Wzmacniacz mocy & procesor dźwięku Mozzaik Audio
Producent: MOZZAIK AUDIO |
Test
Tekst: WOJCIECH PACUŁA |
No 201 16 stycznia 2021 |
ŚWIATOWA PREMIERA
IE WIEM, CZY PAŃSTWO ZAUWAŻYLI, ale w każdym wywiadzie, który w ramach serii „The Editors” przeprowadzam z redaktorem audio, zadaję pytanie o to, czy mój rozmówca spotkał się ostatnio z jakąś ważną, ciekawą, nową techniką. Moi goście podają różne odpowiedzi, ale najczęściej pojawia się w nich korekcja akustyki pomieszczenia, a szerzej – temat procesorów sygnału (najnowszy wywiad № 30, z WOLFGANGIEM KEMPEREM z magazynu HIFISTATEMENT.net, znajdą państwo w tym samym wydaniu „High Fidelity”). W większości przypadków chodzi o cyfrową kompensację modów pomieszczenia, jak w przypadku procesora zaaplikowanego we wzmacniaczu ARCAM SA30. Co jakiś czas spotykam się jednak z zupełnie innym podejściem, choć również nastawionym na KOREKTĘ, a mianowicie z układami mającymi na celu skorygowanie błędów urządzeń, kolumn, a nawet kabli. Niech mi wolno będzie przywołać przy tej okazji trzy przykłady, tak się składa, że wszystkie z Polski: ANCIENT AUDIO, YAYUMA AUDIO (obydwa to rozwiązania aktywne) oraz pomysły pana STANISŁAWA RUTKIA (rozwinięcie pomysłów firmy MIT Cables); kropkę nad ‘i’ postawię za pomocą firmy SPEC (rozwiązania pasywne). Każdy z tych trzech producentów proponuje swój własny, autorski sposób na zminimalizowanie błędów fazowych i innych zniekształceń i każdy robi to po swojemu. ANCIENT AUDIO Najstarszym rozwiązaniem jest CYFROWY procesor dźwięku z algorytmem opracowanym dla Ancient Audio, który firma ta stosuje w swoich urządzeniach, na przykład we PRZEDWZMACNIACZU/PROCESORZE P-3. Podstawą jest stworzenie teoretycznego modelu kolumny głośnikowej. Uwzględnia on wielkość membran głośników, ich materiał, tłumienie, odbicia fali dźwiękowej od ścianek obudowy, rezonanse obudowy i wiele innych. Te zjawiska są modelowane unikatowym algorytmem, który w czasie rzeczywistym wykonuje procesor głośnikowy DSP. YAYUMA AUDIO AWARNESS LINE ASP 01 to również procesor sygnałowy, ale ANALOGOWY (stąd nazwa procesora: ASP – Analog Signal Processor). Jego zastosowanie jest inne, choć również wiąże się z kolumnami. Ma on minimalizować błędy konwersji sygnału prędkościowego na natężeniowy, które występują przy przejściu z mikrofonu na przetwornik elektroakustyczny. Wpina się go między źródło i wzmacniacz (ew. przedwzmacniacz) lub przedwzmacniacz i wzmacniacz mocy. SYSTEMY PASYWNE I jest wreszcie najprostszy technicznie, co nie znaczy, że prosty do opracowania, filtr stosowany w kablach pana STANISŁAWA RUTKI, przypominający w założeniu to, do czego przyzwyczaiły nas amerykańskie firmy MIT CABLES. Układy te kompensują przesunięcia fazowe, impedancję, pojemność itp. Najprostszym filtrem byłyby układy, z których i ja korzystam, mające zapobiegać wstecznej sile elektromotorycznej, pochodzącej z przetworników, proponowane przez SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX. Na sam koniec koniecznie trzeba też powiedzieć o dwóch, jeszcze bardziej złożonych rozwiązaniach, w których korzysta się z obróbki cyfrowej w układach DSP (a więc podobnie, jak Ancient Audio), a które w swoich produktach proponują firmy Linn oraz Devialet; ta pierwsza oferuje system SPACE OPTIMISATION (SPACE = Speaker Placement And Custom Environment; dostęp: 08.01.2021), a druga EXPERT PRO CONFIGURATOR (dostęp: 08.01.2021). Ważne, że wszystkie przywołane powyżej rozwiązania wychodzą poza klasyczny schemat układu korekcji akustyki. Swoje własne rozwiązanie ma również, nowa na rynku, firma MOZZAIK AUDIO. Jej pierwszy produkt, Mozzaik1, to wzmacniacz mocy (końcówka mocy) z którym zintegrowano system filtrów mających na celu skorygowanie niedoskonałości klasycznych systemów kolumnowych i w pewnej mierze ich ustawienia w pomieszczeniu. | Kilka prostych słów… MIHAEL MUNTA | dyrektor marketingu ⸜ MIHAEL MUNTA (po lewej) i MARKO DVEČKO AŻ DO POWSTANIA NASZEJ FIRMY PRACOWALIŚMY JAKO PROGRAMIŚCI. Elektronika od zawsze była pasją Marko, więc przez całą swoją karierę nieustannie „bawił się” wzmacniaczami audio. Dużo myślał też o systemach audio i o tym, jak audiofile dokonują wyboru idealnej kombinacji sprzętu audio, aby zbudować doskonały dźwięk. Dopiero w 2018 roku wpadł na pomysł produktu, który byłby inny niż wszystkie inne. Każdy model kolumn generuje różne ilości zniekształceń i to przy różnych częstotliwościach. Pierwszym krokiem było znalezienie sposobu, aby nasz wzmacniacz „wiedział”, do jakich głośników ostatecznie dotrze sygnał. Potrzebowaliśmy jakiejś zmiennej wejściowej, dzięki której będziemy w stanie rozróżnić, podłączone do niego, głośniki. Aby to uwzględnić, opracowaliśmy pierwszą korektę – CZĘSTOTLIWOŚĆ KOMPENSACJI. Umożliwia ona słuchaczowi ustawienie częstotliwości, przy której następne ustawienie w łańcuchu zmniejszy zniekształcenia głośników. Badając problemy ludzkiego ucha i głośników stwierdziliśmy, że zniekształcenia, które wytwarzają głośniki, są słyszalne głównie w wysokich częstotliwościach. Dlatego częstotliwość kompensacji powinna być bardzo zbliżona do częstotliwości, przy której zaczyna pracować głośnik wysokotonowy, innymi słowy – do częstotliwości zwrotnicy. Po ustawieniu częstotliwości kompensacji udało się nam zidentyfikować punkt, w którym głośnik brzmi najgorzej. Następnym wyzwaniem było zmniejszenie zniekształceń przy tej częstotliwości. Pomysł zrodził się z uniwersalnej prawdy, że dwa negatywy dają pozytyw. W tym przypadku jeden minus to wrodzone zniekształcenia głośników, a drugi to ich odpowiedniki wytwarzane przez nasz moduł przetwarzania. Drugie ustawienie, czyli właściwa KOMPENSACJA GŁOŚNIKÓW, pozwala kontrolować wolumen wytworzonych zniekształceń, które chcemy zastosować przy poprzednio wybranej częstotliwości kompensacji. Kiedy zastosujemy optymalny poziom generowanych przez nas „zniekształceń”, wewnętrzne zniekształcenia głośników zostaną zminimalizowane, a tym samym wydobędziemy pełny potencjał głośników – i to jo jest w skrócie idea stojąca za naszym rozwiązaniem. ⸜ Wzmacniacz Mozzaik1 przed montażem w obudowie Patrząc na tylną ściankę Mozzaik1 zobaczymy, że jest jeszcze trzecie ustawienie w łańcuchu, związane z WŁAŚCIWOŚCIAMI PSYCHOAKUSTYCZNYMI. Istnieje wiele czynników, które dyktują nasze postrzeganie dźwięku. Podczas gdy przy pierwszych dwóch ustawieniach osiągnęliśmy obiektywne dostosowanie dźwięku do różnych głośników, trzecie ustawienie dodaliśmy, aby wykorzystać zdolności adaptacji ludzkiego ucha. Po przeprowadzeniu badań i przyjrzeniu się modelom matematycznym percepcji dźwięku przez człowieka opracowaliśmy własny model, który umożliwia modyfikację sygnału tylko w tej subiektywnej domenie. Na poziomie elektronicznym jest to ponownie osiągane poprzez wytwarzanie bardzo złożonych, ale nieszkodliwych zniekształceń i ich wprowadzenie do sygnału audio. Dzięki tym wszystkim ustawieniom daliśmy słuchaczowi pełną kontrolę nad dźwiękiem, zarówno obiektywnie, jak i subiektywnie. Część elektroniczna została opracowana jako pierwsza i wtedy nie zastanawialiśmy się zbytnio nad projektem obudowy. Byliśmy po prostu szczęśliwi, że udało nam się osiągnąć coś innowacyjnego w zakresie dźwięku. Początkowo obudowa miała była być wykonana z drewna, ale w miarę upływu czasu doszliśmy do wniosku, że skoro już jesteśmy oryginalni jeśli chodzi o brzmienie, powinniśmy nadać obudowie oryginalny wygląd. Właśnie to zdecydowaliśmy, że połączymy aluminium i włókno węglowe. Jeśli chodzi o przyszłość, mamy już algorytmy opracowane dla przetwornika cyfrowo-analogowego. Będzie to równie innowacyjny produkt, wykorzystujący modulację sigma-delta, dający bardzo interesujące efekty. Na razie skupiamy się na wprowadzeniu Mozzaik1 na rynek globalny i wypozycjonowaniu go jako naszego flagowego produktu. Gdy nasza pozycja będzie już ugruntowana, a nasza marka rozpoznawalna, zaczniemy opracowywać kolejne produkty. Mamy nadzieję, że w przyszłości pod naszą marką dostępny będzie cały łańcuch produktów audio. ♦ MOZZAIK1 JEST WIĘC WZMACNIACZEM MOCY – to jest jego podstawowa funkcja. Ma on postać niewielkiego, płaskiego „pudełka”, postawionego na maleńkich, podklejanych od spodu gumowych podkładkach. Jego forma jest z jednej strony nowoczesna, a z drugiej nie nazbyt nowoczesna. Boki tworzą grube frezy z aluminium, z slotami chłodzącymi wnętrze. Nachodzą one na właściwą obudowę, wykonaną z dwóch elementów – aluminiowego spodu (i tylu) oraz plecionki włókna węglowego, która zakrywa górę i front; z przodu naklejono logo firmy – mozaikę z brakującym jednym elementem – oraz umieszczono białą diodę świecącą, która pokazuje, czy wzmacniacz jest włączony do zasilania. Inaczej niż w zwykłych wzmacniaczach mocy, tył Mozzaik1 jest naprawdę interesujący. Uwagę zwracają przede wszystkim gałki służące do kompensacji dźwięku. Jest ich sześć, w dwóch rzędach. Trzy na górze służą do zgrubnych nastaw, a dolne do precyzyjnych – na każdy „zgrubny” „klik” przypada osiem dokładnych. Gałki są wyskalowane za pomocą kreseczek i oznaczone symbolami, ale nie jest to zbyt wygodne. Wolałbym, aby kołnierze gałek były oznaczone cyframi. Gałki to manipulatory służące do zmiany ustawień analogowych filtrów górnoprzepustowych – przetwarzanie dźwięku odbywa się za pomocą obwodów analogowych. Jak mówił Michael, filtry te wprowadzają do sygnału audio specjalnie dobrane sygnały kompensujące zniekształcenia wytwarzane przez kolumny głośnikowe. Przypomnę, że podobnym tropem poszła firma Nordost w produkcie znanym pod nazwą QPOINT. Na stronie internetowej producenta (zresztą bardzo dobrej) znajdziemy poradnik i symulator, który pozwoli nam na wstępne ustawienie gałek. Zastosowany przez producenta wzmacniacz pracuje w analogowej klasie D. Jak mówił mi konstruktor, chodziło mu o pokazanie, jak dobrze może tego typu konstrukcja brzmieć. I tu ważna rzecz – w jednej obudowie mamy aż cztery kanały wzmacniacza, stąd obecność na tylnej ściance czterech wyjść głośnikowych na kanał. Dwa kanały są słabsze i przeznaczone są dla głośników średnio- i wysokotonowych, mają moc 2 x 150 W przy 8 Ω, a dwa mocniejsze, o mocy 2 x 220 W/8 Ω i przeznaczone są dla głośników niskotonowych. Dzięki takiej aranżacji bi-amping będzie banalnie prosty, a my zaoszczędzimy sporo pieniędzy – w cenie jednego wzmacniacza dostajemy tak naprawdę dwa. Kanał lewy i prawy są rozdzielone elektrycznie i każdy ma własny zasilacz. Daje nam to dwa oddzielne wzmacniacze dwukanałowe w jednej obudowie. |
| ODSŁUCH JAK SŁUCHALIŚMY Mozzaik1 to, tak naprawdę, klasyczne urządzenie z audiofilskiego arsenału, choć należące do high-endu – wzmacniacz mocy. I tak też został przetestowany, zastępując w systemie referencyjnym HF potężną końcówkę mocy, pracującą w klasie AB Soulution 710. Sygnał przesłałem do niego z przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III interkonektem RCA (Mozzaik1 ma budowę niezbalansowaną) Crystal Cable Absolute Dream. Po jakimś czasie wypróbowałem jednak połączenie omijające zewnętrzny przedwzmacniacz, regulując siłę głosu w odtwarzaczu SACD CD-35 HF Edition i to połączenie okazało się doskonałe – tak też przeprowadziłem cały test. Ponieważ moje kolumny Harbeth M40.1 mają pojedyncze gniazda głośnikowe, wykorzystałem tylko dwa kanały wzmacniacza, podpinając kable do górnych zacisków głośnikowych. Ale jednym z elementów, które powodują, że testowane urządzenie wyróżnia się z tłumu podobnych produktów są filtry, za pomocą których korygujemy zniekształcenia generowane przez nasze kolumny. Projekt wzmacniacza jest minimalistyczny i zapewne, aby tego nie burzyć, zdecydowano się umieścić manipulatory na tylnej ściance – ostatecznie ustawia się je raz i o nich zapomina (nie kręćmy nimi tam i z powrotem, to odbierze nam radość z słuchania muzyki). Aby to zobaczyć jednak, co filtry realnie wnoszą do dźwięku, ustawiłem wzmacniacz tyłem do przodu i podłączyłem go giętkimi kablami NOS Western Electric. Płyty użyte w tekście | wybór
⸜ ABRAXAS, 99, Metal Mind Records MMP CD 0102, CD (1999); więcej TUTAJ PROCESOR WPŁYW USTAWIEŃ PROCESORA NA DŹWIĘK WZMACNIACZA MOZZAIK1 nie jest czymś, co docenimy w krótkim demo, na przykład w salonie audio, czy na wystawie. To nie są zmiany porównywalne skalą ze zmianą wzmacniacza, a nawet kabli. Ich wpływ na brzmienie – pozostając ciągle w domenie „ilościowej” – oceniłbym na jakieś 5%. To sporo, ale wciąż nie na tyle, aby robić wokół tego szum. O wiele większą korektę wprowadzimy zwykłą regulacją barwy dźwięku. Na szczęście nie po raz pierwszy spotykam się z tego typu zmianami i całkiem sprawnie, jak mi się wydaje, udało mi się przejść z domeny „ilościowej” do domeny, którą muszę, po prostu nie mam innego wyjścia, nazwać „jakościową”. Chodzi o to, że ilość w high-endzie nie zawsze przekłada się na jakość. Powiedziałbym nawet, że dzieje się tak dość rzadko. Procesor zastosowany we wzmacniaczu Mozzaik1 jest tego pięknym przykładem – przykładem na to, że choć ilościowo to 5-procentowa zmiana, to jakościowo można mówić o dwóch rożnych urządzeniach – z ustawionym i nieustawionym procesorem. To zmiana na poziomie 10, a nawet 15%, a te 10, czy 15% to w high-endzie przepaść. Dlatego też testowane urządzenie gra w naprawdę wyrafinowany sposób. Ustawienia filtrów przetestowałem tak, jak mi zalecił konstruktor, Marko Dvečko, to jest zaczynając ich regulację od nagrania perkusyjnego oraz z wokalem – w tym pierwszym przypadku użyłem utworu nr z płyty Dialogue Takeshi Inomata, a w drugim pięknego, nagrania głosu Elli Fitzgerald z płyty Take It Easy, na której towarzyszy jej tylko gitara Joego Passa. Różnice, które usłyszałem były dokładnie takie, jakie sugerował konstruktor, co dobrze świadczy zarówno o jego osłuchaniu, jak i sprawności w opisie. Dwa pierwsze pokrętła działają przede wszystkim na skupienie dźwięku – to pierwsze pokrętło. Zmiana tych ustawień przesuwa też pierwszy plan bardziej w naszą stronę, albo bardziej w tył sceny – to pokrętło drugie. Ostatnie dało mi możliwość ustalenia subiektywnej wielkości przekazu i jej namacalności. Ostateczne ustawienia wyglądały w ten sposób: Test został przeprowadzony właśnie z nimi i poniższe uwagi odnoszą się do wzmacniacza i procesora traktowanych jako „black box”, to jest tak, jakby to był zwykły wzmacniacz mocy. WZMACNIACZ Już coś tam na ten temat powiedziałem, a najmocniej wybrzmiało chyba: „high-end”. To wzmacniacz o wyrafinowanym dźwięku, w dodatku o dźwięku, który lubię, którego szukam i który jest – ale to wyłącznie moje zdanie, każdy z nas ma zapewne inne – jest tym „właściwym”. Płyta Fitzgerald i Passa, o której wspomniałem, to minimalistyczne nagranie i choć to rejestracja z 1973 roku, to jest to nagranie monofoniczne (albo tak brzmi) z pogłosem położonym za instrumentem i wokalem, a nie po bokach, przez co obydwa te elementy wydają się namacalne, a wyciągnięcie ręki. To rejestracja, w której nie wycięto szumów wzmacniacza lampowego Passa, być może w ogóle wykonana bez redukcji szumów Dolby (choć nie mam pewności), ponieważ jest tu sporo szumu. Wzmacniacz Mozzaik1 oddał te właściwości krążka znakomicie. | Nasze płyty ⸜ ELLA FITZGERALD & JOE PASS Take It Easy Pablo/JVC JVCXR-0031-2, XRCD (1974/1987) TAKE LOVE EASY TO ALBUM NAGRANY PRZEZ jazzową wokalistkę ELLĘ FITZGERALD oraz gitarzystę jazzowego JOEGO PASSA, wydany w 1974 roku. To pierwszy z serii czterech albumów nagranych przez to duo, ale zarazem ostatni w karierze, jaki wokalistka nagrała z towarzyszeniem jednego zaledwie instrumentu. Materiał został zarejestrowany w ciągu jednego dnia, 28 sierpnia 1973 roku przez Rafaela O. Valentina w Los Angeles; producentem był Norman Grantz, założyciel i właściciel wytwórni Pablo Records. Valentino był dwukrotnie nominowany do nagrody Grammy, w 1958 i 1961 – co ciekawe, nie za muzykę, a – odpowiednio – głos i efekty specjalne. W latach 60. odpowiedzialny był za realizację ciekawych, ale mniej znanych tytułów, na przykład płyty Oscar Peterson & Nelson Riddle. Portal DISCOGS.com wylicza 33 wersje Take Love Easy, a ich znakomita większość pochodzi z roku, w którym płyta się ukazała. To nie jest duża liczba i świadczy o tym, że krążek nie sprzedał się zbyt dobrze (jak na ówczesne standardy). Pierwsze wznowienie pochodzi dopiero z 1983 roku i było przeznaczone na rynek skandynawski, a dwa lata później w Japonii wychodzi pierwsza wersja na CD, z zremasterowanym na jej potrzeby materiałem. W 1997 roku wytwórnia JVC wydaje najlepszą jej cyfrową wersję, zremasterowaną w 20-bitach przez Alana Yoshidę w A&M Mastering Studios w Hollywood, z oryginalnej taśmy „master”; producentem tego wydania był Akira Taguchi (więcej o XRCD w artykule pt. POCHWAŁA (NIE)FORMATU: XRCD). To świetna muzyka, z bardzo dobrze uchwyconym wokalem Fitzgerald, który na innych płytach jest najczęściej nieco chrapliwy i wyostrzony. Ciekawostka – płyta została zmiksowana monofonicznie. ♦ PŁYTA TAKE IT EASY ZOSTAŁA ZAGRANA przez testowany wzmacniacz w ciepły, gęsty sposób, z fantastycznie pokazanym pierwszym planem. Głos Fitzgerald był niesłychanie czysty, a to przecież nie jest „kliniczne” nagranie, miał też duży wolumen, był gęsty i raczej ciepły. Po kilku kolejnych płytach okazało się, że urządzenie nie ociepla dźwięku w taki sposób, jak robią to wzmacniacze lampowe. Słuchana właśnie pod tym kątem płyta Diany Krall pt. This Dream Of You pokazała jednak, że wysokie tony są otwarte i mocne i że nie chodzi o zamknięcie dźwięku. To nie jest idealne nagranie i w głosie Krall słychać nieco podkreślone elementy „z gardła”, trochę twarde i jasne. Testowany wzmacniacz pokazał to doskonale, nie starał się też niczego wygładzić, ani ocieplić. Nie było to jednak „dojechane”, to znaczy ten aspekt produkcji albumu nie wybijał się na pierwszy plan. Usłyszałem go, bo chciałem usłyszeć, bo go szukałem. Bez tej „badawczej” perspektywy brzmienie znowu wyda się ciepłe. Jak się wydaje chodzi tu bowiem nie o ocieplanie dźwięku, czyli zaokrąglenie ataku lub/i korektę barwy, a o rozdzielczość i wewnętrzną spójność przekazu. Absolutnie zaskakujące jest przy tym, w jak otwarty sposób wzmacniacz gra, zachowując przy tym gęstość i bogactwo harmoniczne. Nie wiedząc, z jaką technologią mam do czynienia, nigdy, przenigdy nie powiedziałbym, że to wzmacniacz pracujący w klasie D. A to wyjątkowe osiągnięcie, bo choć znam kilka znakomitych urządzeń tego typu, to poza rzadkimi przypadkami, jak flagowy, kosztujący 60 000 euro, czteroczęściowy wzmacniacz RPA-MG1000 japońskiej firmy SPEC, charakter własny wzmacniacza impulsowego jest dość łatwy do wypunktowania. Mozzaik1 na to nie pozwala, a przynajmniej nie wprost. Słuchane wcześniej nagrania Billa Evansa, wydane na płytach XRCD przez JVC brzmiały ciepło i gęsto. Słychać, że tego typu muzyka i takie nagrania są czymś z czym wzmacniacz czuje się najlepiej. Podobnie było z kolejna reedycją tej wytwórni, płytą Groove Yard Wes Montgomery Brothers. Już obsłuchany ze wzmacniaczem, zwróciłem wówczas większą uwagę na coś innego – nie na gęstość, a na to, jak w tej gęstości wzmacniacz jest jednocześnie selektywny i rozdzielczy. To rzecz, którą spotykamy zazwyczaj z niewielkimi, lampowymi wzmacniaczami typu SET, z elektroniką półprzewodnikową – bardzo rzadko, a z półprzewodnikami w klasie D, niemal nigdy. Wyjątkowo przekonywająco wypadły więc również i nagrania Dead Can Dance z płyty Into The Labyrinth. To przy jej odsłuchu potwierdziło się wyjątkowo dobre obrazowanie, rzecz o której jeszcze nie mówiłem. To wzmacniacz, który buduje duże źródła pozorne, ale rozmieszcza je w szerokiej i głębokiej scenie dźwiękowej – to ostatnie jest dla wzmacniaczy tego typu bardzo trudne. Bryły instrumentów nie są specjalnie namacalne, ani nie są równie masywne, jak z wysokiej klasy wzmacniaczem pracującym z lampą 300B, cudów nie ma. Ale też rozmach przekazu jest tak duży, tak bogaty on jest w swojej całości, że nie zwracamy uwag na pojedyncze elementy przekazu. Bardzo ciekawie zachowuje się również bas. Jest on bardzo dobrze kontrolowany i zwarty, mimo że nie ma twardego ataku. Najniższy zakres nie ma tak dużej energii, jak z Soulution 710, to nie jest równie masywne brzmienie. A jednak, zapewne dzięki znakomitemu nasyceniu, brzmienie całości wydaje się osadzone wyjątkowo nisko, co potwierdził odsłuch płyt Homeland Laurie Anderson, a zaraz potem albumu 99 grupy Abraxas, o którym pisałem w części nr 7 serii „Oto płyta”. Z obydwoma krążkami wzmacniacz pokazał coś jeszcze, to znaczy wybitną spójność fazową, dzięki której efekty i dźwięki w przeciwfazie otaczające słuchacza zabrzmiały w niespotykany – a przynajmniej bardzo rzadko – spotykany sposób. Były niesłychanie klarowne i wyraźne, a przy tym zwarte i spójne. Nie było mowy o „dziurach” i nieciągłościach w roztaczającej się wokół mnie sferze. | Podsumowanie Wzmacniacz Mozzaik1 jest jednym z najciekawszych wzmacniaczy mocy, z jakim miałem ostatnio do czynienia. Brzmi w otwarty sposób, ma nisko ustawiony bas, ale przede wszystkim gra spójnie, gęsto i wciągająco. Wyraźnie ukazuje różnice w realizacji, nie nadaje się więc do korygowania brzmienia nagrań. Ale zastosowany w nim zespół filtrów pozawala na wyklarowanie tego dźwięku, niezależnie od zastosowanych kolumn. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy, jak miękkości i energii basu, którą dostajemy z najlepszymi konstrukcjami pracującymi w klasie A i AB, czy też różnicowania brył instrumentów, co z kolei jest domeną wzmacniaczy SET. Ale to, co dostajemy w zamian jest wyjątkowo ciekawe i warte wypróbowania w systemach, w których wydaje nam się, że wszystko jest już poukładane i „skończone”. Gratulacje! ■ Dane techniczne (wg producenta)
Nominalna moc wyjściowa: |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity