pl | en
Płyty - recenzja
Savage
Ten years ago… (twenty years later…)

Wydawca: Extravaganza Publishing/Klub80 Records, CD 002
Miejsce nagrania: Cassablanca Recordings, Włochy
Realizator nagrania: Alberto Parodi, Alfredo Di Muro, Bob Howe, Francesco Alberti, Massimo Noe, Paul Jeffery
Mastering: Alberto Parodi, Alfredo Di Muro, Bob Howe, Francesco Alberti, Massimo Noe, Paul Jeffery
Mix: Alberto Parodi, Alfredo Di Muro, Bob Howe, Francesco Alberti, Massimo Noe, Paul Jeffery
Dodatkowy mix: Damian Lipiński, Rafał Lachmirowicz, Paweł Szaliński
Produkcja: ROBYX
Remastering: Rafał Lachmirowicz&Damian Lipiński
Remix: Rafał Lachmirowicz

Szczegóły: remaster
Data wydania: 22 listopada 2010

Format: Compact Disc

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła

Program:

01. Ten Years Ago (Intro) 0:40
02. So Close 3:24
03. I'm Losing You 3:26
04. Eyes Of The Moon 4:21
05. And You Are 4:31 (mixed by Damian Lipiński)
06. Something More Than This 4:55
07. Ten Years Ago 3:23
08. Jane 4:12
09. Still I'm Loving You 5:24 (mixed by Damian Lipiński)
10. So CLose (Dub Version - Reprise) 2:16

BONUS TRACKS:

11. And You Are (Long Version) 7:19 (remixed by R. Lachmirowicz, mixed by D. Lipiński)
12. So Close (Long Version) 6:39
13. I'm Losing You (Extended Version) 6:16
14. Stand By Me 4:50 (mixed by Damian Lipiński, previously unreleased)
15. Save Me 5:38 (mixed by Rafał Lachmirowicz & Paweł Szaliński, previously unreleased)
16. I'm Losing You (Dub Version - Outro) 3:33

Ten years ago… (twenty years later…) to drugi album Savage’a zremasterowany i wydany przez Klub80 Records, za którym stoją Damian Lipiński i Rafał Lachmirowicz. Pierwsza płyta, Tonight otrzymała od nas status „Referencja” i zdobyła nagrodę za dźwięk (recenzja TUTAJ).
Ten Years Ago to materiał nagrany w latach 1987-1989, który miał się ukazać nakładem wytwórni Baby Records na początku roku 1989. Dwa promujące ten album przebojowe single, So Close oraz I'm Loosing You, pozostały płytami samodzielnymi, ponieważ album nigdy się nie ukazał. Powodem było zwinięcie działalności przez wytwórnię Baby Records, która miała być jego wydawcą. W efekcie fani Savage'a poznali tylko jego szczątkowe fragmenty, porozrzucane po innych wydawnictwach. Teraz Klub80 Records przypomina ten materiał w pełnej formie, która debiutuje oficjalnie po 21 latach od planowanej daty premiery.
Zawarte tu utwory to po części niepublikowane, albumowe wersje utworów oraz piosenki, które ujrzały światło dzienne po raz pierwszy. W kilku przypadkach mamy do czynienia z materiałem, który odzyskany został z oryginalnych taśm 24 śladowych i poddany od nowa obróbce w studio w Polsce.
Warto zwrócić uwagę na utwory Save Me oraz Stand By Me, które w formie demo przeleżały w archiwum ponad 20 lat. Również w Polsce zaprojektowana została oprawa graficzna. Płyta ta ukazała się jednocześnie w kilku krajach Europy, między innymi w Niemczech, Włoszech, Holandii i Finlandii, a także w formie elektronicznej.

Nagrania 05, 09, 11, 14, 15 zostały odtworzone (zmiksowane) na nowo z 24 śladowych, dwucalowych studyjnych taśm-matek. Były to oczywiście taśmy oryginalne, liczące sobie 22 lata, nagrane na potrzeby sesji do omawianego albumu, a wypożyczone panom Damianowi i Rafałowi przez samego Roberto Zanettiego. Taśmy te zostały przez zgrane z magnetofonu Studer A827-24 podłączonego do profesjonalnego systemu obróbki dźwięku ProTools HD do formatu 24 monofonicznych ścieżek 24 bitowych. Dzięki zastosowaniu dostępnej w czasie nagrania techniki redukcji szumów Dolby SR (system ten był przeznaczony tylko do zastosowań studyjnych, w późniejszym czasie jego uproszczona wersja - Dolby S - znalazła zastosowanie w sprzęcie przeznaczonym na rynek konsumencki) nagranie cechuje bardzo niski szum i dobra selektywność. Następnie nagrania zostały zmiksowane od podstaw cyfrowo do stereo oraz zostały poddane 32 bitowemu masteringowi finalnemu, za którym stoi Damian Lipiński, magik o złotych palcach.
Wszystkie nagrania po ponownym zmiksowaniu zostały przez Roberto odsłuchane w jego studio nagrań we Włoszech (Casablanca Studios, Massa, Włochy) i po doszlifowaniu szczegółów uzyskały jego pełną akceptację, umożliwiającą ich publikację na niniejszym CD.

Jak wynika z książeczki dołączonej do płyty, przy nagrywaniu tego albumu korzystano z konsoli Tident 80, monitorów Westlake i dodatkowo Yamaha Ns10, 24-ścieżkowego, analogowego magnetofonu Sony MCL i stereofonicznego magnetofonu szpulowego Studer.
Dodajmy, że „High Fidelity” jest jednym z patronów medialnych tego wydawnictwa.

(Źródło: VinylMagic, książeczka płyty, rozmowy)

ODSŁUCH

Jak pewnie państwo pamiętają, pierwsza płyta Roberto Zanettiego Tonight zdobyła moje serce szturmem, uzyskując status „Referencja” i nagrodę High Fidelity Best Recording 2010. Jest to płyta niezwykła, ponieważ została przygotowana niemal wyłącznie na podstawie płyt winylowych! W jej brzmieniu wskazuje na to tylko mocna, nasycona barwa i świetna dynamika – i nic więcej.
Z tym większym zainteresowaniem czekałem na zapowiadaną przez Rafała Lachmirowicza i Damiana Lipińskiego płytę Ten years ago…, płytę nigdy wcześniej nie wydaną (szczegóły w książeczce płyty). Zapowiedzi były naprawdę ekscytujące – panowie uzyskali bowiem od Savage’a oryginalną, wielokanałową taśmę-matkę i zgodę na publikację kilku nowych utworów. To jest coś, prawda?
Jak się jednak okazało, taśma, którą dostali Rafał i Damian była w fatalnym stanie – zniszczona, zabrudzona, z odpadającym filmem ferromagnetycznym. Przy pierwszym odtworzeniu , co kilkanaście sekund trzeba było zatrzymywać magnetofon i czyścić głowicę. Ostatecznie, taśma przez dwadzieścia lat leżała w piwnicy Zanettiego… O szczegółach, mam nadzieję, panowie powiedzą więcej w wywiadzie, który opublikujemy 1. marca.
Dobra wiadomość jest taka, że dźwięk jest najwyższej próby – to spójny, koherentny przekaz, z niewielką ilością błędów (raczej po stronie nagrania). Gorsza jest taka, że nie do końca jest tak referencyjny, jak na Tonight. To z jednej strony zaskoczenie, ponieważ tutaj jako źródło mamy taśmę-matkę, a tam tylko płytę LP. Jeśli jednak przeczytamy powyższy akapit i pomyślimy o tym w ten sposób, że analog powstał ze świeżutkiej, czystej, nowej taśmy-matki, a nie ze zleżałego dziada, powinno nam to co nieco wyjaśnić.

Jak mówię, przekaz jest bardzo spójny, brak w nim nerwowości, jakby był grany ze źródła analogowego. Na głowę bije wszystkie dotychczasowe wydania poszczególnych utworów z tej płyty (myślę o składankach itp.), zarówno winylowe, jak i cyfrowe. Ma jednak skazę, o której trzeba powiedzieć – dość mocne sybilanty, które co jakiś czas wyskakują z miksu, a których nie było na Tonight. Można to wytłumaczyć na kilka sposobów. Pierwszy jest najprostszy – jak się wydaje, właśnie tak ten materiał nagrano. I tyle. Jeśli nowe wydawnictwo ma być odbiciem pierwotnego myślenia o tej muzyce, zamierzeń muzyka i realizatora, to trzeba to pokazać jak najwierniej w stosunku do oryginału. Druga przyczyna jest związana z samą muzyką – na głosie Savage’a i na głosach w chórkach nałożone są dość charakterystyczne pogłosy, o dużej energii w wyższej średnicy i górze. Nie bardzo widzę, jak można przekazać tę estetykę haratając to wszystko. Wierzę w to, że zmieniłoby to artystyczny przekaz. No i jest wreszcie sprawa nagrania. Jak wiadomo, nie wszystko, co wówczas powstało było idealne, a najczęstszym błędem było podbicie góry i brak niskiego basu. Tego ostatniego na remasterach płyt Zanettiego, przygotowanych przez Klub80 Records nie brakuje, jednak w tym przypadku nie skorygowano ilości góry. I tak kółko się zamyka – zamierzenia artystyczne-realizator-nagranie.
Poza tym jednak mamy wszystko to, czego można by oczekiwać od takiego wydawnictwa – czysty dźwięk, mocny bas, rytmikę. Dynamika jest lekko uśredniona, to nie są wyraźne bryły w czasie i miejscu, ale nie ma na co narzekać. Poza tym jest od tego wyjątek – inaczej brzmią utwory dodatkowe, tutaj po raz pierwszy publikowane, przede wszystkim Stand By Me i Save Me, tak, jakby pochodziły z innej bajki.

Ale dość malkontenctwa – to znakomite wydawnictwo, ze swoimi problemami i „prawdą czasu”. Klub80 Records, panowie Rafał Lachmirowicz i Damian Lipiński odwalili kawał dobrej roboty. Nie można liczyć, że wszystko, czego się dotkną od razu będzie referencją, bo ograniczają ich materiały źródłowe. Mimo to nawet z tak trudnego, jak tutaj, materiału udało im się wydostać mnóstwo muzyki, za co im serdecznie dziękuję!

Jakość dźwięku: 8/10