W PROSTOCIE SIŁA MOŻLIWOŚCI
⌈ O tym, że to, co proste jest lepsze od tego, co złożone. Ale i o tym, że upraszczanie bez sensu jest błędem. ⌋
ŁUCHANIE MUZYKI POWINNO BYĆ PROSTĄ SPRAWĄ. Chodzi przecież o jedną z podstawowych rozrywek, którym oddają się ludzie od naprawdę bardzo dawna, zapewne od czasów, w których posiedli samoświadomość. Choć najstarszy znany nam instrument, odnaleziony na terenie dzisiejszych Niemiec flet, ma około 35 tysięcy lat, to wiadomo już, że musiały przed nim istnieć inne, jeszcze prostsze jego wersje.
⸜ System HIGH FIDELITY A.D. 2024
I mówię nie tylko o Homo sapiens, ale również o naszych krewnych, z Homo neanderthalensis, czyli Neandertalczykiem, na czele. Który, tak na marginesie, miał o wiele bardzie złożoną i rozbudowaną kulturę niż nasi przodkowie. I bardziej dbał o higienę. W 2009 roku w hiszpańskiej prowincji Murcja, znaleziono artefakty sprzed 50 tys. należące do tego gatunku ludzi, a analiza pigmentów sugeruje stosowanie kosmetyków do ciała na 10 tysięcy lat przed śladami naszych bezpośrednich przodków.
Ale wróćmy do meritum. Akt słuchania muzyki wydaje się więc prosty – siadamy przed wykonawcą, zazwyczaj w towarzystwie innych ludzi, i słuchamy. Wykonawców może być zresztą więcej, każdy może grać na innym instrumencie tworząc grupę muzyczną, a po przekroczeniu progu komplikacji – orkiestrę. Ale nawet kiedy akt gry zostanie sformalizowany i ujęty w ramy – na przykład – filharmonii, ta podstawowa zasada „wymiany” pomiędzy uczestnikami pozostaje niezmieniona.
Gdybyśmy żyli w świecie idealnym, w świecie idei, wówczas muzyka grana na żywo i muzyka rejestrowana byłyby tożsame. To jest proces rejestracji i odtworzenia byłby perfekcyjnie przezroczysty. Zmieniałby się oczywiście kontekst odsłuchu, ponieważ rejestracji słuchamy zazwyczaj samotnie lub w wąskiej grupie znajomych, a wykonań na żywo wśród wielu osób, zwykle nieznajomych, jednak elementy tworzące zarejestrowane dzieło, czyli: wykonanie → rejestracja → odtworzenie, byłyby od siebie nie do odróżnienia, mogłyby być zamienne. Tak jednak nie jest.
⸜ Źródłami sygnału są odtwarzacz SACD Ayon Audio (na górze) oraz plików Lumin T3 (na dole); plus wtyki antyszumowe Acoustic Revive, filtry Verictum, kable zasilające Siltech i Acrolink, nóżki antywibracyjne, modulator szumów Nordost
A to dlatego, że każdy ze składników tej trójki jest oddzielną kategorią sztuki. Można argumentować, że najważniejsze jest wykonanie, że później na skali ważności znalazłaby się rejestracja, a odtworzenie jest najmniej ważne, ale bylibyśmy w błędzie. Przecież jeśli nie zadbamy o system odtwarzający, zarówno muzycy, jak i realizatorzy dźwięku mogąca głowach stawać, a i tak nie zrozumiemy ich intencji. Bo niskiej klasy lub źle zestawiony system odtwarzający postawi przed nami kurtynę, spoza której czasami i okazjonalnie coś się przedostanie, ale która odetnie nas od tego, co działo się wówczas naprawdę.
A jeśli tak, to system musi być ˻ a ˺ odpowiedniej klasy i ˻ b ˺ dobrze złożony. A to jest, jak się okazuje, problem. Ile razy czytałem w mailach od państwa pytania o urządzenia tylko dlatego, że były w promocji, albo po „okazyjnej” cenie. Mogłem zapisać i kilka kartek pokazując najsensowniejsze zestawienia, od których należałoby zacząć poszukiwania, a i tak na koniec okazywało się, że jednak okazja skusiła. Ale wówczas, to regułą, po jakimś czasie okazywało się, że „to nie gra” i „co można by z tym zrobić?”. A zrobić już wiele się nie da, ponieważ należałoby zbudować kompletnie nowy system. I znowu byłoby szukanie okazji itd.
Można jednak przyjąć jedną podstawową zasadę, której towarzyszy aneks. Brzmiałaby ona: UPRASZCZAJ, a aneks modyfikowałby ją – że się odwołam do Einsteina – NIE BARDZIEJ NIŻ TO KONIECZNE. Rzecz w tym, że w audio im prostsza, im krótsza ścieżka sygnału, tym mniej możliwości jego zniekształcenia. Każdy elektronik jednak wie, że zasada ta jest w pewien sposób wadliwa wewnętrznie, bo każdy system, w tym system audio, wymaga pewnego stopnia skomplikowania, aby spełniał swoje zadanie, to jest – w naszym przypadku – pozwalał komunikować się (emocjonalnie) z muzyką.
⸜ Dzielony wzmacniacz składający się z przedwzmacniacza Ayon Audio (dwa pudełka, nóżki i platformy antywibracyjne, wtyki antyszumowe, modulatory Nordost, kabel zasilający Acoustic Revive) oraz wzmacniacza mocy Soulution (wtyki, modulatory, filtry zasilania, kabel zasilający Acoustic Revive)
Najprostszy możliwy system to smartfon ze słuchawkami. Jeśli jednak chcemy czego więcej, musimy go rozbudować. Weźmy, dla przykładu mój system odniesienia, inaczej – referencyjny.
|
Składa się on z dwóch źródeł sygnału, dzielonego wzmacniacza, kolumn oraz okablowania i akcesoriów służących minimalizowaniu szumów – tryboelektrycznych, indukowanych przez drgania, oraz elektromagnetycznych. Wydaje się proste i jedynie owe dwa źródła i dzielony wzmacniacz każą się przez chwilę zastanowić nad tym, czy to naprawdę tak prosty system, jak się wydaje.
Bo, w istocie, prosty wcale nie jest (dla przejrzystości wywodu pomijam moją „strefę” słuchawkową i analog). Dwa źródła są dla mnie konieczne, ponieważ odtwarzacz plików Lumin służy mi do odsłuchiwania płyt w serwisach streamingowych zanim wybiorę te, które chcę mieć w postaci fizycznej. A kiedy już je kupię, słucham ich z odtwarzacza SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition.
I teraz – i odtwarzacz plików, i SACD mogłyby być urządzeniami dzielonymi. I brzmiałyby lepiej, co pokazują przykłady urządzeń CH Precision czy JCAT. System stałby się wówczas lepszy dźwiękowo, ale i znacznie bardziej złożony, bo do samych urządzeń należy dodać okablowanie, systemy antywibracyjne, redukujące szumy itd. A to oznacza znacznie więcej miejsc, w których można popełnić błąd oraz fizyczne miejsce, które trzeba by im dedykować. Dlatego też zdecydowałem o pozostaniu na tym etapie. Nie mówię, że na zawsze, ale póki co – właśnie tak to wygląda.
⸜ System kolumnowy, bo inaczej tego nie da się nazwać: kolumny Harbet, podstawki Acoustic Revive, nóżki Pro Audio Bono, filrty SPEC, platformy antywibracyjne Acoutsc Revive, kable Siltech
Rzeczą, którą natomiast zamierzam uprościć w najbliższym czasie jest system streamingowy. Mówię o kupnie – o paradoksie!; żeby uprościć trzeba zakupić – L2 firmy Lumin, czyli serwera NAS i przełącznika LAN w jednym. Pozwoli mi to zrezygnować z zewnętrznego NAS-a i jednocześnie skrócić ścieżkę sygnału. Z drugiej strony i mój odtwarzacz plików, i SACD są przecież „obudowane” akcesoriami. A to nóżkami antywibracyjnymi Divine Acoustic Galileo, a to wtykami Acoustic Revive i filtrami Verictum redukującymi szumy, a to modulatorem szumów firmy Nordost. Do tego momentu dochodziłem jednak stopniowo, krok po kroku, a sercem zawsze było źródło sygnału.
Z kolei dzielony wzmacniacz był moim wyborem „od zawsze”. A to dlatego, że przedwzmacniacz jest prawdziwym sercem systemu. Nawet jeśli jest zintegrowany z odtwarzaczem lub „dakiem”, także wówczas, gdy to jest po prostu tłumik, a nie aktywny przedwzmacniacz, to on nadaje całości ostatecznego „szlifu”. Wzmacniacz mocy pozwala mi z kolei na swobodne testowanie innych urządzeń tego typu i jest odpowiedzialny za wysterowanie kolumn. Jedyną moją słabością byłoby kupienie drugiego takiego samego i wykorzystanie ich w charakterze monobloków. Ale to byłaby dodatkowa komplikacja, dlatego wersja stereo Soulution 710 całkowicie mnie satysfakcjonuje.
I są wreszcie kolumny. Niby – prosta sprawa. To monitory odsłuchowe ze szkoły BBC, model M40.1 firmy Harbeth. W rzeczywistości nie jest aż tak prosta. Oto bowiem stoją na podstawkach wykonanych dla mnie przez pana Kena Ishiguro z Acoustic Revive, będących złożonym systemem mechanicznym. Ich klasę podnoszą nóżki antywibracyjne Pro Audio Bono Ceramic 60 SN, bardzo pomogły im również filtry SPEC Real-Sound Processor RSP-AZ9EX z kablami Western Electric i wtykami Oyaide. Co więcej, filtry te stoją na platformach antywibracyjnych Acoustic Revive. Tak więc – rdzeń jest prosty, ale już jego obudowa – złożona.
A do tego dochodzi przecież zasilanie, na które składają się kable Acrolinka, Siltecha i Acoustic Revive, listwa zasilająca oraz filtry tej ostatniej, a także – to ważne! – platforma antywibracyjna Graphite Audio Classic 100 Ultra. Pod kablami znajdują się zaś podstawki antywibracyjne Acoustic Revive, a system stoi na stoliku Finite Elemente. Tak więc z prostego systemu zrobił się złożony. A przynajmniej takim się wydaje.
⸜ System zasilający: kable zasilające AC Acrolink, Siltech i Acoustic Revive, listwa zasilająca AC oraz filtry tej ostatniej, a także platforma antywibracyjna Graphite Audio
Jeśli bowiem przyjrzymy się mu raz jeszcze, to zobaczymy coś na kształt kłącza, z łodygą (kable zasilające i źródła) oraz gałęziami (kablami) na których mamy owoce (kolumny), z węzłem w postaci wzmacniacza. Kłącze to ewoluuje w czasie nie jest czymś stałym, mimo że jego ogólny wygląd wydaje się nie zmieniać. Jest na tyle prosty, na ile się da, ale też na tyle złożony, aby spełniać swoje zadanie.
Państwa systemy mogą być znacznie prostsze, bo przecież dobry wzmacniacz zintegrowany z odtwarzaczem CD lub plików plus kolumny to może być najlepszy wybór. Raz, że stosunkowo niedrogi, a dwa – nie zabiera miejsca. Ale i taki system może ewoluować – wystarczy przypomnieć sobie, co pisałem o systemie referencyjnym, aby zobaczyć, jakie możliwości rozwoju się przed nami otwierają. Jego podstawowy skład pozostanie jednak ten sam – źródło/wzmacniacz → kolumny.
O tym, jak bardzo dany system ma być złożony powinno decydować doświadczenie i cele, jakie przed nim stawiamy. Ale zawsze warto się siebie pytać, czy aby na pewno chcemy komplikować. A może właśnie odwrotnie, może rezygnacja z jakiegoś elementu lub jego „integracja” pozwoli nam na osiągnięcie lepszego dźwięku.
Co mówiąc dodam na koniec, że z drugiej strony nie ma się co bać rozwoju. Byle by miał sens. I właśnie tego: jak najwięcej sensu w tworzeniu systemu audio, życzę państwu w zupełnie nowym, jeszcze nie zużytym 2024 roku. ●
WOJCIECH PACUŁA
redaktor naczelny
|