się martwisz, jak nie dogra, to dowygląda. Poradzimy sobie”. Myślę, że byłem wątkiem tragicznym w ich historii.

⸜ JACEK CIEŚLAK Jak walczyłem z pychą, „Rzeczpospolita” 05.12.2008, www.RP.pl, dostęp: 11.05.2021.

W jego powstawaniu uczestniczył m.in. światowej sławy producent muzyczny Harold Faltermeyer, a do realizacji nagrań doszło dzięki rekomendacji ówczesnego menedżera Maanamu – ROBERTA LYNGA.

Do jazzu Sojka wróci jeszcze raz, ale za to „na bogato”. Na wydanym w 1988 roku albumie Radioaktywny wystąpili znakomici polscy jazzmani, tacy jak Tomasz Szukalski - saksofon sopranowy, Andrzej Przybielski – trąbka, czy Zbigniew Brysiak – instrumenty perkusyjne; ten ostatni należał do zespołu Tie Break, jednej z ciekawszych grup w polskiej muzyce, gdzie występował, z już wspomnianym (nie po raz ostatni, dodajmy), Januszem „Janiną” Iwańskim.

Nie to jednak zaskakuje, a równy w nagraniach udział muzyków kojarzonych z muzyką rockową, że przywołamy, grającego na basie Andrzeja Nowickiego (Voo Voo, Perfect), gitarzystę Wojciecha Waglewskiego (m.in. Voo Voo), perkusistę Marka Czapelskiego (Ireneusz Dudek, Kombi, Tie Break i Voo Voo, jeden z założycieli zespołu Śmierć Kliniczna), czy Olgę Jackowską (Maanam), posługującej się później pseudonimem Kora. Była to więc płyta przełamująca schemat jazzowy, choć bez jego radykalnej zmiany.

Radioaktywny był ostatnim albumem Sojki, na którym jazz był wiodącym stylem muzycznym.

BEZ PRĄDU

ACOUSTIC, TYTUŁ ALBUMU SOYKI, dzisiaj może już nie tak czytelny, jak w momencie wydania, jest wyrazem rewolucji, którą w muzyce rozrywkowej przeprowadziła amerykańska stacja muzyczna MTV. Należąca obecnie do ViacomCBS Domestic Media Networks Music Television powstała w 1981 roku z myślą o nadawaniu teledysków muzycznych. Choć dzisiaj nie jest już tym samym, czym była w latach 80. i 90. wciąż przyciąga przed ekrany półtora miliarda osób ze 140 krajów i jest przywoływana jako jedna z ikon popkultury, która ukształtowała gusty muzyczne kilku pokoleń. Sojka – świadomie czy nie – w idealnym momencie nawiązał do zmiany w myśleniu o muzyce, którą MTV lansowała w latach 90. emitując koncerty o „bez prądu”.

⸜ Najbardziej znana płyta z serii MTV Unplugged - Nirvana

W Słowniku terminów muzyki rozrywkowej Adama Wolańskiego hasło ‘akustyczny’ ma trzy znaczenia: (1) dotyczące wydawania dźwięku jako zjawiska akustycznego (fonicznego), (2) odnoszące się do akustyki wnętrza oraz trzecie, dla nas najważniejsze:

3. «odnoszący się do instrumentu zaopatrzonego w naturalny (nie elektryczny lub elektroniczny) rezonator i muzyki wykonywanej na takim instrumencie»

W świecie muzycznym określenie „akustycznie” używane jest obecnie wymiennie z „unplugged”. Zmiana ta przyszła z kultury popularnej – w 1989 roku MTV, wówczas u szczytu popularności, rozpoczęła cykl koncertów znanych jako MTV Unplugged. Jak się okazało, był to pomysł na wagę złota, ponieważ przyniósł wydawcy oraz wykonawcom ogromną popularność, a co za tym idzie – pieniądze. Regularnie nadawany w latach 1989-1999 gościł największych artystów, niezależnie od stylu muzycznego, który uprawiali, z Nirvaną i MTV Unplugged in New York z 1994 roku na czele.

Występ w ramach tej serii przez lata był niezwykle nobilitującym wydarzeniem. Także i w Polsce udział w niej wzięło kilku muzyków i zespołów: Kult, Natalia Przybysz, O.S.T.R, Kayah, Kasia Kowalska, Hey czy Wilki. Seria kontynuowana jest do dziś, jednak wraz ze spadkiem zainteresowania stacją MTV straciła na znaczeniu. Dodajmy, że w 1993 roku w radiu Łódź odbył się pierwszy koncert z serii Koncert akustyczny BEZ PRĄDU, kopiującej pomysł MTV. Oryginalnie ukazało się w niej pięć płyt, a w kolejnych latach trzy następne.

W przypadku muzyki „bez prądu” mówimy o przeniesieniu idiomu znanego z wykonawstwa muzyki klasycznej oraz jazzowej do kultury masowej. Miał to być sposób na jej dowartościowanie, ale i na dodatkowy dochód – ostatecznie nie chodziło o nowe kompozycje, a ich nowe aranżacje. Jak się wydaje, zamiar ten w pełni się powiódł. Udało się to również z płytą Soyki. Tak muzyk, jak i dziennikarze, będą później mówili, że pomysł ten „wyprzedził”, a nawet „antycypował” modę na albumy „akustyczne”:

Nagrany kompletnie niezależnie dzięki mecenatowi Dietera Meiera z Yello, z którym dane mi było się wcześniej zaprzyjaźnić. Pop akustyczny. Totalnie niezależnie wydany przez ZIC-ZAC. Ponad 400 000 legalnie sprzedanych kopii. Przełom w mojej karierze. I wyprzedziłem (całkiem przypadkowo) modę na koncert unplugged.

SOYKA.pl, dostęp: 06.05.2021.

Patrząc na kalendarz nie sposób ustalić na ile w tym prawdy, przynajmniej jeśli chodzi o muzykę na świecie. Choć, dodajmy, w muzyce polskiej to prawda absolutna. Rzecz w tym, że Sojka, jak każdy wrażliwy artysta, musiał „czuć” w powietrzu nadchodzące zmiany i odpowiednio na to przeczucie zareagował. Tym bardziej, że przez lata starał się, aby każdy kolejny album był inny od poprzedniego. Za tym, że rzeczywiście antycypował modę na granie „bez prądu” świadczy fakt, że Dietera Meiera, producenta Acoustic, poznał w roku 1987 i już wtedy miał zarys koncepcji albumu o którym mowa, a program MTV ruszył pod koniec roku 1989. Coś jest więc na rzeczy.

W wyborze tym artyście pomogła skłonność do różnicowania swoich płyt. Redaktorowi magazynu muzycznego „JazzPRESS” mówił Soyka, że wprawdzie niczego „nie musi”, jest outsiderem, co daje mu swobodę, to jednak „z drugiej strony właściwie bardzo wcześnie czułem, że jak nagrałem jakąś płytę, to następna nie powinna w ogóle jej przypominać. Nie wiem dlaczego, ale takie miałem wyobrażenie o rozwoju”.

Niezależnie od inspiracji, w 1990 roku pomysł ten był jednak absolutnie świeży – pierwszą część z 13-odcinkowego sezonu pierwszego MTV Unplugged wyemitowano w MTV 26 listopada 1989 roku, nie było więc tak, że była to bezpośrednia inspiracja dla płyty Acoustic. Pomysł na nią wynikał raczej, jak się wydaje, z nawiązania do tego, jak jazz grało się do momentu pojawienia się instrumentów elektrycznych w połowie lat 50. XX wieku – organów, w tym Hammonda B-3, i fortepianów Rhodes oraz Wurlitzer, a później także gitary basowej i – wreszcie – syntezatorów, perkusji elektronicznej oraz samplerów.

PŁYTA

ALBUM ACOUSTIC ZOSTAŁ WYDANY przez zupełnie wówczas nieznaną, niezależną wytwórnię ZIC-ZAC i był jednym z jej pierwszych tytułów. Zic-Zac Music Company Sp. z o.o. była polską wytwórnią muzyczną, założoną w 1990 roku przez, znanego z występów w zespole De Mono, MARKA KOŚCIKIEWICZA. Wydała ona płyty wielu najważniejszych polskich muzyków i zespołów, którzy w późniejszych latach okupowali polskie listy przebojów: De Mono, Kayah, Kazik, Varoius Manx, Andrzej Piaseczny, Elektryczne Gitary, Golden Life i inne. W 1996 roku Kościkiewicz sprzedał oficynę koncernowi BMG, a marka Zic-Zac została przekształcona w pododdział BMG w Polsce. Dzisiaj pod tą nazwą funkcjonuje, należące do Kościkiewicza, studio nagraniowe ZIC-ZAC STUDIO.

⸜ Oryginalne wydanie LP

Niezależność o której mowa, a która stale przewija w kontekście płyty Acoustic, wynikała z tego, że rok 1990 był dla polskiej państwowości i gospodarki przełomowy. To wtedy rozpoczęły się procesy, które w krótkim czasie zamieniły zbankrutowany kraj w klasyczną gospodarkę wolnorynkową – na dobre i na złe. 15 stycznia w Krakowie nadawanie rozpoczęła stacja RMF.fm, 27 stycznia uchwałą XI Zjazdu PZPR zakończono działalności partii, a w marcu padł rekord inflacji – w ciągu 12 miesięcy wyniosła 1360%.

Ta wolność była ważną częścią genezy płyty. W rozmowie telefonicznej, którą udało mi się przeprowadzić ze Stanisławem Sojką, ostatnie słowa, jakie usłyszałem brzmiały: „po raz pierwszy w życiu mogłem zrobić, co chciałem”. Jak się okazuje, kluczem do tego były… pieniądze – tylko i aż. Z powstaniem płyty Acoustic wiąże się bowiem niezwykła historia i zaangażowani w nią byli wyjątkowi, wcale nieoczywiści, ludzie.

⸜ PIENIĄDZE W podziękowaniach na okładce czytamy: „DIETER – I can’t find the right words to express my thankfull feelings so I’ll just say…… Love to you”. O kogo chodzi? – Ni mniej, ni więcej, a o DIETERA MEIERA, szwajcarskiego muzyka i producenta, współtwórcę duetu YELLO, który na Acoustic występuje w roli producenta. Poza działalnością muzyczną Dieter zajmował się także reżyserią oraz produkcją filmów i teledysków. Wyprodukował wszystkie teledyski Yello, ale także teledysk do piosenki Big in Japan zespołu Alphaville.

Sojka i Meier poznali się w 1987 roku właśnie dzięki filmowi. W wywiadzie, który polski muzyk udzielił w 2010 roku „Playboyowi” czytamy, że członek Yello zamierzał wówczas kręcić w Polsce i szukał kontaktów, które by mu to umożliwiły. I dalej: „Polska, uchodziła wówczas za kraj dogodny do produkcji filmowych, ludzie byli kompetentni, a wszystko tańsze. Znajomi wskazali na mnie. Stałem się dla Dietera pierwszym przewodnikiem.”

W rozmowie ze mną Stanisław Sojka powtórzył to, co powiedział wówczas Rafałowi Księżykowi:

Poznaliśmy się trochę, usłyszał moje nagrania i okazał zainteresowanie. Miałem pomysł, że chcę nagrać popową płytę, ale akustycznie, zero elektrycznych instrumentów. On na to: „Świetnie! Ile potrzebujesz?”. Stwierdził, że sfinansuje taką produkcję.

⸜ RAFAŁ KSIĘŻYK, Stanisław Soyka, „Playboy” nr 2, 2010, czytaj TUTAJ, dostęp: 06.05.2021.

Wszystko, jak się okazuje, sprowadza się więc do talentu i do pieniędzy. Złożenie Sojka-Meier okazało się być pod tym względem optymalne. Muzyk wniósł w wianie muzykę i słowa do niemal wszystkich utworów na płycie, a Meier środki finansowe, dzięki którym artysta mógł zaprosić do jej realizacji muzyków, na których mu zależało, a także doświadczenie produkcyjne.

⸜ Tylna strona okładki oryginalnego wydania

⸜ MUZYKA Na płycie zagrał więc gitarzysta JANUSZ „YANINA” IWAŃSKI (inny zapis: Janusz „Janina” Iwański), gitarzysta jazzowej formacji Tie Break, z którym Sojka spotkał się wcześniej przygotowując materiał na płytę Radioaktywny, a z którym zagrał potem na koncertowym wydawnictwie In Concert (1990), kontrabasista WITOLD E. REK, JAN PIOTROWSKI na bębnach, MATEUSZ POSPIESZALSKI na saksofonie i inni. Z kolei opracowaniem smyczków w utworze Hard to Part zajął się JAN KANTY PAWLUŚKIEWICZ, znany krakowski kompozytor.

Sam artysta na niej zaśpiewał, a także zagrał na fortepianie, gitarze akustycznej oraz skrzypcach. Nie zapominajmy, że mowa o multiinstrumentaliście i to niezwykle uzdolnionym. Już w wieku ośmiu lat umiał czytać nuty, a na Akademię Muzyczną im. K. Szymanowskiego w Katowicach, na kierunek aranżacji i kompozycji, dostał się od razu na drugi rok – uczelnię ukończył w trzy lata. Jak mówi:

Na dyplomie technicznym grałem Kaprys Paganiniego, etiudy Kreutzera i sonatę Telemanna. Nagle zdekoncentrowałem się, nie wiedziałem, co grać dalej, a decydowały ułamki sekund. No to zacząłem improwizować i zagrałem chyba 16 taktów, całkiem bezczelnie. Wtedy złapałem ciąg dalszy oryginału i dojechałem do finału. Obawiałem się, że będzie słabo, tymczasem ciało pedagogiczne biło brawo. Już na studiach mój świętej pamięci ukochany profesor Tadeusz Borkowski, niezwykle mądry człowiek, powiedział do mnie: „Wiesz, Stachu, Davidem Ojstrachem to ty nie będziesz. Ale masz talent improwizatorski”.

⸜ JACEK CIEŚLAK Jak walczyłem z pychą, dz. cyt.

Na Acoustic znalazło się jedenaście utworów, choć – jak mówił mi artysta – gotowych miał znacznie więcej. Nie jestem pewien, ale wygląda na to, że te dodatkowe nie zostały zarejestrowane, ponieważ uznano, ze zbyt długa płyta nie jest dobrym pomysłem: „chcieliśmy się miarkować” – dodał. Ciekawe, czy z myślą o rynkach zachodnich – być może, aby jeszcze raz tę opcje wypróbować – ale dziewięć z jedenastu utworów otrzymało teksty w języku angielskim.

Z tym, że obydwie zaśpiewane po polsku, Cud niepamięci oraz Tak jak w kinie, stały się w Polsce hitami, a poza granicami kraju album nie został zauważony. Dodajmy, że Cud niepamięci dał później tytuł składance z serii „Złota kolekcja”, wydanej przez Pomaton EMI w 1998 roku.

⸤ REALIZACJA Mimo że album, któremu poświęciliśmy 8. wydanie serii „Oto płyta” był absolutnym hitem – w legalnej dystrybucji sprzedano 400 000 egzemplarzy i zapewne drugie tyle nielegalnie, na kasetach – do dziś jego powstaniu towarzyszy sporo niejasności i przekłamań.

Weźmy, dla przykładu, wpis w Wikipedii – mówi on, iż dziewiąty album Stanisława Sojki nagrany został „w sierpniu 1991 w Studio Wisła”, co jest nieprawdą (niestety większość innych stron tę informację powtarza). Ale już miejsce miksowania albumu – Studio Polskiego Radia Szczecin – jest podane poprawnie, co z kolei w wielu źródłach zmienia się na studio S-4 w Warszawie.

⸜ Magnetofon Studer A-800 MkIII • foto www.HISTORYOFRECORDING.com

Portal DISCOGS.com podaje, że nagranie powstało Teatrze Stu ORAZ Polskim Radiu Szczecin, a miks wykonano w radiowym Studio S-4 w Warszawie, w czerwcu 1990 roku. Informacje te podane zostały za opisem, który znalazł się na okładkach wydań CD i LP. Co więcej, internetowy Katalog Polskich Płyt Gramofonowych informuje, że realizacją dźwięku zajmowała się Joanna Sedlaczek. Za chwilę do tego wrócimy.

Jakby nie było, pierwszym i najważniejszym wyborem była decyzja o akustycznym charakterze płyty. Drugim, chyba równie istotnym, była decyzja o wynajęciu do jej realizacji PETERA SELDACZKA, który zajął się realizacją nagrań, miksem i masteringiem. Jak czytamy w Wikipedii, Peter Siedlaczek znany też jako Piotr Siedlaczek, Peter Sedlaczek, Peter Sedlaćzek jest, urodzonym w Wodzisławiu Śląskim reżyserem, realizatorem dźwięku i producentem muzycznym.

Absolwent Wydziału Reżyserii Dźwięku Akademii Muzycznej w Warszawie w 1978 roku, jako realizator dźwięku odpowiedzialny jest za brzmienie wielu znanych płyt, ale na świecie znany jest jako autor tzw. „sampli”, dostanych nieodpłatnie fragmentów muzyki orkiestrowej , wykorzystywanych w reklamach i ścieżkach filmowych na całym świecie. Mieszka obecnie we Frankfurcie nad Menem. W 2019 roku współpraca Sojki i Seldaczka zatoczyła koło, ponieważ wspólnie nagrali płytę Muzyka i słowa.

Nagrania na płytę Acoustic powstały na 24-śladowym, analogowym magnetofonie Studer A-800 (niektóre źródła mówią o modelu A-80) i mikserze firmy Harris z automatyką, stojących w krakowskim Teatrze STU. Każdy, kto był w tym miejscu wie, że mowa o niewielkiej, mocno wygłuszonej sali. Jak czytamy w artykule, który ukazał się w „Dzienniku Polskim”, znana nam dzisiaj lokalizacja przy al. Krasińskiego 16/18 - siedzibie, która - po długim remoncie - służy teatrowi od 1979 roku to „widownia dla 236 osób, foyer, także pokoje gościnne”.

Powstałe w 1980 roku studio nagrań w ciągu dekady było miejscem kreacji ponad 70 płyt, m.in.: Edyty Geppert, Michała Bajora, Zbigniewa Wodeckiego, Marka Grechuty, Grupy Pod Budą, Tomasza Stańko, Jarka Śmietany, Maanamu, Dżemu, TSA, Lecha Janerki. Kierował nim realizator dźwięku JACEK MASTYKARZ mając – jak czytamy w przywołanym artykule – świetną ekipę, w tym Halinę Jarczyk oraz, „dzięki ZPR-om, najnowocześniejszy sprzęt, m.in. pierwszy w Polsce 24-śladowy magnetofon nagrywający Studer A-800”.

⸜ Scena teatru STU widoczna od strony widowni • foto Teatr STU

Nie było to pierwsze (ani ostatnie, dodajmy) spotkanie Panów „S”, ponieważ ich współpraca zaczęła się jeszcze od płyty dla RCA, nagrywanej we frankfurckich studiach. W 2019 roku, komentując pracę nad najnowszą płytą Sojki, na której najważniejsze są głos i fortepian, co jest w pewnym sensie powrotem do konceptu „akustycznego”, Piotr Sedlaczek mówił:

Nagranie akustycznej płyty z udziałem wysokiej klasy profesjonalistów jest generalnie przedsięwzięciem trudnym, ale leży to w naturze rzeczy… Wymagana jest „tylko” maksymalna koncentracja, optymalna współpraca i świadomość, że jest się częścią całości.

⸜ DARIUSZ DOMAŃSKI, Piotr Siedlaczek – wywiad, MUZYK.net 19 kwietnia 2019, dostęp: 12.05.2021

Szefem nagrań, jak mówilismy, był Sedlaczek, jednak jego asystentem został ALEKSANDER (ALEK) GALAS, który już wówczas miał na swoim koncie płyty TSA Live i Heavy Metal World, a w tym samym 1990 roku zarejestrował koncert grupy Lombard.

O ile miejsce nagrania jest łatwe do wytłumaczenia, o tyle z miejscem miksu wiąże się pewne nieporozumienie. Na okładce albumu czytamy: „Recorded at „Teatr STU” Kraków and P.R. Szczecin”, a pod spodem: „Mixed at S-4 Studio Warszawa”. Zapytałem o to pana Stanisława, na co odparł, że to nieporozumienie i że miks wykonał Sedlaczek w studiu Radia Szczecin, poszukując nieco innego zestawu narzędzi oraz świeżego „otoczenia”. Za tym, że jednak Warszawa miała z tym coś wspólnego mogłoby świadczyć podanie jako asystenta nagrań LESZKA KAMIŃSKIEGO, realizatora nagrań i producenta, od 1987 roku współpracującego z Polskim Radiem i Studiem S4/6 w Warszawie. Być może w S-4 dograno instrumenty dęte (?).

Przypomnijmy, że Kamiński jest jednym z najbardziej znanych polskich realizatorów dźwięku, autorem dźwięku na debiutanckim albumie Wilków, jak również albumów The New Shape Varius Manx i Sen Edyty Bartosiwicz, 14-krotnie nominowanym do nagród Fryderyki, które zostały mu przyznane siedmiokrotnie; ciekawostka – ostatniego Fryderyka do swojej kolekcji dołożył w 2008 roku, za – nagrany wspólnie z Marcinem Macukiem i Wojciechem Łopaciukiem – album MTV Unplugged Kasi Nosowskiej i zespołu Hey. I jak tu nie mówić o jakimś przedustawnym porządku…

W czerwcu 1990 roku, kiedy powstał miks płyty Acoustic, Kamiński nie jest jeszcze specjalnie znany – w tym samym roku nagrywa pierwszą, podpisaną swoim nazwiskiem, płytę, Ściana i groch Moniki Borys – dzisiaj zupełnie zapomnianą. I dopiero dwa lata później, wraz z eksplozją popularności grupy Wilki zostaje niemalże celebrytą.

WYDANIA

JAK JUŻ WSPOMNIELIŚMY, dziewiąty album Stanisława Sojki okazał się przełomowy i od tego momentu kariera tego muzyka nabiera rozpędu. Dziwi więc, naprawdę dziwi, że w ciągu trzydziestu lat od jej wydania tylko raz została wznowiona w postaci płyty Compact Disc i tylko raz na płycie LP. Ważnym wydarzeniem było wydanie w boxu z większością płyt Stanisława Sojki, jednak nawet on nie tłumaczy powściągliwości wydawcy.

⸤ 1. WYDANIE W 1991 roku Zic-Zac wydał płytę na LP, CD i kasecie magnetofonowej Compact Cassette. W tym samym roku ukazały się również nieoficjalne wydania kasetowe innych firm, korzystających z luk w prawie autorskim lub po prostu pirackie. Był to wówczas jeden z głównych problemów wydawnictw muzycznych. Jak dla radiowej trójki mówił kiedyś Marek Kościkiewicz, chociaż wydawcy walczyli o artystów, to „w sprawach dotyczących piractwa spotykaliśmy się i współdziałaliśmy”. Musiał to być ogromny problem, bo jeszcze w 2015 roku, przepytywany na okazję otwarcia swojej restauracji mówił: „W związku ze sprzedażą muzyki w internecie, ale i olbrzymim piractwem przychody też są mniejsze. Dlatego dziś w kontrakcie jest mowa o dochodach z koncertów”.

⸜ Wyklejka oryginalnego wydania

LONG PLAY Choć początek lat 90. to czasy przełomu, płyta LP została wydana w wysmakowany sposób. Na okładce znalazło się czarno-białe zbliżenie twarzy artysty, człowieka świadomego swojej wartości, na które poziomo, przy dolnej krawędzi, naniesiono duży tytuł niską, szeroką czcionką, a pionowo zapisano ‘Soyka’, w fiolecie. Przypomnijmy, że artysta podpisywał swoje płyty w różny sposób. I tak – od debiutu aż po, wydany w 1990 roku In Concert sygnował jako ‘Stanisław Sojka’, ale już Neopositive z 1992 i późniejsze podpisywał ‘Soyka’, by na Tryptyku rzymskim zapisać ‘Stanisław Soyka’ (2003). Dodajmy, że autorem znakomitego zdjęcia na okładce jest WOJTEK WIETESKA.

Na tylnej stronie okładki zastosowano, może nie oryginalny, ale ciekawy i dobrze przeprowadzony zabieg, a mianowicie widnieje na niej zdjęcie tyłu głowy, będące rewersem frontu. Charakterystyczny dla tamtego okresu dla Sojki kucyk związany jest metalowymi strunami gitarowymi. Także i ta grafika jest czarno-biała. Płytę wsunięto do papierowej koperty z nadrukowanym – znowu fiolet – kolażem zdjęć instrumentów, które wzięły udział w nagraniu płyty – cz/b jest tu tylko fortepian. Okładka jest lakierowana i została wydrukowana na grubym kartonie.

I tylko wyklejka płyty jest dość nijaka. Niestety nie wiem, gdzie krążek został nacięty i wytłoczony. Pomimo skromnych środków artystycznych płyta została wydana z klasą.

COMPACT DISC Płytę CD wydano w klasyczny sposób, w pudełku typu jewelbox. Ponieważ polska tłocznia płyt CD Takt, dzisiaj monopolisty w tej części Europy, jeszcze wówczas nie istniała (choć z jej logo ukazywały się kasety magnetofonowe), krążek został przygotowany – wraz z poligrafią – w Niemczech. Okładka powtarza układ płyty LP, z tym, że zdjęcie ma większy kontrast, a subtelny fiolet został zamieniony na jaskrawy kolor zbliżony biskupiego; kolorowy jest także tytuł albumu.

⸜ Pierwsze wydanie Compact Disc

Zamiast klasycznej książeczki otrzymujemy złożony na cztery mini-plakat, powtarzający kolaż z koperty płyty LP.

⸤ REEDYCJE W 2002 roku ukazała się reedycja cyfrowa płyty Compact Disc, wydana przez wytwórnię Pomaton EMI (7243 5 40687 2 2). Niewiele wiadomo o tym, kto i w jaki sposób przygotował remaster, poza tym, że był to remaster cyfrowy, 24-bitowy. W miejscu, w którym w książeczce zapisano: „Remastered by:” jest puste miejsce.

⸜ Reedycja Compact Disc z 2002 roku, tutaj ze znaczkiem „24-bit” • foto mat. prasowe

Zmieniono nieco poligrafię, gasząc wściekły fiolet oryginalnego wydania LP, co zbliża ją do LP, jednak zamiast dużego napisu „Soyka” dano znacznie mniejszy. A to dlatego, że w górnym lewym rogu umieszczono duży logotyp informujący o 24-bitowej technice remasteringu. Nie jest to graficznie najszczęśliwszy pomysł, ale rozumiem, że taka była potrzeba czasu… Okazuje się, że remaster CD miał w bliższych nam czasach dodruk, bez zmieniania dźwięku, w którym zrezygnowano z logotypu o którym mowa, ale nie skorygowano słowa „Soyka”, przez co wygląda on po prostu źle. Niepotrzebnie też użyto pudełka z przezroczystym środkiem, ponieważ niczego pod nim nie ma, jest białe pole.

W 2004 roku Pomaton EMI wydał, w jednym pudelku, dwie płyty – obok krążka o którym mowa, album Sonety Shakespeare, z remasterem cyfrowym przygotowanym dla reedycji z 2002 roku (5789592, 2005). Trzeba jej jednak unikać – to krążek Copy Controlled Disc, a nie CD (więcej o tej technice antypirackiej – TUTAJ). Z kolei 28 listopada 2008 roku, już nakładem EMI Music Poland/Warner Music Poland (MR02596204) ukazał się box z albumami studyjnymi Sojki, za wyjątkiem jazzowych, w którym pod nr 4 znalazł się album Acoustic. Także i on został cyfrowo zmasterowany, ale nie wiem przez kogo (nie mam tego wydawnictwa).

⸜ Reedycja Long Play z 2017 roku

LP I wreszcie w 2017 roku Warner Music Poland wydaje analogową reedycję płyty (0190295857288). Jej poligrafia jest wyjątkowo niedobra. Do druku wykorzystano grafikę, która znalazła się na dodruku CD o którym mówiłem, czyli i tytuł, i wykonawca są w różowym fiolecie, a zdjęcie jest nieostre i zbyt jasne. Napis ‘Soyka” jest w wersji skróconej, pochodzącej z książeczki do remasteru CD. Co więcej, okładkę wydrukowano na cienkim kartonie. Naprawdę nieładnie wydany longplay.

ODSŁUCH

⸤ JAK SŁUCHALIŚMY Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym HIGH FIDELITY. Płyty LP słuchane były na gramofonie TRANSROTOR ALTO TMD z wkładką MIYAJIMA LABORATORY DESTINY i przedwzmacniaczem gramofonowym RCM Audio Sensor Prelude IC. Płyty CD odsłuchiwałem z kolei na odtwarzaczu SACD AYON AUDIO CD-35 HF EDITION.

1. WYDANIE
⸜ SOYKA, Acoustic, ZIC ZAC P1/91, LP (1991)
⸜ SOYKA, Acoustic, ZIC ZAC CD2/91, CD (1991)

REEDYCJE
⸜ SOYKA, Acoustic, Pomaton EMI 7243 5, CD (2002)
⸜ SOYKA, Acoustic, Warner Music Poland | Pomaton 01902 9 58572 8 8, LP (2017)

»«

1. WYDANIE

⸜ LONG PLAY WYSTARCZY KILKA CHWIL, pierwsze takty intro, granego przez fortepian w utworze One Hundred Years, żeby zrozumieć, na czym polega fenomen płyty Acoustic. Rzecz w precyzyjnie prowadzonym rytmie, wybitne rozplanowanym w ramach zarówno płyty, jak i poszczególnych utworów, ale przede wszystkim na niezwykłej swobodzie tego grania.

Instrumenty mają spory, długi pogłos, który zwraca uwagę nie tylko z fortepianem, przygrywającym często w tle, ale i z dęciakami, a nade wszystko z gitarami. Przekaz skupiony jest raczej na osi niż rozłożony w panoramie. Całkiem dobrze rozwiązano jednak perspektywę w głąb, dzięki czemu nagranie ma to, o czym już mówiłem, czyli „oddech”. Dodam, że kontrabas ładnie kotwiczy nagrania w niskich częstotliwościach.

⸜ Strona B oryginalnego wydania Long Play

Jak mówię, motywem przewodnim na tym krążku jest rytm. Tak, jej walorem jest również akustyczne brzmienie, ale dla jazzu to sytuacja naturalna. Nawet więc, jeśli przyjmiemy, że nie jest to do końca płyta jazzowa i że to po części jest płytą popową, to i tak ten rodzaj grania odbieramy w niewymuszony i naturalny sposób. Jak sądzę – właśnie dzięki świetnemu rozplanowaniu rytmicznemu.

Acoustic nie jest płytą o wyważonym balansie tonalnym. Nie jest też nasycona barwowo. Czasem, jak w Take It Home, w momentach spiętrzenia dźwięku, przy forte instrumentów dętych, fortepianu, gitary, głosu i perkusji zdarza się mu być nawet krzykliwym. A mimo to nie da się tej płyty przestać słuchać. Dlaczego? – Myślę, że doskonała muzyka i produkcja w połączeniu ze świetnymi kompozycjami powodują coś w rodzaju „amnezji” – nie zwracamy na te niedogodności uwagi.

Wokale są na tej płycie pokazywane czasem bliżej, jak w otwierającym płytę One Hundred Years, a czasem dalej, w z większym pogłosem, jak w Mr. Cool. Głos Sojki ma dobry wolumen, brzmi przyjemnie, choć trudno mówić o wyraźnej bryle. Cud niepamięci rozpoczyna krótkie wejście gitary, do której za chwilę dołącza fortepian, a chwilę potem marimba i kolejne instrumenty perkusyjne. Także i w tym, śpiewanym po polsku, utworze głos został pokazany nieco dalej, a do ścieżki z podstawowym wokalem dograno chórki, również wykonywane przez Sojkę.

Ciekawie wypada tu kontrabas, grany chwilami smyczkiem, wprowadzający element niepokoju, niepewności. Tak się składa, że na płycie LP to najmniej dynamiczny utwór, za co można jednak winić to, że jest ostatnim na stronie A, a więc w miejscu o najniższej prędkości liniowej, a co za tym idzie z najwyższymi zniekształceniami.

Już o tym mówiłem, ale powtórzę – płyta Sojki jest płytą „szeroką” w tym sensie, że ,b>instrumenty mają niebywałą wolność, nie są skrępowane, nie mają granic. Po części zasługa to długich pogłosów, ale i pomysłu na całość, co fantastycznie słychać w końcówce utworu All About You. Być może pomaga temu podniesiony balans tonalny, z wycofanym średnim basem i niskim środkiem.

Wszystkie kolejne nagrania z płyty B, powtarzają ten sam zamysł. Z kolei szerokość w sensie panoramy jest zminimalizowana, równie dobrze mogłaby to być płyta monofoniczna i jedynie pogłosy rozsuwają sceną na boki. Kontrabas czasem schodzi niżej, na przykład w Tak jak w kinie, ale instrument ten nie jest wspomagany żadnym innym, nawet stopa perkusji brzmi dość wysoko.

⸜ COMPACT DISC Płytę Acoustic znałem z CD, nie miałem jej winylowej wersji. Porównując te dwa wydania dochodzę do wniosku, że dobrze się stało. Jest bowiem tak, że cyfrowa wersja jest po prostu lepsza, i to pod każdym względem. Ma czystszy dźwięk, niżej osadzony balans tonalny, a przede wszystkim jej stereofonia jest lepsza. To wciąż album w którym instrumenty ustawione są raczej na osi odsłuchu, ale nie zawsze i nie tak dokładnie na osi. Świetnie z tą wersją słychać pogłosy, a perkusja z I Never Felt This Before uderza mocno i punktowo.

⸜ Oryginalne wydanie Compact Disc z 1991 roku

Nie zmienia to jednak tego, co już powiedziałem, a mianowicie, że nagrania brzmią dość wysoko i brakuje im wypełnienia oraz gęstości. Punktowy kontrabas nie jest w stanie tego zmienić, ponieważ nie ma on dłuższego wybrzmienia i pomocy ze strony fortepianu. Głos Sojki, najczęściej dość daleko w miksie, a z długim pogłosem, ma tę samą, co fortepian i gitara barwę, czyli dość jasną.

Mimo to płyty w tej wersji słucha się bardzo dobrze, a smaczki, takie jak marimba w Mr. Cool, wychodzą tu znacznie lepiej niż na krążku LP. No i jest Cud niepamięci w wersji winylowej zmasakrowany przez geometrię płyty i sam winyl – brzmi on na CD głęboko, czysto, przestrzennie, po prostu zjawiskowo.

REEDYCJE

⸜ LONG PLAY Ciekawe, ale winylowa reedycja lepiej akcentuje sposób grania fortepianu otwierającego tę płytę niż wydanie oryginalne – z szybko tłumionymi, krótkimi uderzeniami. Być może zasługa w tym lepszego winylu, który po prostu mniej szumi. Bardziej klarowne są też pogłosy towarzyszące instrumentom. Już jednak głos Sojki jest mniej czytelny, mniej „obecny”, mniej dramatyczny.

Stopa perkusji otwierająca I Never Felt This Before, podobnie, jak towarzyszący jej, uderzający punktowo i tłumiony kontrabas, są w tej wersji mocniejsze. Ale wcale nie są niższe, jakby po prostu tak je zarejestrowano. Mają dość mocny średni zakres, co daje dobry rytm, ale jest też czasem męczące. Przekaz jest czystszy niż w oryginale, nie mam co do tego wątpliwości.

⸜ Wyklejka reedycji Long Play z 2017 roku

Jednocześnie jest też jednak bardziej zamglony i wycofany, nie ma tego naturalnego natarcia, ataku, obecności, która była tak intrygująca w wydaniu oryginalnym. Reedycja temperuje nieco krzykliwość mocnych fragmentów, ale – jak się wydaje – za pomocą mocniejszej kompresji. Płyta wydaje się przez to nieco nudnawa. I, powiem to na własną odpowiedzialność, mam wrażenie, jakby została przygotowana z cyfrowego materiału, z którego wykonano oryginalny krążek CD, a być może wręcz zremasterowana wprost z niego.

⸜ COMPACT DISC Cyfrowa reedycja z 2002 roku została nieco pogłębiona i wyczyszczona z rozjaśnionego wyższego środka. Ale nie brzmi już tak naturalnie – paradoksalnie – jak oryginał. Dźwięk wydaje się bardziej treściwy, ale tak nie jest. Zarówno instrumenty, jak i wokal Sojki są mniej klarowne i mają gorszą definicję. To, co wcześniej było walorem, częścią pomysłu na dźwięk, tutaj gdzieś ginie.

Słychać, że starano cię powycinać szumy, w oryginalnej wersji CD mocne, czasem wręcz modulowane przez dźwięki podstawowe. Wraz z szumami wycięto jednak również część muzyki, część informacji mówiących o przestrzeni i o uderzeniu. Nie ma już więc tej dźwięczności, którą płyta otwierana była za pomocą fortepianu, a w zamian nie otrzymujemy tak naprawdę niczego.

⸜ Reedycja Compact Disc, wersja bez znaczka „24-bit”

PLAY IT AGAIN, czyli dwa słowa na koniec

ALBUM ACOUSTIC JEST, moim zdaniem, centralną płytą w twórczości Stanisława Sojki. Tę absolutnie subiektywną ocenę wysnuwam z kilku przesłanek. Ważnym tropem jest słowo „przełomowa”, używane w stosunku do niej przez publicystów i badaczy, zarówno w kontekście stylistyki, jak i recepcji płyty. Oto bowiem był to album doskonale wyważony, świetnie zagrany i równie uważnie wyprodukowany. Co więcej, był on punktem milowym w karierze muzyka, która od tamtej pory poszybowała i ma się dobrze do dziś. Jak pisał, już przywoływany, Lewenstein:

Acoustic Soyki był albumem przełomowym dla muzyka […]. Chociaż to wciąż jest album jazzowy, jest jednocześnie znakiem odchodzenia od jazzu jako takiego i powolny dryft w kierunku muzyki pop.

I właśnie owo przeniesienie wyczucia wykształconego klasycznie muzyka, grającego w dodatku muzykę jazzową, na pole muzyki popularnej dało w efekcie coś o wiele większego niż byli w stanie zaproponować inni artyści. Echa tamtej płyty można wysłuchać na najnowszym, wyciszonym, intymnym albumie Soyki, słuchanej często przez moją żonę płycie Muzyka i słowa Stanisław Soyka (2019).

Płyta ta wciąż czeka na krytyczne, czułe, uważne wydanie. Kiedy rozmawiałem telefonicznie ze Stanisławem Sojką, ten powiedział w pewnym momencie coś, co mnie zelektryzowało : „Mam – mówi – w domu oryginalne, analogowe taśmy sesyjne z nagrania. Właśnie na nie patrzę”. Jak dodał, w kontraktach zawierał zawsze zapis, który po określonym czasie dawał mu prawo do nich i do zawartego na nich materiału. W ten sam sposób wróciły do niego taśmy sesyjne ze studia w Niemczech, z płytą zarejestrowaną dla wytwórni RCA.

⸜ Wydana w 1993 roku koncertowa płyta Soyka Yanina & Kompania Live w Remoncie została nagrana przez Jacka Mastykarza i zawiera kilka utworów z Acoustic, z Marcinem Pospieszalskim na basie i kontrabasie (ESA ESA E-006, 2 x CD). Dodajmy, że to jedno z pierwszych nagrań cyfrowych w Polsce.

Jesteśmy więc w niespotykanej w polskich warunkach sytuacji, w której można by się pokusić o remiks płyty, a nie tylko o jej remaster, tak jak to robi się od lat z Kind of BlueTUTAJ).

A to, jak fantastycznie można taki remiks przygotować, mając przeciwko sobie oryginały mające „kultowy” status, pokazały nowe edycje, wydanych w 50. rocznicę ich premier, płyt THE BEATLES – White Album, Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club (recenzja TUTAJ) oraz Abbey Road. 50th Anniversary Deluxe Edition (recenzja TUTAJ), a które wyszły spod ręki Gilesa Martina. Ach, jak pięknie byłoby, gdyby remaster analogowy i lakier wykonano w Niemczech (Pallas albo Pauler Acoustics) lub w wielkiej Brytanii (Abbey Road), a płytę wydano w boxie na dwóch krążkach 45 rpm!

Póki co musimy jednak poprzestać na tym, co mamy. W przypadku płyty Soyki najlepiej skupić się na pierwszym wydaniu Compact Disc. Ma ono najlepiej zbalansowany dźwięk i oddaje ducha nagrań, z ich przestrzennością i wolnością. Oryginalny winyl jest dość jasny, ale oferuje świetną „obecność” muzyków. Z kolei reedycje, obydwie, są tylko próbą, a nie realnym przeniesieniem dźwięku tej, nagranej w 1990 roku, płyty we współczesne czasy.

Niezależnie jednak, w jakim formacie będziemy słuchali tej muzyki, będziemy mieli okazję obcować z niezwykłą produkcją, świetnymi kompozycjami i znakomitym wykonaniem. Acoustic jest bowiem jedną z najlepszych płyt w historii polskiej muzyki rozrywkowej.

»«

BIBLIOGRAFIA

Jak walczono z piractwem w latach 90.?, www.POLSKIERADIO.pl, dostęp: 06.05.2021.
⸜ DARIUSZ DOMAŃSKI, Piotr Siedlaczek – wywiad, MUZYK.net 19 kwietnia 2019, dostęp: 12.05.2021
⸜ GRZEGORZ MORAWSKI, Marek Kościkiewicz: Od rockmana do restauratora, FRANCHISING.pl, dostęp: 06.05.2021.
⸜ JACEK CIEŚLAK Jak walczyłem z pychą, „Rzeczpospolita” 05.12.2008, www.RP.pl, dostęp: 11.05.2021.
⸜ PIOTR WICKOWSKI, Droga do muzyki wiedzie przez śpiew, „Jazzpress” marzec 2019, czytaj TUTAJ; dostęp: 06.05.2021.
⸜ RAFAŁ GARSZCZYŃSKI, Stanisław Sojka – Blublula - Kanon Polskiego Jazzu, JAZZPRESS.pl; dostęp: 06.05.2021.
⸜ RAFAŁ KSIĘŻYK, Stanisław Soyka, „Playboy” nr 2, 2010, czytaj TUTAJ, dostęp: 06.05.2021.
⸜ WACŁAW KRUPIŃSKI Uparł się, że zrobi teatr na gruzach. I zrobił, DZIENNIKPOLSKI24.pl 19 lutego 2016, dostęp: 11.05.2021.

SOYKA.pl, dostęp: 06.05.2021.
⸜ Hasło: ‘Stanisław Soyka’ w: www.RMF.fm; dostęp: 06.05.2021.
⸜ Hasło: ‘Stanisław Soyka’ w: pl.WIKIPEDIA.org; dostęp: 06.05.2021.
⸜ Hasło: ‘Stanisław Soyka’ w: www.DISCOGS.com; dostęp: 06.05.2021.
⸜ Hasło: ‘Peter Sedlaczek w: pl.WIKIPEDIA.org; dostęp: 06.05.2021.
⸜ MAGDALENA MAJKOWSKA, Stanisław Soyka, CULTURE.pl; dostęp: 06.05.2021.

⸜ ADAM WOLAŃSKI, Słownik terminów muzyki rozrywkowej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000.
⸜ MACIEJ LEVENSTEIN, Polish Jazz Recordings and Beyond, Warszawa 2016.
⸜ TONY ADAM, 76 Records: The ‘Polish Jazz’ Series (Polskie Nagrania Muza), self-publishing.

»«

Seria „Oto płyta…”

№1 • STAN GETZ, Stan Getz w Polsce, Polskie Nagrania „Muza” | 1960
№2 • PORTER BAND, Helicopters, Pronit | 1980
№3 • VARIUS MANX, The Beginning, Polskie Nagrania „Muza” | 1991
№4 • KOMEDA QUINTET, Astigmatic, Polskie Nagrania „Muza” | 1966
№5 • 2 PLUS 1, Blue Lights Of Pasadena (Disco Version), Autobahn Musik Produktion GmbH/Express | JAPAN | 1981
№6 • HELMUT NADOLSKI, Meditation/Medytacje, LP, Veriton Records SXV-786 | 1974
№7 • ABRAXAS, 99, Metal Mind Productions MMP CD 0102 | MMP CD 0103 | 1981