Odtwarzacz plików audio
Lumïn
Producent: Pixel Magic Systems Ltd. |
abelki i podsumowania rządzą światem. Choć audiofilizm idzie w poprzek mainstreamu, wytykając mu zaniechania i porażki, na chwilę skorzystajmy z tej, rozpowszechnionej w „świecie” metody, ponieważ pozwoli ona zaoszczędzić nam sporo czasu. S1 jest najnowszym odtwarzaczem plików audio, mającej swoją siedzibę w Hong Kongu firmy Lumïn. Pomysł na nią powstał zaledwie cztery lata temu, kiedy zhakowano konsolę gier PS3, z której można było zgrać płyty SACD. Powstał przede wszystkim w tym celu: aby odtwarzać pliki DSD (sposób zapisu sygnału na krążkach Super Audio CD). Prace trwały dwa lata i prowadzone były w firmie Pixel Magic Systems Ltd., zajmującej się odtwarzaniem i obróbką sygnałów wizyjnych HD. Dopiero w 2012 roku pojawił się „LUMÏN - THE AUDIOPHILE NETWORK MUSIC PLAYER”. Rodzajnik „THE” pojawił się nieprzypadkowo – jak w wywiadzie dla nas mówił pan Li On, przedstawiciel Lumïna, przez długi czas był to jedyny odtwarzacz „sieciowy” („Streaming Player”), który potrafił odtwarzać pliki DSD. Był tez, według jego twórców, najlepszy. Przy jego budowie wzorowano się na urządzeniach dCS-a i Linna, liderów rynku cyfrowego. Wpływ tego ostatniego widać chociażby w projekcie plastycznym, sposobie wykonania obudowy (z aluminiowych odlewów), a także w sposobie wykonania wyjścia, sprzęgniętego przez transformatory dopasowujące Lundahla. Software był jednak dziełem inżynierów Pixel Magic Systems. A to on w świecie cyfrowym robi największą różnicę. W październiku zeszłego roku testowałem pierwszy odtwarzacz Lumïna i konkluzja była jasna: to był najlepszy odtwarzacz plików, jaki do tamtej pry słyszałem. jego niezwykle nasycone, głębokie brzmienie bardzo ładnie naśladowało brzmienie high-endowych gramofonów, a także miało wiele cech grania z taśmy-matki na magnetofonie szpulowym. S1 jest jednak krokiem w przód, rozwinięciem oryginalnej koncepcji, która przyświecała twórcom pierwszego Lumïna. Do obsługiwanych wcześniej plików PCM 16-32 bity, aż do 384 kHz, a także DSD, dołożono teraz możliwość odtwarzania plików DSD128, o częstotliwości próbkowania 5,6 MHz. Urządzeniem sterujemy za pomocą odpowiedniej aplikacji iOS. Można zastosować również aplikację na Androida, program Kinsky firmy Linn. Nie będziemy mieli jednak wówczas dostępu do wielu ustawień odtwarzacza, a jedynie do biblioteki nagrań. Sugerowałbym więc kupowanie S1 wraz z tabletem Apple’a. Serwer i odtwarzacz z routerem Liksys WAG320N łączyły kable Acoustic Revive LAN-1.0 PA z filtrami RLI-1 (czytaj TUTAJ). Do przedwzmacniacza sygnał wysyłany był niezbalansowanymi kablami Siltech Royal Signature Series Double Crown Empress. Urządzenie stało na stopach Franc Audio Accessories Ceramic Disc. Lumïn S1 porównywany był do systemu firmy Auralic, odtwarzacza plików audio Aries i przetwornika cyfrowo-analogowego Vega, odtwarzacza Compact Disc Ancient Audio Lektor AIR V-edition i systemu SACD Accuphase DP-900/DC-901. OSobne porównanie przeprowadzone zostało przy użyciu przetwornika Mytek Manhattan z sygnałem z komputera. Nagrania użyte w teście (wybór)
Czy zastanawiali się państwo nad fenomenem stratyfikacji dźwięku w audio w zależności od formatu, w jakim zapisany jest sygnał? Mam na myśli niezwykle pozytywne konotacje dźwięku nazywanego ogólnie „analogowym”. „Analogowy” w tym przypadku jednoznacznie równa się „płycie LP”, ponieważ mało kto miał okazję słuchać taśm-matek na wysokiej klasy magnetofonach szpulowych (analogowych), o nagrywaniu na nich wydarzeń muzycznych nie wspominając. Jak zapewne państwo zauważyli, „analogowy” przeciwstawiany jest niemal zawsze „cyfrowemu”. Ten pierwszy (także historycznie) kojarzony jest z takimi określeniami, jak: „płynny”, „relaksujący”, „ciepły”, „gęsty”, „płynny”, „ciągły”, „naturalny”. Cyfra z kolei miałaby być: „jasna”, „sucha”, „ostra”, „cienka”, „poszatkowana”, „nienaturalna”, a wręcz „irytująca”. To oczywiście stereotyp, ale – jak mi się wydaje – całkiem dobrze się trzyma, pomimo ponad trzydziestu lat obecności sygnału cyfrowego w konsumenckim audio. Jeśliby ktoś na początku lat 80. posłuchał S1 Lumïna w odsłuchu „w ciemno”, tj. nie wiedząc, czego słucha, byłby zaskoczony tym, jak gęsto i pięknie ten gramofon gra. I tylko brak trzasków mógłby go zastanowić. Bo testowany odtwarzacz powtarza wszystkie zalety, jakie przypisywane są płycie gramofonowej. Dzieli z nią także pewne słabości, ale do tego, że w audio zawsze jest coś za coś, zdążyliśmy się przyzwyczaić. Razem daje to niezwykle charakterystyczny przekaz, z którym można się zgadzać lub nie, który jest jednak niebywale wręcz wciągający i o którym nie da się powiedzieć inaczej, niż: piękny. Wszystkie płyty nabierają z tym urządzeniem ogłady i klasy. Nie da się przejść obojętnie obok kolumn, nawet jeśli dobiega z nich muzyka, która zazwyczaj powodowała ból głowy, zwykle przez koszmarną realizację lub wydanie. Być może właśnie dlatego rozbijanie opisu na poszczególne płyty, nagrania, formaty w tym przypadku wydaje mi się drogą donikąd. Można to oczywiście zrobić, ale będzie to jałowa wyliczanka, wciąż powtarzanych, tych samych cech i określeń. Wolałbym podać syntetyczny obraz, moim zdaniem znacznie bardziej pomocny i pokazujący S1 tak, jak na to zasługuje, tj. jako urządzenie kompletne, skończone. Padną nazwy płyt i formatów, to konieczne, nie będą one jednak celem samym dla siebie. Z dowolnym formatem, bez względu na ilość bitów i częstotliwość próbkowania, urządzenie proponuje skończony obraz. Z plikami pochodzącymi z ripów CD nieco mniej wyraźny, z plikami Hi-Res PCM bardziej, a z DSD najbardziej. Różnice są znaczące, ale wtórnie, dopiero kiedy zaczynamy głębiej wchodzić w dana płytę, już po zaspokojeniu pierwszej potrzeby, po przyswojeniu sobie muzyki. S1 nigdy NIE PROWOKUJE do czegoś takiego. UMOŻLIWIA, z tym nie ma problemu, ale to my musimy mieć taką wolę, to od nas zależy, czy w to w ogóle wejdziemy. Różnice o których mówię, a sprowadzają się one niemal wyłącznie do rozdzielczości i większej głębi, nabierają większego sensu przy porównaniu. Lepsze prowadzenie, lepsza wewnętrzna spójność nagrań DSD w końcu pozostaje jako najważniejsza cecha takiego „starcia”. Ale musi dojść do bezpośredniego porównania nagrań OCM Hi-Res i DSD, tuz obok siebie, w dobrze przygotowanym odsłuchu-teście. |
W odsłuchach bez kontekstu można o nich zapomnieć. Co więcej: nawet nagrania z płyt CD, choć niemal zawsze przez odtwarzacze plików traktowane z przymrużeniem oka, mają solidne zakotwiczenie, nie są zabawką a pełnoprawnym elementem naszej biblioteki muzycznej. Postawienie balansu tonalnego na niskiej średnicy i basie pozwala na dopieszczenie dowolnej płyty. Ciekawe, ale tę modyfikacje mniej słychać z nagraniami Hi-Res niż z CD, a jeszcze mniej z DSD. Te ostatnie są aksamitne i „miękkie” same z siebie i być może nie trzeba poddawać ich takiej samej obróbce, jak sygnał PCM. Pomaga w tym coś, czego z odtwarzaczami plików raczej nie kojarzymy: barwa tego urządzenia jest niebywale gęsta. Powrócę na chwilę do porównania z gramofonem analogowym: czegoś takiego szukają fani czarnej płyty. I nie jest dla mnie żadnym zdziwieniem informacja od mojego przyjaciela z Japonii, według którego odtwarzacze Lumïna są najczęściej kupowane nie przez ludzi chcących przejść ze świata Compact Disc do plików Hi-Res, a przez posiadaczy gramofonów, często bardzo drogich, którzy chcą rozszerzyć swoją bibliotekę nagrań, a nie chcą przy tym rezygnować z dźwięku, który jest według nich tym „właściwym”. Z S1 otrzymamy niezwykłe zbliżenie świata cyfry i winylu. Trzeba będzie jednak za to zapłacić. Nie jestem na 100% przekonany co do tego, że czarna płyta jest jedynym high-endowym źródłem dźwięku. Tak pogardzana płyta CD w dobrych warunkach pokazuje rzeczy, wydawałoby się, niemożliwe. Choć ma swoje własne, wrodzone problemy, to ma tez parę rzeczy, które znajduje nie w winylu, a w analogowej taśmie-matce, jak fantastyczne połączenie separacji z wypełnieniem, jak umiejętność pokazania w jednym rzucie zarówno czarnego tła, jak i wyraźnej bryły. Nie ma też problemów ze zniekształceniami, które w jakiejś formie z gramofonem zawsze dostajemy. Tak, winyl to, moim zdaniem, źródło numer jeden (w warunkach domowych), ale CD, przynajmniej taki, jaki znam, jest źródłem niemal równoległym. Lumïn S1 jawi się na tym tle, jak gość z trochę innej planety. Absolutnie nie prowokuje do takich analiz. Puszczamy dobrą muzykę i się w niej zanurzamy. Doskonale wiemy, że to dźwięk „zrobiony”, jak w przypadku słuchawek Audeze LCD-3, ale bierzemy to z „kopa”, bo druga taka okazja może się już nie powtórzyć. Podsumowanie Pojawienie się plików DSD poza fizycznym nośnikiem, jakim do tamtej pory była wyłącznie płyta SACD, było dla twórców Lumïna czymś w rodzaju Wielkiego Wybuchu. Punktem ZERO, od którego wszystko zaczęło się od nowa, jak w hipotezie o cyklicznej naturze wszechświata. Z tym, że tym razem zachowano całą wiedzę o błędach poprzedniej jego inkarnacji. S1 brzmi w bardzo charakterystyczny sposób, który trudno nazwać „high fidelity”, choć to JEST bardzo wysoki high-end. „High fidelity” miałoby sens to tyle, jeśli chodziłoby i wierność nie literze nagrania, a o wierność jego duchowi. Przekaz, jaki z Lumïnem dostajemy wchodzi bowiem w coś, co zwykle audiofilom miga, czasem tylko wyłapują to katem oka: nadrzędną wartością są emocje związane ze słuchaniem muzyki. Wszystko, co temu przeszkadza jest zbędne. To najwyższy stopień wtajemniczenia zaproponować coś, co od pierwszej minuty pokazuje, że nie jest typem „audiofilskim”, bo nie stara się precyzyjnie oddać każdego skrzypnięcia, a jednocześnie pokazuje DLACZEGO coś skrzypnęło, pokazuje większy obrazek. Nie ma bowiem większej wierności nad tą, jaka jest wierność MUZYCE. Urządzenie otrzymuje wyróżnienie RED FINGERPRINT. Bryła odtwarzacza firmy Lumïn nawet dzisiaj, dwa lata po pokazaniu pierwszego jej produktu, budzi niesamowicie pozytywne skojarzenia. Choć w sposób jednoznaczny nawiązuje do wyglądu i konstrukcji mechanicznej odtwarzacza Klimax DS firmy Linn (czytaj TUTAJ), mówimy tutaj raczej o hołdzie złożonym szkockiemu mistrzowi, a nie o naśladownictwie. Obudowę Lumïna złożono z dwóch elementów: głównej skorupy, z wyfrezowanego bloku aluminium i dokręcanej do niego dolnej ścianki. Z przodu, na ściętej części, wyfrezowano okno na niebieski, alfanumeryczny wyświetlacz. jest on całkiem dobrze widoczny i mamy na im wiele informacji, włącznie z dokładnymi danymi technicznymi pliku (format, częstotliwość próbkowania, liczba bitów). Nie jest on jednak tak ładny, jak OLED-y w odtwarzaczach Auralica, a tym bardziej w polskim odtwarzaczu Amare Audio. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Ponieważ S1 jest wizualnie identyczny z pierwszym odtwarzaczem tej firmy wtedy jeszcze bez nazwy, odróżnia się od poprzednika złoconą plakietką z logiem na przedniej ściance. Na tylnej ściance mamy wyjścia analogowe – zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA – a także wejścia cyfrowe: Ethernet i 2 x USB. Są też wyjścia cyfrowe: BNC (S/PDIF) oraz HDMI, to ostatnie idealne do pracy ze wzmacniaczem Devialet. Nie wyobrażam sobie, aby w jakimkolwiek innym przypadku wychodzenie cyfrą na zewnątrz miało sens – przetwornik D/A w S1 jest sztuką samą w sobie. Wszystkie gniazda okryto pod wychodzącą daleko w tył ścianką górną. Znalazło się tam również wielopinowe gniazdo dla zasilacza. Ten znajduje się w osobnej, aluminiowej obudowie, nie tak ładnej i nie tak solidnej, jak odtwarzacz. Na jego przedniej ściance mamy tylko, wyglądający niezwykle solidnie, wyłącznik sieciowy z niebieską obwódką. Wewnątrz znajdziemy dwa transformatory toroidalne, dla sekcji odtwarzacza i dla sekcji przetwornika D/A. Towarzyszą im świetne kondensatory tłumiące tętnienie sieci firmy Elna, ale wyprodukowane na zamówienie Pioneera. Zasilacz łączy się z odtwarzaczem niezbyt długim kabelkiem. Rozdział na dwa osobne zasilacze ma sens o tyle, ze wewnątrz obudowy mamy tak naprawdę dwa osobne urządzenia: odtwarzacz plików audio oraz przetwornik cyfrowo-analogowy. Przedzielone są grubym elementem z aluminium (częścią obudowy) i mają osobne zasilanie. Pod radiatorem znajduje się mikroprocesor „MIPS core CPU”, a pamięć obok to FLASH 4 GB Single Level Cell (SLC) i 2 GB RAM. W systemie znajdziemy też oprogramowany samodzielnie, szybki procesor FPGA . Być może dzięki temu podczas testu sygnał nie zanikał, a przejście między różnymi częstotliwościami próbkowania było niezauważalne. Na szczycie płytki widać układy stabilizujące napięcie. Przy gnieździe LAN widać chip Realtek RTL8201CP - zgodny z IEEE 802.3. Przy wejściach i wyjściach cyfrowych mamy transformatory dopasowujące impedancję. Konwersja I/U oraz filtrację zbudowano w oparciu o układy scalone National Semiconductors L49860. To bardzo ciekawe układy, o ultraniskich zniekształceniach, szybkim narastaniu sygnału i wysokiej dynamice. Na wyjściu mamy zaś transformatory separujące, koło których widać ładne kondensatory Wima. Wielowarstwowa płytka drukowana ma złocone ścieżki, a montaż niemal w całości jest powierzchniowy. Wyjątkiem są wspomniane kondensatory, a także duże puszki transformatorów sprzęgających szwedzkiego Lundahla LL7401. Taki sposób wyjścia sygnału nie był zbyt popularny, choć od lat stosował go Linn i Jeff Rowland. Ostatnio coś się jednak zmienia, ponieważ widziałem je w wielu urządzeniach z całego świata. Dane techniczne (wg producenta) Protokół UPnP AV z odtwarzaniem “gapless” DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD) FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF MP3, AAC (w M4A) Częstotliwości próbkowania i liczba bitów: Upsampling: Wszystkie pliki do 96 kHz do postaci DSD to 96kHz Napięcie wyjściowe (wyjścia analogowe) Wyjścia cyfrowe: Wykończenie: aluminium; na specjalne zamówienie czarna anoda Wymiary i waga: 350 (W) x 345 (D) x 60 mm (H) | 8 kg 100 (W) x 315 (D) x 55 mm (H) | 2 kg Dystrybucja w Polsce: |
ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 |
SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity