Gramofon + ramię gramofonowe Acoustic Signature
Producent: AS-DISTRIBUTION GMBH |
torm Mk2 firmy Acoustic Signature, wraz z tańszym modelem Challenger Mk3 oraz droższym Thunder Mk2, należy do podgrupy gramofonów tej firmy, które określamy jako ciężkie, z minimalistyczną podstawą. Poza Challenger MkIII wszystkie tańsze modele w ofercie wyglądają klasycznie, tj. mają prostokątną podstawę, są też stosunkowo lekkie, a wszystkie droższe są z kolei ciężkie, ale ich podstawa jest wyjątkowo rozbudowana, w topowym Invictus przechodząc w pełnowymiarowy stolik. Storm Mk2 można wyposażyć w trzy silniki lub/i trzy ramiona. Za dodatkową podstawę dla ramienia zapłacimy 880 zł, a za silnik 2960 zł. Wygląd gramofonu Storm Mk2 jest dość charakterystyczny i odsyła do ikonicznego gramofonu firmy Michell Engineering. Jego podstawa jest okrągła i ma średnicę fi tylko delikatnie większą niż talerz. Ten ostatni jest wysoki na 50 mm, podstawa ma 45 mm, Storm Mk2 wygląda więc niezwykle solidnie i masywnie. Wrażenie to podkreślają duże nóżki, które poza ten obrys nieco wystają. I o to chodziło – o zminimalizowanie drgań, a jednocześnie o dużą masę. Ważący 31 kg niemiecki gramofon spełnia obydwa te założenia. Prowadzona przez pana Gunthera Frohnhöfera firma Acoustic Signature rozwija się spokojnie, bez pośpiechu, aplikując w nowych modelach poprawki i zmiany wynikłe z doświadczeń z nowymi modelami, ale też z informacji zwrotnych otrzymywanych od klientów. Zapewne taka była geneza wersji nr 2 gramofonu Storm, którego pierwszą wersję testowaliśmy na łamach „High Fidelity” w 2012 roku. Wersja Mk2 powstała rok później i wciąż jest w ofercie. To, co najważniejsze Podstawowym elementem konstrukcyjnym gramofonów AS jest łożysko główne o nazwie Tidorfolon. O tym, czym się ono wyróżnia piszemy w każdym teście Acoustic Signature, ale nie zaszkodzi powtórzyć podstawowe informacje. Tidorfolon jest relatywnie miękki, ale zarazem niezwykle wytrzymały na ścieranie. Jest stopem wanadu, Teflonu i tytanu, z którego wykonano łoże, na którym umieszczono kulkę. Wpasowano ją w oś z utwardzanej stali. Okładziny łożyska wykonano ze spieku brązu, który jest materiałem samosmarującym, a więc niewymagającym obsługi. Elementy te współpracują z sobą tak dobrze, że po ich spasowaniu wystarczy piętnaście minut na to, aby bezawaryjnie i z idealną precyzją pracowały przez dziesięć lat bez przerwy. Drugim elementem charakterystycznym są tzw. „Silencery”. To mosiężne walce mocowane blisko obwodu talerza, służące do jego wytłumienia i nadające mu większą masę. Znajdziemy je w większości gramofonów tego producenta, a im wyżej w cenniku, tym ich jest więcej. W Stormie Mk2 jest ich osiem. Silencery minimalizują drgania w pobliżu 15 kHz aż o 80 dB, a prędkość opadania impulsu zwiększa się z nimi o rząd wielkości – z 200 ms dla nietłumionego, aluminiowego talerza do 20 ms dla talerza z ośmioma Silencerami (więcej TUTAJ). Złote krążki, wyraźnie odcinające się na górnej płaszczyźnie talerza są po prostu ładne, nic więc dziwnego, że aby były widoczne w opcjonalnej, skórzanej macie wycięto w niej otwory. Dodatkowe wytłumienie talerza zapewnia, wpasowany od spodu, materiał tłumiący. Mk2 od Mk1 różni się większą masą talerza i poprawionym zasilaniem, teraz w wersji Beta DIG. Sterownik wygląda bardzo ciekawie, ponieważ wydaje się, że jest częścią podstawy, a tak naprawdę nie styka się z nią, zapobiegając przenoszeniu się drgań na gramofon. Mamy w nim dwa przyciski – włączający/wyłączający obroty oraz zmieniający prędkość obrotową. Szkoda, że zabrakło diody wskazującej tę zmianę, nie wiemy więc, z jaką prędkością talerz się kręci. Po raz pierwszy ten sterownik widzieliśmy w gramofonie Challenger. W testowanej wersji mieliśmy do czynienia lepszy zasilacz niż w wersji standardowej – kosztujący dodatkowe 3060 zł model Storm PS-1. To niewielka, solidna skrzyneczka, którą można ustawić gdzieś z dala od gramofonu. Ramię Storm Mk2 można uzbroić w ramię o długości od 9 do 12 cali. Kiedyś AS oferował swoje gramofony z ramionami produkowanymi dla niego w systemie OEM, m.in. przez Regę i SME, ale od października 2014 roku ma ramiona własnej produkcji TA-1000 o długościach 9, 10 i 12”, po których przyszły następne, coraz lepsze: TA-3000, TA-5000 oraz kosztujące niemal 78 000 TA-9000. Z testowanym modelem otrzymaliśmy wersję 9” (6160 zł). Jest to ramię z zawieszeniem kardanowym,, w którym zastosowano miniaturowe łożyska niemieckiej firmy SKF. Rurka ramienia wykonana została z włókien węglowych i jest niezwykle wytrzymała. Zawdzięcza to specyficznej budowie – to rurka w rurce. Są one oddzielone od siebie na całej długości trzema dystansami. Dzięki takiej konstrukcji jest ona bardzo sztywna i lekka. Ramię oferuje wszystkie klasyczne regulacje, w tym VTA i azymutu. Ten ostatni realizowany jest w precyzyjny sposób. Tuż przy łożyskach, w miejscu w którym ramię montowane jest do aluminiowego elementu, wykręcamy trzy śruby i przekręcamy ramię w zakresie +/- 5º. Z kolei regulacja VTA jest bardzo prosta: odkręcamy śrubę spinającą klemę, w której porusza się kolumna ramienia i przesuwamy ją w górę lub w dół. Po znalezieniu odpowiedniej wysokości, zakręcamy z powrotem śrubę. Minusem jest to, że nie da się tej operacji wykonać „w locie”, tylko przy podniesionym ramieniu, a precyzyjne nastawy utrudnia brak podziałki. Ramię okablowane zostało za pomocą kabla firmy 1877 Phono, bez jego dzielenia – biegnie on od pinów wkładki aż do solidnych wtyków formy WBT z serii nextGen. Wraz z ramieniem otrzymujemy przyrząd służący do ustawiania wkładki i ustalenia właściwej odległości ramienia. Dzięki niemu kalibracja wkładki jest prosta i powtarzalna. Gramofon Storm Mk2 testowany był z wkładką Miyajima Laboratory Makade i przedwzmacniaczem gramofonowym RCM Audio Sensor Prelude IC. Dokładnie w tym samym układzie chwilę wcześniej odsłuchiwałem gramofon Kronos Pro Ltd. z dodatkowym zasilaczem, z tym że Kronos stał na półce Franc Audio Accessories Modular, a Acoustic Signature na półce Finite Elemente Pagode Edition, w dokładnie tym samym miejscu, w którym kiedyś stał trzysilnikowy model Thunder Mk2. Gramofon stoi na trzech masywnych stopach, a te kończą się niewielkimi, ampulowymi elementami, którymi regulujemy poziom. Ponieważ górna półka stolika Finite to miękkie drewno, nóżki zostawiłyby w nim ślady. Zdecydowałem się więc postawić je w podkładkach Acoustic Revive SPU-4, a te a podkładkach CP-4. Storm Mk2 posłużył mi także do odsłuchu i oceny wkładek: Soundsmith Zephyr MIMC oraz Hana SL. Zazwyczaj z gramofonami stosuję jeden z kilku docisków firmy Pathe Wings, różniących się materiałem, z jakiego zostały wykonane i wagą. Tym razem wolałem dźwięk bez docisku. Był szybszy, bardziej otwarty i lepiej skupiany. Docisk nieco dociążał brzmienie i redukował szerokość sceny dźwiękowej. Państwa doświadczenia mogą przynieść jednak inne wyniki, dlatego warto spróbować samemu obydwa warianty – z dociskiem i bez. Płyty użyte w odsłuchu (wybór)
Japońskie wersje płyt dostępne na Ci z państwa, którzy mieli możliwość zobaczyć się ze mną w gdańskim salonie Premium Sound nie do końca chyba dostali tego, co im obiecałem. Spotkanie miało miejsce w ramach warsztatów Tour de Pologne: Touched by High Fidelity i miało być z jednej strony okazją do zaprezentowania kolumn Emerald HF, w tym moich preferencji dźwiękowych, a z drugiej miejscem do dyskusji nad ustawieniem głośników, najlepszymi sposobami ustawiania i łączenia urządzeń itp. (więcej TUTAJ). Tak się jednak złożyło, że mnie poniosło i większość mojego wystąpienia dotyczyła muzyki, tego jak jest realizowana, wydawana i czego powinno się w związku z tym szukać podczas odsłuchów. Przepraszam wszystkich, których zawiodłem, ale to było chyba nieuniknione – ostatecznie to muzyka jest w tym wszystkim najważniejsza. I chyba jest to najlepszy sposób na popularyzację swoich poglądów i opinii, a nie suche dane i fakty. Co nie znaczy, że tym razem pominę, wpracowaną przez siebie, metodologię, a tyle że ją trochę odsłonię. Metodologia testu rządzi się swoimi prawami. Trzeba ustalić wszystkie podstawowe elementy dźwięku, jakimi dany produkt się charakteryzuje, następnie rzutować to na dźwięk innych produktów danej klasy, a w końcu ocenić. Testy, które państwo czytają w „High Fidelity” są tak naprawdę już opracowaną formą zapisków, przemyśleń, wniosków. Ich „surowa” wersja to spostrzeżenia dotyczące konkretnych płyt i utworów. Proponuję więc tym razem, dla przełamania rutyny, coś zbliżonego do „pierwszej wersji” testu, na której dopiero później budowany jest syntetyzujący całość tekst. Chciałbym się przyjrzeć czterem płytom, które kupiłem w ciągu dwóch tygodni zanim trafił do mnie Storm Mk2, tak się składa, że wyłącznie polskich. Po czym przejdziemy do krótkiego przeglądu krążków, z którymi zazwyczaj testuję gramofony, a na koniec do podsumowania. Mówię o poszczególnych płytach, ponieważ dopiero kiedy wiemy, skąd dane nagranie pochodzi, jak zostało przygotowane, lepiej rozumiemy i samą muzykę, i to dlaczego dana płyta brzmi tak, a nie inaczej. I dopiero na samym końcu można spróbować ocenić dźwięk urządzenia, na którym jest ona odtwarzana. SOYKA, Acoustic Płyta Stanisława Sojki Acoustic została wydana w 1991 roku przez wytwórnię Zic-Zac. Nagrana w sierpniu 1990 roku przez Petera Sedlaczka w krakowskim studio teatru STU (tam powstały także m.in. pierwsze płyty Maanamu) i w szczecińskim studiu Polskiego Radia, zostały zmiksowane w Warszawie w studiu S-4 Polskiego Radia, przy pomocy Leszka Kamińskiego, który już wkrótce miał się stać najważniejszym polskim realizatorem dźwięku. Nagranie było analogowe, taki też miks. Wersja winylowa należy jednak do rzadkości, a nagrania znane są przede wszystkim z reedycji CD z 2002 roku (Pomaton EMI). Ciekawostka - wikipedia.pl podaje informację, że nagrania zostały dokonane w Studiu Wisła, a internetowy Katalog Polskich Płyt Gramofonowych, że realizacją dźwięku zajmowała się Joanna Sedlaczek; skąd te rozbieżności, nie wiem. Płyta ta w wersji LP brzmi lekko, można nawet powiedzieć, że zbyt lekko. Storm Mk2 pokazał blisko podany głos, a dość daleko z tyłu, lekki i wysoko „ustawiony” barwowo fortepian. Mimo to dźwięk nie jest wysuszony, ani zbyt jasny (to oczywiście umowne, ale mówię o swoich wrażeniach). AS nie rozjaśnia dźwięku, ani go nie osusza. A kiedy w I Never Felt This Before wchodzi bas i perkusja, robi się ciężej, głębiej. Po chwili dopiero słychać, że bas jest dość jednostajny. Ale też, że tak na tej płycie brzmi, gramofon go tylko pokazał, bez korygowania w kierunku miękkości. Niski zakres, pomimo więc, że konturowy nie jest męczący, przyjmujemy go z „dobrodziejstwem inwentarza”, na „wiarę”. Góra jest miękka, bez specjalnej selektywności i rozdzielczości. Mimo to nad całością unosi się duch wydarzenia, czegoś co się właśnie dokonuje i ma sens. Z kolei znakomicie oddane zostały relacje pomiędzy instrumentami. SKALDOWIE, Rezerwat miłości Mam ten krążek w dwóch egzemplarzach, tę kupiłem, ponieważ za 25 zł dostałem wersję mint (niestety bez wkładki). Minusem jest dość wysoka numeracja matryc – A-2/B-3. No, ale przecież mamy tu takie evergreeny, jak Wierniejsza od marzenia i Dopóki jesteś. Z mojego punktu widzenia bardziej interesujące są inne utwory – te, w których na syntezatorach zagrał Władysław Komendarek, będący wówczas członkiem zespołu Exodus. Wikipedia.pl niesłusznie pomija jego udział w utworze Nie widzę ciebie w swych marzeniach, w pisząc jedynie, że gościnnie zaśpiewał w nim Stanisław Wenglorz. Materiał na tę płytę zarejestrowany jest nierówno, tj. poszczególne utwory różnią się pomysłem na dźwięk. Są też wspólne elementy, jak wąska scena dźwiękowa i obcięte od dołu i góry pasmo. Szczególnie brzmią wokale, w których mamy właściwie tylko i wyłącznie środek. Jeśli jednak wiemy, czego słuchamy, dochodzi to do nas jako „świadectwo” czasów – co przypomina odsłuch płyty Sojki – i te defekty stają się cechami, a te z kolei układają się w konkretną opowieść. Tym bardziej, że przecież są tu znakomite fragmenty, jak solówka gitarowa Jerzego Tarsińskiego w utworze Jasny dzień przynosisz i fragmenty w których słychać syntezatory Komendarka. Gramofon pokazał te elementy klarownie, ale bez nadmiernego uwypuklania wad. Różnica między tą płytą, a słuchanym wcześniej Sojką była ogromna, ich estetyki muzyczne i soniczne były klarowne. Łączyła je swego rodzaju „wierność” duchowi muzyki, tj. jeśli płyta Acoustic miała być jasna i lekka, to taka była, a jeśli Rezerwat… miał być raczej ciepły i gęsty, to taki też był. Gramofon doskonale sprawdził się z nimi w roli „przekaźnika”, który stara się pozostać w cieniu. Co nie znaczy, że był kliniczny – daleko mu do tego. POLISH JAZZ. Modern Jazz From Poland 1963-1975 Międzynarodową popularność polskiego jazzu z lat 60. i 70. XX wieku zawdzięczamy z jednej strony aktywności naszych muzyków w tamtym czasie na scenach Zachodu, a z drugiej odkryciu tej muzyki przez DJ-ów. W Polsce przysłużył się jej przede wszystkim duet Skalpel, a za naszą zachodnią granicą swoją cegiełkę dołożył berliński kolektyw DJ-ów i producentów Jazzanowa. Nie tylko korzystał on z sampli, jak Skalpel, ale i wydał w swoim wydawnictwie dwa winyle z PJ: Polish Jazz. Modern Jazz From Poland 1963-1975, z utworami Kurylewicza, Ptaszyna Wróblewskiego i Miliana, oraz płytę z nagraniami grupy wokalnej NOVI Singers. |
Na okładce tej pierwszej czytamy, że na nagrania uzyskano legalną licencję i zremasterowano materiał z „oryginalnych taśm master”. Nie jest jednak jasne, czy Jazzanova otrzymała dostęp oryginalnych taśm, czy materiał zgrano z taśm w Polskich Nagraniach i w formie cyfrowej dostarczono do Niemiec. Stawiałbym na to drugie. Głównie dlatego, że utwory na tej płycie brzmią dość ciemno, nie są też specjalnie wyrafinowanie jeśli chodzi o kształtowanie brył. Cyfrowy remaster z 2016 roku płyt Polish Jazz, w tym Go Right, z której mamy tutaj utwór Naymaland, jest o wiele lepszy. Ale jest w tej płycie coś z surowości jazzu, coś z jego dzikości, nie do końca określonego statusu, co mięliśmy także w oryginale. Remaster 2016 jest nieco wypolerowany i ładny. Tutaj mamy mniejszą rozdzielczość, ale też wyjątkową wiarygodność. Nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej niż przez to, jak niemiecki gramofon pokazał plany. Są one budowane przez odmienność akustyki poszczególnych instrumentów, a także przez to, jak zmienia się ich wolumen – kiedy w przywołanym utworze wchodzi saksofon, to jest on daleko, wyraźnie z tyłu, ma inną barwę i jest mniejszy niż instrumenty z pierwszego planu. Kolejny raz słychać precyzyjny, dokładny bas, który znowu jest nieco stłumiony – tak się składa, że wszystkie dotychczasowe płyty zostały w ten sposób wytłoczone. Różnice w kształtowaniu niskich dźwięków są między nimi klarowne, ale ważniejszy jest chyba pomysł na całość. Odpowiedzialny za remastering tego materiału Bo Kondren postarał się, aby wszystkie utwory brzmiały maksymalnie spójnie, mimo że pochodzą z różnych sesji i z różnych lat. Podciął więc niski bas i zgasił górę. Blachy są masywne i ciężkie, ale nie mają mocnego rozwinięcia w górę, przez co nie są tak wiarygodne, jak z nowych remasterów. CZESŁAW NIEMEN, Niemen – vol. 1 (Marionetki) To szczególny album. Niemen zaprosił do grania na nim amatorski wówczas Silesian Bluses Band (SBB). Grupa zadebiutowała 22 grudnia 1971 roku, a rok później wraz z muzykiem „poszukującym”, Helmutem Nadolskim, zaprezentowała utwory, które weszły następnie na dwie płyty znane jako Marionetki. Polskie Nagrania (Warner) wydały właśnie ich wznowienie w formie dwupłytowego albumu z cyfrowym remasterem przygotowanym przez Eleonorę Atalay, córkę Niemena (za zgranie materiału analogowego do cyfry odpowiedzialny jest Jacek Gawłowski). Mam kilka egzemplarzy tego albumu, a ten kupiłem dlatego, że był w bardzo dobrym stanie i był podpisany przez Skrzeka, Apostolisa i Piotrowskiego, czyli członków SBB. Niestety wytłoczony został z matryc o bardzo wysokich numerach: A-3 i B-6, nie jest więc perfekcyjnym egzemplarzem. Dodatkowo to dość póxna reedycja, ponieważ z oryginalnego oznaczenia płyty SXL zniknęła „elka”, pozostawiając jedynie SX. Zresztą dobrze to słychać. Jest to kolejne, po Skaldach, ciemne nagranie, tak charakterystyczne dla lat 70. i 80. w Polskich Nagraniach. Płyta nieco bardziej trzeszczy niż wcześniejsze i właściwe po raz pierwszy słychać, że to płyta winylowa. Wcześniej było to umowne, ponieważ niemiecki gramofon znakomicie je tłumi, dając komfort odsłuchu samej muzyki. Równie niski jest z nim szum przesuwu. Marionetki zagrały, jak mówię, w ciemny sposób, bez wyraźnej góry. Wszystkie plany były dość blisko nas, inaczej niż na oryginalnych wydaniach (niebieskim i czerwonym). I tak powinny brzmieć, tak w tym wydaniu je słychać. Z egzemplarzami wytłoczonymi z matryc o niższych numerach jest więcej góry i jest ona dokładniejsza, ale nie zmienia to obrazu całości. Storm Mk2 świetnie pokazał barwy i utrzymał swego rodzaju „napięcie” z którym czekamy na wyłanianie się tej muzyki. Rytmiczność i znakomicie pokazywany puls słychać było z AS już wcześniej, to cecha charakterystyczna tej konstrukcji. Tutaj jednak zdolność utrzymania wszystkiego na wysokim pułapie, bez odpuszczania była jednak szczególnie mocna, co świetnie przełożyło się na płynącą z odsłuchu przyjemność. Reszta Tak się złożyło, że wszystkie płyty, które do mnie doszły w czasie testu były krążkami z polską muzyką (do tej grupy dochodzi jeszcze Omni grupy o tej nazwie). Gramofon poradził sobie z ich słabościami znakomicie. To było głębokie, charakterne granie, różnicowanie było ponadprzeciętne, a dynamika wyjątkowa. Ze wszystkim powtarzało się kilka cech, które zweryfikowałem z dopieszczonymi, współczesnymi tłoczeniami płyt AAA. Wraz z nimi góra się otwarła, a dół zszedł wyraźnie niżej. To było pełnopasmowe granie o znakomitym skupieniu, zwartości. Niesamowicie dojrzałe. Potwierdziło się też kilka rzeczy, które słyszałem już wcześniej, ale nie byłem pewien, czy chodzi o płyty, czy gramofon. Chodzi o nieco podniesiony średni bas, który nie jest tak dobrze różnicowany, jak chociażby w droższym modelu Thunder Mk2 tej firmy, ani nie jest też tak nasycony, jak w tańszym Triple X. Tutaj dostajemy lepsze skupienie i świetną dynamikę. Tyle że zakres ten zostanie trochę uśredniony. Z kolei góra, szczególnie ta wysoka, jest trochę ciemniejsza niż, dla przykładu, w gramofonach Transrotora i SME. Można to skorygować bardziej otwartą wkładką, ale nie wiem, czy warto. Bez problemu poświęciłbym to w imię niskich trzasków, których tutaj niemal nie słychać, i niesamowitego „złożenia” ze środkiem pasma. Ale wybór nie należy do mnie. Podsumowanie Mam nadzieję, że nie znudziło państwa przypatrywanie się konkretnym płytom. Prawdę mówiąc tak wygląda moja praca jako recenzenta. To, że zazwyczaj otrzymują państwo syntezę i wyciąg z tego, jest nieuchronne, inaczej każdy test musiałby być dwu, a nawet trzykrotnie dłuższy, a tego nikt by chyba nie wytrzymał. A ja musiałbym pisać o połowę mniej tekstów. Myślę jednak, że nawet ten jeden raz pomoże państwu lepiej zrozumieć dźwięk tego gramofonu i odnieść go do własnych oczekiwań. To ciemne, gęste, bardzo dojrzałe granie. Różnicowanie jest ponadprzeciętne, co daje wgląd w każdą płytę, która odzywa się „własnym” głosem. Zarazem jednak nie ma tu parcia na atak – mimo wysokiej dynamiki – co zatrzymuje to różnicowanie w odpowiednim miejscu, nie doprowadzając do analizowania. Od tego jesteśmy my, a nie urządzenie. Znikome trzaski, niski szum, wysoka kultura ogólna – to otrzymamy z dowolną płytą, czy to będzie Julie is her name – vol. II Julie London (nota bene, płyta nagrana w studiu całkowicie tranzystorowym, a był to przecież 1958 rok!), czy też tłoczone przez Classic Records jednostronnie płyty 45 rpm z zestawu Basie/Bennet. Gramofon podbija i uśrednia część średniego basu i przyciemnia górę. Myślę, że to mała cena, jaką trzeba zapłacić za tyle innego dobra. Większość detali dotyczących budowy modelu Storm Mk2 pokrywa się z tym, co pisaliśmy już kiedyś o droższym Thunder Mk2. Poniższy opis został więc zmodyfikowany – w stosunku do tego, co można przeczytać w jego teście – tylko w tych miejscach, w których było to wymagane. Podstawa + talerz Storm Mk2 jest gramofonem masowym, nieodsprzęganym w jakikolwiek sposób, tj. nie ma ani odsprzęganego subchassis, ani żadnego elementu miękkiego w innym miejscu. Gramofon wykonano z pełnego aluminium – 50 mm talerza o wadze 11 kg i 45 mm podstawy. Całość waży 31 kg. Nóżki są bardzo solidne i mają niewielkie, wykręcane elementy od spodu, którymi regulujemy poziom. Można go wyposażyć w trzy ramiona i trzy silniki. Talerz został wytłumiony na dwa sposoby – mosiężnymi, złoconymi od góry „silencerami”, tj. wciskanymi blisko obwodu insertami. Jak deklaruje producent, działają one najskuteczniej w zakresie 400-6000 Hz. Od spodu przyklejono element dodatkowo wytłumiający wibracje. Na górę nakłada się matę ze skóry – rzecz dla tego producenta charakterystyczna. Aby nie stracić widoku złoconych „silencerów”, w macie wycięto otwory, przez które są one widoczne. Łożysko główne W modelu Storm Mk2 zastosowano łożysko, w którym wykorzystano materiał o nazwie Tidorfolon. Ten stop wanadu, Teflonu i tytanu jest relatywnie miękki, ale zarazem niezwykle wytrzymały na ścieranie. Tworzy on łoże dla niezwykle twardej kulki z węglika wolframu (tungsten carbide), zespolonej z osią przechodzącą przez talerz. Oś wytoczono z utwardzanej, polerowanej stali. Okładziny łożyska wykonano z poddanego procesowi starzenia spieku brązu (‘aged’ sinter bronze), który jest materiałem samosmarującym, a więc niewymagającym obsługi. Elementy te współpracują ze sobą tak dobrze, że po ich spasowaniu wystarczy piętnaście minut pracy na to, aby bezawaryjnie i z idealną precyzją pracowały przez dziesięć lat bez przerwy. W każdej kolejnej wersji poprawiane są za to parametry, zarówno ścieralność, jak i dopasowanie. Firma jest na tyle pewna swego, że na łożysko udziela 10-letniej gwarancji. Zasilanie + silnik Zasilanie zapewnia układ elektroniczny o nazwie BetaDIG współpracujący z synchronicznym silnikiem AC. Sterownik jest osobnym elementem, ale wsuwa się go z przodu gramofonu, od spodu, dlatego wygląda jakby był przymocowany na stałe. Jego podstawą jest układ DSP i zegar kwarcowy. Napięcie dla silnika wyprowadzane jest z tyłu obudowy, za pomocą wielopinowego, złoconego gniazda RS-232. Tak naprawdę, poza gniazdem RJ-45 (Ethernet) dla zewnętrznego zasilacza, zobaczymy tam aż trzy gniazda RS-232. Zasilacz ten przystosowany jest bowiem dla specjalnej aranżacji, z trzema silnikami – takiej, jaką testowaliśmy kiedyś z modelem Thunder Mk3. Sterownik ten ma dwa guziki. Jednym włączamy zasilanie, a drugim wybieramy prędkość obrotową. Pierwszemu towarzyszy czerwona dioda LED, a drugi jest samotny, bez żadnego wskaźnika. Synchroniczny silnik, wykonywany przez – jak mówi producent – „jedną z europejskich firm”. Został on zamknięty w dużym, solidnym elemencie z frezowanego aluminium, które wypełniono materiałem tłumiącym drgania. Całość stoi na kilku, gumowych półsferach – to jedyny element odsprzęgający (miękki) w tym gramofonie. Na osi zamontowano aluminiowy, duży krążek z wycięciem na pasek. Pasek jest gumowy, bezszwowy, o kwadratowym przekroju. Opasuje się go na obwodzie talerza. Testowana wersja gramofonu otrzymała lepszy zasilacz niż standardowy, impulsowy. Storm PS-1 ma postać ładnej skrzyneczki z aluminiowym frontem i niebieską diodą LED. Ramię Podstawa modeli Storm Mk2, Challenger Mk3 oraz Thunder mk2 skonstruowana jest w ten sposób, że właściwa podstawa i podstawa ramienia to dwa osobne elementy, łączone grubym płaskownikiem, który można przesuwać, dostosowując odległość do ramion 9, 10 lub 12”. Testowaliśmy wersję 9” ramienia Acoustic Signature TA-1000. Jest to ramię z zawieszeniem kardanowym, w którym zastosowano miniaturowe łożyska niemieckiej firmy SKF. Rurka ramienia, o jednakowej średnicy na całej długości, wykonana jest z włókien węglowych. Tak naprawdę to mamy do czynienia z dwoma rurkami – zewnętrzną i wewnętrzną, połączonymi z sobą dystansami w trzech punktach, na całej długości. Osiągnięto dzięki temu niską masę i wysoką sztywność. Nie były więc potrzebne dodatkowe elementy tłumiące. W wewnętrznej rurce poprowadzono okablowanie – to miedź 6N w Teflonie. Dostępne są dwie opcje – w testowanej mamy kabel biegnący bez żadnego łączenia od pinów wkładki do wtyków RCA. Kabel wykonała firma 1877 Phono. W spoczynku ramię wciska się do plastikowego uchwytu – nie jest to szczególnie eleganckie rozwiązanie, ale działa. W TA-1000 nie ma klasycznej główki. Zamiast niej jest płaski element przykręcany do aluminiowej końcówki za pomocą jednej śruby. Widziałem to wcześniej parę razy, np. w ramionach Clearaudio Verify i Unify. Wkładkę przykręca się na stałe do metalowej płytki, a tę porusza się do przodu i do tyłu, zmieniając jednocześnie azymut. Jest to nieco trudniejsze niż w przypadku zwykłego mocowania, ale da się opanować. Tym łatwiej, że wraz z ramieniem otrzymujemy przyrząd do kalibracji wkładki – metalową płytę z małym pomocniczym elementem, którym ustalamy odległość ramienia. Przeciwwaga wykonana jest z mosiądzu – kręcąc nią, poruszamy się do przodu lub do tyłu. Gwint jest drobny, ma mały skok, można więc dostosować nacisk do wkładki naprawdę dokładnie. Po wybraniu odpowiedniej wartości, zakręcamy trzy imbusy na obwodzie przeciwwagi. VTA nie jest już tak łatwe w ustawieniu, ponieważ to klasyczna klamra, zaciskająca kolumnę ramienia, bez naniesionej skali. Ładnie wygląda układ antyskatingu, choć to klasyczne opracowanie Johna Crabble’a, niegdyś naczelnego „Hi-Fi News”. To po prostu żyłka i ciężarek. W tym opracowaniu ciężarek porusza się w aluminiowej osłonie, która przeciwdziała nadmiernemu kołysaniu się ciężarka. Dane techniczne (wg producenta) Storm Mk2 Dystrybucja w Polsce Romanowska 55E, pasaż lok.9, Osiedle Zielony Romanów (bloki) 91-174 Łódź audiofast.pl |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 - Pasywny filtr Verictum X BLOCK SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity