Odtwarzacz Compact Disc (HDCD) Emotiva
Producent: EMOTIVA AUDIO CORPORATION |
lipcowym, specjalnym wydaniu „High Fidelity”, poświęconym płycie Compact Disc testujemy dwa niedrogie – jak na warunki audio – odtwarzacze CD: NAD C 568 oraz EMOTIVA ERC-3 Gen2. Firmy będące właścicielami tych marek mają siedzibę w Ameryce Północnej w – odpowiednio – Kanadzie i USA. Obydwie korzystają z okazji, jaką stanowi możliwość przeniesienia produkcji do jednego z krajów Dalekiego Wschodu, w ich przypadku do Chin. Motywy są jasne – chodzi o zmniejszenie kosztów produkcji i zaproponowanie w danych pieniądzach jak najlepszego urządzenia. Na tym podobieństwa się kończą. Jak już kiedyś o tym pisałem, teraz nie pamiętam gdzie, współpraca z chińskim partnerem zawsze wygląda trochę inaczej. Znając życie, oglądając testowany odtwarzacz, powiedziałbym że w przypadku Emotivy skorzystano z następującej opcji: znajdujemy w Chinach solidną fabrykę, producenta OEM produktów audio i testujemy ich produkty u siebie w kraju. Na podstawie tych odsłuchów określamy kierunki, w jakich powinny pójść zmiany i wnioski przesyłamy do naszego partnera w Azji. Ten, bazując na swoim projekcie, stara się je wdrożyć do produkcji, po czym poprawiony produkt wysyła z powrotem do kraju, z którego pochodzi zleceniodawca. I tak do skutku. Czyli do momentu, w którym strona zlecająca zadowolona jest z wyniku, a zleceniobiorca z kosztów. Tylko w ten sposób małe firmy o ograniczonym wolumenie sprzedaży są bowiem w stanie zminimalizować cenę końcową produktu i zmaksymalizować jego jakość. Zgadzałoby się to zresztą z tym, co o swojej filozofii mówi firma Emotiva: W czasie, kiedy ceny w high-endzie rosły, Dan Laufman i jego zespół pomagali najbardziej znanym nazwiskom w tej branży produkować ich urządzenia. Widząc niedociągnięcia tego systemu i rosnące ceny, Dan zdecydował się coś z tym zrobić. Cel był ambitny: dostarczyć fantastyczny dźwięk w śmiesznej cenie i to w tak wyjątkowych produktach, żeby w danej cenie były jedynym możliwym wyborem. Rezultatem tych zabiegów jest firma Emotiva. Już patrząc na testowany odtwarzacz, przenosząc go z miejsca na miejsce widać, że w co najmniej dużym stopniu się to udało. ERC-3 Gen2 Differential Reference CD Player/Digital Transport Przytoczona w śródtytule pełna nazwa urządzenia mówi o nim sporo, choć nie wszystko. Dowiadujemy się więc, że jest to odtwarzacz Compact Disc z różnicowym (zbalansowanym) wyjściem, będący dla firmy referencyjnym źródłem – bo tak bym czytał owo „reference”. Uwagę kupujących skupia się także na sekcji transportu. Nieco myli określenie „digital” przed „transport”, ponieważ obecnie używa się go do nazywania transportów plików audio (patrz: Auralic) lub źródeł multiformatowych (patrz: Mark Levinson). No i wiadomo, że to nowa, w domyśle: poprawiona, wersja odtwarzacza ERC-3. Zacznijmy od początku. Amerykańskie źródło jest na pierwszy rzut oka klasycznym odtwarzaczem CD, bez wejść cyfrowych w czym przypomina dwa inne odtwarzacze z tego wydania „High Fidelity” – NAD-a, o którym już mówiliśmy, oraz Mohikanina firmy Hegel. Wszystkie trzy ostentacyjnie pozbywają się w ten sposób atrybutów źródeł cyfrowych „urodzonych” w wieku plików komputerowych. Mówią głośno: jesteśmy odtwarzaczami CD i chcemy być w tym najlepsze. A przy okazji oszczędzają sporo pieniędzy. Emotiva jest bardzo ciężka. Jej obudowę wykonano z grubych stalowych płyt wzmocnionych w środku ekranami, a od przodu aluminiową płytą. Aluminiowa jest także maskownica szuflady. Z przodu mamy tylko wyświetlacz oraz kilka, podświetlanych na niebiesko guzików i jeden duży guzik standby. Dodajmy, że podświetlana jest także szczelina szuflady w momencie, kiedy jest ona wysunięta. Z tyłu znajdziemy wyjścia analogowe XLR i RCA i aż trzy wyjścia cyfrowe: RCA, Toslink oraz AES/EBU. A to ponownie zwraca naszą uwagę na transport. Powiemy o tym dokładniej w części poświęconej budowie, ale tu i teraz trzeba napomknąć słowo na ten temat, a nawet dwa. Wybór tego konkretnego rozwiązania przynosi bowiem opcję, która zmienia kąt, pod jakim trzeba na Emotivę spoglądać. Jej konstruktorzy poszli drogą, którą przed nimi podążali – dla przykładu – van den Hul oraz Primare, tj. wykorzystali kompletny blok transportu i dekodowania z odtwarzacza DVD. Było to swego czasu popularne rozwiązanie, ponieważ było tanie, a dawało bardzo dobre rezultaty – wystarczyło odpowiednio całość zasilić i zadbać o jak najlepsze taktowanie. Minusem była konieczność asynchronicznego generowania częstotliwości zegara taktującego w pętli PLL – odtwarzacze CD były optymalizowane pod kątem rodziny 48 kHz. High Definition Compatible Digital (HDCD) I teraz – układ dekodujący sygnał z takiego transportu, oprócz tego, że potrafił rozkodować stratne sygnały surround, w tym Dolby i DTS, miał zwykle „zaszyte” inne opcje, z których producent mógł, ale nie musiał, korzystać. Jedną z nich był dekoder HDCD. Nie wiem, czy państwo pamiętają ekscytację, z jaką prasa podchodziła do pierwszych odtwarzaczy DVD przygotowanych przez Arcama, np. do modelu DV88. Chodziło o to, że urządzenie potrafiło dekodować płyty HDCD. Pomimo że nie wskazywała na to żadna dioda, ani też logotyp. Rzecz w tym, że opłata licencyjna – niemała – za to rozwiązanie była uiszczana tylko wtedy, kiedy w odtwarzaczu umieszczano, wspomniane, diodę z logiem lub podświetlany logotyp. Arcam wykorzystał więc lukę, mówiąc o możliwości włączenia tego dekodera w menu urządzenia. Być może podobną drogą poszła Emotiva, ponieważ nigdzie nie znajdziemy ani jednego, ani drugiego, a o tej funkcji mówi się w spisie treści. Ale też nie musimy nic włączać – to jest pełnoprawny odtwarzacz HDCD. Jeśli do szuflady włożymy płytę HDCD na wyświetlaczu, przed czasem utworu, zostaną wyświetlone literki HD. Co, prawdę mówiąc, jest dość smutne. Wydawałoby się, że w czasach, kiedy każdy może odtwarzać pliki 24, a nawet 32-bitowe można by sobie darować wysokie opłaty za przestarzałą – z punktu widzenia plików – technologię. Firma Microsoft, obecny właściciel praw do patentu (i loga) najwyraźniej ma inne zdanie. A przecież logotyp HDCD wygląda znakomicie i stanowiłby „wartość dodaną”. I po co ja to wszystko piszę? – Już przecież padło słowo „przestarzały”, prawda? Można by o tym zapomnieć i traktować ERC-3 Gen2 jak klasyczny odtwarzacz CD i mieć problem z głowy. Problem w tym, że HDCD to jeden z tych zapomnianych formatów, który swego czasu zrobił dużą karierę, a potem równie szybko o nim zapomniano. Niesłusznie. Od dłuższego czasu przymierzam się do numeru z „pochwałą HDCD” i jak tylko uda mi się pożyczyć odtwarzacze Linn CD12 Sondek oraz najnowszą maszynę Spectrala, będę miał z górki. Przypomnę więc pokrótce, że jest to pełnoprawny format kompatybilny w górę i w dół z formatem CD. Jego „ojcami” są Michael "Pflash" Pflaumer oraz Prof." Keith O. Johnson, obecnie szef inżynierów wydawnictwa Reference Recordings i Spectrala, firmy produkującej elektronikę. Za pomocą sprytnego rozwiązania można było na płycie wyglądającej i zachowującej się jak CD zakodować sygnał nie 16, a 20-bitowy (44,1 kHz). Można ją było odtwarzać na klasycznych odtwarzaczach CD, które „widziały” sygnał 16-bitowy. Prace nad formatem trwały od 1986 do 1991roku, a po raz pierwszy stosowna płyta została wydana w 1995 roku. Bardzo szybko znalazła potężnych popleczników – specjalistów od gramofonów, firmy Linn i Naim, które jako jedne z ostatnich wskoczyły do pociągu CD właśnie z powodu niedostatków tego formatu. Nawet po tym, jak Linn przeszedł do obozu SACD jego wydawnictwo wypuszczało płyty hybrydowe, z warstwą HDCD, a nie CD – rzecz absolutnie unikatowa. Zaletą odtwarzaczy HDCD było wyposażenie ich w znakomity filtr cyfrowy, który nie tylko dekodował kod, ale bardzo dobrze obrabiał sygnał przed jego zamianą na analog w układzie DAC. Pierwotnie był to osobny układ PMD-100, następnie udostępniono kość D/A z „zaszytym” filtrem, a w końcu odpowiedni algorytm zapisano w kości FPGA, a nowy algorytm zyskał nazwę PDM-200 – i to z nim mamy do czynienia w odtwarzaczu Emotiva. O to, czy HDCD jest wartościowym rozwinięciem CD, czy tylko skokiem na kasę toczyły się żywe dyskusje, przypominające to, co obecnie dzieje się wokół formatu MQA. Z doświadczenia wiem, że coś w nim jest. Dobry odtwarzacz potrafi wydobyć z tego typu płyty coś więcej niż z ekwiwalentu CD. Brzmienie jest bardziej aksamitne, ma lepszą perspektywę i lepszą – nomen omen – rozdzielczość. Z kolei płyty HDCD odtwarzane w klasycznym „cedeku” brzmią wyraźniej, dokładniej, precyzyjniej. Systematycznych porównań nie prowadziłem, ponieważ jest bardzo niewiele wydań z HDCD i CD z tym samym masterem, ale moja opinia bazuje na przesłuchaniu setek tego rodzaju płyt i wyciagnięciu wspólnego mianownika. Gdzie znaleźć płyty HDCD? Najdokładniejszą listę płyt zakodowanych w HDCD znajdziemy na portalu musicbrainz.org (dostęp: 30.06.2017). Szacuję, że jest tam do 1200 tytułów. Z kolei portal Hydrogenaudio Knowledgebase (HAK) bardzo szczegółowo opisuje kilkadziesiąt dysków związanych z HDCD, zarówno tych, które zostały w ten sposób wydane i noszą odpowiednie logo, jak i tych nieoznaczonych, ale również takich, które nie są zakodowane w HDCD, a jednak zapalają odpowiednią diodę w odtwarzaczu – a to dlatego, że w ich sygnale muzycznym „zaszyto” flagę z instrukcją zapalenia diody (dostęp: 30.06.2017).I wreszcie portal head-fi.org, który podaje 564 pozycje, ale niektóre z nich są bardziej pojemne niż by na to wskazywał ich numer – pod numerem 535 znalazła się cała dyskografia Linn Records, a pod 539 Reference Recordings (dostęp: 30.06.2017). Chociaż w XXI wieku liczba wydawanych w ten sposób tytułów zbliża się asymptotą do zera, to jeszcze w maju tego roku ukazała się płyta Grateful Dead pt. Cornell 5/8/77, chyba najnowsze wydawnictwo zakodowane w HDCD (Rhino Records, Inc. 557480, 3×HDCD, 2017-05-05). Dla porządku przypomnijmy, że w formacie tym dostępny jest niemal cały katalog King Crimson, Neala Younga, Marka Knopflera, Greatful Dead, Roxy Music, mnóstwo płyt Linn Records, Audio Fidelity (np. Deep Purple) oraz jej poprzedniczki DCC Compact Classics, duża część katalogu Reference Recordings i sporo First Impression Music, Atlantic, Opus3 i innych. Z ciekawostek – Latelarus grupy Tool. Na HDCD wydano także piękny box z nagraniami This Mortal Coil. Nagrania użyte w teście (wybór)
Japońskie wersje płyt dostępne na |
Chciałbym oczywiście powiedzieć, że testując urządzenia udaje mi się powściągnąć emocje, że robię to „na zimno”. Prawda jest trywialna: jestem taki sam jak każdy meloman, miłośnik muzyki i w dodatku audiofil, czyli idę tam, gdzie mnie coś zainteresuje i poruszy. Nie powinno więc dziwić, że w tym przypadku byłem zainteresowany przede wszystkim muzyką zakodowaną w HDCD. Wiem, wiem – kolejność powinna być odwrotna, krążki High Definition Compatible Digital to absolutna nisza. Już wtedy zaczęła mi jednak kiełkować myśl, pomysł na to, jak stać się posiadaczem bardzo dobrego odtwarzacza CD i znaleźć przy okazji nowe hobby. Mimo to, przywracając kosmiczny porządek i równowagę, zacznijmy od klasycznych płyt Compact Disc. Emotiva gra w bardzo czysty i naprawdę – jak na tę cenę – bardzo rozdzielczy sposób. Każda z tych cech zdarza się za te pieniądze, ale razem występują w znacznie droższych produktach. Każda z nich z osobna jest dobra i pożądana, ale bez dopełnienia tą drugą stroną, a także barwą, są szkodliwe. Posłuchajmy więc, jak ten odtwarzacz radzi sobie z muzyką klasyczną, a od razu będziemy w domu. Bo gra ją w znakomicie zrównoważony sposób. To królowa – jeśli zgodzimy się co do tego, że Emotiva to nazwa żeńska – równowagi. Potrafi bardzo przekonująco uchwycić balans między poszczególnymi zakresami, ogarniając wszystko jednym, długim spojrzeniem. Myślę, że to jedna z ważniejszych, obok równowagi, cech tego odtwarzacza. Słuchając muzyki rzadko kiedy dryfujemy w kierunku analizy. Nie dlatego, że nie ma tu szczegółów, a dlatego, że ważniejsza jest całość, taki kumulatywny efekt budowany wprawdzie na dyskretnych wydarzeniach, ale dający nad nimi prymat czemuś unifikującemu. Chcę w ten trochę zagmatwany sposób powiedzieć, że Emotiva zaprasza do słuchania, a nie do analizowania. Robi to jednak za pomocą analitycznych narzędzi. O równowadze tonalnej już mówiłem, o dążeniu do uzgodnienia poszczególnych mikrowydarzeń również. Trzecim elementem jest rozdzielczość. Na pierwszy rzut oka wydaje się ona niezbyt wysoka. A to dlatego, że odtwarzacz gra raczej słodką górą i ma lekko wycofany wyższy środek. Dowolna płyta wyjęta z półki zabrzmi więc przynajmniej przyjemnie, nawet jeśli nie stać jej na nic więcej. Inaczej niż z urządzeniami, które ocieplają dźwięk nie chodzi tu o mechaniczne wycofanie góry. Kiedy bowiem słuchałem płyty For The Masses z coverami utworów Depeche Mode, dość szybko nagranej i wcale nie tak znowu dobrze, w głosach dało się wyczuć podkreślenie sybilantów. Ale tylko wyczuć, nie były one wyeksponowane tak, jak to zwykle się dzieje, tj. nie przeszkadzały. A jednak wiedziałem, że przy masteringu zdecydowano, że powinny mieć mocną górę. Dało to nieco aksamitne brzmienie, szczególnie widoczne przy płytach HDCD. Z krążkami tego typu scena dźwiękowa była głębsza, przestrzeń bardziej wiarygodna, a pierwszy plan dalej od nas. Te same płyty i nagrania, ale bez HDCD mocniej eksponowały wokale, bliżej nas, były też nieco uproszczone. Bez porównania z kodowanymi wersjami nie przeszkadzało mi to, ale nawet krótki odsłuch płyt HDCD pokazywał, że to jest przestrzeń, w której Emotiva porusza się jeszcze swobodniej, gra jeszcze ładniej. Dostaniemy wówczas bardziej naturalny, mocniej nasycony emocjami dźwięk. Ciekawe, ale nie chodziło o dynamikę, bo akurat ten element jest w testowanym odtwarzaczu raczej zwykły, nic w nim szczególnego. Powiedziałbym nawet, że muzyka jest uspokajana, osadzana na średnim basie, który raczej rozleniwia niż ekscytuje. Wystarczyło posłuchać płyt Deep Purple wydanych przez Audio Fidelity na złotym podkładzie i zakodowanych w HDCD. Barwa, równowaga, detale, emocje – wszystko to było na bardzo wysokim poziomie. Ale też całość miała spokojniejszy charakter niż, chociażby, z odtwarzaczy Marantza, Denona i Pro-Jecta w podobnej cenie. Jedynie NAD o którym mówiłem na początku był jeszcze spokojniejszy. Częściowo odpowiedzialna jest za to gładka, gładziutka góra i dość tłusty, masywny bas. Ten nie dudni, ale nie jest też tak dobrze różnicowany jak środek pasma. Bo najważniejsze, tak mi się przynajmniej wydaje, co się tutaj dzieje zawiera się w średnicy. Różnicowanie barwy, położenia, detale – wszystko to jest w tym zakresie ponadprzeciętne. To dlatego słuchając kolejnych płyt w komforcie wchodziłem w ich świat – zarówno świat Compact Disc, jak i HDCD. Co by jednak nie mówić, to właśnie z tymi ostatnimi dostawałem coś ekstra, coś głębszego, co docierało do moich emocji. Można więc spokojnie traktować Emotivę jako wysokiej klasy odtwarzacz CD. Z płytami tego typu dostaniemy niezwykle zrównoważony, bogaty wewnętrznie przekaz z dużą sceną dźwiękową i solidnymi, namacalnymi wokalami wysuniętymi nieco przed bazę kolumn. Nie będzie to bardzo szybki dźwięk, a bas nie będzie równie rozdzielczy jak to, co powyżej. Ale mimo wszystko będziemy mówili o świetnym przekazie. Niezbyt szybkim, raczej romantycznym niż wybuchowym, ale bardzo dojrzałym. Podsumowanie Mam jednak inną propozycję. Emotiva może być znakomitym sposobem na odróżnienie się od innych i impulsem do zajęciem się hobby polegającym na kolekcjonowaniu płyt HDCD. Warunki są dwa: musimy chcieć się odróżnić i się tego nie bać, a także musimy słuchać raczej muzyki jazzowej i klasycznej niż ciężkiego rocka. A to dlatego, że tego typu płyt ze stosownym znaczkiem jest niewiele, a także dlatego, że to mniejsze składy, bardziej skomplikowana muzyka zyskują na tym najbardziej. Nie zaszkodzą naszej kolekcji płyty Neala Younga, Greatful Dead, This Mortail Coil, King Crimson, Pauli Cole itp., ale to nie one będą jej rdzeniem. W ten sposób znajdziemy sobie świetną niszę, ponieważ płyty CD można teraz kupić z drugiej ręki za grosze, a zagrają one znakomicie. Najlepsze ich wersje, jak Platinum SHM-CD są lepsze, ale raz, że znacznie droższe, a dwa, że Emotiva gra płyty HDCD w tak ujmujący sposób, że nie zawracałbym sobie tym głowy. To bardzo udany, solidny odtwarzacz, któremu z przyjemnością przyznajemy nagrodę RED Fingerprint. Podnosząc urządzenie zrozumiemy, co firma miała na myśli pisząc w instrukcji obsługi o „sztywnym stalowym chassis oraz dodatkowym obciążeniu minimalizującym interferencje i wibracje”. Dodajmy do tego wewnętrzne, stalowe ekrany i okaże się, że ERC-3 jest cięższa niż niejedno high-endowe źródło. Przód i tył Front urządzenia wykonano z grubego szczotkowanego aluminium. Bo bokach przykręcono do niego coś w rodzaju „skrzydełek”, odsyłających do urządzeń firmy McIntosh. Szuflada transportu umieszczona jest niecentralnie, podobnie jak wyświetlacz VTF. Front szuflady jest aluminiowy. Pomiędzy tymi dwoma elementami umieszczono guzik wysuwania szuflady i przycisk standby. Obydwa są podświetlane i podświetlenie jest jednym z elementów charakterystycznych tej firmy. Kolorem „obowiązującym” jest niebieski i jedynie w trybie „uśpienia” stosowny guzik ma obwódkę w kolorze bursztynowym. Dodajmy, że podświetlana, od środka, jest także – po wysunięciu – szuflada na płytę. Wyświetlacz nie jest zbyt duży jest dość ciemny – to wina nałożonego nań filtra w kolorze malachitu. Kiedy mu się przyjrzymy pod światło, zobaczymy, że to wyświetlacz przeznaczony dla odtwarzaczy DVD – są na nim wszystkie używane niegdyś skróty i logotypy, żeby wspomnieć zmianę kąta kamery i Dolby Pro Logic. Wśród nich zabrakło jednak loga HDCD, dlatego po włożeniu stosownej płyty informacja ta wyświetlana jest alfanumerycznie jako „HD”. Tył urządzenia jest równie solidny, jak przód. Mamy tu wyjścia cyfrowe w formatach S/PDIF (RCA i TOSLink) oraz AES/EBU (XLR). Gniazdo RCA jest szczególnie solidne. Tej klasy gniazd nie spotkamy w wielu drogich produktach. Podobne gniazda wykorzystano do wysłania niezbalansowanego sygnału analogowego. Sygnał zbalansowany wysyłany jest przez złocone gniazda XLR. Całość uzupełniana jest przez dwa gniazda trigger oraz gniazdo zasilające IEC i mechaniczny wyłącznik sieciowy. Środek Wnętrze urządzenia zostało podzielone na funkcjonalne części, odseparowane od siebie grubymi, stalowymi ekranami. Najbardziej chroniony jest transport. To mechanika dostarczana przez tajwańską firmę ASATech, napęd DVD. Co ciekawe, z usług tej firmy korzysta wielu innych producentów, żeby wspomnieć Stream Unlimited i NAD. Przykręcono go do grubej podstawy, a na tulejach dystansów widać sprężyny. Prawdę mówiąc nie wiem, jaką pełnią one rolę, ponieważ transport jest przykręcony na „sztywno”. Transport potrafi nieco hałasować – wszystko zależy od tego, jak dokładnie została wykonana płyta. Im bardziej jest niecentryczna, im gorzej wyważona, tym będzie głośniej. Przy klasycznym transporcie CD byłoby to mniej dokuczliwe – transporty DVD kręcą płytą znacznie szybciej, czytając informacje nawet po kilka razy. Zaraz za napędem widać płytkę sterującą. To kompletny odtwarzacz DVD, podobny do tego, jaki znajdziemy w odtwarzaczach CD firmy Primare. Mamy tu główną kość Mediateka MT1389DE, w której rozpakowywany jest sygnał PCM i dekodowany sygnał HDCD. Zaraz za płytką widać wyjścia cyfrowe – wyjścia elektryczne są izolowane transformatorem dopasowującym, stąd informacje w materiałach firmowych o tym, że odtwarzacz sprawdzi się także w roli transportu CD. Czytamy tam również, że sygnał z płyt CD-R z sygnałem mp3 wysyłany jest jako PCM 16/44,1. Jeśli jednak sygnał wysyłany jest do płytki analogowej, najpierw jest dekodowany w układzie przetwornika cyfrowo-analogowego Analog Devices AD1955. To kilkubitowy układ typu delta-sigma o dobrej dynamice i zbalansowanym, prądowym wyjściu. Ponieważ współpracuje z zewnętrznymi filtrami cyfrowymi, bez problemu korzysta z filtru PDM-200 zapisanego w układzie Mediateka; a, przypomnimy, filtry cyfrowe układów HDCD były szczególnie cenione. W kolejnej komorze umieszczono sekcję analogową, z układami scalonymi filtrów i buforów wyjściowych – wygląda na to, że sygnał dla wyjść RCA jest desymetryzowany. Na płytce widać ładne, metalizowane oporniki. Sygnał doprowadzany jest krótkimi odcinkami interkonektów. Zasilacz zajmuje najwięcej miejsca. Jego podstawą jest spory transformator toroidalny z kilkoma uzwojeniami wtórnymi – naliczyłem pięć osobnych mostków prostowniczych, dyskretnych diod odsprzęgniętych kondensatorami. Część sekcji ma zasilanie oparte na układach dyskretnych, a część na stabilizatorach scalonych – stąd duże i mniejsze radiatory. Wygląda to bardzo porządnie. Pilot Pilot zdalnego sterowania jest ciężki i wykonany z aluminium. Jest naprawdę wygodny w obsłudze, ponieważ poszczególne sekcje wyróżniono kształtami guzików. Z pilota możemy przyciemnić lub wyłączyć wyświetlacz. Dane techniczne (wg producenta) Napięcie wyjściowe: Dystrybucja w Polsce ul. Skrzetuskiego 42 02-726 Warszawa | Polska soundclub.pl |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity