Clan of Xymox Darkest Hour Wydawca: Trisol Music Group, TRI 419 CD Data nagrania: 2010 Miejsce nagrania: Torture Chamber, Lipsk, Niemcy Realizator nagrania: Ronny Moorings Mastering: Steve Laskardes Mix: Ronny Moorings Produkcja: Ronny Moorings Szczegóły: digipak Data wydania: 07.06.2011 Format: Compact Disc Oficjalna strona grupy: Clan of Xymox Tekst: Wojciech Pacuła Zdjęcia: Wojciech Pacuła |
Program: Darkest Hour to już trzynasty album w karierze Ronny’ego Mooringsa, wokół którego tworzone są kolejne jego wcielenia. Wydany 2009 roku In Love We Trust (recenzja TUTAJ) był jego powrotem na scenę w dobrej formie. A przecież to już 27 lat, odkąd, w roku 1984, zespół podpisał ze słynnym labetem 4AD czteroletni kontrakt, poczynając od materiału demo Susequent Pleasures (1984). Zespół zaliczany jest to nurtu „gotyckiego” muzyki elektronicznej. Z założonego w 1981 roku w Holandii zespołu, w skład którego wchodzili Ronny Moorings, Pieter Nooten, Frank Weyzig i Anke [lub Anka] Wolbert (okazyjnie dołączali także Frank Weyzig i Willem Van Antwerpen) pozostał tylko Ronny Moorings. Pierwszym pełnoprawnym albumem był Clan of Xymox (1985), najlepszy, najdoskonalszy, niemal „seminaryjny” dla goth-rocka, po którym przyszła jego bardziej dopieszczona, szlachetniejsza ale i surowsza powtórka, wydana w 1987 roku Medusa. Te dwie płyty stanowią perłę w koronie, a wszystkie późniejsze płyty, może poza pozostającym w znacznie zmienionej stylistyce Twist of Shadows z 1989 (który też bardzo lubię) były tylko próbą podczepienia się pod ten sukces. Tak się jednak składa, że właśnie Twist of Shadows, wraz z wydanym w 1991 roku Phoenixem pozwoliły grupie znaleźć fanów w Stanach Zjednoczonych. Obydwie płyty zostały wydane już nie przez 4AD, a przez PolyGram i z powodu zapisów w kontrakcie zespół musiał je wydać pod nazwą Xymox. Po wydaniu tego ostatniego z grupy odeszli Anke Wolbert i Pieter Nooten. Dyskografia:
Płyta ma typowy dla produkcji wykonanych całkowicie w środowisku komputerowym dźwięk – dużo kompresji, małe zróżnicowanie barwowe. Czyli przypomina pod tym względem poprzednią płytę, In Love We Trust. Co ciekawe, nowego krążka słucha się o wiele lepiej, szczególnie przez słuchawki. Poprzedni album po jakimś czasie nieco nużył, a tego słucham już od kilku dni, w całości, bez potrzeby robienia przerw. Wydaje się, że przy produkcji zawarto na nim więcej smaczków, które na kolumnach trochę giną, a przy odsłuchu na słuchawkach tworzą specyficzną, „czarną” atmosferę. Czyżby płytę przygotowano z iPodem na uszach? Kto wie, coraz częściej będziemy się spotykać z taką właśnie produkcją. Jakość dźwięku : 6/10 |
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity